- Opowiadanie: avei - Obcy znajomy

Obcy znajomy

Świętuję trzy miesiące na portalu. Niech będzie, że z tej okazji popełniłam poniższy szort. Miłej lektury!

 

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Obcość” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Otwarte Klatki: https://otwarteklatki.pl

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Obcy znajomy

– Nie chcę, żebyś umarł.

– Ja nie umieram, przecież wiesz.

– Wrócisz do mnie?

– Przecież wiesz – powtórzył, uśmiechając się. Pięknie, jak zwykle. – Musisz mnie tylko znaleźć.

Zawsze tak mówił. Te słowa miały zasiać w nich obojgu dobrze znaną nadzieję.

Zimny wiatr kłuł ich twarze drobnym piaskiem. Odgłosy dalekich wybuchów rezonowały w powietrzu, echem obijały się po otaczających, odartych z farby budynkach. Żałowała, że tu przyjechała.

Szczupły blondyn o niebieskich oczach patrzył na nią czule. Też było mu smutno, ale nie dawał tego po sobie poznać.

– Muszę iść.

– Zapomnisz o mnie… – W jej oczach zabłysły łzy.

– Nie martw się. – Pochylił się i pocałował jej spierzchnięte od suchego zimna usta. – Przypomnisz mi o sobie pocałunkiem.

 

*

 

Wycinki gazet kolekcjonowała jak trofea. Przyklejała je do ścian w każdych nowych czterech kątach i oglądała w pauzach między dziennymi zajęciami, kojąc stęsknione serce. Umiała go znaleźć. Rozpoznawała go jak żona rozpoznaje męża, tak po prostu, nawet jeśli inaczej wyglądał. Nowa twarz, choć uśmiech stary. Nowy głos, choć słowa dobrze znane.

Trafiła na niego w szpitalu. Akurat przechodziła obok i, słysząc syrenę karetki, pomyślała o oddziale ratunkowym. Zawsze lubił adrenalinę. Znalazła go zabieganego na korytarzu. W okrwawionym kitlu rozmawiał z pielęgniarką. Tym razem był wysokim brunetem o ciemnych oczach i niewyspanej twarzy. Nie miał obrączki. Żył w biegu, więc nic dziwnego, że i na małżeństwo brakowało mu czasu. Czasem się zastanawiała, czy nieświadomie na nią czekał.

Zagaiła rozmowę w drzwiach, kiedy skończył dyżur. Była towarzyska i pewna siebie, musiała być, jak inaczej dawałaby radę regularnie go uwodzić?

Jeszcze jej nie rozpoznał, więc nie rwał się do pierwszego spotkania. W swoim napiętym życiowym grafiku znalazł dla niej czas dopiero po tygodniu.

Zaczęli od niewinnej kawy, potem przeszli w crescendo emocji. Gra w słowa i gesty, żeby obrać się wzajemnie z obcej powłoki i dotrzeć do znajomych wnętrz. Droga do pocałunku bawiła ją i męczyła jak powolne wjeżdżanie wagonika kolejki górskiej.

Gdy wreszcie się pocałowali, zamrugał, jakby właśnie się obudził.

– Ach, to ty – powiedział, uśmiechając się czarująco, jak to on.

– Witaj, kochanie – szepnęła, łapczywie tonąc palcami i ustami w nowym nim.

 

*

 

Był bałaganiarzem, ale nawet to bałaganiarstwo kochała. Definiowało go, choć kojarzyło jej się z bratem. Wiele osób jej przypominał. W miłosierdziu babkę, w brawurze dziadka, w humorze pierwszą szkolną miłość, w dobroduszności nauczycielkę gry na pianinie. Jednak był własną definicją, niepowtarzalnym zlepkiem powtarzalnych cech.

Padało tamtego dnia, kiedy znowu po nim sprzątała. Oglądała perlisty wodospad na szybie, instynktownie czując, że wkrótce coś przerwie sielankę życia. Wrócił wcześniej z pracy z nowinami.

– Znowu umrzesz – jęknęła, gdy usłyszała o jego planach.

– Muszę jechać. Potrzebują mnie.

– Ja też cię potrzebuję.

– To jedź ze mną.

Pojechali do Afryki. Zagnieździli się w bujnych zaroślach i obcej wojnie idei. Pomagała mu mimo braku wykształcenia medycznego, tam każdy do pracy był potrzebny. Odpoczywali w tropikalnej duchocie, trzymając się za ręce brudne od zaschniętej krwi.

Zabili go, kiedy czarnoskóremu chłopcu robiła opatrunek. Ostrzelali mobilną przychodnię. Trafili tylko jego, dobrze się o to postarał.

Wtedy postanowiła, że zamiast obcować ze znajomością spróbuje zaznajomić się z obcością.

Jeździła bez celu. Poznawała wielu mężczyzn, ale żadnego nie potrafiła kochać. Nowe intrygowało, jednak szybko chciała je spętać w więzy czegoś, co jej znane i bliskie. Zawsze rozłupywała obcą skorupę w poszukiwaniu znajomego wnętrza. Znajdywała jedynie strzępki. Tu kawałek ryzykanctwa dziadka, tam szczypta serdeczności pani od gry na pianinie. Całego jego ducha nigdy nie było, bo przecież gdyby był, to by ją rozpoznał. Zmęczyło ją to.

Nie wróciła do Europy. Tym razem postawiła na Azję.

Wypatrzyła go na defiladzie, a właściwie już po niej, na skąpanych barwnymi światłami ulicach. Był zupełnie inny niż ostatnio, niższy, o muskularnej posturze i azjatyckich rysach twarzy. Poznała go po uśmiechu.

Nie mówili w tym samym języku, ale zrozumieli się po gestach. Pili razem piwo i śmiali się, kiedy nieumiejętnie jadła pałeczkami. Potem ukryli się przed oczami innych, aby zapoznać się ze swoimi ciałami.

– Tęskniłam – szepnęła mu do ucha w przerwie między pocałunkami.

– Ja też.

Działali na siebie jak nikt inny. Ona bez niego nie widziała swojej przyszłości, on bez niej przeszłości. Nie potrafili wytłumaczyć, dlaczego. Czasem zastanawiała się, jak bardzo jego tożsamość była niepowtarzalna dla niej, a powtarzalna dla świata. Było go tak wielu, a jednak był tylko jeden. Unikatowe, znajome wnętrze w serii obcych powierzchni. Ile takich unikalnych tożsamości istniało na świecie? Czy mogła to być raptem setka, która zmultiplikowała się do miliardów istnień? Czy swym pocałunkiem po prostu przywoływała go w dowolnej tożsamościowej kopii? Nie pomagał jej tego rozwikłać. Sam nie wiedział i nie potrzebował znać odpowiedzi, a przynajmniej tak mówił.

 

*

 

Najbardziej nie lubiła jego brawury. Nie lubiła, ale i kochała, bo rozumiała, że potrzebowała minusów. Plusami by się nie nasyciła, a i Matka Natura nie stworzy człowieka całkiem plusowego. Szczęście kryje się w kompletnym daniu, które się dobrze zna.

Był słoneczny dzień, kiedy jej powiedział, że musi wyjechać. Wiedziała, że to nastąpi i że będzie to trudne, bo żołnierz ukochanej na misję nie zabierze.

– Wolałam, kiedy byłeś lekarzem.

Uśmiechnął się. Ślicznie, jak zwykle.

Tym razem nie próbowała go powstrzymać. W milczeniu i ze łzami w oczach patrzyła, jak się pakuje. Zadała tylko jedno, ciche pytanie.

– Dlaczego wciąż to robisz, skoro wiesz, że od tego umrzesz?

Przerwał pakowanie. Złapał ją czule za ramiona, pogłaskał kciukami obojczyki. Uśmiechnął się cudnie, jak to on.

– Bo taki jestem, przecież wiesz.

Załkała, ale ciszej niż zazwyczaj. Przytulili się i pocałowali. Powiedziała, że będzie na niego czekać, choć wiedziała, że już się nie doczeka takiego samego jego. Wrócił w trumnie. Na bogatym pogrzebie uroniła tylko jedną łzę – opłakała go wcześniej, w dniu wyjazdu. Wycięła na pamiątkę artykuł z gazety, dołączając kolejny bohaterski obrazek do klastra wspomnień. Wymeldowała się i ruszyła szukać dalej, następnego obcego, który będzie znajomy.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Gratuluję jubileuszu. :)

Przejmujące i nadzwyczaj realistyczne. Taka ciągła pogoń za najważniejszą rzeczą w życiu każdego z nas – prawdziwą miłością. Bardzo oryginalne wykorzystanie pomysłu na potrzeby konkursu.

Pozdrawiam, powodzenia, klik. :)

 

Pecunia non olet

Obłędne, w dodatnim znaczeniu. Bardzo misię. Częściej obchodź w ten sposób różne swoje jubileusze.

Nie zrozumiałem w pełni wymowy tego tekstu.

I wcale mi to nie przeszkadzało w lekturze.

Jak to mówił jeden nieobecny forumowicz – “imponujący pokaz fajerwerków”!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

smiley Piękne. Jak niebo pełne gwiazd w letnią noc…

dum spiro spero

Rzeczywiście piękne i przejmujące. I w jakimś głębokim sensie – prawdziwe.

Jim tak lubi.

Pisz dziewczyno, bo piszesz sercem i nawet jeśli potykasz się o jakieś przecinki, kropki, znaczenia słów czy inne nieistotne rzeczy – to warto pisać sercem. Zawsze.

 

Mała łapanka:

 

Zagaiła go w drzwiach

Zagaić można rozmowę a może też jakiś areał gruntu (czyniąc z niego gaj), jednak nie człowieka.

 

Była wygadana, musiała być, jak inaczej dawałaby radę regularnie go uwodzić?

 

Nie jestem pewien, czy kobiece uwodzenie polega na wygadaniu, ale być może jestem tylko prostym Jimem i nie wiem, co Wy tak naprawdę z nami robicie (a już na pewno nie wiem – jak) :)

Coś mi jednak w tym nie gra, skoro potem:

 

Nie mówili w tym samym języku, ale zrozumieli się po gestach.

 

Jest to na tyle urocze, że chyba widziałbym to w Bibliotece.

Jeszcze się zastanowię, wiem, że można już skarżyć zaraz po czytaniu, ale jakoś nie lubię co do B ulegać pierwszemu wrażeniu.

Wrócę pod ten tekst.

Na pewno wrócę.

entropia nigdy nie maleje

bruce

Koala75

Staruch

Fascynator

Jim

 

Dziękuję Wam bardzo za wizytę i bardzo mi miło, że Wam się podobało :) Przyznam, że całe to pisanie wyszło dość spontanicznie, nie planowałam właściwie startować w tym konkursie, bo powinnam się skupić na Magii i Mieczu, na który się zdeklarowałam (sama jeszcze nie wiem, co z tym będzie). Ale jak już wpadł pomysł, to nie dało rady tego zostawić. Może właśnie takie spontaniczne pisanie jest najlepsze?

 

bruce

Dzięki za życzenia i klik :) Tekst o miłości na taki konkurs chyba nie jest spodziewany, ale ja w sumie lubię zaskakiwać.

 

Koala75

Dziękuję i cieszy mnie, że tym razem lepiej podpasowało niż poprzednie :)

 

Staruch

Bardzo lubię fajerwerki :) I miło, że pomimo niepełnego zrozumienia wymowy tekstu, zdecydowałeś się na bibliotekę, dziękuję.

 

Fascynator

Dziękuję. Podoba mi się Twoje skojarzenie :)

 

Jim

Dzięki, Ty to wiesz, jak umilić komuś dzień i podbudować ego :)

Ten tekst bety nie przeszedł, więc tym bardziej dziękuję za łapankę, już poprawiłam. Polski język, trudny język. Co do uwodzenia, chyba w większości wypadków wystarczy stać i się uśmiechać ;)

No i znów mam nadzieję, że się dobrze namyślisz z tą biblioteką ;) Oczywiście zapraszam ponownie.

Wróciłem.

Ja zawsze wracam ;-)

 

Widzę, że poprawiłaś tekst i zmiany wyszły mu na dobre. Jeszcze coś mi tam gdzieś delikatnie zgrzytało, ale nie tak, żeby zatrzymać w lekturze. Z rzeczy, które mnie zatrzymały przy drugim czytaniu, to na początku:

 

Jego słowa miały zasiać w nich dobrze znaną nadzieję.

 

Jak pierwszy raz to czytałem, pamiętam, że to “nich” odmalowało mi obraz jakiejś większej grupy ludzi, być może sekty, oczekującej na swego proroka, który wciąż jest krzyżowany, rozstrzeliwany, czy w inny sposób traci życie – przykładowo w walce (wiem, wiem, wiele sobie domalowuję z jednego słowa).

Czytając ponownie już wiedziałem, że to opowiadanie o innym schemacie, że tu chodzi o miłość dwojga ludzi. I to “nich” mi tu bardzo nie pasuje, bo nie wiem w sumie kogo ma dotyczyć. Może prościej byłoby gdyby dotyczyło tylko jej? A jeśli już ma zasiewać nadzieję również w sobie (bo sam nie jest do końca pewien tej reinkarnowanej nieśmiertelności) – to niech będzie “nich obojgu” – ale być może Ty masz na to jakąś inną koncepcję i inne spojrzenie, dla którego to “nich” jest tam uprawnione.

Podoba mi się ten koncept “przeskakiwania” miłości, pomiędzy obiektami, które wewnętrznie są wciąż tym samym obiektem. Używając tej metafory, można wciąż, przez całe życie kochać tego samego mężczyznę czy tę samą kobietę – o wielu twarzach – i ta więź, więź z tym wewnętrznym i niezmiennym, pozostaje stała, niewzruszona, odtwarza się na nowo w każdej relacji, bo przecież szukamy tej drugiej połówki jabłka nawet w ogryzku, nawet jeśli wszystko na zewnątrz się pokruszyło, nawet jeśli, tak jak narratorka tej baśni (baśnie bardzo lubię, a to opowiadanie ma dla mnie taki baśniowy klimat, więc nie bój się – nie jest to jakiś przytyk, a komplement) – więc tak jak narratorka tej baśni – nawet gdy człowiek zanurzy się w niezliczonych miłostkach bez sensu, to nawet w nich szuka okruchów tej głębi. Tej prawdziwej i jedynej. A twarze, ciała? To tylko opakowania.

Bo może jest tak, jak zauważył Q pod jednym z moich utworów:

Outta Sewer

Czy każda dusza jest unikalna? A może produkują je seriami i dostaliśmy takie same.

Może właśnie tak jest. Może tak jak tych Twoich tożsamości:

Gdzieś usłyszała, że na świecie istnieje tylko sto rodzajów tożsamości, które się zmultiplikowały do miliardów istnień. Czy on jest jednym z tej setki i ona go wywoływała w dowolnej jego tożsamościowej kopii?

…jest skończona liczba. Może właśnie sto? Wbrew temu co chce pokolenie płatków śniegu, wcale nie jesteśmy aż tak unikalni. Mam znajomą, która ciągle zakochuje się w Marcinach – choć ten ostatni ma na imię Marcjano – nie robi tego świadomie, ale po fakcie zauważa zbieżność imion. 

Może nasze cechy występują nie pojedynczo a w całych pęczkach? Talię kart można potasować na więcej sposobów niż jest atomów na Ziemii, ale co jeśli na to potasowanie narzucimy dodatkowe ograniczenia, na przykład takie, że karta niższa nie może następować po wyższej? Może i w naszych osobowościach coś sprawia, że jesteśmy do siebie dużo bardziej podobni niż nam się wydaje i nie, nie jesteśmy płatkami śniegu.

Czy to źle? A może to gwarantuje pewnego rodzaju nieśmiertelność – nieśmiertelność myśli, idei – o którą nam chodzi?

 

To co powyżej napisałem, to, że utwór skłonił mnie do takich rozważań – do przypomnienia sobie Q, do przyjrzenia się zjawiskom, których sam doświadczyłem lub obserwowałem – myślę, że to wystarczy by ustawić go w bibliotece. Klikam.

 

 

entropia nigdy nie maleje

Jim

 

Wzruszyłeś mnie. Pomyślałeś dokładnie o tym, o czym chciałam, żeby czytelnik pomyślał. Mało tego. Udało Ci się nawet znaleźć źródło mojej inspiracji. Może nie była to Twoja znajoma i nie były to Marciny, ale była pewna osoba, która narzekała, że cały czas zakochuje się w bałaganiarzach ;) I że najpierw myślała, że ma takiego pecha, ale potem doszła do wniosku, że nie, że sama nieświadomie szuka tych bałaganiarzy, bo właśnie ci bałaganiarze mają cechy (inne oczywiście), które ona uwielbia.

Dałeś mi nadzieję, Jim. Jednak da się zrozumieć to, co piszę, choć piszę pokrętnie i chyba zawsze będę, bo nie lubię pisać prosto. Lubię komplikować i mam wrażenie, że wielu tak nie lubi, że woli płynąć z prostszą i zwyczajniejszą historią niż namyślać się nad pokręconą. Chciałabym pisać tak, że ci, co wolą prościej, nawet jeśli całkiem nie zrozumieją, to będą czerpać z tekstu przyjemność, a ci, co wolą pokrętniej, docenią głębię tekstu. Ale może z tym szorcikiem wyszło?

Dziękuję za dogłębny i bardzo trafny komentarz. Mógłbyś pisać recenzje, Twój komentarz byłby świetnym załącznikiem do opowiadań użytkowników ;)

EDIT: za klika oczywiście też dziękuję!

Cześć, Avei!

 

Mam podobne odczucia do Starucha.

Jest ładnie napisane, tajemnica się nie rozwiewa, próbowałaś ją wyjaśnić, w jednym miejscu i… w sumie wtedy mi najbardziej zgrzytnęło. To był taki infodump niezbyt subtelnie wpleciony w tekst.

Ale należy powiedzieć – fajny szorciak!

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

*** Uwaga! Komentarz zawiera wulgaryzm! ***

 

 

Dziękuję za dogłębny i bardzo trafny komentarz. Mógłbyś pisać recenzje, Twój komentarz byłby świetnym załącznikiem do opowiadań użytkowników ;)

Cała przyjemność po mojej stronie. Jak mi się uda z tym moim konkursem – jeszcze się zbieram w sobie, ale pewnie serio się tym w końcu zajmę – bo też jak Ty poszukuję tego “i” – i może, skoro czas mój ograniczony a możliwości niewielkie – niech to będzie choć – “był tu taki Jim od tych zbereźnych, lubieżnych, ociekających seksem opowieści”. A skoro już przy lubieżnym Jimie jesteśmy to musisz skontaktować mnie z tą Twoją znajomą, co lubi bałaganiarzy: jestem kwintesencją bałaganiarstwa, posiadam też inne cechy – każdą w nadmiarze lub wręcz w stopniu maksymalnym (z reguły: w stopniu maksymalnie irytującym) ;-)

Żeby nie było tak słodziutko – to Krokus ma trochę racji z tym infodumpem – tylko nie za bardzo wiem, jak z tego wybrnąć (ale z pewnością – potrafisz :) ). Wydaje mi się, że sam infodump nie jest tu złem, złem jest to, że widać, że on jest tam nie za dobrze “wprasowany” – gdyby go trochę “domasować” udałoby się go ukryć nieco i nawet takie Krokusy by nie zauważyły. 

A Twoje marzenie by 

pisać tak, że ci, co wolą prościej, nawet jeśli całkiem nie zrozumieją, to będą czerpać z tekstu przyjemność, a ci, co wolą pokrętniej, docenią głębię tekstu.

pokrywa się z moim własnym marzeniem. Prawdę mówiąc, w każdym tekście rozrzucam jakieś perełki, ale te wieprze – czytelnicy – nawet jeśli tekst docenią to z reguły perły połkną i nawet się im nie odbije! Draństwo! A ukrywam je coraz płycej, coraz bardziej na wierzchu! Miło tak pomyśleć (my – wielcy, oni – mali, my – wszystkie rozumy zjedliśmy, oni – się niczego w naszym pisaniu nie doszukali) – ale potem trzeba wskoczyć nago pod kubeł zimej wody z lodem i trzęsąc się z zimna uświadomić sobie, że nie ma co tu narzekać na czytelnika – tylko pisać, pisać, pisać – a nóż się na takiego z tej setki Twoich tożsamości trafi – który odczytać będzie umiał… a nawet jeśli nie – to że odczyta coś całkiem innego. Bo czasem utwory są mądrzejsze niż my sami. Potrafią powiedzieć więcej, niż my chcieliśmy powiedzieć. Potrafią poruszyć struny duszy – o których trącaniu – nawet nie marzyliśmy. I to chyba w pisaniu jest najpiękniejsze – że to zawsze rozmowa dwojga dusz. Duszy piszącego i duszy czytelnika. Jeśli w jednej i drugiej nic nie ma – będzie to przelewanie z pustego w próżne, ale jeśli w obu coś jest, nawet coś odległego – to zwykle coś zabłyszczy, zagra, zadzwoni i to nie jak cymbał brzmiący ani miedź błyszcząca… I się okaże, że to nie perły przed wieprze, a wieprze przed perły… co ja pieprzę? ;-)

Zgubiłem się! (zrzucam to na covid… coraz częściej tak mam, że gubię się we własnych dygresjach… wrrr…)

Dość!

Ale może z tym szorcikiem wyszło?

Przynajmniej jeden czytelnik Twoje perły dostrzegł. I choć też wieprz i to nawet chyba knur największy – to jednak nie pożarł, a dostrzegł, że błyszczoooo… Więc wyszło!

 

Jak zwykle miło mi było gościć pod Twoim tekstem,

 

pozdrawiam,

 

Jim

 

entropia nigdy nie maleje

Krokus

 

Cześć! Miło mi, że wpadłeś i że ogólnie się podobało :) Dziękuję za klika i wartościową uwagę. Troszkę popracowałam nad tym fragmentem, żeby lepiej scalał się z resztą tekstu. Nie zrobię, oczywiście, z niego cudownie czegoś innego, jak chociażby dialogu, bo raczej byłoby to wbrew zasadom konkursu, pomijając, że nie sądzę, żeby dialog tu zadziałał. Chciałam, aby odpowiedź na przyczynę tajemnicy nie była czymś, co narodziło się nagle, ale do czego się dorastało rozmyśleniami, stąd wydał mi się naturalny infodump (choć raczej próbuję ich unikać). Mam nadzieję, że teraz brzmi ciut lepiej. Pozdrawiam!

 

Jim

 

Zmieniłam kawałek z infodumpem, patrz wyżej.

Taki konkurs byłby fajnym samospełnieniem i bardzo dobrym ‘i’ :) Mam nadzieję, że rzeczywiście go zorganizujesz, choć wtedy będę czuć presję, żeby wziąć w nim udział, a ja to się obawiam zapędzać w te rejony pisarstwa. Szczególnie w takim konkursie musi być możliwość udziału anonimowego, no nie ma rady ;)

Co do mojej rzekomej znajomej… A skąd pomysł, że to kobieta? ;) No dobrze, wiem skąd, ale jakbyś się przyjrzał, jak rozpoczęłam zdanie o inspiracji, to być zauważył, że to niekoniecznie kobieta (a nawet niekoniecznie znajoma :D).

Oczywiście czytelnik nigdy nie jest winny, to po prostu może nie być TEN czytelnik. Jak to się mówi, trzeba znaleźć swoją niszę. Najłatwiej znaleźć, jeśli pisaniem celuje się w środek rozkładu normalnego populacji. Ja to chcę i nie chcę tam celować. Wydaje mi się, że idzie bardziej w obrzeża, ale chyba nie aż tak daleko od środka. Tak czy siak, im więcej się napisze (choćby tego samego, a chyba z czasem rzeczywiście pisze się to samo), tym większa szansa, że trafi się na tego, który dostrzeże perłę. A przy dobrych wiatrach utwory mogą rzeczywiście zacząć żyć swoim życiem i mówić o rzeczach, o których pisarz nie miał pojęcia ;) Fajnie by było tam kiedyś dojść, ale nie wiem, czy starczy mi energii.

Zgubiłem się! (zrzucam to na covid… coraz częściej tak mam, że gubię się we własnych dygresjach… wrrr…)

Co za szczęście, że w pisaniu możesz w każdej chwili się zatrzymać i cofnąć ;) Gorzej, jeśli masz tak na żywo. Ja czasem żałuję, że w myślach nie mogę sobie włożyć zakładki, żeby po którejś dygresji pamiętać, gdzie wrócić :D

Więc wyszło!

<3

Jak zwykle miło mi było gościć pod Twoim tekstem,

Jak zwykle miło było Ciebie tu gościć :) Pozdrawiam!

 

Co do mojej rzekomej znajomej… A skąd pomysł, że to kobieta? ;)

Oj tam oj – jak mówi stare przysłowie – żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka raz chłopaczek ;-)

 

Oczywiście czytelnik nigdy nie jest winny, to po prostu może nie być TEN czytelnik.

 

Minusem forów pisarskich jest to, że każdy tu, nawet (a może nawet zwłaszcza, jak ta zwłaszcza z dowcipu o wróbelku) Jim ma (lub nie ma, ale bardzo świadomie nie ma) jakąś koncepcję jak się powinno pisać, co mi leży co nie leży i czasem nawet dlaczego. Niewiele to ma wspólnego tak naprawdę ze świadomym czytelnictwem a raczej więcej – z pisarską grupą samopomocową – i tych mędrków, co tu się chcą w ogóle dzielić tym czy fajne czy nie – i dlaczego – jest tu skończona, a nawet bardzo nieduża – liczba. Jeśli będziesz celowała tu w obrzeża, a nie w centrum rozkładu normalnego to pewnie szansa (a zarazem ryzyko – bo jeśli ktoś jest z tych obrzeży i w końcu natrafi na “swój” tekst to potem będzie Cię zamęczał komentarzami, jak Jim teraz) – jest niewielka. Nie wiem na ile można wierzyć statystykom na górze, ale jeśli bardzo one nie kłamią, to Twój tekst odwiedziły dwa tuziny osób. To mniej niż jedna klasa w szkole. Zasięg tekstu jest więc bardzo niewielki – owszem pada tekst na dość podatny grunt – między osoby, które przynajmniej teoretycznie powinny być dość wyrobione czytelniczo, ale bądźmy szczerzy – skoro Twoja znajoma / nieznajomy lubiący / lubiąca bałaganiarzy rzeczywiście spotyka takich swoich ulubionych w jednym na stu ludzi, to szansa, że ten ktoś się akurat tutaj znalazł jest mniejsza niż ¼… a szansa by się zakochać w tekście jest dużo mniejsza niż by się zakochać w człowieku – i ten jeden jedyny czytelnik, który akurat nie tylko będzie miał odpowiednią wrażliwość, ale też czas i ochotę i odpowiedni nastrój – by zrozumieć w tym mknącym do nikąd świecie Twój tekst – jest po prostu nikła.

 

Gorzej, jeśli masz tak na żywo.

Niestety – mam – coraz częściej. I ubolewam nad tym, bo wychodzę przy tym na kogoś mówiącego bez składu i ładu.

 

Kończę więc już w pośpiechu by nie popaść w kolejną niekończącą się dygresję.

entropia nigdy nie maleje

To ja jeszcze odpowiem, bo jako kobieta oczywiście muszę mieć ostatnie zdanie.

a zarazem ryzyko – bo jeśli ktoś jest z tych obrzeży i w końcu natrafi na “swój” tekst to potem będzie Cię zamęczał komentarzami, jak Jim teraz

Jak to ma być taka męka, to z przyjemnością ją zniosę :)

(…) i ten jeden jedyny czytelnik, który akurat nie tylko będzie miał odpowiednią wrażliwość, ale też czas i ochotę i odpowiedni nastrój – by zrozumieć w tym mknącym do nikąd świecie Twój tekst – jest po prostu nikła.

Sama prawda, ale i nie oczekiwałam, że przy takich zasięgach znajdę na tym portalu setki fanów. Nie planowałam i nie planuję tu regularnie pisać. Raczej liczyłam na rady pisarskie w związku z jednym opowiadankiem na konkurs zewnętrzny, ale potem pojawił się ten konkurs przygodowy, a ja bardzo lubię wyzwania, to tak wyszło. Potem pojawiła się obcość, trafił mnie pomysł i znowu tak wyszło. A teraz jeszcze ta Magia i Miecz wyskoczyła, nawet fantasy nie lubię, ale znowu widzę tu interesujące wyzwanie. Ale nie wiem, czy dalej tak będzie, wątpię, bo wolnego czasu będę miała coraz mniej. Choć fajnie by było czasem tu zaglądać. Tak właściwie to powinnam pisać książkę.

I nie martw się zapętlonymi dygresjami. U twórczego umysłu tak jest. Spokojnie, wszystko jest w normie. Miłego!

 

Avei

Tak, dostrzegam perłę!

Droga Avei – jeszcze nie jestem w tobie zakochany, jednak tym jak 'malujesz' – zauroczony. Zechciej „spętać (mnie) w więzy czegoś, co znane (Ci) i bliskie…” – a ja je powoli, delikatnie rozsupłam, aby móc…

Fascynują mnie twoje piękne i mądre „nowości” zdaniowo-odczuciowe – poczytajmy cię:

„Droga do pocałunku bawiła ją” – łał – a inni (oczywiście nie ja…), dlaczego często tak na poważnie?

„– Muszę jechać. Potrzebują mnie. – Ja też cię potrzebuję” – ileż razy mówiło się tak w jakże innych sytuacjach…?

„…zamiast obcować ze znajomością, spróbuje zaznajomić się z obcością” – zmyślne.

„…jednak szybko chciała je spętać w więzy czegoś, co jej znane i bliskie” – jeśli ten stan jest także mój, to…?

„Całego jego ducha nigdy nie było, bo przecież gdyby był, to by ją rozpoznał – !

„…ukryli się przed oczami innych, aby zapoznać się ze swoimi ciałami – wprost, a jak miłe.

„Najbardziej nie lubiła jego brawury. Nie lubiła, ale i kochała, bo rozumiała, że potrzebowała minusów. Plusami by się nie nasyciła, a i Matka Natura nie stworzy człowieka całkiem plusowego. Szczęście kryje się w kompletnym daniu, które się dobrze zna” – te zdania niejedno z nas mogłoby godzinami podpowiadać tym, co tak blisko…

„…ruszyła szukać dalej, następnego obcego, który będzie znajomy – pomysłowe, ważne.

„…pogłaskał kciukami obojczyki – cóż za szczególna znajomość niektórych kostek – że też ich dotąd nie zauważałem…

Należą się multi kliki.

Pozdrawiam cię serdecznie.

LabinnaH

LabinnaH

 

Piszesz niezwykłe komentarze, więc bardzo miło mi, że trafiłeś tutaj. A jeszcze przyjemniej, że “dostrzegłeś perłę” :) Bardzo Ci dziękuję za Twoje słowa, są bardzo motywujące, a nawet onieśmielające ;)

Ciekawe doświadczenie przeczytać siebie raz jeszcze z komentarzem. Teraz widzę, na co Ty zwróciłeś uwagę i fajnie, że znalazły się tam fragmenty, z których szczególnie jestem zadowolona :)

No, zobaczymy, jak to będzie z tymi klikami.

Dziękuję za wizytę i również serdecznie pozdrawiam.

 

Avei

”Piszesz niezwykłe komentarze” oraz “Ty zwróciłeś uwagę i fajnie, że znalazły się tam fragmenty, z których szczególnie jestem zadowolona” – podpowiadają, że niezbyt często można podobnie odczuwać piękno stworzonej (przez ciebie) prozy – no, cóż – nam się to trafiło…

“Twoje słowa, są bardzo motywujące, a nawet onieśmielające” – jako Strzelec menszczyzna badam czy lekkie kobiece onieśmielenie, połączone jest z zauważeniem onieśmielającego… i… tak się stało, więc warto, zwłaszcza że Ona i On tak bardzo lubią podobne fragmenty piękna opowieści. 

“A jeszcze przyjemniej, że dostrzegłeś perłę”.

Ha, Ha – w ramach oświadczyn, stać mnie na naj-perł-niejszą z pereł świata – chwilę rozmowy z tobą…

Pozdrawiam miło i twórczo.

LabinnaH

p.s. Poczytaj – jeśli zechcesz – tym razem mnie, zaczynając od ‘On czyli ja’. Odnajdziesz tam sporo swojego nastroju, zdań i myśli. 

Cześć,

 

Gratuluję jubileuszu xd

Ad opowiadania, interesujące. Cały czas jednak miałam z tyłu głowy, kim on był? jaka – być może technologia stała za tą jego odradzalnościa się? i jakim cudem ona go znajdowała, nie mówiąc o rozpoznawaniu xd

Pozdrowionka :))

Hejka! Tym razem bez łapanki, bo porządnie napisane, czepiać się nie ma za bardzo czego.

 

Na początek zaznaczę, że komentarz jest czysto subiektywny, nie jestem targetem takich tekstów, a w ogóle to mam serce ze żwiru i romantyzmu tyle, co rozgotowana kluska. Proszę się mną nie przejmować i dalej robić swoje ;)

No nie siadło. Dla mnie było tu za duże – jak na tak krótki tekst – stężenie ckliwości i nieszczęśliwości o podłożu romantycznym. Zaczynasz od łzawej sceny pożegnania kochanków, po której następuje jeszcze więcej łzawych scen. Moim głównym problemem z tym tekstem jest to, że te wysokie i porywiste emocje nie są niczym przełamane, od początku wpadamy w klimaty rodem z końcówki Titanica i zostajemy w nich aż do końca. Jest tu jakaś tajemnica, owszem, jest element fantastyczny – ale na tyle vague, że nie mam za bardzo pomysłów na to, jak je interpretować.

Przepraszam, do mnie szort nie trafił. Ale ja to tylko ja, powyżej masz kupę zadowolonych czytelników, w związku z tym proszę mnie wyrzucić z pamięci ;P

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Baska.Szczepanowska

 

Dzięki za gratulacje :) I za to, że skusiłaś się, żeby przeczytać mój szorcik. Rozumiem, że możesz czuć mały niedosyt, że nie dostałaś odpowiedzi na wszystkie pytania, które zrodziły się w Twojej głowie podczas lektury. Nie chciałam jednak konkretnie odpowiadać na przyczyny stanu rzeczu. Raczej chciałam wzbudzić do przemyśleń nad tym, jakich ludzi szukamy w życiu. Co do rozpoznawania, w jednym zdaniu mam wspomniane, że po uśmiechu go rozpoznała ;) Widząc kogoś obcego, nie miałaś nigdy wrażenia, że skądś go znasz? I to niekoniecznie z wyglądu, ale mimiki, sposobu mówienia, gestów? Powiedzmy, że o czymś takim myślałam. No tak czy siak, mam nadzieję, że pomimo braku odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania była to wciąż przyjemna lektura.

Pozdrawiam!

 

gravel

 

Spoko, nie ma problemu :) I tak miło mi, że tu wpadłaś i podzieliłaś się szczerą opinią, jest ona dla mnie bardzo ważna. Trochę obawiałam się zarzutu o ckliwość, no i w końcu go dostałam, na pewno będę mieć to na względzie przy tworzeniu kolejnych tekstów. No i wciąż mile wspominam, że przynajmniej pierwszym moim opowiadaniem tutaj udało mi się wpasować w Twoje gusta ;) Cieszę się również, że tym szortem udało mi się wpasować w gusta tych osób, którym mój wcześniejszy tekst się mniej podobał. Widać, jak ludzie są różni. Może kiedyś uda mi się zrodzić coś, co zadowoli i jednych, i drugich, choć nie wiem, czy to możliwe :)

Co do interpretacji utworu, dobrze to wyłożył Jim. Ale jeśli oczekiwałaś, że tekst dostarczy konkretnych informacji o zasadach działania świata (i tym samym tajemnicy), to podobnie jak w przypadku Basi rozumiem, że możesz być rozczarowana. Nie taki jednak był mój cel w tym utworze. Chciałam, żeby był trochę “vague”.

Dzięki za odwiedziny, pozdrawiam serdecznie!

 

avei,

Nie patrzyłam na to od tej strony, a teraz skojarzenie mam takie, że mowa tu czymś w rodzaju wędrówki dusz. Tylko to taki poziom level hard – że się tak wyrażę ;)

Cóż, rozpatrując to pod tym kątem, Twoje opowiadanie nabiera zupełnie innego wymiaru, dużo głębszego. 

Dziękuję za wyjaśnienie :) Pozdrawiam :))

 

Baska.Szczepanowska

 

Podoba mi się Twoje skojarzenie z wędrówką dusz :)

Opowiadanie jest tak głębokie, że można w nim utonąć, nie wiem do końca, czy to dobrze, na pewno nie dla wszystkich ;)

Pozdrawiam.

No i wciąż mile wspominam, że przynajmniej pierwszym moim opowiadaniem tutaj udało mi się wpasować w Twoje gusta ;)

A do mnie wciąż wraca Pablo i zawsze mam wtedy banana xD

 

Może kiedyś uda mi się zrodzić coś, co zadowoli i jednych, i drugich, choć nie wiem, czy to możliwe :)

Myślę, że nikomu się ta sztuka nie udała i raczej nie uda :/

Ale z drugiej strony gdyby istniała matematyczna formuła na Tekst Idealny, to literatura straciłaby połowę swojego nieprzewidywalnego uroku xD

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Jak miło, że Pablo nawiedza nie tylko moją głowę :)

 

Wydaje mi się, że można stworzyć coś, co częściowo będzie zadowalać wielu, wtedy będziemy mieli po prostu literaturę popularną. Czy to byłby tekst idealny? Zależy dla kogo. Na pewno mniej urokliwy, jak sama zauważasz, a już zwłaszcza dla takiego pisarza, który chciałby pisać coś innego, a nie podążać schematami ;)

Wydaje mi się, że można stworzyć coś, co częściowo będzie zadowalać wielu, wtedy będziemy mieli po prostu literaturę popularną. Czy to byłby tekst idealny? Zależy dla kogo. Na pewno mniej urokliwy, jak sama zauważasz, a już zwłaszcza dla takiego pisarza, który chciałby pisać coś innego, a nie podążać schematami ;)

Mi z tym Tekstem Idealnym chodziło bardziej o taki, który trafi do każdego, każdego zadowoli, każdemu będzie się podobać, w mniejszym lub większym stopniu. Taki wiesz, Święty Graal Opek. To jest moim zdaniem nie do osiągnięcia, skoro każdy czytelnik przychodzi pod tekst z indywidualnym bagażem doświadczeń, emocji, wrażliwości i oczekiwań. Imho czytelnik tworzy połowę tekstu, pisarz daje mu pewien fundament, kanwę, ale to odbiorca za pomocą własnej wyobraźni czy odczuć maluje obraz. A że każdy czytelnik ma inną wyobraźnię i odczucia, to na podstawie jednego tekstu powstać może nieskończona liczba obrazów; w końcu każdy czytelnik przychodzi z innym zestawem farbek, pędzelków, czy nawet “talentu” do namalowania sobie w głowie obrazu.

I to jest w sumie zarąbista sprawa.

Sorry, że mędrkuję, ale naszła mnie refleksja i musiałam się podzielić :P

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Gratulacje z okazji jubileuszu.

Bardzo fajne opowiadanie. Z jednej strony fajnie ma dziewczyna, bo wciąż szuka, odkrywa, niejako zakochuje się od nowa, ale te straty nie są już tak atrakcyjne.

Niektórzy wydają się szukać wciąż z od nowa tej samej osoby, ale raczej dotyczy to fizis.

Lożanka bezprenumeratowa

gravel

 

Nie uznałam tego za mędrkowanie, ale zwyczajną potrzebę wyrażenia swojej opinii/poglądu :)

No taki Święty Graal opek to z samej definicji jest nieosiągalny. Ładnie to ujęłaś z tymi farbkami i pędzelkami. Mogę jeszcze dodać, że im bardziej doświadczenia/charakter/pragnienia bohatera i czytelnika są zbliżone, tym lepiej temu drugiemu będzie się malowało (no chyba że tekst topornie napisany).

 

Ambush

Gratulacje z okazji jubileuszu.

Dziękuję :D

I dzięki za odwiedziny, miło, że się podobało :)

Z jednej strony fajnie ma dziewczyna

Tak właściwie, pomimo dramy w tekście, to i on, i ona nie mają tak źle ;)

Niektórzy wydają się szukać wciąż z od nowa tej samej osoby, ale raczej dotyczy to fizis.

W sumie racja. Ale wydaje mi się, że z wiekiem coraz bardziej szuka się jednak konkretnego wnętrza. Wygląd staje się mniej istotny dopóki jest akceptowalny.

 

Hej!

 

Cóż rzec, ten mglisty romans posiada swój urok, lecz wynika on moim zdaniem przede wszystkim ze sprawności języka, którym operujesz. Kilka fragmentów szalenie mi się podobało, zaklinasz maksimum treści w minimum formy i to jest wspaniałe, bo roziskrza się w czytelniczej głowie miriadą skojarzeń, wspomnień, doświadczeń własnych. Ale w samej opowieści kryje się też trochę altruizmu rodem z amerykańskich seriali o lekarzach i nieco westchnień a’la samotna pensjonarka, no wiesz, ona, on i miłość olłejs i forewer. Aż by się chciało jakiegoś zgrzytu. No i finał. Obcy, który będzie znajomym… no kurde, mało to koszerne. Na pewno nie wytrawne. Nie kąsa mej czytelniczej duszy.

 

Pozdrawiam.

Michał Pe

 

Cześć!

Oczywiście ubolewam, że tekst do Ciebie nie trafił, choć miło, że doceniłeś język. Mam nadzieję, że przynajmniej dzięki niemu lektura sprawiła Ci przyjemność. Nie chciałam, żeby szort został odebrany jako “ona, on i miłość olłejs i forewer”, ale rozumiem, że można tak na niego patrzeć (i trochę się tego obawiałam). Nie chcąc, aby wyszło pospiesznie, nie siliłam się na zbytnią komplikację fabuły, ale widzę, że może powinnam. Pomyślę nad tym w przyszłości (albo daruję sobie szorty ;)). Tak czy siak, dzięki za Twój czas i opinię.

Pozdrawiam!

Mam nadzieję, że przynajmniej dzięki niemu lektura sprawiła Ci przyjemność.

To na pewno:) I broń Boże nie rezygnuj z szortów!

To na pewno:) I broń Boże nie rezygnuj z szortów!

smiley

Witaj Avei!

 

Przychylę się do komentarzy pozytywnych. Tekst czytałem z zainteresowaniem, ciekaw rozwiązania zagadki pojawiającego się raz po raz “znajomego obcego”. I chociaż historia nie została zwieńczona efektownym twistem, ani fantastycznym wyjaśnieniem, to jakoś mi to nie przeszkadzało.

Sam pomysł pokazania obcości jako refleksów znanego, nie jest niczym nowym, ale nasycona emocjami forma, w jaką opakowałaś treść, nadała tej ostatniej oryginalnego blasku.

Po przeczytaniu komentarzy zastanawiam się, czy wprowadzenie do tekstu szczypty soli (zgodnie z sugestią Gravel i Michała Pe) nie dodałoby opowieści smaku.

Nie do końca zgodzę się natomiast z tym co powiedziała Ambush, że “niektórzy wydają się szukać wciąż z od nowa tej samej osoby, ale raczej dotyczy to fizis.” Może tak być, ale często ludzie dobierają się na zasadzie charakterów, “pokrewieństwa dusz” itp. Podobnie jak Twoja bohaterka, która odnajdywała w obcym cechy swoich bliskich. Przyszło mi do głowy nawet, że w ten sposób chciała wskrzesić swoje dzieciństwo, ale pewnie tu już trochę za daleko idę.

Był bałaganiarzem, ale nawet to bałaganiarstwo kochała. Definiowało go, choć kojarzyło jej się z bratem. Wiele osób jej przypominał. W miłosierdziu babkę, w brawurze dziadka, w humorze pierwszą szkolną miłość, w dobroduszności nauczycielkę gry na pianini

 

kronos.maximus

 

Witaj! Miło mi Ciebie tu gościć :) Dziękuję za obszerny komentarz, cieszę się, że odebrałeś tekst pozytywnie pomimo braku tej soli. Następne danie, które upichcę będę musiała solidnie przyprawić, i cukrem, i solą, może jeszcze octem, a nawet pieprzem :)

 

Podobnie jak Twoja bohaterka, która odnajdywała w obcym cechy swoich bliskich. Przyszło mi do głowy nawet, że w ten sposób chciała wskrzesić swoje dzieciństwo, ale pewnie tu już trochę za daleko idę.

I tak, i nie. Nie nazwałabym tego wskrzeszaniem dzieciństwa, chociaż można troszkę tak to zdefiniować. Postaram się wytłumaczyć. Uważam, że to, kogo szukamy jako osobę, z którą chcemy współdzielić życie, zależy w dużej mierze od osób, na które natrafiliśmy głównie w dzieciństwie (ale nie tylko). Fragmentem, który zacytowałeś, chciałam pokazać, że często szukamy miłości na podobieństwo osób, które miały na nas znaczący wpływ. Szukamy cech, które już znamy i które z tego powodu uznaliśmy za bezpieczne (bo sądzimy, że wiemy, czego się spodziewać po takiej osobie). To niestety może też uderzyć rykoszetem, bo np. osoby z patologicznych rodzin, w dojrzałym życiu często wpadają w kolejną patologię, bo nic innego nie znają, a lepiej iść w stronę znanego zła niż nieznanego nie wiadomo czego. Obce to zawsze ryzyko.

Dzięki raz jeszcze za lekturę. Pozdrawiam!

Dzień dybry,

 

Odgłosy dalekich wybuchów rezonowały w powietrzu, echem obijały się po otaczających ich, obdartych z farby budynkach. Żałowała, że tu przyjechała.

Delikatnie mi to słowo nie grało, więc sprawdziłam w SJP i według niego:

  1.  obdarty pot. «mający na sobie podarte, nędzne ubranie»
  1. odrzeć – odzierać

1. «zdzierając, zerwać coś z kogoś lub z czegoś»

2. «pozbawić czegoś»

3. «siłą pozbawić kogoś jego własności»

 

więc chyba powinno być odartych.

 

 

Bardzo mi się podobało. Miałam taki moment w życiu (w sumie był całkiem niedawno), kiedy mocno interesowałam się buddyzmem, reinkarnacją, strumieniem świadomości i podobnymi… I w taki sposób zinterpretowałam ten tekst. Przyjęłam, że świadomość kochanka po każdej śmierci ląduje w innym ciele, a bohaterka kocha go tak mocno, że niestrudzenie szuka go po całym świecie. Bardzo to romantyczne.

Gdybym mogła, dałabym klika, ale inni pisarze już załatwili sprawę :)

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

HollyHell91

 

Witaj w moich skromnych progach :)

Słuszna uwaga językowa, dziękuję, tak brzmi lepiej. Poprawiłam.

Miło mi, że lubisz cukier i historia nie wydała się za słodka ;) Twoja interpretacja jest dobra, choć tekst można na różne sposoby zrozumieć :) Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny i opinię. Pozdrawiam!

 

Ogólnie nie podobają mi się “zbyt” romantyczne opowiadania i nieokreślone zakończenia, ale to z niezrozumiałych powodów się broni. Aż mi się narzuca cytat mistrza Yody: “medytować o tym będę”.

 

Czy on (lekarz) pojechał na wojnę?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Cześć Radek!

 

Dzięki, że się skusiłeś mimo odstraszającego tagu (ach, ta miłość). Chciałam, żeby w tekście było coś więcej niż tylko romantyzm, więc mam nadzieję, że to jest przyczyną Twojego odbioru. A medytacja zdrowa dla ducha :)

Czy on (lekarz) pojechał na wojnę?

Tak myślałam, choć nie miałam konkretnej wojny na myśli, mogła to być wojna domowa jakiegoś biednego kraju afrykańskiego. Chciałam, żeby cały czas ciągnęło go do adrenaliny oraz chęci pomocy – siłą rzeczy wypadło na zaangażowanie w jakimś konflikcie.

Dzięki za opinię i pozdrawiam!

Nie wiem dlaczego wszyscy tutaj piszą o miłości, tęsknocie i romantycznych uniesieniach. Dla mnie to opowiadanie o nimfomance:) pozdrawiam, podobało się mi:D

vrchamps

 

Takiej interpretacji jeszcze tu nie było XD

Dzięki za wizytę, miło, że się podobało :)

Pozdrawiam!

Udany tekst. Choć nie jestem specjalnie romantyczna, mnie akurat nie wydał się przesadzony w kwestii romansu, za to efektownie napisany i z ciekawym punktem wyjścia. Fajna realizacja tematu konkursowego – szukanie kolejnych obcych, którzy obcymi nie są.

ninedin.home.blog

ninedin

 

Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa :) Pozdrawiam!

Bardzo dobry tekst. Połączenie romansu, surrealizmu i melancholii skojarzyło mi się z powieścią "Dni między stacjami". Nietypowy pomysł i świetne wykonanie.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

No, klimacik zupełnie inny niż u fanthomasa :) Jest w tym opku ciepełko, które bardzo lubię, jest w tym jak przedstawiasz swoją bohaterkę i samą historię. Trochę melancholijnie, trochę nostalgicznie. I w tym, jak ona traktuje obcych – znajomych, jak akceptuje w nich, to, co jej się nie do końca podoba, jak pozwala im się realizować, mimo że wie, do czego to doprowadzi, jak stara się przy nich być.

Podoba mi się sam pomysł na historię, jest świeży, ciekawy. Pole do interpretacji zostawiasz szerokie, osobiście będę się jednak trzymała tej fantastycznej – jest jeden obcy – znajomy, który odradza się za każdym razem, może właśnie dla niej. No, i trochę kojarzy mi się to opko z bajką o śpiącej królewnie. Tylko że tutaj jest bohaterka i nie budzi swojego rycerza ze stuletniego snu, ale pocałunkiem przywraca mu wspomnienia z przeszłości. Dzięki niej on żyje pełniej.

No, ładne :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Och, bardzo mnie się podobało to! Urocze, choć smutne opowiadanie, ładnie, płynnie napisane i w odpowiednim klimacie.

Ciekawa i bardzo ładna interpretacja tematu konkursu. :>

fanthomas

Irka_Luz

 

Fajnie, że skusiliście się zaproszeniem, dziękuję za wizytę :)

 

fanthomas

Nie słyszałam o tej książce, brzmi intrygująco, szkoda tylko, że nigdzie nie jest dostępna :/

Miło, że się podobało :) 

Pozdrawiam!

 

Irka_Luz

Cieszę się, że udało Ci się w tekście znaleźć ciepło, bo jednak niektórzy znajdują smutek (albo gorzej: romansidło :P). No i wierzę, że humor się poprawił ;) Dzięki za tak miłą opinię. Pozdrawiam!

 

SaraWinter

Bardzo miło mi, że udało mi się trafić w Twoje gusta :) Dzięki, że tu zajrzałaś. Pozdrawiam!

Niektórzy znajdują smutek, bo ono jest smutne. Ale smutek bywa różny. U Ciebie nie dołuje, ciepełko, o którym pisałam wynika z postawy bohaterki. Ona go autentycznie kocha, widać to w tym, jak pozwala mu odchodzić i w tym, jak go szuka, jak potrafi znaleźć szczęście w tych chwilach, gdy są razem.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Tak, miłość powinna cieszyć, a nie smucić :) Z przypraw może i zabrakło soli, ale po Twoich słowach wnioskuję, że chociaż cebuli nie dałam za dużo i jednak z tym cukrem się tekst w miarę dobrze komponuje ;)

Przepiękne opowiadanie! Podziwiam, że w tak krótkim tekście zmieściłaś tyle treści i tyle emocji. Udało Ci się pokazać różnorodność i powtarzalność tego, co przeżywa bohaterka, w bardzo obrazowy i przekonujący sposób. Bardzo mi się podobało, czytałam z prawdziwą przyjemnością :) Pozdrawiam

Spodziewaj się niespodziewanego

NaNa

 

Dziękuję bardzo. Jak fajnie, że Ci się tak spodobało laugh Pozdrawiam!

Szczególne opowiadanie.

Nie bardzo wiem, jak je rozumieć i obawiam się, że w ciągłym poszukiwaniu i znajdowaniu obcego znajomego nie zauważyłam fantastyki.

 

Jego słowa miały za­siać w nich oboj­gu do­brze znaną na­dzie­ję.

Zimny wiatr kłuł ich twa­rze drob­nym pia­skiem. Od­gło­sy da­le­kich wy­bu­chów re­zo­no­wa­ły w po­wie­trzu, echem obi­ja­ły się po ota­cza­ją­cych ich, odar­tych… → Czy wszystkie zaimki są konieczne?

 

i oglą­da­ła w pau­zach dnia… → Co to są pauzy dnia?

 

Za­ga­iła roz­mo­wę w drzwiach po jego dy­żu­rze. → Co to są drzwi po czyimś dyżurze?

A może miało być: Za­ga­iła roz­mo­wę w drzwiach, kiedy skończył dyżur.

 

mę­czy­ła jak po­wol­ne wjeż­dża­nie wa­go­ni­kiem na ko­lej­kę gór­ską. → Wagonik jest częścią kolejki. Kolejką można gdzieś wjechać, ale nie można wjechać na kolejkę.

Proponuję: …mę­czy­ła jak po­wol­ne wjeż­dża­nie wa­go­ni­ka ko­lej­ki gór­skiej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy

 

Ach… Dziękuję Ci bardzo, że odwiedziłaś mój tekst, a wzdycham tak, bo zastanawiam się, czy uda mi się napisać opowiadanie, które będzie dla Ciebie bardziej zrozumiałe. Mam szczerą nadzieję, że tak.

Fantastyka jest, owszem, raczej niewielka, choć uważam, że jak najbardziej jest, ale odbiór jest oczywiście indywidualny. Co do przesłania tekstu – chciałam po prostu pokazać, że szukając drugiej połówki szukamy zawsze tej samej osoby, a dokładnie tego samego zestawu cech. Dlatego główna bohaterka wciąż szukała i znajdywała tego samego mężczyznę, tylko że on (w przeciwieństwie do sytuacji w prawdziwym życiu) ją rozpoznawał (więc może istniał w wielu osobach, ale o tym nie wiedział? Tu można zastanawiać się nad tym, czy dusza jest unikalna). A cechy, jakich szukamy, są często ukryte w naszych rodzicach albo w innych osobach, które spotkaliśmy na swojej drodze i które miały na nas duży wpływ.

No niestety widzę, że nie wybrzmiało to dla Ciebie. Następnym razem spróbuję być bardziej konkretna.

Co do uwag, dziękuję bardzo, popatrzę na nie w wolnej chwili. Z tymi pauzami to się sporo wahałam, ale wyraz podobał mi się bardziej niż przerwy. Chodziło po prostu o momenty między dziennymi obowiązkami.

Pozdrawiam!

Bardzo proszę, Avei. :)

 

…czy uda mi się na­pi­sać opo­wia­da­nie, które bę­dzie dla Cie­bie bar­dziej zro­zu­mia­łe. Mam szcze­rą na­dzie­ję, że tak.

Skoro Ty masz nadzieję, to i ja jej nie tracę. 

 

Fan­ta­sty­ka jest, ow­szem, ra­czej nie­wiel­ka, choć uwa­żam, że jak naj­bar­dziej jest…

I może z racji tej nikłości nie udało mi się jej dostrzec.

 

A cechy, ja­kich szu­ka­my, są czę­sto ukry­te w na­szych ro­dzi­cach albo w in­nych oso­bach, które spo­tka­li­śmy na swo­jej dro­dze i które miały na nas duży wpływ.

Nie wiem, jak to praktykują inni, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, aby związać się z osobą, która będzie przypominać bliskich i znajomych, niezależnie od tego, jak wspaniałe przymioty były ich udziałem. Zawsze wolałam kogoś, kto jest niepowtarzalny i całkiem różny od innych.

 

Z tymi pauzami to się sporo wahałam, ale wyraz podobał mi się bardziej niż przerwy. Chodziło po prostu o momenty między dziennymi obowiązkami.

Ano właśnie, miałaś na myśli pauzy oddzielające różne zajęcia, a nie pauzy dnia. Dzień to czas, a ten płynie ciągle, mija bez ustanku, więc także bez pauz.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

regulatorzy

 

Skoro Ty masz nadzieję, to i ja jej nie tracę. 

smiley

 

Nie wiem, jak to praktykują inni, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, aby związać się z osobą, która będzie przypominać bliskich i znajomych, niezależnie od tego, jak wspaniałe przymioty były ich udziałem. Zawsze wolałam kogoś, kto jest niepowtarzalny i całkiem różny od innych.

 

Wydaje mi się, że to może być przyczyną Twojego odbioru opowiadania. Po prostu nie jest Ci to znane.

 

Ano właśnie, miałaś na myśli pauzy oddzielające różne zajęcia, a nie pauzy dnia. Dzień to czas, a ten płynie ciągle, mija bez ustanku, więc także bez pauz.

 

Tak, poprawiłam to i inne rzeczy, na które zwróciłaś uwagę. Dzięki raz jeszcze.

 

Do następnego razu, pozdrawiam :)

 

 

Anet

 

Miło :) Dzięki za odwiedziny! Pozdrawiam.

Cześć :)

Piękna opowieść, prawdziwa i zarazem symboliczna. Świetne ujęcie obcości.

Lubię historie miłosne w takim wydaniu :)

Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie :D

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Ermirie

 

Cześć! Bardzo miło mi, że Ci się podobało :) Dzięki za odwiedziny i nie dziękuję ;) Pozdrawiam!

Hej!

 

Bardzo ładnie to jest napisane. Nie spodziewałem się, że ten tekst będzie taki efemeryczny, erotyczny, eklektyczny, elektryczny, eteryczny, heh ;) Ten szorciak nie tylko jest napisany słowami, ale też jest, że tak powiem, namalowany uczuciami. Spokojna i melancholijna opowieść, z tempem ślimaczym, ale nie ślimacząca się, bo taka narracja pasuje do fabuły. Choć może “fabuła” jest tutaj mocno na wyrost, ponieważ to kilka scenek, w których nie wydarzenia są ważne, tłem emocjonalnym prowokowane, ale ważne jest tło emocjonalne, prowokowane wydarzeniami.

Podążanie za tekstem mógłbym przyrównać do podążania wzrokiem za woalem, spokojnie i majestatycznie unoszonym pięknego wiosennego dnia podmuchami łagodnego wiatru. Jest w Twoim opowiadaniu coś zwiewnego właśnie, ulotnego i miękkiego.

Widzę w komentarzach, że Jim mnie zacytował tam gdzieś powyżej, odnosząc się do clue naszej dawnej wymiany zdań. Mnie się wydaje – jesli wolno mi się wypowiedzieć w tym temacie – że nie różnimy się od siebie aż tak bardzo, jeśli łączą nas podobne pasje, podobne podejścia do świata, podobne poglądy i tak dalej. Jednak uważam że to co sprawia, że potrafimy znaleźć wokół osoby, które wydają nam się do nas podobne (nie takie same, ale jakby rzeczywiście bite od sztancy, tylko nieco po latach przykurzone odmiennymi doświadczeniami|), to empatia. Jednostki o podobnym poziomie empatii muszą posiadać jakieś wspólne wzorce zachowań, jeśli nie tłumią w sobie ludzkich odruchów i nie oglądają tego, co wokół, przez pryzmat ideologii stojącej w sprzeczności do ich prawdziwej natury.

Ładne toto napisałaś, obcość ujęłaś w szalenie interesujący sposób i nie dziwię się, że Twój szort znajdzie się w antologii, bo to chyba najlepsze, co przeczytałem z konkursowych tekstów.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Cześć Outta!

 

Podziwiam, że w swoich komentarzach potrafisz tak ładnie się rozpisać. Miło, że tekst Ci się podobał, bardzo przyjemnie poczytać tak motywujące słowa :)

Poziom empatii na pewno ma wpływ na to, jak postrzegamy świat. Ale z tego, co piszesz wynika, że empatia to coś, czego się uczymy od bliskich nam osób, a to chyba również coś, z czym się rodzimy? Tak czy siak, jeśli mamy podobne wzorce zachowań, jak piszesz, to siłą rzeczy będziemy mieli również podobny sposób postrzegania świata. Choć mi akurat nie chodziło o to, że szukamy kogoś, kto jest podobny właśnie do nas, tylko do tych “wzorców zachowań”, które nas wychowały (i których lubimy/które podziwiamy). Choć może to to samo?

Dziękuję Ci bardzo za wizytę i za rozległy komentarz.

 

Pozdrawiam równie serdecznie :)

Hej 

Nie czytałem komentarzy więc wybacz jeśli nie będę oryginalny :)

 

Jeśli miałbym jakoś nazwać recenzje tekstu, to bym nazwał ją : Niezwyczajna historia o zwyczajnym uczuciu :)

 

Czemu taki tytuł? Bo opisujesz tęsknotę, ból rozstań, szczęście i nadzieję gdy bohaterowie znów próbują i oczywiście zwód gdy wszystko kończy się jak zwykle. Bo musi się skończyć, gdyż tym dwojgu nie jest dane być razem. 

Nieszczęście bohaterów, jak to w życiu, jest związane z banałem. Ona kocha on też, ale jest zbyt… No właśnie jaki? Niedojrzały, egoistyczny. Do tego okrutny bo wie, że ona będzie go szukać i tęsknić, gdy on świadomie skazuje ją na kolejny ból rozstania. 

Bohaterka z drugiej strony, sam robi sobie krzywdę, goniąc za ukochanym. Czemu go szuka? Bo wie, że on też kocha, bo sama nie jest gotowa na zerwanie tego plastra ( i chyba nigdy nie będzie ), a przynajmniej do chwili gdy on nie postanowi jej zostawić już raz na zawsze.

 

Więc jest to zwyczajna relacja między dwójką zakochanych. Pełna bólu, szczęścia, egoizmu i nadziei.

 

Sama obcość jest, ale powiem szczerze, że taka no powiedzmy naciągana. Bo przecież bohaterka przez cały tekst opisuje swojego ukochanego, jak dobrze go zna, na tyle, że jest go wstanie poznać po samym uśmiechu :). Więc obcość ogranicza się jedynie do zmiany powłoki naszego amanta :) 

 

Tak jak ja zrozumiałem tekst ;) bardzo mi się podoba, opisywanie najprostszych relacji jest najtrudniejsze. Łatwo tu o banał, nudę czy pominięcie szczegółów, które takie relacje czynią ciekawymi. 

A tobie udało się relacje między bohaterami opisać idealnie :) 

 

No to tyle :) pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Cześć Jaskier!

 

Jeśli miałbym jakoś nazwać recenzje tekstu, to bym nazwał ją : Niezwyczajna historia o zwyczajnym uczuciu :)

Haha, wydaje mi się, że fantastyka to z definicji jest niezwyczajna historia o czymś zwyczajnym :P

 

Sądzę, że w Twoim komentarzu jednak jesteś całkiem oryginalny :) Jesteś pierwszą osobą, która uważa gościa za niedojrzałego, egoistycznego, a nawet okrutnego. I mimo że nie miałam na celu tego, żeby czytelnik tak go odebrał, to jak tak sobie teraz pomyślę, to coś w tym jest. Chodziło mi bardziej o to, że niektórzy mają jakieś swoje pasje czy życiowe misje i miłość miłością, ale bywają różne priorytety (czasem zależne od chwili). Jednak wiele osób w życiu z miłości się poświęca, dla drugiej połówki czy dzieci, i uważa to po prostu za normalne, więc rzeczywiście zachowanie bohatera może zostać uznane za samolubne.

Sama obcość jest, ale powiem szczerze, że taka no powiedzmy naciągana. Bo przecież bohaterka przez cały tekst opisuje swojego ukochanego, jak dobrze go zna, na tyle, że jest go wstanie poznać po samym uśmiechu :). Więc obcość ogranicza się jedynie do zmiany powłoki naszego amanta :) 

Bo to obcość znajoma XD

Tak jak ja zrozumiałem tekst ;) bardzo mi się podoba, opisywanie najprostszych relacji jest najtrudniejsze. Łatwo tu o banał, nudę czy pominięcie szczegółów, które takie relacje czynią ciekawymi. 

A tobie udało się relacje między bohaterami opisać idealnie :) 

Fajnie, że tekst można rozumieć na różne sposoby :) Dziękuję Ci za odwiedziny i bardzo miło mi, że Ci się podobało.

Pozdrawiam!

 

Ładnie, płynnie napisane, czyta się praktycznie jednym tchem. Fabuła nakreślona w zasadzie kilkoma pociągnięciami pióra, jakby w biegu, ale w krótkiej formie sprawdza się to idealnie. Historia z jednej strony utrzymana w fantastycznej poetyce, z drugiej zupełnie życiowa – można ją interpretować albo jako opowieść o reinkarnacji, ciągłych rozstaniach i powrotach do siebie dwojga tych samych osób, albo jako metaforę poszukiwania czegoś utraconego w kolejnych poznawanych partnerach. Uwagę zwraca przede wszystkim warstwa emocjonalna, ale lektura nie pozostawia bez refleksji – bo tematem tekstu są nie tyle jego bohaterowie, co samo łączące ich uczucie, dzięki czemu całość nabiera uniwersalnej wymowy.

Pomysłowy tytuł, dobrze oddający charakter opowiadania. Po drodze pojawiło się parę potknięć stylistycznych (niektóre zdania wydały mi się trochę przekombinowane), ale było też dużo błyskotliwych zdań-perełek i myślę, że jednak bardziej zapamiętam te drugie. :)

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Hmmm. Nie przekonało mnie to opko. Ale nie przejmuj się – ja po prostu nie przepadam za romansami i to na pewno nie jest Twoja wina.

Przyszło mi do głowy, że bohaterka po prostu szuka ustalonego typu mężczyzny. A że kto szuka, ten znajdzie… Tylko to odziera tekst z fantastyki.

A co do dojrzałości bohaterów – chyba żadne z nich nie dorasta do założenia rodziny.

Babska logika rządzi!

Oj, umknęły mi te komentarze.

 

black_cape

 

Dziękuję bardzo za Twoją wnikliwą opinię, miło że dostrzegłaś różne sposoby interpretacji tekstu :) No i bardzo fajnie, że się podobało. Dzięki! Pozdrawiam serdecznie :)

 

Finkla

 

No romantyzm nie dla każdego :) A już otrzymałam komentarze, że jest trochę ckliwie. Co do Twojej interpretacji – tak może być, ale ja nie uważam, że to odziera tekst z fantastyki. Sądzę, że to fajny zabieg, kiedy fantastykę można potraktować metaforycznie i lubię to czasem zawrzeć w swoim tekście.

Dzięki za wizytę i pozdrawiam!

No, jak wolę taką prawdziwą fantastykę – z magią albo na przykład lotami FTL…

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka