- Opowiadanie: śliwka w spirytusie - Dzień bez śmieci

Dzień bez śmieci

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy V

Oceny

Dzień bez śmieci

Trzydziestu sześciu pracowników firmy Erwin wspólnie z prezesem połączonych wydziałów Emilem Hopem czekało, aż śmigłowiec wyląduje na dachu budynku i rozpoczną się obchody "dnia bez śmieci". Tegoroczna edycja akcji przyciągnęła zainteresowanie trzystu sześćdziesięciu czterech pracowników, ale nie dla wszystkich znalazło się miejsce i stosy odrzuconych zgłoszeń trafiły do niszczarki. Rozczarowanym tym faktem ludziom pozostało spróbować szczęścia w przyszłym roku.

 

Kowin Og, szef HR opierał się o betonowy filar pomieszczenia i zacierał ręce z zadowolenia, bo jego polityka odpowiedzialności za środowisko przyniosła oczekiwany efekt – zaangażowanie. Jeszcze w zeszłym tygodniu, kiedy ostateczny kształt grupy nie był ustalony, zlecił sporządzenie spisu narzędzi potrzebnych do obsługi zadania. Teraz nadchodziła chwila wręczenia każdemu z uczestników akcji odpowiedniego akcesorium.

 

W historycznych początkach kampania nie cieszyła się popularnością. Zdarzały się lata, w których skompletowanie załogi wymagało od konsorcjum Erwin sięgnięcia po funkcjonariuszy agencji werbunkowej. Trwało to do dnia, w którym Sabina Wera z biura rachunkowego zaproponowała, aby wszystkie inicjatywy firmy były wysyłane na skrzynki pocztowe pracowników w formie imiennych zaproszeń. Idea okazała się dobra, a jej wdrożenie przełożyło się na wiele zrealizowanych projektów.

 

Pan Kowin Og kręcił młynki palcami i z zadowoloną miną obserwował, jak grupa mężczyzn z niecierpliwością przebiera nogami. Młodzi ludzie patrzyli na swoje ręce, napinali mięśnie, rozmawiali o futbolu i świątecznej premii. W wypowiedziach chcieli być kordialni i swobodni, ale zdania wypowiadali krótkie i urywane.

 

Kowin Og wyjął z kieszeni marynarki multiidentyfikator i obrócił go w ręku. Zerknął na zegarek. Za osiemnaście ósma. Do otwarcia zamka i spotkania się z załogą statku powietrznego pozostały trzy minuty. Spojrzał na ludzi przed sobą: Irda Port, zastępca asystenta szefa księgowości tłumaczył coś kobiecie o filigranowej sylwetce i włosach związanych w mysią kitkę. Był człowiekiem, który w firmie rokował na przyszłość. W zeszły czwartek wstępnie zaakceptowano jego podanie o przeniesienie do sekcji windykacji. Stało się jasne, że Port chce mieć kontakt z bosami. Jest pewny siebie – ocenił Og – będzie skuteczny w egzekucji długów.

 

Prezes korporacji Emil Hop zakończył połączenie telefoniczne, zaczerpnął powietrza i mieszanka gazów przefiltrowanych przez nos przedostała się do jego płuc. Wokół unosił się zapach mocznika, odświeżaczy do ciała i androstenonu. Z uwagi na fakt, że Hop miał zmysł powonienia czuły jak senselier, przez chwilę żałował, że dobrowolnie tu przyszedł. Sięgnął ręką do kieszeni płaszcza i białą chusteczką z monogramem E.H. przesłonił płatki nosa. Skinął głową w kierunku kierownika HR-u. Ten drgnął. Z miejsca ruszył w stronę pryncypała konstatując, że za trzydzieści sekund powinien otworzyć składzik z narzędziami.

– Tak? – rzekł krótko i w jednej chwili oczy wszystkich zebranych skupiły się na tych dwóch postaciach.

– Mają opóźnienie – Hop uniósł wzrok i Og zrozumiał, że szef ma na myśli gości w śmigłowcu.

– Jak duże?

– Nie większe niż kwadrans, ale już teraz, ze względu na znaczniejszy ładunek musimy być w pogotowiu. Proszę otworzyć magazynek i rozporządzić tym, co pan tam trzyma. Tym razem musimy sobie poradzić lepiej niż w zeszłym roku.

– W porządku – Kowin ściszył głos. Próbując rozwiać obawy prezesa powiedział: "Zakupiliśmy nowe narzędzia: trzydzieści sześć szpadli Fiskarsa i szpikulce Mayera wzmocnione węglikami spiekanymi. Do tego dębowe trzonki".

– Znakomicie – pochwalił Hop i zachęcająco wskazał kadrowemu drogę na dach budynku.

 

Kowin Og stał przy kontenerze zaadaptowanym na podręczny magazyn i wręczał pracownikom zgromadzone na tę okoliczność narzędzia. Po chwili trzydzieści sześć dobrze obsadzonych szpadli i szpikulców znalazło się w dłoniach ludzi z korporacji Erwin, gotowych na wyzwanie, które materializowało się na dachu wieżowca.

 

Usłyszawszy basowy furkot wirników Kowin Og przyłożył multiidentyfikator do czytnika i przez otwarte drzwi zdecydowanym ruchem zaczął kierować pracowników na płytę lądowiska.

 

Wiropłat uporczywie mielił powietrze, a policjanci z zasadniczej służby miejskiej przymocowywali łańcuchy do betonowej posadzki, sprawdzali zatrzaski w zamkach i spójność stalowych oczek wystających ze słupów. Żaden spaw, nit, czy wiązadło nie mogło puścić. 

 

Wolontariusze korporacji Erwin pojawili się w drzwiach ewakuacyjnych wieżowca w chwili, gdy mundurowi wracali do śmigłowca. Kilku ludzi krzyknęło: "Cześć!". Gliny odmachały im bronią i załoga statku powietrznego odleciała do bazy. 

 

Na skraju dachu stała grupa ludzi w pomarańczowych kombinezonach. Niebo nad ich głowami było czyste i kobaltowe. Bez słów spoglądali na siebie i na krawędź przepaści. Na przegubach rąk i kostkach nóg błyszczały srebrne oka. Wszyscy byli połączeni łańcuchem, którego końce jeden z policjantów przytwierdził do zaczepu w betonowym stopniu.

Biegł do nich Irda Port z uniesionym nad głowę szpadlem. Zadał cios najstarszemu z więźniów. Trysnęła krew. Inni uczestnicy "dnia bez śmieci" kłuli szpikulcami i uderzali ogrodowymi rydlami zbitą masę ciał. 

Koniec

Komentarze

Eee… Ale to jest konkurs na gotycki horror, a nie ekologiczne bizarro. Jak dla mnie tekst spoko, ma trochę dziwny klimat, ale z konkursem to się raczej grubo rozmija.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Bizarro? Nie sądzę. Napisałem szorta w klimacie american gothic. Tak myślę ;) 

@Śliwka w spirytusie

Jestem ciekaw, jakie są według Ciebie założenia american gothic, bo chyba czytaliśmy różne definicje ;)

Tekst przewrotny, ale też bym kwalifikował raczej jako bizarro.

Oczywiście szorta mogę wycofać z konkursu. Być może inaczej rozumiałem zasady. Według tego co udało mi się doczytać i na czym opierałem się pisząc opkowiadanie to: "Elementy charakterystyczne dla amerykańskiego gotyku to: racjonalność kontra irracjonalność, purytanizm, poczucie winy". 

W porządku, czytaliśmy to samo. Założenia dobre, choć moim zdaniem, nie bardzo wybrzmiały w tekście, ale to już do oceny jury.

Zanais, mam nadzieję, że u ciebie jednak pójdzie to bardziej w kierunku gothic, niż american ;)

śliwka w spirytusie najważniejsze w tym konkursie to elementy gotyckie, a w tamtej definicji dalej jest wspomniana atmosfera niesamowitości i grozy, duchy, potwory i inne elementy nadnaturalne, przeniesione w realia amerykańskie. Zresztą w opisie konkursu wyraźnie zwracaliśmy uwagę na to, że szukamy opowiadań grozy, a konkretniej odwołania się do poetyki horroru gotyckiego

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Fanthomasie, u mnie jest southern gothic, on ma jeszcze inną definicję ;) A czy wyszło, to sam nie wiem.

Śliwko Ochotnicy z korporacji zabijają więźniów za pomocą narzędzi ogrodowych. Dla mnie bizarro.

Zanais ok, a jak żołnierz zabija saperką to też jest bizzarro? Zresztą, co to przeszkadza? 

Hm, no żołnierz w okopach (i nie tylko) walczący saperką to normalna sprawa, ale tutaj masz likwidowanie więźniów tzw. “śmieci”. Gdyby kara śmierci była stosowana na masową skalę, to jednak sądzę, że wyglądałaby inaczej niż zespół ochotników ze szpadlami. Tworzysz tu atmosferę świątecznego oczekiwania na jakieś doniosłe wydarzenie, a tu się okazuje, że wszyscy czekali na masowy mord. No, twist jest, ale dla mnie bizarro.

I nie przeszkadza mi to, po prostu bardziej widzę tu zbliżenie do tego gatunku niż do gotyku.

Zanais a kiedy wrzucisz? bo ciekawi mnie ten southern gothic, troszkę zahaczyłem o te klimaty, ale raczej mało w Polsce książek w tym gatunku

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Żebym to ja wiedział, czy trafiłem w odpowiedni klimat ;) ale poczytałem sporo. Teraz tekst leżakuje. Nie zaśmiecajmy już Śliwce opka.

Zanais, w porządku, zrozumiałem twój punkt widzenia. Chciałem dodać do opowiadania trochę makabry, właśnie takiej irracjonalnej. Nie próbowałem się wpisać w żaden gatunek, a już najmniej myślałem o bizzarro, pamietalem tylko o wymienionych już elementach amerykańskiego gotyku. Jeśli szort wypada nieprzekonująco to co mogę powiedzieć, trudno ;) 

Opisujesz dużo detali, ale robisz to zręcznie i nie nużysz. Podoba mi się powtarzany schemat, który prowadzi czytelnika utartymi koleinami, żeby potem wykoleić go brutalnie;)

 

Lożanka bezprenumeratowa

Śliwka, piszę jako zwykły czytelnik. Nie do mnie należy ocena, czy opowiadanie wchodzi w ramy konkursowe, czy nie, czy wchodzi w gotyk (który można szeroko pojmować) czy skłania się do bizarro. Irracjonalną makabrę widzę, choć czy o to chodzi w gotyku – oto jest pytanie ;)

Ambush, użyłem sporo detali, aby uplastycznić przedstawioną historię, by osadzić ją w jak najbardziej konkretnym miejscu. Chciałem by obraz był szorstki, wyrazisty, a jego elementy znane z codzienności. Wszystko po to, by zwykle czynności prowadziły do absurdalnego, a jednocześnie okrutnego końca. Jeśli opowieść do Ciebie trafiła, to jestem happy ;) 

Zanais, nie jestem znawcą ani gotyku, ani bizarro, więc nie będę na siłę bronił historii, która może rzeczywiście nie jest w tym klimacie. 

Zazwyczaj jak czytam szorty to się potem zastanawiam po co tak krótka forma w ogóle istnieje, ale ten jest w sumie ciekawy i lektura była przyjemna, nawet pomimo tego, że wcześniej przeczytałem komentarze i wiedziałem do czego to zmierza

EvilMorty, krótka forma ma swoje plusy ;) dzięki, że skomentowałeś. Twoja opinia pozwala wierzyć, że moje kombinowanie nad tekstem miało sens. 

Witaj.

 

Wstrząsające owo potęgowane napięcie, aby w końcu zakończyło się w taki brutalny sposób. Groza jest tu mocno zawoalowana. ;)

 

Z technicznych:

– Nie większe niż kwadrans, ale już teraz, ze względu na większy ładunek, musimy być w pogotowiu. – powtórzenie

Kilku ludzi krzyknęło: "Cześć". – dałabym wykrzyknik, bo jednak krzyczeli

 

Pozdrawiam.

Pecunia non olet

Bruce, grozy rzeczywiście nie ma tu incognito ;) 

I bardzo dobrze,. Niby się ją odczuwa, a jest taka… poukrywana. ;)

Pozdrawiam. ;))

Pecunia non olet

Przeczytawszy.

Ciekawy szorciak, chociaż bardziej american niż gothic. Element twista dobre zagrał. Przyjrzałabym się nieco zaimkozie i literówkom, bo parę mi się rzuciło. 

Oidrin, dzięki, przejrzałem tekst, ale w tych "drobiazgach" się gubię ;) 

Dzień dybry,

 

Jeszcze w zeszłym tygodniu, kiedy ostateczny kształt grupy nie był ustalony, zlecił sporządzenie spisu narzędzi potrzebnych do obsługi zadania.

Brakujący przecinek.

 

mieszanka gazów przefiltrowanych przez nos, przedostała się do jego płuc;

wręczał pracownikom, zgromadzone na tę okoliczność narzędzia;

przez otwarte drzwi, zdecydowanym ruchem zaczął kierować pracowników na płytę lądowiska.

Niepotrzebny przecinek.

 

Wokół unosił się zapach potu, odświeżaczy do ciała i testosteronu.

Można poczuć zapach testosteronu? Czy może to miała być trochę taka przenośnia? Nie wyzłośliwiam się, tylko serio się zastanawiam, czy można tak powiedzieć i czy można uznać to za metaforę. Bo dosłownie na pewno nie należy tego brać.

 

Kliknęłam na tytuł, bo jestem szczególnie wyczulona na śmieci w lasach i na ulicach i byłam ciekawa, o czym będzie szorcik. Śmieci w postaci ludzi kompletnie się nie spodziewałam :) ale to w sumie dobrze, bo to znaczy, że potrafisz zaskoczyć. Fajny twist, choć musiałam doczytać komentarze, by dobrze zrozumieć zakończenie.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Dzień dobry Hol­ly­Hel­l91, ważne by ludzie pozostali ludźmi, by się niedehumanizowali. Pozdrawiam. Przecinki przywołałem do porządku ;) 

Jakoś tak wyszło, że przeczytałam tytuł “Dzień bez śmieRci” zamiast “śmieci”. Przez co zakończenie wydało mi się tym bardziej zaskakujące ;)

Intrygujący, dystopijny i przywoicie napisany szort z bardzo mocnym zakończeniem. Parę usterek, które wpadło mi w oko:

Kowin Og stał przy kontenerze zaadoptowanym na podręczny magazyn i wręczał pracownikom zgromadzone na tę okoliczność narzędzia.

Chyba zaadaptowanym?

Po chwili trzydzieści sześć dobrze obsadzonych szpadli i szpikulcy znalazło się w dłoniach ludzi z korporacji Erwin

Raczej: szpikulców.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

min­de­na­mi­faj, w tym świecie i adopcja kontenerów może się zdarzyć ;) poprawiłem. Dziękuję za komentarz. 

śliwko, podobało mi się :-) Interesujący pomysł, umiejętnie stopniowane napięcie i ładny twist na finał.

Jedyne co nie do końca mi gra, to że przedstawiłeś bezwzględnych więźniów, najgorsze z najgorszych śmieci, jako worki treningowe do masakrowania przez korposzczury w ramach imprezy integracyjnej. Wydaje mi się, że nawet z łańcuchami powinni stawiać nieco większy opór :-D

No, dość mocna i mroczna wizja. Z początkiem fabuły można odnieść wrażenie, że nasi bohaterowie dość pokornie podeszli do swego losu. Oszczędna w opisowe detale końcówka, pozwoliła mi przypuszczać, że finalnie się jednak towarzystwo rozkręciło. Bardzo lubię takie 'uproszczenia', dające pole do popisu wyobraźni.

Przeczytałam bez przykrości, ale obawiam się, że niebawem zapomnę o Dniu bez śmieci.

 

W wy­po­wie­dziach chcie­li być kor­dial­ni i swo­bod­ni, ale zda­nia wy­po­wia­da­li krót­kie i ury­wa­ne. → Nie brzmi to najlepiej.

 

Port chce mieć kon­takt z bo­sa­mi. → …Port chce mieć kon­takt z bo­ssa­mi.

 

– Mają opóź­nie­nie – Hop uniósł wzrok i Og zro­zu­miał, że szef ma na myśli gości w śmi­głow­cu. → Brak kropki po wypowiedzi.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Pró­bu­jąc roz­wiać obawy pre­ze­sa po­wie­dział: "Za­ku­pi­li­śmy nowe na­rzę­dzia: trzy­dzie­ści sześć szpa­dli Fi­skar­sa i szpi­kul­ce May­era wzmoc­nio­ne wę­gli­ka­mi spie­ka­ny­mi. Do tego dę­bo­we trzon­ki". → Dlaczego ta wypowiedź nie jest zapisana jak dialog?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A ja nic nie zrozumiałem.

Tekst mnie zaskoczył, nie spodziewałem się czegoś tak odległego od gotyckiego horroru :) Szort poprawny, plus za sprytnie ukryty spoiler w tytule.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Też przeczytałam “Dzień bez śmierci”. No, jakaś chora ta impreza. Mam nadzieję, że zgłaszają się sami psychopaci. Chociaż… Bo to jeden eksperyment wykazał, jak łatwo skasować ludziom normy moralne?

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka