- Opowiadanie: Outta Sewer - Joe Hatsue

Joe Hatsue

Miał być szort, to jest szort. Miało być co in­ne­go, a jest to, mam na­dzie­ję , że speł­nia­ją­ce wy­ma­ga­nia kon­kur­so­we co do mo­ty­wu prze­wod­nie­go.

Jo­uhat­su

 

Opo­wia­da­nie uczest­ni­czy w kon­kur­sie „Ob­cość” pro­jek­tu Za­po­mnia­ne Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli po­do­ba Ci się ta ini­cja­ty­wa, roz­waż da­ro­wi­znę na sto­wa­rzy­sze­nie Otwar­te Klat­ki: https://otwarteklatki.pl

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Joe Hatsue

Łany psze­ni­cy fa­lo­wa­ły pod nie­ska­żo­nym miej­ską po­świa­tą, roz­gwież­dżo­nym nie­bem. Wio­sen­ny zefir mu­skał kłosy, po­trzą­sał źdźbła­mi i pod­wie­wał płó­cien­ną ko­szu­lę bro­da­te­go męż­czy­zny, sto­ją­ce­go po­środ­ku szu­mią­ce­go pola.

Za ple­ca­mi sa­mot­ne­go czło­wie­ka roz­bły­sło świa­tło, z któ­re­go wy­ło­ni­ła się skrzy­dla­ta po­stać. Męż­czy­zna nie drgnął nawet, z za­dar­tą głową upo­rczy­wie wpa­tru­jąc się w niebo, w punkt nieco po­ni­żej gwiaz­do­zbio­ru Wod­ni­ka.

– Na­cho­dzą cię wąt­pli­wo­ści – ode­zwał się przy­bysz.

– Nie co do słusz­ności tego co robię. Jeśli o to py­tasz, Mi­cha­le. Wąt­pię w to, czy tym razem po­do­łam. Są­dzi­łem, że to już za mną. Że po­sta­no­wi­łem. 

– Nigdy nie wa­ha­łeś się przed pod­ję­ciem de­cy­zji, a te za­wsze oka­zy­wa­ły się dobre.

– Nie, Mi­cha­le – skon­tro­wał z uśmie­chem bro­dacz. – Wa­ha­łem się za­wsze. Moż­li­we, że to wła­śnie de­cy­do­wa­ło o słusz­no­ści moich dzia­łań. Nie po­my­śla­łeś o tym?

– Je­stem tylko sługą, nie mnie oce­niać.

– Taak… – Męż­czy­zna ob­ró­cił się w stro­nę anio­ła. – A teraz mów, co ci po­le­co­no.

– Moja mi­łość za­wsze bę­dzie z tobą, nie­waż­ne gdzie się udasz. Na chwa­łę wszel­kie­go stwo­rze­nia – wy­re­cy­to­wał anioł. – To wszyst­ko, Jezu.

– Joe – po­pra­wił go męż­czy­zna, po czym wy­cią­gnął rękę, wska­zu­jąc punkt, w który wcze­śniej spo­glą­dał. – HATS-72, stąd go nie widać, ale tak lu­dzie na­zwa­li to od­le­głe słoń­ce, pod któ­rym zro­dzi­ła się i doj­rza­ła obca dla tego świa­ta rasa. Tam będę Joe Hat­sue.

– Bę­dziesz zba­wi­cie­lem – dodał anioł.

– Może. Z ludź­mi się nie udało, a ja już dawno stra­ci­łem po­czu­cie, że tutaj je­stem na swoim miej­scu.

Anioł skło­nił się i od­szedł tak, jak się po­ja­wił. Mi­nu­tę póź­niej snop ja­skra­we­go świa­tła spły­nął z za­wie­szo­ne­go nad polem owalu stat­ku ko­smicz­ne­go. Tra­fio­ny pro­mie­niem Joe Hat­sue uniósł się, by po chwi­li znik­nąć we wnę­trzu po­jaz­du.

Na chwa­łę ob­ce­go stwo­rze­nia.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Takie baaardzo smutne. crying Zarzut przeciw nam wszystkim. Mocny, silny, bolący, trafiający prosto w serce. 

Tak trochę, jak przy “Małym Księciu”, którego uwielbiam – pustka, samotność, obcość właśnie – mimo ogromnej potęgi olbrzymich pokładów miłości.crying

 

Z technicznych:

Łany pszenicy falowały pod nie skażonym miejską poświatą.

Nie wiem, ale “nieskażony” chyba razem. (?)

 

Pozdrawiam, klik, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Hej 

Trzeba próbować :) 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Może teraz się uda;)

Słyszałam dowcip, który kończy się słowami: “wiesz ojcze, założyłem wtedy taki klub wędkarski i on przetrwał do tej pory…”.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć, OS! 

 

Ale chyba nie zostawi Ziemii tak bez żadnej apokalipsy, co?

Widzę też, że technologicznie się rozwinęli, nie ma się co dziwić – zgarnęli z Ziemii najtęższe umysły i trzymają ich od setek lat. Ciekawe tylko skąd wzięli surowce na budowę… 

 

Pozdrówka! 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Krokusie, ludzie sami zrobią Ziemi apokalipsę.

Autorze, obyś nie był prorokiem, :)

Cześć Outta,

 

na początek czepialstwo

 

Łany pszenicy falowały pod nie skażonym miejską poświatą, rozgwieżdżonym niebem. Wiosenny zefir muskał kłosy, potrząsał źdźbłami i podwiewał białą, płócienną koszulę brodatego mężczyzny, stojącego pośrodku szumiącego pola.

Za plecami samotnego człowieka krótko rozbłysło światło, z którego wyłoniła się skrzydlata postać. Mężczyzna ani drgnął, z zadartą głową uporczywie wpatrując się w niebo, w punkt nieco poniżej gwiazdozbioru Wodnika.

nieskażonym + to nagromadzenie określeń trochę razi. Chyba że to taka konwencja, ale i tak za dużo jak dla mnie.

 

A szorcik przyjemny, fajny plot twist. Może tym razem pójdzie mu ciut lepiej. 

Jeśli to jest obrazobucze, to mi się podoba. Jeśli nie, to n.. nie podoba mi się! Jestem jak papież, nie wiedząc kto wygra wojnę, nikogo nie potępi, tylko memła coś o duchu pokoju i świętych obważankach.. NO BO PLOSE PANI, JAK WYGRA NIE TEN KTÓLEGO POTĘPIŁEM, TO NIE BĘDĘ MIAŁ JAK PELNIĆ PONADCASOWEJ MISLI!

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Dobre!

Bardzo dobre!

Czemu ja na ten pomysł nie wpadłem? Tak nie wypada, Outta, wpadać na moje pomysły tak długo przede mną.

Znaczy – podobało mi się bardzo!

 

EDIT: No i widzę już kolejne opko w antologii, po tekście Zanaisa

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Cześć!

 

Chyba najkrótszy szort, jaki widziałam na ten konkurs. Nie jestem pewna, czy Jezus zrobił, ile mógł, niewiele zostawiając w rękach ludzi. Chodzi, że nikt nie miał nic do gadania? ;) Ciekawy pomysł.

Pozdrawiam!

O, właściwie to taka pojedyncza scenka, ale przyjemnie się czytało. Trzymam kciuki za Jezuska, może tym razem się uda. Pozdrawiam, autorze!

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Bardzo zgrabny szorcik.

Pomysł może nie nowy (swoiste wątki zbawienia obcych pojawia się między innymi u Assimowa, u Strugackich, u Orsona Scotta Carda a nawet u Lema, gdzieś mi mignęło, że każda rasa rozumna ma swojego Chrystusa, czytałem też kiedyś space operę, nie pamiętam już czyją, w której wątek religijny był głównym powodem galaktycznej wojny – uważam kosmiczne krucjaty za dość w sumie fajne wytłumaczenie takich wojen, bo racjonalne ich powody mogą być dość wątłe), ale fajnie ograny. 

Podobnie jak Krokusa, zaskoczył mnie brak apokalipsy na koniec, ale Koala75 fajnie to wyjaśnił :)

Czytało się dobrze, na niczym się nie potknąłem.

Całość oceniam bardzo pozytywnie.

 

entropia nigdy nie maleje

Cześć,

Podoba mi się klimatyczny opis, w który wprowadziłeś czytelnika od pierwszych zdań. Wbrew w sumie smutnemu zakończeniu, u mnie ten szorcik wywołał wrażenie niezłej komedii, w której Joe chciał zbawić świat, który jednakoż nie chciał być zbawiony xd Może następnym razem, aby uniknąć porażki, Joe niech spyta obcych z innego świata, czy życzą sobie być “zbawiani”? xd 

Fajny szorcik :) Pozdrowionka ;))

 

Lekko przewidywalne, lekki nadmiar ozdobników na początku, ale fajnie się czytało. Nie wiem, czy mu się uda, bardziej prawdopodobne, że znowu namiesza.

 

Łany pszenicy falowały pod nie skażonym miejską poświatą

Razem.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Khaire!

 

Dorzucę swoje trzy grosze. Szort jak najbardziej udany, choć uważam, że dałoby się jeszcze trochę przy nim zrobić. Np. ten krótki dialog:

– Nachodzą cię wątpliwości – odezwał się przybysz.

– Nie wątpię w słuszność tego co robię, jeśli o to pytasz, Michale. Wątpię w to, czy tym razem podołam. Sądziłem, że to już za mną, że postanowiłem i się nie zawaham.

– Nigdy nie wahałeś się przed podjęciem decyzji. A te zawsze okazywały się słuszne.

– Nie, Michale – skontrował z uśmiechem brodacz. – Wahałem się zawsze. I możliwe, że to zaważało na słuszności moich decyzji. Nie pomyślałeś o tym?

jest oczywiście zrozumiały, ale czyta mi się jednocześnie dość topornie. Namiętne powtarzanie “wątpliwości”, “słuszności”, “zawahania” i “decyzji” sprawia wrażenie takiego lania wody. Dałoby się zapisać te zdania krócej, bardziej dosadnie. Podobnie tutaj:

– Czyżby? Z ludźmi się nie udało. Zrobiłem ile mogłem, niewiele zostawiając w ich rękach, a oni, nie bacząc na moje nauki, i tak prawie wszystko obrócili wniwecz.

myśl wydaje mi się zbytnio rozciągnięta, niepotrzebnie wytłumaczona. Czy zapis: “Czyżby? Z ludźmi się nie udało.” nie zawierałby w sobie całej reszty i przy okazji nie zostawiłby Czytelnikowi pola do własnych przemyśleń?

 

Oczywiście nie chcę się przemądrzać. To takie luźne myśli, pod ewentualną rozwagę.

 

Powodzenia!

Twój głos jest miodem... dla uszu

Możliwe, że właśnie to zaważało na słuszności moich działań. – to zdanie jest koślawe. I nie wiem, czy można zaważyć na słuszności – logicznie coś tu zgrzyta. W jaki sposób wahanie może wywrzeć decydujący wpływ na słuszność działań?

 

Bardzo fajny szorcik oparty na ciekawej i przewrotnej koncepcji zbawiciela światów. Technicznie – dialogi ciut drętwe, szczególnie dłuższe wypowiedzi na początku tekstu.

Kliku klik.

It's ok not to.

O, ładne, klimatyczne i pomysłowe. Podobało mi się – umiejętnie tę krótką historyjkę opowiadasz, wciągając czytelnika w narrację. Niby proste, a działa.

ninedin.home.blog

Sprawnie i gładko napisane, a w bezczelnie uciętym, ku uciesze Wilka, limicie zawarłeś, Outta, całą zgrabną historyjkę z szerszym zapleczem w domyśle. Kosmiczne pochodzenie bogów wszelakich nie jest mi obce od czasów słynnego Lądowania w Andach i bardziej nieobrazkowej twórczości pewnego Ericha. Pomysł jest prosty, o Jezusach innych światów już gdzieś czytałem, podobnie o bożym rozczarowaniu ludzkością, i w sumie obecność obcości śladowa, ale to już zmartwienie jury nie moje. Klimaty niebiańsko-anielskie lubię głównie u Gaimana, ale to zastrzeżenie dotyczy dłuższych form. W krótkich odrzucają mnie głównie biurokracje niebiańsko-piekielne (ile można!), ale na szczęście tego u Ciebie nie ma. Jest za to coś w rodzaju soft s-f. Jest tutaj również zawarta pewna rozterka i głębsza sprawa – Jezus/Joe ma wątpliwości, czy definitywne porzucenie ludzkości, odbierające jej nadzieję na wiadomo co, jest słuszne. Taki smaczek.

Oczywiście mam pytanie natury merytorycznej: czy Joe przybierze jakąś nową postać/wcielenie na HATS-72, żeby odegrać Zbawiciela, bożego syna człowieczego (a raczej hatsańskiego), czy też to hatsanie/hatsańczycy są z wyglądu bardzo ludzcy?

Poniższy opis mnie na chwilę zatrzymał. Czy tam nad statkiem unosiła się bryła i to do niej Joe został teleportowany, żeby polecieć dalej, a nie na sam statek?

 

Minutę później snop jaskrawego światła spłynął z owalnej bryły zawieszonego nad polem statku kosmicznego.

 

Klik się należy!

Po przeczytaniu spalić monitor.

Hej!

 

@bruce, Bardjaskier, Ambush, Krokus, Koala75, OldGuard, avei, sy, Baśka.Szczepanowska, ninedin

 

Dzięki za wizytę i zostawienie po sobie śladu. Poprawiłem co nieco, nawet udało się toto przyciąć o kolejne 200 znaków, żeby bardziej skondensować treść, pozbywając się łopat.

 

@Astrid

 

Obrazoburczość jest zależna od tego, projekcję jakiego obrazu masz wewnątrz głowy i co może ją zaburzyć. Pewnie dla niektórych jest to obrazoburcze, dla mnie jest po prostu możliwe.

 

@Staruch

 

Czemu ja na ten pomysł nie wpadłem?

Może dlatego, że jesteś człowiekiem wierzącym? :) Może tylko wredni ateusze mojego pokroju wpadają na takie pomysły ;)

 

@Jim

 

space operę, nie pamiętam już czyją, w której wątek religijny był głównym powodem galaktycznej wojny – uważam kosmiczne krucjaty za dość w sumie fajne wytłumaczenie takich wojen, bo racjonalne ich powody mogą być dość wątłe

Religijna space opera? Chyba najbardziej wyrazisty przykład to WH40k. Dla mnie historią z najbardziej wyrazistym motywem mesjańskim pozostaje od lat “Obcy w obcym kraju” Heinleina, więc motyw na konkurs z motywem przewodnim “obcości” niejako sam mi się nasunął, przywołany wspomnieniem lektury wspomnianej powieści.

 

@Irka

 

Lekko przewidywalne, lekki nadmiar ozdobników na początku, ale fajnie się czytało. Nie wiem, czy mu się uda, bardziej prawdopodobne, że znowu namiesza.

Chciałem na końcu zrobić fikołka z tożsamością bohatera, ale uznałem, że wcześniej odkryję karty. Trochę ozdobników zniknęło, a razem z nimi część wypowiedzi, chyba teraz jest lepiej.

 

@Duago

 

Ależ nie przemądrzasz się, kolego :) Co więcej – Twoje uwagi są jak najbardziej słuszne. Dialogi zostały nieco znaturalizowane, wody nieco odsączyłem, łopaty tłumaczące decyzje usunięto. IMHO wygląda to teraz lepiej.

 

@dogs

 

Nieco pogrzebałem przy tym szorcie, żeby był mniej drętwy, ale nie gwarantuję, że się udało ;)

W jaki sposób wahanie może wywrzeć decydujący wpływ na słuszność działań?

Wahanie pozwala na dokładniejsze przemyślenie działania, które ma się zamiar wykonać. Czasem w trakcie tego wahania pojawiają się dodatkowe czynniki, które zmieniają ostateczną decyzję – i nieważne czy to czynniki, które zostały dopiero rozważone, bo się do nich doszło w czasie tego “wahania”, czy takie, które nastąpiły niejako samoistnie, przyszły z zewnątrz. Może się mylę, ale dla mnie jest OK :)

 

@mr.maras

 

Kosmiczne pochodzenie bogów wszelakich nie jest mi obce od czasów słynnego Lądowania w Andach i bardziej nieobrazkowej twórczości pewnego Ericha.

Mam gdzieś w biblioteczce chyba z dziewięć książek autorstwa tego Ericha, plus ze dwie jego totumfackiego J. Fiebaga (Lądowanie w Andach też mam, pierwsze wydania) :)

 

W krótkich odrzucają mnie głównie biurokracje niebiańsko-piekielne (ile można!), ale na szczęście tego u Ciebie nie ma.

Takie cuś tez popełniłem, ale to nie tutaj :)

 

Jezus/Joe ma wątpliwości, czy definitywne porzucenie ludzkości, odbierające jej nadzieję na wiadomo co, jest słuszne.

Tytuł tego szorta jest nie bez znaczenia, Joe Hatsu = jouhatsu. W sekcji “motivation” na stronie wikipedii na temat tego zjawiska można przeczytać:

 

In some cases, becoming jouhatsu is a way to just have a fresh start.[2] When they disappear, they can abandon their former residences, jobs, families, names, and even appearances.[2]

Świeży start, porzucenie starego życia, starej roli, imienia i tak dalej. I oto tutaj chodzi – o rozczarowanie dotychczasowym życiem, zaprzepaszczanym dziedzictwem, coraz mniej rozumianą spuścizną społeczno-intelektualną. Tam będę Joe Hatsue, mówi bohater.

 

czy Joe przybierze jakąś nową postać/wcielenie na HATS-72, żeby odegrać Zbawiciela, bożego syna człowieczego (a raczej hatsańskiego), czy też to hatsanie/hatsańczycy są z wyglądu bardzo ludzcy?

To – jak zauważyłeś – jest soft s-f, a nawet w sumie żadne s-f, dlatego otagowałem jako “inne”, więc nawet się nad tym nie zastanawiałem. Mógłby przybrać formę obcego, a może lepiej by nie przybierał nowej formy? Każda z tych ewentualności prowadzi do diametralnie różnych sposobów działania, które można by rozwijać w dłuższym tekście, ale to tylko pojedyncza scenka.

Opis, który Cię zatrzymał przeredaguję za moment.

 

Dzięki wielkie za odwiedziny i miłe słowa!

 

Pozdrawiam Was serdecznie

Q

Known some call is air am

Wahanie pozwala na dokładniejsze przemyślenie działania, które ma się zamiar wykonać.

Tak. Ale to czy się wahasz, czy nie, nie decyduje o tym, czy decyzja jest słuszna. To rozważanie dodatkowych czynników może się przyczynić do podjęcia słusznej decyzji. Wahanie –> (potencjalna) pogłębiona analiza –> (nie/słuszna) decyzja. Rozumiem, o co Ci chodzi, po prostu dla mnie skonstruowałeś zdanie w taki sposób, że pominąłeś środkowy element z ciągu przyczynowo-skutkowego, co zaburza logikę wypowiedzi. Innymi słowy – nie kupiła mnie realizacja skrótu myślowego ;)

It's ok not to.

Hehe, dzięki, dogs, pięknie mi to wyjaśniłaś i już wiem jaki jest Twój zarzut. Pomyślę nad tym, ale już chyba nie dzisiaj w nocy, bo w pracy jestem, czyszczę rejestry i mózg zaczyna mi pracować na autopilocie :)

Known some call is air am

Opowieść ciekawa bardziej ze względu na implikacje i skłanianie do refleksji niż to, co w niej zawarłeś.

Zaczęłam się zastanawiać nad nową nazwą. To stare Josue wzbogacone o e Hat (czyli elektroniczny kapelusz), a po zanagramowaniu – hate. Interesujące.

Babska logika rządzi!

Dzięki, Finklo za odwiedziny :)

Nowa nazwa przede wszystkim nawiązuje do zjawiska jouhatsu, czyli wyparowywania, o którym czytałem całkiem niedawno. Ale hate, hmmm, ciekawa rozkmina, pewie dałbym radę coś z tym jeszcze porobić ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Nowa nazwa przede wszystkim nawiązuje do zjawiska jouhatsu,

 

Brzmi trochę jak lżejsza wersja fugi dysocjacyjnej ;)

It's ok not to.

Po zapoznaniu się z pojęciem fugi dysocjacyjnej muszę uznać Twoją uwagę za trafną. Jednak z tego co zrozumiałem, to osoby dotknięte zjawiskiem fugi dysocjacyjnej tracą kontrolę nad tożsamością, a w jouhatsu wydaje mi się, że chodzi bardziej o uzyskanie/odzyskanie kontroli na swoim życiem, poprzez rozpoczęcie raz jeszcze, od nowa, bez bagażu, którego się nazbierało przez lata.

Known some call is air am

Wydaje mi się, że oba zjawiska mogą wyrastać z podobnego miejsca, tyle że jouhatsu wydaje się być świadomą ucieczką, w momencie, w którym ta kontrola zdaje się człowiekowi wymykać, a fuga, kiedy ktoś już tę kontrolę stracił i organizm przejął pałeczkę, sięgając do nieświadomych mechanizmów.

Tak czy siak, to byłoby całkiem ciekawe, gdyby zbawiciel wędrował od świata do świata i przenosił się zawsze w momencie, w którym traciłby kontrolę nad “ludzkością” (czy jakąkolwiek inną rasą) i nadzieję, co do jej przyszłości i stwierdzał, że czas zacząć od nowa. Choć to trochę machiawelliczne :>

It's ok not to.

Choć to trochę machiawelliczne :>

Ale tylko trochę :)

Known some call is air am

Dzień dybry,

 

ej, fajne to :) motyw pochodzenia bogów z kosmosu jest niby oklepany, ale nie z perspektywy zjawiska, jakim jest jouhatsu. Podziwiam też, że udało Ci się osiągnąć taki efekt za pomocą tak krótkiego tekstu.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Najpierw przecinki:

Nie co do słuszności tego[,] co robię, jeśli o to pytasz, Michale. [przecinek]

Jestem tylko sługą, robię[,] co do mnie należy. [przecinek]

 

A reszta mi się podoba i bawi, a szczególnie: “Na chwałę obcego stworzenia.”.

 

Wyczuwam inspirację Mistrzem i Małgorzatą, słusznie?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Wspaniały tekst

Cała biblia jest jak jedno wielkie sci fi:) Szkoda, że aż tak krótko:(

Wszelkie koncepcje Jezusa odstające od ogólnie przyjętej mają moją aprobatę. Jako historyk z zamiłowana mam własną, choć może nie akurat o założeniu klubu wędkarskiego.

Dobrze napisane opowiadanie, króciutkie, a w sumie głębokie.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Yo!

 

@Holly

 

Dzięki za miłe słowa :)

 

@Radek

 

A reszta mi się podoba i bawi, a szczególnie: “Na chwałę obcego stworzenia.”.

 

Wyczuwam inspirację Mistrzem i Małgorzatą, słusznie?

 

Dzięki, cieszę się bardzo, że siadło :) Mistrz i Małgorzata mnie nie inspirowali, raczej “Obcy w obcym kraju” Heinleina oraz dwa opowiadania Dukaja.

 

@Kazik12

 

Dzięki za odiwedziny i miłe słowa :) Nick od pana Staszewskiego i jego najbardziej znanego szerszemu gronu kawałka? :)

 

@Vrchamps

 

Biblia nie jest za krótka ;) Dzieki za odwiedziny i komentarz.

 

@Inanna

 

Wszelkie koncepcje Jezusa odstające od ogólnie przyjętej mają moją aprobatę.

Heh, czyli kolejny heretyk na forum :) Witamy, witamy ;) A tak a propos to mam trzy opowiadania z serii o Lucyferze (Wiara wartości, Transsfer, Wrogie przejęcie), które wyśmiewają to i owo, z naciskiem na naszych obecnych bogów: pieniądze, internet i seks – są już dość stare, ale jeśli znajdziesz chwilkę oraz chęci, to zapraszam ;)

 

Dziękuję za komentarze i feedback.

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Pomysł w sumie prosty, ale wykonany, jak to u Ciebie, bardzo dobrze. Byłem zadowolony zaraz po lekturze, jestem zadowolony i dzień po. Stan ten się pewnie utrzyma :)

No i fajnie pograłeś z tytułem. Pomysłowo, kreatywnie, się lubi takie zagrywki.

Klikałbym, jakby było trzeba.

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Hej :)

 

Tekst krótki, ale treściwy i wymowny. Choć nie przepadam za tematyką chrześcijaństwa, takie ujęcie tematu bardzo mi się spodobało – Jezus, kontynuujący swoją misję na innej planecie. Na barkach przyszłego Joego Hatsue ciąży duża odpowiedzialność; w końcu nigdy nie zaznał wytchnienia.

Tekst jest trochę przygnębiający (ale to plus!).

Ciekawi mnie, czy tym razem by mu się udało? ;)

 

Pozdrawiam :D

 

tegarsini pu taheerni tvaernnat

No bardzo to było dobre :o

Spodziewaj się niespodziewanego

Hej, Outta

Tak krótkie, a jednocześnie tak dobre. Naprawdę, jeden z lepszych szortów, które czytałem na portalu. Pomysł świetny, idealnie wpasowuje się w tematykę (moim zdaniem) i jednocześnie nie dałeś tu żadnych zbędnych liter. Nie ma dwóch tysięcy znaków, a zapada w pamięć.

Pozdrawiam

Yo!

 

@fmsduvall

 

No i fajnie pograłeś z tytułem. Pomysłowo, kreatywnie, się lubi takie zagrywki.

Pomysł żeby nadać jakiejś postaci miano Joe Hatsue i historią opowiedzianą nawiązać do zjawiska jouhatsu chodził za mną już jakiś czas. Trafił się konkurs, miało być o obcości, temat jouhatsu pasował i tak oto powstał ten szort. Finkla zwróciła uwagę na coś, czego ja – gupi – nie dostrzegłem: Joe Hatsue i co nie było intencjonalne, ale jak cholera pasuje do zamiaru, heh, Josue :) Ale wiesz co jeszcze zrobiłem na etapie pisania? Miałem nadzieję, że znajdę jakiś układ gwiezdny o nazwie chociażby zbliżonej do Hatsue. I znalazłem :D Tylko po to, by dodatkowo uwiarygodnić skąd pomysł, żeby nazwać bohatera Joe Hatsue :D

 

@Ermirie

@NaNa

 

Dziękuję za wizytę i komentarze :) Cieszę się, że się podobało.

 

@Zan

 

Te niecałe dwa tysiące znaków to się zrobiło po słusznych uwagach dogs oraz Duago, przedtem było prawie 2,1k. Te poprawki sprawiły, że tekst uważam za bardziej elegancki niż przedtem ;)

 

Dzięki wielkie za odwiedziny i komentarze!

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Hej!

 

Pamiętam, był taki T-shirt z wizerunkiem Jezusa i tekstem “Stranger in a strange land”… pomyślałem wtedy jak bardzo to oddaje prawdę o Jezusie.

Naprawdę świetny tekst, wpisujący się w temat obcości i oparty na pomyśle. Chylę czoła przed umiejętnością ujęcia sedna w tak krótkiej formie i za pomocą jednej scenki. Wydaje się proste, a wcale nie jest.

Podoba mi się wahający się Jezus.

A jeżeli Joe Hatsue to był przypadek, to niesamowity.

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie!

Siema, kronosie :)

 

Ten t-shirt to pewnie nawiązywał do powieści Heinleina o tym samym tytule, a która kołatała mi sie po głowie, kiedy pisałem tego szorta :) A z tym przypadkiem to rzeczywiście ciekawa sprawa, bo dopiero Finkla uświadomiła mi, że tam się chowa Josue.

 

Pozdrawiam i dziękuję!

Q

Known some call is air am

Ech, tak najlepiej – zostawić świat, który się rozgrzebało, znaleźć sobie inny i zbawiać go od nowa.

Bardzo zacny szort, Outto. ;D

 

Możliwe, że właśnie to zaważało na słuszności moich działań. ->Tu napisałabym: Możliwe, że właśnie to ważyło na słuszności moich działań. Lub: Możliwe, że właśnie to decydowało o słuszności moich działań.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Hej!

 

Dzięki, Reg, za miłe słowo i za miniłapankę – już poprawione :)

Tobie, Anet, również dziękuję za przeczytanie i pozostawienie śladu po sobie :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Bardzo proszę, Outto. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka