- Opowiadanie: Thomax - Chłopiec o ciemnych oczach

Chłopiec o ciemnych oczach

Witam wszystkim. Gorąco zachęcam do lektury i komentarzy. Opowiadanie jest klasyczne, bez łączenia z innymi gatunkami, czy stylizacjami.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Użytkownicy

Oceny

Chłopiec o ciemnych oczach

 

Dźwięk tłukącego się talerza rozległ się po całej kuchni, wprawiając Martę w przerażenie. Doskonale wiedziała co się zaraz stanie, ale nie odważyła się nawet otworzyć oczu. Pochyliła lekko głowę i czekała na reprymendę.

– Do stu diabłów! Niczego nie potrafisz dobrze zrobić? Przecież widzisz jak mało mięsa zostało.

– Przepraszam… ja… to…

– Jeszcze będzie mi tu gęgać. Szybko nakładaj nową porcję i zanieś państwu.

Marta błyskawicznie wzięła chochlę i nałożyła na nowy talerz potrawki. Niczym wicher wypadła z kuchni i zniknęła za drzwiami.

Starsza kucharka, Róża, usiadła na stołku i zaczęła się zastanawiać. Był już wieczór i kobieta dziękowała Bogu, że ten dzień zbliża się ku końcowi. Spojrzała na wiadro pełne zepsutego mięsa, które jeszcze wczoraj było odebrane od rzeźnika. Teraz widziała na nim pełzające, małe robaczki. Zgniły zapach docierał do niej i drażnił nozdrza.

– Czyżby ten dom był przeklęty? – pytała samą siebie.

Marta wróciła z jadalni i zaczęła sprzątać po gotowaniu. Ciężko było utrzymać porządek w tak starym zamku. Wiekowe, brudne piece, klepisko zamiast podłogi w pomieszczeniach roboczych i nieznośna woń stęchlizny męczyły służbę.

– I co? – spytała Róża.

– To co zwykle – młodszej kucharce od razu wrócił humor, gdy pojawiała się sposobność do plotkowania. – Panienka nie w sosie, ale nie kłóciła się zbytnio z państwem. Jest jakaś zamyślona.

Joanna Subrly, młoda dziewczyna będąca jedynym dzieckiem Georga Subrly’ego i jego żony Marii, ostatnio sprawiała same problemy. Nie mogła pogodzić się ze swoim niskim pochodzeniem i cały czas wytykała rodzinie chamskie nawyki, okropny gust i inne nieprzynależne do ziemiaństwa przywary.

– Oby już ten dzień się skończył. Jutro będzie lepiej. Nie mam pojęcia co się stało z tym mięsem. No i jeszcze ty niezdaro.

– Już przeprosiłam… ale dowiedziałam się czegoś – Marta klęknęła przy swojej przełożonej i zaczęła opowiadać. – Podobno interesy idą źle, pan jest niezadowolony. Jakiś statek zatonął i wszystko poszło na dno.

– Łaska Pańska może w końcu opuści tego złodzieja. Byłoby dobrze. To już szesnaście lat jak wygonił stąd lorda Mogley’a.

– Cały czas wspominasz dawnego właściciela. Takie jest życie, że panowie przychodzą i odchodzą.

– Wcale, że nie – Róża oburzyła się – Mogley był dobry, dbał o wszystko. Nie miał szczęścia, to prawda, ale miał honor. Odkąd zamek należy do tego… – kucharka powstrzymała się przed rzuceniem obelg i zaczęła od nowa. – Od szesnastu lat dzieje się źle. Dom odrzuca Subrly’ego i jego rodzinę. Wszystko popada w ruinę. To się źle skończy.

– Nie wierzę w takie rzeczy. Po prostu raz są lata tłuste, raz chude. Jak w Piśmie stoi.

– Jak w Piśmie… – Róża miała nadzieję, że właśnie tak jak w Biblii, na rodzinę uzurpatorów spadną wszelkie plagi za zbrodnię, której się dopuścili.

I

Stary Subrly wymachiwał gorączkowo sztućcami i opowiadał o sztormie, który zatopił statek z całym ładunkiem przypraw, które miał nadzieję sprzedać z ogromnym zyskiem. Jego żona w milczeniu słuchała tyrady męża o pieniądzach, rachunkach i przeklętych prądach morskich. Podchodząca pod czterdziestkę kobieta, pochodziła z małego miasteczka niedanego Liverpoolu i nie miała pojęcia o finansach. Prawdę powiedziawszy z trudem czytała, a o pisaniu lepiej nie wspominać.

– Cały ładunek w diabły. Przyprawę żrą teraz ryby! Nie wiem jak z tego wyjść… nie wiem. Będę musiał wziąć pożyczkę…

– Lepiej uważać z lichwiarzami, pamiętaj tatku co stało się z lordem Mogley’em.

– Mam dość twoich humorów. Chyba najwyższy czas wydać cię za mąż.

– Kto zechce córkę parweniusza? Inny chłopek roztropek? – Joanna była dziś w bojowym nastroju. Nie mogła znieść ciężaru dziedzictwa, którym obarczyła ją rodzina. Nie miała ochoty dłużej przebywać w towarzystwie ojca, który nie potrafił dobrze trzymać widelca i matki nierozumiejącej porządnie złożonego zdania.

– Widzę, że hrabiance nie pasuje stołowanie się wraz z pospólstwem. Radzę więc, byś przeniosła się do pokoju i tam rozmyślała nad swoją wyższością. Najlepiej o pustym brzuchu. – Tłuste policzki Subrly’ego zatrzęsły się ze złości.

– Oj nie! – krzyknęła matka Joanny. – Przecież tak mało zjadła, niech dokończy.

– Dziękuje matko, straciłam apetyt.

– Może to choroba? – westchnęła kobieta.

– Raczej złe wychowanie. Ja już nie nauczę cię jak się zachować, ale twój przyszły mąż…

Joanna wstała od stołu i skierowała się do wyjścia. Wtedy o mało co nie dostała w głowę drzwiami. Do jadalni wpadł pachołek. Trzymał w dłoni pogniecioną czapkę, a na jego twarzy malowało się przerażenie. W pierwszej chwili zająknął się na widok sali w której się znalazł. Zewsząd otaczały go stare zbroje, obrazy i mieniące się w świetle świec bibeloty. Zawsze tracił głowę widząc bogactwo, którym otaczali się państwo.

– Co to ma znaczyć?! – krzyknął Subrly.

– Panie… zgroza, nieszczęście… konie… coś zagryzło konie. Leżą w stajni z rozszarpanymi gardłami…

Georg zerwał się gwałtownie i pobiegł do stajni zobaczyć co się stało. Joanna już dawno była na schodach i uśmiechała się pod swoim malutkim, kształtnym noskiem.

Zimny, jesienny wiatr smagał smutne twarze stajennych. Pełni lęku czekali na pana i nie wiedzieli czego się spodziewać. Jeden z mężczyzn badał ślady pozostawione w błocie i nie wierzył w to co widzi.

– Co się stało na Boga? Jak to możliwe? – zziajany Georg wszedł do boksów i zakrył usta na widok tego co zostało z jego ogierów.

Konie leżały we własnej posoce. Ich gardła zostały rozszarpane, a kawałki mięsa leżały w zabarwionym na czerwono sianie. Jedno ze zwierząt wciąż wierzgało, a w jego gasnących oczach widać było uciekające życie.

– Jak?

– To musiał być ogromny osobnik – mężczyzna badający ślady odezwał się zdejmując czapkę – w błocie są wilcze ślady. Chyba… nigdy tak dużych nie widziałem.

– Nikt nic nie słyszał? Przecież musiały wierzgać! Bić kopytami, rżeć!

Wszyscy milczeli. Stajenni bali się przyznać, że niczego nie zauważyli.

– Dobijcie Mefista, a potem wracajcie do domów. U mnie nie macie już miejsca.

Georg wyszedł ze stajni i spojrzał na dom. Po raz pierwszy zaczynał żałować, że wszedł w jego posiadanie. Jednego dnia dostał wiadomość o statku i utracie ukochanych zwierząt. Ze smutkiem zerknął na okno pokoju Joanny. Dziewczyna przyglądała się przez chwilę sytuacji na dworze, by następnie zniknąć za kotarą. Subrly’emu przez chwilę wydawało się, że jego córka wykrzywiała usta w czymś co przypominało uśmiech.

W tym czasie Joanna odeszła od okna i spojrzała z miłością na swojego ukochanego. Mężczyzna ubrany w czarny, gruby płaszcz stał przy łóżku i uśmiechał się lubieżnie. Joanna zbliżyła się do niego i zaczęła zdejmować z niego ubranie.

– Jeszcze trochę… jeszcze kilka katastrof… a ojciec zbankrutuje.

– A wtedy ja okaże mu łaskę i wykupię jego długi, w zamian chcąc twoją rękę – powiedział mężczyzna. Jego ciemne oczy lśniły, gdy usta Joanny znalazły się tuż przy jego twarzy.

Dziwna moc była w tym pocałunku. Dziewczyna czuła smak jeszcze ciepłej krwi ogierów ojca. Podniecało ją to. Czuła niezdrową fascynację potworem, z którym się związała. Jego dzikość, mroczne pochodzenie, tajemnica okalająca go… Jej zmysły nie mogły nasycić się nim. Nie minęła chwila, a para kochanków znalazła się w miłosnym uścisku pieczętując swój mroczny związek.

II

Mijały tygodnie, a sytuacja w zamku nie poprawiała się ani o krztynę. Kolejne katastrofy nawiedzały Subrly’ego i jego domostwo. Spichrze, w których przechowywano zborze, zostały opanowanie przez myszy. Magazyn w porcie w Liverpoolu został przez kogoś podpalony, przez co Georg stracił kolejne towary zakupione za pożyczone pieniądze. Nędza wkradała się w życie nowych właścicieli zamku. W całym tym smutku Joanna zdawała się kwitnąć. Uśmiechała się, czytała popularne powieści, gaworzyła wesoło ze służbą. Nikt nie wiedział, co było powodem jej dobrego nastroju. Georg w swojej złości podejrzewał, że to nieszczęścia nawiedzające go co i rusz, tak pozytywnie nastrajają jego córkę.

Zamek znosił to wszystko cierpliwie, choć nie bez uszczerbku. Tak stara budowla wydawała się żyć razem z właścicielami. Mimo, iż budowla wytrzymała całe wieki wojen, nieurodzaju i klęsk, dopiero teraz wydawało się, że nadgryzł ją ząb czasu.

Dach zaczynał przeciekać, oplatający mury wiąz zgnił, a grzyb, niczym najeźdźca, rozpoczął opanowywać ściany. Wilgoć wkradła się w mocne fundamenty i powodowała nieprzyjemny zapach. Podłogi trzeszczały bardziej niż zwykle, a drewno w kominku paliło się niechętnie i strasznie kopciło.

Żona pana Subrly’ego również zaczęła odczuwać gnębiące dom nieszczęścia. Często budziła się w nocy przez dręczące ją koszmary. Chodziła wtedy po zamku szukając ukojenia w niekończących się spacerach. Patrzyła na stare obrazy przedstawiające dawnych właścicieli, pamiątki z minionych epok, które nie powinny do nich należeć… Dawniej nie czuła poczucia winy za to, w jaki sposób zdobyli bogactwo. Uważała to za naturalny porządek rzeczy. Słabi przegrywają, a sprytni i silni sięgają gwiazd. Teraz, gdy fortuna ich opuściła, myślała o lordzie Mogley’u i jego rodzinie. Nie chciała, aby dawne sprawy zaprzątały jej głowę. Jednak wspomnienia nachalnie wracały i wytracały ją z równowagi.

Podczas jednej ze swoich nocnych przechadzek usłyszała dziwne dźwięki dobiegające z pokoju Joanny. Kobieta pomyślała, że dziewczyna pewnie też ma złe sny. Uznała więc, że pójdzie do niej i ukoi jej zszargane nerwy.

– Dziecko pewnie też przeżywa to wszystko – powiedziała do siebie.

Wraz z zbliżaniem się do dębowych drzwi, hałas z pokoju Joanny zaczął ją coraz bardziej niepokoić. Dziewczyna jęczała, a łóżko na którym spała wydawało skrzypiące odgłosy. Matka zrazu pomyślała, że biedaczka rzuca się w pościeli nie mogąc wybudzić się z koszmarnej mary. Nie zwlekając nacisnęła na klamkę i stanęła jak słup soli, gdy zobaczyła co się dzieje.

Spocona, naga Joanna oplątywała swoimi nogami jakiegoś potwora. Człekokształtne zwierze, całe pokryte ciemnym futrem, leżało na jej córce, wydając z siebie dzikie pomrukiwania. Dziewczyna zaś, będąca w ekstazie, nie zauważyła nawet wejścia matki. Dopiero krzyk rodzicielki przerwał demoniczne igraszki.

Joanna szybko wstała i podbiegła do zemdlonej matki, która leżała na podłodze. Bestia momentalnie skoczyła ku otwartemu okna i wyskoczyła przez nie, znikając w mrokach nocy. Dziewczyna zaczęła wzywać pomocy. Dopiero po dłuższej chwili odnalazł ją zaspany ojciec. Georg pochylił się nad swoją żoną, wziął ją na ręce i zaniósł do salonu. Natychmiast nakazał służbie wezwać lekarza.

– Co się stało? – spytał przerażony swoją córkę. Nie zauważył nawet, że dziewczyna owinięta jest tylko prześcieradłem.

– Mama nagle otworzyła drzwi, obudziła mnie, a potem krzyknęła i upadła – skłamała po części Joanna.

– Kochana, co ci? – Georg dotknął czoła Marii i stwierdził, że trawi ją gorączka.

– To on, on… poznaję te oczy… niewinne ciemne oczy… przeklął nas… przeklął…

– Majaczy w gorączce!

Joanna zauważyła jednak, jak wyraz twarzy ojca się zmienia. Niewyobrażalny strach, właśnie to widziała teraz dziewczyna. Zachowała jednak bystrość umysłu i szybko pomknęła na górę, by ubrać się na przybycie lekarza. Subrly ściskał swoją żonę i starał się zapomnieć o tym, co przed chwilą mówiła.

Doktor przybył niespodziewanie szybko, jednak nie mógł za wiele zdziałać. Zdiagnozował nagły skok temperatury i zalecił odpoczynek. Mąż czuwał przy żonie cały czas, jednak za każdym razem, gdy ta zaczynała opowiadać o chłopcu z ciemnymi oczami, ogarniało go przerażenie. Mimo wysiłku nie potrafił zapomnieć.

Otóż ta historia bierze swój początek szesnaście lat temu, gdy Subrly postanowił zbić szybko fortunę i zostać panem na włościach. Traf chciał, że podczas bijatyki w pubie, wypadając przez drzwi podłego przybytku, jego twarz napotkała buty lorda Mogley’a. Tak zaczęła się dziwna przyjaźń obu panów. Georg niemal od razu wyczuł naiwną naturę swojego nowego druha i postanowił to wykorzystać. Lord miał problemy finansowe, a Subrly chętnie zobowiązał się pomóc. Korzystając ze swoich, nieprzystających gentlemanowi talentów, zorganizował szybko pokaźną kwotę. Część z tych pieniędzy pożyczył oczywiście koledze, jednak za resztę wykupił wszystkie jego długi. W ten sposób Georg stał się właścicielem wszystkiego, co dawniej posiadał Mogley.

Nie przejmując się dobrymi zwyczajami, ani ludzką przyzwoitością, wygonił całą rodzinę z ich zamku i sam rozpoczął swe prostackie panowanie. Jedna tylko rzecz mąciła Georg’owi spokój. Pewnej zimy traf chciał, że Subrly spotkał w dokach wynędzniałą, żebrzącą o pieniądze rodzinę Mogley’ów. Stary lord spostrzegając swojego oprawcę i jego żonę chciał jak najszybciej uciec, nie mogąc znieść ich widoku. Jednak jego dziesięcioletni syn, chłopczyk o ciemnych, smutnych oczach, patrzył na niego z nienawiścią i rzekł:

– Żebyś stracił wszystko co posiadasz, żebyś zdechł przez swoją chciwość. Moja rodzina jeszcze doprowadzi twoją do upadku. Przyrzekam ci to, na grób mojej matki, przyrzekam ci łotrze. Sam szatan mi w tym pomoże jeśli trzeba.

Georg i Maria nie przejęli się tym zdarzeniem. Ot, pełne żalu dziecko rzuca obelgami. Jednak teraz, gdy dopadły ich wszystkie te klęski, słowa chłopca budziły grozę. Nieszczęśliwy mężczyzna zasnął w końcu w swoim fotelu, zmęczony rozpamiętywaniem dawnych czasów, i nie zauważył nawet, gdy jego żona wyzionęła ducha.

III

Zaczynało już świtać. Joanna czekała na powrót swojego ukochanego. Cała w emocjach wypatrywała go przez okno, jednak mężczyzna nie chciał się pojawić. Z tych nerwów zaczęła obgryzać paznokcie.

– Jak się sprawy mają? – głos dobiegał zza kotary. To on, dorosły już chłopiec wyszedł ukochanej naprzeciw.

– Mama zapadła na gorączkę. Majaczy we śnie. Boże, co żeśmy zrobili… jak ona umrze?

– Czym się przejmujesz ukochana? Przecież to nic strasznego. No co? Nie patrz tak na mnie.

Joanna stojąc ze łzami w oczach, nie wiedziała co ma powiedzieć. Całe jej ciało drżało, a umysł przyćmił kłąb dziwnych, mrocznych myśli.

– Wiem, że to wszystko nagle się wydarzyło, ale czy nie taki był plan. Pozbyć się ich, a potem władać tutaj, w domu moich przodków. Niech nagły smutek nie przyćmiewa ci zmysłów. – Mężczyzna ujął kobietę za dłoń i pogładził ją po mokrym policzku. – Nie kochasz ich, tych parweniuszy, złodziei! Miłujesz mnie, nas! Pamiętaj co sobie obiecywaliśmy…

– Pamiętam…

Joanna wiedziała, że on ma rację. Zawsze miał. Na co dzień nie mogła znieść swoich rodziców, gardziła nimi przez to kim byli i co zrobili. Szczęśliwa była tylko w ramionach tego tajemniczego człowieka, który stał teraz przed nią i wycierał jej łzy swoimi suchymi dłońmi.

– Kocham cię, zawsze już będziemy razem.

– Zawsze – odpowiedział z powagą mężczyzna. – Stawmy im czoło.

Para mrocznych kochanków, połączona węzłem miłości, pożądania i zbrodni, zeszła na dół, do pokoju gdzie siedział Georg i leżała jego zimna żona. Ociec Joanny trzymał w dłoni stary pistolet skałkowy, który należał do lorda Mogley’a. W jego spojrzeniu była rezygnacja i pragnienie śmierci. Niedawno zbudził się, a pierwszym co ujrzał, było ciało ukochanej kobiety. Nie widząc nadziei na lepsze, postanowił skończyć swój marny żywot. Jednak gdy ujrzał mężczyznę o ciemnych oczach, w jego sercu zagościło nowe uczucie. Nienawiść gorąca jak piec hutniczy paliła jego wnętrzności.

– A więc to tak. Dopełniłeś swojej groźby, bądź przeklęty diable. I ty! Zdradziłaś własnych rodziców! Trzymasz za rękę tego potwora, powód naszego upadku.

– Tylko ty jesteś winien swojego losu, ojcze. To twoja wina – Joanna wskazała na truchło matki.

– To koniec twoich rządów. I tak były za długie – powiedział z namaszczeniem prawowity dziedzic zamku.

Georg bez wahania uniósł pistolet i wycelował w pierś swojego wroga. Joanna bez zastanowienia zasłoniła ukochanego swoim ciałem. Huk wystrzału wypełnił zamczysko, dziewczyna z wyrazem zdziwienia na twarzy padła na podłogę, plując jasnoczerwoną krwią.

Jej ukochany warknął niczym dzikie zwierze. Skoczył ku Georgowi i jednym machnięciem dłoni rozerwał mu gardło. Subrly nie zauważył, gdy diabelskie pazury przeszły przez jego ciało. Umarł nie uświadamiając sobie, że zabił własne dziecko.

Młody Mogley klęknął przy ukochanej. Pokrwawioną dłonią podtrzymywał głowę Joanny, brudząc dziewczynę posoką jej ojca. Łzy nie przestawały płynąc z jego ciemnych, smutnych oczu.

– Kocham… cię… – zdążyła powiedzieć jeszcze dziewczyna, nim wpadła w objęcia śmierci.

Zrozpaczony Mogley wył jak wilk nie mogąc powstrzymać żalu. Mijały godziny, dni, tygodnie, a potem lata. Przeklęty młodzieniec, wciąż opłakiwał swoją najdroższą, trzymając ją w dłoniach. Ciała Georga i jego żony zaczęły gnić, a potem ich kości czas zmienił w proch. Jednak siła słów kochanków była mocniejsza, niż prawa Natury. Na zawsze byli już razem. Zamek zaś, będąc w posiadaniu prawowitego właściciela, chronił go przed wścibskimi oczami i ciekawością innych. Wierna budowla stała się więzieniem dla udręczonych dusz. I tak trwali, w żalu i smutku, połączeni klątwą i miłością. Do końca czasu.

Koniec

Komentarze

Tytułu nie musisz wpisywać w tekście, bo jest w nagłówku.

 

Nie mogła pogodzić się ze swoim niskim pochodzeniem i cały czas wytykała rodzinie chamskie nawyki, okropny gust i inne nieprzynależne do ziemiaństwa przywary.

Może i inne przywary nie pasujące do stanu ziemiańskiego, czy do ich pozycji.

 

– Podobno interesy idą źle, pan jest zły.

Jedną złość trzeba zmienić.;)

 

Dom odrzuca go i jego rodzinę.

 

Dałabym pana i rodzinę bo go i jego brzmi źle.

 

– Lepiej uważać z lichwiarzami, pamiętaj tatku co stało się z lordem Mogley’em.

– Mam dość twoich humorów. Chyba najwyższy czas wydać cię za mąż.

Ona nie powiedziała nic obraźliwego. Czemu humory?

 

Jak porządnie składa się zdania?;)

 

Wtedy o mało co nie dostała w głowę drzwiami.

Tak to można opisać awanturę w klasie, albo na melinie, a nie w domu państwa.

 

Pachołek nigdy nie był w domu państwa?

 

Dziewczyna odeszła od okna i spojrzała z miłością na swojego ukochanego.

Trochę za szybki przeskok ze stajni do dziewczyny. Może w tym czasie Joanna…

 

Nędza wkradała się w życie nowych właścicieli zamku.

 

No jak goście mają zamek i służbę to trudno mówić o nędzy.

 

 

Jak zamek może znosić coś cierpliwie?

 

 

twoja historia przypomniała mi dawne angielskie powieści. Zemsta po latach, prostacy ukarania za chęć awansu i przeklęta miłość.

Tylko błędów jest bardzo dużo. Zachęcam do betowania, czyli pracy nad tekstem z użytkownikami fantastyki. https://www.fantastyka.pl/loza/17

Lożanka bezprenumeratowa

Hej Ambush, dzięki za czas spędzony przy opowiadaniu. Co do czującego zamku, uznałem, że tak stara budowla związana jest z ludźmi, którzy w nim mieszkają. Podobny zabieg miał miejsce w Zagładzie domu Usherów. A komentarz Joanny co do lichwiarstwa nabiera sensu dopiero, gdy poznamy historię jak jej rodzina nabyła zamek itd. Jest to błąd, bo jest jakby nie po kolei, ale myślę, że gdybym zaczął to jakoś zmieniać, to pogorszyłbym sytuację.

Pogorszyłbyś, gdyż mniej byłoby zaciekawiających czytelnika zagadek. W niejednym przypadku wyjaśnia się sekret w odległej retrospekcji, żeby czytelnik poprzebierał pod stołem nogami do wtóru pytań, kiedy wreszcie i czego się dowie. :-)

Ambush wspomniała o sporej liczbie błędów. Przykro mi, ale muszę się z Nią zgodzić. Za wiele ich jak na stosunkowo niedługie opowiadanie. A skoro już o błędach mowa, wskaże na specyficzny i coraz, niestety, powszechniejszy. Cytuję: » […] gardziła nimi przez to kim byli i co zrobili. « Chodzi o używanie przyimka “przez” jako wskazującego na istnienie związku przyczynowo-skutkowego. To jest od biedy do przyjęcia w języku potocznym (a bo to przez Franka się stało), ale nie w literackim. Istnieją w polszczyźnie liczne frazy na opisanie wspomnianego związku i zawsze można którąś, najlepiej w danym przypadku pasującą, zastosować.

Pozdrawiam

Z powodu sporej liczby błędów skreśliłem tekst na starcie. Początek nie zaciekawia, ale sama końcówka i ogólny zamysł dość mocno wpisują się w klimaty czarnego romantyzmu i powieści gotyckiej. Klątwa, tragiczna miłość, zemsta przy udziale sił nieczystych. W zasadzie wszyscy bohaterowie kończą źle, jeśli chodzi o życie doczesne, natomiast świadomość istnienia życia pozagrobowego daje pewną namiastkę happy endu.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Cześć

Podobało i się opowiadanie, fabuła jest bardzo dobrze skomponowana, a klimatu gotyckiego horroru nie da się nie zauważyć. Nie poświęcasz dużo miejsca na przedstawienie bohaterów, ale nabierają oni kolorytu w miarę rozwoju wydarzeń i wszystko – wbrew konwencji – staje się wiarygodne. Język jest staranny, mimo potknięć, które niekiedy się zdarzają. Czytałam z przyjemnością, ponieważ drastyczne sceny nie przytłaczają. Powiedziałabym, że jest w tym wszystkim umiar.

Zgłaszam do biblioteki i pozdrawiam!

Witaj.

 

Z technicznych – moje sugestie:

Stary Subrly wymachiwał gorączkowo sztućcami i opowiadał o sztormie, który zatopił statek z całym ładunkiem przypraw, które miał nadzieję sprzedać z ogromnym zyskiem. – powtórzenie

Podchodząca pod czterdziestkę kobieta, (zbędny przecinek?) pochodziła z małego miasteczka niedanego Liverpoolu i nie miała pojęcia o finansach. – nieco zgrzyta

Dziękuje matko, straciłam apetyt. – literówka

W pierwszej chwili zająknął się na widok sali (przecinek) w której się znalazł.

Georg zerwał się gwałtownie i pobiegł do stajni zobaczyć (przecinek) co się stało.

Pełni lęku czekali na pana i nie wiedzieli (przecinek) czego się spodziewać.

Jeden z mężczyzn badał ślady pozostawione w błocie i nie wierzył w to (przecinek) co widzi.

… zziajany Georg wszedł do boksów i zakrył usta na widok tego (przecinek) co zostało z jego ogierów.

– To musiał być ogromny osobnik – mężczyzna badający ślady odezwał się (przecinek) zdejmując czapkę …

– A wtedy ja okaże mu łaskę i wykupię jego długi, w zamian chcąc twoją rękę – powiedział mężczyzna. – literówka

Spichrze, w których przechowywano zborze, zostały opanowanie przez myszy. – literówka

Tak stara budowla wydawała się żyć razem z właścicielami. Mimo, iż budowla wytrzymała całe wieki wojen, nieurodzaju i klęsk, dopiero teraz wydawało się, że nadgryzł ją ząb czasu. – powtórzenie

Jednak wspomnienia nachalnie wracały i wytracały ją z równowagi. – literówka

Wraz z zbliżaniem się do dębowych drzwi, hałas z pokoju Joanny zaczął ją coraz bardziej niepokoić. – literówka

Dziewczyna jęczała, a łóżko (przecinek) na którym spała (przecinek) wydawało skrzypiące odgłosy.

Matka zrazu pomyślała, że biedaczka rzuca się w pościeli (przecinek) nie mogąc wybudzić się z koszmarnej mary.

Człekokształtne zwierze, całe pokryte ciemnym futrem, leżało na jej córce, wydając z siebie dzikie pomrukiwania. – literówka

Bestia momentalnie skoczyła ku otwartemu okna i wyskoczyła przez nie, znikając w mrokach nocy. – powtórzenie/styl

– Wiem, że to wszystko nagle się wydarzyło, ale czy nie taki był plan. – zdanie pytające

Pamiętaj (przecinek) co sobie obiecywaliśmy…

Georg bez wahania uniósł pistolet i wycelował w pierś swojego wroga. Joanna bez zastanowienia zasłoniła ukochanego swoim ciałem. – powtórzenie

Jej ukochany warknął (przecinek) niczym dzikie zwierze. – literówka

Łzy nie przestawały płynąc z jego ciemnych, smutnych oczu. – literówka

 

Mroczna opowieść, z ciekawym zakończeniem i podkreśleniem znaczenia zemsty.

 

Pozdrawiam.

 

Pecunia non olet

Przeczytawszy.

Niestety, warsztatowo nie jest tu najlepiej, ale mam nadzieję, że skorzystasz z sugestii powyżej i popracujesz nad tym. Co do historii z pewnością odwołuje się do gotyckiego romantyzmu, uderzając z rozmysłem w wiele odcieni purpury. Podsumowując, liczę na to, że w kolejnych tekstach poświęcisz równie dużo uwagi stronie technicznej co fabularnej.

 Oidrin, Bruce, Chalbarczyk, Fanthomas, AdamKB dziękuję za komentarze. Teraz widzę ile błędów wkradło się do tekstu. 

I ja bardzo dziękuję. 

Na spokojnie sobie popoprawiaj całość. Nie ma ludzi, piszących bezbłędnie. :)

Pozdrawiam. :)

 

Pecunia non olet

Pomysł jest, czyta się średnio.

Przynoszę radość :)

Jest tu jakiś pomysł, jednak nieco wtórny i mało porywający, a w dodatku podany w dość chaotycznej formie.

Od początku wiadomo, że w zamku coś się dzieje i nie wyjdzie to jego obecnym mieszkańcom na dobre, więc kolejne nieszczęścia nawiedzające Georga Subrly’ego nie zaskakują, a wręcz przeciwnie – można spodziewać się, że najgorsze dopiero przed nim.

Wykonanie, co stwierdzam z ogromnym smutkiem, pozostawia bardzo wiele do życzenia, skutkiem czego lektura okazała się mało satysfakcjonująca.

 

Cięż­ko było utrzy­mać po­rzą­dek w tak sta­rym zamku.Niełatwo było utrzy­mać po­rzą­dek w tak sta­rym zamku.

 

– To co zwy­kle – młod­szej ku­char­ce od razu wró­cił humor, gdy po­ja­wia­ła się spo­sob­ność do plot­ko­wa­nia. → Brak spacji po wypowiedzi. Didaskalia wielką literą:

– To co zwy­kle.Młod­szej ku­char­ce od razu wró­cił humor, gdy po­ja­wia­ła się spo­sob­ność do plot­ko­wa­nia.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Jo­an­na Sub­r­ly, młoda dziew­czy­na bę­dą­ca je­dy­nym dziec­kiem… → Czy dookreślenie jest konieczne – dziewczyna jest młoda z definicji.

 

i inne nie­przy­na­leż­ne do zie­miań­stwa przy­wa­ry.Przywara nie jest czymś, co może być przynależne jakiejś warstwie społecznej.

Proponuję: …i inne nieprzystojące zie­miań­stwu zachowania.

 

– Już prze­pro­si­łam… ale do­wie­dzia­łam się cze­goś – Marta klęk­nę­ła… → Brak kropki po wypowiedzi.

 

Odkąd zamek na­le­ży do tego… – ku­char­ka po­wstrzy­ma­ła się przed rzu­ce­niem obelg i za­czę­ła od nowa.Odkąd zamek na­le­ży do tego… – Ku­char­ka po­wstrzy­ma­ła się przed rzu­ce­niem obelg i za­czę­ła od nowa.

 

Pod­cho­dzą­ca pod czter­dziest­kę ko­bie­ta, po­cho­dzi­ła z ma­łe­go mia­stecz­ka… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Dobiegająca czterdziestki ko­bie­ta po­cho­dzi­ła z ma­łe­go mia­stecz­ka

 

Dzię­ku­je matko, stra­ci­łam ape­tyt. → – Dzię­ku­ję, matko, stra­ci­łam ape­tyt.

 

wiatr sma­gał smut­ne twa­rze sta­jen­nych. → A może: …wiatr sma­gał przerażone twa­rze sta­jen­nych.

 

– To mu­siał być ogrom­ny osob­nik – męż­czy­zna ba­da­ją­cy ślady ode­zwał się zdej­mu­jąc czap­kę – w bło­cie są wil­cze ślady.– To mu­siał być ogrom­ny osob­nik –  odezwał się ba­da­ją­cy ślady mężczyzna, zdej­mu­jąc czap­kę – w bło­cie są wil­cze ślady.

 

– A wtedy ja okaże mu łaskę… → Literówka.

 

Jego dzi­kość, mrocz­ne po­cho­dze­nie, ta­jem­ni­ca oka­la­ją­ca goJej zmy­sły nie mogły na­sy­cić się nim. → Czy wszystkie zaimki są niezbędne?

Tajemnica raczej otacza kogoś, nie okala.

 

Georg w swo­jej zło­ści po­dej­rze­wał, że to nie­szczę­ścia na­wie­dza­ją­ce go co i rusz, tak po­zy­tyw­nie na­stra­ja­ją jego córkę. → Jak wyżej.

 

Tak stara bu­dow­la wy­da­wa­ła się żyć razem z wła­ści­cie­la­mi. Mimo, iż bu­dow­la wy­trzy­ma­ła… → Powtórzenie.

 

Daw­niej nie czuła po­czu­cia winy za to… → Brzmi to fatalnie.

Proponuję: Daw­niej nie miała po­czu­cia winy z powodu

 

wra­ca­ły i wy­tra­ca­ły ją z rów­no­wa­gi. → Literówka.

 

Pod­czas jed­nej ze swo­ich noc­nych prze­cha­dzek… → Zbędny zaimek – czy odbywałaby cudze przechadzki?

 

Wraz z zbli­ża­niem się do dę­bo­wych drzwi… → Kiedy zbliżała się do dę­bo­wych drzwi

 

Nie zwle­ka­jąc na­ci­snę­ła na klam­kę… → Nie zwle­ka­jąc, na­ci­snę­ła klam­kę

 

naga Jo­an­na oplą­ty­wa­ła swo­imi no­ga­mi ja­kie­goś po­two­ra. → Zbędny zaimek – czy mogła oplątywać potwora cudzymi nogami?

 

– Co się stało? – spy­tał prze­ra­żo­ny swoją córkę. → Zbędny zaimek.

 

Sub­r­ly ści­skał swoją żonę… → Zbędny zaimek.

 

Ko­rzy­sta­jąc ze swo­ich, nie­przy­sta­ją­cych gen­tle­ma­no­wi ta­len­tów… → Pewnie miało być: Ko­rzy­sta­jąc z nie­przy­stoją­cych gen­tle­ma­no­wi ta­len­tów

 

Nie­szczę­śli­wy męż­czy­zna za­snął w końcu w swoim fo­te­lu… → Zbędny zaimek.

 

nie za­uwa­żył nawet, gdy jego żona wy­zio­nę­ła ducha. → …nie za­uwa­żył nawet, że żona wy­zio­nę­ła ducha.

 

Z tych ner­wów za­czę­ła ob­gry­zać pa­znok­cie. → Czy miała także tamte nerwy?

 

i wy­cie­rał jej łzy swo­imi su­chy­mi dłoń­mi. → Zbędny zaimek.

 

Jo­an­na wska­za­ła na tru­chło matki. → …Jo­an­na wska­za­ła tru­chło matki.

Wskazujemy coś, nie na coś.

 

Jej uko­cha­ny wark­nął ni­czym dzi­kie zwie­rze. → Literówka.

 

Łzy nie prze­sta­wa­ły pły­nąc… → Literówka.

 

była moc­niej­sza, niż prawa Na­tu­ry. → Dlaczego wielka litera?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Historia interesująca, miałeś jakiś pomysł, ale na razie brakuje Ci warsztatu, który by to dźwignął.

Trafiają się niezgrabnie konstrukcje – dziewczyna czuła poczucie itp.

Finałowa scena z zastrzeleniem córki wydaje mi się bardzo sztuczna, teatralna. A może tylko jakoś zbyt statycznie opisana.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka