- Opowiadanie: Luken - Wspólne opowiadanie "Zmierzch Elfosu"

Wspólne opowiadanie "Zmierzch Elfosu"

Wraca wspól­ne opo­wia­da­nie :) . Za­sa­dy są na­stę­pu­ją­ce:

 

– Każdy ko­men­tarz musi za­wie­rać jedno zda­nie bę­dą­ce kon­ty­nu­acją roz­po­czę­te­go opo­wia­da­nia (je­że­li jest to dia­log, to kilka zdań i di­da­ska­lia są do­zwo­lo­ne, w ra­mach jed­nej wy­po­wie­dzi).

– Ko­men­tarz nie może mieć wię­cej niż 150 zna­ków (licz­bę zna­ków można łatwo spraw­dzić w Be­to­ma­cie).

– Jedna osoba nie może umie­ścić dwóch ko­men­ta­rzy bez­po­śred­nio po sobie.

– Ko­men­to­wa­nie nie­bę­dą­ce czę­ścią opo­wia­da­nia jest do­pusz­czal­ne, ale tylko je­że­li jest od­po­wied­nio wy­dzie­lo­ne pod frag­men­tem, który jest czę­ścią opo­wia­da­nia.

– Ko­lej­ne frag­men­ty po­win­ny kleić się w spój­ne opo­wia­da­nie.

– Ty­tu­łem opo­wia­da­nia, które po­win­no jakoś in­spi­ro­wać jego treść jest “Zmierzch El­fo­su”.

– Opo­wia­da­nie ga­tun­ko­wo po­win­no być space operą.

– Je­że­li ktoś zła­mie za­sa­dy, to wpa­ru­ję z pod­su­mo­wa­niem do­tych­cza­so­we­go opo­wia­da­nia, aż do mo­men­tu zła­ma­nia reguł, tak żeby można było kon­ty­nu­ować, igno­ru­jąc nie­pra­wi­dło­we frag­men­ty.

– Będę od czasu do czasu wrzu­cał do­tych­cza­so­we pod­su­mo­wa­nie na samej górze.

– Gdzie jest pilot?! Nie ma pi­lo­ta. Le­ci­my na ślepo :o) .

 

Do­dat­ko­wa uwaga: ze wzglę­du na szan­sę nie za­uwa­że­nia, że ja­kieś zda­nia zo­sta­ły do­da­ne w mo­men­cie pi­sa­nia swo­je­go, za­le­cam naj­pierw sfor­mu­ło­wać zda­nie, sko­pio­wać je sobie do schow­ka i tuż przed jego wy­sła­niem jesz­cze raz od­świe­żyć stro­nę.

 

Ja za­czy­nam.

 

Do­da­ne:

Zwięk­szy­łem limit do 150 zna­ków.

Oceny

Wspólne opowiadanie "Zmierzch Elfosu"

Dźwięk alar­mu po­de­rwał na nogi całą za­ło­gę ko­smicz­ne­go krą­żow­ni­ka SC Gla­dia­tor. Pierw­szy ze swo­jej ka­ju­ty wy­biegł ka­pi­tan Ro­ber­to Vimes. “To znowu ci pie­prze­ni re­be­lian­ci”, po­my­ślał, nie zda­jąc sobie spra­wy, jak bar­dzo ten pa­trol bę­dzie róż­nił się od po­przed­nich. Wy­cią­gnął pi­sto­let, prze­ła­do­wał i po­wo­li ru­szył w kie­run­ku most­ka. Nigdy nie roz­sta­wał się ze swoją bro­nią. Zwy­kła pu­kaw­ka nie­wie­le mogła zdzia­łać w prze­strze­ni ko­smicz­nej, ale efek­tow­ne wej­ście do cen­trum do­wo­dze­nia miało swój wy­dźwięk wśród za­ło­gi. Ze śluzy B12 wy­pa­dła, z bro­nią w ręku, Na­ta­sha Do­lgo­ru­kha – jego pierw­szy ofi­cer. Nigdy nie da­rzył jej sym­pa­tią, ale teraz, gdy chcia­ła za­sto­so­wać jego chwy­ty, po­czuł, jak ro­śnie w nim nie­na­wiść do cy­ca­tej pięć­dzie­się­cio­lat­ki. Po­mi­mo swo­ich lat, była nadal bar­dzo groź­na i sku­tecz­na.

Gdy w mil­cze­niu szli ko­ry­ta­rzem, mi­ja­ni człon­ko­wie za­ło­gi sta­wa­li na bacz­ność. Spię­ci i prze­stra­sze­ni, kon­tra­sto­wa­li z ob­ra­za­mi kwiet­nych łąk usła­nych kro­ku­sa­mi, które na roz­kaz ka­pi­ta­na roz­wie­szo­no na wszyst­kich ko­ry­ta­rzach. My­ślał, że wzmoc­ni mo­ra­le kwiat­ka­mi, ale nie­zna­ni spraw­cy do­ma­lo­wa­li za­do­wo­lo­ne po­two­ry zja­da­ją­ce kro­ku­sy.

Ka­pi­tan za­ci­snął dło­nie w pię­ści i po­wie­dział:

– Spraw­cy, któ­rzy znisz­czy­li te dzie­ła sztu­ki, zo­sta­ną wy­kry­ci i uka­ra­ni.

Nagle jego uwagę przy­ku­ły za­ska­ku­ją­ce wi­ze­run­ki owych po­two­rów. 

– To Efty – krzyk­nął. – Efty z mgła­wi­cy G634!

Na­brał do­dat­ko­wych po­dej­rzeń co do za­gad­ko­wych au­to­rów nie­co­dzien­nych ma­lun­ków.

Ka­dłu­bem wstrzą­snę­ła eks­plo­zja.

A potem rozległ się potworny huk. Ogłuszony i zdezorientowany kapitan dostrzegł, jak przez mgłę, że pierwsza oficer już podniosła się na nogi i podaje mu rękę. Pomogła mu wstać, ale wtedy kolejny wstrząs rzucił obojgiem na ścianę tak, że Roberto wylądował twarzą w biuście Natashy. Zagłębił się w obfitą miękkość, a do jego uszu dobiegł dźwięk iskrzących przewodów. Śmiałym ruchem rozdarł mundur pierwszej oficer i zamarł. Coś było nie tak z ciałem tej kobiety! Gąbczasta skóra miejscami pozapadała się, odsłaniając rusztowanie ze srebrzystej, metalowej siatki. Powłoka na twarzy przybrała odcień fioletowy, kurcząc się i stapiając.

– Wyłączyć zabezpieczenia! Wysłać sygnał! Atak! Atak! – powtarzała iskrząc.

“I znów przymusowy celibat”, pomyślał kapitan w chwili, gdy wystrzelił pierwszą kulę prosto w głowę seksownego cyborga.

 

[CDN]

Koniec

Komentarze

Dźwięk alarmu poderwał na nogi całą załogę kosmicznego krążownika SC Gladiator.

Łukasz

Pierwszy ze swojej kajuty wybiegł kapitan Roberto Vimes.

Слава Україні!

“To znowu ci pieprzeni rebelianci”, pomyślał, nie zdając sobie sprawy jak bardzo ten patrol będzie różnił się od poprzednich.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Wyciągnął pistolet, przeładował i powoli ruszył w kierunku mostka.

Слава Україні!

Nigdy nie rozstawał się ze swoją bronią.

Łukasz

Zwykła pukawka niewiele mogła zdziałać w przestrzeni kosmicznej, ale efektowne wejście do centrum dowodzenia miało swój wydźwięk wśród załogi.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Ze śluzy B12 wypadła, z bronią w ręku, Natasha Dolgorukha – jego pierwszy oficer.

Lożanka bezprenumeratowa

Nigdy nie darzył jej sympatią, ale teraz, gdy chciała zastosować jego chwyty, poczuł jak rośnie w nim nienawiść do cycatej pięćdziesięciolatki. 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Pomimo swoich lat, była nadal bardzo groźna i skuteczna.

Gdy w milczeniu szli korytarzem, mijani członkowie załogi stawali na baczność.

Łukasz

Spięci i przestraszeni, kontrastowali z obrazami kwietnych łąk usłanych krokusami, które na rozkaz kapitana rozwieszono na wszystkich korytarzach.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Myślał, że wzmocni morale kwiatkami, ale nieznani sprawcy domalowali zadowolone potwory zjadające krokusy.

Kapitan zacisnął dłonie w pięści i powiedział:

Lożanka bezprenumeratowa

– Sprawcy, którzy zniszczyli te dzieła sztuki, zostaną wykryci i ukarani.

Nagle jego uwagę przykuły zaskakujące wizerunki owych potworów. 

Pecunia non olet

– To Efty – krzyknął. – Efty z mgławicy G634!

Lożanka bezprenumeratowa

Nabrał dodatkowych podejrzeń co do zagadkowych autorów niecodziennych malunków. 

Pecunia non olet

Kadłubem wstrząsnęła eksplozja.

Łukasz

A potem rozległ się potworny huk.

Pecunia non olet

Ogłuszony i zdezorientowany kapitan dostrzegł jak przez mgłę, że pierwsza oficer już podniosła się na nogi i podaje mu rękę.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Pomogła mu wstać, ale wtedy kolejny wstrząs rzucił obojgiem na ścianę tak, że Roberto wylądował twarzą w biuście Natashy. 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Zagłębił się w obfitą miękkość, a do jego uszu dobiegł dźwięk iskrzących przewodów. Śmiałym ruchem rozdarł mundur pierwszej oficer i zamarł.

Lożanka bezprenumeratowa

Coś było nie tak z ciałem tej kobiety! Gąbczasta skóra miejscami pozapadała się odsłaniajac rusztowanie ze srebrzystej, metalowej siatki.

W komentarzach robię literówki.

Powłoka na twarzy przybrała odcień fioletowy, kurcząc się i stapiając. 

Pecunia non olet

– Wyłączyć zabezpieczenia! Wysłać sygnał! Atak! Atak! – powtarzała iskrząc.

Lożanka bezprenumeratowa

“I znów przymusowy celibat”, pomyślał kapitan w chwili, gdy wystrzelił pierwszą kulę prosto w głowę seksownego cyborga.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Strzępy sztucznej skóry rozbryzgiwały się w różnych kierunkach, podobnie jak metalowe elementy Natashy; nieoczekiwanie trzymana w zaciśniętej dłoni broń pierwszego oficera wystrzeliła salwą, niszcząc wewnętrzne ściany korytarza. 

Pecunia non olet

W tym momencie do mózgu kapitana przebił się natarczywy dźwięk budzika.

– To nie działo się na prawdę, tylko było snem, ale może proroczym – powiedział (kapitan, nie mózg) do Alfy, centralnej AI.

– Za mało danych – odparła. – Temperatura na zewnątrz -129 stopni. Wykryto aktywność istot rozumnych w odległości 2 mil w stronę pulsara Krotona.

Lożanka bezprenumeratowa

INTERWENCJA MODERATORSKA.

 

Komentarz bruce ma ponad 150 znaków, natomiast komentarz Koala75 ma nie tylko ponad 150 znaków, ale i zdanie oraz wypowiedź, podczas gdy dopuszczalne jest tylko albo to, albo to.

Proszę o kontynuowanie od:

 

Dźwięk alarmu poderwał na nogi całą załogę kosmicznego krążownika SC Gladiator. Pierwszy ze swojej kajuty wybiegł kapitan Roberto Vimes. “To znowu ci pieprzeni rebelianci”, pomyślał, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo ten patrol będzie różnił się od poprzednich. Wyciągnął pistolet, przeładował i powoli ruszył w kierunku mostka. Nigdy nie rozstawał się ze swoją bronią. Zwykła pukawka niewiele mogła zdziałać w przestrzeni kosmicznej, ale efektowne wejście do centrum dowodzenia miało swój wydźwięk wśród załogi. Ze śluzy B12 wypadła, z bronią w ręku, Natasha Dolgorukha – jego pierwszy oficer. Nigdy nie darzył jej sympatią, ale teraz, gdy chciała zastosować jego chwyty, poczuł, jak rośnie w nim nienawiść do cycatej pięćdziesięciolatki. Pomimo swoich lat, była nadal bardzo groźna i skuteczna.

Gdy w milczeniu szli korytarzem, mijani członkowie załogi stawali na baczność. Spięci i przestraszeni, kontrastowali z obrazami kwietnych łąk usłanych krokusami, które na rozkaz kapitana rozwieszono na wszystkich korytarzach. Myślał, że wzmocni morale kwiatkami, ale nieznani sprawcy domalowali zadowolone potwory zjadające krokusy.

Kapitan zacisnął dłonie w pięści i powiedział:

– Sprawcy, którzy zniszczyli te dzieła sztuki, zostaną wykryci i ukarani.

Nagle jego uwagę przykuły zaskakujące wizerunki owych potworów. 

– To Efty – krzyknął. – Efty z mgławicy G634!

Nabrał dodatkowych podejrzeń co do zagadkowych autorów niecodziennych malunków.

Kadłubem wstrząsnęła eksplozja.

A potem rozległ się potworny huk. Ogłuszony i zdezorientowany kapitan dostrzegł, jak przez mgłę, że pierwsza oficer już podniosła się na nogi i podaje mu rękę. Pomogła mu wstać, ale wtedy kolejny wstrząs rzucił obojgiem na ścianę tak, że Roberto wylądował twarzą w biuście Natashy. Zagłębił się w obfitą miękkość, a do jego uszu dobiegł dźwięk iskrzących przewodów. Śmiałym ruchem rozdarł mundur pierwszej oficer i zamarł. Coś było nie tak z ciałem tej kobiety! Gąbczasta skóra miejscami pozapadała się, odsłaniając rusztowanie ze srebrzystej, metalowej siatki. Powłoka na twarzy przybrała odcień fioletowy, kurcząc się i stapiając.

– Wyłączyć zabezpieczenia! Wysłać sygnał! Atak! Atak! – powtarzała iskrząc.

“I znów przymusowy celibat”, pomyślał kapitan w chwili, gdy wystrzelił pierwszą kulę prosto w głowę seksownego cyborga.

Łukasz

Strzępy skóry i metalowe elementy rozbryzgiwały się w różnych kierunkach, a broń w dłoni wystrzeliła, niszcząc wewnętrzne ściany korytarza. 

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka