- Opowiadanie: ManeTekelFares - Lustro

Lustro

Dobry wieczór. Kolejny tekst z dna szuflady.

Przypomniałem sobie o nim, kiedy przeczytałem “Poudawajmy” Shanti. Nie, nie dlatego, że jest równie dobry :-). Spokojnie. 

Niemniej zachęcam do lektury i proszę o pobłażliwość. 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Użytkownicy

Oceny

Lustro

 Pokażę ci twoje sny.

 

To dziś,

zabiorę cię w podróż

przez szelest marzeń.

 

 

Rodzice wiedzą, co jest dobre. “Nie wolno wchodzić na strych!”, to wyraz najwyższej troski o bezpieczeństwo dziecka. Wiadomo, strych jest miejscem ostatniego pożegnania przedmiotów, co do których przejawia się głęboką wiarę w funkcjonalne zmartwychwstanie. Składane, niczym w masowym grobie, obleczone warstwą pyłu i pajęczyn, nie są w matczynym umyśle najlepszym środowiskiem dla dziecka. Ostrzeżenie, choć w swej naturze słuszne, najczęściej jednak przynosi niepożądany efekt – pobudza wyobraźnię, a ta z kolei napędza ciekawość. Jedyne, co może ją zatrzymać to strach. Ale u dziecka, jeśli brakuje pierwotnych bodźców, takich jak ciemność, czy przeraźliwe dźwięki, strach wreszcie ulegnie ciekawości. Zresztą, Krzyś był już na tyle dużym chłopcem, iż wiedział, że mroki skutecznie rozprasza światło latarki, a skoro przeraźliwe dźwięki dotychczas milczały, to znaczy, że nic potwornego się tam nie zalęgło. 

Ufnie spojrzał na wnękę w ścianie pod sufitem. Przystawił drabinę i upewniwszy się, że latarka jest odpowiednio zabezpieczona w kieszeni, rozpoczął wyprawę. Strach nie jest uczuciem, którego łatwo się pozbyć. Serce przyspieszyło, gdy metalowy właz ustąpił bez najmniejszego wysiłku. Czarną otchłań pokonało dopiero światło latarki i z ust Krzysia wydarło się przeciągłe “jeeej”. Biała smuga powoli przesuwała się po tajemniczych kształtach. Żądza poznania przesłała do kory mózgowej odpowiednie sygnały i chłopiec wsunął się w otwór. Dotykał zupełnie nieznanych mu przedmiotów, zastanawiając się do czego mogły służyć i skąd pochodzą. Przedzierał się pomiędzy nimi, czasem zawadził o coś nogą. Wówczas wzbijający się pył drażnił nos i gardło. Wstrzymywał oddech, a myśli przypominały o najgorszym z lęków.

Kiedy miał osiem lat, mama jak co wieczór uklęknęła przy jego łóżku, ale nie po to, by opowiedzieć bajkę, i pocałować na dobranoc. Płakała.

“Tata nie wróci”, z tamtego wieczoru zapamiętał tylko te słowa. To, co się stało zrozumiał dopiero z czasem. Ojciec pracował poza miastem przy budowie generatora powietrza i miał miejsce wypadek – skafander taty uległ rozszczelnieniu. Mama powiedziała, że zabrakło dla niego tlenu. Krzyś wiele razy zastanawiał się, jak to mogło wyglądać i co się w takiej chwili czuje. Dlaczego nikt nie dał mu tego tlenu? Ta myśl nie opuściła go już nigdy.

Pył wirował w strumieniu światła. 

W przeciwległym krańcu pomieszczenia coś błysnęło. Chłopiec przystanął i poruszał latarką. Błysk powtarzał się za każdym razem, gdy skierował snop światła w konkretnym kierunku. W miarę zbliżania, rozświetlony obszar rósł.

To było lustro. Potarł dłonią gładką powierzchnię. Ujrzenie własnego odbicia nie jest niczym nadzwyczajnym. Wszak codziennie rano myjąc zęby, stroił dziwne miny do siebie. Ale teraz był pewien, że przekonany, że w tej chwili ma bardzo poważny wyraz twarzy, a postać w lustrze promieniała w uśmiechu. 

– Cześć – lustro przemówiło. Krzyś wzdrygnął się i nie kontrolując odruchów, dał krok do tyłu. Zachwiał się, gdy pięta zsunęła się po otarciu jakiegoś rupiecia, stracił równowagę. Kolana ugięły się i upadł na pośladki. 

Chłopiec z lustra zachichotał. 

– Nie bój się.

Trudno sobie wyobrazić, jak w tej sytuacji postąpiłby dorosły człowiek, jednak w przypadku jedenastoletniego dziecka jest to znacznie prostsze – działa wyobraźnia i brak uprzedzeń. A to konkretne dziecko, mimo oczywistego strachu, posiadało w sobie nieprzebrane pokłady wyobraźni i ufności. Często rozmawiał bawiąc się z wyimaginowanymi postaciami. Przed oczyma ożywały przedmioty. Słowem, charakteryzował się brakiem umiejętności wyznaczania wyraźnej granicy między jawą a snem.

Posadowił się więc wygodnie na podłodze i przyglądał z uwagą. Wreszcie skrzywił twarz w uśmiechu, odpowiadając na życzliwe oblicze chłopca z lustra.

– Mówiąc szczerze zastanawiałem się, jak dużo czasu zajmie ci odkrycie tego miejsca. Ale nie zawiodłem się. – Policzki chłopca w lustrze zaróżowiły się. – Jesteś taki jak ja. 

– Czyli jaki?

– Głodny świata. 

– A co to jest świat? – Krzyś uczciwie przyznał się, że nie rozumie. 

– No tak. – Chłopiec z lustra zasmucił się. – Skąd ty to możesz wiedzieć.

Krzyś oswojony już nieco z postacią nowego kolegi, zaczął obserwować otoczenie za postacią w zwierciadle.

I pytał.

– Co to jest? 

– Co? 

– No to, za tobą? 

– Aaaa. – Chłopiec w lustrze odwróciła się przez ramię. – To jest las. 

– Las? A to niżej?

– To łąką. A konkretnie mówiąc źdźbła trawy.

– Dlaczego twoje włosy się poruszają?

– To wiatr. – Chłopiec z lustra z każdą odpowiedzią stawał się coraz smutniejszy. Krzyś nie dostrzegał tego. W międzyczasie zdążył już podejść całkiem blisko, chcąc przyjrzeć się lepiej i zadać więcej pytań. 

– Dlaczego u ciebie jest tak… jasno? Musicie mieć tam dużo reflektorów… i bardzo dużo generatorów prądu?

– To światło słoneczne.

– Czyli jakie? Nie słyszałem o tej technologii. 

– To nie technologia, to natura. 

Zapanowała cisza. Oczy Krzysia poruszały się szybko, chłonąc każdy element lustrzanego krajobrazu. Czoło zmarszczyło się, a brwi zbiegły. Intensywnie myślał. Już wiedział, co i jak się nazywa, jednak nie znał odpowiedzi na najważniejsze pytanie.

– Do czego to wszystko jest potrzebne?

Chłopiec z lustra otworzył buzię. Wyglądało to tak, jakby nabierał odpowiedniej ilości powietrza potrzebnego do obszernej wypowiedzi. Ale nie. On nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Dłuższą chwilę mierzyli się wzrokiem.

– Mam na imię Jarek – Niezręczną ciszę przerwał w końcu chłopiec z lustra.

– Ooo, zupełnie jak mój tata. – Krzyś ożywił się i zmarkotniał niemal w tym samym momencie. Zatopił się w mglistych wspomnieniach, próbując przypomnieć sobie jak tata wyglądał, jak pachniał i o czym rozmawiali. Niestety, myśli te przerywał obraz płaczącej mamy klęczącej przy łóżku.

Nie dostrzegł momentu, kiedy jego nowy kolega opuścił lustro. Poczuł dopiero jego dotyk na ramieniu.

– Wiesz, to wszystko trzeba doświadczyć samemu. Żałuję, ale nie potrafię tego opisać.

– Mogę tam wejść? – Krzyś pływał w marzeniach, zupełnie nie zastanawiając się nad logiką wydarzeń. To był jego świat. Świat, gdzie wszystko jest możliwe.

Dłonie chłopca z lustra zaczęły delikatnie drżeć.

– To nic trudnego. – wsunął stopę w lustro. Pomachał nią po drugiej stronie, gładząc końcówki traw.

Źrenice Krzysia rozszerzyły się, ręka podążyła ku szklanej tafli.

– Idź już – Chłopiec z lustra pchnął go lekko. 

– Ale, kiedy ja nie mogę. Co z mamą? 

– Nie martw się. To przecież kilka godzin. Mama niczego nie zauważy. Zajmę się tym.

Krzyś walczył ze sobą. Falująca zieleń w lustrze zdawała się go wołać. 

– Dobrze. Zaufam ci. – Najpierw część stopy, potem dłoń. Wreszcie zanurzył się cały.

Chłopiec z lustra oddychał ciężko. Przyglądał się Krzysiowi, jak dotyka trawy, jak kucnął i powąchał jakiś kwiatek. Kichnął, po czym roześmiał się i pobiegł w kierunku lasu. 

Wzrok Jarka próbował przechytrzyć ciemność, a dłoń nerwowo wędrowała wśród strychowych skarbów. Wreszcie zacisnęła się na czymś, co zdawało się spełniać pokładane oczekiwania. Decyzja podjęta. Pewny zamach ramienia poprzedził brzęk szkła. 

– Krzyś?! – przez rozświetlony otwór w podłodze wdarło się wołanie. 

Chłopiec rzucił się do wyjścia. Wysunął głowę z wnęki. U podnóża drabiny stała Miriam. Ich spojrzenia spotkały się i na moment zapomniał oddychać.

– Przecież zabroniłam ci tam wchodzić! – gniewny ton kobiety przywrócił dech w piersiach. W pośpiechu pokonywał kolejne stopnie.  

Miriam spoglądała na chłopca, czując wzbierające przerażenie. Niby wszystko się zgadzało, ale coś było nie tak. Jakiś głos w jej wnętrzu podsycał niepewność. Dotknęła jego policzka.  

– Krzyś? – zapytała szukając potwierdzenia. 

Chłopiec zamknął oczy i wyszeptał: 

– Tak bardzo pragnąłem z tobą być. 

– Gdzie jest Krzyś?! – cofnęła dłoń krzycząc. – Co się z nim stało?! 

Chłopiec chwycił ją za rękę. 

– Przepraszam, ale to był jedyny sposób, aby nasz syn mógł poczuć zapach lasu, usłyszeć śpiew ptaków i zobaczyć promienie słońca odbijające się w jeziorze. 

Z gardła kobiety wydarł się przeraźliwy ryk. Wzrok pokrył się szaleństwem. Umysł zmętniał.

– To niesprawiedliwe, dlaczego? Przecież on będzie musiał przez to wszystko przejść. Jak mogłeś mu to zrobić? 

– Jedyne czego w życiu żałowałem to nie tego, co przeszedłem, ale czego więcej nie ujrzę – odpowiedział chłopiec, a jego źrenice przeszkliły łzy. 

Miriam schowała twarz w dłoniach. Jedyne, co mogła zrobić to płakać. 

Koniec

Komentarze

Cześć, Mane! Na początek uwagi:

Ale teraz był pewien, że przekonany, że w tej chwili ma bardzo poważny wyraz twarzy, a postać w lustrze promieniała w uśmiechu.

Był pewien, że przekonany?

 

A to konkretne dziecko, mimo oczywistego strachu, posiadało w sobie nieprzebrane pokłady wyobraźni i ufności.

Kulawe zdanie. Posiada się raczej przedmioty, więc w tym przypadku lepiej brzmiałoby po prostu miało w sobie.

 

Często rozmawiał bawiąc się z wyimaginowanymi postaciami.

Często rozmawiał i bawił się z wyimaginowanymi postaciami?

 

Wreszcie skrzywił twarz w uśmiechu, odpowiadając na życzliwe oblicze chłopca z lustra.

Krzywienie się niesie bardziej pejoratywne skojarzenia, niż uśmiechanie się, więc raczej nie pasuje w tym kontekście. Chyba że to był wyjątkowo wymuszony i fałszywy uśmiech.

 

– To łąką.

To łąką jest zwane? ;)

 

– Chłopiec w lustrze odwróciła się przez ramię.

Odwrócił.

 

– To światło słoneczne.

– Czyli jakie? Nie słyszałem o tej technologii. 

Imo dziwne pytanie jak na dziecko. Wydaje mi się, że kilkuletni chłopiec, słysząc nieznany termin, raczej nie zapytałby o rodzaj technologii, ponieważ większość jest mu nieznana.

 

Wyglądało to tak, jakby nabierał odpowiedniej ilości powietrza potrzebnego do obszernej wypowiedzi.

Imo niepotrzebne jest aż takie wyszczególnienie. Wystarczy jakby nabierał powietrza.

 

Dłonie chłopca z lustra zaczęły delikatnie drżeć.

– To nic trudnego. – wsunął stopę w lustro. Pomachał nią po drugiej stronie, gładząc końcówki traw.

Wielka litera w didaskaliach.

 

Przyglądał się Krzysiowi, jak dotyka trawy, jak kucnął i powąchał jakiś kwiatek.

Trzymałabym się jednego czasu. Jak kuca i wącha jakiś kwiatek.

 

– Przecież zabroniłam ci tam wchodzić! – gniewny ton kobiety przywrócił dech w piersiach.

A tutaj przydałby się zaimek, czyj dech? Ponadto: dech w piersi.

 

Wzrok pokrył się szaleństwem. 

Źle to brzmi. Zbyt purpurowo.

 

Sporo błędów, fabularnie też tak sobie. Pomysł na lustro interesujący, ale po lekturze zostało wiele niewiadomych. Podobnie jak w tekście Shanti, którą przywołujesz w przedmowie, ale w przypadku Twojego tekstu to nie są niewiadome, na które można przymknąć oko. Skąd tata wziął się w lustrze? Dlaczego mama nie może Krzysia po prostu stamtąd wyciągnąć, skoro dla Jarka nie stanowiło to żadnego problemu? Czym jest to lustro? Co właściwie wydarzyło się w końcówce?

Na żadne z tych pytań nie znalazłam odpowiedzi. Do tego dochodzi bardzo zamglony obraz świata przedstawionego; zakładam, że doszło do jakiejś apokalipsy, a ludzie żyją w sztucznych habitatach. A jednak wciąż posiadają strychy, na których gromadzą niepotrzebne przedmioty, w dodatku dość starodawne, w rodzaju tradycyjnie rozumianych luster. Skoro takie elementy kultury pozostały, to czemu Krzyś nie ma pojęcia czym jest słońce? Tworzy mi to pewien dysonans.

Przydałoby się więcej informacji, bo na razie ich niedobór przesłania największe zalety tekstu, czyli potencjał na ciekawy horror.

 

EDIT

Oddalam zarzut o prostym wyciągnięciu Krzysia z lustra, bo dopiero po komentarzu bruce zorientowałam się, że lustro stłuczone. Umknęło mi to przy pierwszej lekturze. Przepraszam.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Witaj.

Drobnych technikaliów nie wymieniam, bo treść jest tak wstrząsająca, że skupię się tylko na niej. Tekst odbieram jako bardzo smutny, przygnębiający, poruszający i wyciskający łzy. crying Ogromnie trudno jest stracić rodzica, będąc dzieckiem, niestety, doświadczyłam tego i ja i moje Dzieci. I wtedy świat oraz życie wyglądają już całkiem inaczej. sad

Czasem miałam skojarzenia z czytanym tu niegdyś opowiadaniem Rogera, czasem z kultową kreskówką “Chłopiec z plakatu”. Jednakże fabuła popędziła szybko w kierunku mocno zaskakującym. Mam takie wrażenie, że ojciec skrzywdził syna. Tłukąc lustro, jak rozumiem, uniemożliwił powrót do domu i kochającej mamy. Po stracie najbliższej osoby tylko rodzina może wesprzeć, tylko razem można pokonać ból, w pojedynkę to niemożliwe.

Osobliwe jest ukazanie strychu i jego tajemnic. Pamiętam, dla mnie to było zawsze najukochańsze miejsce w domu. :)

 

Pozdrawiam. 

 

Pecunia non olet

gravel, po pierwsze bardzo dziękuję za determinację w zaglądaniu do moich tekstów. Mam tylko nadzieję, że właśnie teraz nie przerodziło się to w zwątpienie co do zasadności ich czytania.

Dziękuję też, że mimo prośby o pobłażliwość, zdecydowałaś się poświęcić czas i uwagę, by wskazać co nieco.

 

Sporo błędów, fabularnie też tak sobie.

Na dnie szuflady jest sporo kurzu, pajęczyn. Miałem przeczucie, że nie wychwycę wszystkiego, czytając go po latach (chyba ich z dziesięć minęło). Między innymi dlatego, że był taki „nie mój”. Jestem pewien co do autorstwa :-), jednak jest to jeden z tych tekstów, które powstały pod wpływem emocji, której już nie pamiętam.

 

Skoro takie elementy kultury pozostały, to czemu Krzyś nie ma pojęcia czym jest słońce? Tworzy mi to pewien dysonans.

Po co drążyć. ;-)

 

Do poprawek oczywiście zasiądę, jak to się mówi współcześnie, asap.

 

Umknęło mi to przy pierwszej lekturze. Przepraszam.

Nie masz za co przepraszać. Nie weszło, nie przykuło uwagi.

 

bruce,

jest mi przykro, że otworzyłem rany, akurat w świątecznej atmosferze. Nie zamierzałem, choć powinienem się domyślić, że gdzieś, ktoś może mieć osobiste skojarzenia. Przepraszam.

 

Tłukąc lustro, jak rozumiem, uniemożliwił powrót do domu i kochającej mamy. Po stracie najbliższej osoby tylko rodzina może wesprzeć, tylko razem można pokonać ból, w pojedynkę to niemożliwe.

Dobrymi chęciami piekło wybrukowane. Intencja opiera się na subiektywnych przesłankach. Siedzi w naszej głowie i podpowiada, co dobre wyłącznie z naszej perspektywy. Czynienie dobra komuś bywa samolubne.

Oj, spokojnie, święta to zawsze czas wspomnień tak czy owak. 

 

Czynienie dobra komuś bywa samolubne.

Zdecydowanie tak!

 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Mam tylko nadzieję, że właśnie teraz nie przerodziło się to w zwątpienie co do zasadności ich czytania.

Nah, jeśli uważam, że coś jest tragiczne i beznadziejne, to odpuszczam sobie lekturę. W przypadku Twoich tekstów tak nie mam, czyta się je generalnie przyjemnie.

 

Dziękuję też, że mimo prośby o pobłażliwość, zdecydowałaś się poświęcić czas i uwagę, by wskazać co nieco.

Miałam wczoraj chyba dzień wybiórczej ślepoty, bo prośbę o pobłażliwość też przegapiłam…

 

Wesołych Świąt!

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Cześć, MTF!

 

To ja, Twój piątkowy dyżurny!

metalowy właz ustąpił bez najmniejszego wysiłku.

raczej “oporu”. Ewentualnie Krzyś podniósł go bez najmniejszego wysiłku

Ale teraz był pewien, że przekonany, że w tej chwili ma bardzo poważny wyraz twarzy, a postać w lustrze promieniała w uśmiechu. 

to chyba się zaplątało przy poprawkach

– Cześć – lustro przemówiło. Krzyś wzdrygnął się i nie kontrolując odruchów, dał krok do tyłu. Zachwiał się, gdy pięta zsunęła się po otarciu jakiegoś rupiecia, stracił równowagę. Kolana ugięły się i upadł na pośladki. 

Chłopiec z lustra zachichotał. 

– Nie bój się.

siękoza

– Mam na imię Jarek

D:

Chłopiec z lustra oddychał ciężko. Przyglądał się Krzysiowi, jak dotyka trawy, jak kucnął i powąchał jakiś kwiatek. Kichnął, po czym roześmiał się i pobiegł w kierunku lasu. 

Wzrok Jarka próbował przechytrzyć ciemność, a dłoń nerwowo wędrowała wśród strychowych skarbów. Wreszcie zacisnęła się na czymś, co zdawało się spełniać pokładane oczekiwania. Decyzja podjęta. Pewny zamach ramienia poprzedził brzęk szkła. 

– Krzyś?! – przez rozświetlony otwór w podłodze wdarło się wołanie. 

Chłopiec rzucił się do wyjścia. Wysunął głowę z wnęki. U podnóża drabiny stała Miriam. Ich spojrzenia spotkały się i na moment zapomniał oddychać.

na tym fragmencie się zwiesiłem – w zaznaczonym zdaniu podmiotem jest Jarek, przez co gubię się w dalszej części. Ostatecznie wyczaiłem, że Jarek stłukł lustro (można się było tego spodziewać), ale to wymagało analizy.

 

Początkowo miałem skojarzenia ze zwierciadłem Ein Eingarp z Harrego Pottera. No i jakby pisane na konkurs “Tu był las”.

Hmm… Krzyś nie wie co to las, drzewa i trawa, ale przecież jego rodzice wiedzieli – jeśli urodził się już po katastrofie/apokalipsie, to dlaczego mu o tym nie opowiadali? Nie pokazywali w książkach, atlasach itd. W ogóle przydałoby się więcej informacji o sytuacji na świecie (czy tam na innej planecie), bo to rodzi kolejne pytania. To w ogóle takie połączenie fantasy (lustro) z postapo/sci-fi.

Narracja, szczególnie na początku mi się podobała – później na pierwszy plan wyszły powyższe wątpliwości.

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Krokusie, jestem niezmiernie wdzięczny, że zechciałeś odwiedzić mój tekst i pochylić się nad nim.

Uwagi ze wszech miar słuszne. Dzięki raz jeszcze.

Hmmm. Niektóre rzeczy mi się nie kleją. Świat postapo, biedny, trudno o tlen, a mają taki domek ze strychem? Gdzie ten domek stoi? Dlaczego matka trzyma w zasięgu dziecka taki niebezpieczny przedmiot? Naprawdę sądzi, że zakaz powstrzyma syna? Odniosłam wrażenie, że ojciec umarł, a tu wcale nie, bo może wrócić. Dlaczego czekał z tym na wizytę syna? Dlaczego sprawił, że zamienili się miejscami, skoro sam przeszedł pierwszy i wymiana wcale nie była konieczna? Może i była, ale nie widzę tego w tekście. Dlaczego uniemożliwił chłopcu powrót? A jeśli to taka technologia do podróży w czasie, to dlaczego nikt nie powstrzymał katastrofy?

Ale jest tu jakiś pomysł. Acz, IMO, wymaga jeszcze dalszej pracy.

Babska logika rządzi!

Dzięki za trud przebicia się przez ten tekst.

Tak, dużo pytań i szczerze mówiąc, kompletnie nie wiem, jak zabrać się za wdrożenie sugestii Twoich przedpiśców.

Zaczynam poważnie myśleć na skatiowaniem tego. :-)

 

Ej, nie katiuj. Uczynienie wymiany konieczną rozwiązuje część problemów i chyba nie jest trudne do zrobienia – wystarczy odrobinę zmienić scenę przechodzenia; żeby obie strony musiały coś tam zrobić jednocześnie itp.

Pamiętaj przy tym, że to Twój tekst i powinieneś mu robić to, co sam uważasz za dobre dla niego, a nie to, co ja bym zrobiła.

Babska logika rządzi!

Jasne, dzięki. Ale to też nauczka, by teksty jednak betować. :-)

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet :)

Pomysł na świat w lustrze nie jest odkrywczy, więc nie do końca zaskakuje, ale nijak nie mogę dojść do tego, skąd wzięła się w nim dziecięca postać nieżyjącego ojca Krzysia. Dlaczego Miriam, skoro wiedziała o lustrze na strychu, nie zrobiła nic, by nie dopuścić, aby syn je znalazł?

Czytało się nieźle, ale wykonanie, niestety, do najlepszych nie należy. Zwróć baczniejszą uwagę na zapis dialogów, tu znajdziesz wskazówki.  

 

Ale teraz był pe­wien, że prze­ko­na­ny, że w tej chwi­li… → Dwa grzybki w barszczyku.

Pewnie miało być: Ale teraz był pe­wien, był prze­ko­na­ny, że w tej chwi­li

 

– Cześć – lu­stro prze­mó­wi­ło.– Cześć – prze­mó­wi­ło lustro.

 

– Mam na imię Jarek – Niezręczną ciszę przerwał w końcu chłopiec z lustra. → Brak kropki po wypowiedzi.

 

 – To nic trud­ne­go. – wsu­nął stopę w lu­stro.– To nic trud­ne­go. – Wsu­nął stopę w lu­stro.  

 

– Krzyś?! – przez roz­świe­tlo­ny otwór w pod­ło­dze wdar­ło się wo­ła­nie. → – Krzyś?! – Przez roz­świe­tlo­ny otwór w pod­ło­dze wdar­ło się wo­ła­nie

 

– Gdzie jest Krzyś?! – cof­nę­ła dłoń krzy­cząc.– Gdzie jest Krzyś?! – Cof­nę­ła dłoń, krzy­cząc.

 

Wzrok po­krył się sza­leń­stwem. → Obawiam się, że wzrok nie może się niczym pokryć.

Proponuję: We wzroku pojawiło się sza­leń­stwo.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki, reg.

Jesteś niesamowita, że nie pomijasz milczeniem takich tekstów. Podziwiam.

I ja dziękuję, MTF, Twój podziw miło mnie zaskakuje. ;)

Natomiast nie bardzo wiem, co masz na myśli, mówiąc o Lustrze „taki tekst”, nie wiem też, co miałoby mnie skłonić do milczenia na jego temat.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zauroczyłeś mnie opisem strychu i dziecięcej fascynacji rupieciami :) Zwłaszcza, że nawet jako osoba całkiem całkiem dorosła, nadal uwielbiam przegrzebywać się przez stare, zapomniane bibeloty.

Przejrzawszy komentarze zgadzam się, że sporo w tekście niespójności, ale w trakcie czytania zupełnie mi nie przeszkadzały. Wszelkie luki fabularne czy światotwórcze wystarczająco wypełnił mi nastrój i bardzo udana kreacja bohatera.

Na technicznych usterkach się bardzo nie skupiałam, ale to mi wpadło w oczy:

To, co się stało zrozumiał dopiero z czasem.

Przecinek po “stało”.

stroił dziwne miny do siebie.

Zmieniłabym szyk na “…stroił do siebie dziwne miny.”

Ale teraz był pewien, że przekonany, że w tej chwili ma bardzo poważny wyraz twarzy, a postać w lustrze promieniała w uśmiechu.

Coś tu się posypało…

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

reg,

co masz na myśli, mówiąc o Lustrze „taki tekst”,

Znam zdecydowanie lepsze, nawet we własnej kolekcji. :-)

 

mindenamifaj,

Zauroczyłeś mnie opisem strychu i dziecięcej fascynacji rupieciami :)

Przyznaję, że jedno zdanie mam udane. :-)

 

Wszelkie luki fabularne czy światotwórcze wystarczająco wypełnił mi nastrój i bardzo udana kreacja bohatera.

To miłe.

Znam zdecydowanie lepsze, nawet we własnej kolekcji. :-)

MTF, skoro tak twierdzisz… Pozostaję z nadzieją, że te lepsze niebawem zaprezentujesz. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

reg, może wreszcie się uda.

Na pewno się uda! :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Szczerze nie porwało mnie. Wiem, że prawdopodobnie chodziło bardziej o wywołanie czystych emocji, jednak jak pisali inni sporo w tekście niespójności. Dlaczego ojciec uwięził swojego syna w lustrze? Czym ono tak naprawdę jest? Dlaczego matka Krzysia nie zniszczy lustra skoro jest tak niebezpieczne?Niedopowiedzenia mogą być fajne ale w mojej opinii tutaj było ich za dużo. Na plus mogę zaliczyć pomysł i opis strychu, który wywołał nieco pozytywnej nostalgii.

Storm, to zły tekst. Nie wylatuje tylko z uwagi na szacunek dla tych, którzy poświęcili swój czas, przebrnęli i zdecydowali się skomentować.

Nowa Fantastyka