- Opowiadanie: Nikodem_Podstawski - Wanna pełna cukru

Wanna pełna cukru

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Wanna pełna cukru

W końcu zdecydowałem się wyjść z wanny pełnej cukru. Karmel wypełniał mi usta, spływał z ciała i sprawiał, że trudno było utrzymać równowagę na podgrzewanych kafelkach. Gdy w końcu mi się to udało, spojrzałem w lukrowane lustro, ale nie znalazłem tam nikogo, kogo chciałbym zobaczyć. Chwyciłem klamkę i zawahałem się.

Wyjść? Opuścić łazienkę? Zostawić to ciepłe, bezpieczne pomieszczenie? Porzucić kafelki z ciasta i czekoladowy prysznic? Zapomnieć o bezowych lampach? Stracić owocowe żele do kąpieli i piernikowe balsamy?

Muszę.

Jeśli nie wyjdę, zęby do końca mi zgniją. Potem trzustka, wątroba, a na koniec mózg. Cały rozpuszczę się w tym cukrze. Zostanę tu i zatracę się w złudnej przyjemności.

Otworzyłem ciężkie, landrynkowe drzwi. Za nimi znajdował się świat.

Ostatni raz spojrzałem na łazienkę. Wanna wydawała mi się teraz tak duża, że gdybym do niej wszedł, pewnie bym się utopił.

Pułapka.

Wyszedłem na chodnik pośrodku wielkiego miasta. Rozejrzałem się i momentalnie upadłem. Nie mogłem oddychać. Zacząłem się dusić świeżym powietrzem. Moje przyzwyczajone do słodkiego tlenu płuca zawiodły. Tutaj był świat, który nie znał cukru.

Wokół mnie uformowała się niewielka grupka ludzi. Patrzyli z zaciekawieniem, ale bez jakichkolwiek oznak odrazy lub niechęci. Zupełnie, jak gdyby wiedzieli wszystko i znali mnie na wylot. Byli straszni, przystosowani do tego świata. Niektórzy się uśmiechali.

Karmel prawie całkiem już spłynął, nim nauczyłem się na nowo oddychać. Wszystko mnie bolało. Ludzie, miasto, powietrze, budynki. Zostawcie mnie! Chcę być sam!

Zwymiotowałem. Chałwa, marcepan i budyń. Wszystko, co wydawało się kiedyś tak przyjemne, teraz paliło mnie niczym prawdziwy ogień. Gdy się ich pozbyłem, poczułem się lekki.

I leżałem tak długo, nagi i pozbawiony wszystkiego, co znałem i kochałem. Łazienka zniknęła, nie ma już cukru. Ktoś rzucił mi ubranie. Ubranie? To raczej była zwykła szmata, coś, co mogliby w starożytnym Rzymie nosić niewolnicy. Mimo to, założyłem ją od razu. Miała okropny, gorzki zapach, ale czułem, jak przyjemnie muska moje ciało.

Nieznani mi, piękni, niesłodcy ludzie wciąż na mnie patrzyli. Najwidoczniej czekali, aż coś zrobię. Aż postawię kolejne kroki na obcej dla mnie ziemi. Gdy to w końcu zrobiłem, odwrócili się i ruszyliśmy w drogę.

Ciągle upadałem, nie umiałem chodzić. Całe życie spędziłem w wannie z cukrem, skąd niby miałbym umieć chodzić? Inni czasami się potykali, ale nikt się nie przewrócił. Są tutaj od dawna. Ja też taki będę?

Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem, że przed nami piętrzy się wspaniały wieżowiec, którego szczyt skryty był w gęstych chmurach. Wiele ludzi wspinało się po jego elewacji. Ci w garniturach byli zwykle niedaleko granicy chmur. Na dole bezradny lud, ubrany w szmaty podobne do moich, zastanawiał się jak zacząć. Budynek nie miał drzwi, tylko otwarte okna na konkretnych piętrach. Widok z góry musi być niesamowicie słodki.

Zrobiłem kilka kolejnych kroków, coraz lepiej łapiąc równowagę. Całkowicie zapomniałem już o słodyczach; karmel dawno już ze mnie spłynął. Świeży wiatr muskał moją twarz i włosy. Po raz pierwszy poczułem, że mogę naprawdę oddychać, mimo, że płuca wciąż kłuły mnie przy każdym wdechu. I gdy podszedłem pod ścianę wieżowca i spojrzałem w górę to zrozumiałem, jak ważne było, by wyjść z łazienki. 

Koniec

Komentarze

Całość, z wyjątkiem ostatniego zdania, mi się podobała. Coś bym zmienił w tym zakończeniu, ale nie potrafię powiedzieć co. Może nawet zrezygnowałbym z tego zdania i dał coś w rodzaju: Muszę do nich dołączyć./ Zaraz do nich dołączę. Pozdrawiam

Nie wątpię w obecność głębokiej myśli oraz ważnego przesłania w powyższym tekście, lecz muszę ze smutkiem przyznać, że ich treści pozostały dla mnie sekretami. No cóż, bywa…

 

Dziękuję za komentarz, panie Koalo. Trochę zmieniłem zakończenie, mam nadzieję, że na lepsze.

Również pozdrawiam,

NP

Zapraszam na mój kanał YouTube

Dziękuję za komentarz, panie Adamie. Tak to już bywa z niejednoznacznymi tekstami, że nie każdemu przypadają do gustu. Chciałem tu pokazać jak w metaforyczny sposób może wyglądać opuszczanie własnej strefy komfortu i konfrontacja z szarą rzeczywistością. Droga na szczyt nie jest przecież usłana różami, ale na jej końcu czeka coś o wiele słodszego niż nasz bezpieczny, mały świat.

Mam nadzieję, że trochę rozjaśniłem.

Pozdrawiam,

NP

Zapraszam na mój kanał YouTube

Krótka historia o tym, jak wygląda wychodzenie ze strefy komfortu.

Cóż, takie postawienie sprawy chyba nie wywołało we mnie zrozumienia – wszak nie zawsze rzeczywistość skrzeczy.

 

i spra­wiał, że cięż­ko było utrzy­mać rów­no­wa­gę… → …i spra­wiał, że trudno było utrzy­mać rów­no­wa­gę

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html

 

Chwy­ci­łem za klam­kę i za­wa­ha­łem się.Chwy­ci­łem klam­kę i za­wa­ha­łem się.

 

Na dole bez­rad­ny lud, ubra­ny w po­dob­ne szma­ty co ja… → Na dole bez­rad­ny lud, ubra­ny w szma­ty podobne do moich

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witaj.

Wyczuwam w tym krótkim opowiadaniu mnóstwo niepokoju, obaw, strachu, przerażenia, zarzutów wobec innych, ale także bardzo dużo nadziei, siły woli, wiary w szansę przeżycia.

Początkowo miałam skojarzenia z Midasem, żyjącym (wskutek swej chciwości) w świecie pełnym złota, który to świat bezpowrotnie go zgubił. Tu bohater wyrywa się z więzów pozornego Edenu, walczy o przetrwanie, bo ma jeszcze taką możliwość. Mimo bólu i osłabienia czuje, że musi to zrobić.

Interesujące ujęcie próby ucieczki przed pozorami. 

Nasuwa się mnóstwo pytań… Czy bezdrzwiowy wieżowiec to synonim nowego Raju? Czy ludzie w garniturach to dusze zbawionych? Czy stojący na dole w zgrzebnych koszulach lud, do którego zalicza się teraz bohater, ma szanse, aby znaleźć się chociaż na pierwszym piętrze? W jakim celu są tam tylko/aż okna? 

 

Pozdrawiam. :)

 

Pecunia non olet

Dzięki za komentarz, Bruce.

Cieszy mnie, że tak krótkim tekstem udało mi się wzbudzić tyle różnych myśli i przekazać mniej więcej to, co chciałem. 

Co do interpretacji, myślę, że najlepiej jest samemu sobie odpowiedzieć na dręczące nas pytania. Oczywiście mógłbym Ci wytłumaczyć moją wizję, ale nie mam zamiaru nikomu jej narzucać. Wiem, że takie teksty można ugryźć z wielu stron, których ja, szczególnie jako autor, po prostu nie dostrzegam. Literatura pozwala na to, by cieszyć się jednym tekstem na wiele sposobów. 

Również pozdrawiam,

NP

Zapraszam na mój kanał YouTube

Ależ oczywiście, każdy to inaczej zinterpretuje, na tym polega wartość opowiadania. :)

 

Pozdrawiam i dziękuję. :)

Pecunia non olet

Niejasne. Nie mam nic przeciwko niejednoznacznosci, albo wieloznaczności. Ale ona powinna oferować jakieś alternatywy: “umarł, a może jednak przeżył”, “X był kosmitą / X był bogiem / X był człowiekiem, który udawał kosmitę”. Tutaj mamy coś takiego: “umarł / przeżył / zamienił się w sałatkę nicejską i bardzo mu sie to spodobało”. Nie do końca to kupuję.

W komentarzach robię literówki.

Dzięki za komentarz. Może i masz rację, nie przeczę. Pod wpływem chwili mogłem nie uwzględnić najlepszych opcji. Ale czy zamiast zastanawiać się nad tym, dlaczego akurat sałatka nicejska i ubolewać, że nie możemy zjeść cezara, nie możemy zastanawiać się czym tak naprawdę jest sałatka nicejska? Według mnie analiza składników i próba zrozumienia ich połączeń smakowych, mogą być tak samo fascynujące jak wybór naszej ulubionej sałatki.

Pozdrawiam,

NP

Zapraszam na mój kanał YouTube

No i po co? Miał chałwę, a teraz się namęczy…

 

Zabrakło mi na początku jakiegoś bardziej bogatego opisu wanny cukru. Ciecz może być lepka, bulgotać przy ruchu, itp. Tak samo wieżowiec i jego szklane ściany.

 

Jakoś mnie tu nic niestety nie porwało. Ale widać wenę twórczą, więc chętnie przeczytam coś innego.

 

Dyżurny

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Dziękuję za komentarz. Główny zamysł był pod wpływem impulsu, więc może tu brakować pewnych rzeczy, których potem nie chciało mi się zmieniać, ale z konceptu jestem zadowolony. 

Zgadzam się co do chałwy, świetny słodycz.

Pozdrawiam,

NP

Zapraszam na mój kanał YouTube

Hmm, teskt całkiem całkiem, choć w tym szorcie zabrakło mi jednak mocniejszego zakończenia. W sensie pasuje ono tematycznie i to w sumie najważniejsze. Ale też nie zapadnie mi mocno w pamięci – choć to, zważ Autorze, kwestai gustu.

Jest to więc dobry koncercik fajerwerków, nawet jeśli nie wszystko mi w nim pasuje :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka