- Opowiadanie: bruce - Nocą w zaułku...

Nocą w zaułku...

Od pewnego czasu ta rzymska maksyma nie dawała mi spokoju... Stąd ten dziwaczny tekst. Proszę uprzejmie o wyrozumiałość. Zapraszam do lektury i pozdrawiam. 

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Nocą w zaułku...

Zrobiło mi się niedobrze. Rzadko kiedy miewałem mdłości, lecz przeczytane przed momentem fragmenty powieści historycznej zdecydowanie mi nie posłużyły.

– Co ci Rzymianie wymyślali?! Toż to był pomylony naród! – szeptałem, siedząc za kierownicą w ciemnym zaułku z tyłu banku i czekając na resztę.

Bo trzeba tutaj nadmienić, że to ja, z racji doskonałych umiejętności szybkiej nocnej jazdy i szczegółowej wiedzy o każdej drodze na całym Zachodnim Wybrzeżu, zawsze siedziałem na czatach. W tym czasie moi kompani obrabiali kolejne placówki z pokaźnych sum pieniędzy. A że od nadmiaru wrażeń nerwy miałem w strzępach, znajomy psychoterapeuta poradził mi czytanie wybranej literatury naukowej podczas sytuacji stresujących, np. parogodzinnego czatowania w zaciemnionym samochodzie.

 

 

Wstrząśnięty informacjami o czasach antycznych i ówczesnych praktykach, odruchowo szukałem w nikłym blasku odległej latarni jakichkolwiek śladów tutejszej kanalizacji. Przejechałem również językiem po górnych jedynkach i dwójkach.

– Żeby moczem myć zęby i wybielać pranie! Blee! – Wzdrygnąłem się na samą myśl o poczynaniach starożytnych.

Zacząłem podejrzliwie wąchać mój ciemny dres.

– I na dodatek uryną czyścić skórę! – Popatrzyłem z odrazą na buty. – Nieee… to jakieś wariactwo! – Roześmiałem się cicho. – Autor musiał być nieźle nabzdryngolony, kiedy to pisał!

 

Nagle silny reflektor wyraźnie ukazał przestrzeń wokół mnie. Tuż przed maską dostrzegłem zdumiewającą postać męską w jasnej, szerokiej płachcie, narzuconej niedbale na jedno ramię i dolną część tułowia. Jegomość w dziwacznym stroju i wianku z liści na głowie szedł spokojnie, nie zważając na biegnącego z tyłu, podobnie ubranego, młodszego mężczyznę.

– Ojcze, dajże pokój! Nie może to być, abyś hańbił się takimi niedorzecznościami, jak podatki od toalet Wiecznego Miasta! – wołał ścigający.

– Mów mi „cezarze”. – Starszy pan zatrzymał się dokładnie przed moim samochodem, jakby wcale go nie widział. A ja oglądałem całą scenę, niczym zahipnotyzowany widz w teatrze, nie śmiąc nawet poruszyć ustami.

– Jesteś moim ojcem, Wespazjanie.

– Przypominam, że nade wszystko jestem twoim cesarzem.

– Ave, Caesar! – powiedział dostojnie drugi rozmówca, kłaniając się lekko, z obiema rękami skrzyżowanymi na piersiach. – Zechciej zatem… – zaczął, podnosząc wyniośle głowę.

– Nie, Tytusie! – uciął szybko cesarz rzymski, wyciągając do przodu prawą dłoń i tym gestem uciszając syna. – To ty zechciej przyjąć do wiadomości, że moje rozkazy nie podlegają negocjacjom. I nie wolno ich kwestionować. Nawet tobie!

 

Tytus nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ akurat z potwornym hukiem otwarły się tylne drzwi banku i wypadli przez nie moi zdenerwowani kompani. Widząc dryblasów w czarnych dresach i kominiarkach, do tego z wypchanymi workami na ramionach, obaj rozmówcy nieco się zdumieli.

– Ci garbarze pochodzą chyba z prowincji, bo nie oddali mi należnego pokłonu – stwierdził z oburzeniem władca. – A ich moda woła o pomstę do samego Jowisza!

Zaskoczeni złodzieje stanęli, jak wryci. Jeden z kolegów, chyba Tadzio, zahaczył o krawężnik i runął jak długi wprost pod nogi Wespazjana, upuszczając pokaźny worek, z którego rozsypały się banknoty.

– O, ten jeden jest godzien ocalenia. Resztę rzucić lwom! – zawyrokował cesarz. – Rzecz jasna, zaraz po wykonaniu ich pracy i opłaceniu należnego podatku – dodał pospiesznie.

Następnie podszedł spokojnie do otwartego worka, podniósł kilka wartościowych papierków i podsunął pod nos synowi.

Tytus niechętnie pochylił się nad dłonią rodzica.

– Jak pachną? – zapytał władca.

– Zwyczajnie, ojcze.

– Otóż to! A wszystkie pochodzą przecież z moczu! No nic, nie opóźniajmy pracy. – Dłonią rozkazał, aby zamaskowani, będący nadal w szoku mężczyźni, pozbierali i załadowali cały towar do samochodu.

Odjeżdżając pospiesznie, słyszałem jeszcze jego tubalny głos, który wkrótce zagłuszyły syreny alarmowe:

– I zapamiętaj, synu, po wsze czasy – „Pecunia non olet”!

Koniec

Komentarze

Uśmiechnęło misię. Tak, wielu dzisiaj uważa, że po wsze czasy… wink

Prawdą to było, prawdą jest i prawdą pozostanie na wieki wieków, albo do cudownej interwencji Najwyższej Instancji.

Udało Ci się, Anonimie – chłe, chłe, chłe, Anonimie – nieźle opisać to, co od dawna masz w sygnaturce. ;)

 

– Nieee…, to ja­kieś wa­riac­two! → Po wielokropku nie stawia się przecinka!

 

jak po­dat­ki od to­a­let Wiecz­ne­go Mia­sta!- wołał ści­ga­ją­cy. → Brak spacji przed dywizem, zamiast którego powinna być półpauza.

 

– I przy­po­mi­nam twoim ce­sa­rzem.– I, przy­po­mi­nam, twoim ce­sa­rzem.

Unikaj dodatkowych półpauz w dialogach; sprawiają, że zapis staje się mniej czytelny.

 

– Rzecz jasna, zaraz po wy­ko­na­niu ich pracy i opła­ce­niu na­leż­ne­go po­dat­ku– dodał po­spiesz­nie. → Brak spacji przed drugą półpauzą.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witam serdecznie Czytelników. heart

 

Koalo75, milo mi ogromnie. smiley

AdamKB, święta racja! wink

Droga Regulatorzy, zawsze mnie rozpoznasz. laughheart

Zaraz poprawiam usterki. blush

 

Pozdrawiam Was serdecznie. heart

Pecunia non olet

Ech, Bruce, tym razem to nie było trudne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

laughheart

Pozdrawiam Cię serdecznie. heart

Pecunia non olet

Dziękuję i wzajemnie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

heartsmiley

Pecunia non olet

Sympatyczna i dobrze napisana wprawka literacka z gatunku humoresek, bardzo zręcznie wykorzystująca znane powiedzenie Rzymian. A to rzadkość… Niewątpliwie bardzo udana.

A Wespazjan “oficjalnie” wyglądał tak:

 

 

Pozdróweczka.

Witam serdecznie, RogerRedeye; wspaniałe ilustracyjne wzbogacenie mojego skromnego tekstu, dziękuję. smiley

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

OK, sympatyczna historyjka. Uśmiechnęła, ale na kolana nie rzuciła. Trochę widać szwy, żeby doprowadzić do puenty, którą można wcześniej przewidzieć.

Wiesz, że dawno, dawno temu był konkurs na drabla bazującego na którejś rzymskiej maksymie? Albo jakoś tak…

Babska logika rządzi!

No tak, zamierzałam głównie jako Anonim ukrywać się dłuższą chwilę za tym tekstem, ale oczywiście znowu się nie udało. laugh Maksyma jest moją ulubioną nie tylko z racji bycia zodiakalnym Bykiemblush, ale nade wszystko – od przeczytania przed laty “Lingua Latina bez pomocy Orbiliusza”, gdzie wyjaśniano genezę owego powiedzonka. 

Dziękuję, Finklo i pozdrawiam serdecznie. :)

Nie, o konkursie nie słyszałam. :) Niezły pomysł! 

Pecunia non olet

To było “Drabble z Cyceronem”, w 2013. Ale nie ma tego na liście konkursów.

Babska logika rządzi!

Aha. yes

Ładny tytuł. smiley Zresztą, według niektórych źródeł, to wspomniany mówca pierwszy użył “mojej” maksymy. :)

Pozdrawiam serdecznie, Finklo i raz jeszcze dziękuję za wnikliwe uwagi. heart

Pecunia non olet

Podobało się. Bardzo zgrabne i ta “oczywista oczywistość” na zakończenie! Zaraz przypomniało mi się opko Ziemkiewicza, w którym wykorzystał slogan “lubią mnie pieniądze” :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Witam serdecznie, Tsole. Dziękuję za odwiedziny oraz tak miły komentarz i pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Hej, Bruce.

Zostawiłaś mi życzliwe komentarze pod ostatnimi opowiadaniami, więc pomyślałem, że czas podzielić się wiedzą, którą kiedyś, ktoś, też podzielił się ze mną. Zastrzegam tylko, że ja nie słodzę. Herbatę pijam tylko z cytryną. ;)

– Co ci Rzymianie wymyślali?! Toż to był pomylony naród! – szeptałem do siebie oszołomiony, siedząc za kierownicą w ciemnym zaułku z tyłu banku i czekając na resztę.

Stany emocjonalne wybrzmiewają lepiej, gdy wynikają z narracji, dialogów i gestów, a nie z opisów. To znaczy czytelnik powinien sam wywnioskować, w jakim stanie znajduje się bohater, a nie o tym przeczytać. W ten sposób nie narzucasz mu interpretacji tekstu. Oczywiście, jeśli opis pojawi się od czasu do czasu, zbrodni na literaturze nie będzie.

– I na dodatek uryną czyścić skórę! – Popatrzyłem z odrazą na buty. – Nieee… to jakieś wariactwo! – Roześmiałem się cicho, nadal prowadząc dialog ze sobą. – Autor musiał być nieźle nabzdryngolony, kiedy to pisał!

Nakreśliłaś wyżej sytuację, nie musisz powtarzać tego drugi raz. Więcej wiary w czytelnika.

Tytus nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ w tym momencie z potwornym hukiem otwarły się tylne drzwi banku i wypadli przez nie moi zdenerwowani kompani.

Nie lubię tego sformułowania. “Ponieważ w tym momencie, właśnie w tym momencie, w pewnym momencie, zaraz w następnym momencie”. Gdybym mógł, zakazałbym używać momentu w narracji.

A to jest za to fajny fragment:

Wstrząśnięty wiadomościami o czasach antycznych i ówczesnych praktykach, odruchowo szukałem w nikłym blasku odległej latarni jakichkolwiek śladów tutejszej kanalizacji. Przejechałem również językiem po górnych jedynkach i dwójkach.

Nie wiem, czy nie nadużywasz wykrzykników, ale rozumiem, że to na potrzeby powyższej farsy.

Nie jest źle, ale masz nad czym pracować, jak zresztą większość z nas. :)

Pozdrawiam.

 

Serdeczne dzięki, Darcon, zaraz poprawię, wiem, wiem, nadal pracuję. I właśnie popijam herbatę z samą cytryną, bo także tylko taką lubię.laugh

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Zrobiło mi się niedobrze. Rzadko kiedy miewałem mdłości, w końcu przecież nie byłem ciężarną młódką, lecz przeczytane przed momentem fragmenty powieści historycznej zdecydowanie nie posłużyły mojemu stanowi zdrowia.

 

Przyczepię się, ale nieco ślamazarne otwarcie.

 

Bo trzeba tutaj nadmienić, że to ja TU NIE PRZECINEK? z racji doskonałych umiejętności szybkiej nocnej jazdy i szczegółowej wiedzy o każdej drodze na całym Zachodnim Wybrzeżu, zawsze siedziałem na czatach, kiedy moi kompani obrabiali kolejne placówki z pokaźnych sum pieniędzy.

 

 

Nieco długie.

 

Nie wiem, czy “wiadomości” ze świata antyku nie jest nieco niefortunne, może “informacje”?

 

Czyżby “Klaudiusz i Messalina”? :)

 

Nagle zabłysnął silnie jakiś tajemniczy reflektor, wyraźnie ukazując przestrzeń wokół mnie.

 

Sugeruję podrasowanie.

 

Tuż przed maską dostrzegłem zbliżającą się, zdumiewającą postać męską.

J.w.

Była w jasnej, szerokiej płachcie, narzuconej niedbale na jedno ramię i dolną część tułowia.

Zdanie od “była” :)

 

Ładne :)

 

Kurny dyżurny

 

PS. Według Krawczuka Kommodusa po zamachu wyniesiono z pałacu owiniętego w dywan. Pijani (bodajże Nowy Rok) strażnicy uznali, że to po prostu zmiana pościeli przez służbę :)

 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

PS. Według Krawczuka Kommodusa po zamachu wyniesiono z pałacu owiniętego w dywan. Pijani (bodajże Nowy Rok) strażnicy uznali, że to po prostu zmiana pościeli przez służbę :)

laugh

 

GreasySmooth, dziękuję za odwiedziny i sporo humoru w komentarzu; zaraz biorę się za poprawki.

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

 

Pecunia non olet

Proszę uprzejmie o wyrozumiałość.

Wybaczam.

Sam tekst akurat mnie nie ruszył – nie mój typ absurdu. Ale rozumiem, kiedy mus to mus :D

Technicznie nie czytało się źle, zdania czy okreslenia nie zgrzytały mi jakoś mocno podczas czytania. Tak więc przeszło gładko, nawet jeśli koncert fajerwerków nie wzbudził mego entuzjazmu.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dziękuję, NoWhereMan, za wyrozumiałość, pozdrawiam Cię serdecznie. laugh

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka