- Opowiadanie: Wilk Anubis - Sobowtór

Sobowtór

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Sobowtór

Straszne jest życie ludzkie. To nie pierwszy i nie drugi raz, gdy go zobaczyłem. Kątem oka, stojącego na przystanku, gdy ja odjeżdżałem autobusem. Za każdym razem uśmiechał się łagodnie, a jednak na jego widok, zawsze czułem przerażenie. 

Śledził mnie, ukrywał się tak, że trudno go było zauważyć. A jednak był. Planował, przeciwko mnie. Straszył mnie, gdy specjalnie ujawniał się na krótkie, ledwo widoczne chwile, na krańcu pola widzenia. Tam, gdzie wszystko się rozmazuje, tam, gdzie zapominamy większość tego, co zobaczymy. Tylko, że on nie zostawał zapominany. Jakimś sposobem wciąż go pamiętałem, za każdym razem wypalał swój obraz w mojej pamięci. Nieważne, ile razy próbowałem zapomnieć, ponosiłem klęskę. 

Błagałem o pomoc, ale nikt mi nie wierzył. „Przywidzenia”, mówili. Na początku sam próbowałem zmusić się do podobnego myślenia… nie, nadal próbuję. Staram się wyrzucić jego istnienie z mojej świadomości. Z mojej rzeczywistości. 

Autobus był prawie pusty. Ze zdenerwowania ściskałem torbę z książkami. Migające światła pogłębiały moje przerażenie. Z całych sił pragnąłem wreszcie wysiąść z tego autobusu. Wejść do szkoły i chociaż trochę uwolnić się od tego uczucia. Nieliczni pasażerowie narzekali na upał, wyraźnie to słyszałem, choć mi było lodowato. 

Wreszcie stanął, nie tracąc czasu wyskoczyłem z niego, jeszcze zanim drzwi zdążyły się w pełni otworzyć. Biegłem, ile sił w nogach. 

Wreszcie, już chciałem się uśmiechnąć przekraczając próg szkoły, ale… on tam był. Kątem oka go zauważyłem. Kiedy przechodziłem obok filaru, stał, opierając się o niego plecami. Odruchowo się odwróciłem, ale już go nie było. Poruszony przyśpieszyłem, bez zastanowienia, wymijałem nieznanych mi uczniów i wreszcie wszedłem do sali, zająłem swoje miejsce. Mogłem choć trochę się uspokoić, a przynajmniej tak myślałem. 

Między lekcjami nachodzili mnie inni uczniowie, ci których znałem i ci zupełnie mi nieznajomi. Każdy miał do mnie sprawę, każdy inną, ale tak samo zwiększającą moje przerażenie. Byli nieznajomi, z którymi się zaprzyjaźniłem lub z których zrobiłem sobie wrogów, dziewczyny, które odrzuciły moje wyznania uczuć oraz takie, które je przyjęły, ci, którym coś obiecałem lub którzy mi coś mi obiecali. 

Tylko, że to nie byłem ja. Emocje przejęły nade mną władzę, przez co zanim zabrzmiał ostatni dzwonek, wybiegłem z sali, nawet nie biorąc ze sobą własnych rzeczy. Wcześniej czułem się lepiej przy ludziach, bo się przy nich nie pokazywał lub oni go nie zauważali. Teraz mogli go zobaczyć albo sam im na to pozwalał. Nie obchodziło mnie, która z tych możliwości była prawdziwa. Obie były tak samo nieproszone. 

Z każdym krokiem było coraz gorzej, widziałem go. Coraz wyraźniej, rozmawiał z innymi uczniami, a jednocześnie obserwował mnie. Poruszył bezgłośnie ustami, wiedząc, że to widzę. Nigdy nie uczyłem się czytać z ruchu warg, a jednak dokładnie wiedziałem, co chciał mi przekazać. Chciałem uciekać, wybrać przeciwny kierunek, ale i tak tam poszedłem. Stanąłem przed lustrem, przez chwilę nie było tam nikogo oprócz mojego odbicia, a potem ukazał się on. Sobowtór, istota wyglądająca zupełnie jak ja. Z chłodem w oczach patrzył na mnie. Zebrałem chyba całą swoją wolę i odwagę, by dalej stać. Sam nie wiedziałem czemu, ale na jego widok zawsze czułem połączenie obrzydzenia i koszmarnego strachu. Otworzyłem usta i zadałem mu pytanie. 

– Jestem lepszym tobą – odpowiedział, na co słabym głosem zadałem kolejne pytanie. 

– Co ja tu robię? – Uśmiechnął się lekko powtarzając moje słowa – Zabawny jestem, żyłeś na tym świecie wystarczająco długo. – Jego oczy zalśniły niebezpiecznym błyskiem – Nie sądzisz, że powinieneś teraz mnie dać się pobawić? 

Może to z przez przerażenie, ale zadałem kolejne pytanie. 

– Co mam na myśli? – Obserwowałem jak jego odbicie zbliżało się do mojego – Zniknij z tego świata, teraz moja kolej. – Położył dłoń na moim ramieniu – Żegnaj i nie wracaj. – Pchnął mnie w stronę lustra. 

Instynktownie wystawiłem przed siebie ręce, by jakoś uchronić się przed zderzeniem z lustrem, ale gdy tylko moje dłonie dotknęły szklanej tafli, zamiast się zatrzymać, weszły w nią, niczym w wodę. 

Przy następnych czynnościach mój mózg był wyłączony, więc tak naprawdę sam nie wiedziałem, co wtedy zrobiłem, ale jakimś cudem udało mi się uniknął połknięcia. Oparty o ramę lustra, ciężko oddychając, patrzyłem na zdegustowanego sobowtóra. 

– Po prostu się poddaj i zniknij – rzucił się na mnie, ale pewnie dlatego, że zbytnio się pośpieszył, zdołałem go uniknąć. 

Zamieniliśmy się miejscami, teraz to on był bliżej zwierciadła. 

– Ty! Teraz moja kolej! Jestem lepszym tobą, więc to ja powinienem tu żyć! Mam do tego prawo! 

Dobrze to widziałem, jego zaciśnięta dłoń wystrzeliła do przodu. A ja parę rzeczy przemyślałem, uniknąłem ciosu i pchnąłem jego zaskoczone oblicze. 

– Nie obchodzi mnie to, nieważne kto jest lepszy, już się ciebie nie boję – na potwierdzenie moich słów uśmiechnąłem się do sobowtóra, walczącego z pochłaniającym go lustrem – A poza tym, jestem chciwy, więc nawet nie myśl, że kiedykolwiek pozwolę ci przejąć moje życie. 

Rozluźnił palce, którymi tak dzielnie trzymał się ramy. W końcu lustro go pochłonęło, nie byłem pewny dlaczego, ale rozbiłem powierzchnię zwierciadła na kawałki. Nareszcie pozbyłem się wszystkich negatywnych uczuć gnębiących mnie przez ostatnie miesiące, lżejszy na duchu i z uśmiechem na twarzy wyszedłem ze szkoły. 

Koniec

Komentarze

Wilku Anubisie, niespełna pięć i pół tysiąca znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na SZORT.

Na tym portalu opowiadania zaczynają się od dziesięciu tysięcy znaków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witam serdecznie. :)

Jak widzę, dziś się zarejestrowałeś i to Twój debiut. :)

Zerknij do pomocnego poradnika:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842

 

Tam podana jest m. in. ilość znaków dla szortów, a Twój tekst nim właśnie jest, zatem zmień oznaczenia. :)

Tam także znajdziesz wskazówki z linkami, jak poprawnie zapisywać dialogi i treści.

 

Powodzenia, pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Hej! Prócz spraw związanych z dialogami, warto też zwrócić uwagę na podmioty w zdaniach. Co do samej treści, to czytało się sprawnie i szybko, ale bardziej do gustu przypadł mi początek. Fajnie kreowany klimat osaczenia, skojarzyło mi się trochę z horrorami Junji Ito ;)

Jednocześnie, biorąc pod uwagę tytuł, chyba nie było sensu tak długo “ukrywać” tożsamości tego, kto obserwował narratora. Finał też nie do końca mnie usatysfakcjonował – nieco czerstwa rozmowa. Myślę, że ciekawie byłoby bardziej rozbudować taką bezpośrednią konfrontację z własnym “ja”.

Wreszcie, interpretuję tekst trochę metaforycznie, jako po prostu walkę z demonami – sugeruje to ostatnie zdanie i fakt, że nikt w autobusie czy szkole na sobowtóra nie zwraca uwagi. Generalnie, całkiem spoko tekst, choć sporo do poprawy. Pozdrowienia.

Hej 

Bardzo fajny tekst. Pomysł z alter-go domagającego się zaistnienia w realnym świecie oraz potyczka z nim daje do myślenia. Ponadto podobała mi się dynamika całej historii :)

 

Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Moje, to jest dyżurnego, uwagi są sugestiami, możesz z nich skorzystać, ale nie musisz.

Kątem oka, stojącego na przystanku, gdy ja odjeżdżałem autobusem. Za każdym razem uśmiechał się łagodnie, a jednak na jego widok, BEZ PRZECINKA zawsze czułem przerażenie. 

To “za każdym razem” nieco wadzi zaraz po zdaniu, które opisuje jedno konkretne spotkanie.

A jednak był.

Brzmi to niefortunnie. Może coś z “czaił się”?

Planował, przeciwko mnie.

“Knuł” byłoby znacznie lepsze.

Straszył mnie, gdy specjalnie ujawniał się na krótkie, ledwo widoczne chwile, na krańcu pola widzenia.

Nieco karkołomne, sugeruję zmienić. Chwila jest, jeśli już, ledwo uchwytna.

Tylko, że on nie zostawał zapominany.

Nieco zgrzyta, aliteracja.

„Przewidzenia”, mówili.

“Przywidzenia”?

Migające światła pogłębiały moje przerażenie.

Dla mnie trochę zbyt wprost. Może “napawały mnie lękiem”?

Z całych sił pragnąłem wreszcie wysiąść z tego autobusu.

Autobus znowu, do tego wiadomo, z którego – zaznaczone można usunąć. Plus aliteracja na w.

Wreszcie stanął,

Aaaaa, przepraszam, to nie ma szansy dobrze zabrzmieć. Zatrzymał się?

nie tracąc czasu wyskoczyłem z niego, jeszcze zanim drzwi zdążyły się w pełni otworzyć. Biegłem, ile sił w nogach. 

Zbędny zaimek. Wiadomo, skąd.

Wreszcie, już chciałem się uśmiechnąć przekraczając próg szkoły, ale… on tam był.

Znowu, do rozważenia, czy nie lepiej stał, czekał…

Kątem oka go zauważyłem.

Odwrócenie szyku wydaje mi się mało potrzebne.

Kiedy przechodziłem obok filaru, stał, opierając się o niego plecami. Odruchowo się odwróciłem,

Mała rzecz, ale masz rytmiczne powtórzenia “o”. Szczególnie w drugim zdaniu jest dość bliskie powtórzenie.

Poruszony przyśpieszyłem, bez zastanowienia, MOŻE TU KROPKA? wymijałem nieznanych mi uczniów i wreszcie wszedłem do sali, SUGERUJĘ TU SPÓJNIK ZAMIAST PRZECINKA I ROZBUDOWAĆ zająłem swoje miejsce.

Lekki chaos w tym zdaniu, te zdania podrzędne nie łączą się ze sobą zbyt ładnie. Plus powtórzenia.

Każdy miał do mnie sprawę, każdy inną, ale tak samo zwiększającą moje przerażenie.

Sprawa zwiększająca przerażenie – zwróć uwagę, jaka to jest abstrakcyjna narracja.

 

Zaznaczone do zastanowienia, imiesłów wydaje mi się mało naturalny.

Tylko, że to nie byłem ja. Emocje przejęły nade mną władzę, przez co zanim zadzwonił ostatni dzwonek, wybiegłem z sali, nawet nie biorąc ze sobą własnych rzeczy.

“przez co zanim” – dość niefortunne. Własne – odruchowo zamiełbym na “swoje”, ale nie wiem, co jest poprawne.

 

Wcześniej czułem się lepiej przy ludziach, bo się przy nich nie pokazywał lub oni go nie zauważali.

Nie wiem, czy to bardzo razi, ale może “w obecności ludzi”?

Obie były tak samo nieproszone

Czy to anglicyzm od “unwelcome”? Sugeruję zamienić. 

Z każdym krokiem było coraz gorzej, widziałem go. Coraz wyraźniej, rozmawiał z innymi uczniami, a jednocześnie obserwował mnie.

Sugeruję przemyśleć układ zdań. Ja sam bym uprościł “z każdym krokiem widziałem go coraz wyraźniej” – ale choose your destiny.

 

Zebrałem chyba całą swoją wolę i odwagę, by dalej stać.

Pierwszy człon jest doniosły, drugi nic nie mówi – może lepiej “by nie uciec”?

Przy następnych czynnościach mój mózg był wyłączony, więc tak naprawdę sam nie wiedziałem, co wtedy zrobiłem, ale jakimś cudem udało mi się uniknął połknięcia.

Mózg – do przemyślenia, czy to pasuje. Może coś a la”działałem bezwiednie”?

 

Drugie – hmm, trochę SOMEHOW wychodzi. Nie jest to jakieś złe, ale czytelnik może zostać z uczuciem, że w kluczowej scenie poszedłeś na low effort.

Rozluźnił palce, którymi tak dzielnie trzymał się ramy.

Jakoś mi nie pasuje, może przez bycie rodzicem, hihi. “Kurczowo”?

W końcu lustro go pochłonęło, nie byłem pewny dlaczego, ale rozbiłem powierzchnię zwierciadła na kawałki.

Trochę to wybija, bo nie wiadomo, do którego członu zdania się odnosi.

 

Mam wrażenie, że koniec jakiś za łatwy, jednocześnie zastanawiam się, czy te ciosy przez lustro są najlepszym, co można zrobić. Może jakaś walka myśli, wspomnień?

 

Ogólnie ciekawy i lekko mindfuckowy tekst, mimo sporej ilości uwag mam wrażenie ciekawego i żywego stylu pisania. Podoba mi się spójność narracji, nie ma infodumpów ani przeładowania akcją.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Cóż, Wilku Anubisie, miałeś pomysł, może niezbyt oryginalny – zdarzało mi się bowiem czytać opowiadania o omamach-sobowtórach prześladujących bohatera – ale widać, ze starałeś się, aby Twoja historia była zajmująca i tylko wielka szkoda, że nie zadbałeś o lepsze wykonanie.

Sobowtóra, w obecnym stanie, czyta się, niestety, źle.

 

ukry­wał się tak, że cięż­ko go było za­uwa­żyć. → …ukry­wał się tak, że trudno go było za­uwa­żyć.

 

Bła­ga­łem o pomoc, ale nikt mi nie wie­rzył. „Prze­wi­dze­nia”, mó­wi­li. -> Bła­ga­łem o pomoc, ale nikt mi nie wie­rzył. „Przywi­dze­nia”, mó­wi­li.

Sprawdź znaczenie słów przewidzenieprzywidzenie.

 

choć mi było lo­do­wa­to. → …choć mnie było lo­do­wa­to/ bardzo zimno

 

lub któ­rzy mi coś obie­ca­li. → …lub któ­rzy coś mi obie­ca­li

 

zanim za­dzwo­nił ostat­ni dzwo­nek… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …zanim zabrzmiał ostat­ni dzwo­nek

 

– Co ja tu robię? – uśmiech­nął się lekko po­wta­rza­jąc moje słowa – Za­baw­ny je­stem, żyłeś na tym świe­cie wy­star­cza­ją­co długo – jego oczy za­lśni­ły nie­bez­piecz­nym bły­skiem – Nie są­dzisz, że po­wi­nie­neś teraz mi dać się po­ba­wić? →

– Co ja tu robię? – Uśmiech­nął się lekko po­wta­rza­jąc moje słowa. – Za­baw­ny je­stem, żyłeś na tym świe­cie wy­star­cza­ją­co długo.Jego oczy za­lśni­ły nie­bez­piecz­nym bły­skiem. – Nie są­dzisz, że po­wi­nie­neś teraz mnie dać się po­ba­wić? 

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Może to przez prze­ra­że­nie, ale za­da­łem ko­lej­ne py­ta­nie. Może to z przerażenia, ale za­da­łem ko­lej­ne py­ta­nie.

 

– Co mam na myśli? – ob­ser­wo­wa­łem jak jego od­bi­cie zbli­ża­ło się do mo­je­go – Znik­nij z tego świa­ta, teraz moja kolej – po­ło­żył dłoń na moim ra­mie­niu – Że­gnaj i nie wra­caj – pchnął mnie w stro­nę lu­stra. → Narracji nie zapisuje się tak jak didaskaliów. Winno być:

– Co mam na myśli?

Ob­ser­wo­wa­łem jak jego od­bi­cie zbli­ża­ło się do mo­je­go.

– Znik­nij z tego świa­ta, teraz moja kolej.Po­ło­żył dłoń na moim ra­mie­niu.Że­gnaj i nie wra­caj.Pchnął mnie w stro­nę lu­stra.

 

gdy tylko moja skóra do­tknę­ła szkla­nej ścia­ny, za­miast się za­trzy­mać, we­szła w nią, ni­czym w wodę. → A może: …gdy tylko dłonie dotknęły szkla­nej tafli, za­miast się za­trzy­mać, we­szły w nią, ni­czym w wodę.

 

ale ja­kimś cudem udało mi się unik­nął po­łknię­cia. → Czy tu aby nie miało być: …ale ja­kimś cudem udało mi się unik­nąć po­chłonięcia.

 

pa­trzy­łem się na zde­gu­sto­wa­ne­go so­bo­wtó­ra. → …pa­trzy­łem na zde­gu­sto­wa­ne­go so­bo­wtó­ra

 

ale pew­nie przez to, że zbyt­nio się po­śpie­szył, zdo­ła­łem go unik­nąć. → …ale pew­nie dlatego, że zbyt­nio się po­śpie­szył, zdo­ła­łem go unik­nąć

 

Na­resz­cie po­zby­łem wszyst­kich ne­ga­tyw­nych uczuć gnę­bią­cych mnie… → Na­resz­cie po­zby­łem się wszyst­kich gnębiący mnie ne­ga­tyw­nych uczuć

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Warto zajrzeć do Hyde Parku, gdzie są ciekawe konkursy z super nagrodami dla Nowych Użytkowników (np. “Przygoda z cytatem”). :)

Pecunia non olet

Witam, na początku chciałbym podziękować za komentarze.

Co do – Co mam na myśli? – obserwowałem jak jego odbicie zbliżało się do mojego – Zniknij z tego świata, teraz moja kolej – położył dłoń na moim ramieniu – Żegnaj i nie wracaj – pchnął mnie w stronę lustra. to jest to jedna cała wypowiedz, mówiona przez sobowtóra.

W kwestii wykonania, to przeczytałem komentarze i postaram się poprawić tekst.

W kwestii wykonania, to przeczytałem komentarze i postaram się poprawić tekst.

Byłoby miło, Wilku Anubisie, gdyby Twoje starania przerodziły się w czyn.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję również, pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka