- Opowiadanie: Alia - Sieć

Sieć

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Sieć

Szczupła i wysoka kobieta odziana była w czarną szatę, na którą nakładała napierśnik. Dół ubioru urywał się w połowie uda, odsłaniając brązowe spodnie. Jej szczupłą twarz okalał czepiec, z którego wyszarpywały się przetłuszczone do granic możliwości kosmyki włosów, brudzące twarz łojem. Oblicze miała styrane, a w szparę między jedynkami wsadzała papierosa, gdy tylko była ku temu sposobność. Aktualnie – ze względu na panujące okoliczności – nie mogła sobie na to pozwolić. Mimo tej niechlujnej aparycji, poruszała się z gracją i wytrenowaniem. Dzierżyła miecz, ale równie dobrze mogłaby zabijać świdrującym, dzikim i czujnym wzrokiem.

 

Wyszczerzyła zęby niczym zwierz. Oderwała spojrzenie od katedrowego witraża i skierowała wzrok ku tysiącu oczu owłosionego pająka stojącego przed nią. Potwór zabulgotał, rzucił się na wojowniczkę z zaślinionymi szczękoczułkami, rozpostartymi jak otwarte ramiona, zapraszające do śmiercionośnego uścisku. Kobieta odskoczyła w bok z przewrotem, by wylądować w kuckach. Wystawiła nogę, podparła się na ręku, a miecz uniosła ku górze. Momentalnie podniosła się i rzuciła w stronę monstrum. Te jednak odskoczyło zgrabnie, by po chwili na powrót doskoczyć ku zapachowi kuszącego, pulsującego życiem mięsa. Jednakże wprawiona w boju kobieta zawirowała i uniknęła ataku. Zwierzę ryknęło, a katedra zatrzęsła się.

 

Witraże zaczęły pulsować, by przekroczyć granicę trwałości i runąć kolorowym deszczem szkła. Kobieta zasłoniła głowę, a potem szybkim i pewnym ruchem strzepnęła z siebie odłamki. Błądziła wzrokiem to między istotą, to między otoczeniem. Mury drżały, kolumny wspierające sufit wykrzywiały się jak tańcujące węże. Płytki podłogowe poczęły lawirować ku sklepieniu kopuły. Wyrwane z podłoża, odsłoniły bezkresną przestrzeń, wypełnioną mirażem neonowych barw. Przemieszczały się tam we wszystkich kierunkach świata szachownice. Czasem zderzały się nawzajem, rozbijając się na białe i czarne kwadraty, by potem wymieszać się i złożyć w jedno. Wojowniczka zachybotała, gdy płytka, którą miała pod stopami, poderwała się ku górze. Pająk podskoczył, zderzając się głową z odłamanym kawałkiem podłogi. Kobieta od odrzutu skoczyła niczym podbita rakietką. W ostatniej chwili złapała się jedną ręką płytki podłogowej, która przechyliła się o sto osiemdziesiąt stopni. Kołysała się na niej niepewnie, ale jej mocny uchwyt gorliwie nie odpuszczał ścisku.

 

Obserwowała otoczenie, rozważając dalszy krok, lecz ciągle miała baczenie na monstrum. Właśnie w tym momencie pająk wystrzelił sieć i wlepił się nitką w sufit. Zakołysał się, a następnie rozhuśtany rzucił się w jej stronę. Kobieta momentalnie puściła się płytki, licząc na ślepy los. Bestia przeleciała tuż nad nią, krusząc płaski, kamienny wycinek na setki poszarpanych elementów. Wojowniczka spadała ku podłodze. Zaszumiało jej w głowie. Grunt oddalał się i przybliżał na zmianę, a krawędzie jej pola widzenia rozmazywały się. Potrząsnęła głową, strzepując z siebie chwilowy zamęt. Zorientowała się, że zaraz rozbije się o ziemię. Poczuła jak adrenalina pulsuje w jej żyłach i inicjuje przetrwanie. Nie miała czego się chwycić, ale na wyciągnięcie miecza lawirowała koło niej kolejna płytka. Zamachnęła się, aby wbić się w nią mieczem – nic z tego. Płaski kamień momentalnie przepołowił się i rozkruszył, a ona jak meteor z impetem runęła o podłoże, powodując w nim lekkie wgniecenie. Duszności zacisnęły łapy na jej piersi, a tępy ból zaatakował wnętrzności. Czerń niczym atrament rozlany na papier powoli pochłaniała jej pole widzenia. Uczuła, jak powoli spada – czyżby jej mózg nie zdołał przyswoić, że już leży na ziemi? Nie tym razem. Instynktownie, mimo zamroczenia, poderwała się i rzuciła na bok – tym razem intuicja jej nie zgubiła – miejsce, w którym wylądowała, rozpadało się na kamyczki, spadające ku kolorowej otchłani. Przyłożyła palce do skroni, aby przegnać szum. Gdy już poczuła się lepiej, potwór z impetem runął tuż koło niej, tak, że znalazła się między jego odnóżami.

 

Teraz albo nigdy. Ściskała kurczowo miecz. Kręciło się jej w głowie, ale znała swój priorytet, czuła jak wola walki świerzbi ją od wewnątrz i znieczula fizyczne cierpienie. Krzyknęła w furii – wbiła się w bok potwora i podciągnęła na rękojeści, a następnie odbiła od niej pantoflem, by wskoczyć na włochaty grzbiet. Chwyciła się mocno włosów zwierzęcia, które poczęły moknąć od potu z jej dłoni. Pot, wszędzie pot. Napływał jej do oczu, wędrował po twarzy. I ten tępy, jednostajny, nieustępliwy ból. Mimo to, pochyliła się i wyciągnęła miecz z boku pająka. Szafirowa krew poderwała się ku górze, błyszcząc wpadającymi na nie promieniami słońca, lśniąc jak szlachetne kamyczki. Wojowniczka powiewała w tył i w przód, kołysana gorliwym, panicznym kręceniem się istoty. Nie mogła czekać – momentalnie wbiła w jego plecy miecz, w akompaniamencie swojego wrzasku. Kręciła ostrzem w lewo i w prawo, do momentu aż twardy pancerz trzasnął w kawałki i odsłonił miękkie mięso. Broń wbiła się w cielsko z mokrym chlupotem. Wyciągnęła miecz, podrywając w górę krople błękitu, które naznaczyły jej lico. Życie powoli opuszczało ciało bestii – na początek nogi, które sflaczały i pozbawione sił rozsunęły się na boki. Włochate cielsko runęło na ziemię. Wojowniczka zsunęła się z ciała zwierzęcia, studzącego się z życia trupa.

-Pokój tobie – rzekła melancholijnie. Patrzyła się na niknące istnienie. Nie myślała nic. Po prostu obserwowała. Oczy zwierzęcia wypełnione wściekłością zgasły. Już na dobre. Cała katedra również zgasła, a w miejscach wyrwanych płytek znajdował się tylko grunt. Płytki lawirujące w powietrzu rozpadły się, po czym runęły deszczem odłamków w dół.

-taki deszcz chyba musi nam starczyć w tym smutnym momencie, prawda? – szturchnęła butem odnóże pająka.

 

Odwróciła się i ruszyła chwiejnym krokiem w stronę bijącego świetlaną bielą wyjścia. Błysk momentalnie prysnął. Stanęła twardo na zewnątrz i rozejrzała się dookoła – stała na szczycie pagórka, a chłodne powietrze atakowało jej nozdrza. Nic tu nie było, poza wybrzuszeniami ziemi w postaci górskich szczytów.

-No i co teraz? – zarzuciła długi miecz na barki. – No, zobaczymy. – odpięła napierśnik, który głucho zabrzęknął o posadzkę i wyciągnęła papierosa z gorsetu.

Koniec

Komentarze

Alio, tekst liczący niewiele ponad sześć tysięcy dwieście znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejma zmienić oznaczenie na SZORT.

Na tym portalu opowiadania zaczynają się od dziesięciu tysięcy znaków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję bardzo za uwagę, już poprawione!

OK. Dziękuję.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, Alia. 

Mamy tu scenkę, a dokładniej walkę wojowniczki z pająkiem i to w sumie tyle. Nie jestem fanem takich szortów, liczyłem na jakiś twist w końcówce. Niestety się zawiodłem. Nie wypowiem się na temat konstrukcji zdań, bo nie mam odpowiedniego doświadczenia. Ale proszę o jedno, rozbij szort na mniejsze akapity, bo czytanie bloku tekstu po prostu męczy 

Życzę powodzenia w kolejnych próbach pisarskich. Poniżej szybka łapanka. 

Ku dole ubiór był

Coś mi tu nie gra. 

Wojowniczka zachybotała, gdy płytka, którą miała pod stopami

Chyba brakuje przecinka. 

Poczuła, jak adrenalina pulsuje w jej żyłach

Uczuła, jak powoli spada –

miejsce, w którym wylądowała, rozpadało się na kamyczki,

Kołysała się na niej niepewnie, ale jej mocny uchwyt gorliwie nie odpuszczał ścisku. Obserwowała otoczenie, rozważając dalszy krok, ale ciągle miała baczenie na monstrum.

To powtórzenie kuło mnie w oczy. 

Pozdrawiam!

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Dzięki, każda rada się przyda, również pozdrawiam wink

Jak na ćwiczenie, pojedynczą scenę, nie wydaję mi się takie złe. Wyraźnie widać estetykę i można nawet co nieco powiedzieć o charakterze postaci pomimo tego, że prawie nic nie mówi.

Lekturę zdominowało mi jednak głównie jedno odczucie. Wydaję mi się, że czasami lepiej jest jednak postawić na prostotę opisu i zamiast wystających spodni i przysłaniających napierśników napisać “Miała na sobie brązowe spodnie” albo coś takiego.

To wydaję mi się tutaj największym problemem: pojedyncze słowa które psują zdanie – plecy pająka i pulsujące witraże, okalający czepek, itd. Odbierają stylowi elegancję, a być może lepiej by tu zadziałało coś prostszego. 

Dziękuję! heart

Cześć!

 

Gratuluję debiutu na portalu.

Najpierw kilka kwestii edycyjnych z 2. pierwszych akapitów:

Szczupła i wysoka kobieta odziana była w czarną szatę, przysłoniętą od pasa w górę napierśnikiem. Dół ubioru był urwany, a spod niego wystawały brązowe spodnie.

Powtórzenie. W pierwszych zdaniach opisujesz bohaterkę, warto też wspomnieć, co robi, by zainteresować czytelnika.

Jej szczupłą twarz okalał czepiec, z którego wyszarpywały się przetłuszczone do granic możliwości kosmyki włosów, brudzące jej twarz łojem.

Powtórzenie. Czytelnik wie już, o kogo chodzi, nie trzeba tego w każdym zdaniu stwierdzać wprost.

Oblicze miała styrane, a w szparę między jedynkami wsadzała papierosa, którego jednak – ze względu na okoliczności – wyjątkowo musiała wyrzucić.

Nie rozumiem zdania. To był tam ten papieros czy nie?

Mimo tej niechlujnej aparycji, poruszała się z gracją i widocznym wytrenowaniem.

W kilku poprzednich zdaniach pokazałaś niechlujność, nie trzeba już tego stwierdzać w kolejnym. Widoczne wytrenowanie brzmi osobliwie imho.

Wyszczerzyła zęby niczym zwierz.

Tekst jak z bizarro ;-)

Spojrzenie jej oderwało się od katedrowego witraża i skierowało ku tysiącu oczu owłosionego pająka stojącego przed nią. Potwór zabulgotał, rzucił się na nią z zaślinionymi szczękoczułkami, rozpostartymi jak otwarte ramiona, zapraszające do śmiercionośnego uścisku.

Sporo tych zaimków, zgrzyta.

Te jednak odskoczyło zgrabnie, by po chwili na powrót przyskoczyć ku zapachowi

Powtórzenie. Zamiast przyskoczyć chyba lepiej doskoczyć?

 

Opisałaś scenkę w realiach fantasy, pokazując zmagania bohaterki z potworem. Sam pomysł dobry, choć klasyczny, natomiast wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Dużo powtórzeń i mocno opisowy styl zabijający dynamikę i emocje. Zabrakło też jakiegoś osadzenia tego w świecie, choćby zdania czy akapitu sugerującego sens tego, co pokazujesz. W scence nie jest to niezbędne, ale zawsze pomaga, dając tropy odnośnie szerszego zamysłu. Zdecydowanie przydałaby się beta. Czytaj, pisz, a z czasem będzie lepiej.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

 

Dzięki wielkie, w wolnej chwili poprawię. Jestem zaskoczona ilością konstruktywnej krytyki na tej stronie, naprawdę miło spotkać taką pomocną społeczność, która poświęca swój czas aby wspierać początkujących. Pod kątem technicznym jak najbardziej zgadzam się z tymi ‘’zgrzytami’’, ale co do opisu bohaterki nie jestem pewna. Z założenia miał to być fragment wyrwany z kontekstu, a kobieta tajemnicza, w trakcie czytania możemy tylko podejrzewać czym się zajmuje.

Następny tekst mam już gotowy, jestem otwarta na współpracę w betowaniu, jeśli tylko ktoś wyrazi chęć. Pozdrowienia!

Witaj. :)

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy – całoakapitowe opisy wyglądu bohaterów, pozbawione akcji i pełniące tylko funkcję, no właśnie, opisu, to słabe rozwiązanie. A rozpoczynanie nimi opowieści to strzał w stopę. Przynajmniej ja tak uważam.

No cóż, to w większym stopniu scenka wprowadzająca bohaterkę niż samodzielna historia. Trochę jak teaser filmu, więc o fabule i tak dalej za dużo powiedzieć się nie da… ;) Ogólnie sądzę, że pisać umiesz, ale pasuje popracować nad kwestiami językowymi, bo czasami używasz dziwnych słów, czasami używasz ich niepoprawnie, a czasami przesadzasz z liczbą przymiotników/imiesłowów. Zaimki i nieco przesadzone sformułowania też zgrzytają. Popatrz:

Witraże zaczęły pulsować, by przekroczyć granicę swojej trwałości i runąć kolorowym deszczem szkła. Kobieta zasłoniła swoją głowę, a potem szybkim i pewnym ruchem strzepnęła z siebie odłamki. Błądziła wzrokiem to między istotą, to między otoczeniem. Mury drżały, kolumny wspierające sufit wykrzywiały się jak tańcujące węże. Płytki podłogowe poczęły lawirować ku sklepieniu kopuły. Wyrwane z podłoża, odsłoniły bezkresną przestrzeń, wypełnioną mirażem neonowych barw. Przemieszczały się tam we wszystkich kierunkach świata szachownice. Czasem zderzały się nawzajem, rozbijając się na białe i czarne kwadraty, by potem wymieszać się z sobą i złożyć w jedno.

 Wszystkie wyróżnione słowa można by spokojnie usunąć.

 

Powodzenia w pisaniu dłuższych tekstów. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

 

To prawda, wrzuciłam opowiadanie typowo opisowe, bez jakichś większych oryginalności i fabuły. Tak szczerze po czasie coraz mniej chce mi się do niego wracać, dlatego myślę, że następne będą się skupiać na innych elementach. Co do języka masz rację, a za komplement dziękuję!

Nowe (aktualnie betowane) opowiadanie liczy sobie już ponad 10 tyś. znaków.

Pozdrowienia

Alio, scenka którą opisałaś, choć krótka, moim zdaniem nie jest nawet szortem. To zaledwie wprawka, tyle że nie bardzo wiem, co miałaś nadzieję opowiedzieć.

Wykonanie woła o pomstę do nieba.

 

Jej szczu­płą twarz oka­lał cze­piec, z któ­re­go wy­szar­py­wa­ły się prze­tłusz­czo­ne do gra­nic moż­li­wo­ści ko­smy­ki wło­sów… → Jak włosy mogą wyszarpywać się z czepca?

 

a w szpa­rę mię­dzy je­dyn­ka­mi wsa­dza­ła pa­pie­ro­sa… → Skąd miała papierosy w czasach kiedy walczyło się mieczem i w napierśniku?

 

Te jed­nak od­sko­czy­ło zgrab­nie… → To jed­nak od­sko­czy­ło zgrab­nie

 

Wi­tra­że za­czę­ły pul­so­wać, by prze­kro­czyć gra­ni­cę trwa­ło­ści… → Jak pulsują witraże i jak to wpływa na granice trwałości?

 

Płyt­ki pod­ło­go­we po­czę­ły la­wi­ro­wać ku skle­pie­niu ko­pu­ły. → Czy płytki na pewno lawirowały? Masło maślane – kopuła jest sklepieniem.

Pewnie miało być: Płyt­ki pod­ło­go­we po­czę­ły lewitować ku ko­pu­le/ ku sklepieniu.

Sprawdź znaczenie słowa lewitować.

 

wy­peł­nio­ną mi­ra­żem neo­no­wych barw. → Skąd w tych czasach wiedza o tym, czym są neonowe barwy?

 

Wo­jow­nicz­ka za­chy­bo­ta­ła, gdy płyt­ka… → Co zachybotała wojowniczka?

A może miało być: Wo­jow­nicz­ka za­chy­bo­ta­ła się, gdy płyt­ka

 

jej mocny uchwyt gor­li­wie nie od­pusz­czał ści­sku. → Uchwyt, nawet najmocniejszy, nie może być gorliwy.

 

w tym mo­men­cie pająk wy­strze­lił sieć… → Pająki nie strzelają siecią. Pająki wytwarzają nici, z których powstaje pajęczyna/ sieć.

 

Po­czu­ła jak ad­re­na­li­na pul­su­je w jej ży­łach… → Skąd wojowniczka wiedziała, co to adrenalina?

 

z im­pe­tem ru­nę­ła pod­ło­że… → …z im­pe­tem ru­nę­ła na pod­ło­że

Można runąć na coś, nie o coś.

 

roz­pa­da­ło się na ka­mycz­ki, spa­da­ją­ce ku… → Nie brzmi to najlepiej.

 

Gdy już po­czu­ła się le­piej, po­twór z im­pe­tem runął tuż koło niej… → Dlaczego pająk nie wykorzystał momentu, kiedy czuła się źle?

 

czuła jak wola walki świerz­bi ją od we­wnątrz… → Obawiam się, że wola walki nie objawia się świerzbieniem.

 

Sza­fi­ro­wa krew po­de­rwa­ła się ku górze… → Nie wydaje mi się, aby krew mogła się poderwać.

 

Wo­jow­nicz­ka po­wie­wa­ła w tył i w przód… → Na czy polegało powiewanie wojowniczki?

 

z ciała zwie­rzę­cia, stu­dzą­ce­go się z życia trupa. → Jak można studzić się z życia?

 

-Po­kój tobie – rze­kła me­lan­cho­lij­nie. Pa­trzy­ła się na nik­ną­ce ist­nie­nie. → Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza. Narracji nie zapisujemy z didaskaliami. Winno być:

Po­kój tobie – rze­kła me­lan­cho­lij­nie.

Pa­trzy­ła na nik­ną­ce ist­nie­nie.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Płyt­ki la­wi­ru­ją­ce w po­wie­trzu roz­pa­dły się… → Lewitujące płytki roz­pa­dły się

 

po czym ru­nę­ły desz­czem odłam­ków w dół. → Masło maślane – czy coś może runąć w górę?

 

-taki deszcz chyba musi nam star­czyć w tym smut­nym mo­men­cie, praw­da? – szturch­nę­ła butem od­nó­że pa­ją­ka.– Taki deszcz chyba musi nam star­czyć w tym smut­nym mo­men­cie, praw­da? – Szturch­nę­ła butem od­nó­że pa­ją­ka.

 

-No i co teraz? – za­rzu­ci­ła długi miecz na barki. – No, zo­ba­czy­my. – od­pię­ła na­pier­śnik, który głu­cho za­brzęk­nął o po­sadz­kę i wy­cią­gnę­ła pa­pie­ro­sa z gor­se­tu. → Czy na pewno odpinała napierśnik z mieczem zarzuconym na barki? Co to znaczy, że papieros był z gorsetu? Skąd miała papierosa? A może miało być:

No i co teraz? – Od­pię­ła na­pier­śnik, który głu­cho ­brzęk­nął o po­sadz­kę i zza gorsetu wy­cią­gnę­ła pa­pie­ro­sa. Na barki zarzuciła długi miecz.

– No, zobaczymy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka