- Opowiadanie: Oczova - Popielica

Popielica

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Użytkownicy II, Użytkownicy III

Oceny

Popielica

 

 

Popiół. Szary, szorstki, a jednocześnie delikatny i nieprzyjemnie ciepły rozprzestrzeniał się w miejscu, w którym wykonano wyrok śmierci na trzech kobietach.

Wiatr z każdym nawet najlżejszym porywem unosił kolejne drobiny.

Stos, na którym zginęły wiedźmy, przestał się tlić kilka godzin wcześniej. Zapadł zmierzch. Okolica była pusta. Ostatni świadkowie i gapie opuścili Szare Głazy i skierowali się do domów zaraz po tym, jak oskarżyciele oraz egzekutor ruszyli błotnistą drogą w stronę miasta.

W pobliżu przez długi czas słychać było jedynie cichy odgłos liści poruszanych wiatrem oraz przytłumiony dźwięk fal uderzających o skały. Zza ciemnych, ponurych chmur wyłonił się sierpowaty księżyc. Oświetlił, tak jak mógł, otaczającą okolicę.

Wtedy też szelest skrzydeł zakłócił ciszę. Na drzewie rosnącym najbliżej pogorzeliska usiadł kruk. Był wielki. Dużo większy od kruków zamieszkujących pobliskie tereny. Jego oczy niczym błyszczące, czarne obsydiany wpatrzone były w popielaty kopiec. Co chwilę przekrzywiał nerwowo głowę, jak gdyby z niecierpliwością na coś czekał.

Za nim, na pobliskich drzewach przysiadały kolejne ptaki. Wszystkie błyskające ślepiami wpatrywały się w popioły.

Noc mijała, a cisza napierała. Księżyc powoli sunął po niebie przysłaniany co chwilę przez ciemne i ciężkie chmury, a kruki wpatrzone wciąż w to samo miejsce nagle zerwały się do lotu, kracząc głęboko i chrapliwie.

Czarna chmara odfrunęła, gdy z popiołów wychynęła blada dłoń.

Popielata kończyna wynurzyła się, jakby chciała zaczerpnąć powietrza, rozpylając wkoło prochy, po czym padła bez ruchu. Po chwili drgnęła znów, a obok niej wygrzebując się, powstała druga.

Z czasem, ręce nabrały odrobiny sił. Chybotliwe, próbowały podnieść to, co ukryte było w pogorzelisku Pomroka nie miała końca, a istota z popiołów walczyła, aby powstać. Jej szczupłe ręce podpierały się, raz za razem o ziemię wyłaniając kościste ciało. Spod skóry, wystawał kręgosłup, i żebra, niejako ktoś naciągnął na nie jedynie szare, cienkie płótno. Włosy kobiety, splątane, długie, sięgały pasa.

Wstała niezdarnie, chwiejąc się i drżąc na całym ciele. Kości i stawy wydawały dźwięki łamanych, suchych gałęzi. Postawiła dwa pierwsze, nieudolne kroki i upadła wzniecając w powietrze chmurę pyłu. Skulona, skrzyżowała ręce na piersiach i ze strachem w szarych oczach ogarnęła wzrokiem okolicę.

Po chwili ujrzała olbrzymiego kruka siedzącego na jednej z gałęzi i wpatrującego się w nią z nieukrywanym zainteresowaniem. Ptak zakrakał. Po raz kolejny wstała ciężko. Wszędzie wokół niej rozsypywały się pozostałości stosu. Słychać było chrapliwy oddech łaknących tlenu płuc, gdy kobieta wygięta w tył, wciągnęła zimne powietrze, a następnie wydała rozpaczliwy krzyk.

Koniec

Komentarze

Oczova, niespełna trzy tysiące znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na SZORT.

Na tym portalu opowiadania zaczynają się od dziesięciu tysięcy znaków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej Oczova

 

Czepiłabym się zbyt blisko powtarzających się wyrazów, albo niezbyt fortunnych sformułowań, ale poraziłaś mnie. Dlatego patrzę w Twoje opowiadanie jak kruk w popiół i już nic nie mówię.

Lożanka bezprenumeratowa

Opis wstającej postaci działa na wyobraźnię.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

To zaledwie scenka, ale robi wrażenie. Całkiem udany debiut.

Wykonanie mogłoby być nieco lepsze, ale mam nadzieję, że Twoje przyszłe opowiadania będą równie zajmujące i lepiej napisane. :)

 

Wiatr z każ­dym swym nawet naj­lżej­szym po­ry­wem za­bie­rał ze sobą ko­lej­ne dro­bi­ny. → Zbędne zaimki – czy wiatr może mieć cudze porywy, albo zabierać coś z kimś?

Proponuję: Wiatr z każ­dym nawet naj­lżej­szym po­ry­wem unosił ko­lej­ne dro­bi­ny.

 

Oświe­tlił swym bla­skiem, ile mógł ota­cza­ją­cą oko­li­cę. → Zbędny zaimek. Wiadomo, że księżyc świeci blaskiem. Zakładam tylko, że księżyc widoczny jako sierp, świeci raczej słabo.

Proponuję: Oświe­tlił, tak jak mógł, ota­cza­ją­cą oko­li­cę.

 

Na drze­wie po­ło­żo­nym naj­bli­żej po­go­rze­li­ska… → Na drze­wie rosnącym naj­bli­żej po­go­rze­li­ska

 

i ze stra­chem w sza­rych oczach ro­zej­rza­ła się po oko­li­cy. Jej dziki, prze­stra­szo­ny wzrok wę­dro­wał po oko­li­cy. → Powtarzasz informację.

Może wystarczy: …i ze stra­chem w sza­rych oczach ro­zej­rza­ła się po oko­li­cy.

 

ko­bie­ta wy­gię­ła się w tył wcią­ga­ją­cy zimne po­wie­trze, a na­stęp­nie wy­da­jąc z sie­bie roz­pacz­li­wy, gło­śny krzyk. → Literówka. Zbędny zaimek – czy mogła wydać krzyk z kogoś innego? Masło maślane – krzyk jest głośny z definicji.

Proponuję: …ko­bie­ta wy­gię­ła się w tył, wcią­ga­ją­c zimne po­wie­trze, a na­stęp­nie wy­da­jąc roz­pacz­li­wy krzyk.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No klimatyczne w sumie, ciekawy pomysł na demona powstającego z popiołu spalonych wiedźm. Na pewno fajnie byłoby przeczytać jakieś dłuższe opowiadanie na ten temat. Albo jakby ten fragment był częścią dłuższego opowiadania. Chyba że to nie demon, tylko zmartwychwstała wiedźma? W sumie nie wiem.

Witaj.

 

Obrazowe opisy, dobra atmosfera grozy, ciekawe postaci, świetnie stworzony nastrój niepokoju oraz czegoś nieuniknionego, co powinno zaraz nastąpić…

Mam nadzieję, że podejmiesz jeszcze próby kontynuacji swojej opowieści.

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Dzięki wielkie za wszelkie uwagi i komentarze:) Planuję rozbudować scenę i stworzyć dłuższe opowiadanie lub zbiór opowiadań. Popracuję nad warsztatem, wezmę pod uwagę feedback :)

Cześć, Oczova!

 

Stos, na którym zginęły ostatnie wiedźmy, przestał się tlić kilka godzin wcześniej.

Zapadł zmierzch. Okolica była pusta. Ostatni świadkowie i gapie opuścili Szare Głazy

powtórka

W pobliżu przez długi czas słychać było jedynie cichy odgłos liści poruszanych wiatrem oraz przytłumiony dźwięk rozbijających się o skały fal. Zza ciemnych, ponurych chmur wyłonił się sierpowaty księżyc. Oświetlił swym blaskiem, ile mógł otaczającą okolicę. Wtedy też dało się słyszeć szelest skrzydeł. Na drzewie położonym najbliżej pogorzeliska usiadł kruk. Był wielki. Dużo większy od kruków zamieszkujących pobliskie tereny. Jego oczy niczym błyszczące, czarne obsydiany wpatrzone były w popielaty stos.

Lekka byłoza, a nikt nie lubi nieszczęsnego czasownika “być”, bo jest statyczni i nijaki. Ja bym tu wyeliminował tego drugiego “była”.

Po chwili drgnęła znów, a obok niej wygrzebując się, pojawiła się druga. Ledwo drgały.

Znów powtórka

A teraz wciśnij Ctrl+f i wpisz “się” – wyświetli Ci się dużo “sięków”, co też niefajnie wpływa na tekst.

 

Technicznie jest nad czym pracować, ale też nie jest tak, że zaczynasz od jakiegoś poziomu “zero” – to są standardowe rzeczy do wyeliminowania na początku, a ogólnie udało Ci się fajnie i obrazowo opisać scenkę, która mogłaby z powodzeniem rozpocząć (a może i zakończyć) jakiś większy tekst. Liczę, że coś dłuższego wrzucisz i rozgościsz się na forum :)

 

Pozdrówka!

 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cześć Krokus

 

Dziękuję za komentarz i uwagi. Z pewnością będę pracował nad warsztatem. Na byłozy nie zwróciłem wczrśniej uwagi, ale co do “sięków” to faktycznie świszczą w tekście. Mam przygotowanych kilka szkiców, nad którymi będę pracował i powoli udostępniał :)

[…] w miejscu, w którym trzy kobiety zostały skazane na śmierć. ---> niby w porządku, lecz jednak coś tu nie gra. Skazanie oznacza ( w przytłaczającej większości przypadków) wyrok, wydany po procesie. Uczestniczyć w nim, procesie, muszą minimum trzy strony: sędzia, oskarżyciel, oskarżony / oskarżeni. Z obrońcami różnie bywało… Czy proces toczył się gdzieś tam nad skalistym, urwistym brzegiem morza, na świeżym powietrzu? Jeśli tak, należałoby o tym czytelników poinformować. Jeżeli nie, należy zmienić zdanie na » […] w miejscu, w którym na trzech kobietach wykonano wyrok śmierci przez spalenie na stosie. « 

Przepraszam Ciebie, szanowny Autorze, ale nie przyłącze się do pochwalnego chórku. Czepiać się, poza powyższym, też nie będę. Pomysł na Popielicę nawet mi się spodobał, bo otwiera możliwości kontynuacji, rozbudowy do pełnoprawnego i bynajmniej nie krótkiego opowiadania, więc plus dla Ciebie – a co dalej, zobaczymy, gdy coś jeszcze opublikujesz.

Pozdrawiam

Witam.

Niestety mnie “Popielica” rozczarowała. Spodziewałem się dostać króciutkie opowiadanie, a otrzymałem jedną scenę – owszem, w miarę sprawnie napisaną – ale jednak to za mało nawet jak na szort. By mi się to spodobało zabrakło naprawdę niewiele – jakiejś większej interakcji między popielicą a krukiem, jakiegoś elementu tajemnicy, jakiegoś bijącego po oczach zakończenia.

Proszę, nie zrażaj się jednak moją opinią – pisz dalej i życzę by przyszłe Twe twory były lepsze.

 

entropia nigdy nie maleje

Cześć! Na początek uwagi:

 

Szary, szorstki, a jednocześnie delikatny i nieprzyjemnie ciepły rozprzestrzeniał się w miejscu, w którym trzy kobiety zostały skazane na śmierć.

Szorstki, ale jednocześnie delikatny… Nie klei mi się to. Poza tym: szorstki popiół?

Zastanowiłabym się też nad zmianą rozprzestrzeniał na coś mniej kojarzącego się z chorobą. Unosił się, snuł, wirował?

 

Wiatr z każdym swym nawet najlżejszym porywem zabierał ze sobą kolejne drobiny.

Zbędne.

Oświetlił swym blaskiem, ile mógł otaczającą okolicę.

Jak wyżej.

 

Dało się słyszeć chrapliwy oddech łaknących powietrza płuc, gdy kobieta wygięła się w tył wciągający zimne powietrze, a następnie wydając z siebie rozpaczliwy, głośny krzyk.

Powtórzenie.

 

Tekścik na pewno klimatyczny, ale nie satysfakcjonujący. Za dużo błędów i niezręczności jak na takiego króciaka. Poza tym trudno cokolwiek więcej o nim powiedzieć, ponieważ to nie jest nawet historia jako taka, a jedynie samotna scenka zawieszona w próżni niezdefiniowanego świata. Zakładam jednak, że to wprawka pisarska, po której nastąpi dalsze rozwijanie postaci Popielicy w dłuższych formach ;) Może się z tego urodzić coś ciekawego, chociaż musisz jeszcze poprawić warsztat.

Powodzenia w dalszym pisaniu!

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Cześć,

 

Plastyczne opisy to zdecydowanie plus, ale niestety jedyny w tym krótkim tworze. To mała scena, do której można sobie wiele dopowiedzieć, ale po co? Lepiej żeby zrobił to autor ;) W każdym razie, obrazowość broni się sama w sobie, ale warto ją jeszcze wygładzić – wyżej wskazali w jakich miejscach, nie będę wiele od siebie dodawać, poza tym:

 

Wtedy też dało się słyszeć szelest skrzydeł.

Zazwyczaj nie czepiam się aliteracji, ale te trudne zbitki wybijają z rytmu. 

 

Jak na debiut, całkiem udany twór i chętnie zobaczę inne, bardziej rozwinięte opowiadania :) 

 

Hejo :)

 

Zapowiadało się ciekawie, ale niestety, urwało się tak jakoś bez puenty. :( Nie bardzo można to nazwać “opowiadaniem”, “scenka”, jak napisał już ktoś powyżej, pasuje bardziej.

 

Szary, szorstki, a jednocześnie delikatny i nieprzyjemnie ciepły rozprzestrzeniał się w miejscu

Brak tutaj logiki. Szary i szorstki – rozumiem, że to na minus. Delikatny – to na plus, dlatego jest wprowadzone przez “a jednocześnie”. Ale po delikatnym też powinno być coś na plus – czyli: “ciepły”, a nie – “nieprzyjemnie ciepły”. A tak jest:

minus i minus, a jednocześnie plus i minus – co nie bardzo ma sens.

 

kracząc głęboko i chrapliwie

Myślę, że samo krakanie jest na tyle sugestywnym słowem, że przysłówki są zbędne. Może lepiej: “z krakaniem”?

 

Spod skóry, wystawał kręgosłup, i żebra, niejako ktoś naciągnął na nie jedynie szare, cienkie płótno.

Co ma tutaj znaczyć: niejako? o.O Może chodziło o “jakby”?

 

Ale językowo całkiem ładnie, widać wyobraźnię. :)

 

Pozdrawiam ^^

 

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Nawet się udało.

Klimat jest, opisy są przyjemne i nie przeciągnięte. W paru miejscach mogło być lepiej technicznie, ale błędy zostały już raczej wymienione. Czuję lekki niedosyt. Wiem, że to szort, ale i tak mam wrażenie, że jest tu niewykorzystany potencjał. 

Tak czy inaczej, było całkiem nieźle. 

Pozdrawiam,

NP

Zapraszam na mój kanał YouTube

Oczovo!

 

Oświetlił, tak jak mógł, otaczającą okolicę.

Taka sugestia, bo w sumie okolica już otacza, więc otaczającą nie jest potrzebne. Taki tip na przyszłość, może się przydać przy oszczędzaniu znaków. ^^

 

było w pogorzelisku. Pomroka nie miała końca, a istota z popiołów walczyła, aby powstać.

Kropki zabrakło po pogorzelisku. :P

 

W sumie to nie mam za dużo do dodania. Mam podobne spostrzeżenia, co moi przedpiścy, ale mogę powtórzyć. :P

Całkiem plastycznie opisana scenka, tutaj trzeba Tobie przyznać, że oddziałuje na wyobraźnię, co jest bardzo dobrą podstawą pod kolejne tekst.^^

Historia jakaś jest – giną wiedźmy, z ich cierpienia i dusz powstaje demon. Kruki, symbole śmierci, odgrywają tutaj ważną rolę. Nie jest to nic porywającego, z pewnością lepiej by było to rozwinąć, ale jakiś zawiązek się pojawił.

Powodzenia w dalszym pisaniu i pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

przytłumiony dźwięk faj uderzających o skały

Auć!

 

cichy odgłos liści poruszanych

Może szelest liści? Nie wiem. Odgłos mnie trochę szczypie w oko.

 

Co chwilę przekrzywiał nerwowo głowę, jak gdyby z niecierpliwością na coś czekał.

Ptaki się tak zachowują, co nie znaczy, że to z nerwów… Ten dobór słowa mnie nie przekonuje.

 

Wszystkie błyskające ślepiami wpatrywały się w popioły.

Błysk w oczach/emocja błyska w oczach, ale błyskające oczy… do przemyślenia

 

Z czasem, ręce nabrały odrobiny sił. Chybotliwe, próbowały podnieść to, co ukryte było w pogorzelisku Pomroka nie miała końca, a istota z popiołów walczyła, aby powstać.

Brak kropki pomiędzy zdaniami. “Pomroka nie miała końca” hmm… Nie wiem, co ma nam to przekazać. Wiemy, że zapadła ciemność, bo piszesz o tym wcześniej. Księżyc oświetlał okolicę i chował się za chmurami. Moim zdaniem do przemyślenia, bo można lepiej ująć, że noc nadal trwa, a teraz mam wrażenie, że po prostu chciałeś użyć słowa “pomroka” i wyszło niezgrabnie.

 

Podoba mi się pomysł. Wykonanie może być lepsze. Popracowałabym nad opisami, bo wyszły moim zdaniem niezgrabnie. Rozumiem przekaz, ale nie porwał mnie, a przy tak krótkim tekście każde słowo ma znaczenie, bo buduje klimat. Moim zdaniem “scenka” (niech będzie) konkretna, ciekawa, tajemnicza i niepokojąca, ale niestety efekt psują nie plastyczne, a nawet sztywne opisy.

Podobało się, ale ta przejażdżka płynną nie była. Szarpało, przyśpieszało i przerywało. Za to w przyszłości może być całkiem znakomicie :D

Dziękuję za konstruktywne uwagi :) Staram się pracować nad tym tekstem i go rozbudować. Wprowadzam również poprawki. Dzięki za każde słowo :)

Powodzenia, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

@bruce dziękuję :)

heartsmiley Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Językowo jest nieco chropowato, przez co czytało mi się średnio. Niestety w tak krótkim tekście każda usterka bardziej rzuca się w oczy. Trochę zabrakło mi w tej scence grozy. Niby wszystkie elementy są na miejscu, ale składają się w dość letnią całość. Ciekawy motyw z połączeniem kruka z popielicą, szkoda że tekst kończy się w miejscu, w którym mogłoby się coś ciekawego zadziać.

It's ok not to.

@dogsdumpling dziękuję za komentarz. Pracuję właśnie nad rozbudową tego tekstu. Ciągle ucząc się czegoś nowego o pisaniu. Cała historia prawdopodobnie skończy się na tym momencie narodzin Popielicy. Pracuję właśnie nad tym co działo się przed i jak do tego doszło.

 

Trzymam kciuki by rozbudowana wersja szybko ujrzała światło dzienne i była lepsza – choć trochę sobie zepsułem zakończenie czytając ten końcowy fragment :)

entropia nigdy nie maleje

Na razie tylko scena, ale klimatyczna i dobra. Mroczna i tajemnicza, mam nadzieję, że reszta historii też taka będzie. Czekam na więcej!

Kto wie? >;

@Jim zawaliłem z tą końcówką, ale mam nadzieję, że to co dzieje się wcześniej jakoś to zrewanżuje :)

@skryty Dzięki wielkie :)

Bardzo klimatyczna i obrazowa scenka, ale trochę szkoda, że tylko scenka.

@zygfryd89 dziękuję. Pracuję nad nią i mam nadzieję, że już na dniach będę mógł ją udostępnić :)

Czołem,

 

zgadzam się z zygfrydem, że napisałeś klimatyczną, sugestywną scenkę, ale tylko scenkę. Widziałbym w tym raczej wstęp do czegoś dłuższego, bo jako samodzielny twór nie do końca się broni, przede wszystkim fabularnie. No bo co my tu mamy? Opis wstania z grobu i tyle. 

Pojawia się nieco różnorakich błędów, wybrałem sobie jeden fragment, w którym się ich nieco nagromadziło:

 

Z czasem, ręce nabrały odrobiny sił. Chybotliwe, próbowały podnieść to, co ukryte było w pogorzelisku Pomroka nie miała końca, a istota z popiołów walczyła, aby powstać. Jej szczupłe ręce podpierały się, raz za razem o ziemię wyłaniając kościste ciało. Spod skóry (-,) wystawał kręgosłup (-,) i żebra, niejako ktoś naciągnął na nie jedynie szare, cienkie płótno. Włosy kobiety, splątane, długie, sięgały pasa.

 

  1. Zjadłeś kropkę po “pogorzelisku”.
  2. Wytłuściłem Ci powtarzające się “po”. Warto zwracać uwagę na takie powtórzenia, bo brzmieniowo wypada to średnio.
  3. W zdaniu zaczynającym się od “Jej szczupłe ręce” przecinek po “podpierały się” jest zbędny. Zdanie to zresztą nie do końca ma sens. Chyba lepiej brzmiałoby np. “Jej szczupłe ręce raz po raz dźwigały kościste ciało, wygrzebując je stopniowo z ziemi” – pewnie nieidealny przykład, ale chwytasz – mam nadzieję – o co mi chodzi.
  4. W zdaniu zaczynającym się od “Spod skóry” zaznaczyłem zbędne przecinki. Słowo “niejako” zastąpiłbym słowem “jakby”. 
  5. Ostatnie zdanie – skoro włosy sięgają pasa, to bez wątpienia są długie. Szkoda dublować sformułowania, które brzmią inaczej, ale znaczą dokładnie to samo.

Ode mnie tyle. Chętnie zajrzę jeszcze do czegoś Twojego. Potencjał dostrzegalny :)

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Choć temat klasyczny, napisane jest efektownie i ciekawie, więc dobrze się czyta. To tylko jedna scenka – chętnie bym przeczytałam ciąg dalszy.

ninedin.home.blog

dzięki wielkie za wszelkie uwagi :) Pracuję wciąż nad rozbudową tekstu i mam nadzieję, że znajdzie się w nim mniej błędów :)

 

dzięki wielkie :) już wkrótce dodam dłuższy fragment :)

 

Siema,

 

z dyzurowego obowiązku się wypowiem, choć zasadniczo nie mam wiele do dodania.

Opisy mi sie podobaja i cała scena jest plastyczna. Wyrażenia w rodzaju popiół “szorstki, a jednocześnie delikatny “ są interesujące, taki oksymoroniczne, wg mnie przyciągają uwagę i budują klimat. Sam ten opis przypomina mi rękę rodzica – szorstka, gdy karze, delikatna, gdy głaszcze po buzi :)

Największy zarzut, że tak mało i tylko scenka. Rzekłbym nawet, że wieje fragmentem ;)

 

Pozdrawiam serdeczenie!

Che mi sento di morir

Dobry wieczór, początkowo zaleciało mi trochę (schorowanym ;) Feniksem z popiołów xd Fajny, plastyczny, choć króciutki, opis. Pozdrawiam

Zgodzę się z przedpiścami – to scenka. Widzę w niej niezły początek tekstu. Raczej początek niż koniec. Nie zinterpretowałam popielicy jako demona, tylko jako zmartwychwstanie co najmniej jednej wiedźmy. Miałam nadzieję, że dopiero teraz pokaże, co potrafi i zaopiekuje się ludźmi, którzy ją na stos doprowadzili.

Babska logika rządzi!

Dzieki wielkie :) Tekst się powiększył i zmienił. Chociaż w tym nowym sporo do poprawy, jest też tutaj dostępny, gdybyś miała chęć w niego zajrzeć. Muszę go na spokojnie uzupełnić i zmienić w nim kilka rzeczy. Traktuję to opowiadanie jako część zbioru opowiadań z otwartym zakończeniem.

 

Nowa Fantastyka