- Opowiadanie: Koala75 - Moje nokturny

Moje nokturny

 Wrzuciłem ten tekst do konkursu, chociaż nie ma w nim grozy gotyckiej. Organizatorzy napisali, że są otwarci (pal licho kontekst). Zobaczę. Nie muszą oceniać, nawet czytać. :)  Jeśli każą, usunę tag konkursowy.

Sorry, ale nie czytam horrorów, więc nie będzie pod nimi moich komentarzy. 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Moje nokturny

To się zaczęło rok temu. Był późny jesienny wieczór. Nie włączałem światła, siedziałem w fotelu, drzemałem. Niedawno przyleciałem z Montrealu i kupiłem stary dworek na mazurskiej wsi. Od wojny pracowałem w USA i Kanadzie jako stroiciel fortepianów, uczyłem też na nich grać. Miałem dość dzieciaków bez talentu, często bez słuchu muzycznego. Zarobiłem dosyć, żeby już nie pracować.

Poprzedniego dnia wybrałem się do miejscowego sklepiku. Miałem pusto w lodówce. Sprzedająca skorzystała, że byliśmy sami i spytała:

– Pan jest nowym właścicielem dworku? Nie bał się pan?

– Czego miałem się bać?

– Tam straszy. Pan jest trzeci w tym roku. Poprzedni uciekali po kilku tygodniach.

– Nic mi nie mówiono o tym w agencji, ale i tak bym kupił. Nie boję się duchów. Teraz rozumiem, dlaczego było tak tanio.

 – Zobaczymy jak długo pan wytrzyma. Ludzie już się zakładają, kiedy pan ucieknie.

Wróciłem do domu trochę zaniepokojony. Może moi poprzednicy nie bez powodu wyprowadzali się tak szybko?

 

Odpoczywałem wtedy z przymkniętymi powiekami, chociaż chwilami zerkałem na stary fortepian, który był jednym z mebli kupionych z domem. Nie mogłem się zmusić, żeby siąść przy nim i zagrać. Pewnie był rozstrojony i wymagałby naprawy, a dosyć się w ten sposób napracowałem. Chciałem odpocząć, dopiero minął tydzień od mojego przyjazdu tutaj.

Nie zauważyłem, kiedy nadeszła północ.

W pewnej chwili usłyszałem początek Nokturnu b-moll Szopena. Przy fortepianie zobaczyłem piękną damę w błękitnej sukni. Po kilku początkowych taktach trafiła na klawisze, których uderzenie spowodowało rażący ucho dysonans. Fortepian wymagał strojenia. Postać damy rozwiała się, a ja poczułem się dziwnie.

– Z pewnością mi się to przyśniło – powiedziałem do siebie i poszedłem spać.

Rano niczego nie pamiętałem, ale wieczorem, gdy czytałem fantastyczne opowiadania na znanym portalu, sytuacja się powtórzyła. Różniła się od poprzedniej tym, że postać grającej nie znikła od razu. Wstała i spojrzała na mnie, a w jej oczach dostrzegłem smutek i niemą prośbę. Po chwili już damy nie było.

Zaczęło się to powtarzać, ale w oczach zjawy i postawie, zanim przestawała być widoczna, pojawiło się rozczarowanie i jakby zniecierpliwienie. Zaniepokojony wybrałem się do poleconego mi przez przyjaciela psychiatry. Ten okazał się nietypowy. Gdy wszystko opowiedziałem, nie przepisał mi tabletek, ale kazał się zastanowić, czego ona może chcieć ode mnie i spróbować spełnić to żądanie.

Przez całą drogę powrotną miałem w głowie tę jedną myśl:

“Może zjawa wie, że jestem stroicielem i chce naprawy fortepianu?”

Zaraz po dotarciu do domu zabrałem się do strojenia. Okazało się, że to wystarczyło, poza tym fortepian był w porządku, nie miał żadnych uszkodzeń.

Z niecierpliwością czekałem do północy na przyjście ducha. Udawałem, że nie patrzę i drzemię. Zaraz po dwunastym uderzeniu starego zegara pojawiła się ona i zaczęła grać ten sam Nokturn b-moll, a gdy się okazało, że nie ma problemów z instrumentem,  dokończyła i zagrała też inne nokturny. To był niesamowity koncert. Przed świtem przerwała, wstała, ukłoniła się, obdarzyła mnie pięknym uśmiechem, w którym odczytałem radość i wdzięczność, i znikła.

 

Minął rok.

Od tamtej nocy tajemnicza dama pojawia się nieregularnie i zawsze gra kilka nokturnów Szopena. Przed odejściem uśmiecha się do mnie melancholijnie. Też się uśmiecham. Nie odzywamy się. Nigdy nie biję braw, czuję, że byłoby to niestosowne. Nie chciałbym naruszyć naszego porozumienia bez słów. Dbam o fortepian, pilnuję, żeby był nastrojony i zawsze dla niej przygotowany.

Przyzwyczaiłem się i przyznaję, że wyczekuję tych koncertów, a w wiosce nie mogą się nadziwić, że jeszcze nie uciekłem z dworku, w którym straszy. Zdaniem niektórych to przez moje nocne granie. Nie mają mi tego za złe, dworek jest pod lasem, oddalony od wsi. Nawet mnie polubili, ale nie mówię nikomu, kto naprawdę gra. Zresztą nic o niej nie wiem i nie chcę wiedzieć. Niech zostanie dla mnie tajemnicą. Tak jest dobrze. Jej nokturny Szopena są tylko moje.

 

źródło: ArtprintCave

Koniec

Komentarze

Jest nastrój i nokturnowy klimat. Może opowiadanie trochę za krótkie, aby się pobać zjawy.

Sympatyczne :)

Cześć, Nokturnowy Misiu!

 

Całość jest dość pospieszna, ale najbardziej zraził mnie ten moment:

Zaniepokojony wybrałem się do poleconego mi przez przyjaciela psychiatry. Ten rzeczywiście okazał się nietypowy. Zamiast przepisać mi tabletki, kazał się zastanowić, czego ode mnie może chcieć pojawiająca się postać i spróbować spełnić jej żądanie.

W trzech linijkach ogarnięte – psychiatra od razu wiedział co zrobić. Choć już wcześniej wiadomo było, gdzie dąży tekst, to tutaj przeskok był jak dla mnie zbyt duży.

– Może zjawa wie, że jestem stroicielem i chce naprawy fortepianu?

Aż się prosi o scenę, gdzie zjawa mogłaby się wcześniej o tym przekonać

Okazało się, że tyko to trzeba było zrobić, poza tym fortepian był w porządku, nie miał żadnych uszkodzeń.

powtórka byłowania

Zaraz po wybiciu dwunastego uderzenia przez stary zegar(+,) pojawiła się ona

przecinka brak, a zaznaczony fragment zamieniłbym na słowo “zegara” – ładniej będzie

zaczęła grać ten sam nokturn b-moll

wcześniej był “nokturn” napisany dużą literą.

zaczęła grać ten sam nokturn b-moll, a gdy się okazało, że nie ma problemów z instrumentem,  dokończyła i zagrała też inne nokturny.

powtórka

 

Ładnie Misiu!

Widać, że nie celowałeś w straszenie, tylko poszedłeś w spokojne, melancholijne klimaty. Gdzieś w trakcie czytania stwierdziłem, że na miejscu bohatera zacząłbym szukać informacji o tym, kim jest tajemnicza dama, ale na końcu:

Zresztą nic o niej nie wiem i nie chcę wiedzieć. Niech zostanie dla mnie tajemnicą.

tym fragmentem miło mnie zaskoczyłeś – to podbija fajny, tajemniczy klimat.

Z marudzenia zwróciłbym uwagę, że w statycznych momentach masz często kilka prostych zdań pod rząd, co sprawia wrażenie takiego rwanego tekstu.

 

Pozdrówka i powodzenia w krokusie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Witaj. :)

Nastrojowo i delikatnie wprowadziłeś przepiękne nokturny na “znany portal z fantastycznymi opowiadaniami”. laugh

Brawa i klik ode mnie, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Chalbarczyk, czy każda zjawa musi straszyć? Misię uważa, że zjawa pięknej kobiety nie. :)

Krokusie, nie wiem jeszcze, czy organizatorka nie każe mi usunąć tekstu, bo grozy gotyckiej w nim ani w ząb, ale za życzenia dzięki.

Proste zdania w statycznych momentach. – Może kiedyś zmienię sposób myślenia i mówienia na potrzeby pisania.

zaczęła grać ten sam nokturn b-moll, a gdy się okazało, że nie ma problemów z instrumentem,  dokończyła i zagrała też inne nokturny. – Powtórka nieunikniona, bo grała tylko nokturny. W tym zdaniu nie użyłem nazwy nokturnu Szopena, chciałem powiedzieć, że znowu ten sam nokturn.

Radę w sprawie zegara wykorzystam, “byłowaniem” też się zajmę.

– Może zjawa wie, że jestem stroicielem i chce naprawy fortepianu?

Aż się prosi o scenę, gdzie zjawa mogłaby się wcześniej o tym przekonać – Myślę, że zjawa ma większe możliwości, niż się spodziewamy.

Sprawa psychiatry – był nietypowy.

Tekst pospieszny – imo wręcz przeciwnie. :)

Dzięki za taki komentarz i za klika. Biegnę nanieść poprawki.

Bruce, dzięki za klika. Postanowiłem zaryzykować, bo chyba większość lubi ostrzejsze teksty.

 

 

I bardzo dobrze zrobiłeś. 

Takie potraktowanie konkursu jest oryginalne i romantyczne.

Pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Bruce, Twoje słowa to eukaliptusowe krople dodające mi otuchy.

:) 

Pecunia non olet

Przyjemny tekst, choć faktycznie grozy za wiele tu nie ma, ale motywy gotyckie już jak najbardziej się pojawiają. Chyba największy minus to długość, a raczej krótkość, bo ciężko zbudować odpowiedni klimat przy pomocy tak niewielu znaków.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Bruce, ;)

Fanthomasie, grozy wcale nie ma i tak ma być,

Organizatorko, sorry.

jestem zawiedziony brakiem grozy. Groza jest sensem mojego życia, nie wiem jak ty tak możesz bez

No… Bardzo miłe zaskoczenie.

Bardzo (prawie) dobrze napisana miniatura, oparta na ciekawym i nośnym literacko pomyśle, w dodatku w takim właśnie “nokturnowym” nastroju. Prawie bardzo dobrze napisana, bo: w ostatnim zdaniu pierwszej części mamy “wtedy” i ten wyraz powtarza się w pierwszym zdaniu drugiego rozdziału. . Poza tym, zbyt częsta pojawia się czasownik “znikać’. Rozwiewać się, niknąć w przestrzeni – sporo jest też innych zamienników wyrazowych. Chyba przydałyby się też gwiazdki oddzielające poszczególne części opowieści, i jakaś klimatyczna ilustracja.

Ale są to drobniuteńkie niuanse, łatwe do poprawienia. A bardzo dobrze oddanego klimatu, konsekwentnie prowadzonej narracji, zakończenia poprawiać już nie trzeba. 

Bardzo interesująca próba, dla mnie biblioteczna.

Pozdrówka.

Może to zdjęcie Chopina?

 

 

Rozmiar jest taki, jak trzeba.

Już znikam.

EvilMorty, tyle jest grozy w realu, że nie szukam jej w fantastyce.

Rogerze, częściowo już skorzystałem z Twoich rad. Poszukam jeszcze jakiejś damy w błękitnej sukni przy fortepianie. Jeżeli znajdę, wkleję. Dzięki.

Przeczytawszy.

 

@Misiu, a o co z tym chodzi? Na mój gust nie masz za co przepraszać.

Organizatorko, sorry.

Oidrin, sorry za to, że wpakowałem się z tekstem bez grozy gotyckiej, a właściwie w ogóle bez grozy.

Jak się okazuje, z duchami nie zawsze trzeba walczyć. Sympatycznie, chociaż zbyt łatwo się domyślić, jakie jest życzenie zjawy.

No to się miejscowi hazardziści zdziwili…

Babska logika rządzi!

Finklo, chyba nie tylko oni. Dzięki za klika. :)

Cześć Misiu,

 

– Z pewnością mi się to przyśniło.powiedziałem do siebie i poszedłem spać.

Albo “P” z dużej albo usuwamy kropeczkę :)

 

Bardzo przyjemne i, mimo małej ilości tekstu, satysfakcjonujące dzieło. W pierwszej chwili też mi zabrakło elementów grozy, ja bym pewnie chciała trochę postraszyć tym duchem, ale potem pomyślałam, że w sumie należą Ci się brawa za tak łagodne wprowadzenie ducha w opowiadaniu, bo jest to podejście oryginalne, nieszablonowe, a takie lubię najbardziej. Tym razem nie marudzę – jestem zadowolona i wystarczająco najedzona (mniam, mniam).

Powodzenia w konkursie!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Holly, dzięki za miły komentarz i klika. Biegnę usunąć działanie chochlika. :)

Rzeczywiście nie ma tu grozy, ale za to uważam, że jest klimat. Budujesz go w sposób zdecydowany, wplatając do tekstu takie elementy, jak nawiedzony dwór, zjawa i fortepian. To wszystko ze sobą współgra i bardzo do siebie pasuje. Zakończenie mi się podoba, jest tajemnicze i nietypowe. Tekst wyszedł zgrabnie. Ładnie nawiązuje do nazwy konkursu. Kiedy ją zobaczyłam pierwszy raz, też mi się skojarzyła z Nokturnami Szopena. Widzę, że komplet klików masz, ale lecę na wszelki wypadek dołożyć swojego :) 

Sonato, dziękuję za taką ocenę tekstu i za klika. :-)

Misiu, nie przesadzaj, lektura była bezbolesna. Szkoda tylko, że troszkę za krótko.

Oidrin, a ja myślałem, że… :D

Podoba mi się Misiowe podejście do konkursowego tematu, a brak grozy wcale nie przeszkadza. Nie musi być strasznie, wystarczy, że jest nastrojowo i trochę niesamowicie :)

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Mind, cieszę się z takiej opinii. yes

Szkoda, drogi Autorze, że nie wkleiłeś fragmentu reprezentatywnego… Informacja o tekście byłaby na stronie głównej. Warto o tej czynności pamiętać, oczywiście wtedy, gdy pojawiają się biblioteczne nominacje.

Ale mam nadzieję, że następnym razem nie zapomnisz o zamieszczeniu fragmentu reprezentatywnego.

Pozdrówka.

 RR, ciągle jestem jeszcze świeżakiem. Może następnym razem. :)

Nikt Ci nie odmówi związku z nokturnami!

Brawo!

Lożanka bezprenumeratowa

Diabli, że też dopiero teraz przeczytałem! 

Komentarzy nie przeglądałem, żeby własne myśli nie uciekły, przepłoszone przez cudze.

Jest, moim zdaniem, tak, że tekst ma jedną zasadniczą wadę: narrator i bohater w jednej osobie jest nazbyt rzeczowy. Opowiada o jedynie kluczowych sprawach, a byłby o wiele sympatyczniej, gdyby tak nieco więcej refleksji, nie tylko stwierdzenia faktów. Za to postać damy jest, jak dla mnie, idealna. Nic nie mówi, żadnych fluidów nie rozsiewa, nie straszy, jedynie gra, a gdy fortepian zawodzi (w sensie szwankującego stroju), dość jednoznacznie popatruje na protagonistę i znika… Zjawa z zaświatów, a bać się jej potrzeby nie ma… I to misię, bardzo.

Nie wydaje mi się, Adamie, żebyś miał rację… Sposób opisania postaci jest – między innymi – siłą tego tekstu. Bardzo dobrze, że bohater jest rzeczowy: jest po prostu realistyczny, jest człowiekiem, oprócz profesji, często spotykanym. Ale… Ale niespodziewanie napotyka coś dla niego niezrozumiałego. To się niekiedy zdarza, i bardzo umiejętnie pokazane jest, jak ten trzeźwy, mocno osadzony w realiach życia bohater zmienia optykę postrzegania rzeczywistości. Bohaterka jest w tym kontekście pokazana bezbłędnie, tu się zgodzę. A wszystko to w niewielkiej objętościowo miniaturze. Pozazdrościć…

Zastanawiam się, ćzy tego tekstu nie nominować do “piórka”. bo sposób opisu, narracja, ukazanie bohaterów w tak krótkiej formie powodują, że tekst na takowe wyróżnienie zasługuje.

Pozdrówka.

 

Łowuszko, dzięki.

Panowie, blush

Hej, Koala

Przyjemny tekst. Po początku spodziewałem się więcej grozy, ale jestem usatysfakcjonowany.

Chętnie zobaczyłbym to w trochę dłuższej formie. Moim zdaniem ten tekst niebezpiecznie pędził w stronę streszczenia.

 

Pozdrawiam.

Ramshiri, dobrze, że mimo wszystko nie jesteś niezadowolony.

Bardzo zacny szorcik, Misiu! Jako melomanka doceniam, chętnie bym w takim dworku zamieszkała. Śliczny ten b-moll skądinąd, posłuchałam sobie w wykonaniu Rubinsteina przy lekturze. Najbardziej chyba znany z nokturnów, ale nie jestem aż taką znawczynią Chopina, żeby pamiętać tonacje wszystkich utworów ;)

Ale, żeby było zabawniej, Chopin z nokturnami tez mi się po głowie pod ten konkurs od początku plącze. Choć oczywiście zupełnie inaczej.

 

Natomiast zgadzam się z Ramshirim, że można by to choć trochę rozbudować. Może niekoniecznie fabularnie, ale np. pójść w trochę synestezji, próbę opisu doznań związanych z muzyką?

No i oczywiście kibicuję Misiowej pisaninie, bo się nam Miś w coraz dłuższe formy szczęśliwie rozwija :)

 

Poniżej masz garść uwag redakcyjnych, ale to są w sumie wszystko drobiazgi. Powalczyłabym z lekką zaimkozo-śmieciozą, gdzieniegdzie jakiś podmiot uciekł albo zdanie niezbyt zgrabne.

kupiłem ten dom na mazurskiej wsi

Tu bym coś więcej o domu napisała, skoro potem sprzedawczyni nazywa go dworkiem. Kupiłem wielki stary dom, albo po prostu stary, ale “dom na wsi” ewokuje raczej chałupę ;)

Miałem już dość dzieciaków bez talentu i często bez słuchu muzycznego. Zarobiłem dosyć, żeby już nie pracować.

dlaczego było taniej

Może raczej “tak tanio”, bo nie porównujesz z niczym

 

Wróciłem do domu jednak trochę zaniepokojony.

Gdyby było dłużej: “Nie przejąłem się tymi opowieściami, wróciłem…” to jednak miałoby sens, tak nie ma.

 

Może moi poprzednicy nie bez powodu wyprowadzali się tak szybko.

Tu by się prosił pytajnik a nie kropka.

 

Drzemałem wtedy, chociaż chwilami zerkałem na stary fortepian

Hmm. Może drzemkę dać na początku, a tu odpoczynek z przymkniętymi powiekami? Albo dodać, że się budził i wtedy zerkał na fortepian?

 

Chciałem od tego odpocząć, dopiero minął tydzień od mojego przyjazdu tutaj.

Troszeczkę non sequitur te dwie części zdania ;)

 

postać grającej nie zanikła od razu

Zanikła?

 

w jej oczach dostrzegłem smutek i jakąś prośbę. Po chwili już jej nie było.

Spróbuj zastąpić “jakąś” czymś innym. Czymkolwiek, choćby oklepanym “niemą prośbę” ;)

Oraz: wynika z tego, że po chwili nie było już prośby – pomieszane podmioty.

 

Zaniepokojony wybrałem się do poleconego mi przez przyjaciela psychiatry. Ten rzeczywiście okazał się nietypowy.

Dlaczego rzeczywiście? Nie ma wcześniej nic o psychiatrze ani jego dziwactwie…

 

Gdy wszystko opowiedziałem, zamiast przepisać mi tabletki, kazał się zastanowić, czego ona może chcieć ode mnie[+,] i spróbować spełnić to żądanie.

Tu się troszkę sypie składnia. Sugerowałabym coś w ten deseń: “Gdy wszystko opowiedziałem, nie przepisał mi tabletek, ale kazał się zastanowić, czego ona może chcieć ode mnie, i spróbować spełnić to żądanie.”

 

Przez całą drogę powrotną miałem w głowie jedną myśl:

Swoją drogą myśl zapisałabym w cudzysłowie albo w mowie pozornie zależnej czyli w tym przypadku po prostu jako zwykłe pytanie.

Przez całą drogę powrotną miałem w głowie jedną myśl: “Może zjawa wie, że jestem stroicielem i chce naprawy fortepianu?”

albo (imho lepiej): Przez całą drogę powrotną miałem w głowie tę jedną myśl: może zjawa wie, że jestem stroicielem i chce naprawy fortepianu?

 

Okazało się, że tylko to należało zrobić

że to wystarczyło?

 

ten sam nokturn b-moll, a gdy się okazało, że nie ma problemów z instrumentem,  dokończyła i zagrała też inne nokturny.

Raz masz Nokturn b-moll , raz nokturn b-moll. Jeśli podajesz tonację, czyli wskazujesz konkretny, to poprawnie jest chyba dużą, jak tytuł, ale oczywiście “inne nokturny” małą. Choć już Nokturny mogą być dużą jako tytuł zbioru…

Oraz dałabym na początku np. “ten sam utwór, co zawsze,”, żeby uniknąć powtórzenia

 

Przed świtem przerwała, wstała, ukłoniła się w moją stronę, obdarzyła pięknym uśmiechem, w którym odczytałem radość i podziękowanie, i znikła.

Tu jest trochę problem z unikaniem zaimków, bo akurat powinno być “obdarzyła mnie…”. Nie mam pomysłu, co z tym zrobić. Chyba że zrezygnować z “w moją stronę”, bo to wynika z ciągu dalszego.

Podziękowanie → wdzięczność?

 

Od tamtej nocy pojawia się nieregularnie i zawsze wtedy gra kilka nokturnów Szopena.

Tu by się przydał podmiot, mimo że wiemy, kto. Może po prostu nieznajoma, tajemnicza dama czy coś w tym rodzaju?

 

wyczekuję jej koncertów

ję jej – może “tych”? Nawet chyba lepiej pasuje

 

że jeszcze nie uciekłem z dworku, w którym straszy. Mówią, że to dlatego, że

np. → Mówią, że to przez moje nocne granie

albo, żeby zostało tylko jedno “że” w tym akapicie → Tłumaczą to moim nocnym graniem / Zdaniem niektórych to przez moje nocne granie

 

PS. Rogerze, o ile wiem, to jest fotografia powszechnie uważana za przedstawiającą Chopina. Albo i na pewno go przedstawia, nie pamiętam oficjalnego opisu.

http://altronapoleone.home.blog

Bystrooka, chyba najlepszym podziękowaniem za taki Twój komentarz będzie niezwłoczne zastosowanie Twoich rad do edycji tekstu. Już widzę, że dobrze mu (tekstowi) to zrobi. Biegnę.

 

Wprowadziłem te poprawki i tekst ma się zdecydowanie lepiej. Jeszcze raz dzięki. :)

Podobają mi się, Koalo, Twoje nokturny. :-) Są takie bezpretensjonalne i przypomniały mi pierwszej spotkanie z Chopinem, takie własne, osobiste, choć publiczne. Wycieczka, muzeum Chopina w W-wie. Nie mogłam z niego wyjść, wszyscy oglądali, a ja ciągle zakładałam słuchawki. Naturalnie „nie wyrabiałam się”, więc następnego dnia zrobiłam sobie wagary i wróciłam. Wagary wcześniej uzgodniłam z polonistką, bo sztamę z nią miałam, a ona odpowiedzialność ząb nieletnich, poza tym też nie przepadała za Zamkiem  Królewskim. ;-)

Gdybym miała coś powiedzieć/napisać na nie w stosunku do tego tekstu , byłby to chyba lekki brak klimatu. Rodzaj suchości. Z jednej strony ten kontrast dobrze robi opku, a z drugiej, jeśli czytam takie rzeczy, aż się marzy człowiekowi mgła na wrzosowiskach. ;-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Drakaino, oczywiście, że jest to wyimek ze zdjęcia/fotografii Chopina. Zdjęcie/fotografię wykonano w 1849r. – roku śmierci Chopina – autorem był Louis-Auguste Bisson. Tyle tylko, że w dobie internetu dawno już wykonano skan tego zdjęcia, a potem skan obrabiano, albo robiąc go (skan) mniejszym, albo kopiując tylko tors i głowę artysty. Dość proste…

Link → https://pl.wikipedia.org/wiki/Fryderyk_Chopin

Sorry za offtop.

Pozdrówka.

Asylum-Smokini, marzyć każdy może, jeden lepiej, drugi gorzej. :(

Dzięki, Rogerze, nie chciało mi się tych szczegółów szukać, ale zdziwiło mnie, że podajesz identyfikację osoby na fotografii w wątpliwość (bo tak to zabrzmiało: “Może to zdjęcie Chopina?”, naprawdę trudno z tego wysnuć to, co napisałeś w odpowiedzi), więc oczywiście w ramach impostor syndrome uznałam, że pewnie to ja coś przeoczyłam z nowych ustaleń ;)

http://altronapoleone.home.blog

Ja zrozumiałem, że może bym zamieścił to zdjęcie Chopina, Wydało mi się smutne i znalazłem damę.

Trochę wygląda, jakby jej w tym fortepianie wybuchły fajerwerki. Może i jest w tym głębsze przesłanie…

Babska logika rządzi!

Mam nadzieję, że jest, bo nie znalazłem lepszego z kobietą w niebieskiej sukni przy fortepianie.

Ładne, nastrojowe i przewrotne :) Podobało mi się. Misiu, od strony warsztatowej twoje teksty są coraz lepsze :)

It's ok not to.

Pierożku, bąbelki mi uderzą do głowy, ale dzięki.

Hej Misiu! Ze smutkiem muszę powiedzieć, że tym razem do mojego serducha nie przemówiło :-( I to mimo, że wybrałeś podobne podejście do konkursowego motywu do mnie :-)

Pierwsze, na co zwróciłbym uwagę, to długość tekstu. Jako mistrz drabbli z pewnością wyczarowałbyś z tej historii piękny obrazek. Jednak skoro już zdecydowałeś się na dłuższą formę, to czegoś w tym rozwinięciu zabrakło. O ile bohater jest zarysowany wystarczająco i wiarygodny (choć ciężko mi uwierzyć akurat, że w Stanach i Kanadzie nie miał pod dostatkiem utalentowanych uczniów), to o zjawie chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej. Niewiele, bo w końcu musi być tajemnicza, ale choć cokolwiek.

Odpoczywałem wtedy z przymkniętymi powiekami

Nie wiem czy ktoś już zwracał uwagę na to powtórzenie w dwóch pierwszych akapitach, albo czy było ono zamierzone, ale wydaje mi się całkiem niepotrzebne.

Podobnie zresztą, jak fragment o wizycie u psychiatry. Jeżeli traktujemy tekst realistycznie, to chyba omamy powinny wywołać bardziej emocjonalną reakcję bohatera niż “hmm, ciekawe, chyba jutro zajrzę do psychiatry”. Jeżeli zaś podchodzimy do niego poetycko, to w ogóle jest to niepotrzebny akapit.

No i fakt, że bohater musi się głowić całymi dniami i jeszcze skonsultować z psychiatrą, żeby załapać, że zjawa chce by nastroił fortepian, nie świadczy najlepiej o bystrości jego umysłu :-P

 

Podsumowując, miałeś fajny pomysł, ale w mojej opinii albo trzeba było zatrzymać się na etapie króciutkiego statycznego obrazka, albo jednak bardziej rozbudować tekst :-)

Krzkocie, dzięki za Twoje spojrzenie. Cóż, nie da się wszystkich zadowolić. Powtórzenie zlikwidowałem (miałeś rację).

Jest stary dworek i nawiedzający go nocą duch, są nokturny, nie ma grozy. Ale to nic. Groza mogłaby zepsuć klimat, a może nawet spłoszyć damę w błękitnej sukni…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, czy zjawy muszą być groźne? Na pewno nie dama lubiąca grać nokturny Chopina. Miło, że zajrzałaś.

Misiu, zadałeś pytanie i sam na nie odpowiedziałeś. I ja się z Tobą zgadzam. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, to było pytanie z tych retorycznych. :)

I tak je potraktowałam. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, miło, że się zgadzamy. :)

Bo zgoda buduje… ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, yes

Misiu,

 

przyjemnie zobaczyć Cię w innej formie (chociaż mam zaległości na forum i widzę, że trochę już szortów uzbierałeś, w końcu do nich też dotrę). Tekst całkiem udany, czytało się płynnie, jednak czuć w nim pewną streszczeniowość. Jest to pewnie efekt specjalizowania się w drabblach, dlatego nie przeszkadzało mi to jakoś wybitnie.

 

Podobał mi się klimat opowiadania. Grozy nie było, ale w tym przypadku to ok, bo wybrzmiały inne elementy, głównie melancholia :)

 

 

Strażniczko, właśnie o klimat bez grozy mi chodziło, ‘po głowie’. :)

Bardzo urocze, choć zgadzam się z przedpiścami, że trochę za mało rozwinięte miejscami. I chyba przez to pozostawia we mnie jakieś wrażenie niedoskonałości konstrukcyjnej. Że jakby było zgrabniejsze jako całość, to by mnie urzekło do reszty. Ale prawda nic konkretniejszego nie powiem, bo nie wiem o co mi chodzi…:)))

 

Ukłony 

[...] chleb [...] ~ Honoriusz Balzac

Tyranotytanie, cieszę się, że chociaż trochę Ci się spodobało.

– Pan jest nowym właścicielem dworku? Nie bał się pan?

– Czego miałem się bać?

– Tam straszy. Pan jest trzeci w tym roku. Poprzedni uciekali po kilku tygodniach.

– Nic mi nie mówiono o tym w agencji, ale i tak bym kupił. Nie boję się duchów. Teraz rozumiem, dlaczego było tak tanio.

 – Zobaczymy jak długo pan wytrzyma. Ludzie już się zakładają, kiedy pan ucieknie.

Ten dialog wypadł infodumpowo.

Rano niczego nie pamiętałem, ale wieczorem, gdy czytałem fantastyczne opowiadania na znanym portalu, sytuacja się powtórzyła.

:)

“Przez całą drogę powrotną miałem w głowie tę jedną myśl:

może zjawa wie, że jestem stroicielem i chce naprawy fortepianu?”

Nie rozjechało Ci się?

 

Poza tym raczej nic nie zgrzytało. Pomysłowo wykorzystujesz motyw nawiedzenia, tekst schludny i przemyślany, podobało mi się:)

Слава Україні!

Golodhu, chyba muszę popracować nad swoim rozumieniem infodumpu. Cieszy, że jednak oceniłeś pozytywnie ten tekst.

 

Cześć,

 

Podobało mi się. Ciekawy pomysł i fajny klimat, a w tym wypadku krótka forma nawet pasuje. No oczywiście tej grozy trochę mało, ale chyba nie to do końca było twoim celem.

 

Pozdrawiam

JPolsky, grozy miało nie być. Miło, że mimo to Ci się podobało.

Cześć!

 

Bardzo klimatyczny szorcik. Tęsknota przewija się w nim, choć tylko subtelnie. Przy tak krótkiej formie opisowa (miejscami) perspektywa nie męczy, choć zabrakło przez to nieco niepewności, tak przydatnej w literaturze grozy. Zdecydowanie urocze Nokturny.

 

I jeszcze kwestia natury edycyjnej:

Nie włączałem światła, siedziałem w fotelu i drzemałem. Niedawno przyleciałem z Montrealu i kupiłem stary dworek na mazurskiej wsi. Od wojny pracowałem w USA i Kanadzie jako stroiciel fortepianów i uczyłem też na nich grać. Miałem dość dzieciaków bez talentu i często bez słuchu muzycznego.

Sporo tych i, a to pierwszy akapit, warto dopracować imho. Zwłaszcza, że dalej jest już znacznie lepiej i nic – przynajmniej mi – nie zgrzyta.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Krarze, masz rację. Trochę pousuwam i (można dać tu przecinek, albo nie) będzie lepiej. :)

Witam!

Cóż to był za szorcik! Tekst jest dosyć prosty, ale to nic nie szkodzi, gdyż mega przyjemnie się go czyta. Czytając, ogarnęło mnie przyjemne uczucie spokoju. Nieczęsto spotyka się teksty, w których nie dzieje się za dużo, ale opowiadają przyjemną i miłą historię. Zjawa, która pragnie, by jej ukochany instrument znów zagrał? Przepiękna historia, a w prostocie tkwi siła.

Chociaż preferuję teksty, w których pojawiają się skomplikowani bohaterowie, zwroty akcji, intrygujące motywu, to tym razem ten króciutki tekst złapał mnie za serce.

Jeżeli chodzi o Nokturny, to prawda, nie za wiele tu horroru, straszności, sił zła i potworów, ale to wciąż dobry tekst, który z radością się czyta.

Pozdrawiam. :)

WyrmKillerze, dziękuję za taki miły komentarz.

Krótkie, ale dobre, chyba zmieściłeś wszystko, co powinno się tu znaleźć. Jest ciekawy duch i porządny klimat. Podobało mi sie.

Zygfrydzie, cieszę się, że podeszło, chociaż nie horror w przeciwieństwie do większości w tym konkursie.

Heloł, przeczytałam z przyjemnością, chociaż jeśli mam być szczera, to temat jest troszeczkę, hm, oklepany – ktoś wprowadza się do nawiedzonego domu… wink Zabrakło też jakieś wyrazistej puenty.

 

Jakiś chochlik coś tutaj namieszał:

“Przez całą drogę powrotną miałem w głowie tę jedną myśl:

może zjawa wie, że jestem stroicielem i chce naprawy fortepianu?”

Przez całą drogę powrotną miałem w głowie tę jedną myśl: “może zjawa wie, że jestem stroicielem i chce naprawy fortepianu?”

No, ale ostatnio na Forum roiło się od chochlików, toteż nic dziwnego. ;)

 

Pozdrawiam ^^

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

DHBW, usunąłem wskazany rezultat działania chochlika. :) Wydaje mi się, że ostatnie zdania zawierają puentę.

Owszem, ale mało wyrazistą, no. :(

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Chociaz, moze i trudno o inna, bo opko nie jest z tych nastawionych na akcje, jest bardziej… Hm… Sentymentalne? Melancholijne moze, tak trochę?

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

DHBW, ten szort miał być, z założenia, przeciwieństwem spodziewanych horrorów konkursowych. :)

No rozumiem, rozumiem. <burczy pod nosem>

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

DHBW, nie burcz, uśmiechnij się. Pomyślności.

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Anet, wielką radość mi uczyniłaś w nowym roku. :)

Cieszę się :)

Przynoszę radość :)

Anet, ponieważ nie szafujesz swoimi komentarzami, czuję się wyróżniony i dowartościowany.

Boję się, że wykorzystam wszystkie słowa, i co wtedy?

Przynoszę radość :)

Anet, zostaną emotki-głupotki. :)

Anet, zawsze możesz poprosić o pomoc językową w odpowiednim wątku, coś Ci podsuniemy. ;-)

Babska logika rządzi!

Finklo, wszystkim będę powtarzał, że na Ciebie zawsze można liczyć. Wiem, bo się przekonałem. :)

Nie przesadzaj, bo się nie opędzę od chętnych. Nie jestem aż tak szlachetna, jak Ci się wydaje. ;-)

Babska logika rządzi!

Finklo, nie będę się upierał. Ty wiesz lepiej. :D

Piękne :) 

I dzięki za zjawę w błękitnej sukni, a nie białej. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Śniąca, jak miło, że zdjęłaś z półki ten tekst i przez chwilę się nie pokrywa kurzem.

Nowa Fantastyka