- Opowiadanie: BarbarianCataphract - Dzieci śniącego boga

Dzieci śniącego boga

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Obcość” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Otwarte Klatki: https://otwarteklatki.pl

 

Dziękuję SarzeWinter za wyciągnięcie ze mnie sedna pomysłu oraz Shanti i Gruszel za weryfikację powstałego tworu. ^^

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Dzieci śniącego boga

Enun najpierw stworzył ludzi.

W tym Suptiego. Poczciwy to był człowiek, wierny swojemu panu. Każdego ranka, gdy słońce pojawiało się na niebie i każdego wieczora, gdy księżyc rozświetlał czerniejące sklepienie, Supti przystawał w progu chaty i dziękował Enunowi za opiekę. Nawet w pochmurne dni, bo bóstwo zawsze tam było. Oczywiście, czasem mężczyźnie zdarzało się pominąć rytuał; w końcu taka jego ludzka natura. Zawsze jednak trzymał Słońce i Księżyc w sercu.

 A Enun? Możliwe, że i tak czuł się samotny.

 

***

 

 Supti wdrapywał się na szczyt kanionu, gdy kilka ognistych pręg przecięło bezchmurne wieczorne niebo. Jakby wielkie kule zbudowane z czystego światła spadały z nieboskłonu. Z zapartym tchem obserwował, jak wstęgi rozbłyskują na czerwonym niebie, tylko po to, by po chwili rozpłynąć się w nicość.

Czy to palce samego Enuna? zastanawiał się Supti.

Niektóre ze smug utrzymywały się dłużej. Zbliżały się do ziemi, wyglądały, jak gdyby miały jej zaraz dotknąć. Jedna z kul oddzieliła się od głównej chmary i pomknęła prosto na niego. Supti zerwał się z miejsca i pobiegł do najbliższej skalnej niecki. Zagłębienie było coraz bliżej, tak samo jak kula ognia.

Mężczyzna wślizgnął się do schronienia w ostatniej chwili. Ognisty ogon przemknął o włos od krawędzi kanionu i wpadł prosto do wąwozu. Huknęło przeraźliwie, Supti zasłonił uszy. Chwila ciszy, mąconej jedynie przez nieustające dzwonienie. Supti, nieco otumaniony, wychynął z ukrycia i podpełzł na czworaka do urwiska.

Krater utworzył się zaraz za miejscem, gdzie wodospad dotykał dna wąwozu. Płomienie zaczynały zajmować strzechy pobliskich domostw. Ludzie biegali jak mrówki, niosąc wiadra z wodą i wrzeszcząc wniebogłosy. Supti mógł się tylko domyślać, co krzyczeli tam na dole: to zemsta Enuna! 

Ale wiedział w głębi serca, że odpowiedź czaiła się gdzieś indziej. Bo tej nocy na niebie pojawiły się jasne punkciki.

A nigdy wcześniej ich nie było.

 

***

 

Enun naprawdę czuł się samotny. 

Co mogłoby być złego w stworzeniu istot takich jak ja?, rozmyślał, przechadzając się po nieboskłonie w kamuflażu z chmur. Mógłbym wciąż przyglądać się ludziom i innym bóstwom, ale i tak trzymałbym całe Wszechstworzenie w garści.

I myśli ciałami się stały. 

Ciałami idealnymi. Ciałami świetlistymi, wielobarwnymi, z własnymi miejscami na kopule kosmosu, z których mogły sprawować rolę obserwatorów ludzkości. Stworzył też dla siebie żonę, Ennę, bo wziął przykład z człowieka.

Trudno mu było się przełamać, by rozmawiać z kimś niemal równym sobie. Ba, miał opory, by w ogóle mówić. Nigdy tego nie robił. Nie umiał zbliżyć się do swoich boskich dzieci, nie potrafił przekonać do siebie żony. 

– Mo… Możecie pokazać ludziom swe idealne ciała i prze… przekazywać im znaki, ale… ale za żadne skarby nie próbujcie ich dotknąć! – wołał Enun do gwiazd. One jednak napęczniały gniewne.

– To po co nas stworzyłeś, Enunie? Mamy być tylko twoją fasadą? – odparła Enna. – Niech świat pozna nas wszystkich!

 

***

 

Od tamtej nocy miasto zmieniło się nie do poznania. Gdy ujrzano nowe światła na niebie, wszyscy zrozumieli, że to nowi bogowie wyciągnęli rękę do ludzkości. W miejscu uderzenia ognia wybudowano wielki posąg – mężczyznę trzymającego dysk ze złota znalezionego w kraterze. Modlono się do gwiazdy, która spadła pośród ludzi i pokazała im swoją wielkość i siłę zniszczenia.

Supti łapał się za głowę. Jak można dziękować temu… czemuś? Bo przyniosło złoto?

Bo wzbogaciło szyje kobiet kosztem tych, które zginęły w katastrofie? Czy może dlatego, że wszyscy bali się nowej, przerażającej mocy? Za każdym razem, gdy mijał posąg, starał się unikać go wzrokiem. Nie był w stanie spojrzeć w boski dysk. Dysk splamiony krwią i zbudowany ludzką ślepotą. 

W końcu zaczął krzyczeć o niesprawiedliwości gwiazd. Niektórzy wyśmiewali go od obłąkańców, inni po prostu omijali, ze wzrokiem wbitym w sandały. Kolejne gwiazdy spadały na lasy, zbocza gór i pustynie. Kolejne wioski ginęły w ogniu świetlistych kul. A wyznawcy nowych niebiańskich przewodników stawiali im pomniki. W spalonych lasach, na zaszklonych pustyniach, zapadniętych zboczach gór i w ruinach osad. Więc Supti krzyczał coraz głośniej. Szarpał swoje włosy, głosił dobroć Enuna, o której wszyscy zapomnieli.

Aż w końcu go uciszono.

 

***

 

 Enun nie chciał dać się stłamsić.

 – Ludzie giną przez waszą zachłanność! – ryknęło bóstwo, aż rozwiały się skłębione nad górami chmury. – Naprawdę chcecie, bym żałował waszego stworzenia?!

 – Mężu, pozwól swoim dzieciom dotykać ludzi, rozmawiać z nimi – mruknęła Enna, muskając promieniami policzek męża. – Dałeś nam wielką moc. Czemu nie możemy jej wykorzystać?

 Enun poczerwieniał. 

 – Wasze miejsce jest tu, na niebie! – huknął, a na dalekim zachodzie zatrzęsły się morza. – Wasz dotyk niszczy ludzi! 

 Gwiazdy otoczyły ojca. Gdy Enun chciał zebrać w słonecznych palcach swą światotwórczą moc, poczuł narastający ucisk. Dzieci i Enna zbliżali się do niego, zacieśniając krąg. 

 – Uczyniłeś nas słabszymi od siebie, ale razem jesteśmy potężniejsi, mężu – syknęła Enna. – Wolisz od nas, od swojej prawdziwej rodziny, tych bękartów, kruchych jak sucha gałąź pośród piasku?

 I odebrali Enunowi moc tworzenia. Odebrali mu też światło, możliwość posmakowania deszczowej wody i dotknięcia łanów złotych zbóż. Enna przejęła niebiański tron, a skoro mąż tak bardzo kochał ludzi – zesłała go na ziemię. Prosto do miasta pośród skał, gdzie zasnął.

 

***

 

Supti obudził się w wykopanej naprzeciwko dysku dziurze. Gardło i język mu wyschły, brzuch kurczył się spazmatycznie. Więzień nie umiał rozpoznać pory dnia. Leżał skulony w pokutnej ciemnicy, z której nie dało się zobaczyć blasku ciał niebieskich. Panował ciągły mrok. 

Mężczyzna w pewnej chwili poczuł przyjemne ciepło na twarzy. Rozwarł zaropiałe powieki i spojrzał w górę, na rozświetlony złoty dysk. Supti nie znał prawdy, nienawidził tego posągu. Parsknął więc prześmiewczo, skulił się i na powrót zasnął.

Przynajmniej Enun nie był już tak samotny.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Opowieść wydaje się być wyjątkowo wzniosłym hymnem o bogach lub rodzajem modlitwy, opowiadanej przez starszyznę nowym pokoleniom. Ma specyficzny język, określenia oraz dialogi, bohaterów i zależności między nimi. 

Bardzo ładny, interesujący i pomysłowy tekst na konkurs. 

Tytuł oczywiście przypomina inny, wstrzasający dramat sprzed lat. 

Pozdrawiam, powodzenia, klik. :)

Pecunia non olet

Hej Barb!

 

Fajnie napisany tekst, przywodzący na myśl mitologie. Choć nie wszystko zrozumiałam (czemu bóg zamieszkał/został zesłany do mieszkania w dysku zesłanym przez swoje dziecko), to lubię tego typu klimaty, a i zamysł jest zacny.

Zrobiłeś duży progres, jeśli chodzi o styl. Pamiętam pierwsze teksty, były nieco mniej… płynne w czytaniu. Tutaj jest nieźle, rzadko się potykałam ;)

Lecę klikać!

Dziękuję za lekturę!

Cześć,

 

ten tekst jednocześnie przypomina mi Twoje wcześniejsze opka i nie przypomina. Jest mocno nacechowany mitologią, ale podaną w znacznie lżejszej formie. Czyta się płynnie, naturalnie i lekko – pomimo tematyki. 

 

To, co napisałam pod “szczurami”, tutaj też się sprawdza – zrobiłeś progres. Widać, że nie jest to jednorazowa akcja, ale stały rozwój, więc brawo BC :)

 

Lecę klikać. 

Dzień dobry,

 

lubię mitologiczne klimaty, w jakich zazwyczaj tworzysz, więc musiałam tu zajrzeć.

Konkurs jest wyzwaniem, w zaledwie 1000 słowach trzeba przedstawić bohatera, miejsce akcji, konflikt… Uważam, że mimo ograniczeń opko wyszło Ci naprawdę dobrze :) Choć nie jestem pewna, czy dobrze wszystko zrozumiałam ;p

Powodzenia w konkursie!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Hej 

Coś w tym stylu jak XII przykazań Ferrosa – I i tak jak w tamtym przypadku muszę stwierdzić, że za bardzo kojarzy mi się z mitami czy przypowieścią z Biblii a to niestety nie dla mnie. Ale tekst napisany fajnie i wciągająco :) 

Pozdrawiam  

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzo mi się podobało. Lubię tego typu klimaty, jakbym czytał przypowieść z Biblii czy jakiś starożytny mit. Momentami miałem skojarzenia z prozą lorda Dunsany lub jej pastiszami autorstwa Lovecrafta :)

Sprawnie napisana i wciągająca historia. 

Czytało się prawie jak mity greckie :).

Ale że zakończenia nie zrozumiałem, to nie podejmę się oceny, bo właściwie nie wiem, ku czemu historia dąży.

I czepialstwo:

– “Supti wdrapywał się na szczyt kanionu” – wg mojej wiedzy kaniony nie mają szczytów;

– “Jedna ze sfer” – używasz zamiennie słów “sfera” i “kula”, a nie jest to to samo;

– “na czworaka do urwiska” – niby to niepotępiane przez językoznawców, ale razi – https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/na-czworakach;5742.html ;

– “Krater utworzył się zaraz za miejscem” – tu poszedłeś na jakieś skróty: zderzenie obiektu z kosmosu z ziemią powoduje potężny wybuch, a u Ciebie jakoś przechodzi prawie bez śladu, ledwo coś napomykasz o ofiarach i pożarach; a to powinien być kataklizm!

 

Reasumując – fajnie się czytało, zabrakło trochę dopracowania szczegółów.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Mnie się też dobrze czytało, bo do mitycznej w charakterze opowieści dołożyłeś lekko ironiczny ton narracji i zderzyłeś, w udany sposób, perspektywę bóstwa z tą ludzką.

ninedin.home.blog

Bruce!

 

Zarówno klimatem jak i językiem starałem się przedstawić klimat starożytny, mityczny. Cieszę się, że się udało. Dziękuję za odwiedziny i klika!

 

Grumszel!

 

Dziękuję jeszcze raz za betę i kliczka. :D

Cieszę się, że progress jest widoczny. <3

Ano i to złoto, z którego wykonano dysk było w pewnym sensie fragmentami jego jestestwa, toteż dysk z fragmentów tego złota stał się czymś w rodzaju jego więzienia. A został zesłany na Ziemię z zazdrości gwiazd: “a skoro mąż tak bardzo kochał ludzi – zesłała go na ziemię”. Takie utarcie nosa.:P

Pozdrawiam!

 

OldGuard!

 

Kłaniam się niziutko i dziękuję za klika i tak miłe słowa. :3

Cieszę się, że tak wiele osób zauważa postęp – to wiele dla mnie znaczy. <3

Pozdrawiam!

 

Holly!

 

Ooo, to bardzo miłe, że klimaty moich tekstów trafiają w Twoje gusta! Dziękuję! :D

 

Bardzie!

 

Cieszę się, że wg. Ciebie jest to wciągający tekst. Szkoda, że Ciebie nie porwał, ale hej, każdy ma swoje gusta. :D

Dzięki!

 

Stormie!

 

I właśnie taki quasi-biblijny klimat był zamierzony, super!

Dziękuję serdecznie za odwiedziny i miły komentarz.

 

Staruchu!

 

I na taki też mit miało to wyglądać. :D

A historię można rozumieć z kilku perspektyw – wyobcowanie Enuna w rodzinie i na świecie, który sam stworzył. Obcość gwiazd i niezrozumienie między ludźmi a ciałami niebieskimi. Wyobcowanie Suptiego w świecie, który w jego oczach zwariował. I ostatecznie dwie postaci, będące względnie blisko siebie, ale wciąż sobie obce. Bóg zaklęty w posąg, przedstawiający jednego z jego prześladowców. Ironia losu. ;)

“Supti wdrapywał się na szczyt kanionu” – wg mojej wiedzy kaniony nie mają szczytów;

Tutaj trzeba by zapytać eksperta chyba. :P

 

– “Jedna ze sfer” – używasz zamiennie słów “sfera” i “kula”, a nie jest to to samo;

Racja, sfera to powierzchnia kuli zamiast kula per se. Poprawię.

 

– “na czworaka do urwiska” – niby to niepotępiane przez językoznawców, ale razi

Oj tam, poprawne sformułowanie. :P

 

– “Krater utworzył się zaraz za miejscem” – tu poszedłeś na jakieś skróty: zderzenie obiektu z kosmosu z ziemią powoduje potężny wybuch, a u Ciebie jakoś przechodzi prawie bez śladu, ledwo coś napomykasz o ofiarach i pożarach; a to powinien być kataklizm!

Jeśli to nie był bardzo duży meteor, to owszem, powstałby wybuch, ale nie aż tak potężny. Ale tak jak wspomniałem w opowiadaniu – inne gwiazdy powodowały znacznie większe zniszczenia, chociażby “zeszklone pustynie, zapadnięte zbocza i ruiny wiosek”. :3

 

Dziękuję za odwiedziny i komentarz!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Ninedin!

 

Trafiłaś w sedno tekstu, dziękuję!

Przyznam się, że czekałem na Ciebie i Twoje spojrzenie na to opowiadanie. I owszem, chodziło mi właśnie o tę ironię losu postaci i zderzenie perspektyw dwóch bohaterów, zupełnie innych, ale o podobnych losach. 

 

Dziękuję za klika i komentarz

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

I ja dziękuję, udało się znakomicie, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Cześć!

 A Enun? Możliwe, że pomimo tego i tak czuł się samotny.

Ciachłabym. To jest ładny one liner, szkoda go rozmywać nadmiarowymi znakami.

I masz nadmiarową spacyjkę na końcu.

 

Możecie pokazać ludziom swe idealne ciała i prze… przekazywać im znaki, ale… ale za wszelką cenę nie próbujcie ich dotknąć!

Czo.

Za wszelką cenę ich nie dotykajcie?

Próbujcie za wszelką cenę ich nie dotykać?

Bo teraz to brzmi trochę tak, jakby musieli z całych sił powstrzymywać się przed dotykaniem. No chyba że o to chodziło, wtedy się kajam i posypuję głowę popiołem.

 

Ładne opcio. Ja również dostrzegam progres, zwłaszcza w warstwie językowej – było parę naprawdę ładnych zdań – ale też w panowaniu nad narracją. Ta pętelka, zaczynanie i kończenie na samotności Ennuna, bardzo w smak.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Gravel!

 

I zdanie ciachnięte zostało, faktycznie jest lepiej. ^^

 

Hm, w tym drugim chodziło mi o to, żeby za nic nie próbowali dotknąć ludzi = żeby za nic nie dotykali ludzi. To w sumie na to samo chyba wychodzi, co nie? Chyba że czegoś nie ogarnąłem :P

I dziękuję Ci bardzo serdecznie – cieszę się, że doceniasz progress i pętelkę, jaką zastosowałem w konstrukcji opka. ^^

No, i za kliczka też!

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Fajny klimat i przyjemne w odbiorze opowiadanie.

Nie byłem pewien czy dobrze zrozumiałem końcówkę, ale potem przeczytałem Twoje wyjaśnienia w komentarzu i okazało się, że jednak zgodnie z Twoją intencją.

Słabo kojarzę poprzednie Twoje teksty więc nie wypowiem się o progresie.

Podoba mi się konstrukcja opowiadania i sposób narracji.

Ogólnie: bardzo dobrze się czytało, trochę miałem niejasności co do końcówki, ale nie na tyle, bym uznał to za problem – już prędzej problem mojej percepcji.

 

pozdrawiam,

 

Jim

 

entropia nigdy nie maleje

A mnie się kojarzyło z mitologią sumeryjską. Pewnie z powodu boga na en.

No, trochę tu wepchnąłeś różnych poziomów obcości.

każdego wieczora, gdy księżyc rozświetlał czerniejące sklepienie,

A co robił podczas nowiu albo kiedy księżyc wschodził dopiero po północy?

ale za wszelką cenę nie próbujcie ich dotknąć!

To “wszelka” zgrzyta, bo pasuje do czegoś pozytywnego – “muszę to mieć za wszelką cenę”. Tu lepiej by się sprawdziło “za żadną cenę” albo “za żadne skraby”.

Babska logika rządzi!

Ładne mitologiczne porównanie/zrównanie losów boga i człowieka. Jakże ludzcy ci bogowie.

Jimie!

 

Najważniejsze, że ostatecznie dotarłeś do sedna opka, więc się cieszę. ^^

I dziękuję za odwiedziny i komentarz, doceniam bardzo Twoje słowa.

Pozdrawiam!

 

Finklo!

 

Ooo, dokładnie, na Enlilu się wzorowałem. :D

Super, że to zauważyłaś. 

Tak jak Supti, który czasem zamotał się we własnym dniu i zapomniał o Enunie, tak Enun czasem musiał odpocząć od swoich boskich obowiązków. :D

 

A wszelką cenę zmieniłem, dziękuję za zwrócenie na to uwagi.

I dziękuję oczywiście za odwiedziny i klika!

Pozdrawiam

 

Koalo!

 

Ludzkich bogów z ludzkimi problemami fajnie czasem zestawić z nami, Ziemianami. W takiej perspektywie bóstwa są jak my, ale z dostępem do niezmierzonej władzy.

Dzięki za odwiedziny i pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Fajne opowiadanie, podobało mi się. :>

Barb,

sporo już pisałam na becie, więc będzie krótko, choć widzę parę zmian.

 

Końcówka zdecydowanie lepsza – wybrzmiewa mocniej. Nie do końca jestem fanką takiego stylu, ale czytało się płynnie i całkiem dobrze bawiłam się przy Twoim opowiadaniu. 

 

 

Z drobnostek:

Huknęło przeraźliwie, Supti zasłonił uszy. Chwila ciszy, mąconej jedynie przez nieustające dzwonienie. Supti, nieco otumaniony, wychynął z ukrycia i podpełzł na czworaka do urwiska.

powtórzenie

Saro!

 

Dziękuję za fajną betę i odwiedziny. :3

 

Szanty!

 

Nooo, taki ancientcore język nie każdemu pasuje, jest to w pełni zrozumiałe. :D

Ale dzięki jeszcze raz za betę i odwiedziny, cieszę się, że wypadło dobrze w Twoich oczach. ^^

 

A powtórzeńska imion zostawiam – czasem lepiej powtórzyć, niż silić się na fikuśne określenia na bohatera, zwłaszcza w tak krótkim opku. A podmioty ważne są. :D

Pozdrawiam Was obie!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Całkiem zgrabnie napisane, chociaż nie bardzo zrozumiałam zakończenie. Szczerze mówiąc, dopiero komentarzach zorientowałam się, że bóg jest w posągu. Może dałabym radę sama na to wpaść, gdyby nie mój mały rozumek i chronologia. Ostatnie zdanie sugeruje pozytywne zakończenie, ale przecież wcale takie nie jest. Bóg został wygnany, za jedyne towarzystwo ma człowieka, który pewnie zaraz umrze. Zresztą czy Eunun w ogóle był świadom jego obecności? Całość napisana jest bardzo przyjemnym stylem i udało mi się przeczytać beż zgrzytem zatrzymań. :)

Ośmiornico!

 

Ostatnie zdanie sugeruje pozytywne zakończenie, ale przecież wcale takie nie jest. Bóg został wygnany, za jedyne towarzystwo ma człowieka, który pewnie zaraz umrze. Zresztą czy Eunun w ogóle był świadom jego obecności?

Dokładnie o to chodziło. :D

 

Dzięki za komentarz i pozdrawiam! Cieszę się, że się przyjemnie czytało. :3

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Dobrze dobrany tytuł i fajnie przedstawione to, jak nasi praprzodkowie widzieli to, co dziś nazywamy nauką :D pozdro

Bardzo ładnie napisane opowiadanie. Kojarzy się ze wszystkimi starymi mitami, które znamy. Przyjemnie się czytało :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Vrchamps!

 

Bardzo się cieszę, że się podobało, dzięki za komentarz! Uwielbiam takie starożytne motywy :D

Pozdro!

 

NaNa!

 

Bardzo dziękuję – znamy bardzo wiele mitów, ale to nie oznacza, że wszystko co z nimi związane zostało już stworzone. Cieszę się więc, że lektura była przyjemna. ^^

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Cześć!

 

Trochę zapachniało Silmarilionem (albo Księgą rodzaju, co kto lubi). Dosyć skrótowo pokazałeś historię, krótkie scenki pozwoliły zmieścić wszystko w tyś. słów, ale imho pośpiech nie pozwolił zbudować klimatu. Jako mit, albo pismo natchnione (dla wyznawcy) przechodzi – jako element większej całości, ale jako samodzielny tekst trochę zbyt mało dla mnie. Zabrakło relacji czy genezy poznania bóstwa przez wyznawcę, zabrakło dosłownie dwóch zdań światotwórstwa.

Za to zakończenie wypada zacnie i rodzi pytanie, więc zdecydowanie na plus.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Krarze!

 

Silmarilionu nie czytałem, więc odcinam się od TWA z Tolkienem. :D

Dzięki za komentarz i cieszę się, że się podobało, a zakończenie szczególnie!

Pozdrawiam :3

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Klimat jak najbardziej mitologiczny. Enun rzeczywiscie kojarzy sie z Eru, czyli z bogiem z Silmarilliona. Przyznam ze jak czytalem ostatni fragment to sadzilem ze sie okaze ze cofamy sie w czasie, i Enun okaze sie tym posagiem. Finalnie nie jestem pewien czy dobrze zrozumialem – posag z dyskiem powstal wczesniej, ale Enun w niego wstapil?

Piekielny!

 

Posąg z dyskiem powstał z Enuna. ^^

Dzięki za odwiedziny i komentarz, pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Dobry wieczór,

Opowiadanie całkiem przyjemne w odbiorze, ładnie i schludnie napisane :) Pozdrawiam,

Baśka!

 

Dzięki za odwiedziny i miły komentarz, pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Jestem i ja!

 

Opowiadanie nieco inne niż Twoje dotychczasowe – mocno mitologiczne i poważniejsze. Nie jest to historia z gatunku takich, w których można by zasiąść na dłużej, ale dobrze napisana, również stylistycznie :)

 

 Pozdrowienia! I powodzenia w konkursie!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Nati!

 

Dobrze Cię znowu widzieć. :D

Dzięki za odwiedziny i komentarz, cieszę się, że tak pozytywnie to odebrałaś. ^^

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Kurde mol. Przeczytałam to już dość dawno, jak jechałam pociągiem, ale nie miałam siły ostatnio nic komentować. Zgadzam się z głosami na górze, że zrobiłeś ogromny postęp. Zwłaszcza teraz, jak dla przypomnienia przeleciałam jeszcze wzrokiem całe opko, to naprawdę zrobiło na mnie wrażenie. Chociaż nie przepadam za opkami w tym stylu – masz taką tendencję trochę do wzniosłości, zauważyłam. W każdym razie to było napisane naprawdę zgrabnie, sto razy zgrabniej niż poprzednie Twoje opka, które czytałam.

 

Kurde, serio ładnie. Kurde mol, no. xD

 

Pozdrawiam ^^

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

DHBW!

 

Ooo, przybyłaś. <3

No i kurde mol, pomimo tej wzniosłości (ale to się tyczy tylko pewnej serii opek, przysięgam xD) i tak Ci się spodobało, co odbieram jako giga pochwałę, dziękuję! Cieszę się bardzo, że zrobiło wrażenie i czytało się dobrze. No i kłaniam się niziutko, mam nadzieję, że postęp będzie dalej… postępował. :D

Dzięki i pozderki!

 

Anet!

 

Hej, dzięki za odwiedziny i, oczywiście, sympatyczny komentarz. ^^

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

(ale to się tyczy tylko pewnej serii opek, przysięgam xD)

Nie wierzę. sad xD

 

No, ale taki styl pisania również ma zapewne jakichś swoich amatorów, a jak Twój postęp jeszcze postąpi, to ło, ho, ho! ;)

 

P.S. Co to za awatar? Postanowiłeś pojezusować? Sektę zakładasz? xD

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Nie wierzę. sad xD

Błogosmażeni, którzy nie zobaczyli, a uwierzyli!

 

Odnośnie awataru – no dobraaaa. xD

Wcześniej był Aphoibos, mój słoneczny skurczbyk z uniwersum podniosłego, ale że mógł zbyt jezusowo wyglądać, to przeniosłem się na Diobakkusa. B)

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Błogosmażeni, którzy nie zobaczyli, a uwierzyli!

Chyba naiwni laugh xD

 

Ale że jak to, to Ty sam to rysujesz?

I czy masz jakieś inne uniwersa niż podniosłe?

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

I czy masz jakieś inne uniwersa niż podniosłe?

Mam! Zobaczysz :D

 

Chyba naiwni laugh xD

ćśśśś

 

Ale nie, te obrazki są bezczelnie wygenerowane przez AI Dall-E 2. Niestety z rysowaniem daleko mi do czegokolwiek w sumie xD

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Uuu, no to ej-ajka nieźle daje radę. Kurde, serio. To okropne crying xD

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

;_;

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Dobre, jest klimat, miły język, prosta i jasna historia. Gratuluję. 

Olku!

 

Dziękuję bardzo i cieszę się, że się podobało!

Pozdrawiam ^^

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

 

Interesujące ujęcie tematyki mitologicznej i relacji między bogami a ludźmi, gdzie zarówno jedni, jak i drudzy zmagają się z wątpliwościami i osamotnieniem. Mam jednak wrażenie, że tekstowi zaszkodził konkursowy limit i zabrakło w nim istotnych szczegółów – można by dokładniej zarysować kosmogonię, rozbudować obraz społeczności, której przedstawicielem jest Supti (czy on sam był kapłanem Enuna, czy tylko zwykłym wyznawcą?), przybliżyć rytuały odprawiane ku czci bóstw. Trochę zbyt pospiesznie zostało opisane odwrócenie się ludzi od Enuna; tutaj też warto by rozpisać cały konflikt między Suptim a resztą społeczności, pokazać racje obu stron. To tylko przykłady, ale w skrócie chodzi mi o to, że fabuła jest bardzo skompresowana i po lekturze w głowie czytelnika pozostaje sporo pytań.

Ogólnie klimatyczny tekst zahaczający o wiele tematów – samotności we wszechświecie, utraty pierwotnej niewinności człowieka, końca starego świata i początku nowego – tylko chyba lepiej wybrzmiałoby to w dłuższej formie.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Hej, Black_cape!

 

Dzięki za komentarz! ^^

Niestety, oberwanie przez zbytnie skrócenie to moja wizytówka, jednak mam tendencję do upychania zbyt szerokiego kontekstu do zbyt małego pojemnika, ale cieszę się, że i tak było klimatycznie i fajnie!

 

Dzięki i pozdrawiam

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Zdecydowanie klimatycznie, więc jeśli częściej piszesz w takiej konwencji, to chętnie jeszcze do Ciebie zajrzę. :)

Pozdrawiam!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Nowa Fantastyka