- Opowiadanie: EvilMorty - Czarodziejka, samotnik i zło wcielone

Czarodziejka, samotnik i zło wcielone

Fantasy z elementami horroru, trochę krwi, czary, potwory i takie tam. Podziękowania dla pani betującej.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Czarodziejka, samotnik i zło wcielone

Gdy Ceri weszła do jaskini, w nozdrza uderzył ją odór potu i szczyn. Nie musiała się długo zastanawiać, co żyje w tych tunelach, bo już po kilku krokach usłyszała odgłos ciężkich buciorów. Z ciemności wyskoczył zwalisty, przypominający skałę stwór, który wysunąwszy grube łapska, zaszarżował prosto na czarodziejkę. Dziewczyna zwinnie odskoczyła trollowi z drogi, chwyciła leżący na ziemi kamień i ze złością rzuciła nim w napastnika. Kamień z głuchym stuknięciem odbił się od zrogowaciałej skóry na plecach trolla i poturlał się gdzieś w głąb ciemnego tunelu.

– Przestań – syknęła. – Nie jestem wrogiem.

Olbrzym zignorował komunikat, dając do zrozumienia, że rzut kamieniem mocno go rozjuszył, i zaszarżował drugi raz, tym razem opuszczając łeb, a łapskami macając się w miejscu, gdzie trafiła go czarodziejka. Dziewczyna i tym razem odskoczyła, a troll z hukiem zarył czerepem w ścianę jaskini. Głośno jęknął, wyprostował się, zrobił kilka chwiejnych kroków do tyłu i runął na ziemię, wzbijając tumany kurzu. Dziewczyna podeszła do niego i nachyliła się.

– Przychodzę w pokoju, głupku – powiedziała spokojnie.

Troll zamrugał kilka razy, otworzył gębę i zaraz ją zamknął.

– Gdzie jest pan, którego pilnujesz?

Troll podrapał się po głowie.

– Nie zabije Łapaja? – spytał grubym głosem, sepleniąc nieco. Języki trolli były zbyt duże i średnio nadawały się do artykułowania ludzkich głosek, niemniej jego dykcja i tak zrobiła na Ceri duże wrażenie. – Łapaj przegrał, musi umrzeć.

– Łapaj nie musi umrzeć, jeśli pokaże, gdzie jest druid.

– Ooo! – ucieszył się Łapaj. – Łapaj pokaże!

Po tych słowach troll zmrużył oczy i wykrzywił usta, jakby coś zaczęło go nieznośnie boleć. Ceri ledwo zdążyła zasłonić się magiczną tarczą, nim głowa olbrzyma eksplodowała, opryskując wszystko dookoła krwią i kawałkami mózgu. Część czaszki świsnęła jej obok ucha i zniknęła w ciemnościach jaskini. Dziewczynie przebiegł po plecach zimny dreszcz. Nie tylko z powodu przerażającego widoku, ale także dlatego, że użyła magii, w zasadzie bez potrzeby. Czarując, magowie przerywają zasłonę oddzielającą świat ludzki od zaświatów, wpuszczając tym samym nieznane moce. Każde zaklęcie niosło ze sobą ryzyko spaczenia otaczającej maga rzeczywistości. Spaczona rzeczywistość z kolei wpływała destrukcyjnie na umysły ludzi, czyniąc ich podatnymi na działanie mrocznych bytów zza zasłony. Ceri nieraz widziała, jakie efekty przynosi nieodpowiedzialne stosowanie magii i nic nie przerażało jej bardziej.

Chwilę potem w tym samym miejscu, w którym zniknął kawałek czaszki, czarodziejka dostrzegła postać, która nie wiadomo kiedy wyłoniła się z ciemności. Mimo rogów dało się dostrzec, że był to jedynie człowiek w cudacznym nakryciu głowy, skleconym z poroża jelenia i patyków. W ręku trzymał laskę, ale się nią nie podpierał. Czarodziejka uznała, że to w takim razie symbol jego stanu. Człowiek ten musiał być druidem.

– Kolejny bezużyteczny cymbał – powiedział ochrypłym głosem mężczyzna i zrobił kilka kroków w stronę dziewczyny. – Czego chcesz?

Ceri zauważyła, że druid miał na sobie szatę niemal w całości pokrytą czarnymi piórami, być może należącymi wcześniej do kruków. Twarz miał na pierwszy rzut oka całą wysmarowaną sadzą, lecz po chwili okazało się, że to tak naprawdę skomplikowana sieć wzorów, układających się w ciężko dostrzegalny triskelion. Chwilę zastanawiała się, czy jest jednym ze spaczonych, po czym uznała, że w takim wypadku, to jej mózg ściekałby teraz po ścianach jaskini.

– Niech cię… – syknęła, starając się stłumić złość. – Mogłeś mnie chociaż ostrzec.

Druid przekrzywił głowę.

– Uprzejmość zostawiam dla gości zapowiedzianych. Ci niezapowiedziani zazwyczaj są niemile widziani.

Dopiero teraz zauważyła jego wzrok. Omiatał nim otoczenie, w tym ją samą, na niczym nie zatrzymując uwagi na dłużej. Zupełnie jakby nie zauważył, że z jej twarzy spoglądają na niego oczy żywego człowieka i zdawało mu się, że była po prostu elementem przyrody nieożywionej. Ceri uznała, że to jeden z efektów życia w odosobnieniu.

– Jak miałam się zapowiedzieć? – spytała zajadłym tonem. – Nigdzie nie znalazłam twoich ptaków. A chyba każdy druid z nich korzysta?

Wypaczając ich umysły – dodała w myślach – i sprawiając, że bezmyślnie wlatują w drzewa, albo umierają z głodu, bo zapominają, jak się przełyka. Ale czego nie robi się, by zaimponować niepiśmiennym chłopom?

Mężczyzna zamrugał i zmarszczył brwi. Po chwili podszedł do wyjścia, przyłożył dłonie do ust i zakrakał doniośle. Ceri parsknęła na ten popis szyderczym śmiechem. Zawsze uważała, że druidzi są niedorzeczni. Samotnicy otaczający się wilkami i krukami, jeśli nie czymś dziwniejszym, jak na przykład nieszczęsny troll, leżący teraz w kałuży krwi. Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że chcą żyć w zgodzie z naturą, a po bliższym poznaniu okazywało się jednak, że za pomocą swoich tanich, przekazywanych z pokolenie na pokolenie sztuczek, zmuszają ją do współpracy, niszcząc przy tym zwierzęce umysły i wypaczając naturalne cykle roślin, przez co narażają całe ekosystemy na obumarcie.

– Nie ma ich – powiedział bardziej do siebie niż do czekającej czarodziejki.

– Mówiłam.

– Ale to cię nie usprawiedliwia – dodał szybko. – Mogłaś poprosić kogoś ze wsi o pomoc. Znany zapach nie zaniepokoiłby mnie zanadto.

Ceri szczerze wątpiła, czy to faktycznie zmieniłoby cokolwiek. Z tego, co słyszała o druidach, to było im bliżej do zwierząt, niż ludzi i łatwo się stresowali. Prędzej posłałby trolla, aby pozbyć się wszystkich odwiedzających, a wtedy nie uniknęłaby użycia magii silniejszej niż głupia tarcza.

– Gdyby w wiosce był ktoś, z kim można by porozmawiać, to nigdy nie przyszłoby mi do głowy zapuszczać się w tę knieję – odparła nie do końca zgodnie z prawdą. – To właśnie powód mojej wizyty.

Mężczyzna spojrzał na nią zaciekawiony. Nie w oczy, lecz na bliżej nieokreślony punkt na twarzy. Zupełnie jakby próbował ją naśladować, choć nie do końca rozumiał, co robi.

– A sądząc po zapachu, nie ma w niej żywej duszy już od przynajmniej kilku dni. – Przeszyła go karcącym spojrzeniem. – Zwłoki zdążyły sczernieć, a ty nic nie zauważyłeś.

– Co ich zabiło? – spytał bez śladu skruchy.

– Nie wiem, nie przyglądałam się.

– W takim razie sam muszę to sprawdzić – powiedział i z miejsca, nie biorąc ze sobą niczego poza kosturem, ruszył w kierunku wyjścia.

– Jeśli nie masz nic przeciwko, to pójdę za tobą – rzuciła za nim. – Nie chcę znowu zabłądzić w tym lesie.

Druid w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami. Czarodziejka nie wiedziała, czy uznał jej wytłumaczenie za sensowne, ale nie chciała go na razie informować o prawdziwym celu wizyty. Jeszcze nie.

– Jak cię zwą? – spytała, idąc za nim.

Czarownik nie odpowiedział. Miała wątpliwości, czy w ogóle ją usłyszał.

 

***

 

Osada nie była duża, obejmowała ledwie kilkanaście chałup nierównomiernie porozrzucanych pod lasem, nietworzących razem żadnej obronnej konstrukcji, która mogłaby ocalić mieszkańców przed napaścią. Ceri sądziła, że nawet gdyby była to okolnica szczelnie otoczoną palisadą, co często widywało się na pograniczu, i tak niewiele by to zmieniło.

Po drugiej stronie wsi znajdowały się pola, a dalej znowu las, przecięty drogą tak wąską, że ledwie zmieściłby się na niej wóz, a która stanowiła jedyne połączenie z odległą cywilizacją. Były to kompletnie dzikie ziemie, niełupione i niechronione przez żadnego pana ziemskiego, jednak, z jakiegoś powodu, wielki mag Eir map Ain wysłał ją tu, aby przyprowadziła mu jakiegoś leśnego kuglarza.

Wioskę, niczym upiorny całun spowijała gęsta mgła. Gdy się w niej zanurzyli, otoczyła ich nienaturalna cisza. W odległości dobrych kilkunastu sążni od najdalej wysuniętego domu nie dało się znaleźć nawet najmniejszej żywej istoty. Tylko drzewa i krzewy rosły dalej tam, gdzie zawsze, choć czarodziejka miała wrażenie, że gdyby były zdolne do ruchu, to uciekłyby z tego miejsca, nie oglądając się za siebie.

Gdy weszli między chaty, w ich nozdrza uderzył okropny smród, przez który dziewczyna ledwie zdołała utrzymać zawartość żołądka. Nawet druid jakby się lekko skrzywił, chociaż czarodziejka nie wiedzieć czemu sądziła, że zniesie to bez mrugnięcia okiem. Przystanął na chwilę, obejmując wzrokiem całe pobojowisko. Pociągnął nosem. Trupy były rozszarpane i porozrzucane po całej powierzchni wioski. Ceri zauważyła, że niektóre drzwi chat napastnik wyważył, albo raczej rozrąbał na kawałki, podczas gdy inne pozostawił bez większych uszkodzeń.

Druid podszedł do najbliższych zwłok i kucnął przy nich, by obejrzeć obrażenia, a czarodziejka zajrzała mu przez ramię, zasłaniając nos rękawem. Ciało należało do mężczyzny w średnim wieku. Po kilku dniach nabrzmiało, a w oczach i kikucie po oderwanej ręce wiły się larwy much.

Tylko one tu zostały. Ceri pomyślała, że są to jedyne istoty pasujące do martwej pustki.

Przez chwilę w milczeniu przyglądała się, jak druid bada ślady pazurów. Moment ciszy zaczynał się jej nieznośnie dłużyć, ale nie odezwała się ani słowem.

– Nie wiem, co zadało te obrażenia – powiedział w końcu. – Rozstaw jakby u kotołaka z lasów Lloer na południu, ale ślady zadrapań są płytkie i grube, jakby zostawiły je…

– Paznokcie – dokończyła za niego i odwróciła się, by zwymiotować.

Czarownik rzucił jej podejrzliwe spojrzenie.

– Wiesz coś o tym – bardziej stwierdził, niż spytał.

Czarodziejka, starając się powstrzymać kolejne fale mdłości, nie odpowiedziała.

Druid wstał i ruszył w kierunku innych zwłok. Te zostały rozerwane jakby w furii, a twarz była w takim stanie, że po niej samej nie dało się rozpoznać czy faktycznie był to człowiek. Ceri nieopodal dostrzegła coś podłużnego, ściśniętego przez oderwaną od oglądanego korpusu dłoń. Wskazała to miejsce druidowi. Bez słowa, gdyż bała się, że jeśli otworzy usta, to znów nie będzie mogła powstrzymać wymiotów.

– Ten miał łuk – zauważył mężczyzna. – A sądząc po tym, jak skończył, musiał w coś trafić.

Druid przez chwilę przyglądał się śladom krwi, być może z nadzieją na znalezienie jakichś tropów. Z kolei Ceri starała się opanować drżenie rąk i przemożną chęć natychmiastowego ruszenia w drogę powrotną. Wiedziała, że nie był to dobry pomysł. Gdy Eir map Ain czegoś sobie życzył, to miało być to wykonane i nic nie stanowiło wystarczająco dobrej wymówki w razie niepowodzenia. Ceri wiedziała, jak to wyglądało w przeszłości. Za karę niby przypadkiem podczas jakiegoś eksperymentu wyłupiłby jej oczy lub uszkodził w inny, równie okropny sposób. Wielki mag był sadystą i wprost lubował się w tego typu zagraniach. Jako czarodziejka oczywiście dałaby radę zasklepić każdą ranę, ale to nie cofnie doznanego upokorzenia, nie zmaże bólu, nie wyleczy traumy.

Czarownik zwęszył trop i bez słowa wyjaśnienia zaczął iść w kierunku linii drzew, znajdującej się za polem. Dziewczyna ruszyła za nim, starając się skrócić rosnący między nimi dystans. Domyślała się, z czym będą musieli walczyć i nie wiedziała, czy uda jej się zachować życie. Wszystko zależało od tego, kim właściwie był druid, ewidentnie za nic mający zagrożenie ze strony czegoś, co niedawno dokonało rzezi całej wioski. Jedyne, co wiedziała, to, że bez połączenia sił niczego nie osiągną. Zerwała się do biegu, by dotrzymać znikającemu w krzakach mężczyźnie kroku.

– To robota opętanego.

Druid łypnął na nią podejrzliwie.

– Oszalałego, spaczonego – wyjaśniła. – Nie wiem, jak w tych stronach ich nazywacie. Maga opętanego przez jakąś istotę z zaświatów. Wszędzie dookoła wyczuwam spaczenie, normalna magia nie niszczy świata w takim stopniu.

– Skąd ktoś taki miałby się tu znaleźć?

– Być może to jakiś wieśniak, który odkrył magiczne umiejętności i stracił nad sobą kontrolę?

– To niemożliwe – uciął druid.

– Nie możesz mieć pewności, czy ktoś z tej wioski nie miał…

Druid wlepił w czarodziejkę wściekły, świdrujący wzrok.

– To niemożliwe – powtórzył.

Dziewczyna zamknęła usta, stłumiła chęć uderzenia go w twarz.

Jak ja nienawidzę tępych wieśniaków – pomyślała. – Gdybyś nie był mi potrzebny, w ułamku sekundy wypaliłabym ci duszę.

 

***

 

Marsz zajął im mniej, niż dziewczyna przypuszczała. Po przejściu zaledwie kilku mil poczuła znajomą trupią aurę. Na niektórych drzewach zawieszone były dziwne symbole, sklecone z poskręcanych gałązek. Znała już te sztuczki. Większość ukrywających się magów wykonywała tego typu wiklinowe ozdóbki, gdyż pozwalały im widzieć więcej niż to, co mieli przed oczami. Oczywiście istniały sposoby, by podobne alarmy i pułapki w porę zdezaktywować, lecz to, że je zobaczyli, oznaczało, że osoba po drugiej stronie i tak już wiedziała o ich obecności.

Ceri zaklęła cicho. Nie miała dużego doświadczenia w walce i zawsze, gdy musiała kogoś zabić, stawiała na podstęp i efekt zaskoczenia, który zazwyczaj sprawiał, że do walki jako takiej nie dochodziło. Teraz gdy nie było to możliwe, musiała dodatkowo zmodyfikować swoje szacunki na przeżycie, choć już wcześniej nie były one zbyt pomyślne.

Zanim zdążyli wejść wystarczająco głęboko w aurę spaczonej magii, zauważyła, że druid zrobił się wyjątkowo niespokojny. Oczy miał rozwarte szeroko jakby do granic możliwości. Chód zmienił na nieco bardziej ostrożny. Nagle zatrzymał się, dając jej ręką znak, by zrobiła to samo i kucnął, wyglądając ostrożnie zza krzaków, po czym sapnął gwałtownie, cofnął się z rozpędem na tyle dużym, że zarył tyłkiem o ziemię. Czarodziejka również wyjrzała w stronę tego, co tak przeraziło druida.

Początkowo w ogóle nie zrozumiała, na co tak właściwie patrzy. Stojący nieopodal stwór miał dwie nogi, dwie ręce, zrogowaciałą skórę, a nawet ubranie, ale czegoś wyraźnie brakowało, co sprawiało, że jej umysł nie mógł zaklasyfikować obiektu jako znajomego, dającego się przyporządkować do jakiejkolwiek kategorii. Po chwili zrozumiała.

– To twój troll? – spytała. Fascynacja sprawiła, że strach nie miał nad nią już takiej mocy, jak wcześniej. – Może nas zobaczyć bez głowy?

– To pacynka – odparł druid. – Widzi to, co jej lalkarz.

Ceri obejrzała się i wskazała palcem na jeden z wiklinowych symboli powieszonych na drzewie nieopodal.

– W takim razie nie ma sensu się kryć – stwierdziła i wstała, po czym ostrożnie ruszyła w stronę potwora.

Zaczynała powoli odczuwać, że mroczna aura spaczającej rzeczywistość magii wpływa na jej umysł. Nie było, co prawda strachu, ale zaczynało wdzierać się poczucie, że czegokolwiek by nie zrobili, skończą jako zabawka oszalałego maga. Odniosła wrażenie, że powietrze ochłodziło się nieco, a jej nastrój zmienił na jeszcze bardziej depresyjny. Przez chwilę rozważała, czy nie skończyć ze sobą, zanim dojdzie do walki, gdyż dzięki temu uniknie bólu i nieuchronnej przegranej.

Nie chciała się tak czuć. Potrząsnęła głową, by odegnać złe myśli. Oczy zachodziły jej mgłą, a obraz się rozmazywał przy każdym ruchu, jakby to nie była jawa, tylko zły sen. Zobaczyła, jak bezgłowy troll powoli obraca się w ich kierunku. Widziała dokładnie wielką, szarpaną ranę w miejscu, gdzie powinna być głowa. Usłyszała za sobą kroki. Tak dziwnie wyraźne, jakby nie byli w lesie, tylko w kamiennej komnacie.

– Witaj, Merdinie – rozległ się czyjś głos. Dojrzały, męski i miękki jak pajęczyna.

Spróbowała dojrzeć osobę, która wypowiedziała te słowa, lecz jej umysł stawał się coraz bardziej oszołomiony i ledwo dawała radę wyostrzyć wzrok. Miała pewność, że widzi jakąś postać. Niewielką. Wzrostem i posturą przypominającą młodego chłopca. Ale to przecież nie mógł być jego głos. Przed dzieckiem klęczała jeszcze jedna osoba, wyglądająca na dorosłego mężczyznę.

– Pewnie jesteś zdziwiony moim widokiem – kontynuował głos. – Pokażę ci, dlaczego nie należy igrać z cudzym życiem. Poczujesz się tak, jak każda twoja ofiara, którą rzuciłeś na pastwę demonów.

Nagle zrozumiała, że klęczącym mężczyzną był druid. Pociemniało jej w oczach. Miała już niemal pewność, że zaraz zginą, ale mimo to starała się wykrzesać w sercu nadzieję, która pozwoliłaby jej na przynajmniej jeden rozpaczliwy zryw. Bo przecież to nie mogło się tak skończyć. Wielu ludzi wróżyło jej błyskotliwą karierę na dworze, czego słuszności nieraz dowodziła. Teraz wychodziło na to, że jedno pechowe zadanie starczyło, aby przekreślić wszystkie starania. W takim razie może wcale nie była tak zdolna i przebiegła, jak myślała?

W jej umyśle rozpacz powoli zaczęła ustępować, a na puste miejsce wdzierała się wściekłość. Dzika, nieokiełznana nienawiść, którą rozpalał w niej widok małego czarodzieja, krzyżującego jej szyki. I ten dziwny głos, który kazał jej wlać magię w mięśnie i gołymi rękami rozerwać każdego, kto się napatoczy. Poczuła, jak euforia wypełnia mózg. Nie zastanawiając się długo, skoczyła w kierunku przeciwnika. Złapała zdezorientowanego czarodzieja za głowę i nim ten zdążył cokolwiek zrobić, pociągnęła. Mocno. Bardzo mocno. Poczuła, jak ciepła krew zbryzgała jej twarz i wlała się do ust. Przełknęła i uśmiechnęła się. Otarła usta rękawem.

Na początku myślała, że to jej własny głos. Potem nadszedł pierwszy rozkaz, którego nie rozumiała.

Zabij.

– Ale… kogo? – spytała niepewnie.

Poczuła ból, przywodzący na myśl szpilki wbijające się w różne części ciała. Z każdą sekundą narastał, sprawiając, że w końcu Ceri puściły zwieracze. Dziewczyna upadła na kolana, starając się nie krzyczeć. Żołądek podszedł jej do gardła, zmuszając do wykonania kilku gwałtownych prób usunięcia jego zawartości, lecz nic nie mogło się z niego wydobyć. W końcu osunęła się na ziemię i zwinęła w kłębek. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyła, nim zemdlała, była oddzielona od torsu głowa druida. Jego usta zastygły w grymasie przerażenia.

Wszystkich – odparł głos.

Koniec

Komentarze

Cześć, Morty! Na początek pierdołki:

Gdy Ceri weszła do jaskini, w jej nozdrza uderzył odór potu i szczyn.

Proponuję w nozdrza uderzył .

 

Olbrzym zignorował upomnienie

Zmieniłabym, bo w tym kontekście średnio pasuje.

 

Czarując, magowie przerywają zasłonę oddzielającą świat ludzki od zaświatów, wpuszczając tym samym nieznane moce.

Dałabym czas przeszły.

 

– Kolejny bezużyteczny cymbał – westchnął ochrypłym głosem mężczyzna

Teraz się zastanówmy: czy da się jednocześnie wzdychać i wypowiadać trzy długie słowa? I czy da się westchnąć ochrypłym głosem? Albo jedno, albo drugie.

 

– Gdyby w wiosce ktoś był, z kim można by porozmawiać

Był ktoś.

 

Te zostały rozerwane jakby we wściekłej furii

A nie w maśle maślanym? ;)

 

Tutaj kończę łapankę, bo muszę zaraz się przesiąść na telefon. Na Twoim miejscu przejrzałabym opowiadanie ponownie, pod kątem drobnych językowych niezręczności. Nie jest źle, nie ma rażących błędów, po prostu przydałoby się trochę wygładzić styl, żeby lektura była płynniejsza. Masz na przykład dużo “zapychaczy”, czyli zbędnego podkreślania/doopisywania rzeczy, które są generalnie oczywiste:

– Przestań – syknęła przez zęby. – Nie jestem wrogiem.

– Przychodzę w pokoju, głupku – powiedziała całkiem spokojnie.

Troll zamrugał kilka razy, otworzył gębę i zaraz potem ją zamknął.

 

Ponadto rzuciło mi się w oczy, że masz dużo zdań, zwłaszcza w opisach, opierających się na “było”. Nie jest to błędem samo w sobie, ale sugeruje pewną chropawość stylistyczną i nie do końca jeszcze wyrobione pióro. Zwykle “byłów” da się uniknąć, zastępując je elegantszymi i mniej oczywistymi czasownikami. Na przykład:

Po kilku dniach było nabrzmiałe, a w oczach i kikucie po oderwanej ręce poruszały się larwy much.

 Spokojnie można to wyrzucić: Po kilku dniach nabrzmiało, a w oczach i kikucie po oderwanej ręce poruszały się larwy much.

Idąc dalej, poruszały się można wymienić na coś bardziej obrazowego, co lepiej pozwoli czytelnikowi wyobrazić sobie daną scenę, na przykład: wiły się.

 

Jeśli chodzi o fabułę, to niestety, ale niczego nie urwało. Zapowiada się ciekawie, zaczynasz od razu od wrzucenia czytelnika w akcję, więc to na plus. Trochę gorzej wypada ogólny odbiór historii: jest prosta, dość schematyczna i linearna, a zakończenie przychodzi bardzo szybko, tak naprawdę w momencie, w którym powinna się rozpocząć właściwa opowieść.

Informacji o świecie dostajemy niewiele, ale wydaje się, że to takie typowe fantasy bez żadnych twistów. Na miniaturkę okej, chociaż gdyby było dłuższe, brak oryginalności pewnie trochę by mnie uwierał.

Postaci… zarysowane, ale raczej nie zapadną w pamięć. Za mało o nich wiem, żeby się jakoś emocjonalnie zaangażować w ich historię. Ceri zarysowana najlepiej, ma potencjał, chociaż nie pozwoliłeś jej w pełni rozwinąć skrzydeł.

Ogólnie: było okej, ale czegoś mi zabrakło do pełnej satysfakcji.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Evil’u, bądź z siebie dumny, już przy pierwszym opowiadaniu gravel napisała, że nie ma pełnej satysfakcji. Ja mam takie komentarze, po dwóch latach;)

 

Ja jestem usatysfakcjonowana. Flaków i czaszek było na tyle, żeby lekko obrzydzić, ale nie odrzucało.

Jestem trochę rozczarowana tym, że nie wiem co dalej, ale to okazja do poczytania kolejnego opka.

Opisy masz plastyczne, bohaterów niejednowymiarowych (przynajmniej niektórych), więc czytałam z przyjemnością.

Lożanka bezprenumeratowa

Gravel, poprawiłem to co podałaś i częściowo byłozę też, za chwilę zacznę poprawiać zapychacze. Dziękuję za komentarz, jest bardzo pomocny.

Ambush, dziękuję, miło że ktoś jest usatysfakcjonowany, chociaż musze przyznać, że mój poziom samozadowolenia został sprowadzony na ziemię

Poczekaj spokojnie, przyjdą tacy, którym się spodoba;)

Lożanka bezprenumeratowa

Ale to jeszcze, przykro mi, nie ja.

Praktycznie mogę się podpisać pod komentarzem gravel. Za szybko, za krótko jak na historię z potencjałem. Podsumowanie więc nie wypada dla Ciebie, Autorze, źle. Skoro tekst nadaje się do rozwinięcia, pogłębienia rysunków pierwszoplanowych postaci, to oznacza, że Ty masz potencjał, który trzeba pogłębić, umocnić serią wytrwałych ćwiczeń praktycznych i zawarciem jeszcze bliższej znajomości z polszczyzną, żeby przeróżne “byłozy”, masła maślane i tak dalej nie rzucały cienia na tekst.

Powodzenia

Witaj.

Opowieść ma sporo wciągających scen, fajnych bohaterów, opisy fantastycznego świata, zaciekawia również napomknięciami o dodatkowych wątkach (jak choćby okrutny pracodawca czarodziejki). Historia idzie jednak – ku mojemu zaskoczeniu – w dość nietypowym kierunku. 

Zaczynam, jak zawsze podczas czytania, wyobrażać sobie to, co napisane. Jest mi strasznie trudno sklasyfikować Ceri – to postać raczej pozytywna, czytamy o jej emocjach oraz odczuciach i mimowolnie utożsamiamy się z nią; jest to przecież czarodziejka, ale musi odskakiwać, chwytać i rzucać kamień, aby ujść cało przed atakiem jakiegoś trolla. Czy tak bronią się czarodziejki? Potem zresztą martwi się, że nie ma doświadczenia w walce. A jednocześnie uważa się za zdolną i przebiegłą. Jest wstrząśnięta potworną śmiercią trolla, innymi makabrycznymi mordami, ma często mdłości i torsje na ich widok, jak to młoda dziewczyna, ale potem nagle dostaje szału i sama bestialsko morduje (czy dobrze zrozumiałam, że nakazał jej to głos, może samego wielkiego maga?). 

Uważa odnalezionego druida za niebezpiecznego oraz szaleńczego, nie ufa mu, jest oburzona zabiciem sługi, ale potem nagle ma za złe, że jakiś inny mag chce go ukarać za dokonane zbrodnie. Tutaj jakby jej działanie co chwila przeczy poprzedniemu, jakby nie była tą samą osobą. 

Merdin też jakby nie do końca skonkretyzowany, Widzi pogorzelisko i masę trupów, a jednak idzie dalej, narażając się na niebezpieczeństwo, wbrew zdrowemu rozsądkowi. Ciekawość ciekawością, chciał sprawdzić, czemu nie ma tam życia, ale po odkryciu pewnych śladów powinien zawrócić do bezpiecznej jaskini, skoro nie umiał się obronić. Chyba że jakaś siła zmuszała go do dalszego marszu, lecz tego tu nie odnalazłam. 

Postać maga, wymierzającego sprawiedliwość, bardzo tajemnicza i – jak wspomniałam – nie do końca jasne jest dla mnie, czemu Ceri go zabiła. I dlaczego głos kazał jej zabić wszystkich. Tytuł wskazuje na troje bohaterów – jest Ceri, jest Merdin i jest “zło wcielone”, czyli co/kto? – ten mag pod postacią chłopca?

 

Musiałbyś nieco podkoloryzować i skonkretyzować tych bohaterów. Skoro posługują się magią, masz bardzo łatwe zadanie – pewne zmiany zachowań możesz wyjaśnić na tej podstawie. Nawet jeśli oni działają dziwnie i wbrew swojej naturze, trzeba czytelnikowi wskazać, z jakiego powodu tak się dzieje. :) Oczywiście możesz to zrobić także inaczej – to Ty jesteś Autorem. :) 

 

Pozdrawiam.:)

Pecunia non olet

A mi się nawet podobało. :) #teamfantasy

Jest całkiem klimatycznie, mamy zagadkę i świat zarysowany w sposób sugerujący, że kryje w sobie więcej niż pokazałeś. Co prawda setting sam w sobie mało oryginalny, ale mi to nie przeszkadzało.

Rzeczy mniej fajne – skondensowana fabuła. Praktycznie jedna scenka, linearna jak chodzenie po śladach w trzecim Wiedźminie. Byłoby fajnie, gdyby działo się coś jeszcze, dowiedzielibyśmy się trochę więcej o świecie.

Językowo jest OK, ale czasami się potykasz. W szczegółową łapankę nie będę się bawić, ale uważaj na słówko ,,jakby”, bo IMO pojawia się za często.

Oczy miał rozwarte szeroko(przecinek) jakby do granic możliwości.

To zdanie na przykład obeszłoby się bez niego.

Postać maga, wymierzającego sprawiedliwość, bardzo tajemnicza i – jak wspomniałam – nie do końca jasne jest dla mnie, czemu Ceri go zabiła. I dlaczego głos kazał jej zabić wszystkich. Tytuł wskazuje na troje bohaterów – jest Ceri, jest Merdin i jest “zło wcielone”, czyli co/kto? – ten mag pod postacią chłopca?

Hm… bruce, ona chyba stała się jedną z tych spaczonych/opętanych. Przynajmniej ja tak rozumiem. Aczkolwiek nie wiem, o co chodzi z małym magiem. Nie wygląda na ogarniętego szałem, więc to raczej nie on odpowiada za masakrę. Więc kto? I skąd czarodziej się tam wziął?

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Hm… bruce, ona chyba stała się jedną z tych spaczonych/opętanych. Przynajmniej ja tak rozumiem.

 

Możliwe. :)

Pecunia non olet

Przykro mi, EviluMorty, ale nie bardzo wiem, co miałeś nadzieję opowiedzieć.

Do lasu przybywa czarodziejka, spotyka trolla, który niebawem ginie, potem odnajduje druida, razem docierają do wioski, której mieszkańców zmasakrowano – kto? dlaczego? Późniejsza scena w lesie jeszcze bardziej gmatwa sytuację, a skończywszy lekturę zostałam z pytaniem – o co tu chodzi?

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia. Najbardziej raziły mnie słowa, które nie powinny znaleźć się w tym opowiadaniu.

 

cza­ro­dziej­ka do­strze­gła po­stać, która nie wia­do­mo kiedy wy­ło­ni­ła się z ciem­no­ści. Mimo rogów dało się do­strzec… → Czy to celowe powtórzenie?

 

teraz za­uwa­ży­ła jego wzrok. Omia­tał nim oto­cze­nie, w tym ją samą, na ni­czym nie za­trzy­mu­jąc uwagi na dłu­żej. Zu­peł­nie jakby nie za­uwa­żył… → Jak wyżej.

 

przez co na­ra­ża­ją całe eko­sys­te­my na ob­umar­cie. → Czy to właściwe pojęcie dla tego opowiadania? Termin ekosystem pojawił się w 1930 roku.

 

bli­żej do zwie­rząt, niż ludzi i łatwo się stre­so­wa­li. → Jak wyżej. Termin stres pojawił się w początkach drugiej połowy XX wieku.  

 

Ceri za­uwa­ży­ła, że nie­któ­re drzwi chat na­past­nik wy­wa­żył… → Czy chaty miały po kilkoro drzwi?

A może miało być: Ceri za­uwa­ży­ła, że drzwi niektórych chat na­past­nik wy­wa­żył

 

– Roz­staw jakby u ko­to­ła­ka z lasów Lloer na po­łu­dniu… → Rozstaw czego?

 

Wiel­ki mag był sa­dy­stą i wprost lu­bo­wał się w tego typu za­gra­niach. → Te pojęcia nie mają racji bytu w opowiadaniu, albowiem sadyzm pochodzi od nazwiska markiza de Sade, żyjącego w XVIII i XIX wieku; zagrania są także zbyt współczesne.

 

Marsz zajął im mniej, niż dziew­czy­na przy­pusz­cza­ła. → Mniej czego im zajął?

A może miało być: Marsz zajął im mniej czasu, niż dziew­czy­na przy­pusz­cza­ła. Lub: Marsz trwał krócej, niż dziew­czy­na przy­pusz­cza­ła.

 

by po­dob­ne alar­my i pu­łap­ki w porę zdez­ak­ty­wo­wać… → Kolejne zbyt współczesne słowo.

 

walce i za­wsze, gdy mu­sia­ła kogoś zabić, sta­wia­ła na pod­stęp i efekt za­sko­cze­nia, który za­zwy­czaj spra­wiał, że do walki jako… → Czy to celowe powtórzenie?

 

i wska­za­ła pal­cem na jeden z wi­kli­no­wych sym­bo­li… → …i wska­za­ła pal­cem jeden z wi­kli­no­wych sym­bo­li

Wskazujemy coś, nie na coś.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Gdy Ceri weszła do jaskini, w nozdrza uderzył ją odór potu i szczyn.

Zmieniłabym na: Gdy Ceri weszła do jaskini, nozdrza uderzył odór potu i szczyt.

Potem gdzieś jeszcze raz w tekście się pojawia “uderzanie w nozdrza”, też pozbyłabym się “w”.

że w takim wypadku, to jej mózg ściekałby teraz po ścianach jaskini.

Ten przecinek chyba zbędny.

musiała dodatkowo zmodyfikować swoje szacunki na przeżycie, choć już wcześniej nie były one zbyt pomyślne.

Raczej szacunki szans na przeżycie… chociaż to też brzmi nieco koślawo. No i nie wiem czy szacunki mogą być pomyślne?

 

Fabuła ogólnie może nie porywa, ale jest ok, zakończenie mi się podobało. Lubię takie klasyczne fantasy z czarami, potworami i misją do wykonania, więc te elementy mi podeszły.No i “Łapaj” to bardzo urocze imię dla trolla :) Nie podobał mi się natomiast sam początek – ale może to kwestia mojego gustu – bo nie lubię opowiadań/książek/filmów, które zaczyną się od sceny walki. Nie wiem w ogóle, kto jest kim i o co chodzi, więc nie ma dla mnie żadnego napięcia, tylko czekam, aż się przestaną tłuc i przejdą “do rzeczy”.

Bohaterka jest dla mnie taka trochę mało wyrazista i niespójna. Momentami sprawia wrażenie ambitnej i bezwzględnej, z pewnością siebie dążącej do celu, a momentami zachowuje się jak zagubiona dziewczynka.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Eee, nie mam pojęcia, co się tam właściwie zdarzyło. Jakiś ważniak wysyła czarodziejkę, żeby mu druida przyprowadziła. Czarodziejka dostrzega pozabijanych ludzi w wiosce, ale dalej szuka druida, jak go znajduje, idą razem do wioski, po czym druid zaczyna szukać sprawcy, a czarodziejka z jakiegoś powodu leci za nim. Znajdują, a właściwie bezmyślnie wpadają na monstrum, które to zrobiło, a ono przejmuje umysł czarodziejki.

No, ale ona nie po to została wysłana, żeby szukać monstrum. Miała przyprowadzić druida, a pozwala, żeby ten przejął kontrolę nad sytuacją. Czemu sama tego nie załatwiła? Albo jeśli nie potrafiła, czemu pozwoliła druidowi na samowolkę? Nawet go nie znała, nie wiedziała, jakimi siłami dysponuje, więc czego za nim lazła? Czemu od razu nie wzięła go za fraki i nie doprowadziła do ważniaka, który zlecił jej to zadanie? Czarodziejka wychodzi w tej opowieści na idiotkę.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ambush, no w sumie faktycznie, ale nie na to liczyłem XD za bardzo mnie pochwaliłaś… następnym razem każdą pochwałę musisz zrównoważyć jakimś dwa razy cięższym zarzutem 

 

AdamKB, w zasadzie to miało być krótko. Zależało mi na tym, bo gdzieś w jakimś poradniku przeczytałem, że jak pierwsze opowiadanie będzie długie, to nikt nie przeczyta.

 

bruce

jest to przecież czarodziejka, ale musi odskakiwać, chwytać i rzucać kamień, aby ujść cało przed atakiem jakiegoś trolla. Czy tak bronią się czarodziejki? Potem zresztą martwi się, że nie ma doświadczenia w walce. A jednocześnie uważa się za zdolną i przebiegłą

W każdym uniwersum jest jakiś mechanizm ograniczający magię, ja umieściłem tam coś podobnego, choć widocznie nie jest to zbyt transparentne? No i druga sprawa: zdolni i przebiegli ludzie mogą być w różnych aspektach, nie tylko w walce. Poza tym sądzę, że gdyby chodziło o walkę, to użyłbym innego sformułowania

Uważa odnalezionego druida za niebezpiecznego oraz szaleńczego

raczej zwyczajnie nim gardzi

jest oburzona zabiciem sługi, ale potem nagle ma za złe, że jakiś inny mag chce go ukarać za dokonane zbrodnie

nie jest oburzona, tylko zszokowana makabrycznym widokiem, każdy by był. po drugie czemu uważasz, że chce kogoś ukarać? maga chciała zabić, żeby uratować swoje życie.

Widzi pogorzelisko i masę trupów, a jednak idzie dalej, narażając się na niebezpieczeństwo, wbrew zdrowemu rozsądkowi

no tu chodziło o to, że ona go poinformowała o zagrożeniu, ale on to zignorował i uznał, że to coś innego. nie chcę tłumaczyć za dużo, bo to wygląda jak bronienie się na siłę, po prostu pomyślałem, że nie do końca jasny tekst może być ciekawszy, bo tworzenie teorii to fajna rzecz (może nie dla regulatorów, w ogóle ciekawe ilu ich jest… w sensie tych regulatorów). w każdym razie chodziło o to, że mag i druid znali się i że mag jest ofiarą druida, to chciałem zasugerować wypowiedziami maga.

Musiałbyś nieco podkoloryzować i skonkretyzować tych bohaterów (…)

Ok, następne teksty będą bardziej wyczerpujące i klarowne. Ogólnie dzięki za obszerny komentarz, wiele dla mnie wnosi. Chociażby to, że nie wszystko jest dostatecznie transparentne.

 

SNDWLKR, bardzo dziękuję za miłe słowa. wiele dla mnie znaczą.

Praktycznie jedna scenka, linearna jak chodzenie po śladach w trzecim Wiedźminie

no właśnie bardziej mi zależało na klimacie, niż fabule. sam wiele razy tak miałem, że czytanie czegoś, co jest ciekawie napisane i ma klimat było przyjemniejsze, niż coś co ma ciekawą fabułę… to miałem w głowie, czy się udało to inna sprawa

 

regulatorzy, nie za bardzo wiem co odpowiedzieć. Yyy no dziękuję za poprawki, chociaż z tymi słowami, które nie powinny się tam znaleźć to mam wątpliwości.

 

mindenamifaj

Zmieniłabym na: Gdy Ceri weszła do jaskini, nozdrza uderzył odór potu i szczyt.

Potem gdzieś jeszcze raz w tekście się pojawia “uderzanie w nozdrza”, też pozbyłabym się “w”

No nie wiem, to mi trochę dziwnie wygląda

Nie podobał mi się natomiast sam początek – ale może to kwestia mojego gustu – bo nie lubię opowiadań/książek/filmów, które zaczyną się od sceny walki.

Kurde, a w poradnikach pisali, żeby tak zaczynać…

Bohaterka jest dla mnie taka trochę mało wyrazista i niespójna. Momentami sprawia wrażenie ambitnej i bezwzględnej, z pewnością siebie dążącej do celu, a momentami zachowuje się jak zagubiona dziewczynka.

A, bo widzisz, ona (wzorowałem na mnie) tak naprawdę chce być ambitna i bezwzględna, ale jej średnio wychodzi i wyraża tą ambitność i bezwzględność głównie w myślach

 

Irka_Luz

Czemu od razu nie wzięła go za fraki i nie doprowadziła do ważniaka

może bo była przesadnie ostrożna względem druida (przeceniła go) i bardziej się przejmowała wykonaniem zadania, niż potworem? często przesadna ostrożność bywa przyczyną większych kłopotów. poza tym również czasami bywa, że despotyczni szefowie wymagają od podwładnych zbyt wiele, jednocześnie generując przy tym problemy, których w innych okolicznościach by nie było. wgl miałem taką myśl, że bohaterka przypomina zestresowaną pracownicę korpo i śmiesznie byłoby, gdyby mówiła korpomową…

Hej. Przydałaby się tu mocna łapanka, bo jeśli chodzi o kwestie językowo-stylistyczne, długa droga przed Tobą, niemniej osobiście dostrzegam w tej historii potencjał, aczkolwiek nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam zakończenie: że to Ceri dokonała wcześniejszej masakry, bo mag nią steruje wbrew jej woli? Ona albo ktoś podobny do niej? Że jest tu jakiś rodzaj zapętlenia historii?

Świat może nie poraża oryginalnością, bohaterowie też nie, ale jak na portalowe debiuty fantasy imho nie jest źle, bo przeczytałam do końca i nawet uważam, że po solidnej becie mogłoby z tego być sensowne opowiadanie.

Może w wolnej chwili zrobię kawałek łapanki, bo tekst jest dość krótki, ale na pewno powinieneś uważać na konstrukcje imiesłowowe, a zwłaszcza ich nadmierne nagromadzenie. 

 

Powodzenia!

http://altronapoleone.home.blog

I ja bardzo dziękuję, szczególnie za wyjaśnienia, pozdrawiam Cię serdecznie. :)

Pecunia non olet

regulatorzy, nie za bardzo wiem co odpowiedzieć. 

Nic nie mów. ;)

 

Yyy no dziękuję za poprawki, chociaż z tymi słowami, które nie powinny się tam znaleźć to mam wątpliwości.

Bardzo proszę, Evilu. I spróbuj pozbyć się wątpliwości. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka