- Opowiadanie: Vacter - Fortepian Baldimira

Fortepian Baldimira

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Fortepian Baldimira

Czerwień nieba widoczna za oknem raziła zmęczone oczy króla Baldimira. Choć jego artystyczna dusza kazała dostrzegać piękno natury, to jednak romantyczny odcień przypominał o przykrościach. Podwładni ginęli dziesiątkami na wojnie, a dostarczane z frontu informacje mroziły krew w żyłach. Zdenerwowany Baldimir krążył nerwowo. Stąpał, mocno stawiając kroki, aż zatrzymał się przy portrecie namalowanym przez dawnego przyjaciela, skazanego niegdyś na tortury i śmierć w rzece "Radosnej Przyjaźni". Baldimir zarzucił artyście nieprawidłowy dobór barw. Po śmierci malarza okazało się jednak, że kolory były prawidłowe i jedynie niedyspozycja władcy, przy pierwszym okazaniu, wpłynęła na negatywny odbiór dzieła. Teraz z kolei obraz wisiał krzywo i nikt nie był w stanie go poprawić. Każdego ranka portret wracał na swoje miejsce. Jakby całe królestwo Czerstwazji pochylało się i wszelkie próby prostowania czegokolwiek były daremne.

 

Pod ścianą wstawiono Baldimirowi fortepian, zbierający tylko kurz od ostatniego zamachu. Król nadal trząsł się na wspomnienie tego dnia. Choć zamontowana w instrumencie bomba zadziałała nieprawidłowo, nie wywołując większych obrażeń Baldimirowi, to jednak uszkodziła młoteczki i przerwała struny. Dla władcy fortepian był ostatnią rzeczą, którą mógł skutecznie kontrolować w królestwie, ale nawet ten osobliwy przywilej został mu odebrany. Upadły na duchu usiadł na krześle i płakał, obnażając swoją bladą żylastą twarz, ukrytą dotychczas pod warstwą pudru.

Rozległo się pukanie do drzwi. Baldimir pospiesznie złapał za gruby kij, oparty o łoże i wrzasnął:

– Kogo tu niesie o tej porze!?

Odezwał się zlękniony lokaj:

– Pppanie! Baldi-najświętszy-mirze! Przyszedł mechanik, instrumentalista do fortepianu. By, bby, był, po, po… ponoć ummówiony! – dokończył lokaj i uchylił lekko drzwi.

Baldimir skoczył na równe nogi, odrzucił kij na podłogę i podbiegł do drzwi. Otworzył je na oścież, aż klamka walnęła w ścianę, odłupując kawałki odstającej warstwy farby. Lokaj czmychnął w boczny korytarzyk niezauważony, a przed oczami króla stanął samotnie człowiek. Poprawiając zawieszoną na ramieniu torbę, ukłonił się i rzekł:

– Dostojny królu Baldimirze! Przybyłem w celu naprawy instrumentu. Zgodnie z zamówieniem.

– Nareszcie! – krzyknął król i dodał ponaglając ręką – zapraszam, zapraszam.

Baldimir kopnął kij pod królewskie łoże. Po chwili coś wciągnęło broń pod mebel. Władca usiadł przy fortepianie i wcisnął biały klawisz oczekując dźwięku D. Zamiast znanego tonu, w uszach zabrzmiało coś na wzór cichego zgrzytania ziaren piasku. Baldimir zwrócił się do mechanika:

– Słyszy pan? Nie działa jak należy.

Mechanik podszedł do fortepianu, uśmiechnął się pod nosem. Otworzył klapę, dotknął ręką pogruchotanych elementów i wypowiedział zaklęcie poruszając jedynie ustami.

– Proszę teraz zagrać.

Baldimir zagrał ten sam dźwięk, ale zamiast D. wydobył głośny pisk. Mechanik wyjaśnił:

– Och, trzeba jeszcze nastroić. Można to zrobić nawet lepiej. Magiczne strojenie pozwala połączyć urządzenie z czymś więcej niż tylko brzmieniem muzyki. Co powie król na bombowy fortepian?

– Nie, dziękuję… Już mi raz tu palnęło! – krzyknął Baldimir.

– Proszę posłuchać. Jeśli zagra szanowny król niektóre dźwięki, wywołają one wszelkie kataklizmy i problemy w innym miejscu, na przykład u wroga. Trzeba tylko uważać! Zbyt dużo melodii może przeładować więź i doprowadzić do anomalii. Proponuję żeby uzbroić wyłącznie czarne klawisze.

Baldimir bał się czarnych klawiszy, zawsze kiedy wprowadzał je do gry, melodia brzmiała źle. Zgodził się na takie zabezpieczenie, myśląc o klęsce wroga.

– W porządku, proszę uzbroić wyłącznie czarne. Będę starał się ich używać tyle ile trzeba.

Mag pracował cały dzień. W końcu poprosił Baldimira, żeby nacisnął kilka uzbrojonych klawiszy. Baldimir wcisnął trzy czarne i usłyszał trzy eksplozje gdzieś za lasem, jakby wystrzeliły fajerwerki. Mechanik przypomniał przed wyjściem:

– Tylko pamiętaj Baldimirze. Używaj rozsądnie!

Po tych słowach wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi. Baldimir usiadł znowu przy fortepianie i wygrywał na białych klawiszach proste melodyjki. W pewnym momencie dodał dźwięk czarnego klawisza, który nie pasował zbytnio do jego gry, jednak brzmienie wybuchu wywołało uśmiech na twarzy. Baldimir zagrał jeszcze trzy czarne dźwięki i położył się spać. Tymczasem pod łóżkiem trwała praca.

 

*

 

Mały Blik w kapelusiku wykonanym z kawałka chusteczki, ciągnął razem z kolegami kij. Później wszyscy w pocie czoła dopychali lagę do ściany. Całą akcją dowodził Wiki, który ogłosił:

– Misję uważam za zakończoną! Już nikt z nas nie oberwie przypadkiem tym zbrodniczym narzędziem. Zarządzam przerwę piętnaście minut! Bliku, czy obraz wisi ciągle krzywo? – Wiki wskazał paluszkiem Blika.

Blik wskoczył na szeroki korek po winiaku i odpowiedział po żołniersku:

– Szefie! Obraz wisi krzywo, tak jak krzywo stąpa zły Baldimir, który zaraz się poślizgnie i sobie ten głupi ryj w końcu… – Wiki przerwał wypowiedź podwładnego.

– Bliku, bez takich odzywek! Nie życzę sobie niskiej kultury na terenie pod łożem. Lepiej wszyscy posłuchajmy raportu naszego szpiega Pirka.

Młody chochlik przysiadł na drugim korku po winiaku i nagle zabarwił się na dokładnie ten sam kolor. Dotknął czapeczki i w końcu zaczął przypominać normalne stworzonko. Zdał relację:

– Kontaktowałem się z naszą grupą z kuchni. Potwierdzili wieści o pojawieniu się dziś w zameczku magicznego mechanika. Opowiadał, podczas jedzenia pierogów ze skwarami, o celu swojego przybycia. To było wcześniej. Obecnie fortepian jest naprawiony. Według agentów z drugiego krańca pokoju, ten instrument nie tylko jest już sprawny, ale też zyskał moc niszczenia i mordu. Za kiwnięciem palca Baldimira ucierpią ludzie, stworzonka i nasz słuch!

Chochliki przerażone zbiegły się przy Pirku. Blik wykrzyczał:

– Ten skurr… Przepraszam. Ten człowiek musi przestać, musimy go powstrzymać. Musimy wysadzić fortepian! Przygotuję razem z moimi koleżkami nową magiczną bombę, która wysadzi Baldimira razem z jego fortepianem i portretem.

Malutkie oczy spoglądały ze wszystkich stron na twarz zadziornego Blika. Słychać było pomruk aprobaty, ale wtrącił się szpieg:

– To bez sensu. W ten sposób niczego nie dokonamy. W torbie mechanika przybyło do nas kilku przyjaciół z lasku, w którym mieszka. Twierdzą, że znają się już na magicznych naprawach instrumentów tak dobrze jak mechanik.

Zdenerwowany Blik wykrzyczał groźnie:

– I co teraz będzie? Zamiast mechanika, w fortepianie zamieszkają chochliki, które dzień i noc będą naprawiać ten morderczy fortepian? Nie możemy się na to zgodzić!

Szef zgromadzenia uciszył Blika gestem.

– Mów nasz szpiegu, jaki jest plan.

– Dziękuję – powiedział Pirek – otóż nasi przyjaciele twierdzą, że są w stanie przestroić fortepian. Dokonają tego w nocy. Prawdopodobnie już zaczęli pracę. Ukryli się w fortepianie zaraz po wizycie mechanika.

Blik wyrwał się znowu:

– Jak możemy im ufać!? Nie mamy z nimi zwykle kontaktu.

Szef włączył się do rozmowy ponownie:

– Tutaj Blik ma rację. Jak możemy zaufać tym naszym przyjaciołom? Są w końcu z lasku.

Pirek zasępił się na chwilę i tylko odpowiedział:

– Nie wiem przyjaciele, teraz już sam nie wiem. Mam nadzieję, że nas nie zdradzą. Poczekajmy.

 

*

 

Baldimir wstał ze wschodem słońca. Spojrzał od razu na swój portret. Wciąż wisiał krzywo, a jego twarz wyglądała niekorzystnie. Zdenerwował się sam na siebie. Nie mógł ponowie skazać malarza na śmierć, skoro ten już od dawna nie żył. Pozostał mu tylko fortepian. Przetarł oczy i nie czekając na śniadanie, usiadł w majtkach i koszuli przed klawiaturą. Zagrał najpierw na białych klawiszach krótką wprawkę, po czym dołożył jeden czarny. W oddali za oknem usłyszał wybuch. Pod łóżkiem nastąpiło poruszenie. Blik wywlókł Pirka spod kawałków materiału. Machał mu przed twarzą pięściami. Inne chochliki próbowały ich rozdzielić.

 

Baldimir grał kolejne dźwięki, od czasu do czasu uderzając któryś z czarnych klawiszy, niszcząc wygrywaną melodię. Próbował i próbował, a za oknem od czasu do czasu słychać było wybuchy. Coś mu w tym graniu ciągle nie pasowało. Zdenerwowany uderzał w klawiaturę coraz mocniej. Palce co rusz trafiały na czarne klawisze, a wybuchy za oknem nasilały się. W końcu zdało się, jakby z nieba spadał deszcz pocisków. Baldimir zauważył, że uderza już wyłącznie w czarne klawisze i zdumiony odkrył, że gra ciągle czysto.

– Mogę tylko uderzać w czarne i to zawsze dobrze brzmi! Ha, ha!

Grał mocno, wyłącznie forte. Tymczasem w pobliżu jego posiadłości działy się sceny niesamowite. Czerstwazją wstrząsnęło. Wybuchały stoiska handlowców, ludzie uciekali w popłochu. W dachy domów uderzały kule rozsadzające ściany, okna pękały. Wszędzie płonął ogień, ale jakimś cudem nic nie działo się ludziom. Biegli nadzy między walącymi się wszędzie cegłami. Baldimir uderzał w klawisze coraz zapalczywiej. Ognista kula wpadła przez okno wprost na dywan. Podpaliła łóżko i ubrania. Przestraszony Baldimir przestał grać i uciekł na zewnątrz. Resztki stroju spaliły się na nim, obnażając ciało. Uciekając, obejrzał się na fortepian, czarne klawisze grały same.

 

*

 

Król stanął na rynku, goły wśród innych golców próbujących się osłonić. Nie wiadomo, czy bardziej ze wstydu, z zimna, czy strachu. Baldimira uderzył widok zawalonych straganów, zniszczonych domostw i wszechobecny ogień, który wzmagały spadające z nieba kule. Rozsierdzony król wrzeszczał i machał rękami:

– Każcie przyprowadzić mi tego mechanika. Jeszcze dziś utonie w rzece!

Nikt się nie ruszył, oczy mieszkańców skupiały się na władcy bez gaci. Baldimir usiadł załamany na pieńku, nie czując jeszcze zbliżających się czerwonych mrówek.

Tymczasem chochliki urzędowały wewnątrz fortepianu, skacząc po strunach i klawiszach. Ich przyjaciele z lasu przestroili już instrument, a muzyka rozbrzmiewała nie czyniąc nikomu krzywdy. Niektóre chochliki zebrały się na ryneczku z gromkim śmiechem patrząc, jak pogryziony przez mrówki Baldimir z wrzaskiem uciekał w siną dal.

Koniec

Komentarze

Dobrze tak tyranowi.

Kiedy król jest nagi, nie różni się zbytnio od nagiego wieśniaka.

Fajne wykorzystanie chochlików.

Babska logika rządzi!

Dziękuję Finklo. Zauważyłem przy publikacji, że chochlikom zachciało się również poprzestawiać kilka literek w tekście, ale postarałem się te usterki poprawić dość szybko :)

Ach ta natura stworzonek!

Baldimir odkopał kij pod swoje królewskie łoże.

Lepiej kopnął, bo myślałam, że spod ziemi go odkopał.

Wporządku, proszę uzbroić wyłącznie czarne. Będę starał się ich używać tyle ile trzeba.

W porządku.

 

Baldimir zagrał trzy czarne słysząc trzy eksplozje gdzieś za lasem, jakby wystrzeliły fajerwerki.

Może wcisnął trzy?

 

Nie mógł ponowie skazać malarza na śmierć, skoro ten już od dawna nie żyje.

Nie żył, bo to przeszłość.

 

Baldimir grał kolejne dźwięki, od czasu do czasu uderzając klawisz czarny, niszcząc wygrywaną melodię.

 

Czarny klawisz, a jeszcze lepiej któryś z czarnych klawiszy.

 

Opowiadanie jest trochę nierówne. Masz w nim mnóstwo smakowitości – jak zabity przyjaciel.

Przypomniało mu się muzeum w Gori, gdzie można oglądnąć dziesiątki zdjęć przyjaciół potwora, którzy skończyli smutno.

 

Mniej podobały mi się wydarzenia u chochlików.

Lożanka bezprenumeratowa

Podoba mi się motyw magicznego fortepianu i nieco bajkowy nastrój. Imię Blik trochę mi zburzyło ten nastrój, bo cały czas czekałam, aż ktoś nim za coś zapłaci ;)

Trochę się poczepiam:

nie wywołując większych obrażeń grającemu,

Raczej: u grającego.

Baldimir pospiesznie złapał za drewniany kij,

drewniany kij, oparty na łożu i wrzasnął:

Raczej: oparty o łoże.

 podbiegł pod drzwi.

Może lepiej: do drzwi?

 wcisnął biały klawisz oczekując dźwięku D. Zamiast oczekiwanego tonu

Powtórzenie,

 Baldimir zagrał trzy czarne słysząc trzy eksplozje gdzieś za lasem

Zmieniłabym na: zagrał trzy czarne i usłyszał trzy eksplozje gdzieś za lasem.

zyskał moc zabijania i mordu

Zabijanie i mord to zasadniczo to samo, pozbyłabym się powtórzenia.

 Za kiwnięciem palca Baldimira ucierpią ludzie, stworzonka i nasz słuch!

:D

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dzień dobry wszystkim!

 

Ambush: Przejrzałem poprawki i wprowadziłem wszystkie. Dziękuję za odnalezienie. Smaczki w tekście to spory komplement, postaram się by w przyszłości rozdzielić je sprawiedliwiej wśród większych i mniejszych :)

 

Mindenamifaj: Dzięki za pozytywny odbiór. Blik wpadł mi do głowy z innych przyczyn, ale rozumiem, że ta nazwa jest znana z polskiego systemu płatności. Tak bywa w naszym świecie, jednak sprawdziłem, że Blik pojawia się dość często na świecie w różnych kontekstach. Podejrzewam, że sedno jest zawsze takie samo :). Błyskawiczna, żywiołowa reakcja.

 

Irka_Luz: Świetne nagranie. Nie widziałem go chyba nigdy w dorosłym życiu i zakładam, że pani od rytmiki w przedszkolu zasiała w nas ziarno muzyki. Podejrzewam, że ta muzyka brzmiała lepiej niż dokonania króla ;)

Witaj.

Przezabawny, oryginalny pomysł. 

Żal malarza, nie żal ani trochę króla. ;)

Czerstwazja jakoś mi się skojarzyła z Czerstwą Azjąlaugh

I ja kiedyś napisałam baśń o małych stworzonkach, mieszkających pod łóżkiem. ;)

 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Cześć Bruce,

 

Dzięki za komentarz, fajnie, że tekst trafia i to częściej kulami radości niż ognia :)

Czy Twoje stworzonka jeszcze są pod łóżkiem?

 

 

Fajne to, Vacterze. Spodobał mi się motyw z zaczarowanym fortepianem zamienionym w narzędzie zniszczenia, którego użycie jednak ostatecznie doprowadza władcę do zguby. Piękne, wymowne, a opowiadanie przeczytałem z zainteresowaniem :) Pozostaje mieć nadzieję, że odpowiednik Baldimira w rzeczywistości również zmierzy się z tym, że powracają do niego konsekwencje okropnych czynów.

Kliknę bibliotekę, ale mam kilka uwag. Generalnie czasami stawiasz przecinki w losowych miejscach i trochę mnie to wytrącało z równowagi :P

 

Czerwień nieba widoczna za oknem, raziła zmęczone oczy króla Baldimira.

Po co ci ten przecinek tutaj?

 

Młody chochlik, przysiadł na drugim korku po winiaku

Tutaj też zupełnie niepotrzebny. 

 

Doknął czapeczki i w końcu zaczął przypominać

Literówka.

 

Malutkie oczy zbiegły się ze wszystkich stron na twarzy zadziornego Blika.

Nie wiem, czy oczy mogą się zbiegać. Może Spojrzenia malutkich oczu zbiegły się ze wszystkich stron…

 

Szef zgromadzenia uciszył Blika ręką.

Czyli że wepchnął mu rękę do gęby? :D Niby dobrze, a niedobrze, może gestem ręki zabrzmi lepiej? Sam nie wiem.

 

W końcu zdawało się, jakby z nieba spadał deszcz pocisków.

Może w końcu zdało się, żeby podkreślić nagłość tego wydarzenia?

 

Pozdrawiam. 

Cześć AmonRa,

 

Fajnie, że się spodobało. Wprowadziłem poprawki. Interpunkcja to spora działka, kiedyś ostro trenowałem, ale zapewne potrzebuję nowych ćwiczeń ;). Na pewno powinna pomagać, a nie przeszkadzać (szczególnie stosowana w momentach dobrowolnych). Dzięki za bibliotekę!

O, tak, to wyłącznie kule radości. laugh

Stworzonka są skromnym e-bookiem, ale to zbiorek baśni dla dzieci, nic szczególnego. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

No, to zależy. Czy dzięki lekturze ustąpią mi kiedyś miejsca w tramwaju, czy podłożą poduszkę śmierdzącą ze śmiesznych rzeczy ;D

Właściwie można zrobić jedno i drugie.

laugh Nigdy nic nie wiadomo. ;

Pecunia non olet

Bardzo fajne opowiadanko, pełne humoru, ciekawych pomysłów i smaczków. Jak będę mogła, to kliknę :).

No, może i fortepian za sprawą magii stał się instrumentem do powodowania wybuchów, ale dobrze, że – jak by na to nie patrzeć – jego właściwości zostały obrócone przeciw bardzo niedobremu królowi. I jeszcze te czerwone mrówki! ;)

 

ob­na­ża­jąc swoją bladą ży­la­stą twarz, ukry­tą do­tych­czas pod cię­ża­rem pudru. → Zbędny zaimek. Puder nie jest ciężki.

Proponuję: …ob­na­ża­jąc bladą ży­la­stą twarz, ukry­tą do­tych­czas pod warstwą pudru.

 

Bal­di­mir po­spiesz­nie zła­pał za drew­nia­ny kij… → Masło maślane – czy kij mógł być inny, nie drewniany?

Proponuję: Bal­di­mir po­spiesz­nie zła­pał gruby kij

 

Bal­di­mir kop­nął kij pod swoje kró­lew­skie łoże. → Zbędny zaimek – tam nie było innego łoża.

 

Wiki wska­zał pa­lusz­kiem na Blika. → Wiki wska­zał pa­lusz­kiem Blika.

Palcem wskazujemy kogoś/ coś, nie na kogoś/ na coś.

 

Szef zgro­ma­dze­nia uci­szył Blika ge­stem ręki. → Masło maślane – gesty wykonuje się rękami.

Wystarczy: Szef zgro­ma­dze­nia gestem uci­szył Blika.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dobry wieczór,

 

Monique.M: Dziękuję za lekturę i z góry dziękuję za klika ;).

Miło przeczytać, że się podobało.

 

Reg: Wprowadziłem poprawki i mam nadzieję, że przy lekturze, jeżeli doszło do jakichś wybuchów, to bardziej radości niż rozpaczy :)

Mimo, że klawisze na klawiaturze od komputera mam akurat czarne (ale z białymi literami).

Miło mi, Vacterze, że mogłam się przydać. :)

Wybuchów radości raczej nie było, ale nie było też wybuchów rozpaczy. Powiedzmy, że Fortepian Baldimira przeczytałam z zadowoleniem. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Dzięki za lekturę jeszcze raz,

 

Reg: Znaczy równowaga, to lepiej nawet.

 

Anet: Dzięki ;)

Cześć, Vacter!

 

Baśniowo, powiedziałbym :) Bo jest ktoś wyraźnie zły i to zło obraca się przeciwko niemu, jest w tym może niezbyt świeży, ale jednak morał – zatem jeśli chodzi o konwencję jest spoko.

Wykonanie trochę mnie jednak zmęczyło i przyznam, że momentami traciłem wątek. Czytałem na komórce, więc nie wskażę konkretnych miejsc :(

 

Pozdrówka i powodzenia w krokusie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Jak na mój gust za dużo cukru w cukrze, albo bajki w bajce, ale to tylko kwestia … gustu.

W komentarzach robię literówki.

Cześć, Vacter. 

Sympatyczne opowiadanie. Pomysł przypadł mi do gustu, a historia wciągnęła. Co mi zgrzytnęło? Czemu król niszczył swoje własne królestwo? Wybuchy były dobrze słyszalne w zamku, czyli “impreza” działa się niedaleko. Czarne klawisze miały niszczyć wroga, a od początku służyły przeciw władcy.

Pozdrawiam serdecznie!

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Dobry wieczór. Ciemno na dworze, ale mam nadzieję, że wyjaśnię kilka spraw:

 

Krokus: Dzięki za lekturę i wykrycie baśniowości. W kwestii wykonania zawsze można zrobić lepiej (mam taką przynajmniej nadzieję) i niezależnie od subiektywności/obiektywności opinii będę nad tym pracował. Dobre wykonanie to też przyjemność dla autora.

 

NaN: Cukier to straszliwa broń. W tekście równoważy nieco siarkę zgodnie z założeniami konkursu. Oczywiście tak jak napisałeś, jest to kwestia gustu. Dzięki za przeczytanie.

 

Młody pisarz:

Król tak naprawdę walnął we wroga tylko przed snem:

 

Po tych słowach wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi. Baldimir usiadł znowu przy fortepianie i wygrywał na białych klawiszach proste melodyjki. W pewnym momencie dodał dźwięk czarnego klawisza, który nie pasował zbytnio do jego gry, jednak brzmienie wybuchu wywołało uśmiech na twarzy. Baldimir zagrał jeszcze trzy czarne dźwięki i położył się spać. Tymczasem pod łóżkiem trwała praca.

 

Później już walił w siebie, ale mógł tego nie wiedzieć. Zadowolony ze swojej mocy nie patrzył czy szkodzi swoim czy przeciwnikowi. Dopiero jak sam dostał, trochę się opamiętał. Ja to widzę tak, że te wybuchy były słyszalne dalej, a potem nieco bliżej, ale zawsze za oknem (gdzieś tam za lasem była granica). Zakładam też, że wybuchy przed przestrojeniem przez chochliki, były groźniejsze i mocniejsze, niż te po przestrojeniu. Zapewne dałoby się to lepiej wyjaśnić w kwestii rozchodzenia się dźwięku. Jednak kluczem jest utrata racjonalności, kiedy już gra na samych czarnych.

 

Tak to widzę. Dziękuję oczywiście za lekturę, pozytywny odbiór i zwrócenie uwagi na aspekt, który mógł zostać lepiej zrealizowany.

 

Bajkowy klimat, magiczny fortepian i mądre chochliki, niczego więcej nie potrzebowałeś, by stworzyć bardzo dobry tekst. Zostawię Irce przyjemność dołożenia decydującego klika, ale gdyby jeszcze był mój potrzebny, zostanie uruchomiony. :)

Dziękuję za komentarz i pozytywny odbiór! Cieszy mnie, że tekst wybrzmiał na tyle, by nie tylko dało się go przeczytać, ale nawet wyciągnąć z niego jakąś wartość ;)

 

Witaj, Vacterze. Przyjemna i śmieszna opowiastka. Najbardziej rozbawiła mnie wizja chochlikowej bitki pod łóżkiem i teksty Blika. Pozdrawiam!

Hej hrabiax,

Dzięki za odwiedziny i lekturę!

 

Z tego tematu bawi mnie na przykład jeden cytat, a dokładnie: “Nie życzę sobie niskiej kultury na terenie pod łożem.”. Niby ja pisałem, ale tekst odkleja się z czasem od autora pozwalając mu spojrzeć nieco jak zewnętrzny czytelnik ;)

Bardzo mi się spodobał pomysł z pianinem i uzbrojonymi czarnymi klawiszami. Do tego zakończenie, jak z bajki o nowych szatach cesarza i mrówki, niczym z Pana Tadeusza. Zaszalałeś :) To coś nowego, niezwykłego. I właśnie za tę niezwykłość dostałeś moje wyróżnienie :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć Irka_Luz:

 

Dziękuję za docenienie. Dostałem kiedyś wspaniałą książkę z ilustracjami. Posiadała nawet obrazek nagiego króla, który bardzo mnie zaskoczył :)

Bardzo ładna bajka. Czytałam z przyjemnością. Być może można było coś poprawić, ale zaciekawiły mnie te chochliki i nie zwracałam na to uwagi…

Za to zaintrygował mnie twój ostatni komentarz:

Posiadała nawet obrazek nagiego króla, który bardzo mnie zaskoczył :)

Zaskoczył cię obrazek czy król? A jeśli król, to czym (na tym nagim zdjęciu)? ;)

Poszperałem i znalazłem to wydanie. W moim zbiorku opowiadań, w Nowych Szatach Cesarza, widać pełną anatomię władcy, który właściwie przypominał w całości kurczaka.

Podobał mi się zamysł i charaktery chochlików. Niby wszyscy chcemy pomoc ale czy możemy zaufac tym innym np. z lasu? 

Cześć Nova, dzięki za lekturę. Zaufanie czasem buduje się długo i niekiedy ma coś wspólnego z hazardem.

potwierdzam, lubię kiedy ktoś przemyca w na pozór zabawnym tekscie przemyślenia nieco poważniejsze. 

Nowa Fantastyka