- Opowiadanie: fanthomas - Wilki mieszkają pod kamieniami

Wilki mieszkają pod kamieniami

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

Irka_Luz, ninedin, Użytkownicy V, Finkla

Oceny

Wilki mieszkają pod kamieniami

 

Przyszły wichury i porwały cygańskie wozy. Żaden się nie ostał, podobnie jak ich mieszkańcy. W miejscu, gdzie stał cały tabor, leżała jedynie zielona kapota. Znalazł ją Eryk, prosty chłop mieszkający w pobliżu. W jednej z kieszeni natrafił na fiolkę z nieznaną substancją o karmazynowej barwie. Zabrał ją ze sobą, gdyż słyszał o różnych magicznych miksturach, sporządzanych przez romskich czarowników, zwłaszcza o eliksirach miłosnych, a te zawsze się przydają.

Po powrocie do domu odkorkował fiolkę i powąchał zawartość. Pachniało dziwnie, nie potrafił opisać, czy ten zapach mu się podobał, czy też nie. Upuścił kilka kropel na dłoń i dał polizać psu, bezdomnemu kundlowi, który kręcił się w okolicy, żebrząc o jedzenie.

„Jeśli nic mu się nie stanie, można uznać, że to nie trucizna” – pomyślał Eryk.

Następnego dnia pies zdechł. Ciężko było stuprocentowo stwierdzić, że cygański dekokt miał z tym cokolwiek wspólnego, ale wydawało się to oczywiste. Czyli trucizna. Eryk nie zamierzał ryzykować, że kiedyś to przypadkiem wypije. Wylał zawartość pod najbliższe drzewo, a fiolkę wyrzucił do lasu, psa natomiast zakopał.

Drzewo zamiast owocami obrodziło różnego rodzaju robactwem.  Z ręką Eryka też nie działo się nic dobrego. Tam, gdzie polizał go pies, a jeszcze wcześniej znalazło się kilka kropel cygańskiej mikstury, pojawiło się coś na kształt wrzodu. Nie bolało, ale wyglądało dość nieprzyjemnie.

Pewnego dnia Eryk siedział pod domem, ciesząc się z widoku słońca przemierzającego nieboskłon podczas codziennej podróży, gdy na horyzoncie zamajaczyły cygańskie wozy. Romowie zapewne najlepiej wiedzieli, cóż to za tajemnicza substancja znajdowała się w fiolce i co oznacza niepokojący wrzód na dłoni. Eryk zerwał się z miejsca i pobiegł za taborem, ale im bardziej oddalał się od domu, tym ciemniej się robiło. W końcu zapadł zmrok i stracił wozy z oczu. Błądząc po omacku, próbował wrócić do domu, ale nie potrafił trafić na właściwą ścieżkę. Wszystko wydawało się zupełnie obce, powykręcane i złowrogie. Pod jednym z drzew dostrzegł stary cygański krzyż, niepodobny do żadnego innego. Stanął przy nim i mimowolnie zaczął szeptać słowa jakiejś modlitwy, jakby ktoś sączył mu je do ucha, a on tylko otwierał usta i odpowiednie dźwięki same z nich wylatywały.

Nogi same zaprowadziły go z powrotem do domu. Nie miał wątpliwości, że bez pomocy leśnych duchów prawdopodobnie całkowicie straciłby orientację i musiał nocować w głuszy.

Następnego dnia ktoś przybył pod drzwi jego domu. Mężczyzna w zielonej kapocie i spodniach tego samego koloru. Eryk zamarł. Poznał to ubranie. Nie wiedział, co robić, ale jego ciało i tak go nie słuchało. Otworzył drzwi i zaprosił nieznajomego do środka, choć wcale nie miał na to ochoty.

– Zimno dziś – stwierdził obcy. – Jestem Zielony Jerzy. A tobie jak na imię?

– Eryk.

–  Chciałbym od razu przejść do rzeczy i wspomnieć, dlaczego w ogóle do ciebie dziś przybyłem – Mężczyzna wyciągnął z kieszeni fiolkę, zapewne tę samą, którą Eryk wyrzucił niedawno do lasu. – Znalazłem to nieopodal, ale znacznie bardziej interesuje mnie zawartość.

– Ja…

– Wiesz, co było w fiolce?

– Wszystko wylałem, a pies, który to polizał, zdechł.

Zielony Jerzy ryknął na cały głos.

– Nawet nie wiesz, co narobiłeś!

– Nie chciałem. Myślałem, że to może napój miłosny, który sprawi, że jakaś panna się we mnie zakocha.

– Skoro zabrałeś, to teraz musisz oddać.

– Nie mam pojęcia, jak sporządza się tego typu mikstury.

– Za to ja wiem. Sam staniesz się miksturą. Chciałeś miłości, dostaniesz śmierć. Właśnie to wylosowałeś w cygańskiej loterii.

Eryk poczuł ukłucie i spojrzał na swoją dłoń. Wrzód pękł i wyciekła z niego karmazynowa substancja. Zielony Jerzy zbliżył się, po czym zaczął zbierać ów płyn do wnętrza fiolki.

– Co ze mną będzie? – zapytał Eryk, lecz w odpowiedzi usłyszał jedynie szum wiatru, który wdarł się przez drzwi do wnętrza chaty i porwał ze sobą Zielonego Jerzego. Gdzieś w pobliżu zawył pies.

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Dziwne zakończenie, jakby urwane, choć klimat i całokształt mi się podoba. Nie rozumiem też tytułu.

 

Nie był weterynarzem, ale wiedział jak wygląda zimny trup.

 

Jakoś weterynarz (jako sama koncepcja takiego zawodu) nie pasuje mi do tego opowiadania, poza tym tak na logikę, to faktycznie nie trzeba być weterynarzem aby poznać, że pies zdechł.

 

Poznał to ubranie, gdyż z jednej z kieszeni wyciągnął tajemniczą fiolkę.

To brzmi trochę niezręcznie, bo czas przeszły i odwołanie do poprzedniego zdarzenia nie są oczywiste.

 

 

W komentarzach robię literówki.

Dzięki za przeczytanie, już poprawiam te niezręczne momenty. Tytuł jest właśnie po to, żeby go nie rozumieć, bo ma wprowadzać w ten lekko surrealny klimat. A zakończenie zostawiłem otwarte.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Nie widzę związku tytułu z treścią. Treść robi wrażenie, że jest czegoś fragmentem. Nie kupuję tego.

Nieźle zakręciłeś rzeczywistością. To musiały być niezłe wichury, że tak rzucały ludźmi to teraz, to wtedy, to kiedyś. Aż się sama pogubiłam i już nie wiedziałam, jakie jest kiedy Cygana, który przybył do bohatera. I nawet mi się podobało, co mnie po raz kolejny zadziwia, bo ja z tych, co wolą prosto i jasno ;)

Natomiast związku treści z tytułem też nie widzę.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

A czemu tytuł ma zawsze mieć związek z treścią? ;) Jest odpowiednio absurdalny, podobnie jak początek.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

A czemu tytuł ma zawsze mieć związek z treścią?

Hmm, dobre pytanie, o tym nie pomyślałam ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Oczywiście cieszy mnie, że się podobało, bo to kolejny mój tekst trochę trudniejszy w odbiorze.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Witaj.

 

Od samego początku miałam skojarzenia ze znakomitym horrorem – “Chudszym/Przeklętym” – Cyganie, ich wyjazd, tajemnica, klątwa, ropnie na skórze, ofiary, płyn z ręki zbierany do naczynia. 

 

Opowieść jest bardzo mroczna, momentami przerażająca. Treści nieoczywiste i nieprzewidywalne, tytuł szokuje, bo nie można od razu znaleźć odpowiedzi, czemu tak nazwałeś to krótkie opowiadanie. 

Poszukiwania w necie informacji na niewiele się zdały – wilki żyją w norach, a nie pod kamieniami. Jak rozumiem, to przenośnia, symbol, zagadka. Biorąc pod uwagę mroczny klimat, skojarzyłam tytuł z innym przerażającym filmem grozy – “Witch Blair Project”, w którym leśne stosy kamieni zapowiadały masakrę/śmierć w męczarniach, a wiązały się z symbolicznymi nagrobkami zabitych dzieci. A zatem pod kamieniami czai się całe zło: złe moce, złe czary, złe przepowiednie? Kto wie? :))

 

Dla mnie to klasyczny horror, w którym najbardziej przerażającą jest owa zagadkowa cygańska loteria. 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Świetna analiza, choć nadal obstaję przy tym, że tytuł to po prostu absurdalne skojarzenie, które pojawiło się w mojej głowie w czasie leśnej wędrówki i rozmyślania nad tym właśnie opowiadaniem. No ale taki cel enigmatycznych tytułów, by budziły różne skojarzenia. Któryś malarz, chyba Magritte, też tytułował swoje dzieła zupełnie absurdalnie, by pobudzać wyobraźnię odbiorcy do tworzenia własnych interpretacji.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Koala75 – unfollow za plagiat mojej opinii smileysmileysmiley

W komentarzach robię literówki.

Dziękuję. :)

Jako maniaczka horrorów, tak już mam, że zazwyczaj w każdym opowiadaniu doszukuję się ich cech. :))

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

NaN, to nie plagiat, ale poparcie. laugh

Nie widzę związku między opowiadaniem, a tytułem, ale klimacik jest.

Przypomniały mi się bajki z Gałązki z drzewa słońca, które czytałam dzieciom.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Klimat fajny, ale całokształt mnie nie przekonał. Chyba głupieję na starość, bo już trzeci raz z rzędu czytam na NF tekst, o którym muszę potem napisać, że nie rozumiem i nie wiem, jaki miał być przekaz. Za mało absurdalne na absurd, za bardzo na horror, w efekcie w żadnej z tych ról się nie spełnia i wrażenia na czytelniku nie robi. Najciekawsze elementy – jak na przykład ta tajemnicza cygańska loteria – zostały zepchnięte gdzieś na margines, ledwie napomknięte. Zakończenie następuje pośpiesznie i nie jest zbyt satysfakcjonujące: los Eryka, chłopa prostego, wywołał u mnie co najwyżej wzruszenie ramion.

Podbijam uwagę o brak związku między tytułem a treścią. Czemu tytuł ma mieć związek z tekstem? Moim zdaniem sprawa jest prosta: ma stanowić swoisty próg wprowadzający w klimat/historię. Ma przyciągać uwagę, zachęcać do sięgnięcia po tekst. Twój jak najbardziej zachęca, szkoda, że okazuje się, że zamiast historii, którą miałam ochotę przeczytać, dostaję autora wystawiającego mi język i otwarcie mówiącego: hahaha, nabrałaś się, wcale nie zamierzam opowiadać Ci o wilkach pod kamieniami. False advertising nie jest fajny w żadnym wydaniu.

Skoro już koniecznie chciałeś absurdalny tytuł, spokojnie mogłeś wymyślić coś absurdalnego, ale mającego związek z treścią.

 

Jeśli chodzi o styl: błędy żadne karygodne nie rzuciły mi się w oczy, ale fajerwerków również nie ma. Napisane prosto, czyta się bez bólu, ale w pamięci nie zostanie.

 

Przepraszam, że tak marudzę, ale nie odnalazłam w tym tekście nic dla siebie.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Fanthomasie!

 

Też czuję fragmentaryczność tekstu i też brakuje mi… wielu rzeczy. Podobnie jak żwirek, za mało dziwności do dziwności, za mało horroru do horroru. Gdzieś pomiędzy, ale tak jakby tekst nie mógł się zdecydować co wybrać.

Losy Eryka zaczęły mnie interesować, a tu nagle koniec i to jeszcze otwarty. xD

Motyw cygańskiej loterii też zainteresował. 

Językowo jest git.

 

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Szort absurdem stoi i nic się tutaj, moim zdaniem, kupy nie trzyma – pewnie dlatego nie zrozumiałam, o co tu chodzi… :(

 

Cięż­ko było stu­pro­cen­to­wo stwier­dzić, że cy­gań­ski de­kokt… → Trudno było stu­pro­cen­to­wo stwier­dzić, że cy­gań­ski de­kokt

 

a fiol­kę wy­rzu­cił do lasu… → …a fiol­kę wy­rzu­cił w lesie

 

–  Chciał­bym od razu przejść do rze­czy i wspo­mnieć, dla­cze­go w ogóle do cie­bie dziś przy­by­łem – Męż­czy­zna wy­cią­gnął z kie­sze­ni fiol­kę… → Brak kropki po wypowiedzi.

Przypomnij sobie, jak zapisywać dialogi.

 

fiol­kę, za­pew­ne tę samą, którą Eryk wy­rzu­cił nie­daw­no do lasu. → …fiol­kę, za­pew­ne tę samą, którą Eryk wy­rzu­cił nie­daw­no w lesie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo klimatyczna historyjka. Po raz kolejny nie zawiodłem się, czytając Twój tekst, Fanthomasie. Muszę przyznać, że Twoje nowsze teksty przekonują mnie bardziej – wyewoluowały w stronę subtelniejszych środków wyrazu, ale w tym wypadku zdecydowanie less is more

Otwarte zakończenie nie jest dla mnie dużym mankamentem, niezręczności językowych widzę niewiele. Długość tekstu jest adekwatna do pomysłu, chociaż przyznam, że spodziewałem się pewnego rozwinięcia motywu martwego psa, bo elegancko pasowałby do tytułu… Tu trochę tego zabrakło. Ale ogólnie – tekst fajny i doznania z lektury dość pozytywne. 

Ode mnie nominacja do biblio.

Mnie się podobało, choć też mam lekkie poczucie, że proporcje między gotycyzującym horrorem a weirdo-groteską są tu nieco zachwiane. Ale – wiesz, fanthomasie, kupiłabym zbiorek Twoich tekstów, gdybyś wydał, bo zawsze dają mi czytelniczą satysfakcję, raz większą, raz nieco mniejszą, ale zawsze :)

ninedin.home.blog

Bardzo mi miło, na razie żadnego zbioru nie mam w planach, bo nie wiem, gdzie można by wydać takie groteski i bizarreski ;)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Interesująca historia.

Acz ciekawa jestem, jak właściwie działa ten eliksir. Wiemy tylko, że szkodzi doustnie i na skórę. Jeszcze jakieś cechy?

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka