- Opowiadanie: BarbarianCataphract - Szczury świata monarchowie

Szczury świata monarchowie

Dawno nic tu nie wrzu­ca­łem, więc przy­by­wam z czymś świe­żym! :D

Za krót­ką acz tre­ści­wą betę ser­decz­nie dzię­ku­ję ośmior­ni­cy i Verus. <3

Pre­zen­ty to: 13. Perły przed wie­prze i 19. Mę­dr­cy świa­ta mo­nar­cho­wie

 

Ob­ra­zek po­wstał dzię­ki uprzej­mo­ści Olka Rej­nia­ka. ^^

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Szczury świata monarchowie

 Świę­ta, świę­ta i… za chwi­lę świę­ta. 

 Wśród szczu­rów lą­do­wych pa­no­wał przed­wi­gi­lij­ny szał. Szczu­rzy­ce krzą­ta­ły się w no­rach, przy­go­to­wu­jąc po­tra­wy, a szczu­ry bie­ga­ły w tę i we w tę, szu­ka­jąc od­po­wied­nie­go drzew­ka, co by scho­wać pod nie prze­róż­ne ko­lo­ro­we pa­kun­ki. Ma­lut­kie szczu­rząt­ka ru­mie­ni­ły się – choć tylko u tych z ły­sy­mi głów­ka­mi było to widać – na myśl o gó­rach pre­zen­tów, które zo­ba­czą po wsza­ma­niu całej prze­pysz­nej wi­gi­lij­nej ko­la­cji. 

 Ksią­żę Glu­teus pró­bo­wał uni­kać króla, wła­sne­go ojca. Upier­dli­wy zgred nie chciał dać mu spo­ko­ju, bo wy­my­ślił sobie, że w tym roku musi wy­jąt­ko­wo przy­go­to­wać się na po­ten­cjal­ne przy­by­cie za­gu­bio­ne­go wę­drow­ca. To wła­śnie Ra­tlan­dię miano za­pa­mię­tać jako naj­bar­dziej go­ścin­ne miej­sce na tym bob­ków pa­do­le, a król Ogo­nos Pierw­szy przy­jął sobie za cel do­pil­no­wa­nie, aby rze­czy­wi­ście tak było. Jego syn i na­stęp­ca miał mu to­wa­rzy­szyć we wszyst­kich przy­go­to­wa­niach. 

A przy­naj­mniej tak księ­ciu mó­wio­no.

 – Glu­teu­sie! 

 Głos króla roz­szedł się po ko­ry­ta­rzach i sa­lach pa­ła­cu ni­czym grom w let­nim po­wie­trzu. Ksią­żę od­ru­cho­wo pod­wi­nął ogon, pi­snął, ale po chwi­li oprzy­tom­niał i po­mknął w stro­nę kró­lew­skiej kuch­ni. Biegł w stro­nę drzwi, był już bli­sko! Wpadł na nie całym cia­łem, lecz wbrew ocze­ki­wa­niom – nie ustą­pi­ły. Roz­kwa­sił sobie nos, odbił się od nich z głu­chym stęk­nię­ciem i upadł na zie­mię jak długi.

 Rze­czy­wi­stość za­wi­ro­wa­ła, zro­bi­ła fi­koł­ka i za­czę­ła zmie­niać się w jakże pięk­ne, roz­gwież­dżo­ne niebo.

 – Glu­teus…!

 Głos króla brzmiał jakby spod wody. Z po­cząt­ku le­d­wie sły­szal­ne kroki mo­nar­chy z każdą chwi­lą na­bie­ra­ły wy­ra­zi­sto­ści.

 – Glu­cio! Tu je­steś, syn­ciu!

 Ogo­nos chwy­cił Glu­teu­sa za futro i jed­nym zde­cy­do­wa­nym ru­chem po­sta­wił na łapy. Mło­dzian otrzą­snął się i po chwi­li był już z po­wro­tem na ziemi.

 W więk­szo­ści.

 – Ojcze, ja… yyy… – za­czął ksią­żę, ale od­po­wie­dział mu po­błaż­li­wy wyraz kró­lew­skie­go pyszcz­ka. – Prze­pra­szam!

 – Chodź, mło­dzień­cze. Jako przy­szły król mu­sisz się na­uczyć co nieco. – Ogo­nos chwy­cił syna pod ramię i po­kie­ro­wał w stro­nę ko­ry­ta­rza, któ­re­go ścia­ny za­peł­nio­ne były por­tre­ta­mi przod­ków oraz ob­ra­za­mi uka­zu­ją­cy­mi słyn­ne wy­da­rze­nia z hi­sto­rii kró­le­stwa. 

Glu­teus, chcąc nie chcąc, roz­glą­dał się na boki, wi­dząc to pyszcz­ki swych dzia­dów, to cha­otycz­ne bitwy, w któ­rych cho­rą­giew Ra­tlan­dii gó­ro­wa­ła nad sła­by­mi wro­ga­mi szczu­rze­go na­ro­du. Gdzieś w sercu księ­cia tlił się pło­myk pa­trio­ty­zmu i cią­go­ty do nauki, wal­czą­cy o do­mi­na­cję z chę­cią wy­żar­cia spo­rej czę­ści za­pa­sów świą­tecz­nych.

W końcu król za­trzy­mał się i wska­zał łapką wi­szą­cy przed nim sze­ro­ki obraz. Dzie­siąt­ki stat­ków do­bi­ja­ły do plaży, usta­wie­ni w szyku włócz­ni­cy szczu­rów lą­do­wych i ze­ska­ku­ją­ce na suchy ląd świn­ki mor­skie – lud za­go­rza­łych wo­jow­ni­ków i pi­ra­tów.

 – Świn­kin­go­wie… – wes­tchnął Ogo­nos. – Ata­ku­ją równo co pięć lat, a wła­śnie mija piąty rok od ostat­nie­go na­jaz­du.

 – Wiem, pa­mię­tam – od­parł ksią­żę od nie­chce­nia. 

 Uciekł wzro­kiem do ma­ja­czą­cych w od­da­li drzwi do kuch­ni, skry­wa­ją­cych naj­więk­sze skar­by Ra­tlan­dii. A przy­naj­mniej naj­więk­sze skar­by dla Glu­teu­sa. Za­trze­po­tał wą­si­ka­mi z tę­sk­no­ty i wró­cił wzro­kiem do króla.

 – Za­wsze od­po­wia­da­li­śmy mie­czem, za każ­dym razem ce­lo­wa­li­śmy w nich włócz­nia­mi i gro­ta­mi strzał – opo­wia­dał Ogo­nos. – Nasze spo­tka­nia nigdy nie prze­bie­ga­ły po­ko­jo­wo.

 – No tak, bo to bar­ba­rzyń­ski lud – od­po­wie­dział syn i trzep­nął ogo­nem. – W nie­na­wi­ści do świ­nek mor­skich, tak zo­sta­łem wy­cho­wa­ny!

 – I za­wsze prze­gry­wa­my, za­wsze na tym tra­ci­my. – Król spu­ścił głowę, przy­mknął na chwi­lę oczy. – Nigdy nie wy­cho­dzi­li­śmy z tych kon­flik­tów z tar­czą. Je­dy­ny lud, który po­tra­fi z nami wy­grać!

 – I tak nic nie zmie­ni­my…

 – A wła­śnie, że zmie­ni­my! – Oczy króla za­pło­nę­ły nowym ogniem. – Zmie­ni­my, bo nad­szedł czas, kiedy przy­by­cie świ­nek nie spo­tka się z rze­zią nie­szczu­rzą­tek i szczu­rzą­tek. I ty bę­dziesz miał w tym klu­czo­wą rolę!

 Glu­teu­so­wi zro­bi­ło się go­rą­co. Strze­lił ner­wo­wo wzro­kiem na boki, prze­łknął ślinę.

 – Co masz na myśli, ojcze? – za­py­tał, ledwo po­wstrzy­mu­jąc drże­nie głosu. 

 – Pój­dziesz na czele po­sel­stwa do mor­skich na­jeźdź­ców! 

 Krew od­pły­nę­ła księ­ciu z głowy. Wszyst­ko wokół znik­nę­ło, przed jego ocza­mi zo­stał je­dy­nie roz­pro­mie­nio­ny pysz­czek ojca. Ugię­ły się pod nim łapki i oto­czy­ła go przy­tul­na ciem­ność.

 

***

 

 – Za jakie grze­chy – jęk­nął Glu­teus, wpa­tru­jąc się w roz­cią­gnię­tą na całą sze­ro­kość ho­ry­zon­tu linię brze­go­wą. Pa­gór­ko­wa­ta łąka przy­po­mi­na­ła wzbu­rzo­ne morze, okieł­zna­ne przez lud świn­kin­gów.

 Po­słań­cy Ra­tlan­dii po­dą­ża­li plażą od wielu dni. Ksią­żę i kilku przy­bocz­nych nio­są­cych dary dla na­jeźdź­ców mknę­li przez po­kry­te śnie­giem łąki, by po­chy­lić głowy przed bar­ba­rzyń­ca­mi. Wy­ru­szy­li, gdy do ich uszu do­tar­ły wie­ści o lą­do­wa­niu świ­nek na pół­no­cy kraju. Czyli tym razem pró­bo­wa­li za­cząć od mniej­szych osad, sku­bań­cy! Wo­le­li roz­bu­jać ape­ty­ty po­wo­li, zanim przej­dą do naj­smacz­niej­sze­go kąska.

 – Oj tam, ram­ciam­ciam i po spra­wie! – wtrą­cił się nie­mal­że za­wsze we­so­ły Skro­tons. – Nawet nie za­uwa­żysz, kiedy bę­dzie­my w domu, panie.

 Skro­tons, po­mi­mo swo­je­go… spe­cy­ficz­ne­go za­cho­wa­nia, był jed­nym z naj­bar­dziej za­ufa­nych wojów króla. Ogo­nos po­wie­rzył mu i kilku innym życie swo­je­go na­stęp­cy, więc wo­jow­nik z pew­no­ścią miał głowę na karku! A przy­naj­mniej Glu­teus sta­rał się w to uwie­rzyć. Od pod­rost­ka ma­rzył, by uczy­nić coś wiel­kie­go, za­pi­sać się na kar­tach hi­sto­rii. Na­resz­cie miał oka­zję!

 Ale się z decz­ka bał. 

 Zwłasz­cza teraz, gdy za­uwa­żył ło­po­czą­ce w od­da­li pro­por­ce i wy­rzeź­bio­ne na dzio­bach stat­ków pasz­cze prze­ra­ża­ją­cych gry­zo­ni. Spoj­rzał za sie­bie, na cią­gnię­ty przez cho­mi­ka po­cią­go­we­go wóz z kosz­tow­no­ścia­mi. Wes­tchnął prze­cią­gle i z po­wro­tem wbił wzrok w stat­ki.

 No nic, trze­ba zro­bić swoje. A co bę­dzie to bę­dzie, naj­wy­żej trafi do Szczu­re­de­nu, gdzie bę­dzie mógł jeść, ile chce w nie­skoń­czo­ność.

 Nie taka zła ta wizja, po­my­ślał i od razu jakoś tak lżej mu się zro­bi­ło na sercu.

 Byli już cał­kiem bli­sko, gdy zza ota­cza­ją­cych ich pa­gór­ków wy­ło­ni­ło się kil­ka­na­ście sze­ro­kich syl­we­tek. Fu­trza­ści na­jeźdź­cy kur­czo­wo trzy­ma­li to­po­ry i mie­cze, wpa­try­wa­li się dziko w po­słań­ców. Nie­któ­rzy pa­trzy­li po po­bra­tym­cach, inni trze­po­ta­li wi­bry­sa­mi, nie wie­dząc co po­cząć.

 – Wi­taj­cie! – pi­snął Glu­teus i aż uszy okla­pły mu ze wsty­du, gdy kilku wiel­kich świ­nia­ków za­ter­ko­ta­ło z jego głosu. Ksią­żę od­kaszl­nął i spró­bo­wał po­now­nie. – Wi­taj­cie! – rzekł teraz bar­dziej zde­cy­do­wa­nie, a świn­kin­go­wie uci­chli. – Przy­by­wa­my w po­ko­ju, przy­no­si­my wam dary!

 Wo­jow­ni­cy wy­mie­nia­li spoj­rze­nia, prze­stę­po­wa­li z łapki na łapkę. Wy­glą­da­li, jakby szu­ka­li cze­goś w tłu­mie.

 – Da-ry! – prze­sy­la­bo­wał Glu­teus. – Ro­zu­mie­cie po szcz… aj!

 Spoj­rzał na Skro­ton­sa, który wła­śnie na­dep­nął mu na ogon. Wo­jow­nik sta­now­czo po­krę­cił głową i wy­mow­nym spoj­rze­niem po­ka­zał księ­ciu, żeby nie prze­cią­gał stru­ny. Kilka świ­nek mor­skich po­ru­szy­ło się nie­spo­koj­nie, gdy w od­da­li za­dzwo­ni­ła kol­czu­ga. Sto­ją­cy przed Glu­teu­sem wo­ja­cy roz­su­nę­li się, a mię­dzy nimi po­ja­wił się ktoś nowy.

 Wy­glą­dał na do­wód­cę. Po­kry­ty ry­sa­mi od ko­cich pa­zu­rów hełm zwień­czo­ny pió­ro­pu­szem, opi­na­ją­ca lśnią­ce czar­ne futro kol­czu­ga i in­kru­sto­wa­na zło­tem rę­ko­jeść mie­cza były tylko czę­ścią bo­gac­twa i prze­py­chu uzbro­je­nia świn­kin­ga. 

 – Wi­taj­cie, szczu­ry lą­do­we – po­wie­dział do­no­śnie, cho­ciaż szczu­ry miały wra­że­nie, jakby po pro­stu na nich wark­nął. – Czego tu szu­ka­cie? Śmier­ci?

 Część świn­kin­gów za­re­cho­ta­ła, nie­któ­rzy kil­ku­krot­nie ude­rzy­li orę­żem o tar­cze. Na­czel­ny świ­nior pod­niósł łapę i wszy­scy uci­chli.

 – Przy­no­si­my dary – mruk­nął Glu­teus i od­chrząk­nął. – Dary od króla Ogo­no­sa!

 – Czyż­by Ogo­nos ze­chciał ne­go­cjo­wać? – za­py­tał z prze­ką­sem świn­king i ro­zej­rzał się po pod­wład­nych. – I nie przy­cho­dzi oso­bi­ście, a wy­sy­ła ja­kie­goś pod­rost­ka, ha.

 – Je­stem ks… – za­czął, ale coś uszczyp­nę­ło go w bok.

 – Cicho siedź – syk­nął Skro­tons.

 – Je­ste­śmy tutaj w imie­niu króla! – po­pra­wił się Glu­teus. – I w imie­niu króla chce­my ne­go­cjo­wać pokój!

 Świn­king od­wró­cił się, spoj­rzał przez bark i po­wie­dział tylko:

 – Więc chodź­cie „tutaj w imie­niu króla”.

 Do­wód­ca po­pro­wa­dził ich w głąb obozu. Praca wrza­ła wszę­dzie wokół, kuź­nie roz­pa­lo­ne były do czer­wo­no­ści, szkut­ni­cy, w pocie no­sków, na­pra­wia­li i bu­do­wa­li ło­dzie. Każdy na­miot, każdy sta­tek i każdy ele­ment obozu wręcz bił prze­py­chem po oczach. Złote wy­koń­cze­nia, srebr­ne po­idła, je­dwab­ne ha­macz­ki… wszyst­kie naj­rzad­sze i naj­droż­sze ele­men­ty wy­stro­ju da­ło­by zna­leźć się wła­śnie tutaj, wśród świn­kin­gów.

 – Nie­źle se żyją, co? – szep­nął Skro­tons. – Cie­ka­we po co im te na­jaz­dy w takim razie.

 Glu­teus wzru­szył wą­si­ka­mi. Nie my­ślał teraz o tym, bo bur­cza­ło mu w brzu­chu. I to mocno. Coraz moc­niej.

 Do­wód­ca za­pro­wa­dził ich do naj­więk­sze­go na­mio­tu w obo­zie. Świn­king ob­szedł cen­tral­nie po­ło­żo­ne ogni­sko i sta­nął po dru­giej jego stro­nie. Glu­teus zaj­rzał do za­wie­szo­ne­go nad nim gara. Pusty.

 I suchy. Oraz czy­sty. Nie­uży­wa­ny.

 Dwa szczu­ry w or­sza­ku świn­kiń­skich straż­ni­ków wnio­sły wiel­ką skrzy­nię i po­sta­wi­ły mię­dzy do­wód­cą a Glu­teu­sem.

 – Je­stem Atrum, a moim panem jest An­trak­nut – ode­zwał się świn­king po dłuż­szej prze­rwie. – Po­każ­cie mi swoje dary.

 Glu­teu­so­wi za­bur­cza­ło w brzu­chu. Po­ka­zał słu­gom, żeby otwo­rzy­li kufer. 

 Atrum wbił wzrok w górę złota i sre­bra, która wręcz wy­sy­py­wa­ła się z po­jem­ni­ka. Mo­ne­ty, ko­ro­ny, pier­ście­nie i perły, znacz­na część bo­gac­twa Ra­tlan­dii! Trud­no było roz­po­znać emo­cje świn­kin­ga, bo jego pysz­czek skry­wał hełm. Glu­teus wy­pro­sto­wał się tylko dum­nie, spoj­rzał ukrad­kiem na Skro­ton­sa i po­ki­wał głową.

 Spodo­ba mu się, po­wie­dział bez­gło­śnie, sy­gna­li­zu­jąc sa­my­mi usza­mi.

 Od­wró­cił się z po­wro­tem do Atru­ma.

 – Panie, jeśli je­steś za­do­wo­lo­ny z darów, po­pro­szę o na­kar­mie­nie. Je­ste­śmy po dłu­giej dro­dze, nasze żo­łąd­ki skurcz…

 Nie zdą­żył do­koń­czyć, bo wieko skrzy­ni trza­snę­ło o kor­pus kufra i z po­wro­tem scho­wa­ło wiel­kie bo­gac­twa kró­le­stwa. Wszy­scy za­mar­li, dało się sły­szeć tylko gło­śne od­de­chy Atru­ma.

 – Precz! Precz mi stąd, kłam­li­we szczu­ry! – wrza­snął tak, że aż nie­któ­rzy świn­kin­go­wie się wzdry­gnę­li. – Precz i nie wra­caj­cie, bo my przyj­dzie­my do was! Je­ste­ście jed­nak tak ślepi, jak my­śle­li­śmy!

 W mgnie­niu oka szczu­rów już w obo­zie nie było.

 Pę­dzi­li na prze­łaj, po­ty­ka­jąc się co rusz o wła­sne łapki. Chcie­li jak naj­szyb­ciej od­da­lić się od roz­wście­czo­nych wo­jow­ni­ków, któ­rych to­po­ry zer­ka­ły na nich z żądzą krwi. Z każdą prze­by­tą pię­dzią ziemi myśli w gło­wie Glu­teu­sa ukła­da­ły się w coraz to bar­dziej sen­sow­ną ca­łość.

 – Ja… chyba wiem! – krzy­czał ksią­żę do Skro­ton­sa co któ­ryś od­dech. – Wiem… chyba!

 – Co wiesz? – Skro­tons spoj­rzał za sie­bie i wi­dząc, że nikt ich nie goni, po­sta­no­wił się za­trzy­mać. – Co wiesz, panie?

 Glu­teus także przy­sta­nął, resz­ta po­sel­stwa zro­bi­ła to samo.

 – Wiem… czego po­trze­bu­ją! – Ksią­żę spró­bo­wał zła­pać od­dech i mówić jed­no­cze­śnie. – To nie bo­gactw im trze­ba!

 – Zde­cy­do­wa­nie, mój panie. – Skro­tons przy­tak­nął i uśmiech­nął się z za­do­wo­le­niem.

 – No to w drogę, do mo­je­go ojca!

 

***

 

Na­stał dzień wi­gi­lii.

Armia szczu­rów lą­do­wych roz­sta­wi­ła się na szczy­cie wzgó­rza. Król Ogo­nos wraz z żoną Szczu­le­ną oglą­da­li, jak u pod­nó­ża wznie­sie­nia krzą­ta­ją się dzie­siąt­ki poddanych, a w tym ich syn. Ci usta­wia­li dę­bo­we stoły w rzędy i sze­re­gi, które roz­cią­ga­ły się na wie­le­dzie­siąt ogo­nów od pra­wej do lewej. Gdy do­sta­wio­no krze­sła, na sto­łach po­czę­ły po­ja­wiać się po­tra­wy, dzie­siąt­ki po­traw! Prze­róż­ne dania, od siana z zio­ła­mi, pie­trusz­ki, ogór­ków i bu­ra­ków, zastawiały białe, zle­wa­ją­ce się ze śnie­giem ob­ru­sy. Po­tra­wy za­kry­wa­no od góry, po­zo­sta­wia­jąc coś, co z ze­wnątrz wy­glą­da­ło je­dy­nie jak nic nie­zna­czą­ce pół­ku­le me­ta­lu.

 W od­da­li za­brzmiał róg. Róg świn­kin­gów. Ogo­nos pod­niósł wzrok i uj­rzał czer­nie­ją­cy ho­ry­zont. Zbli­ża­ły się. Setki wy­głod­nia­łych świ­nek mor­skich były coraz bli­żej! Coraz mniej czasu do spraw­dze­nia teo­rii Glu­teu­sa i Skro­ton­sa! Jeśli miał rację, to ciąg na­jaz­dów i po­ra­żek mógł w końcu do­biec końca, a jeśli nie…

 Ogo­nos nie­mal­że pod­wi­nął ogon, ale nie mógł po­ka­zać sła­bo­ści przed swo­imi pod­wład­ny­mi. Jako król mu­siał być opoką.

 – Szczu­ry, scho­wać się za zbo­cze! – za­ko­men­de­ro­wał król. 

 Woj­sko po­słusz­nie cof­nę­ło się i skry­ło w za­ro­ślach, po­zo­sta­wia­jąc szczyt wzgó­rza pusty. Brzę­ka­nie kol­czug i heł­mów na chwi­lę wy­peł­ni­ło po­wie­trze, po czym z po­wro­tem za­pa­no­wa­ła cisza.

 – Obyś miał rację, mój synu – szep­nął jesz­cze Ogo­nos i sam do­łą­czył do armii.

 

***

 

 – Zbli­ża­ją się! – krzyk­nął Glu­teus.

 Klep­nął Skro­ton­sa w ramię i po­ło­żył za­mknię­ty od góry ta­lerz na naj­bar­dziej wy­su­nię­tym na­przód stole. Wo­jow­nik ski­nął głową i razem sta­nę­li wy­pro­sto­wa­ni na czele całej for­ma­cji me­blar­skiej. Resz­ta szczu­rów po­cho­wa­ła się w po­bli­skich krza­kach i na drze­wach, mo­dląc się w swych ma­leń­kich ser­cach, żeby plan księ­cia wy­pa­lił.

 Mi­nę­ło kilka dłu­żą­cych się chwil, aż w końcu nie­da­le­ko sta­nę­ła armia Atru­ma. Hełmy błysz­cza­ły w bla­sku gru­dnio­we­go słoń­ca, re­flek­sy świetl­ne tań­czy­ły na ostrzach to­po­rów i klin­gach mie­czy. Łu­sko­we zbro­je i cięż­kie kol­czu­gi przy­po­mi­na­ły ra­czej smoki ani­że­li stwo­rze­nia z tej ziemi.

– Po­słań­cy! – za­wo­łał Atrum, wi­dząc uśmiech­nię­tych Glu­teu­sa i Skro­ton­sa. – To wy ob­ra­zi­li­ście mnie w moim domu i to wy za to za­pła­ci­cie!

Glu­teus po­czuł, jak mięk­ną mu nogi, ale ze­brał się w sobie i wy­ko­rzy­stał całą siłę, żeby nie ulec stra­cho­wi. Atrum stał dum­nie mię­dzy swoim ludem a szczu­ra­mi, tak­su­jąc księ­cia i wo­jow­ni­ka prze­ni­kli­wym wzro­kiem. Widać było, że po­pra­wia uchwyt na to­po­rze. Już miał wznieść oręż nad głowę i dać sy­gnał do ataku…!

 I Glu­teus pod­niósł po­kry­wę znad ta­le­rza.

 Oczom wszyst­kich uka­zał się so­czy­sty ogó­rek.

 Topór Atru­ma upadł na śnieg, za nim po­dą­żył jego hełm. Do­wód­ca rzu­cił się ku po­tra­wie i wbił dłu­gie zęby w miąższ zie­lo­ne­go ra­ry­ta­su.

 – Żwyczęsztwo!!! – krzyk­nął Atrum try­um­fal­nie, a jego żoł­nie­rze w tym samym mo­men­cie rzu­ci­li się ku sto­łom. 

Zrzu­ca­li z sie­bie zbro­je, bro­nie wdeptywali w śnieg. Nad zgro­ma­dzo­ny­mi za­pa­no­wa­ło szczę­ście, za­miast bi­tew­ne­go szału po­ja­wi­ła się eks­ta­za. A po­śród tego wszyst­kie­go nie­wzru­sze­nie stał Glu­teus ze swym przy­bocz­nym. 

Nie­któ­re co pew­niej­sze sie­bie szczu­ry za­czy­na­ły wy­glą­dać zza drzew i spod krza­ków. Część z nich zde­cy­do­wa­ła się zbli­żyć do za­staw. Z każ­dym od­de­chem było ich coraz wię­cej.

Zza wzgó­rza, na któ­rym stało woj­sko Ogo­no­sa, po­czę­li wy­bie­gać z po­cząt­ku po­je­dyn­czy żoł­nie­rze, a po chwi­li całe od­dzia­ły. Tak jak świn­kin­go­wie, rzu­ca­li uzbro­je­nie gdzieś na bok, mknąc ku wy­żer­ce, z któ­rej ko­rzy­sta­li już jesz­cze-do-nie­daw­na-wro­go­wie. 

A Glu­teus się uśmie­chał. Miał ocho­tę wszyst­kich wy­tu­lić, pła­kać ze szczę­ścia, że tak to się skoń­czy­ło. Wrza­wa wokół niego rosła w naj­lep­sze, ale on wciąż stał obok Skro­ton­sa i pa­trzył na to wszyst­ko z cie­płem w sercu.

Ksią­żę oparł się o bark wo­jow­ni­ka i wes­tchnął.

– Zgłod­nia­łem, przy­ja­cie­lu.

 

Koniec

Komentarze

 Cześć, Bałbarzyńco!

Skrotons, pomimo swojego… specyficznego zachowania, był jednym z najbardziej zaufanych ludzi króla.

Are you sure?

 

Szczury mnie kupują zawsze, a ja słabe stworzenie, nie potrafię się bronić przed takim tytułem jak Szczury świata monarchowie. Zajrzałam więc, poczytałam, mam diagnozę: fajne. Na poziomie fabuły może i nic szczególnie porywającego, ale naprawdę miło się czytało. Takie w sam raz na wieczór.

Neoloszczurzyzmy w większości fajne/bardzo fajne (Świnkingowie <3 chcę mieć cały szwadron i najechać Watykan), chociaż zdarzyły się też mniej przykuwające uwagę, lub może po prostu zbyt oczywiste (Szczureden).

 

Edit: No i Bjorn. Bjorna też chcę.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Gravel!

 

Are you sure?

O nie, a jednak dałem się złapać na tym xD

Już poprawione :P

 

Bardzo się cieszę, że Ci się spodobało! blush

Gryzonie i egzotyczne zwierzęta wszelakie to także moja słabość, a jak wpadłem na pomysł co by tu napisać na świąteczny konkurs, to wszystko poleciało lawinowo. Dawno mi się tak dobrze opowiadania nie pisało. xD

Świnkingowie to chyba mój opus magnum jeśli chodzi o słowotwórstwo, cieszę się, że doceniasz. <333 Zbierzemy drużynę i Watykan będzie świński!

Ratlandia wzięła się oczywiście od Englalandii, a Szczureden… nooo, trochę faktycznie prosty, ale fajnie się zgrywały te dwa słowa. :D

Niech Książę Pośladek umili Ci grudzień. ^^

Dzięki i pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o żarcie :D Ilustracja totalnie wymiata!

Ja tu wrócę, jak jutro przeczytam tekst, ale na razie powiem tylko: TYTUŁ <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

ninedin.home.blog

Co nie, ośmiornico? Zakochałem się od pierwszego spojrzenia xD

 

Ninedin, cieszę się, że doceniasz tytuł. <333

Mam nadzieję, że z treścią będzie podobnie :D

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Witaj.

Wysłanie syna z poselstwem przypomniało mi fragment “Zemsty” i nakaz Cześnika wobec Papkina:

“(… ) Lecz potrzebne i układy.

Pisać? – nie chcę do niecnoty.

Iść tam? – ślisko, mocium panie:

Mógłby otruć, zabić skrycie,

A mnie jeszcze miłe życie.

Więc dlategom wybrał ciebie -

Będziesz posłem tam w potrzebie”.

 

A to oczywiście wcale Papkina nie ucieszyło:

“Za ten honor ściskam nogi…

Wielki czynisz swemu słudze,

Ale nazbyt jestem srogi -

Zamiast zgody wojnę wzbudzę,

Bo do rycerskiego dzieła

Matka w łonie mnie poczęła;

A z powicia ślub uniosłem:

Nigdy w życiu nie być posłem”.laugh

 

Kapitalny humor i pomysłowość przy takich trudnych prezentach. Brawa! :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Bruce!

 

Faktycznie, coś tutaj z Zemsty można znaleźć, fajna obserwacja! :D

 

I cieszę się bardzo, że się spodobało, dziękuję serdecznie za odwiedziny i niezmiernie miły komentarz. ^^

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Cała przyjemność po mojej stronie. :))

Pecunia non olet

Przyjemność też po stronie Koali, który wprawdzie za szczurami nie przepada, ale to opowiadanie przypadło mu do gustu. Może tak właśnie powinno się rozgrywać wszelkie sąsiedzkie zatargi, w duchu świątecznym?

Uroczy tekścik. Polubiłam głównego bohatera i świat przedstawiony. Tylko mam nadzieję, że to nie miała być tajemnica, ale od razu wiedziałam, czego potrzebują świnki morskie zamiast bogactw, może dlatego, że czytałam jeszcze przed obiadem :) Z tego powodu druga część tekstu trochę mi się ciągnęła. Ale poza tym mi się podobało i mam nadzieję, że świnki morskie nie zaatakowały szczurów zaraz po wyżerce ;) Leci klik! 

Zupełnie przyjemny tekst, lekka forma nasycona atmosferą świąteczną. Jeżeli chodzi o przesłanie “co naprawdę liczy się w życiu”, można by to lepiej przemyśleć – za największe choćby bogactwa często nie da się kupić szczęścia lub zdrowia, ale żywność to akurat nie problem. Jeżeli władasz na morzach i oceanach, bez trudu zadbasz o regularny handel zbożem.

Niektóre nazwy bardzo trafione. Książę Gluteus – rozumiem, że na drugie imię Maximus? I kiedy dojdzie do władzy, to znając humor kronikarzy, niewątpliwie zostanie zapamiętany jako Gluteus Maximus Prawy. (Niestety gra słów nie utrzyma się po łacinie – w jednym znaczeniu byłby Probus, a w drugim pewnie Dextros albo jakoś podobnie).

Z pobieżnego przesiewu opowiadania:

A przynajmniej tak księciowi mówiono.

Księciu, w mocnej stylizacji historycznej książęciu, ale nie księciowi.

w których chorągiew Ratlandii dominowała nad słabymi wrogami szczurzego narodu. Gdzieś w sercu księcia tlił się płomyk patriotyzmu i ciągoty do nauki, walczący o dominację z chęcią wyżarcia sporej części zapasów świątecznych.

Coś za dużo tej dominacji. Chorągiew może powiewać, górować; płomyk patriotyzmu może walczyć o lepsze.

 W końcu król zatrzymał się i wskazał dłonią

Łapką? I zbędna spacja przed “W”.

Dziesiątki statków dobijało do plaży

Napisałbym raczej “dobijały”, ale w tej chwili nie jestem w stanie wskazać konkretnej reguły.

wyrzeźbione w dziobach statków paszcze przerażających gryzoni.

Dzioby statków bywały zwykle (w tym przez wikingów) zdobione figurami, nie płaskorzeźbami, a zatem raczej na dziobach.

gdy kilku wielkich świniaków zaterkotało z jego głosu.

Nie miało być zarechotało?

Praca wrzała wszędzie wokół, kuźnie rozpalone były do czerwoności

Przypłynęli na wyprawę łupieską i zajęli się budową kuźni polowych?

 – Co wiesz?! – Skrotons spojrzał za siebie i widząc, że nikt ich nie goni postanowił się zatrzymać. – Co wiesz, panie?

Przecinek po “goni”. I nie dawałbym “?!”, bo wydaje się, że Skrotons w tym momencie już doskonale wie, o co chodzi, nie ma zatem powodu okazywać ciężkiego zdumienia czy szoku.

Przeróżne dania, od siana z ziołami, do pomidorów

Przecinek przed “do” zbędny, a skąd te pomidory w odpowiedniku średniowiecznej Europy, też wolę nie myśleć.

 Minęło kilka dłużących się chwil aż w końcu niedaleko stanęła armia Atruma.

Przecinek przed “aż”.

Łuskowe zbroje i ciężkie kolczugi przypominały raczej smoki, aniżeli stworzenia z tej ziemi.

A tu bez przecinka, nie ma rozbieżnych orzeczeń.

Tak jak świnkingowie, rzucali swoje uzbrojenie gdzieś na bok

Raczej wiadomo, że nie cudze.

 

Bruce, bardzo doceniam celne skojarzenie z Zemstą!

 

Pozdrawiam serdecznie i polecam do Biblioteki!

Koalo!

 

Cieszę się, że nawet pomimo niechęci do szczurów i tak tekst się spodobał. ^^

Dzięki!

 

Sonato!

 

Gluteusa faktycznie da się polubić, super, że tak samo poczułaś. :D

Oczywiście kto świnki zna, lub jest głodny, wie co jest najważniejsze w życiu xD

Cieszę się, że się podobało, dziękuję za odwiedziny i klika! :3

 

Ślimaku!

 

A dziękuję serdecznie, nawet nie sądziłem, że mogę napisać taki lekki świąteczny tekścik. I udało się! ^^

Z tym przekazem – może trochę faktycznie, chociaż bardziej chodziło o same świnki i to, co dla nich jest najważniejsze, taki przekaz z przymknięciem oka. :D

Książę Gluteus Maximus, oczywiście! Dzięki temu drugiemu członowi nazwa nabiera jeszcze większej ilości warstw, a pewnie dałoby się jeszcze więcej ich znaleźć, dziękuję, że doceniłeś. <3

Odnośnie przesiewu – z wszystkich grzechów postanawiam się poprawić, dziękuję za ich wskazanie!

a skąd te pomidory w odpowiedniku średniowiecznej Europy, też wolę nie myśleć.

Uuu, tak się wczułem w te świnki morskie i ich ulubione przysmaki, że nie pomyślałem o tym. Ale z drugiej strony – świnki morskie w IX-wiecznej Europie? :D

Powiedzmy, że doszło do handlu z krajem, gdzie klimat pozwalał na uprawę pomidorów, tudzież Ratalandia miała dostęp do takich ziem. :P

 

Dzięki za odwiedziny, komentarz i klika!

Pozdrawiam ^^

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Pozdrawiam także, dziękuję, Ślimaku Zagłady oraz BarbarianCataphract. :)

Pecunia non olet

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Sympatyczne, z humorem, bardzo dobrze się czytało.

Ależ świński tekst… Twist nie był trudny do przewidzenia – wystarczył nieużywany garnek czekający w gotowości.

Jeśli świnkingowie od dawna najeżdżali Ratlandię, to mogli przywlec jakoś nasionko pomidora.

 

Babska logika rządzi!

Fajny, przyjemny tekst z humorem oraz akcją w ciekawym i oryginalnym uniwersum.

Bardzo spodobały mi się gry słowne, takie jak Świnkingowie, rzeź nieszczurzątek (i szczurzątek) tudzież Szczureden.

 

Ujęło mnie, że świnki nawet jako humanoidy piły z poidełek. Jest tu miejsce do snucia teorii, że ten świat to przyszłość, w którym zwierzęta rozwinęły intelekt, jednak pewne cechy ich przodków z nimi zostały jak chociażby tradycja picia ze wspomnianych poidełek. Być może ludzkość na skutek wojen i broni masowego rażenia wyginęła, a zwierzęta postanowiły zająć jej miejsce? Może tę ewolucję zawdzięczają promieniowaniu? Niewykluczone, że teraz one przechodzą przez ten sam cykl rozwoju, co niegdyś homo sapiens. Teraz są na etapie średniowiecza, a w przyszłości kto wie, może polecą na księżyc?

 

Przyznam szczerze, że jak dowiedziałem się o kraju szczurów, to pierwszym, co mi przyszło na myśl było pytanie “czy pojawią się tutaj koty”. Nie zawiodłem się, gdyż dostałem odpowiedź podczas opisu Atruma -“Pokryty rysami od kocich pazurów hełm”.

 

Zastanawia mnie istnienie chomika pociągowego. Czy to oznacza, że tylko niektóre rasy rozwinęły inteligencje, czy może pojawia się tutaj motyw niewolnictwa? Jeśli wziąć pod uwagę dobre serca szczurów i ślady pazurów kota na hełmie, istnieje spore prawdopodobieństwo, że jednak opcja pierwsza. W przeciwnym wypadku koty także używałyby broni, a tutaj prawdopodobnie są po prostu dzikimi bestiami może nawet odpowiednikami smoków. 

 

Lubię sobie pogdybać, pospiskować, więc dziękuję za danie mi takiej możliwości.

 

Zrzucali z siebie zbroje, bronie wdeptywane były w śnieg.

Tu mi trochę zgrzyta. Nie wiem, czy dobrze mieszać stronę czynną z bierną.

Ja bym napisał 

Zrzucano zbroje, a bronie wdeptywano w śnieg” albo “Zrzucali z siebie zbroje, zaś bronie wdeptywali w śnieg”.

 

Pozdrawiam :)

Anet!

 

Dziękuję, bardzo się cieszę! ^^

 

Finklo!

Super, bardzo się cieszę, że tyle pozytywnych przymiotników się pojawiło. :D

Oj bardzo świński, i mam nadzieję, że nie ostatni. Po opku na Fantastów pojawił się niedosyt świnek, to postanowiłem dodać coś więcej.

Dziekuję! ^^

 

Mordocu!

 

Podobają mi się te teorie, nie sądziłem, że z tak krótkiego tekstu można wyciągnąć tyle tematów do gdybania, a tutaj proszę bardzo! :D

Właśnie podjąłem taką drogę, w której część zwierząt osiągnęła tą ludzką inteligencję, a część została bardziej dzika. Dlatego też koty to, jak słusznie zauważyłeś, barbarzyński lud tudzież coś smokopodobnego, a chomiki stały się zwierzętami roboczymi. :P

Dzięki i pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Właśnie podjąłem taką drogę, w której część zwierząt osiągnęła tą ludzką inteligencję, a część została bardziej dzika. Dlatego też koty to, jak słusznie zauważyłeś, barbarzyński lud tudzież coś smokopodobnego, a chomiki stały się zwierzętami roboczymi. :P

Ejejej, to teraz nie ma bata, musisz to uniwersum rozwijać i napisać o smokotach i niewolniczym powstaniu chomików.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

A myślałam, że koty to demony z piekła rodem :P

Rozumiem, dzięki za wyjaśnienia :)

Dołączam się do listy osób, które chętnie poczytają o starciach Świnkingów z siejącymi grozę kociskami.

Kurde, kusicie xD

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Zmusiłeś mnie do szukania frazy seductive hamster, ale

three goblins in a trench coat pretending to be a human

XDDDD <3

 

Czasem dla wielkich czynów trzeba poświęcić nieco godności!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Hej, BarbarianCataphract

Piękne! “Świnkingowie” – padłem :)

Naprawdę przyjemny tekst, w sam raz na święta. Sympatyczni bohaterowie.

 

Pozdrawiam

Ramshiri!

 

Dziękuję ślicznie za odwiedziny i bardzo miły komentarz, super, że się tak spodobało! <3

 

Pozdrawiam :3

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Barbarianie, miałeś nad wyraz zacny pomysł, skutkiem czego powstało przeurocze opowiadanie. Nie brakuje w nim momentów dramatycznych, ale zostały podane w świetnej formie i okraszone doskonałym humorem, a radosny finał zniwelował wszelkie napięcia między stronami. :)

Świkingów wymyśliłeś znakomicie!

 

wieko skrzy­ni trza­snę­ło o kor­pus kufra i z po­wro­tem scho­wa­ło… → Czy to była skrzynia, czy kufer? I skrzynia, i kufer to pojemniki – nie wydaje mi się, by mogły mieć korpus.

Proponuję: …wieko skrzy­ni trza­snę­ło, skrywając

 

jak u pod­nó­ża wznie­sie­nia krzą­ta­ją się dzie­siąt­ki pod­wład­nych… → …jak u pod­nó­ża wznie­sie­nia krzą­ta­ją się dzie­siąt­ki poddanych

 

Prze­róż­ne dania, od siana z zio­ła­mi, pie­trusz­ki, ogór­ków i bu­ra­ków, wy­ście­la­ły białe, zle­wa­ją­ce się ze śnie­giem ob­ru­sy.Prze­róż­ne dania, od siana z zio­ła­mi, pie­trusz­ki, ogór­ków i bu­ra­ków, zastawiały białe, zle­wa­ją­ce się ze śnie­giem ob­ru­sy.

 

nie mógł po­ka­zać sła­bo­ści przed swo­imi pod­wład­ny­mi. → …nie mógł po­ka­zać sła­bo­ści przed swo­imi poddanymi.

 

po­ło­żył za­mknię­ty od góry ta­lerz na naj­bar­dziej wy­su­nię­tym na­przód stole. → …po­ło­żył za­mknię­ty od góry ta­lerz na naj­bar­dziej wy­su­nię­tym na ­przód stole.

 

Widać było, że po­pra­wia uchwyt na to­po­rze. → Jaki uchwyt znajduje się na toporze?

A może miało być: Widać było, że pewniej chwycił topór.

 

ŻWY­CZĘSZ­TWO! – krzyk­nął Atrum try­um­fal­nie… → Czy Atrum krzyczał wielkimi literami? A może wystarczyłyby wykrzykniki: Żwyczęsztwo!!! – krzyk­nął Atrum try­um­fal­nie

 

Zrzu­ca­li z sie­bie zbro­je, bro­nie wdep­ty­wa­ne były w śnieg. → A może: Zrzu­ca­li z sie­bie zbro­je, bro­ń wdep­ty­wa­li w śnieg.

 

Część z nich zde­cy­do­wa­ła się zbli­żyć do za­staw. → Czy na pewno zbliżali się do zastaw, czy może raczej: Część z nich zde­cy­do­wa­ła się zbli­żyć do stołów.

 

Miał ocho­tę wszyst­kich wy­tu­lić, pła­kać ze szczę­ścia… → Chyba miało być: Miał ocho­tę wszyst­kich przytulić/ wyściskać, pła­kać ze szczę­ścia…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg!

 

Wow, niezmiernie mi miło, gdy widzę taki komentarz! :D

Bardzo się cieszę, że aż tak Ci się spodobało, poprawiłaś mi humor. ^^

Świnkingów będę pamiętał do końca życia jako jeden z artefaktów mojego słowotwórstwa, jestem dumny z tego słowa. <3

Sprawy stylistyczne postaram się ogarnąć w najbliższym czasie, dziękuję za uwagi jak i naprawdę cudowny komentarz!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

A ja, Barbarianie, bardzo się cieszę, że mój komentarzyk wprawił Cię w dobry humor.

Świnkingowie warci są najdłuższej pamięci. Słówko jest bardzo piękne i równie udane jak miotłocyklistka wymyślona przez Unfalla i uwieczniona w szorcie Źrenica https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/19787

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Świnkingowie przekonali mnie absolutnie :) Po przeczytaniu kojarzy mi się tylko jedno słowo "urocze". Ciepłe, z pozytywnym zakończeniem i domieszką humoru. Zwykle wolę nieco mroczniejsze klimaty, ale i tak bawiłam się dobrze (nawet mi udziela się świąteczny klimacik :)). Czytało się płynnie i szybko, wydaje mi się, że dużo lepiej niż poprzednie Twoje teksty więc widać postęp i rozwój Twojego pióra :)

Urocze, zabawne i sympatyczne. Z wielką przyjemnością przeczytałam, zaśmiałam się z całego serca parę razy, bardzo dobrze się bawiłam.

ninedin.home.blog

Shanti!

 

Bardzo miło Cię tu zobaczyć. :D

Dziękuję za odwiedziny i cieszę się, że pomimo klimatu odstającego nieco od Twoich faworytów opko Ci się spodobało i przywołało na myśl słowo “urocze”!

Dzięki za odwiedziny i pozdrawiam ^^

 

Ninedin!

 

Wróciłaś :D

Super, że tak Ci się spodobało, te komentarze normalnie mógłbym zapakować i położyć sobie pod choinką. :3

Dzięki! <3

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Bardzo fajna, pozytywna historyjka:). Czytałam z zainteresowaniem, jak to się skończy.

Слава Україні!

Jaki słodki pirat! I jakie ma pazurki i nosek i buźkę <3 <3 <3 (a ja dostałam tylko pogrzebowy wieniec :/)

Zaraz coś na to poradzimy…

Слава Україні!

Monique.M!

 

Dziękuję za odwiedziny, bardzo mi miło! :D

 

Gołodoczu!

 

Hej, piracie, witam serdecznie :3

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Fajne, lekkie, szalenie sympatyczne.

Zacznę może od takiej uwagi na marginesie, że (przynajmniej odnoszę takie wrażenie) bardzo solidnie pracujesz nad warsztatem. Pamiętając gdzieś te teksty, które opiniowałem w pierwszej połowie roku, kojarzę jeszcze jakieś niezgrabności, które niekiedy rzucały się w oczy. Teraz jest tego znacznie, znacznie mniej. Rozwijasz się.

Co do samego tekstu, bardzo fajny pomysł. Niby nic rewolucyjnego, niby nic odkrywczego, ale taka szalenie sympatyczna zabawa pomysłem bardzo przypadła mi do gustu. Jak pisałem, jest lekko, już sam tytuł obiecuje kawałek przyjemnej zabawy, do tego ci cudowni świnkingowie. Widać, że to połączenie zwierząt, dawnych najazdów i świątecznej konwencji bardzo naturalnie się ze sobą połączyło, a że autor też zrobił wszystko, żeby czytelnikowi w niczym nie przeszkadzać, to w efekcie dostajemy przyjemną bajkową opowiastkę, która, co ważne, dostarczyłaby tyle samo frajdy dzieciom, co i dorosłym.

Żeby doprawić ten wybitnie przesłodki komentarz jakimś czepem, (tak, żeby Cię od tej słodyczy nie zemdliło ;-)) napomknę tylko, że jednak te zwierzaki mają w sobie ciut za wiele z człowieka. Tutaj widzę taki element, którym można się było solidniej pobawić. 

Poza tym przyjemna lektura.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Z nieścisłości, które mi w oczy wpadły:

Ogonos chwycił syna pod ramię

Szczury najwidoczniej dwunożne były, albo syn z lekka niewyrośnięty, tudzież w zależności od potrzeb tuptały na dwóch lub wrzucały napęd 4x4

 

Świnkingowie – angrybirds, pierwsze skojarzenie – potem się wyjaśniło, że świnki morskie w roli najeźdźców występują, wyobraźnia ruszyła, by ubrać w obrazy to, co w słowach zawarłeś – zatrybiło i wyszedł niezły gobelin.

Gdybym miał podsumować: podrzuciłeś do konkursu niezłą świnię, za to bardzo smaczną :)

Mogłabym w wielu słowach wyrazić zachwyt nad Świnkingami (nieprawdopodobną kompilacją dwóch obiektów mojej słabości), ale zamiast tego mam dwa pytania: czy skoro Szczury trafiały do Szczuredenu, to czy Świnkingowie trafiali do Świnhalli? A drugie: czy Netflix szykuje już ekranizację? heart

 

PS Na moją śp. Kidę (imię po bohaterce „Atlantydy”) najlepiej podziałałyby mlecze ;) 

 

Pozdrawiam i Wesołych Świ(ni)ąt!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

CMie!

 

Hej, super Cię widzieć! :D

Bardzo się cieszę, że tekst okazał się tak przyjemny, a i świetnie, że spodobać się może zarówno dzieciom jak i dorosłym :3

Postanowiłem w końcu spróbować swoich sił w bajkach i jak widać – warto było. :D

I co najbardziej mnie cieszy to fakt, że widać postępy. To jest najważniejsze, w końcu przybyłem na portal jako zupełnie początkująca osoba i cały progress robiłem tutaj tak naprawdę.

Dziękuję! <3

 

PanKratzek!

 

Hej, dzięki za odwiedziny! Tutejsze antropo-zwierzaki chodziły na tylnych łapach, owszem. :D

Cieszę się, że moja świnia okazała się smaczna, dziękuję. ^^

 

Nati!

 

Była bruce, to jest i nati. <3

Nordyckie świnki morskie to też kompilacja dwóch moich słabości, więc jak wpadłem na ten pomysł, to nie mogłem po prostu przejść obok niego obojętnie. :D

I tak, świnkingowie trafiają do Valświnnki, tudzież Świnhalli! <3

 

Dziękuję, pozdrawiam i wesołych świniąt! ^^

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Zajebisty tytuł

uszy oklapły mu ze wstydu, gdy kilku wielkich świniaków zaterkotało z jego głosu

xD

 

Złote wykończenia, srebrne poidła, jedwabne hamaczki

xD

 

Sympatyczne, siadło, bo przyjemne

Przesympatyczna historyjka.

 Jestem pod wrażeniem realizacji pomysłu, który przecież już wyeksploatowany na wszelkie chyba sposoby, jednak w Twoim wykonaniu otrzymał zupełnie nowe opakowanie. Antropomorfizacja jest starannie przemyślana, na przykład dobrze ograłeś inteligencję szczurów.

Zabawy językowe w nadawaniu nazw własnych wyszły przednio.

A obrazkiem kupiłeś resztę serducha.

Mortecius!

 

<3

<3

I bardzo się cieszę, dziękuję za odwiedziny i komentarz. :3

 

MTF!

 

Przesympatyczny komentarz, dziękuję ^^

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Witaj przyjacielu!

Jedną z moich ulubionych książek z dzieciństwa są Opowieści z Narnii, a w nich bezbłędna postać Ryczypiska. 

Nie muszę chyba nic więcej dodawać. Wielką przyjemność sprawiła mi lektura Twojego opowiadania.

Pozdrawiam.

Greg :)

Lubię wszelkie zwierzaki, a tu pojechałeś pięknie bajką/fantastyką zwierzęcą :)

Tytuł – mistrzostwo świata, Świnkingowie znakomici, ogólnie bardzo fajnie się wpasowałeś w tę tradycję fantastycznoliteracką i stworzyłeś bardzo udany tekścik. Wprawdzie gluteus i to prawy jest trochę moim wrogiem z powodu problemów z powięzią, ale niech Ci będzie ;)

No i w tym, jak ogrywasz różne zwierzaki, widać rękę specjalisty…

Aha, jakby co, mogę dołączyć do drużyny Świnkingów w wiadomym celu!

http://altronapoleone.home.blog

MTF!

 

Dziękuję Ci ślicznie za poszerzony komentarz i polecajkę w wątku Piórkowym, doceniam bardzo. <3

 

GregMaju!

 

Hej! :D

Ryczypisk mógłby ze spokojem być najemnikiem w królestwie Ratlandii, prawda. ;)

Bardzo się cieszę, że lektura sprawiła Ci taką przyjemność! Dziękuję <3

 

Drakaino!

 

O, zawędrowałaś nareszcie w moje skromne progi! :D

No, takie słowa w Twoim komentarzu to spore wyróżnienie, naprawdę się cieszę, że to opko tak się udało ^^

Nie sądziłem, że podjęcie się napisania bajki wyjdzie mi tak fajnie – niespodzianka! Widocznie moje świnki ukradkiem wsadzały mi pomysły do głowy, aż w końcu uległem i napisałem to opowiadanie. I, kurczę, było warto :D

Tytuł wpadł mi do głowy od razu, wiedziałem, że TO jest TO. xD

Czasem mi się te studia weterynaryjne do czegoś przydają, na przykład do pisania całkiem udanych opek. :D

Życzę zdrówka dla pewnej książęcej powięzi! I Świnkingowie na pewno jeszcze rekrutują, trzeba by zapytać pewnego Antraknuta i Atruma… coś z pewnością wymyślą!

Dziękuję i pozdrówka! :D

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Tym razem mi nie siadło. Doceniam światotworzenie, ale jakoś waleczne świnki morskie nie zdobyły mego serca;)

Kategorycznie wolę Baśniowca i wiele innych;)

 

Lożanka bezprenumeratowa

Doceniam słowotwórstwo, a już zwłaszcza “Ogonosa” i “świnkingów”. Dla mnie jednak całość jest ciut przydługa i dlatego nużąca, ale to chyba kwestia indywidualnego gustu.

W komentarzach robię literówki.

Całkiem miła i zabawna bajka.

Podoba mi się słowotwórstwo: Ratlandia, świnkingowie, szczureden.

 

Nie podoba mi się zbyt potoczny język narratora: “z deczka”, “szukając odpowiedniego drzewka, co by schować pod nie”, “wyżerka”. To by bardziej pasowało w dialogach.

 

Pozdrawiam!

Niestety, ale niesięgnięcie po słowo, której powyżej padło już wielokrotnie, wydaje mi się niemożliwe – ta historia naprawdę jest sympatyczna. Muszę też, wzorem innych, pochwalić słowotwórstwo. Widać, że masz słabość do gryzoni, więc o happy end byłem spokojny. Wydaje mi się, że również chomiki, choćby nie wiem jak krwiożercze, wolałyby jeść, niż walczyć.

Pozdrawiam! 

Ambush!

 

Hej, dzięki za odwiedziny. No nic, nie zawsze się da trafić do każdego. ^^

A kolejni Baśniowcy powstają i tym razem, mam nadzieję, przebiją poprzednie opka z tego uniwersum. :D

Pozdrawiam!

 

NaN!

 

Dzięki za odwiedziny. Słowotwórstwo to jedna z moich ulubionych czynności, cieszę się. :D

Pozdrawiam!

 

Sabino!

 

Dzięki, bardzo fajnie, że się podobało. ^^

Pozdrawiam!

 

Adamie!

 

Niezmiernie się cieszę, że sympatyczność opowiadania jest aż tak wyraźna. :D

Muszę częściej sięgać do słowotwórstwa, bo faktycznie mi to wyszło. :P

I tak, jestem absolutnym gryzoniarzem, a dwaj świnkingowie nadzorowali cały proces twórczy. ^^

Dzięki i pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Przeczytałam z zainteresowaniem. Fabuła prosta, z baśniowym schematem, może nawet historia zbyt rozwlekła, jak na przedstawienie niewielkiego poselstwa u świnkingów i koncept księcia :)

Warsztatowo poprawnie, choć nie obyło się bez potknięć. Czasami opisy nie do końca trafione, np. poselstwo idzie chyba brzegiem, a opis wskazuje, że płyną statkiem albo:

opinająca lśniące czarne futro kolczuga i inkrustowana złotem rękojeść miecza

Tak jakby rękojeść miecza opinała futro.

 

Pozdrawiam!

 

Chalbarczyk!

 

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. ^^

 

Gruszel!

 

Ale fajna świnia B)

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Najpierw muszę pochwalić tytuł, bo jest bardzo klikalny i zachęca, żeby zajrzeć do tekstu.

Pomysł na opowiastkę niczego sobie. Spodobał mi się świat lądowych szczurów i świnkingów i dlatego opowiadanie przeczytałem z przyjemnością. Zadbałeś też o schludne wykonanie.

Jedyne, do czego próbowałbym się czepiać, to fakt, że od momentu wizyty posłów wiadomo już, w jaki sposób rozstrzygnięty zostanie problem z najeźdźcami, co odziera końcówkę opowieści z całego elementu zaskoczenia. Myślę, że gdybyś spróbował bardziej to zamaskować, opowiadanie stałoby się jeszcze fajniejsze.

Może jakaś kolejna część, opisująca ożenek księcia Gluteusa? :>

Pozdrawiam!

Urokliwa opowiastka z ciekawym finałem! Najbardziej ujęły mnie zwierzęta, np. „zaterkotało” i inne rodzaje zachowań oraz rodzaje „potraw”. Znać miłośnika. Drugą przyjemność sprawił mi bojaźliwy, kapkę niezdarny książę.

Pisz historie z tego świata. Wart opowieści. :-)

Tytuł misie. xd

 

pzd srd

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Anonie!

 

Kurcze, nie sądziłem, że tytuł aż tak fajny się okaże, a tu proszę. Miła niespodzianka. <3

Cieszę się bardzo, że się podobało. ^^

Może faktycznie puenta trochę za szybko wyszła, ale to wezmę pod uwagę na przyszłość.

Pozdrawiam!

Asylum!

 

Ooo, zwróciłaś uwagę na terkotanie świnek. <3

Ktoś podrzucił sugestię, że chodziło o zachichotanie, ale otóż nie tym razem. :D

Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz, cieszę się też, że Gluteus został w Twoim sercu. :3

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

"Ogonos" podbił moje serce :) Pozostałe imiona i nazwy też udane, ale Ogonos szczególnie.

Bardzo urocze, zgrabne i przy okazji nienachalnie świąteczne. I do tego z morałem, żeby kierować się w życiu głosem serca żołądka :D

Przyznam szczerze, że jak dowiedziałem się o kraju szczurów, to pierwszym, co mi przyszło na myśl było pytanie “czy pojawią się tutaj koty”. Nie zawiodłem się, gdyż dostałem odpowiedź podczas opisu Atruma -“Pokryty rysami od kocich pazurów hełm”.

Miałam dokładnie tak samo, jak Mordoc :D

Rozkwasił sobie nos, odbił się od nich z głuchym stęknięciem i upadł na ziemię jak długi.

To jest jedyna rzecz, na której się lekko potknęłam, bo wyobrażałam sobie do tego momentu, że szczurzy bohaterowie poruszają się po szczurzemu, tj. na czterech łapkach, więc niejako na stałe są na ziemi jak długie ;) Ale to taki drobiażdżek.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Mindenamifaj!

 

No nie mogę z radości, jak widzę kolejne uśmiechy wywołane nazwami w opku, dziękuję. :D

Cieszę się i dziękuję za odwiedziny i komentarz.

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Dwukrotnie odbiłem się od szczurzego świata, aż wreszcie zbliżający się dedlajn (tak, wiem, trochę się ostatnio oddalił) zmobilizował mnie do pokonania niechęci do szczurów.

 

Fabuła prościutka, tajemnica niezbyt głęboko skrywana – co w świątecznym, lekkim opowiadaniu zarzutem żadną miarą być nie może.

Dwa filary tego opowiadania to świetny język i jeszcze lepiej wymyślony świat. Oprócz 

Świnkingów i Szczurów lądowych, Ratlandii i Szczuredenu, pojawiają się chomiki oraz wspomnienie o kotach. (Ależ to muszą być przeciwnicy! Czy mają swoje królestwo? A może są tylko zwierzętami, na które się poluje?).

Świat, na razie malutki, ma wielki potencjał rozwoju.

 

PS.

Prezenty wykorzystane w sposób bardzo twórczy. Atmosfera świąteczna, bardzo widoczna na początku, rozmywa się niestety w części drugiej.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Fizyku!

 

Do trzech razy sztuka. :D

Nie chciałem robić z tego lektury zbyt ciężkiej czy zagmatwanej, więc cieszę się, że ta prostota wpasowała się w ogólny kontekst konkursu. ^^

Bardzo mi miło, że pochwaliłeś język – w takim momencie postęp otrzymuje świetną gratyfikację, która motywuje do dalszej pracy. Coś czuję, że to nie była ostatnia przygoda Świnkingów. :D

 

Dzięki za komentarz i pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Hej, hej, hej!

Dziękuję Ci, Barbarianie, za udział w krokusie!

Poniższy komentarz jest pisany jeszcze przed wstawieniem obrazka jurorsko-konkursowego :)

A więc lata, lata wcześniej, zanim nastał Hamsterror, były czasy, gdy Świnki Morskie były gatunkiem dominującym. I to nad szczurami!

Historia jest prosta (no bo w 15k takie właśnie się mieszczą xP), ciepła, choć miejscami niepozbawiona napięcia, mimo konsekwentnie utrzymanego nastroju lekkiej, humorystycznej lektury.

Technicznie jest całkiem ok, może znalazły się jakieś potknięcia, ale nic, co mogłoby mocniej wytrącić.

I w tym wszystkim najbardziej zabrakło mi lepszego wykorzystania hasła przewodniego, motywu świątecznego, ale przede wszystkim samych Świąt. Możliwe, że tradycyjna Świńskomorska Wigilia składa się z jednego dania – ogórka – ale ta Wigilia wyskakuje mocno niespodziewanie i bez lepszego utwierdzenia w tekście.

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Barb! 

 

To było naprawdę dobre, już tytuł sporo obiecywał, a i sam tekst bardzo udany. Lekki, uśmiechnęło kilka razy, sprawnie napisany. Zrobiłeś ogromny progres, więc gratki :) 

Kokusie!

 

A ja dziękuję za możliwość wzięcia udziału. :3

I dziękuję też za miłe słowa, cieszy mnie, że tyle elementów opka wypadło przekonująco i po prostu dobrze. :D

Szkoda, że świąteczne motywy przeszły w Twoich oczach gdzieś bokiem, starałem się. :((

No, ale nie można mieć wszystkiego, co nie? :D

Dzięki za komentarz!

 

OldGuard!

 

Ooooo, dziękuję Ci bardzo, cieszę się, że dzięki Świnkingom i Szczurom Lądowym uśmiech zagościł na Twoim pyszczk… yyy, na Twojej twarzy. :D

Uwaga o zrobionym postępie – niezastąpiona. Dzięki Ci bardzo. <3

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Hej Barb!

Powiem od razu: podobało się. Historia jest lekka i zapada w pamięć, bardzo fajne słowotwórstwo, morał, choć dość prosty, trzymał świąteczny klimat. Całość napisana dość sprawnie, czytało się miło, potknęłam się na jednym czy dwóch zdaniach. Mam jedynie problem z twistem. Od wyjścia z obozu świkingów wiadomo było, jak to się wszystko potoczy, więc zaskoczenia nie było, a szkoda, bo to mógłby być naprawdę porządny tekst (nie mówię, że teraz jest zły, po prostu twist byłby wisienką na torcie). Podobało mi się światotwórstwo, wszystko było spójne i choć niewiele da się ukazać w tak krótkim tekście, to co zobaczyłam było na swój sposób wiarygodne i żywe.

Podsumowując, całość na plus, czytało się przyjemnie ;)

Dziękuję za lekturę!

 

Gruszel!

 

Dzięki za pokonkursowe odwiedziny. :3

No, może trochę za mocny foreshadow żem trzasnął, ale nie chciałem z drugiej strony robić tego zbyt tajemniczym (żeby nie było, że Gluteus wyciągnął wnioski spod ogona xD). Ale cieszę się, że ostatecznie się podobało, zarówno całokształt, jak i moje ukochane światotwórstwo. <3

Pozderki!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Dzień dobry,

było ok.

 

Pozdrawiam!!1!!

Слава Україні!

Ja ci zara dam ok!!!!!

 

Pozderki :3

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Dobra, żarty na bok, czas na nieco dłuższy komentarz.

 

No więc było… poprawnie. W zasadzie nie ma się za bardzo do czego przyczepić, bo i poprawnie napisany, i dobrze skonstruowany, i z świątecznym klimatem, i fajną grą słowami. W zasadzie miło się czytało i powiedziałbym, że był to całkiem fajny tekst.

To, co spowodowało, że dostał ledwie jeden punkt, nazwałbym “potencjałem”. To znaczy już planując co chcesz napisać, nakreśliłeś takie jego ramy, że na więcej miał dość ciężkie szanse. Bo była to fajna historyjka, ale jednak prosta historyjka:P

 

PS. Nie traktuj tego jako zarzut, chciałem po prostu się jakoś wytłumaczyć:P

Слава Україні!

Golłodoczu!

 

Dzięmkuję za komentarz. Szkoda, że tylko poprawnie w Twoich oczach, ale ważne, że pozytywnie. :3

Fajny komkurs był to.

 

PS: PODNOŚ RĘKAWICĘ, ZDRAJCO NARODU

 

znaczy co

 

xD

 

Pozdro!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Fajne opowiadanie :)

Dziękuję ^^

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Nowa Fantastyka