- Opowiadanie: bruce - Rozterki Damoklesa

Rozterki Damoklesa

Za­pra­szam do lek­tu­ry skrom­ne­go tek­stu i po­zdra­wiam. Liczne, bezcenne poprawki naniesione przez Ślimaka Zagłady – serdecznie dziękuję. :serce: 

Dyżurni:

brak

Oceny

Rozterki Damoklesa

DAMOKLES

Wznoszę oczy, lecz nadal dynda on nade mną,

Tańczy na końskim włosie i mierzy mi w szyję.

Cóż mi z tego, żem dzisiaj bogacz pełną gębą?

Nim jutro słońce wzejdzie, rosa oczy wyje.

 

Każda chwila pod mieczem zdaje się godziną,

Strach wieczerzać, wypocząć czy zarządzać dworem,

To mój kompleks takiego stanu jest przyczyną,

Pomnik niemądrych marzeń, wybujałych rojeń.

 

Tron nietrwały, a diadem cięższy niźli ołów.

Ostrze lśniące przy głowie odbiera pewności.

DIONIZJOS

Mamże wierzyć, że ostrza nie błysną spod stołów,

Nikt na życie nie dybie z poselstwa czy gości?

 

Służbie ufać ryzykiem zdaje się zbyt wielkim,

Podejrzliwie spoglądam na rodzinę nawet.

Skosztowałem tyrańskiej władzy smaków wszelkich,

Wady przeważą wobec powierzchownych zalet.

Koniec

Komentarze

Hmmm… Tytułowa pararela mnie nie przekonuje.

 

Tron nietrwały, a diadem ciąży, niczym ołów.

Po “ciąży” bez przecinka?…

Czyta się miło, gładko i pięknie. Ale…poczekam, a jak nie – to odszczekam…wink

 

 

Edit 

tyraniej władzy smaków wszelkich –  > połów i tyraniej koniecznie kursywą?…i ten dywiz

dum spiro spero

Czytało się lekko – choć jak przy lekkości i ciężarze jesteśmy – ciężar właściwy złota jest prawie dwukrotnie wyższy niż ołowiu, więc diadem (ze złota), który ciąży – jak ołów – zdałby się lżejszym.

 

 

entropia nigdy nie maleje

Kiedy umiejscowimy rzecz całą w czasoprzestrzeni, okaże się, że Archimedes znacznie póżniej

wyskoczył z wanny drąc się – “heureka!”. Więc rzeczona korona mogła być dużo lżejsza niż powinna…

Niniejszym odszczekuję – obstawiałem ze to Jim+ew.AI…. hauhauhau…

smiley

dum spiro spero

Widzisz. Nieładnie tak niedoceniać AI :)

entropia nigdy nie maleje

Witam serdecznie pierwszych Czytelników. :)

 Ponieważ ostatnio się tu zgadało o studiach, przypomniałam sobie mój pierwszy (i zarazem ostatni) egzamin z łaciny oraz m. in. tekst o mieczu Damoklesa (który wówczas miałam przetłumaczyć i “rozłożyć na czynniki pierwsze”), a także wrażenie, jakie wywarła na mnie owa historia. :)

 

Dziękuję Wam serdecznie za poprawki; zastosowałam. :)

“Tyrania” mi podkreślało, zatem – do końca nie będąc pewną o poprawności takiego wyrażenia w tym kontekście – wolałam wpisać kursywą, z kolei “połów” chciałam początkowo dać w cudzysłów. :)

 

Nie ma co się sprzeczać z takimi Znawcami co do wagi metali. :) Oczywiście metaforycznie napisałam o tym diademie, wiadomo, jak to ja. :))

Interpunkcja nadal jeszcze do mnie krzyczy. blush

 

Fascynatorze, Jimie, serdecznie Was pozdrawiam i dziękuję. smileyheart

Pecunia non olet

smiley bruce, cała przyjemność była po mojej stronie. Nieustannie zaglądam…

 

 

Edit

Jeszcze drobiazg – dlaczego stawiałem, przekorny duch, na AI? To ten niesamowity perfekcjonizm

pióra, niedostępny szerokiej rzeszy producentów massa tabulettae s-f.

Tym mocniej zamiatam kapeluszem…smiley

dum spiro spero

Przemiło mi. :)

Pecunia non olet

Hmmm. Ładnie przedstawiasz odczucia Damoklesa, ale zabrakło mi czegoś w tym wierszu. Może puenty, może czegoś dodanego od siebie, nieoczekiwanego… No, tak było (przynajmniej tak głoszą legendy/mity). I?

Babska logika rządzi!

Cześć, Finklo, cóż, czasem brak tej “wisienki na torcie”. :)

Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

ale zabrakło mi czegoś w tym wierszu. Może puenty,

smiley Pamiętajmy, że Dionizjos Starszy – tyran Syrakuz – nie tolerował żadnych niepewnych

elementów w swoim otoczeniu i ciął mieczem równo. Dla Damoklesa więc, byłoby lepiej

zaistnieć wyłącznie jako legenda… W tej sytuacji z puentą mogło być jak w balladzie T.Chyły:

 

Tu się kończy ballada wszystko już w pień wycięte

Przepraszam lecz wypada dodać jeszcze pointę

Nie Pointy nie będzie i żądać jej na próżno

Bo w morderczym zapędzie kneź pointę też urżnął

Hej urżnął ci ją jejku jej Znaczy się pointę też urżnął

wink

dum spiro spero

Cysorz tyran to miał klawe życie… laugh

Pecunia non olet

Zgrabny, umiejętnie ułożony wierszyk. Czytałem go jeszcze opublikowanego anonimowo, ale w zasadzie spodziewałem się Twojego autorstwa. Do metryki i wersyfikacji trudno wnieść zastrzeżenia, dobrze utrzymany trzynastozgłoskowiec 7+6, rymy w większości przyjemne. Historia trochę z kategorii “znacie, to posłuchajcie”, ładnie przekazuje mit. Trochę zgodziłbym się z uwagą Finkli, że nie bardzo go pogłębia – nie widzę nowej interpretacji zachowań i umysłowości bohatera, warstwa ogólnoludzka też tylko trochę rozwinięta, czyli do Żony Lota Szymborskiej lub Apolla i Marsjasza Herberta jeszcze nieco brakuje. (Prawda, mnie też).

Kilka konkretnych uwag do tekstu…

Zaś włos koński niepewnym jest wszak zawieszeniem.

Niezgrabne to zdanie – i połączenie “zaś – wszak”, i “zawieszenie” w znaczeniu tego, za co się wiesza…

Nawiasem mówiąc, tutaj kapitalny fragment z Pratchetta (chyba w przekładzie Piotra Cholewy?):

– W moim rodzinnym mieście wieszano takich za…

– Za co? – wychrypiał słuchacz z niezdrową fascynacją.

– Za ratuszem. Czasem nawet na kilka dni.

W każdym razie rym “zawieszeniem – nadzieje” też nie taki dobry, aby warto było o niego walczyć, zwłaszcza że i “zgubne nadzieje” nie do końca są przyczyną, dla której może nie dożyć jutra. Dałoby się całkiem przebudować te wersy.

Zbój czy rabuś mógłby tu harce swe urządzać.

Sam pomysł z kompleksem chyba najlepszy w tekście, przy podwójnym znaczeniu, że z jednej strony “kompleks Damoklesa”, czyli chorobliwa żądza władzy i idealizacja życia przełożonych, a z drugiej fizycznie istniejący kompleks pałacowy. Rozwiązanie rytmiczne z zestrojem “mógłby tu” też bardzo ładne. Tylko nie jestem przekonany do zbója czy rabusia, wydaje mi się, że strasznie trywializują tę scenę, bohater nagle nie myśli wzniośle o swoich aspiracjach i stosowności pałacu, tylko martwi się, że teren nie jest dobrze pilnowany i ni stąd, ni zowąd drze japę jak Mickiewiczowski wojewoda:

Ej kozaku, ty chamie, czemu w sadzie przy bramie

nie ma nocą ni psa, ni pachołka?!

Przy tym rym “zarządzać – urządzać” także dość prosty, oparty o wspólny rdzeń wyrazów.

Mamże wierzyć, że żaden nie czeka mnie połów,

A to mi się kojarzy z mitem Króla Rybaka (https://pl.wikipedia.org/wiki/Kr%C3%B3l_Rybak), chyba całkiem niezamierzenie. Można było dla jasności pozostawić tę kursywę, ale i cały wers nietrudno przebudować.

Skosztowałem tyraniej władzy smaków wszelkich,

Tyrańskiej zapewne?

Wady przeważą zawsze nad ilością zalet.

Zgrzyta mi to zdanie logicznie, po jednej stronie masz konkret (wady), po drugiej abstrakt (ilość czegoś).

 

I jeszcze taka wątpliwość co do konstrukcji całości utworu: na początku sytuacja jest jasna, siedzi dworak Damokles na tronie tyrana Dionizjosa i właśnie zaczyna pojmować metaforę, że mu pryncypał rzeczywiście chce coś uzmysłowić, nie znęca się tylko dla zabawy (można by rozbudować w tym kierunku). Potem robi się dziwnie, bo bohater mówi, że poselstwa mogą dybać na jego życie, że nie ufa nawet rodzinie, że skosztował wszelkich odcieni władzy – to nie jest poddany posadzony na tronie na jedną ucztę. Jak gdyby postacie Damoklesa i Dionizjosa zlały się w jedno. Kusiłoby mnie, aby przebudować to jako dialog.

Czyli tekst przerobiony według moich propozycji mógłby wyglądać mniej więcej tak (nie namawiam oczywiście, abyś go zaraz edytowała akurat do tej postaci, po prostu pokazuję):

DAMOKLES

Wznoszę oczy, lecz nadal dynda on nade mną,

Tańczy na końskim włosie i mierzy mi w szyję.

Cóż mi z tego, żem dzisiaj bogacz pełną gębą?

Nim jutro słońce wzejdzie, rosa oczy wyje.

 

Każda chwila pod mieczem zdaje się godziną,

Strach wieczerzać, wypocząć czy zarządzać dworem,

To mój kompleks takiego stanu jest przyczyną,

Pomnik niemądrych marzeń, wybujałych rojeń.

 

Tron nietrwały, a diadem cięższy niźli ołów.

Ostrze lśniące przy głowie odbiera pewności.

DIONIZJOS

Mamże wierzyć, że ostrza nie błysną spod stołów,

Nikt na życie nie dybie z poselstwa czy gości?

 

Służbie ufać ryzykiem zdaje się zbyt wielkim,

Podejrzliwie spoglądam na rodzinę nawet.

Skosztowałem tyrańskiej władzy smaków wszelkich,

Wady przeważą wobec powierzchownych zalet.

 

Przypomniał mi się jeszcze podobny wątek z Egipcjanina Sinuhe – służący głównego bohatera został podczas jakichś uroczystości karnawałopodobnych obrany królem na dzień, ale potem miał zostać zabity, bo tyran nie pozwoli żyć człowiekowi, który raz zakosztował władzy. W tym świetle, jeżeli taka rzeczywiście była ówczesna mentalność, Dionizjos zachowałby się całkiem powściągliwie… Udzielił pouczenia moralnego. “A mógł zabić”.

 

I jeszcze jedno. Balladę o rzezi straszliwej śpiewał Chyła, ale autorem był stanowczo Waligórski. O tym kneziu popełnił zresztą kilka tekstów, a jeden lepszy od drugiego. Ten chyba zaczynał się jakoś tak (cytuję z pamięci):

Kneź Dreptak rozgiął kraty,

rozciął mieczem firanki,

wszedł oknem do komnaty,

zastał córkę z kochankiem.

Zakrzyknął “wielkie nieba!”,

wstrząsnął gachem jak listkiem

i uciął mu co trzeba,

a głowę już po wszystkiem.

Tu spojrzeniem okrutnem

swoją córkę obrzucił,

wrzasnął “tobie też utnę!”

i rzeczywiście uciął,

lecz nadal czując dreszcze

mordercze, wciąż się pieklił,

mruczał “kogo by jeszcze…”,

przeto wszyscy uciekli.

Podstoli wlazł pod stolik,

pod konia wlazł koniuszy,

a wojski-alkoholik

do wojska pędem ruszył (…)

 

Dziękuję za bardzo miły utwór do lektury i skomentowania!

Ślimaku Zagłady, bardzo dziękuję, wkleiłam i w przedmowie podziękowałam, jesteś niezrównany!

Początkowo celowałam w drabble, ale się nie udało. :) Nad dialogiem również dumałam, jednak obawiałam się “rozkwaszenia” całości. Tobie to wyszło baaardzo zgrabnie. :) 

 

A cytowane fragmenty – genialne. Chyłę często puszczał Brat, zatem znam, znam. :)

Pozdrawiam serdecznie. heart

Pecunia non olet

Bruce, fajny pomysł i odwaga z wierszem, bo te nie są popularne wśród użyszkodników. A Ślimak jest niedościgniony (wbrew nickowi).

I jeszcze jedno. Balladę o rzezi straszliwej śpiewał Chyła, ale autorem był stanowczo Waligórski. O tym kneziu popełnił zresztą kilka tekstów, a jeden lepszy od drugiego. Ten chyba zaczynał się jakoś tak (cytuję z pamięci):

smiley Nawet bardzo stanowczo. Ale któż kiedykolwiek rozczulał się nad tekściarzem czy kompozytorem?  Ważniejszy zawsze jest ten, kto trzyma mikrofon…heh. Gratuluję pamięci, naprawdę niemal doskonała…

 

(…)wszedł oknem do komnaty,

zastał żonę z kochankiem.

Zakrzyknął: – Wielkie nieba! -

potrząsł gachem jak listkiem

i uciął mu co trzeba,

a głowę przede wszystkim.

Hej, uciął mu ją, jejku, jej,

głowę przede wszystkim…

Tu spojrzeniem okrutnym

swą małżonkę obrzucił,

wrzasnął: – Tobie też utnę!

I rzeczywiście uciął.(…)

Generalizując – pozwolę sobie na zdanie odmienne (choć to nie Trybunał)… Wersja pierwotna – może i niedoskonała – miała w sobie to “coś”, czego nie dają szufladki i reguły… Coś, co trudno nawet zdefiniować. Trochę żal… Pozdrawiam wszystkich.

 

 

 

dum spiro spero

Fascynatorze, miło mi. Ślimak Zagłady jest dla mnie zawsze Mistrzem nad Mistrzami, zatem ufam każdej radzie, jakiej mi udzieli względem poprawek językowych. :)

Gdzieś mi się uchowała pierwotna wersja, mam nadzieję, że nie zmieniałam w niej zbyt wiele po opublikowaniu (oprócz nieszczęsnej “tyraniej”):

 

Wznoszę oczy, lecz nadal dynda on nade mną,

Zaś koński włos niepewnym jest wszak zawieszeniem.

Cóż mi z tego, żem dzisiaj bogacz pełną gębą?

Jutra mogę nie dożyć przez zgubne nadzieje.

 

Każda chwila pod mieczem zdaje się godziną,

Strach wieczerzać, wypocząć czy państwem zarządzać,

To mój kompleks takiego stanu jest przyczyną,

Zbój czy rabuś mógłby tu harce swe urządzać.

 

Tron niepewny, a diadem ciąży, niczym ołów.

Ostrze lśniące przy głowie odbiera pewności,

Mamże wierzyć, że żaden nie czeka mnie połów,

Nikt na życie nie dybie z poselstwa czy gości?

 

Służbie ufać ryzykiem zdaje się zbyt wielkim,

Podejrzliwie spoglądam na rodzinę nawet.

Skosztowałem tyrańskiej władzy smaków wszelkich -

– Wady przeważą zawsze nad ilością zalet.

 

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

smiley Stokrotne dzięki,  bruce… To “nieszczęsne” będę miał w pamięci. To taki swoisty neologizm

 archaizacyjny, który pomaga zakosztować dawnych klimatów. Może nie tak dawnych, ale jednak.

 

(…)Między Bogiem a grajem znikła inszość i przedział, Skoro Bóg się o sobie snów dębowych dowiedział. "Odkąd żyje na świecie, a wszak jestem wieczysty, Nigdym dotąd nie słyszał takiego organisty!" Grajek znawstwu bożemu na pamiątkę i chwałę Porozbujał pieśń górą w dwa ruczaje niestałe, Rozmurawił ją dołem, aż się kościół zielenił, A cienistym przyśpiewem twarz słuchacza ocienił!(…) (B.Leśmian)

Czyż to nie brzmi pięknie?… Podobno jestem bardziej EQ (+ trochę abstrakcji) niż IQ – stąd te

komplikacje…

Kłaniam pięknie.

 

 

dum spiro spero

Brzmi pięknie, fakt. 

Kłaniam również, Fascynatorze. :)

Pecunia non olet

Bruce, bardzo dziękuję za tak miłe słowa! Naprawdę mnie cieszy, że przypadły Ci do gustu moje sugestie. Niemniej zupełnie nie chciałem Cię zachęcać, abyś wyzbyła się oryginalnego tekstu na rzecz mojej wersji. Muszę w sumie przychylić się do zdania Fascynatora – może w tej odmianie jest poprawniejszy formalnie (też nie mam pewności – nie jestem przecież poetą czy, przez litość, Mistrzem nad Mistrzami), ale brakuje mu jakiejś świeżości, sznytu autorskiego, zdaje się wyprany z emocji. Jeżeli się zgodzisz, niech raczej ta moja wersja pozostanie przyczajona w komentarzu. Mam natomiast nadzieję, że wskazówki techniczne zdążą się jeszcze przydać.

A wskazany fragment z Leśmiana bardzo popieram, genialny, jeden z moich ulubionych!

Bił prawicą na lewo, a lewicą na prawo,

pokrzyżował ryk z jękiem, a lamenty ze wrzawą

(też nie mam pewności – nie jestem przecież poetą czy, przez litość, Mistrzem nad Mistrzami), ale brakuje mu jakiejś świeżości, sznytu autorskiego, zdaje się wyprany z emocji.

 

Ślimaku Zagłady, zawsze byłeś, jesteś i będziesz tu dla mnie Niezaprzeczalnym Autorytetem, szczególnie biorąc pod uwagę spojrzenie na kwestie językowe i poezję. Podporządkowuję się każdej Twojej radzie czy wskazówce, ponieważ wiem, że są celne i doskonałe. To ja bardzo dziękuję za solidne podszlifowanie, za Twój czas i życzliwość, na którą zawsze mogę liczyć. heart

 

Jeżeli się zgodzisz, niech raczej ta moja wersja pozostanie przyczajona w komentarzu.

 

Nie byłabym sobą, gdyby się zgodziła, wybacz, proszę… smiley Dla mnie zawsze jesteś Mistrzem, sam wiesz. :) Udzieliłeś mi już tylu wspaniałych porad, wyjaśniałeś drobiazgowo zawiłości rymów oraz dzielenia rytmu i wersów, że nie mogłabym postąpić inaczej. :)

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

To jest całkowicie Twoja decyzja, w jakiej formie pragniesz prezentować utwór, więc absolutnie nie czuję, aby było tu coś do wybaczania. Przyjemnie jest być docenianym i czytać Twoje szczere pochwały.

Podporządkowuję się każdej Twojej radzie czy wskazówce, ponieważ wiem, że są celne i doskonałe.

Staram się, aby były celne jak najczęściej, ale wiem, że do doskonałości im jeszcze bardzo daleko. I to motywacja, aby się rozwijać. W każdym przypadku – kibicuję Ci mocno, abyś z czasem nabierała przekonania również do swoich rozwiązań literackich i nie odrzucała ich nazbyt lekko. Również serdecznie pozdrawiam!

 

Śli­mak Za­gła­dy,

bruce

Jakże ja Wam zazdroszczę!

Rozmawiacie o rzeczach, które są dla mnie zupełnie niedostępne :(

Jakże pięknie się Was jednak słucha, mimo, że dla mnie to słuchanie przez ślepego o kolorach niestety :(

 

Nauczy mnie biednego ktoś z Was jak pisać trzynastozgłoskowcem? Nie rozumiem tej średniówki, nie słyszę jej, już nie mówiąc, że o jambicznym, czy sylabotonicznym to nawet pomarzyć nie mogę – bo nie wychwytuję, nie tylko która sylaba długa, która krótka (choć w polskim niby wszystkie takie same?) ale i akcentu nie słyszę :( (wiem, straszne, ale to nie jedyna wada słuchu na którą cierpię, o wiele groźniejszy jest tzw. syndrom party, czyli nie słyszenie wysokich tonów, które odpowiadają za identyfikację rozmówcy i wyłapywanie słów mówiącego z ogólnego szumu – to zresztą jeden z powodów, dla których nigdy mnie nie zobaczycie osobiście na żadnym spędzie – po prostu bym się z Wami nie dogadał :) )

Da się tego jakoś nauczyć w starczym wieku?

 

A dla Ciebie Ślimak Zagłady, wielki szacun za oczytanie, wiedzę i umiejętność przekuwania tego na tak wspaniałe komentarze, których lektura jest samą tylko przyjemnością (nie tylko dla autorki, ale i dla odwiedzających, nawet takich ślepych na kolory jak Jim) :)

entropia nigdy nie maleje

I misię, bruce! :-) Tak wygląda trzynastozgłoskowiec, ten z Pana Tadeusza, więc to prawda, że można  nim pisać,  opowiadać historie. Jak wy  liczycie w trakcie pisania, a może samo od razu wychodzi?

Żyć z mieczem nad głową bardzo trudno. Pomyślałam sobie, że i nasze życie, los może być w gruncie rzeczy podobną sytuacją, tylko o niej bez przerwy zapominamy, bo byłoby nie do zniesienia. 

Komentarze równie ciekawe jak wiersz! :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Staram się, aby były celne jak najczęściej, ale wiem, że do doskonałości im jeszcze bardzo daleko.

 

Ślimaku Zagłady, nie musisz się wcale starać, ty po prostu MASZ wiedzę oraz niezwykłe umiejętności. :) Skromność cechuje tylko Wielkich. (brakuje mi tu emotki “padam”)… :)

 

Da się tego jakoś nauczyć w starczym wieku?

Jimie, ja również nadal próbuję (z różnym skutkiem, ale zawsze), zaś rymowanie można w każdym wieku zacząć, przecież ja dinozaur jestem, a czasem coś tam sobie rymnę, bo od dziecka lubiłam. :))

 

Żyć z mieczem nad głową bardzo trudno. Pomyślałam sobie, że i nasze życie, los może być w gruncie rzeczy podobną sytuacją, tylko o niej bez przerwy zapominamy, bo byłoby nie do zniesienia. 

 

Asylum, też mam czasem takie odczucia. I – żeby to chociaż tyko jeden nad nami dyndał, ale nie! :)

 

Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za odwiedziny. heart

Pecunia non olet

To jak pisać tym trzynastozgłoskowcem, Jimie? W największym skrócie: w języku polskim, w wyrazach dłuższych niż jednosylabowe, akcent pada zazwyczaj na drugą od końca.

mózg

trzustka

wątroba

Przed trzecią sylabą od końca mogą pojawiać się akcenty poboczne.

okrężnica esowata

wiceadmirał

Istnieją wyjątki od reguły, które trzeba jednak zapamiętać.

fizyka

czterysta

obnażałby

arcymistrz

CIA (si-aj-ej)

Kiedy już potrafimy zlokalizować akcenty, napisanie trzynastozgłoskowych wersów z obowiązkową ich obecnością na szóstej i dwunastej sylabie nie jest bardzo trudną łamigłówką.

Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju,

na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,

stał dwór szlachecki, z drewna, lecz podmurowany.

Świeciły się z daleka pobielane ściany.

(Dla ścisłości: Mickiewicz prawdopodobnie wymawiał ostatni wers nieco inaczej).

 

Jak widać, trzynastozgłoskowiec jest od dawna lubianą i cenioną formą, ponieważ to położenie stałych akcentów na szóstej i dwunastej zgłosce nadaje swoistą symetrię, a także umożliwia jeszcze dość dowolne manipulowanie tempem i nastrojem tekstu. Fragmenty ożywione – akcent co drugą zgłoskę, bardziej uroczyste – co trzecią, różne warianty pośrednie.

A jak to rzeczywiście pisać? Wydaje mi się, że w miarę czytania poezji, podejmowania samodzielnych prób, nabierania wprawy – zaczyna przychodzić jakoś naturalnie. Ja akurat talentu rytmicznego nie mam i wciąż mi się nieraz zdarza, że potrzebuję sobie przeliczyć dla pewności, czy dana linijka jest akurat zgodna z metrum. (Na szczęście szybko liczę).

Mam nadzieję, że udało mi się mniej więcej odpowiedzieć na pytanie.

Ślimak Zagłady

Mam nadzieję, że udało mi się mniej więcej odpowiedzieć na pytanie.

 

Jak najbardziej!

Nikt dotąd mi tego aż tak prosto nie wyłożył. Moje “pedagogi” gdy za czasów jeszcze pobierania nauk w szkole średniej o to spytałem mówiły, że “to się po prostu słyszy”, a sam tematu (mimo, że czytywać przykładowo Mickiewicza czy Kochanowskiego – podówczas bardzo lubiłem – z wiekiem dopiero polubiłem wiersze białe) jakoś wybitnie nie zgłębiałem, bo gdzieżby taki Jim, który po zeszytach jakieś szalone erotyki co najwyżej pisał, albo lubieżne limeryki, dla dam swojego serca (zawsze w liczbie mnogiej, bo Jim serce ma pojemne) – gdzieżby taki Jim, co interpunkcji nie zna, ortografie kaleczy, duka i stuka, jąka się i zacina – miałby szansę w ogóle dostąpić oświecenia, jak wysoką mowę poetów ogarnąć.

A Tobie się udało tę całą magię w krótkim poście – nieco zarazem odczarować, jak i uczynić dla mnie przystępną – i kto wie, może i ja lirę odwieszoną na kołek znów ujmę i coś tam pokaleczę – skoro z prozą i tak mi nie idzie. Skutek będzie pewnie taki sam jak z fałszowania przeze mnie piosenek czy moich wyczynów rysowniczo / malarsko / graficznych – ale cóż mi tam, jestem na tyle stary już, by się tym nie przejmować zupełnie, czy mi coś wypada, czy nie wypada (no chyba, że to dysk).

 

pozdrawiam i dziękuję bardzo Wam obojgu!

 

entropia nigdy nie maleje

Genialna sprawa. :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka