- Opowiadanie: Monique.M - Świąteczna misja

Świąteczna misja

Witam i za­pra­szam na ko­lej­ną przy­go­dę Fanni i Ol­lie­go  w wio­sce Świę­te­go Mi­ko­ła­ja :).

Moje pre­zen­ty to:

7. Cel uświę­ca środ­ki + 9. Skar­pet­ki pod cho­in­ką

 

Nad­mie­nię tylko, że elfie imio­na ist­nie­ją w Fin­lan­dii.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Świąteczna misja

Wrota do fa­bry­ki za­ba­wek Świę­te­go Mi­ko­ła­ja zo­sta­ły otwar­te, wpusz­cza­jąc elfy do zim­ne­go, ciem­ne­go wnę­trza. Nie trwa­ło to jed­nak długo. Kilka z nich za­pa­li­ło świa­tła, inne za­mio­tły kil­ku­mie­sięcz­ny kurz i omio­tły kąty z pa­ję­czyn. Hilla roz­grzał piec, a Fanni z Ollim zro­bi­li dla wszyst­kich go­rą­cą cze­ko­la­dę z pian­ka­mi. Oboje uwiel­bia­li ten mo­ment, kiedy pierw­sze­go dnia pracy prze­kra­cza­li próg fa­bry­ki, za­sta­na­wia­jąc się co ich czeka w tym roku. A trze­ba przy­znać, że w ze­szłym było cie­ka­wie. Po­nie­waż elfy nigdy nie były obi­bo­ka­mi, po go­dzi­nie salę wy­peł­nia­ły od­gło­sy le­ci­wych ma­szyn, stru­ga­nia i roz­mów przy pracy. Świę­ty Mi­ko­łaj i pani Mi­ko­ła­jo­wa wy­szli na bal­ko­nik i z ra­do­ścią się temu przy­glą­da­li. Olli w tym roku znów stwier­dził, że spró­bu­je cze­goś no­we­go i zgło­sił się do czy­ta­nia li­stów od dzie­ci. Fanni za to po­wró­ci­ła na swoje ulu­bio­ne miej­sce ma­lo­wa­nia oczek, no­sków, ru­mień­ców i ró­żo­wych uste­czek. Przez ko­lej­ne dni życie mi­ja­ło spo­koj­nie na pracy, a wie­czo­ra­mi Fanni i Olli sia­dy­wa­li przy szklan­ce glögg i opo­wia­da­li sobie o mi­nio­nym dniu, cie­sząc się sma­kiem grza­ne­go wina z ro­dzyn­ka­mi, cy­na­mo­nem i mig­da­ła­mi. Ra­do­wa­ło ich, że dzie­ci coraz czę­ściej wo­la­ły drew­nia­ne za­baw­ki z duszą i ręcz­nie szyte plu­sza­ki niż skle­po­we, pla­sti­ko­we ma­sów­ki.

Wszyst­ko to zmie­ni­ło się kilka dni przed Wi­gi­lią, kiedy Olli otwo­rzył ko­lej­ny list ze stosu.

 

Drogi Świę­ty Mi­ko­ła­ju

Piszę w spra­wie nie dla sie­bie, ale przy­ja­cie­la. Bruno nie wie­rzy już w Cie­bie!!! Odkąd ro­dzi­ce po­wie­dzie­li mu że nie ist­nie­jesz, a za­baw­ki są ze skle­pu, stra­cił ducha świąt. To strasz­ne! Pro­szę, pomóż mu znów uwie­rzyć. Prze­ko­na­łem go, by ostat­ni raz spró­bo­wał i po­pro­sił o coś, o czym tylko on bę­dzie wie­dział.

Z po­zdro­wie­nia­mi

Alex

 

Olli mu­siał, aż dwa razy prze­czy­tać list, nim w pełni do­tar­ła do niego po­wa­ga słów. Od razu rzu­cił się do Wiel­kiej Księ­gi Spisu Przy­by­łych Li­stów i za­czął ją wer­to­wać. Nie zna­lazł jed­nak tego czego szu­kał w od­czy­ta­nych li­stach. Mu­siał więc po­szu­kać w sto­sach cze­ka­ją­cej ko­re­spon­den­cji. Po ponad go­dzi­nie od­szu­kał wła­ści­wy list, choć po­czmistrz pa­trzył na niego i ba­ła­gan do­oko­ła wzro­kiem, który mógł zabić. Ale w tej chwi­li Olli się tym nie przej­mo­wał. Szyb­ko otwo­rzył list i za­czął czy­tać nie­rów­ne pismo.

 

Świę­ty Mi­ko­ła­ju

I tak już wiem, że nie ist­nie­jesz, ale ko­le­ga mnie prze­ko­nał, abym spró­bo­wał ostat­ni raz. Jeśli rze­czy­wi­ście przy­no­sisz pre­zen­ty, to chcę cho­ciaż czer­wo­ną skar­pe­tę w zie­lo­ne paski z wy­ha­fto­wa­nym na złoto moim imie­niem.

Bruno

 

– Fanni!

Ponad dziew­czę­cy­mi ustecz­ka­mi po­ja­wił się wąs.

– Olli!! Ile razy mó­wi­łam, żebyś tak nie robił! – krzyk­nę­ła elfka, pró­bu­jąc do­czy­ścić szmat­ką por­ce­la­no­wą twa­rzycz­kę.

– Prze­pra­szam, ale to ważne, chodź szyb­ko.

Po czym po­cią­gnął przy­ja­ciół­kę za rękę. Po­zo­sta­łe elfy pa­trzy­ły za nimi zdzi­wio­ne. Tym cza­sem Olli wszyst­ko wy­łusz­czył Fanni w ich po­ko­ju na pod­da­szu.

– To daj Mi­ko­ła­jo­wi ten list i zro­bi­my mu tę skar­pe­tę.

– Spraw­dzi­łem Bruna w księ­dze nie­grzecz­nych dzie­ci i nie­ste­ty on tam jest. A wiesz, że Mi­ko­łaj nigdy nie łamie zasad.

Fanni teraz ro­zu­mia­ła Ol­lie­go.

– Ale i tak nic nie mo­że­my zro­bić.

– Mo­że­my. Wiem, że to sza­lo­ne i ry­zy­kow­ne, ale ja do­star­czę ten pre­zent. Nie po­zwo­lę, by ko­lej­ne dziec­ko prze­sta­ło w nas wie­rzyć. Bo kie­dy nie bę­dzie­my mieli już dla kogo robić za­ba­wek, to miej­sce na dobre po­kry­je się ku­rzem.

Fanni dobrze znała tę minę przy­ja­cie­la. I nie­ste­ty wie­dzia­ła, że nie zo­sta­wi go sa­me­go. Już na­stęp­ne­go dnia wdro­ży­li plan. Po­pro­si­li Anne o bły­ska­wicz­ne wy­dzier­ga­nie skar­pe­ty we­dług pro­jek­tu chłop­ca, a do za­pa­ko­wa­nia pod­su­nę­li ją Ka­io­wi, by ład­nie owi­nął po­da­rek w błysz­czą­cy pa­pier i przy­kle­ił ko­kard­kę. Olli przy oka­zji dał jesz­cze jedno małe za­mó­wie­nie na dział stru­ga­nia za­ba­wek. Teraz po­zo­sta­ło już tylko cze­kać na wiel­ki dzień.

 

Oboje od razu zgło­si­li się do za­pa­ko­wa­nia sań pre­zen­ta­mi. A chaos przy tym był nie mały:

– Gdzie pre­zen­ty dla dzie­ci z Is­lan­dii?! – za­wo­łał Ja­sper, pró­bu­jąc nad wszyst­kim za­pa­no­wać, jak co roku.

– Prze­cho­dzą ostat­nie testy na niskie tem­pe­ra­tu­ry – od­krzyk­nął któ­ryś elf trzy­ma­jąc wiel­ką kost­kę lodu, w któ­rej za­mro­żo­ny był sa­mo­cho­dzik.

– Czy ktoś wi­dział czer­wo­ną wstąż­kę?

– Ja mam złotą, która nadal jest w mo­dzie, choć w nie­któ­rych kra­jach do łask wraca bu­tel­ko­wa zie­leń.

Ale nikt nie słu­chał porad Nelli, za­ję­ty wła­sny­mi spra­wa­mi. Dzię­ki temu pod­czas za­mie­sza­nia Olli wsko­czył na tył sań, tuż za ogrom­nia­sty worek z pre­zen­ta­mi. Fanni przy­kry­ła go jesz­cze kocem, by miał cie­pło i nikt go nie za­uwa­żył, choć elfce zdało się, że Esko zer­k­nął w ich stro­nę zdzi­wio­ny.

 

Po­cząt­ko­wo Olli sie­dział ci­chut­ko pod ple­dem, mo­dląc się w duchu, by Świę­ty Mi­ko­łaj go nie zna­lazł, kiedy za­czę­ło go krę­cić w nosie.

– Aaa, psik! – W końcu nie wy­trzy­mał.

Za­marł na dłuż­szą chwi­lę. Na szczę­ście sły­chać było je­dy­nie dźwięk dzwo­necz­ków sań. Uff, mało bra­ko­wa­ło, po­my­ślał. Jego myśli szyb­ko za­czę­ły krą­żyć wokół go­rą­ce­go kubka kakao. Co jakiś czas zer­kał na pro­to­ty­po­wy wy­na­la­zek Eeri­ka – GPS dzie­ci. Sam Mi­ko­łaj jesz­cze o nim nie wie­dział. Po wpi­sa­niu ad­re­su dziec­ka, urzą­dze­nie po­tra­fi­ło wska­zać jego po­ło­że­nie co do po­ko­ju. Mia­ro­we po­brzę­ki­wa­nie dzwon­ków pra­wie uśpi­ło Ol­lie­go, cie­ka­wość jed­nak zwy­cię­ży­ła i nad Ka­na­dą elf wy­su­nął głowę ponad ba­lu­stra­dę i aż za­nie­mó­wił.

W dole, po­śród bia­łe­go puchu, świe­ci­ły na złoto całe mia­sta, roz­pra­sza­jąc mrok do­oko­ła. Mi­ko­łaj w pew­nej chwi­li zszedł niżej i Olli mógł już do­strzec ude­ko­ro­wa­ne świetl­ny­mi gir­lan­da­mi ulice i śpie­szą­cych do domu ludzi. Na wierz­choł­ku po­bli­skiej górki stał uśmiech­nię­ty bał­wan z garn­kiem na gło­wie i mio­tłą w pa­ty­ko­wa­tej dłoni. Wszyst­ko wy­glą­da­ło ni­czym mi­nia­tu­ro­we, ko­le­jo­we mia­stecz­ko. Co praw­da stary Hilla nie raz opo­wia­dał, jak to w ty­siąc dzie­więć­set pięć­dzie­sią­tym szó­stym roku tyle było pracy, że mu­siał pomóc Mi­ko­ła­jo­wi, i to­wa­rzy­szył mu w wy­pra­wie życia do świa­ta ludzi, ale żadne słowa nie od­da­dzą tego wi­do­ku.

Wtem GPS za­czął pisz­czeć. Olli znów za­nur­ko­wał pod koc.Nagle po­tęż­nie wstrzą­snę­ło sa­nia­mi. Zna­leź­li się na dachu bloku. Olli jed­nym okiem zer­kał spod koca, jak Mi­ko­łaj roz­sy­pu­je na wie­trze na­sen­ny pyłek, aby żadne grzecz­ne dziec­ko go nie zo­ba­czy­ło, po czym ru­szył ku sa­niom. Olli szyb­ko za­krył się szczel­nie okry­ciem. Po­czuł, jak worek z pre­zen­ta­mi kur­czy się, po czym znika, za­pew­ne za­bra­ny przez Mi­ko­ła­ja. Elf od­cze­kał jesz­cze chwi­lę, nim wy­szedł z kry­jów­ki i pod­szedł do kra­wę­dzi dachu. Blok oka­zał się cał­kiem wy­so­ki, na szczę­ście rynna wy­glą­da­ła na so­lid­ną. Nie­ste­ty przy scho­dze­niu oka­za­ła się rów­nież śli­ska. Olli mu­siał trzy­mać rynnę z ca­łych sił, aby nie zje­chać na sam dół. Urzą­dze­nie wska­za­ło mu szó­ste pię­tro. Zaj­rzał do okna po pra­wej stro­nie, aku­rat gdy świę­ty Mi­ko­łaj pod­kła­dał pre­zent pod cho­in­kę, nie­da­le­ko skar­pe­ty z pod­pi­sem Alex. Mi­ko­łaj, ukrad­kiem wziął ze sto­li­ka ciast­ko i z ra­do­ścią wło­żył do ust, po czym pstryk­nął pal­ca­mi, roz­pły­wa­jąc się w barw­nym pyle.

– A więc Bruno musi miesz­kać po dru­giej stro­nie – szep­nął do sie­bie Olli.

Pchnął okno, ale oka­za­ło się za­mknię­te. O tym nie po­my­ślał. Mu­siał więc do­trzeć do dalej uchy­lo­ne­go. Oj, wcale mu się to nie uśmie­cha­ło. Wspiął się na pa­ra­pet i na czwo­ra­kach ru­szył do otwar­te­go okna. Wolał nie pa­trzeć na ulicę w dole, po­cie­sza­jąc się, że naj­wy­żej wpad­nie w zaspę. Tro­chę nie­zgrab­nie prze­szedł przez okno do ciem­nej kuch­ni, a stam­tąd na pa­lusz­kach, ko­ry­ta­rzem do oświe­tlo­ne­go cho­in­ką sa­lo­nu. Szczę­śli­wy po­ło­żył pa­czusz­kę na in­nych pre­zen­tach, gdy nagle zza ka­na­py wy­sko­czył chło­piec.

– Ist­nie­je­cie! – wy­krzyk­nął.

Olli za­marł. Przez jego głowę prze­szedł hu­ra­gan myśli, za­koń­czo­ny pust­ką. Zdrę­twia­łe ciał­ko nie chcia­ło się ru­szyć, nawet na­pę­dza­ne tłu­ką­cym się w pier­si ser­cem. Wresz­cie, kiedy minął pierw­szy szok, Olli wy­chry­piał.

– To ta­jem­ni­ca.

Lecz chło­piec zda­wał się tego nie sły­szeć. Na jego twa­rzy za­chwyt zmie­niał się w roz­cza­ro­wa­nie.

– To nie Mi­ko­łaj roz­da­je pre­zen­ty?

I jak to wy­tłu­ma­czyć, by nie spra­wić przy­kro­ści? Ol­lie­mu nawet prze­mknę­ło przez myśl skła­mać, ale i tak by nie po­tra­fił. Ach, czemu nie prze­wi­dział, że chło­piec za­pew­ne bę­dzie cze­kał na Mi­ko­ła­ja. A prze­cież pro­szek za­śnię­cia nie za­dzia­ła na nie­grzecz­ne dzie­ci. Cisza prze­dłu­ża­ła się i elf wresz­cie wy­du­kał:

– Mi­ko­łaj daje pre­zen­ty grzecz­nym dzie­ciom, a ty nie­ste­ty ostat­nio…

– Nie byłem. – Chło­piec po­czer­wie­niał na po­licz­kach. Szyb­ko dodał na swoją obro­nę. – Kiedy ro­dzi­ce po­wie­dzie­li mi, że Świę­ty Mi­ko­łaj nie ist­nie­je, to roz­zło­ści­łem się i tro­chę… Zbun­to­wa­łem. – Po chwi­li za­my­śle­nia, za­py­tał. – To Mi­ko­łaj nie wie, że tu je­steś?

Olli po­krę­cił głową.

– Ale jeśli szcze­rze się po­pra­wisz, to za rok na pewno cię od­wie­dzi.

Olli zer­k­nął za okno. Mu­siał się śpie­szyć, by zdą­żyć przed od­jaz­dem sań.

– Mam do cie­bie proś­bę. Dał­byś to Ale­xo­wi? To taki upo­mi­nek ode mnie. Mar­twił się o cie­bie i na­pi­sał do nas. Wiesz, że masz świet­ne­go przy­ja­cie­la?

– Wiem. – Bruno przy­tak­nął, bio­rąc po­da­rek.

Olli otwo­rzył okno i naj­szyb­ciej jak po­tra­fił wspiął się po ryn­nie. Ale dach był pusty, a po­brzę­ki­wa­nie dzwo­necz­ków brzmia­ło coraz ci­szej. Strach zdjął tej nocy elfa po raz drugi. Zo­stał sam. I jak mam tu prze­trwać w świe­cie ludzi? Tylko spo­koj­nie. Prze­cież Fanni zo­ba­czy, że nie wró­ciłem i na pewno coś zrobi. Przy­sta­nął w pół kroku. Ale to bę­dzie ozna­cza­ło, że Mi­ko­łaj o wszyst­kim się dowie. Zre­zy­gno­wa­ny przy­siadł przy murku i objął ra­mio­na­mi zzięb­nię­te nóżki. Po­wie­ki po­wo­li mu się przy­my­ka­ły.

 

– No ładne rze­czy się tu wy­ra­bia­ją.

Z pół­snu wy­rwał go zna­jo­my tu­bal­ny głos. Olli pod­niósł głowę i zo­ba­czył przed sobą po­tęż­ną po­stać w czer­wo­nym stro­ju. Na dwo­rze już świ­ta­ło.

– Ja wszyst­ko wy­ja­śnię…

– Fanni już to zro­bi­ła. Naj­chęt­niej zo­sta­wił­bym cię tu na cały dzień za nie­sub­or­dy­na­cję. Bez prze­rwy są z tobą kło­po­ty. – Po chwi­li jed­nak po­czci­wa twarz się roz­po­go­dzi­ła. – Nie zro­bi­łem tego tylko dla­te­go, że uczy­ni­łeś to z do­brych po­bu­dek, a i ura­to­wa­łeś wiarę pew­ne­go chłop­ca. Ale kara musi być. W przy­szłym se­zo­nie oprócz swo­ich obo­wiąz­ków bę­dziesz od­śnie­żał całą wio­skę.

– O nie!

To była naj­gor­sza praca dla elfa, jaka tylko mogła być. Mimo wszyst­ko szczę­śli­wy wsiadł do sań i tym razem z przed­nie­go sie­dze­nia mógł oglą­dać roz­świe­tlo­ny świat.

Koniec

Komentarze

Ojejku, wzruszyłam się! Pamiętam te szkraby!

Wyszło Ci bardzo świątecznie, ciepło, zimowo i optymistycznie.

Lożanka bezprenumeratowa

Dziękuję i miło mi, że pamiętasz :).

Bo kiedyś nie będziemy mieli już dla kogo robić zabawek to, to miejsce na dobre pokryje się kurzem.

Wydaje się, że powinno być “kiedy”

Hej, przeczytałam, podobało mi się, bardzo świąteczne, sympatyczne. Czytało się przyjemnie, fabuła przewidywalna, ale tak powinno być ze świątecznymi, prawda? Muszą się dobrze kończyć! Pozdrawiam i powodzenia! No i Wesołych Świąt! laugh

Cieszę się, że się podobało :).Dzięki za zwrócenie uwagi :).

Ładna bajeczka. Z morałem (jak to bajka), świąteczną atmosferą i dobrze wykorzystanymi prezentami. Przyjemnie się czytało.

PS.

Na początku się lekko potknąłem o zdanie "Nie trwało to jednak długo.", bo nie bardzo wiedziałem co?

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Hej! Na początek uwagi:

 

Bo kiedyś nie będziemy mieli już dla kogo robić zabawek to, to miejsce na dobre pokryje się kurzem.

JolkaK już zwróciła uwagę na to zdanie, ale ja bym jeszcze z nim pokombinowała: Bo kiedy nie będziemy mieli już dla kogo robić zabawek, to miejsce na dobre pokryje się kurzem.

 

Fanni dobre znała tę minę przyjaciela.

Dobrze. To raz. Dwa: dobrze znała tę minę albo dobrze znała minę przyjaciela.

 

– Przechodzą ostatnie testy na zimne temperatury – odkrzyknął, któryś elf trzymając wielką kostkę lodu, w której zamrożony był samochodzik.

Bez przecinka. Albo odkrzyknął jeden z elfów, żeby anihilować powtórzenie.

 

Fanni przykryła go jeszcze kocem, by miał ciepło i nikt go nie zauważył. Choć elfce zdało się, że Esko zerknął w ich stronę zdziwiony.

Zrobiłabym z tego jedno zdanie.

 

W dole, pośród białego puchu, świeciły na złoto całe miasta, rozpraszając mrok dookoła.

To zdanie otwierające bardzo długiego akapitu. Rozbiłabym go na kilka mniejszych, żeby łatwiej się czytało.

 

– Wiem – Bruno przytaknął, biorąc podarek.

Kropka po wypowiedzi.

 

Strach zdjął tej nocy elfa po raz drugi.

Zmieniłabym szyk: Strach zdjął elfa po raz drugi tej nocy/Po raz drugi tej nocy elfa zdjął strach.

 

Bardzo puchata i lukrowa bajeczka, więc, jak się zapewne domyślasz, zupełnie nie w moim guście. Nie można jej jednak odmówić sympatyczności i świątecznego klimatu. Myślę, że dla dzieci byłaby przyjemną lekturą z nienachalnym morałem, czyli chyba wszystko cacy.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Dziękuję za kolejne komentarze:). Poprawki naniosę w wolnej chwili.

Ładne, bajkowe. Trochę za łatwo im poszło, ale niech będzie :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Uwaga do uwag: nie ma zimnych temperatur. Są niskie, ujemne (ale nie w skali Kelwina), lecz zimnych ani gorących “ni mo”.

Bardzo sympatyczna, ciepła bajeczka.

Pozdrawiam

 

Dziękuję za następne komentarze i klika :). Bardzo się cieszę z pozytywnego odbioru:). Za chwilę zajmę się poprawkami.

Droga Monique.M, stanowczo nie jestem właściwym odbiorcą Twojej opowieści – nigdy nie czułem ducha świąt, jest też zbyt lukrowo, ale muszę Ci oddać, że historyjka została napisana w bardzo Twoim stylu i na pewno w kategorii bajek dla dzieci odnalazłaby swoje miejsce (w żadnym wypadku nie mówię, że to wada!). Mimo tego, że jest bardzo słodko, do plusów zaliczam, że bohater podczas dostarczania prezentu napotyka pewne przeszkody i nie wszystko idzie mu jak z płatka, co czyni przygodę bardziej emocjonującą.

Podobały mi się różne skandynawskie wstawki, imiona bohaterów, szwedzki grzaniec. Robiły klimat Północy (aczkolwiek do tego grzańca jeszcze za moment się przypierdzielę przy uwagach technicznych).

Muszę jeszcze napisać o jednej rzeczy. Sam nie jestem mistrzem w tej dziedzinie i kompletnie nie umiem w tytuły, ale tytuł Twojej historii mówi mi jedno wielkie nic. “Świąteczna misja” może być o wszystkim i o niczym. Niestety, tak nazwana opowieść nie zwraca uwagi, nie przyciąga czytelników, po prostu zanika w tłoku. Co, gdyby historyjkę zatytułować Na ratunek duchowi świąt! albo Szalona świąteczna wyprawa do Kanady. Przeprowadziłbym tu jakieś kombinacje ;)

 

Mam trochę uwag technicznych:

 

Wrota do fabryki zabawek Świętego Mikołaja zostały otwarte, wpuszczając elfy do zimnego, ciemnego wnętrza. Nie trwało to jednak długo. Kilka z nich zapaliło światła, inne zamiotły kilkumiesięczny kurz i omiotły kąty z pajęczyn.

Początek opowiadania mi po prostu nie pasuje. Z pierwszego zdania wynika, że wrota wpuściły elfów do zimnego wnętrza – niby można tak napisać, ale ja bym proponował zrobić tak: Wrota do fabryki zabawek Świętego Mikołaja otworzyły się, pozwalając elfom wejść do zimnego, ciemnego wnętrza. Potem jest zdanie, które w mojej opinii należałoby wykreślić – co nie trwało długo? Wchodzenie do fabryki? Otwieranie wrót?

 

A trzeba przyznać, że w zeszłym było ciekawie. Ponieważ elfy nigdy nie były obibokami, po godzinie salę wypełniały odgłosy leciwych maszyn, strugania i rozmów przy pracy.

A może Ponieważ elfy nigdy nie stroniły od pracy…

 

Przez kolejne dni życie mijało spokojnie na pracy, a wieczorami Fanni i Olli siadywali przy szklance glögg

Tutaj będę czepialski xD Jako osoba, która miała przyjemność mieszkać w Kopenhadze zwrócę Twoją uwagę, że użyłaś szwedzkiego sposobu zapisu. Skoro rzecz dzieje się w Finlandii, powinno być raczej glögi.

Na północy Europy grzane wino nazywana się glögg (w Szwecji i na Islandii), gløgg (w Norwegii i Danii), a glögi (w Estonii i Finalandii).

 

Tym czasem Olli wszystko wyłuszczył Fanni w ich pokoju na poddaszu.

Tymczasem

 

Sprawdziłem Bruna w księdze niegrzecznych dzieci

A może w Księdze Niegrzecznych Dzieci?

 

Poprosili Anne o błyskawiczne wydzierganie skarpety według projektu chłopca,

Może według pomysłu chłopca? Chłopiec żadnego projektu nie przygotował :P

 

A chaos przy tym był nie mały:

Niemały

 

zawołał Jasper, próbując nad wszystkim zapanować, jak co roku.

Płynniej zabrzmi zawołał Jasper, próbując jak co roku nad wszystkim zapanować

 

Ale nikt nie słuchał porad Nelli, zajęty własnymi sprawami.

Z tego wynika, że nikt był zajęty własnymi sprawami. Może Ale nikt nie słuchał porad Nelli. Wszystkich pochłaniały inne/ważniejsze sprawy.

 

zanurkował pod koc.Nagle potężnie wstrząsnęło saniami.

Brakuje spacji.

 

Olli szybko zakrył się szczelnie okryciem.

Nieładnie. Może szybko zakrył się szczelnie kocem?

 

Kiedy rodzice powiedzieli mi, że Święty Mikołaj nie istnieje, to rozzłościłem się i trochę… Zbuntowałem.

Dziecko klasyfikujące swoje zachowanie jako bunt kompletnie mi nie pasuje :P Trzeba to zmienić.

 

Pozdrawiam!

Dziękuję za wnikliwy komentarz:). Zdaję sobie sprawę, że nie każdy na forum będzie odbiorcą i biorę to na klatę. Ale ostatnio jakoś tak robię/piszę w bajkach, a klimat świąt temu sprzyja. Wieczorkiem zerknę do poprawek. A zapis bardzo możliwe, że pomyliłam. Nigdy nie pamiętam a z internetu spisywałam na szybko i nie zwróciłam uwagi, że to inny kraj:). A co do tytułów, to zawsze mam z nimi problem. Fajna Twoja pierwsza propozycja :). Aż szkoda, że ja czegoś takiego nie wymyśliłam.

Mi się podoba, że jest to ewidentnie taka ładna, heartwarming bajka na przekór. Kompletnie nie trafia w mój gust, ale szanuję, że jest konsekwentnie i tak powinno być. W sensie napisałaś dokładnie tak, jak chciałaś, bez oglądania się na to, czy się komuś spodoba, ze świadomością, że sporo osób się odbije. Serio, szanuję bardzo :)

I te skandynawskie wstawki dobrze zrealizowane.

Miło mi :).

Wyszła ci ciepła, uroczo opowieść Wigiljina. Nie korciło cię, żeby pozwolić Olliemu zamarznąć? ;)

Nie :). Mam wrażenie, że w konkursie świątecznym jest pod dostatkiem historii dla dużych :). Dziękuję za komentarz :).

Hej!

Ponieważ mali bohaterowie zawsze do mnie przemawiają, więc przeczytałam Twoje opowiadanie z wielką przyjemnością. W każdym fragmencie zachowujesz ten sam styl i przez to jest ono super spójne. Czytelnikiem może być i dorosły, i niedorosły :) Cieszę się, że nie było tu nic strasznego i stresującego.

Ale zgadzam się z Amonem, że tytuł mógłby być bardziej intrygujący. Nie wierzę w Świętego Mikołaja!

Zgłaszam do biblioteki i Wesołych Świąt!

Ślicznie dziękuję za tak pozytywny komentarz i klika :). Spróbuję pokombinować z tytułem. Może Świąteczna misja skarpetkowa?

Miła świąteczna historyjka o szczęśliwym zakończeniu. Jak widać czasem warto naginać zasady. Muszę też przyznać, że Mikołaj opracował całkiem sprytny system. Grzeczne dzieci go nie zobaczą, ale dostaną prezenty, jednak niegrzeczne nic nie otrzymają, ale mają szansę go ujrzeć. W sumie nie jestem pewien, czy dla unikalnego widoku niedostępnego dla wielu, nie jest warto od czasu do czasu być tym niegrzecznym dzieckiem?

 

Pozdrawiam :)

Przeczytawszy nasunęła mi się myśl, że grzeczne dzieci otrzymują prezenty, a niegrzeczne odpowiedzi(czyt. czyli to co chcą dostać).

Bajkowa kreska, sytuacje kryzysowe, moralne rozterki elfów oraz Mikołaj z zasadami.

Słodko i okolicznościowo.

Bardzo ciepła bajeczka. Czytało się sympatycznie. Dobrze, że Olli jednak nie zamarzł, może w przyszłym roku wpadnie na kolejny szalony pomysł.

Trochę dziwne, że chłopiec chciał dostać jedną skarpetkę, ale może to w ramach eksperymentu naukowego…

Babska logika rządzi!

Ale że z happy endem?

Żartuję. :-)

Jednym z celów budowania świątecznego nastroju jest dodawanie innym otuchy i wlewanie w nich nadziei.

Tak. Przyłożyłaś się do stworzenia świątecznej atmosfery.

O matko, człowiek na chwilę od stołu odejdzie, a tu tyle komentarzy ;)

Za wszystkie dziękuję i cieszę się, że odbiór jest pozytywny i może nawet trochę utrzymał Wasz dobry nastrój :).

 

W sumie nie jestem pewien, czy dla unikalnego widoku niedostępnego dla wielu, nie jest warto od czasu do czasu być tym niegrzecznym dzieckiem?

W zasadzie to umyśliłam sobie, że ponieważ nie odwiedza niegrzecznych dzieci, to te go i tak nie zobaczą :).

Witaj.

 

Ładna, optymistyczna, dodająca wiary w ludzi, elfy i Mikołaja, świąteczna opowieść. :) Takich nam trzeba w dzisiejszym świecie! :) 

Z technicznych jest nieco powtórzeń, gdzieś tam dojrzałam brak spacji, lecz treść skutecznie mnie przyciągnęła i nakazała czytać oraz kliknąć. :)

Pozdrawiam. :) 

Pecunia non olet

W zasadzie to umyśliłam sobie, że ponieważ nie odwiedza niegrzecznych dzieci, to te go i tak nie zobaczą

To ja pomyślałem o sytuacji, kiedy taki łobuz zamiast iść spać jak rodzice przykazali, to spędza noc na brojeniu i wyglądając przez okno dostrzega przelatujące sanie. Może wtedy zdaje sobie sprawę, że jednak warto być grzecznym w przyszłym roku?

A o tym nie pomyślałam, Mordoc :)

 

bruce, dziękuję za komentarz i klika :).

I ja bardzo dziękuję, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Sympatyczna bajka dla dzieci. Tak jak powinna, zawiera morał, ale nie czuć dydaktycznego… zapachu. Dzieci grzeczne i niegrzeczne powinny być usatysfakcjonowane. Cel uświęca środki, ale za niesubordynację Olli musi zapłacić. Warunki konkursu są spełnione. Klimat jest świąteczny. Całość klikam.

Sympatyczna bajka, ładnie napisana. Może scena z Brunem mogłaby być troszkę bardziej rozbudowana i ogólnie proporcje początku do głównego epizodu są nieco zachwiane, ale okej, nie jest to bardzo poważny zarzut.

 

Łapankowo dwa miejsca mnie zatrzymały, więc wypisuję:

 

Wrota do fabryki zabawek Świętego Mikołaja zostały otwarte, wpuszczając elfy do zimnego, ciemnego wnętrza.

Niedobrze skonstruowane zdanie, w dodatku na samym początku. Konstrukcja imiesłowowa w drugiej części od biedy by się obroniła, gdyby w pierwszej była strona czynna: wrota otwarły się, ale spróbowałabym to zdanie całkowicie przebudować.

 

Ale nikt nie słuchał porad Nelli, zajęty własnymi sprawami.

Tu też coś się pokręciwszy. Nikt, który mógłby być zajęty własnymi sprawami, sugeruje osobę, która używa takiego imienia, jak Odyseusz w epizodzie z Polifemem. Tu od biedy sprawdziłaby się konstrukcja: “Ale nikt nie słuchał porad Nelli; wszyscy byli zajęci własnymi sprawami”, choć też szukałabym lepszego rozwiązania.

http://altronapoleone.home.blog

Bardzo dziękuję za kolejne komentarze i kliki :). Po ogłoszeniu wyników wprowadzę poprawki.

Cześć :) Ewidentnie celowalaś w coś na kształt bajki i o ile dla dzieci, pewnie byłaby okej to mnie niestety nie przekonała. Brakło mi przede wszystkim jakiejś oryginalności – chłopiec który, nie wierzy w święta, elfy i dobroduszny Mikołaj. To już było i liczyłam na jakąś mniej spotykaną mieszankę, powiew świeżości.

Monique!

 

Miała to być sympatyczna bajeczka i tak też było. Przyjemna lekturka, bardziej dla dzieci, ale nie powiem, że czytało się ciężko. Taka klasyczna baśniowa opowieść. ^^

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Wiedziałam, że nie każdego z dorosłych moja opowieść zadowoli, dlatego na wszelki wypadek zaznaczyłam, że to bajka :).

Dziękuję za komentarze :).

Wiele już do wcześniejszych opinii dodać się nie da. Po prostu zrobiło się cieplej na serduszku i czytając można było znowu poczuć się jak kilkulatek z kubkiem kakao patrzący na kolorowe choinkowe ozdoby :-) Pozdrawiam!

Dziękuję i również pozdrawiam:).

Sympatyczna historia, nawet po świętach miło się czytało. Przetestuję na siostrzeńcach (7 i 9 lat), czym im też się spodoba :)

ninedin.home.blog

O, to w takim razie proszę o ich opinie:).

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

:)

Prosta historyjka, ale udało Ci się w niej przemycić bardzo ciekawy problem – mamy chłopca, który utracił wiarę (a raczej – któremu wiara została odebrana), w wyniku czego nabroił, przez co wykluczył się z grona grzecznych dzieci, którym, wraz z prezentami, serwowany jest namacalny dowód na istnienie (wizyta Mikołaja). Szkoda tego Bruna, całe szczęście że ma takiego przyjaciela. No i że nawinął się krnąbrny elf.

Pozdrawiam! 

Miło mi, że się spodobało :).

Miła bajka, fajnie wykorzystująca dziecięcą wiarę/ niewiarę w Mikołaja. Dobrze zrobiło jej wzbogacenie o kilka całkiem współczesnych gadżetów. ;)

 

A chaos przy tym był nie mały: → A chaos przy tym był niemały:

 

Uff, mało bra­ko­wa­ło, po­my­ślał. Jego myśli szyb­ko… → Nie brzmi to najlepiej.

 

za­czę­ły krą­żyć wokół go­rą­ce­go kubka kakao. → …za­czę­ły krą­żyć wokół kubka go­rą­ce­go kakao.

 

Co praw­da stary Hilla nie raz opo­wia­dał… → Co praw­da stary Hilla nieraz opo­wia­dał

 

Olli znów za­nur­ko­wał pod koc.Nagle… → Brak spacji po kropce.

 

Olli szyb­ko za­krył się szczel­nie okry­ciem. → Brzmi to nie najlepiej. No i wiemy, że jest pod kocem.

Proponuję: Olli szyb­ko szczel­nie się okry­ł.

 

Olli zer­k­nął za okno.Olli zer­k­nął przez okno.

By zerknąć za okno trzeba je otworzyć, a potem się wychylić.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Trudno mi ocenić opowiadanie, ponieważ wywołało we mnie sentymenty i odczucie magii świąt. Cały kawał życia jako dzieciak miotałem się między wiarą a niewiarą. Mimo wyraźnych dowodów na nieistnienie Mikołaja (nakryłem przebierańca dobierającego brodę w okolicy 4-5 lat, kiedy zakradłem się z kolegą do gabinetu dyrektorki przedszkola), cały czas pisałem listy i chciałem wierzyć.

 

Najważniejsze jest pokazanie dziecku, że się wierzy w jego chęci. Kiedy rodzice widzą, że te chęci wykraczają poza beznadziejne plastikowe śmieci, to pewnie serce ich bardziej rusza. Sam kiedyś napisałem w liście, ze chciałbym dostać prawdziwe rękawiczki z pięcioma palcami. Dostałem je, a nawet opowiadania dla dzieci, które czytano mi codziennie przed snem. Jak nauczyłem się czytać, poznawałem je na nowo osobiście (chyba to wszystko nadal mam w szafce i wspaniałą historię o Mikołaju z niezwykłymi ilustracjami wykonanymi trochę jak ryciny). Wieczór, kiedy za oknem padał śnieg, mróz ciął niemiłosiernie, siedziałem z mamą przy łóżku. Oglądałem wspaniałe rękawice i słuchałem bajek, prosząc zawsze o jeszcze jedną. Dawno tego nie wspominałem, a Twój tekst mi to wszystko przypomniał.

 

Tak, więcej potrzeba właśnie takich prezentów, które są od serca, a mniej marketingowego śmiecia, korzystającego z dziecięcej naiwności. Z tej perspektywy tekst się oczywiście podobał, ale to czysty subiektywizm. Nie mam zarzutów do formy, znalazłem raptem jedną rzecz:

 

Olli znów zanurkował pod koc.Nagle potężnie wstrząsnęło saniami.

Brak spacji po kropce. I tyle ;)

Fajnie, jak czytanie czasami pozwala lepiej spojrzeć na własną przeszłość, nie tylko doszukiwać się rzeczy niedobrych i jakichś tam traum. Jest świątecznie na pewno.

 

 

Слава Україні!

regulatorzy

Dziękuję za wyłapanie błędów. Poprawię je po konkursie. Cieszę się, że ogólnie również podeszło :).

 

Vacter

Bardzo się cieszę, że podzieliłeś się w komentarzu swoimi wspomnieniami :). Chyba każdy autor chciałby, aby jego tekst wywoływał emocje (ja lubię te pozytywnesmiley).

 

 

Witam jurora :).

Bardzo proszę, Monique, miło mi, że mogłam się przydać. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

:)

Co tu dużo mówić, po prostu przyjemna bajeczka :)

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Dziękuję:).

:)

Hej, hej, hej!

Dziękuję Ci, Monique, za udział w krokusie!

Poniższy komentarz jest pisany jeszcze przed wstawieniem obrazka jurorsko-konkursowego :)

Trochę się spodziewałem po Tobie właśnie takiego tekstu ;)

Fajnie zagrały hasło przewodnie i motyw świąteczny (bo to było bardzo świąteczne opowiadanie). Mógłbym pomarudzić, że prezent-skarpeta jest trochę pretekstowy, bo jaki chłopiec chciałby skarpetę pod choinkę (no, dobra – ja bym chciał, ale mówimy o małym chłopcu xP), ale mogę spokojnie na to przymknąć oko.

Fabuła poszła prosta i trochę za bardzo po sznurku, ale na takiej ilości znaków to zrozumiałe. Skorzystałaś z „uniwersum Świętego Mikołaja”, ale przedstawiłaś je całkiem spoko – elfy mają swoje zadania i wszystko się klei :)

Wykonane solidnie, bywały drobne niezgrabności, ale czytało się przyjemnie.

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Ja dziękuję za konkurs :). Cieszę się, że ogólnie spodobało Ci się :).

Hej Monique!

Bardzo świąteczna i przyjemna historia. Zazwyczaj nie lubię tak dużej dawki optymizmu w tekstach, ale to konkurs świąteczny, on rządzi się innymi prawami ;)

Fajny pomysł na dwójkę skrzatów wyprawiających coś za plecami Mikołaja. Tekst wydaje mi się bardziej dziecięcy, nieco infantylny, z prostym przekazem. Brakuje mi tu napięcia, jakiegoś zagrożenia albo choćby haczyka, by z ciekawością czytać dalej. Wszystko dzieje się dość łatwo, może poza kilkoma problemami, które jednak Olli łatwo pokonuje.

Jednak podoba mi się użycie świątecznych motywów, fajnie je dopasowałaś.

Podsumowując, bardzo słodka, radosna historyjka, dla dzieci pewnie w sam raz, dla mnie nieco mniej, ale to nie wpływa bardzo na ocenę. Nie możesz ponosić winy za niewstrzelenie się w gusta jury ;)

Dziękuję za lekturę!

 

Dziękuję za miły komentarz jurorski :). Faktycznie takie historie niestety podchodzą mi pod dziecięce, a że ostatnimi laty często piszę dziecięce opowiadania (nie tylko na forum), to ten sposób myślenia mi towarzyszy i tu :). Ale na konkurs magii i miecza postanowiłam wrócić do typowej fantastyki z lekką nutką posoki devil.

Nowa Fantastyka