- Opowiadanie: fanthomas - W bieli i w czerni

W bieli i w czerni

Tylko czerń i biel + Sol Invictus

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

W bieli i w czerni

Pierwszy raz spotkałem Białego Mikołaja, kiedy rozdawał ulotki nieopodal skrzyżowania i wcisnął mi jedną do ręki. Poza odmiennym kolorem kostiumu nie różnił się praktycznie niczym od standardowego czerwononosego grubaska z długą brodą i wesołym uśmieszkiem.

– Sol Invictus – powiedział. Nie znałem łaciny, więc kompletnie nie wiedziałem, o co mu chodzi.

– Jasne, jasne – wybąkałem i popatrzyłem na ulotkę. Znajdowała się na niej uśmiechnięta tarcza słoneczna, podobna do tych przedstawianych na średniowiecznych rysunkach, a pod spodem widniało zaproszenie na spotkanie grupy wyznawców Słońca Niezwyciężonego. Obietnica prezentów i korzyści płynących z przybycia miała zachęcić szarych obywateli do wzięcia udziału. Wyglądało to co najmniej podejrzanie, a mój niepokój wzrósł, gdy za zakrętem natrafiłem na kolejnych Białych Mikołajów. Oni także rozdawali ulotki. Wyminąłem ich skutecznie, nie dając możliwości wcisnięcia kolejnego zbędnego kawałka papieru.

– Pieprzeni sekciarze – szepnąłem pod nosem, na tyle cicho, by nie mogli mnie usłyszeć.

Odniosłem wrażenie, że Biali Mikołaje są wszędzie. Natykałem się na nich dosłownie co chwilę i po przejściu kilkuset metrów miałem już kieszenie wypchane ulotkami.

– Odczep się ode mnie! – warknąłem w końcu, gdy n-ty Mikołaj złapał mnie za rękę, próbując przyciągnąć uwagę.

– Jesteśmy tymi dobrymi – powiedział.

– Tak? A kim są ci źli?

– Czerwoni.

Tego już było za wiele. Te białe kurduple miały czelność podjudzać mnie przeciwko klasycznym, swojskim Mikołajom. Ci nawet prezentów nie rozdawali, tylko jakieś ulotki.

– Przyjdź na spotkanie, a poznasz całą prawdę – dodał, nim zdążyłem się oddalić. Reszta jego słów uleciała z wiatrem.

Przez resztę dnia chodziłem dziwnie przybity. Jakby nagle w świecie nastąpiła jakaś zmiana. Wszystko traciło barwy i stawało się szarobure.

Wyjrzałem przez okno. Biel śniegu aż biła po oczach. Nieco dalej na horyzoncie majaczyły czarne zarysy budynków. Szare chmury pędziły po wyblakłym niebie.

– Coś jest nie tak – wymamrotałem, choć jeszcze nie byłem w stanie podać dokładnej przyczyny takiego rozumowania.

Wyszedłem na zewnątrz i przyjrzałem się śniegowi. Wyglądał zupełnie normalnie, natomiast mój wzrok przykuło coś innego. Moje ubranie było zupełnie szare, straciło kolory. Wróciłem do domu i zdałem sobie sprawę, że faktycznie wszystko stało się kolorystycznie jednostajne, jak wtedy gdy zapada zmierzch. A przecież był środek dnia.

Przetarłem oczy. Może to ze mną działo się coś niedobrego. Czyżbym zaczynał cierpieć na daltonizm albo inną podobną chorobę?

Usiadłem w fotelu i mój wzrok ponownie przyciągnęła jedna z otrzymanych ulotek, której jeszcze nie zdążyłem wyrzucić do kosza. Dostrzegłem na niej wcześniej niezauważony dopisek:

"Twoje życie straciło kolory? Przyjdź do nas, a na pewno ci pomożemy."

A jednak mnie przekonali. Miałem nadzieję, że przy okazji dorzucą też obiecywane prezenty.

Przybyłem w oznaczone miejsce o odpowiedniej porze. Spotkanie odbywało się w starej szkole, szarej jak twarz jednego z ministrów finansów. Budynku już od dawna nie używano do celów edukacyjnych i zamiast gwaru rozwrzeszczanej młodzieży, można było usłyszeć co najwyżej upiorne pojękiwania dzikich zwierząt, które zalęgły się pod dachem. Był to idealny przykład miejsca, w którym nie chciałem się znaleźć sam w środku nocy. Na szczęście miałem spore towarzystwo. Wszyscy nosili stroje Białych Mikołajów, które rozdawano przed wejściem, więc ja również się w taki zaopatrzyłem. Co prawda nie leżał idealnie, gdyż nie grzeszyłem nadmierną otyłością brzuszną, aczkolwiek nie wyglądałem w nim przynajmniej jak strach na wróble cierpiący na anoreksję.

Wszyscy zgromadzili się na sali gimnastycznej, więc uczyniłem to samo. Szkoła budziła u mnie nerwowe tiki, gdyż przypominałem sobie koszmary, które przeżyłem w jej murach. Dręczenie ze strony nauczycieli, uczniów, woźnego, pań sprzątających, a nawet sekretarki. Tak, wspomnienia miałem jeszcze ciemniejsze niż czarnoskóry kominiarz, który wyszedł z kopalni.

Powtarzałem sobie jednak w duchu, że już jestem dorosły i nic mi nie grozi. Po kilku głębszych oddechach, w trakcie których wciągnąłem do płuc niemiłą mieszankę perfum, potu i dymu tytoniowego, przeszło mi to irracjonalne uczucie. Mogłem skupić się na tym, co mówił stojący na środku Biały Mikołaj, w zasadzie nieróżniący się niczym od reszty zgromadzonego na sali towarzystwa.

– Musicie wiedzieć, że świat dzieli się na ludzi dobrych i złych – perorował. – My jesteśmy tymi dobrymi.

– Skąd to wiadomo? – zapytał ktoś z tłumu, idealnie wpasowując się w moje przemyślenia.

– Otóż proszę spojrzeć na kolor naszych ubrań. Są idealnie białe.

– Z tą idealnością to bym nie przesadzał – powiedział mężczyzna, pokazując na kilka szarych plam na swoim stroju.

Twarz przewodniczącego wykrzywiła się i zaczęła przypominać mordę gargulca.

– Ktoś tu się prosi o kłopoty. Mam wrażenie, że poplamiony strój pokazuje, że zalęgł się w naszym gronie szpieg z przeciwnego obozu.

– Nie, ja tylko…

Mężczyzna, który tak ochoczo przerywał przemowę, został wyprowadzony z sali przez dwóch wyjątkowo przypakowanych Mikołajów. Chwilę potem doleciały nas odgłosy podobne do wystrzałów z karabinu maszynowego i czyjś urwany jęk. Odruchowo przykryłem rękawem plamkę na swoim kostiumie, którą akurat dostrzegłem.

– Kontynuujmy – ponowił przewodniczący. – Mam nadzieję, że nikt już nie zechce mi przerywać. Wszyscy ochoczo pokręcili głowami.

– Dobrze. Jak wiecie, my jesteśmy tymi dobrymi, ale są też ci źli, którzy określają siebie prawdziwymi Mikołajami. Znacie ich dobrze. Promują Coca-Colę i konsumpcjonizm, gejów i lesbijki, anarchistów i komunistów. Tamci noszą czarne stroje.

– A przypadkiem nie czerwone? – zapytał ktoś, ale tym razem nie zdołałem zauważyć kto był na tyle odważny, ponieważ od razu zapadł się pod ziemię.

Przewodniczący włączył rzutnik i wyświetlił kilka slajdów przedstawiających stare zdjęcia, z widniejącymi na nich Mikołajami w ciemnych ubraniach.

– Czerwone szaty to zwykła ułuda. Dopiero zaniknięcie barw pokazało nam prawdę. Istnieje tylko biel i czerń, dobro i zło, a oni nie noszą jasnych kostiumów, jak widać na załączonych obrazkach. Albo należy sie do tych dobrych, albo do złych. Pamiętajcie o tym. Nasza grupa powstała w odpowiedzi na zakłamanie obecnego świata i nawiązuje do prawdziwego słońca, które ujawnia jedynie czerń i biel, nie do tego, które do tej pory widzieliście za oknem. To fałszerstwo stworzone przez komunistów na początku dwudziestego wieku, zaciemniające prawdę, mamiące nas setką odcieni pedalskiego różu, gejami i lesbijkami. Zło triumfuje, a najgorsi są fałszywi Mikołaje, bo oni tylko udają, że przynoszą prezenty. Tak naprawdę piorą umysły dzieci i już od najmłodszych lat przekonują, by przejść na ich stronę. Ale my się nie damy. Prawdę ukazał mi grający na fortepianie dżin o imieniu Taper. Dawniej świat wyglądał zupełnie inaczej, zobaczcie na stare zdjęcia i nieme filmy. Tam wszystko jest jasne, bo czarno-białe. Dlatego dawniej nie było gejów, a popatrzcie, co się dzieje teraz. Na szczęście dzięki pomocy dżina udało mi się przywrócić światu odpowiednie barwy. Niech żyje prawdziwe uśmiechnięte słońce! Sol Invictus!

A więc tak wyglądała prawda. Biali Mikołaje zabrali nam kolory, wypełniając dziwaczną misję ratowania świata od komunistów i homoseksualistów. Nie podobał mi się ten czarno-biały świat, ale chyba nie miałem zbyt wiele do gadania, gdyż kilka rzucających się osób wyprowadzono z sali w niewiadomym kierunku, a reszta została zaproszona na kawę i ciastka. Unikałem rozmów z innymi, gdyż nie chciałem się zdradzić z tym, że nie w smak mi komunały głoszone przez Białych Mikołajów. Mimowolnie jednak stałem się członkiem tej grupy, gdyż w trakcie trwania przemowy dyskretnie robiono nam zdjęcia, które potem znalazły się w wielu różnych miejscach w internecie. Tak naprawdę nie wiedziałem do końca, czy współpracuję faktycznie z tymi dobrymi. Nie miałem możliwości skonfrontowania się z posiadaczami czerwonych, a tak naprawdę czarnych kostiumów, bo dziwnym trafem całkowicie zniknęli oni z przestrzeni publicznej. Być może po kryjomu organizowali już kontrabandę, mającą na celu przywrócenie barw światu i powrót starego dobrego słońca. Miałem nadzieję, że im się uda, choć muszę przyznać, że od kiedy wszystko stało się takie czarno-białe, w końcu zaczęły mi się podobać przedstawicielki płci przeciwnej.

Koniec

Komentarze

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Intrygujący tekst, momentami zabawny, a przynajmniej mnie przykładowo ubawiło wciskanie ulotek na siłę przez chmarę białych Mikołajów, podobnie jak tekst o czarnoskórym kominiarzu, który wyszedł z kopalni (niezłe combo).

 

Ciekawy sposób wykorzystania motywu kolorów wraz z morałem, że gdyby wszystko było monotonne, to świat stałby się nudny, pozbawiony barw. Inny morał, którego się dopatrzyłem to, że musi istnieć zło, żeby można było docenić dobro. Każdy człowiek ma swoja perspektywę postrzegania rzeczywistości, więc często trudno ocenić, co jest właściwe.

 

Czytało się miło i szybko, pozdrawiam :)

Bardzo dobre opowiadanie. Zaczynasz wysuwać się na czołówkę moich ulubionych autorów na tym forum. :) Uwielbiam, jak bawisz się nastrojem, pokazując w lekki i zabawny sposób tematy, które lekkie i zabawne wcale nie są. Dlaczego nie wpadłam wcześniej na to, że aby móc odróżnić dobro od zła, wystarczy pozbyć się kolorów? Genialne w swej prostocie. :) 

Jedna rzecz niestety bardzo nie rozczarowała – miały być prezenty, ale ich nie było. :(

Dziękuję za miłe słowa. Ośmiornica były jakieś wytyczne konkursowe odnośnie prezentów? Bo pewnie coś przegapiłem.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

A jednak mnie przekonali. Miałem nadzieję, że przy okazji dorzucą też obiecywane prezenty. Ze mną jak z dzieckiem, czekałam na prezenty od białych Mikołajów! (żartuję sobie, nie bierz tego na poważnie:P)

Były stroje i kawa w gratisie ;) Spoko, bo po prostu pomyślałem, że pominąłem jakiś punkt konkursowego regulaminu, a kiedyś mi się już zdarzyło.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Kijowe te prezenty. Tak między nami (ale po cichu, żeby nie nikt nie rozstrzelał) to wolę czerwonych.

Cześć! Na początek miniłapanka:

 

Poza odmiennym kolorem kostiumu nie róznił się praktycznie niczym

Literówka.

 

Dziwne opowiadanie, w jakiś sposób niepokojące. Podobały mi się wstawki w stylu tego zdania:

Spotkanie odbywało się w starej szkole, szarej jak twarz jednego z ministrów finansów.

Niby nic specjalnego, ale zwraca na siebie uwagę przełamaniem schematu, którego czytelnik się spodziewa. Zaburza normalność. Podobnie podobało mi się zestawienie wyczuwalnego świątecznego klimatu z narastającą absurdalnością wydarzeń.

Tylko że w ostatecznym rozrachunku – opowiadanie do niczego nie prowadzi. Końcówka następuje bardzo szybko, w dodatku za pomocą streszczenia. Mam wrażenie, że usłyszałam dowcip pozbawiony puenty. Że efektowna walka bokserska skończyła się bez wyprowadzenia kończącego ciosu.

Trochę szkoda, ponieważ czytało mi się bardzo dobrze, przystępniej niż inne Twoje teksty.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Z zakończeniami to u mnie dość często tak bywa, że historia urywa się, choć pewnie powinna jeszcze trochę trwać, ale ja mówię: Koniec!, bo czuję, że tak powinno być. ;)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Bardzo fajny pomysł, z dobrą fabułą, takie życiowe to bierne wybieranie którejś ze stron przez bohatera. 

Czasem tylko coś mi nie pasowało w sposobie formułowania zdań. 

To fałszerstwo stworzone przez komunistów na początku dwudziestego wieku, zaciemniające prawdę, mamiące nas setką odcieni pedalskiego różu, gejami i lesbijkami.

W moim, bardzo subiektywnym odczuciu, coś trzeba zrobić z tym zdaniem, bo nie chce mi się przecisnąć przez głowę, że komuniści mamili nas gejami i lesbijkami. Myślę, że należy to przeredagować, bo razi. 

Czasami też poziom argumentacji Mikołajów przekracza granice abstrakcji. Zdaję sobie sprawę, że pewnie tak miało być, ale dla mnie trochę za dużo. 

pozdrawiam i życzę powodzenia! :)

Cześć Fanthomas!

 

Taka interpretacja Sol invictus trochę mnie zaskoczyła, bo tutaj to tylko pośrednik w widzeniu kolorów. Oczekiwałam czegoś więcej, bo to patetyczny motyw.

Odczytałam ten tekst jako obraz rodzącego się totalitaryzmu i Partii. Ciekawe użycie czerni i bieli jako głównego motywu, chociaż wykonanie mogłoby być lepsze.

 

organizowali już kontrabandę

Dlaczego kontrabandę? Czy nie kontrrewolucję?

Nie miałem możliwości skonsultowania się z posiadaczami czerwonych

Niedobrze to brzmi. Konsultowanie się, to pytanie o poradę. Chyba chodzi o skonfrontowanie?

 

Pozdrawiam!

Przewrotny pomysł i takież zakończenie.

Wyznam, że również podejrzewam o wszystko co najgorsze fanatyków i zelotów;)

Podobało mi się.

Lożanka bezprenumeratowa

Chalbarczyk każdy patetyczny motyw można uczynić mniej patetycznym, dla mnie to od początku brzmiało jak nazwa dla jakiegoś tajnego stowarzyszenia, a nigdzie (chyba) nie było powiedziane, że trzeba interpretować hasła dosłownie ;)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Intrygujący tekst. Parę opisów mi się naprawdę spodobało, zwłaszcza ten o czarnoskórym kominiarzu i o strachu na wróble cierpiącym na anoreksję :) Początek mi się podobał bardziej niż zakończenie – stopniowo robiło się coraz dziwniej, ale finał mnie trochę rozczarował. Całościowo jednak jest nieźle. Ciekawy, dziwaczny szort.

Dręczenie ze strony nauczycieli, uczniów, woźnego, pań sprzątających, a nawet sekretarki.

Dobrze, że chociaż bibliotekarka mu odpuściła :)

Witaj.

Dobre, żartobliwe (na pozór) opowiadanie, które pokazuje, jak łatwo kierować masami. Taki Machiavelli w stroju poczciwego (na pierwszy rzut oka, oczywiście) Białego/Dobrego Mikołaja. :) Odniosłam wrażenie, że w pewnym momencie opowieść nabrała tempa, może z powodu limitu konkursowego(?).

 

Z technicznych:

– Kontynuujmy – ponowił przewodniczący. – Mam nadzieję, że nikt już nie zechce mi przerywać.(brak kontynuacji wypowiedzi) Wszyscy ochoczo pokręcili głowami.

 

Przewodniczący włączył rzutnik i wyswietlił kilka … – literówka

 

 

Pozdrawiam serdecznie :)

 

 

Pecunia non olet

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Najpierw kosmetyka:

 

Po kilku głębszych oddechach, w trakcie których wciągnąłem do płuc niemiłą mieszankę perfum, potu i dymu tytoniowego, przeszło mi to irracjonalne uczucie.

Zmieniłbym na prostsze: irracjonalne uczucie zniknęło.

 

Mężczyzna, który tak ochoczo przerywał przemowę, został wyprowadzony z sali przez dwóch wyjątkowo przypakowanych Mikołajów.

A tutaj bardziej pasowałoby mi “postawnych”.

Dawniej świat wyglądał zupełnie inaczej, zobaczcie na stare zdjęcia i nieme filmy.

A tutaj jedyny zarzut, który nie jest subiektywny – spójrzcie, obejrzyjcie. Albo zobaczcie, tylko bez następującego po nim “na”.

 

Ciekawa historia z dobrym klimatem, intryguje od pierwszego zdania. Potem robi się coraz dziwniej i jeszcze ciekawiej, ale u Ciebie to norma, wszak bizarro masz we krwi, choć tagiem nie oznaczyłeś. Sekta skojarzyła mi się z niejakim “Jaszczurem” i jego kamratami – podobny poziom zrycia bani i ksenofobii. Końcówka niestety mnie nieco rozczarowała, ponieważ bohater zbyt biernie podszedł do tego, co narzucili mu Biali Mikołajowie. Ostatecznie jednak zakończyłeś w fajny i przewrotny sposób – zdanie zamykające szorta robi świetną robotę :)

 

Klikam i pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Trochę przerażające, zabawne i przewrotne. Fajne :) (na lic. Anet)

Dość szczególne wykorzystanie wizerunku Mikołajów w białych strojach. Nie zostałam przekonana, że to opowiadanie na Konkurs Świąteczny – dużo Mikołajów to trochę za mało.

 

nie dając moż­li­wo­ści wci­snię­cia ko­lej­ne­go… → Literówka.

 

Przyjdź do nas, a na pewno ci po­mo­że­my."Przyjdź do nas, a na pewno ci po­mo­że­my”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

Wszy­scy zgro­ma­dzi­li się na sali gim­na­stycz­nej, więc uczy­ni­łem to samo. → Czy dobrze rozumiem, że bohater też się zgromadził w sali gimnastycznej?

 

po­ka­zu­jąc na kilka sza­rych plam na swoim stro­ju. → …po­ka­zu­jąc kilka sza­rych plam na swoim stro­ju.

Pokazujemy coś, nie na coś.

 

Pro­mu­ją Co­ca-Co­lę i kon­sump­cjo­nizm… → Pro­mu­ją co­ca-co­lę i kon­sump­cjo­nizm

Nazwy napojów piszemy małymi literami.

 

zo­bacz­cie na stare zdję­cia i nieme filmy. → …zo­bacz­cie stare zdję­cia i nieme filmy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Слава Україні!

Brak ogonka:

Albo należy sie

Twój normalny dzień zawsze black and white – pozwolę sobie zanucić. 

Pewien znany prezenter, który reklamował proszek do prania mógłby od siebie dorzucić: bielsze już nie będzie. Czym zaskarbiłby sobie przychylność członkom ku klux clan’u.

Początek nieoczywisty, czytałem dalej bom ciekaw był jak odróżnić prawdziwych Św. Mikołajów od uzurpatorów. “Bo tak” – brzmi wyjaśnienie, nie autora opowiadania, lecz przemawiającego. Na cele propagandowe wystarczy – przekonanych nie przekonasz, a przeciwników można załatwić argumentem siły, zamiast siłą argumentów.

I końcówka mnie urzekła: indoktrynacja odniosła skutek.

Dobre lustro naszych i nie tylko naszych czasów.

Pomysłowo wykorzystany motyw :), choć dla mnie chyba trochę za dziwne to opowiadanie (z drugiej strony dobrze oddaje mechanizmy sekt i partii).

Siadło, świetny pomysł oraz wykwintny żyrandol

Intrygujące, dziwnie znajome z przestrzeni publicznej. No i dobrze napisane, co nie dziwi, dobrze napisany nastrój zapadania się w coś, co chyba w sumie najbliżej jest gombrowiczowskiej formy.

Samo zakończenie daje do myślenia.

http://altronapoleone.home.blog

Mam mieszane odczucia muszę przyznać.

Bo z jednej strony pomysł ciekawy – źli i dobrzy mikołaje, wyssanie kolorów. Napisane dobrze, czytało się szybko i płynnie. Ale jednak jakiś niedosyt jest.

Nie będę się czepiać na siłę, ale dla mnie to opowiadanie “w porządku”. Nie zostanie może ze mną na dłużej, ale nie żałuję czasu spędzonego na czytaniu. No ale czegoś mi zabrakło i wkurza mnie, że sama nie wiem czego.

Spodziewałem się, że będzie to tekst o narratorze popadającym w obłęd, zaskoczył mnie skręt w taką stronę.

Fajny pomysł z podzieleniem Mikołajów na dwa obozy. W moim odczuciu udała Ci się próba wyśmiania czarno-białej optyki w postrzeganiu rzeczywistości. Zdanie puentujące opowiadanie bardzo wymowne – zwraca uwagę na siłę autosugestii, na to, jak bardzo można się nagiąć (choćby nieświadomie) dla idei, w którą się wierzy. Udany tekst.

Pozdrawiam!

Fanthomasie!

 

– Kontynuujmy – ponowił przewodniczący. – Mam nadzieję, że nikt już nie zechce mi przerywać. Wszyscy ochoczo pokręcili głowami.

Zabrakło spacji do zdania Wszyscy ochoczo…

 

No, ciekawe podejście do tematu. Całkiem na czasie są te krucjaty tych dobrych przeciwko tym złym gejom i komunistom :P

Ten tekst, odnosząc się do aktualnych wydarzeń ma nawet mocniejsze wybrzmienie, gdyby podjął się, powiedzmy, bardziej abstrakcyjnych problemów.

Natomiast też odczułem niedosyt i to, że tekst kończy się nieco zbyt szybko, a końcówka wyszła toporniej niż reszta tekstu.

Pozdrawiam! ^^

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Przeczytałem ten tekst jako pierwszy (he, he – może dlatego, że ukazał się jako pierwszy) i trochę o nim zapomniałem. Więc nadrabiam: jakbym miał się przyczepić to tylko taka jedna skromna uwaga – temat świąteczny jest tu dla mnie pretekstem, tzn. mikołaje, owszem – formalnie są, ale można by ich zamienić w zasadzie na cokolwiek – marcowe zające, hipisow, wyznawców Hare-Krishny i wyszło by na to samo. Co nie zaniża oczywiście oceny samego tekstu.

W komentarzach robię literówki.

Cześć!

 

Ciekawy tekst, prawdziwej fantastki niewiele (pokazany mechanizm wydaje się dziwnie znajomy i pachnie światem za oknem, choć jeszcze z dekadę temu zaliczyłbym go pewnie do sfery fantazji), natomiast pomysłowo i fantastycznie ukazałeś problem, który wziąłeś na warsztat. To wyszło i dodaje przekazowi mocy, tylko że zanim ta moc zacznie wybrzmiewać na dobre, tekst się kończy. Umiejętnie zarysowałeś problem, ale nieco skrótowa, gawędziarska forma i końcówka pozostawiają niedosyt.

Słońce odgrywa niewielką rolę, Mikołaje znaczącą, czerń i biel wręcz razi. Zabrakło jednak przełożenia tego na życie bohatera, nie pokazałeś tego, a szkoda, bo jest nieźle, a byłoby – imho – świetnie. Weź to rozwiń, pojedź dalej tym pociągiem, pokaż zmianę przez sytuacje a będzie piękne świąteczne straszydło (w sam raz do omówienia przy wigilijnym stole, jak już wszyscy się okopią i tylko artyleria huczy ;-) )

Zastanawia mnie też ostatnie zdanie (czy to jedynie humor czy może aluzja do miękkiej terapii konwersyjnej…) Ciekawy pomysł, wart rozwinięcia i dopieszczenia.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hej!

Bardzo fajny pomysł z dwoma obozami mikołajów. Temat popularny. W paru momentach się uśmiechnęłam. Przewrotna końcówka. Szkoda, że ostatni akapit taki opisowy, wolałabym kontynuację historii (czyli pokaż zamiast opisuj). Sądzę, że dało się wycisnąć z pomysłu znacznie więcej (zwłaszcza, że jeszcze miałeś dużo znaków). Mogło być super, a tak jest mocno dobrze.

Pozdrawiam!

Dobry wieczór!

 

Opowiadanie zaczyna się interesująco. Mamy sekciarzy jak na lotnisku, o których sobie przypomniałem przy okazji filmu “Czy leci z nami pilot?”, również opisano techniki takich mikołajów w literaturze prawie fachowej. Jednak dalej wydarzyły się rzeczy dość przewidywalne i znane. Tajna organizacja, czarne i białe (przeciwieństwa). Tekst jest w porządku, natomiast mam wrażenie, że w całości jedzie na jednym pomyśle i próbuje utrzymać go przy życiu do końca. Pojawiły się wątki społeczne i polityczne, pytanie czy były konieczne i dobrze wplecione. Moim zdaniem nieco na wybojach.

 

Przy lekturze doznałem pewnego olśnienia. Miałem wrażenie “gdzieś to już czytałem”. Silva i jej pojedynek!

Ciekawi mnie, czy skojarzenie z opowiadaniem SIlvy wynika z wybranego prezentu, czy jest to jakiś inside joke. Może jakiś ogólny trop literacki, z którym również Twój tekst dyskutuje. Jednak praktycznie od samego początku ten tekst Silvy mi się przypomniał:

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/29164

 

Może mnie oświecisz? A może to jest jakiś szerszy kult :)

 

Vacter jeśli ktoś czyta dużo, to siłą rzeczy w końcu natrafi na powtarzające się motywy, nawet przy bardziej nietypowych tekstach. Nie czytałem opowiadania Silvy, więc nie jest to żadne nawiązanie, ale myślę, że motyw sekt jest dość popularny.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Bardziej mi chodzi o motyw Sol Invictus. Organizacje różne często są opisywane.

Bardzo zgrabnie pokazałeś pewne mechanizmy społeczne, które niestety można obserwować na codzień. Proste a zarazem bardzo skuteczne wykorzystanie motywu biel-dobro vs czerń-zło przy jednoczesnym pokazaniu, że to dobro wcale dobre nie jest, ale potrafi zmusić/przekonać, by nikt nie śmiał wątpić. Imo tekst trafny, dojrzały i bardzo wart przeczytania.

 

Podobało mi się, ciekawy pomysł pożenienia polityki i sekciarstwa. Faktycznie, coś w tym jest ;) Gdybyś potrzebował kliczka do biblio, dałabym bez zastanowienia, ale z Piórkiem to już inna sprawa. Trochę za łatwo białym poszło, trochę za szybko, zdecydowanie za łatwo poddał się bohater. Tym bardziej, że z ostatniego zdania wynika, że miał więcej do stracenia niż inni. W ogóle w końcówce wrzuciłeś gaz, przez co cała konstrukcja zrobiła się trochę niestabilna. Zabrakło mi przynajmniej jakiejś próby wyrwania się. Może bez odwołań do polityki łatwiej by to było przełknąć, bo sekciarze faktycznie mogą zabrać wszystko od razu, ale politycy odbierają wolność po kawałku.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziwna ta propaganda. Niepokojąca. Biali Mikołajowie skojarzyli mi się z Dziadkiem Mrozem, a później zaczęli szerzyć te… hmm… treści, które nijak się mają do rzeczywistości. Homoseksualizm był zawsze, a długo był uważany za jedyny objaw miłości romantycznej, bo z kobietą to tylko fuj prokreacja… Konieczność…

Przekonałeś mnie i też bałabym się odezwać na takim spotkaniu. Dodatkowo fajnym zabiegiem było użycie szarości. Bohater musiał zdecydować, czy się wybieli, czy opowie za czarnymi.

w zasadzie nieróżniący się niczym od reszty zgromadzonego na sali towarzystwa.

Wydaje mi się, że “w sali” jest poprawniej.

 

Podobało mi się :D

Przeczytałam Twoje opowiadanie już jakiś czas temu, ale dopiero teraz znalazłam trochę więcej czasu, więc wracam z komentarzem.

Bardzo pomysłowo potraktowałeś wybrany prezent. Jestem pod wrażeniem, jak wiele udało Ci się zmieścić w tak krótkim tekście. Pod świątecznym płaszczykiem udało Ci się przemycić zupełnie poważne treści o totalitaryzmie i konformizmie.

Nie przypadły mi do gustu te przekombinowane porównania, ale to pewnie kwestia gustu.

Tak, wspomnienia miałem jeszcze ciemniejsze niż czarnoskóry kominiarz, który wyszedł z kopalni.

strach na wróble cierpiący na anoreksję.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Prosty pomysł, interesująco rozegrany. Szczególnie mocno wybrzmiewa ostatnie zdanie tekstu, niejako inaczej ustawiając całą sytuację i szkoda, że nie znalazło ono mocniejszego odbicia w opowiadaniu. Narrację prowadzisz surowo, ktoś mógłby rzec, ze monotonnie, lecz mi właśnie ona "pasuje" do tekstu. :-)

Brakuje jakiegoś rozwinięcia w formie lub treści, wyjścia poza hordy białych i czerwonych Mikołajów, prawdę i kłamstwo oraz naszkicowany spisek.

Decyzja niestety na nie.

 

pzd srd

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Interesujące wykorzystanie motywu czerni i bieli. Bardzo fajne, oryginalne.

Podobało mi się przesłanie, że jeśli zniknie tęcza, to nie będzie kolorów. Funny thing, różowego akurat nie ma w tęczy… Dobrze pokazałeś opresyjność takiego systemu, że ludzie boją się podskoczyć. Nie spodobało mi się, że zmiana ideologicznego paradygmatu prowadzi do zmiany upodobań. No, nie wierzę, że to tak działa.

Słabiej wybrzmiał motyw Sol Invictus. Wydaje się pretekstowy, wciśnięty na siłę. Tym bardziej, że – jak sam wspominasz – bez słońca nie ma kolorów, one w nocy znikają.

Trochę się wahałam na lożowską decyzją, w końcu przekonało mnie przesłanie i oryginalność podejścia. Jestem na TAK, czyli.

Babska logika rządzi!

– Kontynuujmy – ponowił przewodniczący. – Mam nadzieję, że nikt już nie zechce mi przerywać. Wszyscy ochoczo pokręcili głowami.

Wszyscy… powinno być od nowej linijki. Tu akurat wkleiło się dobrze ;)

 

Zazdroszczę pomysłów.

Na początku było tajemniczo, później zabawnie, ponieważ widzę nawiązania do pokazów handlowych dla emerytów, podczas których wciska się garnki po zawyżonej cenie, ale też wyprasza wszelkich malkontentów, na sam koniec zaś serwujesz kontrowersyjne treści z całkiem niezłym twistem w ostatnim zdaniu.

Trudno tu jednak mówić o bohaterze, to bardziej obserwator, oraz o fabule, gdyż bardziej to wyjaśnienie, jak podczas prelekcji. Tekst zdecydowanie biblioteczny i bardzo dobry weird (ten dżin…), ale to jeszcze nie poziom piórka.

Pozdrawiam

 

 

– Jesteśmy tymi dobrymi – powiedział.

– Tak? A kim są ci źli?

– Czerwoni.

Żart polityczny? :P

Te białe kurduple miały czelność podjudzać mnie przeciwko klasycznym

Wywaliłbym mnie.

Spotkanie odbywało się w starej szkole, szarej jak twarz jednego z ministrów finansów.

Chodzi o wszystkich ministrów finansów w historii? Bo trudno, aby równocześnie dwie osoby pełniły tę funkcję.

Co prawda nie leżał idealnie, gdyż nie grzeszyłem nadmierną otyłością brzuszną, aczkolwiek nie wyglądałem w nim przynajmniej jak strach na wróble cierpiący na anoreksję.

Powtórzenia.

Wszyscy zgromadzili się na sali gimnastycznej, więc uczyniłem to samo. Szkoła budziła u mnie nerwowe tiki, gdyż przypominałem sobie koszmary, które przeżyłem w jej murach. Dręczenie ze strony nauczycieli, uczniów, woźnego, pań sprzątających, a nawet sekretarki. Tak, wspomnienia miałem jeszcze ciemniejsze niż czarnoskóry kominiarz, który wyszedł z kopalni.

Ta konkretna szkoła?

Czy podkreślony fragment będzie miał znaczenie dla historii?

Kominiarz w kopalni? Ciut wydumane to porównanie, podobnie jak poprzednie z twarzą ministra.

przypominać mordę gargulca.

Może lepiej pysk? Morda jest dość wulgarna i taka mało literacka.

przypakowanych Mikołajów.

Nie pasuje mi taki kolokwializm w narracji. Może: umięśnionych?

Dopiero zaniknięcie barw pokazało nam prawdę.

Obietnica złożona między wierszami w ulotce trochę mija się z tym, co Biali Mikołajowie prezentują. Wygląda na to, że zniknięcie barw jest dla nich stanem pożądanym (odkrywa prawdę).

Tak naprawdę nie wiedziałem do końca, czy współpracuję faktycznie z tymi dobrymi.

Przed chwilą zabili (a przynajmniej tak można sądzić, bo ludzie zniknęli i słychać było strzały) gościa, bo zwrócił uwagę na plany na kostiumie, który przecież dostał u wejścia… Sorry, ale dla mnie przemyślenia bohatera są psychologicznie niewiarygodne. Raczej chciałby zmykać z tego miejsca i nigdy więcej nie mieć z nimi do czynienia, kierowany instynktem samozachowawczym.

Miałem nadzieję, że im się uda, choć muszę przyznać, że od kiedy wszystko stało się takie czarno-białe, w końcu zaczęły mi się podobać przedstawicielki płci przeciwnej.

Puentą tekstu jest żart o przemianie w heteroseksualistę? Mnie nie rozbawił…

 

Ciekawy pomysł z wykorzystaniem kultu Sol Invictus. Myślałem jednak, że mocniej nawiążesz do jego rzymskich korzeni, do zawłaszczenia daty 25grudnia przez chrześcijan itp. Szkoda, że tak się nie stało.

Początek interesujący, za równo jeżeli chodzi o Białych Mikołajów, jak i o znikające kolory – zaciekawiło, chciałem wiedzieć, co z tego wyniknie. Niestety, całe rozwiązanie zagadki dostałem w jednej tyradzie opętanego swoimi obsesjami homofoba. Tyrada sama w sobie stanowi niezły element, mocno przerysowana bardziej wyśmiewa prezentowane przez szefa Białych Mikołajów poglądy, niż pozwala je rozważać na poważnie, ale już jako rozwiązanie fabularne pachnie infodumpem… a nawet nie infodumpem, bo trudno mówić tutaj o jakiejś fabule.

Dalej pojawia się rozwiązanie zagadki jako realizacja życzenia przez dżina, co w moim odczuciu w ogóle odklejone jest od reszty opowiadania, od jego świątecznych nawiązań, od wykorzystania motywu Sol Invictusa… kolejny grzyb w barszcz, ale smak zupy popsuł.

Nie za bardzo rozumiem też, po co w ogóle spotkanie z tymi mikołajami, skoro wszystko rozstrzygnęło wypowiedziane życzenie – jedyny powód, który przyszedł mi na myśl, to ten, że autor chciał czytelnikowi przedstawić tę karykaturę homofobicznych przywódców. I ok, to rozbawiło, ale jak dla mnie to trochę za mało. Mogłeś pokombinować. Ot, choćby do realizacji życzenia – ale nie dżina, powiązałbym to jakoś z resztą opowiadania, chociażby z pierwszą gwiazdką na niebie, aby zostać przy klimatach bożonarodzeniowych – potrzebne jest, aby wypowiedziała je określona liczba osób. Wtedy zbieranie przypadkowych “ochotników” byłoby uzasadnione.

Podsumowując: było interesująco, pomysłowo, miejscami zabawnie, ale jak dla mnie zabrakło większego przemyślenia całej koncepcji, fabularnej rozbudowy (no bo światotwórczo tu nie było gdzie urzec), powiązania elementów ze sobą, riserdżu do wykorzystania Sol Invictusa… Dlatego koniec końców będę na NIE.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Wszyscy zgromadzili się na sali gimnastycznej, więc uczyniłem to samo.

Bohater sam jeden się zgromadził? Niefortunne sformułowanie, tutaj pasuje coś w stylu, „wszyscy zgromadzili się na Sali gimnastycznej, więc tam też się udałem”.

 

Nie miałem możliwości skonfrontowania się z posiadaczami czerwonych, a tak naprawdę czarnych kostiumów, bo dziwnym trafem całkowicie zniknęli oni z przestrzeni publicznej. Być może po kryjomu organizowali już kontrabandę, mającą na celu przywrócenie barw światu i powrót starego dobrego słońca.

Kontrabanda to przemyt towarów lub usług – na pewno chodziło o użycie tego słowa?

 

No dobra, świat stał się czarno-biały, ale gdzie podziały się szarości? Jest to kluczowy element, którego mi brakuje. Dostajemy tyradę białego mikołaja jako jego punkt jego widzenia i w sumie tyle, opowiadanie się urywa. Brak konfrontacji z czerwoną stroną, brak stanowisk w ogóle nie popierających żadnej ze stron. Główny bohater bezwolnie przyjmuje do wiadomości to, co mu wygłoszono i ostatnim zdaniem chyba zmienia swoją orientację seksualną. IMO jest tutaj pomysł, ale wymaga rozbudowania kilku wątków, bo w obecnej formie, mnie przynajmniej, nie urzeka.

Z głupotek technicznych: opowiadanie jest szorcikiem, ale cierpi na nadmiar rozbudowanych metafor i nie niosących żadnych informacji opisów lub przebąknięć, zwłaszcza z początku. Myślę, że decydując się na krótką formę, trzeba być bardzo ostrożnym z wprowadzaniem takich elementów, bo wywołają przestoje i zabiorą miejsce na informacje, które ostatecznie nie zmieszczą się w końcowym przekazie.

Piórkowo będę na NIE. O mojej decyzji przesądza przede wszystkim zakończenie – IMHO przyspieszone. Po błyskotliwych pomysłach i umiejętnie wplecionej, powoli wkradającej się do świata przedstawionego lekko groteskowej niesamowitości części pierwszej, wydaje się ono nieco rozczarowujące w swoim odwołaniu do koncepcji czarno-białego, pozbawionego i niuansów, i urody świata. Lubię twoje teksty i twoje własne podejście do weirdu / groteski, i ten tekst nie jest wyjątkiem. Uważam go za ciekawy, ale niekoniecznie piórkowy (choć w połowie lektury sądziłam inaczej :) ) , ale jestem pewna, że sięgnę po kolejne twoje teksty.

ninedin.home.blog

Hej, hej, hej!

Dziękuję Ci, Fanthomasie, za udział w krokusie!

Poniższy komentarz jest pisany jeszcze przed wstawieniem obrazka jurorsko-konkursowego :)

Czytanie zacząłem od sprawdzenia tagów – nie ma bizzarro – niespodzianka XD

Podoba mi się. Trudno uciec od obecnej sytuacji w Polsce, choć kilka różnic by się znalazło. Najważniejsze jednak, że wybrzmiewa ta polaryzacja – bezwzględny podział na dobro i zło. Właśnie czegoś takiego oczekiwałem po haśle „Tylko czerń i biel” i nawet w pewnym momencie się przestraszyłem, że wykorzystasz je tylko do samego faktu zniknięcia kolorów. Druga część prezentu, Sol Invictus, wpasowana ładnie, choć jest raczej tłem.

I podobało mi się z każdym zdaniem coraz bardziej, aż doszedłem do ostatniego akapitu – aj, poszło skrótem, a szkoda, bo miałeś jeszcze sporo znaków do limitu. Nie mniej jednak wciąż odbieram tekst pozytywnie.

Technicznie bardzo fajnie!

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Przed przeczytaniem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą. Po przeczytaniu obficie popijać (niekoniecznie wodą).

Ostrzeżenie dla alergików: ze względu na fakt, że w głowie krwiożerczego Osvalda produkowane są w dużych ilościach wredne myśli, komentarz może zwierać śladowe ilości takich zwrotów jak: bzdura, grafomania, bezmyślne, idiotyczne, efekciarskie, nijakie, bez sensu.

Te białe kurduple miały czelność podjudzać mnie przeciwko klasycznym, swojskim Mikołajom.

Czemu nagle Mikołaje są kurduplami, skoro z początkowego opisu wynika, że tylko kolor odróżnia ich od zwykłego Mikołaja?

Co prawda nie leżał idealnie, gdyż nie grzeszyłem nadmierną otyłością brzuszną, aczkolwiek nie wyglądałem w nim przynajmniej jak strach na wróble cierpiący na anoreksję.

Tak, wspomnienia miałem jeszcze ciemniejsze niż czarnoskóry kominiarz, który wyszedł z kopalni.

Tworzysz bardzo toporne, niemal warstwowe porównania. Nie wzbudziło to mojego zachwytu.

– Kontynuujmy – ponowił przewodniczący. – Mam nadzieję, że nikt już nie zechce mi przerywać. Wszyscy ochoczo pokręcili głowami.

W opowiadaniu to jest zapisane tak, jakby “Wszyscy ochoczo pokręcili głowami” było częścią wypowiedzi.

Albo należy sie do tych dobrych, albo do złych.

Brakuje ogonka.

Dawniej świat wyglądał zupełnie inaczej, zobaczcie na stare zdjęcia i nieme filmy. Tam wszystko jest jasne, bo czarno-białe. Dlatego dawniej nie było gejów, a popatrzcie, co się dzieje teraz.

A to akurat pochwalę, bo jest to całkiem błyskotliwe przerysowanie bzdurnej argumentacji, którą tego typu grupy stosują.

A więc tak wyglądała prawda. Biali Mikołaje zabrali nam kolory, wypełniając dziwaczną misję ratowania świata od komunistów i homoseksualistów.

Zbędne wyjaśnienie, przemowa Białego Mikołaja jest na tyle łopatologiczna, że nie ma co tłumaczyć tego dodatkowo.

 

Zakończenie rozczarowuje, a to stwierdzenie zupełnie mnie wybiło: “Miałem nadzieję, że im się uda, choć muszę przyznać, że od kiedy wszystko stało się takie czarno-białe, w końcu zaczęły mi się podobać przedstawicielki płci przeciwnej”. Nie sprawia wrażenia puenty, ale czegoś doklejonego na siłę i wybrzmiewa tak, jakby bohater zmienił swoją orientację. To mi się kłóci z tym wcześniejszym przekazem.

Lepiej by to opowiadanie wybrzmiało, gdyby jednak przemowa Mikołaja była bardziej “fanatyczna”, miałeś tu spore pole do popisu w zakresie stylizacji, nie wykorzystałeś możliwości.

 

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Hej fanthomasie!

Po pierwsze, bardzo mi się podobał pomysł na wykorzystanie świątecznych motywów.Bardzo fajnie to wymyśliłeś, czerń i biel, uzurpujące słońce i armia białych mikołajów ;) Trochę dziwaczne, ale Ja takie dziwactwa lubię ;)

Końcówka nieco infodumpowa, całe rozwiązanie podane w formie jednego, długiego przemówienia, może nieco zbyt długiego, ale nie był to jakiś duży problem. Zdziwiła mnie reakcja ludzi na odgłosy strzałów i jęk wyprowadzonego mężczyzny. Nikt nie próbował uciec? Nikt się nie bał? Wszystko to jakieś bardzo spokojne, jak na spotkanie w opuszczonej szkole, w środku nocy, w akompaniamencie jęków prawdopodobnie rozstrzeliwanych ludzi ;)

Humor też, choć szczątkowy, był całkiem udany.

Co to dużo pisać, tekst bardzo fajny, czytało się płynnie, ciekawił od początku do końca ;)

Dziękuję za lekturę!

 

Dla mnie bomba. Świetny pomysł, bardzo płynnie się czytało, a i zawarłeś tu całkiem zabawny i jednocześnie oryginalny humor:P Kupiłeś mnie tym i nawet nie mam obiekcji co do ponoć zbyt krótkiej końcówki – w mojej opinii była w sam raz, a przeciąganie jej i dopisywanie dalszej historii mogłoby Ci, przy braku zachowania ostrożności, tę historię wykoleić.

Dodam na koniec, że był to jeden z dwóch tekstów konkursowych, które zakulisowo zgłaszałem bellatrix do nominacji piórkowej i ostatecznie nie zostało to przekazane dalej, bo okazało się niepotrzebne – sama bellatrix nominowała to z kwadrans przed moją wiadomością;P

Слава Україні!

Golodh dziękuję, ogólnie mocno się zdziwiłem z tych piórkowych nominacji, bo kompletnie się tego nie spodziewałem. Tekst raczej napisany na luzie i pewnie gdybym dłużej nad nim posiedziałem, to może większej liczbie osób by się spodobało, ale i tak jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tak solidnym odzewem i tym, że tak wielu osobom przypadł do gustu.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Wiesz, fanthomasie, po tym i jeszcze jednym Twoim tekście mam wrażenie, że całkiem sprawnie tworzysz te krótkie, luźne opowiadania:P A że tu trafiłeś mi w gusta pomysłem, to wyszło jak wyszło:P Taka jest przynajmniej moja pobieżna diagnoza – ale ogólnie jest też tak, że czasem te pisane na szybko teksty wypadają lepiej, niż długie i przemyślane:P

Слава Україні!

Nowa Fantastyka