- Opowiadanie: JPolsky - Targowisko przy rynku

Targowisko przy rynku

Cześć,

 

Krótki tekst, raczej sentymentalny i w stylu retro. Z góry dzięki za uwagi.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Targowisko przy rynku

Powrót do rodzinnego miasta wprawił mnie w optymistyczny nastrój. Od dłuższego czasu nie odwiedzałem rodziców, a możliwość ujrzenia znajomych, aczkolwiek nieco zapomnianych już zakamarków, będzie niewątpliwie powiewem świeżości w codziennej monotonni. Z sentymentem wspominam dzieciństwo oraz wczesną młodość, które były dla mnie okresem beztroski i przyjemności.

W pierwszy dzień po przyjeździe postanowiłem wybrać się samotnie na miejskie targowisko. Nie miałem innych planów i chciałem odwiedzić jedno z tych licznych miejsc, które niegdyś tętniły życiem, a dzisiaj mało kto już je odwiedza. Zdawałem sobie sprawę, że czasy mocno się zmieniły i targowisko umiera śmiercią naturalną. Wciąż jednak żyło we mnie wspomnienie, gdy jako mały chłopiec, trzymający się matczynej spódnicy, przechadzałem się pomiędzy kolorowymi, ciągnącymi się bez końca straganami, które wypełnione były po brzegi różnymi artykułami. Zapach świeżych warzyw i owoców, widok wszelkiej maści przedmiotów i bibelotów, popisy lokalnych kuglarzy oraz ogólny gwar targowiska tak bardzo wryły mi się w pamięć, że nie mogłem odmówić sobie chociaż chwilowego rzucenia okiem na tę część miasta.

Miejskim autobusem dotarłem w okolice Starego Rynku, skąd był już krok do targowiska. Musiałem przejść przez kilka uliczek, wijących się wzdłuż starych, odrapanych kamienic, z których tylko nieliczne nosiły ślady niedawnego remontu. Po kilkuminutowym spacerze, stanąłem przed szeroko otwartą, żelazną bramą i spojrzałem ku górze, na masywną, łukowatą tablicę z napisem „Targ Miejski”. Starą, pordzewiałą, zabrudzoną, a gdzieniegdzie dostrzec można było, iż niektórych jej fragmentów brakuje. Była to wciąż ta sama tablica z czasów mojego dzieciństwa. Główna, szeroka aleja, znajdująca się bezpośrednio za bramą, miała nawierzchnię z kamienia polnego, jednak z wyraźnymi ubytkami. Przechodząc nią uważać trzeba było na wyspy wypełnione miękkim piaskiem, który przy deszczowej pogodzie zamieniał się w błoto. Odnosiłem autentyczne wrażenie, że czas w tym miejscu się zatrzymał…

Gdy znalazłem się po drugiej stronie bramy i wnikliwiej rozejrzałem dookoła, poczułem jednak srogi zawód. Zupełnie nie spodziewałem się, że będzie tutaj tak cicho i pusto. Być może przyczyną takiego stanu rzeczy była dość późna pora, jaką wybrałem sobie na tę wizytę. Zegarek wskazywał już bowiem kilka minut po godzinie dwunastej, a część handlowców pakowała towar do samochodów z zamiarem opuszczenia terenu targowiska.

Zastana rzeczywistość stała w zupełnej opozycji do czasów, gdy byłem tu po raz ostatni. Oferowany asortyment produktów był wyjątkowo ubogi, a donośne głosy zachęcających do zakupu sprzedawców i negocjujących cenę klientów usłyszeć można było tylko sporadycznie. Rozświetlane promieniami popołudniowego słońca duże, wolne przestrzenie, znajdujące się pomiędzy kolejnymi rzędami oraz stanowiskami jeszcze bardziej obnażały pustkę tego miejsca i zwiastowały jego symboliczny zmierzch. Ludzi krzątających się po alejkach było stosunkowo niewielu, a większą część z nich stanowiły osoby starsze.

Szedłem powoli, rzucając okiem co rusz na prawą i lewą stronę, po czym skręciłem w jedną z licznych bocznych uliczek, które odchodzą od głównej alejki. Zatrzymałem się przy losowo wybranym straganie i spoglądałem na świeże owoce. Widok ten zachęcił mnie do kupienia dwóch kilogramów jabłek od starszego pana z siwymi włosami. Produkty żywnościowe nabyte na wszelkich rynkach i targowiskach wydają mi się zdrowsze niż te, które widuję w marketach… Poza tym, nie wypada opuszczać takiego miejsca z pustymi rękoma, a nie wydawało mi się, abym mógł zabawić tu długo.

Intensywny zapach jabłek sprawił o dziwo, że popadłem w błogi i niezwykle przyjemny stan. Po tym jak zrobiłem jeszcze kilkanaście kroków i zapędziłem się w kolejną wąską uliczkę, zauważyłem, że otoczenie nieco się zmieniło. Miałem wrażenie, że dookoła jest jakoś tłoczno, a na straganach obficiej i bardziej kolorowo…

Przez chwilę wydawało mi się nawet, iż widzę kobietę, która podobna jest do mojej matki sprzed blisko trzydziestu lat! Gdy opuściłem wzrok niżej, spostrzegłem, że trzyma ją za rękę chłopiec… chłopiec, którym z kolei byłem ja sam z tamtych czasów! Dziwne to doświadczenie, ujrzeć swoje lustrzane odbicie po tylu latach… Kobieta z dzieckiem zniknęli gdzieś za rogiem, a gdy próbowałem ich dogonić i zobaczyć jeszcze raz, rozpłynęli się powietrzu niczym duchy… Ach! Trudne to do wyjaśnienia zjawisko…

Kroczyłem zatem dalej i zorientowałem się, że przebywam w zupełnie odmiennym środowisku, niż na początku wizyty, w tym niemalże historycznym dla mnie miejscu. Przy ogromnym hałasie, z trudem przeciskałem się przez tłum ludzi, a naokoło było pełno oferowanego towaru. Setki kolorowych kwiatów, tony warzyw i owoców, tysiące różnych bibelotów i szpargałów. Słodycze, wypieki, lody z automatów, wata cukrowa. Było tu wszystko czego tylko i dusza, i ludzki żołądek zapragną.

Strojnie ubrani handlowcy nagabywali i zachęcali do skosztowania swoich produktów, które wydawały się jakieś niedzisiejsze. Były kobiety o cygańskiej urodzie oraz rubensowskich kształtach, które zarzekały się, że potrafią wywróżyć z kart i przewidywać przyszłość. Byli mężczyźni o podejrzanych twarzach i silnej budowie ciała, którzy popisywali się tanimi, karcianymi sztuczkami.

Szedłem przed siebie i podziwiałem cały ten zgiełk. Rozanielony, wizualnie zaspokojony, miałem małe wątpliwości, czy to sen na jawie, przywidzenia, czy realny stan rzeczy. Bujałem w obłokach oraz dogadzałem zmysłom: wzroku, węchu, smaku…

W wesołym korowodzie stąpałem dalej z wolna… i nagle jakaś niewidzialna ręka przyciągnęła mnie ku sobie. Po chwili poczułem ból, gdy czyjaś pięść zatrzymała się na mojej twarzy, a potem kilka mocnych kopniaków obaliło mnie na ziemię… Ajajaj!… Ciemność zastąpiła orgię kolorów, a kilka sekund z mojego życia bezpowrotnie wyparowało…

Ocknąłem się przy jakimś zdezelowanym i cuchnącym śmietniku za rogiem, nie mogąc uzmysłowić sobie z początku, co właściwie zaszło. Obolały, błądziłem palcami po twarzy w poszukiwaniu siniaków i śladów krwi. Wstałem, rozejrzałem się dookoła i wśród walających się na ziemi jabłek, które wypadły z rozerwanej torebki, zauważyłem swój skórzany portfel. Podniosłem go, zajrzałem do środka i odetchnąłem z ulgą. Uff… Napastnicy okazali się na tyle porządni, że zabrali tylko gotówkę, zostawiając dokumenty. „Stara szkoła” jakby to powiedział ojciec! Otrzepałem się z brudu i z kurzu, upewniając się przy tym ponownie, iż nie doznałem wielkich szkód.

Ruszyłem ku głównej bramy targowiska, przechodząc raz jeszcze, ale tym razem w odwrotnym kierunku, tymi samymi uliczkami, które doprowadziły mnie do miejsca, gdzie stałem się ofiarą rabunku.

Cały, niezwykły i kolorowy świat, którego jeszcze raptem kilkadziesiąt sekund temu byłem świadkiem… po prostu zniknął! Nie było już przepastnych straganów, ich oryginalnych gospodarzy, czy gwarnego tłumu. Wszędzie pustki i ostatni handlowcy zwijający swoje manatki. Niepocieszony, poobijany, zdałem sobie sprawę, że wyobraźnia spłatała mi figla, a te dziwy, które ujrzałem były fantazją, fantasmagoriami.

Czym było to jednak spowodowane? Sentymentem do rzeczy, które tak bardzo pielęgnuję w swojej pamięci? Tęsknotą za minionym światem? Nie wiem…

Opuszczałem targowisko uboższy o skradzione trzysta złotych i z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony złościłem się na samego siebie za te wszystkie urojenia. Z drugiej strony byłem szczęśliwy z faktu, że nie stało mi się nic poważnego.

Przeszedłem na drugą stronę ruchliwej ulicy, obróciłem się i ostatni już raz spojrzałem w kierunku targowiska. Niemal puste stanowiska sprzedażowe teraz całe skąpane były w słońcu. A to zapewne już niedługo przysłonięte zostanie przez jakąś galerię handlową albo biurowiec. Westchnąłem tylko głęboko… Ach, ach…

Wróciłem do rodzinnego domu, ale nikomu nie przyznałem się do tego, co mnie spotkało.

Dwa lata później, zupełnie przez przypadek, dowiedziałem się, że miejskie targowisko zostało zlikwidowane. Włodarze miasta uznali, że koszty jego utrzymania są zbyt wysokie, ostatni handlarze złożyli broń, a wieczorami oraz nocami miejsce to stawało się siedliskiem meneli i różnych mętów, zaczepiających przypadkowych przechodniów.

W ten sposób, targowisko na zawsze znikło z miejskiego krajobrazu, pozostając raczej efemerycznym wspomnieniem dla większości jego dawnych bywalców.

Koniec

Komentarze

Dość dziwny, acz dobrze napisany tekst. Nie wiem, czemu mi się kojarzyło ze starym Poznaniem, może to sugestia nazwy miejscowości obok nicku autora… bo targowisko z opowiadania to chyba nie Plac Wielkopolski…

Zapach świeżych warzyw i owoców, widok wszelkiej maści przedmiotów i bibelotów,

 

Przedmiotów? Tak banalnie przy wyliczaniu? A czemu nie mebli, lamp, garnków, zabawek…?

 

Być może też, przyczyną takiego stanu rzeczy, była dość późna pora, jaką wybrałem sobie na tą wizytę.

Dałabym bez też i tę.

 

Ludzi krzątających się po alejkach było stosunkowo niewiele, a większą część z nich stanowiły osoby starsze.

 

Ludzi niewielu.

 

W wesołym korowodzie stąpałem dalej z wolna… i nagle jakaś niewidzialna ręką pchnęła mnie ku sobie.

Pcha się zwykle od siebie.

 

 

Dziwny, ale nostalgiczny tekst. Z jednej strony czuję niedosyt, ale w sumie to nawet mi on odpowiada. Lepiej wychodziły Ci opisy bujności i pełni, niż upadku.

 

 

Lożanka bezprenumeratowa

Hej. Agroeling, Ambush – dzięki za komentarze. Tak, opowiadanie jest trochę „dziwne", bo właśnie takie miało być. Chodziło mi o „coś" sentymentalnego, ale bardziej w konwencji snu, raczej mało realnego. Czas i miejsce akcji zupełnie bez związku z czymkolwiek i… nie jest to na pewno Plac Wielkopolski:) Cieszę się, że pierwszy odbiór jest pozytywny i w miarę się podobało. Pozdrawiam

Od dłuższego czasu nie wizytowałem rodziców, ← Zajrzyj do SJP

rzucenia okiem na tą część miasta. ← nie na tę?

Przechadzałem się powolnym krokiem wzdłuż tego ostałego, lokalnego kolorytu, ← ???

Przez chwilę wydawało mi się nawet, iż widzę kobietę, która podobna jest do mojej matki sprzed blisko trzydziestu lat!? ← Po co pytajnik?

ja sam z tamtych czasów!! Nie wiem, czy użycie dwóch ! jest poprawne

a naokoło było bujnie od oferowanego towaru. ← Może: pełno od oferowanego towaru

 W sumie niezły opis czegoś nieznanego już młodym. Można w tym poczuć nostalgię.

Dzień dybry,

 

popisy lokalnych kuglarzy oraz ogólny gwar targowiska, tak bardzo wryły mi się w pamięć

Wydaje mi się, że tu nie powinien wystąpić przecinek.

 

Główna, szeroka aleja, znajdująca się bezpośrednio za bramą, posiadała nawierzchnię z kamienia polnego, jednak z wyraźnymi ubytkami.

Posiadać coś może tylko istota żywa.

https://sjp.pwn.pl/szukaj/posiada%C4%87.html

Chociaż jako trzecia definicja widnieje: «charakteryzować się czymś», więc teraz już nie jestem pewna… Może niech ktoś mądrzejszy się wypowie na ten temat.

Tak czy siak, proponuję:

Główna, szeroka aleja, znajdująca się bezpośrednio za bramą, została utwardzona kamieniem polnym, na którym widniały wyraźne ubytki.

 

Odnosiłem autentyczne wrażenie

No i teraz też mam zagwozdkę, czy to jest prawidłowy opis. Myślę, że nie, bo wrażenie zawsze jest subiektywne i zawsze jest autentyczne, więc dla mnie to jest trochę masło maślane.

 

Być może też, przyczyną takiego stanu rzeczy, była dość późna pora

→ Być może przyczyną takiego stanu rzeczy była dość późna pora

 

a część handlowców pakowała towar do samochodów, z zamiarem opuszczenia terenu targowiska.

Zbędny przecinek.

 

Rozświetlane promieniami popołudniowego słońca, duże, wolne przestrzenie,

To samo.

 

Widok ten zachęcił mnie do zakupu dwóch kilogramów jabłek, od starszego pana z siwymi włosami.

To samo.

 

 

Tekst napisany schludnie, chociaż masz skłonność do przecinkozy – często dajesz przecinki tam, gdzie nie powinny być, zdarzało się też na odwrót. Nie wypisałam wszystkich błędów interpunkcyjnych, bo mnie irytowało ciągłe przerywanie czytania tylko po to, by wskazać jeden przecinek.

Mimo tego, że fabuła nie jest jakoś szczególnie porywająca, daje się odczuć nostalgię, w której ja bardzo często się zatapiam. Lubię też klimat targowisk, odwiedzam taki jeden co tydzień we Wrocławiu i lubię jego klimat, kupuję tam owoce i warzywa, więc tym przyjemniej tekst mi się czytało.

Z chęcią przeczytam Twoje inne i dłuższe teksty.

Pozdrawiam serdecznie

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Hej,

 

Koala75 i HollyHell91 – dzięki za opinię i wytknięcie błędów. Część poprawiona i na użycie przecinków bardziej zwróciłem uwagę, bo rzeczywiście mam z tym problem. Pewnie nie jest wciąż idealnie, ale będę nad tym pracował.

 

Pozdrawiam

 

No cóż, nostalgiczny powrót do miejsca zapamiętanego z dzieciństwa okazał się nieco rozczarowujący, bo lata minęły i targowisko już nie jest takie, jak było. Jednak mimo wszystko bohaterowi udało się wrócić na chwilę do przeszłości, ale też przeżyć niemiłą przygodę.

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.

 

po przy­jeź­dzie po­sta­no­wi­łem wy­brać się sa­mot­nie na miej­skie tar­go­wi­sko. Nie mia­łem in­nych pla­nów i po­sta­no­wi­łem od­wie­dzić… → Czy to celowe powtórzenie?

 

rzu­ce­nia okiem na część mia­sta. → …rzu­ce­nia okiem na część mia­sta.

 

skąd było już krok do tar­go­wi­ska. → …skąd był już krok do tar­go­wi­ska.

 

Po kilku mi­nu­to­wym spa­ce­rze… → Po kilkumi­nu­to­wym spa­ce­rze

 

do za­ku­pu dwóch ki­lo­gra­mów ja­błek od star­sze­go pana z si­wy­mi wło­sa­mi. Pro­duk­ty żyw­no­ścio­we za­ku­pio­ne na… → Nie brzmi to najlepiej. Osobiście kupuję żywność, nie produkty żywnościowe.

Proponuję: …do kupienia dwóch ki­lo­gra­mów ja­błek od star­sze­go, siwowłosego pana. Żywność nabyta na

 

Po za tym, nie wy­pa­da… → Poza tym, nie wy­pa­da

 

za­bra­li tylko go­tów­kę, zwra­ca­jąc resz­tę do­ku­men­tów. → By móc zwrócić dokumenty, musieliby je najpierw zabrać.

Proponuję: …za­bra­li tylko go­tów­kę, zostawiając do­ku­men­ty.

 

Otrze­pa­łem się z brudu i kurzu, upew­nia­jąc się przy tym po­now­nie, iż nic wiel­kie­go mi się nie stało. → Lekka siekoza.

Proponuję: Otrze­pa­łem się z brudu i kurzu, konstatując przy tym ponownie, iż wielkich szkód nie doznałem.

 

Ru­szy­łem w kie­run­ku głów­nej bramy tar­go­wi­ska, prze­cho­dząc raz jesz­cze, ale tym razem w od­wrot­nym kie­run­ku, tymi sa­my­mi ulicz­ka­mi, które do­pro­wa­dzi­ły mnie do punk­tu, w któ­rym sta­łem się ofia­rą ra­bun­ku. → Powtórzenia.

Proponuję: Ru­szy­łem ku głów­nej bramy tar­go­wi­ska, prze­cho­dząc raz jesz­cze, ale tym razem w od­wrot­nym kie­run­ku, tymi sa­my­mi ulicz­ka­mi, które do­pro­wa­dzi­ły mnie do punk­tu, gdzie sta­łem się ofia­rą ra­bun­ku.

 

Nie było już prze­past­nych stra­ga­nów… – Na czym polega przepastność straganów?

 

i ostat­ni han­dlow­cy uwi­ja­ją­cy się ze swo­imi ma­nat­ka­mi. → Raczej: …i ostat­ni han­dlow­cy zwijający swoje ma­nat­ki.

 

wspo­mnie­niem więk­szo­ści jego daw­nych by­wal­ców. → …wspo­mnie­niem dla więk­szo­ści jego daw­nych by­wal­ców.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej regulatorzy,

 

Dzięki za pochylenie się nad tekstem i wskazanie błędów, rzeczywiście kilka ich było. Poprawione i zmienione już zostało. Rozumiem, że opowiadanie nie przypadło do gustu lub nie zrobiło wrażenia, ale przecież nie każdemu podobać się musi i dzięki również za komentarz.

 

Pozdrawiam.

Bardzo proszę, JPolsky, miło mi, że mogłam się przydać. :)

Istotnie, opowiadanie pewnie nie zapadnie mi w pamięć, pewnie dlatego, że opisałeś zderzenie osobistych wspomnień bohatera z dzisiejszymi realiami, a chociaż okrasiłeś zdarzenie napadem i kradzieżą, to dla mnie jest to wciąż trochę za mało, aby zaciekawić, choć lektura nie sprawiła mi przykrości. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej JPolsky !!!!

 

Kurcze niektórzy (w tym jak widzę ty) mają taką umiejętności, że potrafią zaciekawić. Naprawdę ten krótki tekst mnie wciągnął i dał dużo przyjemności. Super to opisałeś. Ogólnie mi się bardzo podobało. Pisz dalej bo masz talent.

 

Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

Regulatorzy – Twoja/Wasza czujność i pomoc w wyłapywaniu farfocli jest nieoceniona, bo pomaga poprawić istniejący tekst oraz rokuje lepiej każdemu następnemu:)

 

Dawid – Dzięki za przeczytanie i cieszę się, że tobie się podoba. Twoja opinia działa motywująco i utwierdza w przekonaniu, że należy próbować;)

 

Pozdrawiam!

JPolsky, bardzo dziękuję. Jest mi niezmiernie miło, że masz tak dobre o mnie mniemanie. Po takim wyznaniu czuję się szalenie zmotywowana do łapankowania. :)

Wiem, mój nick jest mylący i sprawia wrażenie wieloosobowego, ale tak naprawdę nas jest jedna. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej, hej,

 

jako taka nostalgiczna wyprawa w przeszłość jest jak nabardziej okej. Myślę, że Twoja historia dobrze koresponduje z naszą szarą rzeczywistością, w której niezwykłe, magiczne miejsca znikają zastąpione bezdusznymi pomnikami konsumpcji ;)

 

Ja osboście starałbym się wpleść więcej emocji – scena napadu, jest tutaj dobrym punktem zaczepienia. U Ciebie wszystko dzieje się dość szybko, a można by tę scenę nieco przeciągnąć – np. pokazując zagrożenie (ktoś przeciska się w stronę bohatera), ucieczkę (bohater nurkuje w stragany), walkę (próbuje się bronić wymachując belami jedwabiu). 

Tyle z mojej perspektywy, nie znaczy to, że trzeba koniecznie ją uwzględniac :)

 

Pozdrawiam serdecznie!

Che mi sento di morir

Witaj BasementKey

 

Tak, chodziło mi o taki sentymentalny tekst w dość dziwnym ujęciu, gdzie fantastyka jest, ale tak naprawdę jej nie było. Chciałem skupić się głównie na tym i zachować krótką formę, dlatego właśnie nie rozbudowywałem sceny napadu. Ale może kiedyś wrócę do podobnej koncepcji w dłużej wersji.

 

Dzięki i pozdrawiam!

 

 

No to Ci się udało – odbieram tekst jako nostalgiczny, a fantastyka odgrywa rolę niezrozumiałej ciekawostki bez większego wpływu na fabułę (chyba że na współczesnym targowisku już nie można dostać w zęby).

Babska logika rządzi!

Cześć,

 

Cenna opinia. Fantastyka moim zdaniem jest zupełnie zrozumiała, bohaterowi udzielił się zbyt nostalgiczny klimat i miał halucynacje. 

 

Pozdrawiam

Nowa Fantastyka