- Opowiadanie: sinner - GORSZE NIŻ NOWOTWÓR, GORSZE NAWET, NIŻ CIĄŻA

GORSZE NIŻ NOWOTWÓR, GORSZE NAWET, NIŻ CIĄŻA

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Obcość” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Otwarte Klatki: https://otwarteklatki.pl

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy, ninedin, black_cape, Outta Sewer

Oceny

GORSZE NIŻ NOWOTWÓR, GORSZE NAWET, NIŻ CIĄŻA

Zanim usłyszał ten dźwięk, który nie był głosem, zanim jeszcze zaczął się odchudzać, było bieganie.

Nie biegał, bo uważał, że ma za duży brzuch, za grube uda albo podgardle. Nie biegał, bo sądził, że mięsień piwny wystaje mu za bardzo za pasek albo twarz ma zbyt okrągłą. Aż takiej uwagi na swój wygląd nie zwracał. Biegał, bo pewnego dnia tak zwyczajnie, po prostu przekonał się, że jego kondycja gdzieś wyparowała. A dopiero wtedy, kiedy pędził tak przed siebie uliczkami miasta i dalej, za miasto, dokąd go nogi poniosą, przekonał się, że jednak brzuch mu przeszkadza, że czuje się za ciężki i akurat nogi te nie chcą go nieść szczególnie daleko, więc uznał, że powinien schudnąć.

Zatem chudł. A przynajmniej próbował.

Wstawał rano, jeszcze przed świtem, wciągał na siebie dres, wciągał buty i wychodził w szarówkę. Ciepło czy nie, deszczowo czy pogodnie, dzień w dzień to samo.

Nikogo wokół, jedynie jeden i ten sam sąsiad wystawiał z garażu samochód, wysłużone, srebrne niegdyś volvo i przygotowywał się do drogi do pracy. Czasem machali sobie ręką na powitanie, czasem zbyt zajęci byli swoimi rzeczami, by zwrócić na siebie uwagę.

A on biegł. Świt wokół niego był szary i niebieski, niebieski i różowy. Cień przed nim ciągnął się w nieskończoność, jego kroki niosły się echem, jakby rzeczywistość stworzona była tylko po to, a świat powoli się zmieniał. Nabierał kolorów, światła, życia.

W brzuchu mu burczało, śniadań nie jadł, kolacją było to, co zdążył zjeść w pracy przed wyjściem, bo po szesnastej już nie jadał, ale chociaż czasem go skręcało, a dźwięki, jakie dobywały się z jego wnętrzności potrafiły przeszkadzać w spaniu, czuł się dobrze. A przynajmniej chciał tak się czuć. Chciał uważać, że tak właśnie jest.

Więc jadł tyle, ile musiał, dużo pił, bo kiedy miał żołądek wypełniony płynami, nie czuł tak głodu. Nauczył się nawet solić delikatnie wodę, by żołądek odbierał to, jako coś innego, niż tylko prosty płyn i zajął nim, zamiast przepuścić przez siebie, do pęcherza.

I biegał.

Biegał co rano, pocąc się, czując, jak robi mu się gorąco i jak mięśnie bolą go coraz mniej.

Biegał wieczorami, żeby spalić przyjęte kalorie. Żeby dać organizmowi okazję do zjadania całą noc własnego tłuszczu, całej tej tkanki tłuszczowej, która mu przeszkadzała. Biegał i tak, jak rano widział, jak gasną światła latarni, jak gasną i te w oknach, tak późną porą widział, jak te światła wracają. Jak okna się rozświetlają blaskiem żarówek i życiem telewizorów. Jak uliczne oświetlenie zaczyna żarzyć się niepewnie.

Widział, jak zmienia się świat, jak otoczenie ewoluuje. Z pustym brzuchem zdawał się dostrzegać więcej, więcej czuć, więcej zauważać. Dostrzegał, jak cienie zaczynają panować na podwórkach, jak nikną w nich psie budy i garaże, jak po niebie rozlewają się coraz to inne barwy.

A potem zaczął to czuć.

Mógłby powiedzieć, że zaczął słyszeć, zaczął rozumieć, ale prawda była taka, że po prostu zaczął to czuć.

Leżał w ciemności, starając się zasnąć, przywykając do głodu, kiedy coś w jego brzuchu się poruszyło. Nie przelało się, nie zabulgotało, nie zaburczało, to wszystko już znał, ale jakby się poruszyło właśnie. Coś drobnego, nieistotnego, coś, na co nie powinien zwrócić uwagi, na co uwagi by nie zwrócił, gdyby jego żołądek był wypełniony choć w części, ale…

Coś się poruszyło, drgnęło, a on poczuł się, jakby nagle wyczuł w swoim organizmie guz. Niewielki, ale morderczy nowotwór, rosnący powoli, bezboleśnie, niewykrywalny dotąd przez warstwę tłuszczu.

Nowotwór albo coś jeszcze gorszego: ciąża. Bo z jego perspektywy nawet ciąża, którą spowodowałby u kobiety, byłaby koszmarem, a co dopiero u niego samego. A to takie było. A kto wie, może nawet i jeszcze straszniejsze.

Ale to nie był guz. To nie był płód. To nie była choroba tylko coś innego. Coś gorszego? Po zmroku, kiedy leżysz samotnie w łóżku, kiedy jesteś tylko ty i noc, wszystko takie jest, ale on wiedział, że w tym przypadku chodzi o coś więcej. Myślał jasno, jak nigdy, tak właśnie się myśli, kiedy pełny brzuch nie zakłóca czystości organizmu, czystości umysłu i…

I po prostu wiedział. Czuł to. Wiedział. Po prostu. Nic więcej nie było mu trzeba.

Ale biegał dalej.

Nie jadł, chudł, biegał i wiedział.

Coś poruszało się w jego wnętrznościach, a on rozumiał, że nie zdarzyło mu się to nagle. To zawsze w nim było, po prostu cały ten post, ten wysiłek, wszystko co robił, po prostu odsłoniło przed nim prawdę, jak osuszenie oceanu odsłoniłoby wszystkie tajemnice spożywające na jego dnie.

Bo może i ludzie latają w kosmos, może i potrafią obejrzeć atomy pod mikroskopem, ale nadal nie mają najmniejszego pojęcia, co kryją oceany ani ich ciała.

Ani co kryje noc.

Biegał więc i chudł, chudł i odkrywał siebie, a kiedy tak siebie odkrywał, słuchał, jak noc zaczyna do niego szeptać. Słuchał, jak śpiewa do niego świt. Jak mówią cienie. Ale przede wszystkim słuchał, jak krzyczy jego brzuch, jak wrzeszczy jego własne ciało, które ukazywało mu się w całej okazałości, odarte z warstw człowieczeństwa.

Które ukazywało mu swoją i jego prawdziwą naturę.

I mówiło. Krzyczało. Podpowiadało, co ma zrobić, co wziąć do rąk, gdzie skręcić, kogo odwiedzić. Razem z nocą szeptało, jak może sprawdzić, co kryje się w brzuchach ludzi. Jak ciąć. Jak poznać prawdę. Poznać piękno tego czegoś, co tylko pozornie wydawało się gorsze od raka i ciąży. Gdzie w śliskich, lepkich, lśniących wnętrznościach kryje się wszystko to, co chciał odkryć, nie musząc odkrywać tego na sobie samym.

Biegł więc, wciśnięty do kieszeni składany nóż obijał mu się rytmicznie o udo, a on czuł się tak dobrze, jak nigdy w życiu. I musiał przyznać, że jednak głodówka była dobra. Że ci, co mówili, że odchudzanie, że zrzucenie zbędnych kilogramów i wyrobienie sobie kondycji jest czymś dobrym, naprawdę mieli rację. Mieli rację, że to pozwala się zmienić, odkryć siebie.

Mieli rację.

Koniec

Komentarze

Hej 

Dlatego nie biegam :). A jeśli chodzi o tekst to zastanawiałem się gdzie mnie i bohatera te bieganie doprowadzi. Zwrot akcji jednak mnie zaskoczył nie tak jak tego oczekiwałem zostawiając mnie z pytaniami: ale czemu ? skąd? :) 

 

Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hmmm…

Fragment bloga “jak schudłem 30 kilogramów! Przelej stówkę a wyślę ci wskazówki”?

Nie zrozumiałem przesłania, to i oceniał nie będę.

Wykonanie trochę chropawe, no i zbędny przecinek w tytule.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Witaj.

Bez morza krwi, bez wywlekanych wnętrzności (przynajmniej na razie), a i tak horror jest przepotwornie straszny, choć to niełatwa sztuka. :)

Bardzo dobry tekst, czyta się jednym tchem. :)

Przywodził mi czasem na myśl horror według prozy Kinga “Przeklęty/Chudszy” – jeden z moich ulubionych filmów grozy, a czasem – opartą na faktach opowieść z netu sprzed lat o młodym mężczyźnie, który w swoim brzuchu poczuł dziwne stworzenie, a to był jego nie do końca rozwinięty brat-bliźniak, przekazany (oczywiście nieświadomie – to taki “wybryk” natury) w dniu narodzin przez organizm matki – operacyjne usunięcie tego “tworu”, pełnego włosów i dziwnych tkanek, uratowało mężczyznę, inaczej byłby zmarł. 

 

Z technicznych dostrzegłam literówkę:

Myślał jasno, jak nigdy, tak właśnie się myśli, kiedy pełne brzuch nie zakłóca czystości organizmu, czystości umysłu i…

 

Pozdrawiam, powodzenia, klik. :)

Pecunia non olet

Bruce – dzięki, poprawione :) Cieszę, że się podobało i ciekawa historia z tym wybrykiem.

I ja dziękuję, przepadam za takimi “niedopowiedzonymi” horrorami, pozdrawiam serdecznie. ;)

Pecunia non olet

Zanim usłyszał ten dźwięk, który nie był głosem, zanim jeszcze zaczął się odchudzać, było bieganie.

O matko, zrozumiałam to zdanie tak, że to dźwięk, który nie był głosem, nie zaczął jeszcze się odchudzać… Przyznam, że bardzo mnie to zaintrygowało i nastawiłam się na mocny weird xD

Nauczył się nawet solić delikatnie wodę, by żołądek odbierał to, jako coś innego, niż tylko prosty płyn i zajął nim, zamiast przepuścić przez siebie, do pęcherza.

Przydałoby się przemeblować to zdanie, potykałam się w trakcie lektury.

Hm… to szort i to do tysiąca słów, a mimo to miałam poczucie, że jest zwyczajnie przegadany. Pewnie miało to tworzyć atmosferę, ale opisy biegania już w pewnym momencie zaczęły mnie nużyć. Tekst dostaje lekkich rumieńców pod koniec, ale to trochę za mało. Nie przekonują mnie rozmyślania o ciąży, bo narracja prowadzona jest tak, jakby bohater brał podejrzenie ciąży na poważnie. Choć sam pomysł całości + wykorzystanie horroru mi się podoba.

deviantart.com/sil-vah

Bieganie jak widać jest szkodliwe, całe szczęście, że biegać nie mogę ;-)

Pomysł ciekawy i interesujący twist w końcówce.

W odróżnieniu od Silvy, nie uważam utworu za przegadany – po prostu powoli i stopniowo buduje klimat by go potem nagle i dość niespodziewanie zakręcić, a następnie zupełnie zburzyć.

Intrygujące.

 

entropia nigdy nie maleje

Cześć,

 

Wpierw stawiałam na zespół jelita drażliwego xd potem na schizofrenię… xd

W sumie, byłam blisko… :p ;))

 

Z technicznych spraw – trochę ciężko przebrnąć przez tekst, ze względu na sposób w jaki poprowadzono narrację.

Pozdrawiam,

 

Cóż, dzięki za koszmary. :P

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Zanim usłyszał ten dźwięk, który nie był głosem, zanim jeszcze zaczął się odchudzać, było bieganie.

Yy co? Straszne jest to zdanie, musiałam przeczytać z trzy razy, zanim zrozumiałam, o co chodzi.

 

Nikogo wokół, jedynie jeden i ten sam sąsiad wystawiał z garażu samochód

Powtórzenia obok siebie. E-e.

Zastąpiłabym “jedynie” słowem tylko.

 

W tytule trzeba usunąć jeden przecinek:

GORSZE NIŻ NOWOTWÓR, GORSZE NAWET, NIŻ CIĄŻA

 

No i tytuł wyglądałby lepiej bez caps locka.

 

 

Musiałam tu zajrzeć, bo zaintrygowało mnie, co jest gorsze od nowotworu i ciąży :P i nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale… niepewność? Niewiedza tego, co kryje się w środku? Może zbyt mocno interpretuję, nie wiem ;p

Nawet ciekawe, trochę się przestraszyłam, czyli horror udany :)

Powodzenia w konkursie!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

jak osuszenie oceanu odsłoniłoby wszystkie tajemnice spożywające na jego dnie.<– spoczywające?

Lepiej nie biegać, głodząc się. W ogóle lepiej nie biegać z nożem w kieszeni, bo ciekawość może zwyciężyć i nożem…

 

Ciekawy tekst i to w momencie gdzie od jutra biorę się za siebie:) pozdrawiam.

Efektowne i niepokojące. Wrażenie, jakie robi, ten tekst zawdzięcza, IMHO, bardzo dobrze dobranej do pomysłu i sprawnie poprowadzonej narracji wszechwiedzącego narratora, patrzącego na bohatera bez emocji, opisującego jego przemianę. Tu się prawie nic nie dzieje (i to nie jest zarzut!! To jest taka opowieść), tylko powolutku narasta groza, wynikająca dokładnie z tego, co jest tematem konkursu: z rodzącej się w bohaterze obcości. Literacko efektowne fragmenty (jak ten opis odkrycia przez bohatera tego czegoś w środku, na tym etapie porównanego do raka) dowodzą sporych warsztatowych umiejętności.

 

PS. Nie jestem pewna, czy ten przecinek w tytule jest potrzebny.

ninedin.home.blog

Cześć!

Interesujący tekst, wciągnął mnie. Narracja ogólnie łatwa w odbiorze, więc mnie nie zmęczyła, choć niektóre zdania były troszkę dziwne (o czym wspomnieli poprzednicy). Według mnie troszkę za dużo jest umyślnych powtórzeń. Byłam ciekawa, jak się skończy historia. Po fragmencie z obcym czymś w pustym brzuchu zrobiło się niepokojąco. Mój wniosek jest taki, że odchudzanie szkodzi, a tłuszcz chroni przed psychozą ;)

Pozdrawiam!

I ja dołączę się do powyżej marudzących. "Biegał i tak, jak rano widział, jak gasną światła latarni, jak gasną i te w oknach, tak późną porą widział, jak te światła wracają." – zdanie tak pokrętne, że musiałam przeczytać trzy razy, żeby zrozumieć, dlaczego i tak biegał – gdybyś po "biegał" zamieścił jakikolwiek dopuszczalny znak interpunkcyjny (czytaj: przecinek, myślnik, kropkę, od biedy może nawet średnik), byłoby bardziej zrozumiałe na początku. Gdybyś inaczej sformułował te wszystkie itakjaki i ijakteki, byłoby bardziej przejrzyście w dalszej części. Było też nieco za dużo drażniących powtórzeń – a "poczuł się jakby wyczuł" wiedzie wśród nich prym. Ostatecznie trudno przesądzić, co było przyczyną przemiany bohatera, bo nie dowiedzieliśmy się, co miał w środku – i co w brzuchach mają inni ludzie – więc nie wiemy, czy to jeszcze schizofrenia, czy już fantastyka… Ale to akurat w niczym nie przeszkadza (niech się jury głowi) :D Mimo potknięć, które trochę zakłócały mi płynność czytania, bardzo mnie wciągnęło i zaciekawiło. Zakończenie było nawet "przyjemnym" zaskoczeniem – o tyle, że jestem fanką horrorów i im pokrewnych. Generalnie pokusiłabym się o betowanie i popracowałabym nad warsztatem, niemniej wrażenie zostało pozytywne :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Dzięki wszystkim za komentarze i uwagi :) i pozdrowienia!

Nie czytało się zbyt dobrze :/

Przynoszę radość :)

 

Bardzo ciekawy tekst, stopniowo, jakby niepostrzeżenie budujący atmosferę dziwności i niepokoju. Nie ma tutaj standardowo poprowadzonej (od zawiązania do rozwiązania) akcji, która jest zamiast tego podporządkowana powtarzalności; punkt wyjścia też nie jest jakiś spektakularny, żadnych nadnaturalnych wydarzeń, a jednak powoli wyłania się z tych rutynowych czynności ukryta groza. Znakomicie przedstawiłeś ogromny rozdźwięk między tym, co dzieje się na zewnątrz (ot, bohater biega), a wszystkim tym, co dzieje się podskórnie: zachodzącą w bohaterze przemianą, odsłanianiem kolejnych warstw rzeczywistości. Aż szkoda, że zabrakło wyraźnych elementów fantastycznych, bo tekst zdecydowanie zasługuje na uwagę – mam nadzieję, że jeszcze doczeka się publikacji.

Swoją drogą, sugerowałabym korektę tytułu (caps lock, interpunkcja), bo w obecnej formie może zniechęcić potencjalnego czytelnika (niestety tak jest, że błędy w tytule czy pierwszym zdaniu/akapicie szczególnie rzucają się w oczy i ktoś może się uprzedzić), a przeczytać naprawdę warto. :)

Dorzucam punkcik do biblioteki.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Całkiem to dobre było. Kilka potknięć, które masz w tekście, nie odebrały przyjemności z lektury. Fajnie też potraktowałeś motyw konkursowy, więc również dorzucę klika do biblioteki.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

No dobrze, a gdzie jest fantastyka? Nie wyjaśniasz, co właściwie siedziało bohaterowi w pustym brzuchu, więc może mu się tylko zdawało, wyczuł ruch robaczkowy… Gdyby chociaż to coś chroniło go przed policją niewątpliwie prowadzącą śledztwo w sprawie licznych zaszlachtowanych pieszych…

Nie biegał, bo uważał, że ma za duży brzuch, za grube uda albo podgardle.

Dwuznaczne zdanie. W pierwszej chwili zrozumiałam, że przyczyną niebiegania był duży brzuch itd. A z kontekstu wynika, że przyczyną podjęcia decyzji o bieganiu nie był brzuch z resztą ciała. Lepiej unikać takich konstrukcji, chyba że pisze się mętną przepowiednię…

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka