- Opowiadanie: Młody pisarz - Szkarłatna planeta

Szkarłatna planeta

Mars. Pięk­na pla­ne­ta, skry­wa­ją­ca w swoim wnę­trzu wiele nie­od­kry­tych ta­jem­nic. 

Coś ta­kie­go udało mi się wy­skro­bać po dwu­mie­sięcz­nej prze­rwie. Mam na­dzie­ję, że się spodo­ba, a na­dzie­ja po­dob­no umie­ra ostat­nia... ;) 

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Szkarłatna planeta

Dave zdjął ska­fan­der, po­wie­sił go na ścia­nie i z wes­tchnie­niem ulgi opadł na ka­na­pę. Miał za sobą osiem go­dzin spę­dzo­nych na po­wierzch­ni Marsa. Struż­ki potu spły­wa­ły mu po karku i wpa­da­ły za koł­nierz ko­szu­li. Przez chwi­lę sie­dział w mil­cze­niu, roz­ko­szu­jąc się ciszą. Na­stęp­nie się­gnął do kie­sze­ni spodni i wyjął wo­re­czek ze znaj­du­ją­cy­mi się w środ­ku kil­ko­ma kost­ka­mi. Jedną z nich wło­żył do ust, a na­tych­miast po­czuł przy­jem­ny chłód.

Przez chwi­lę kor­ci­ło go, by spo­żyć na­stęp­ną. Już wy­cią­gnął rękę, do­tknął gład­kiej po­wierzch­ni. Jed­nak pohamował się i gwał­tow­nym ru­chem cof­nął dłoń. Do­sko­na­le pa­mię­tał widok sta­re­go przy­ja­cie­la, z któ­re­go ust są­czy­ła się ślina. Po­trzą­snął głową, jakby chciał ode­gnać złe myśli. Nie był w sta­nie cał­ko­wi­cie wy­ma­zać tego obrazu z pa­mię­ci, a może po pro­stu nie chciał, by znik­nę­ło? Wi­dział już wielu ludzi, któ­rzy pa­da­li w drgaw­kach na pod­ło­gę. Oswo­ił się z tym. Jed­nak śmierć przy­ja­cie­la to było coś in­ne­go. Za­ci­snął zęby. Nie chciał już dłu­żej o tym my­śleć. Z tru­dem zmu­sił wy­obraź­nię, by za­czę­ła pra­co­wać. Obraz z wolna za­czął się znie­kształ­cać i prze­mie­niać w znacz­nie mniej bru­tal­ną scenę.

Dave od­chy­lił głowę do tyłu i przy­mknął oczy. Teraz zo­ba­czył staw i ota­cza­ją­cy go pier­ścień z drzew. Sły­szał śpiew pta­ków i czuł woń kwia­tów. Gdzieś na dro­dze we­so­ło tur­ko­tał wóz. Dzie­ci krzy­cza­ły ra­do­śnie, ba­wiąc się w berka. Stare dobre czasy, a przy­naj­mniej tak je za­pa­mię­tał.

Z roz­my­ślań wy­rwa­ło go pu­ka­nie do drzwi i spo­koj­ny głos:

– Mogę wejść?

Dave uśmiech­nął się i po­de­rwał z ka­na­py.

– Jasne, stary! – krzyk­nął, pod­cho­dząc do drzwi, które wła­śnie uchy­li­ły się, uka­zu­jąc krępą syl­wet­kę Barta.

Męż­czyź­ni uści­snę­li sobie dło­nie.

– Sia­daj i opo­wia­daj – po­wie­dział Dave, ge­stem wska­zu­jąc przy­ja­cie­lo­wi miej­sce na ka­na­pie, sam zaś zła­pał ta­bo­ret z kąta sali i usta­wił go na­prze­ciw­ko Barta.

– Ener­gii, jak widzę, ci nie ubyło. – Bart ro­ze­śmiał się, wi­dząc, jak Dave z lek­ko­ścią mło­dzień­ca sa­do­wi się na drew­nia­nym stołku.

– Mamy do­pie­ro dwa­dzie­ścia pięć lat, prze­cież nie będę cho­dził o lasce.

– A ja czuję się, jak­bym był znacz­nie star­szy – od­parł Bart i wes­tchnął.

– A co, włosy za­czy­na­ją ci si­wieć? – Dave zmu­sił się do uśmie­chu.

– Wy­sła­li nas tutaj, gdy by­li­śmy pełni ma­rzeń, nikt nie po­wie­dział, jak bę­dzie na­praw­dę – Bart nie­spo­dzie­wa­nie spo­waż­niał.

– Jesz­cze tylko rok i wra­ca­my. Stary, po­myśl, jak na Ziemi będą nas witać. Kupę pie­nię­dzy do­sta­nie­my, nasze ro­dzi­ny będą żyć w do­stat­ku.

– Przy­le­cia­łem tu z pasji, to wszyst­ko ja­wi­ło mi się jako świet­na przy­go­da. Oni nas oszu­ka­li. Ro­zu­miesz mnie?

Dave przy­tak­nął, był jedną z nie­licz­nych osób, które za­cho­wa­ły zdro­wy roz­są­dek, choć przy­le­cia­ły na Marsa dla pie­nię­dzy. Jego ro­dzi­na po­trze­bo­wa­ła go­tów­ki i wtedy po­ja­wi­ła się szan­sa. Dave nie mógł jej od­rzu­cić.

– Cięż­ko było w ko­pal­ni? Tak, wiem, nie było lekko… – wy­szep­tał z wy­raź­nym współ­czu­ciem Dave. Bart w od­po­wie­dzi za­śmiał się ner­wo­wo, gwał­tow­nie prze­krzy­wia­jąc głowę.

– Wszyst­ko w po­rząd­ku? – Dave za­drżał. Przez chwi­lę pa­trzył w mil­cze­niu na przy­ja­cie­la. Nie po­zna­wał go, ale skądś pa­mię­tał to uczu­cie, to nie była pierw­sza osoba, któ­rej się to przy­tra­fi­ło.

– Bę­dzie do­brze. – Chciał, by jego głos za­brzmiał spo­koj­nie. Bez­sku­tecz­nie.

Bart po­trzą­snął głową i z prze­ra­że­niem spoj­rzał na swoje ręce, cały się trzę­sąc.

– Co tam się stało? – Dave zadał ko­lej­ne py­ta­nie, za­glą­da­jąc w roz­sze­rzo­ne źrenice ko­le­gi.

– Nie wiem, czy nie ma­ja­czę… Je­stem pe­wien, że tam w ja­ski­niach coś spo­tka­łem. Wi­dzia­łem… Dwu­me­tro­we­go zie­lo­ne­go po­two­ra. On wszedł do stat­ku, le­cą­ce­go na Zie­mię. Wi­dzia­łem go. Miał krwi­ste oczy i prze­ni­kli­wy wzrok. Ukry­łem się za ska­ła­mi, ale przy­siągł­bym, że sły­sza­łem czyjś krzyk. Przy­się­gam! Uwierz mi.

Twarz Davea wy­krzy­wił gry­mas bólu. Jego naj­bliż­szy przy­ja­ciel zwa­rio­wał, teraz był tego pe­wien. Wszy­scy w ja­ski­niach tra­ci­li zmy­sły. Bart naj­wi­docz­niej nie był wy­jąt­kiem.

– Wą­skie dziu­ry, mu­sia­łem się w nie wpy­chać, badać. Wcią­gnę­ły mnie czy­jeś macki. Bro­ni­łem się, wo­ła­łem o pomoc, nikt nie przy­biegł… Zie­lo­na maź wpra­wia ludzi w obłęd. Otę­pia zmy­sły. To jest praw­da! Pro­szę, pomóż mi… Tonę, a inni… Inni zaraz też będą tonąć – do­koń­czył Bart i wy­cią­gnął drżą­cą dłoń po po­zo­sta­wio­ną na łóżku to­reb­kę z kost­ka­mi. Dave nie pro­te­sto­wał, nawet wtedy, gdy jego przy­ja­ciel wło­żył jedną z nich do ust. Z roz­pa­czą szu­kał w oczach Barta daw­ne­go czło­wie­ka, ale wi­dział tylko pust­kę. Prze­klę­tą pust­kę. A on nie mógł nic zro­bić, nie mógł pomóc. Wes­tchnął cięż­ko i spu­ścił głowę.

Jed­nak gdy z po­wro­tem pod­niósł wzrok na przy­ja­cie­la, z za­sko­cze­niem stwier­dził, że na twa­rzy Barta z po­wro­tem wy­stą­pi­ły ru­mień­ce. Dave z tru­dem po­wstrzy­mał się od ra­do­sne­go okrzy­ku. Może kost­ka po­mo­gła? Nie po­win­na, ale…

– Co się stało? – za­py­tał Bart, roz­glą­da­jąc się po po­ko­ju.

– Przy­sną­łeś, widać po­dróż cię wy­mę­czy­ła – od­parł Dave i zmu­sił się do uśmie­chu.

– Ach, tak? Moż­li­we, praca w ja­ski­niach i dziu­rach męczy… Ale drugi raz już tam nie pójdę, z każ­dym dniem bę­dzie tylko le­piej. Jesz­cze chwi­la i wra­ca­my!

– Tak, zde­cy­do­wa­nie na­le­ży nam się chwi­la od­po­czyn­ku – Dave pod­szedł do przy­ja­cie­la i po­kle­pał go po ple­cach. – Co po­wiesz na par­tyj­kę sza­chów?

Bart uśmiech­nął się sze­ro­ko.

– Jasne, bra­ko­wa­ło mi tych po­je­dyn­ków z tobą przez ostat­nie mie­sią­ce. Mam na­dzie­ję, że się pod­szko­li­łeś?

– Ależ oczy­wi­ście, po­zna­łem kilka no­wych de­biu­tów.

– To przy­noś te sza­chy – po­wie­dział Bart i mru­gnął po­jed­naw­czo.

Dave pod­szedł do szafy, prze­ko­nu­jąc sie­bie w my­ślach, że zły stan przy­ja­cie­la się już nigdy nie po­wtó­rzy. Jed­nak w głębi serca w to nie wie­rzył, ale co in­ne­go mu po­zo­sta­ło? Mógł tylko wy­ko­rzy­stać ostat­nie chwi­le, które do­stał od życia. Stan wa­ria­tów za­wsze się po­gar­szał, z dnia na dzień, naj­pierw były tylko chwi­lo­we omamy, a póź­niej… Wolał o tym nie my­śleć.

Wła­śnie wyj­mo­wał za­ku­rzo­ne pu­deł­ko z sza­cha­mi, gdy z gło­śni­ka w kącie po­ko­ju wy­do­był się ko­bie­cy głos:

– Pa­no­wie, za­pra­sza­my do ste­row­ni, od­zy­ska­li­śmy sy­gnał z Zie­mią. Ru­szać się.

Dave wy­mie­nił spoj­rze­nia z Bar­tem.

– Idzie­my? – za­py­tał Dave.

– No jasne, że idzie­my. Z tego, co sły­sza­łem, nie mie­li­śmy po­łą­cze­nia z Zie­mią przez ostat­nie kilka dni. Cie­ka­we, co mają nam do po­wie­dze­nia.

Oczy Barta za­świe­ci­ły się.

– No tak, żal by było prze­ga­pić taką oka­zję.

Dave uśmiech­nął się i ru­szył w stro­nę drzwi.

 

***

 

Gdy Dave i Bart we­szli do ste­row­ni, po­wi­ta­ły ich spoj­rze­nia trzech kom­pa­nów. Po­miesz­cze­nie było duże, a po ścia­nach wiły się setki kabli, aż do środ­ka sali, gdzie znaj­do­wa­ło się głów­ne sta­no­wi­sko. Jeden wiel­ki ekran i kilka mniej­szych. W pół­mro­ku mi­go­ta­ły setki ma­łych diod, które przy­po­mi­na­ły lamp­ki za­wie­szo­ne na cho­in­ce. Cha­rak­te­ry­stycz­ne bu­cze­nie wiel­kie­go kom­pu­te­ra zmie­sza­ło się z gło­sem sie­dzą­ce­go w fo­te­lu star­ca, do­wód­cy ze­spo­łu:

– Jesz­cze chwi­la. Kom­pu­ter zaraz od­czy­ta wia­do­mość.

Dave po­ki­wał głową ze zro­zu­mie­niem. I wy­cią­gnął dłoń ku ko­bie­cie, która za­wo­ła­ła ich nie­daw­no przez gło­śnik.

– Witaj, Dave. Sy­gnał z Ziemi jest za­szy­fro­wa­ny, to pierw­sza taka sy­tu­acja. Też czu­jesz to na­pię­cie uno­szą­ce się w po­wie­trzu? Cie­ka­we, co mają nam do po­wie­dze­nia. – po­wie­dzia­ła drżą­cym gło­sem i ocho­czo po­trzą­snę­ła dłoń męż­czy­zny. Na­stęp­nie zwró­ci­ła się do Barta – Witaj, my się już dzi­siaj wi­dzie­li­śmy, praw­da? Do­brze, że wró­ci­łeś. Bra­ko­wa­ło nam cie­bie w ze­spo­le.

– Nawet nie wiesz, jaka to ulga, znów was wi­dzieć – od­parł z uśmie­chem Bart.

Dave pod­szedł do sto­ją­ce­go na ubo­czu po­nu­ra­ka i z uśmie­chem po­wie­dział:

– Nie pal tyle, bo nie uro­śniesz.

Na twa­rzy męż­czy­zny po­ja­wi­ło się coś na kształt uśmie­chu.

– Pa­trz­cie go, py­sku­je, ale nigdy nic na ta­le­rzu nie zo­sta­wił.

– A co mam zro­bić, jak takie dobre po­tra­wy go­tu­jesz? Osta­nia zupa to po pro­stu cudo. Boję się, żebyś nam przy­pad­kiem nie umarł w po­dró­ży.

– O mnie się nie martw, a zresz­tą…

– Mamy to! – krzyk­nął sta­rzec.

Wszyst­kie oczy zwró­ci­ły się na wiel­ki ekran.

– Film? – zdzi­wił się Dave.

– Tak, film, ale wy­sła­li nam to w for­mie cyfr. AI na szczę­ście sobie z tym po­ra­dzi­ła – od­parł przy­wód­ca i na­ci­snął zie­lo­ny przy­cisk „Od­twórz”.

Dave spoj­rzał na Barta. Przy­ja­ciel także był za­sko­czo­ny. Taka sy­tu­acja nie miała miej­sca nigdy wcze­śniej. Z Ziemi mu­sia­ło przyjść coś na­praw­dę waż­ne­go.

Na ekra­nie wy­świe­tli­ła się po­stać męż­czy­zny w mun­du­rze z tru­dem ła­pią­ce­go od­dech. Żoł­nierz cały drżał i roz­glą­dał się z nie­po­ko­jem na boki. Wresz­cie otwo­rzył usta. Za pierw­szym razem sły­chać było je­dy­nie nie­wy­raź­ne char­cze­nie, ale zmu­sił się do spo­ko­ju:

– Przy­le­cie­li na Zie­mię… W stat­ku. Cała pla­ne­ta jest czer­wo­na od krwi. Zie­lo­ne be­stie. Liczą dwa metry. Mnożą się na po­tę­gę. Prze­klę­te… – Męż­czy­zna za­krył twarz rę­ka­mi i z tru­dem wy­po­wie­dział kilka ko­lej­nych słów. – Nie wra­caj­cie! Bo zgi­nie­cie, pro­szę was. Pro­szę! – Ścia­na w tle za­bar­wi­ła się krwią. Męż­czy­zna gwał­tow­nym ru­chem wci­snął przy­cisk.

Dave za­marł w miej­scu, po­dob­nie, jak resz­ta kom­pa­nów. Usły­szał przy­śpie­szo­ne bicie swo­je­go serca i po­czuł, że nie może od­dy­chać, jak gdyby, coś zła­pa­ło go za gar­dło. Nie chciał wie­rzyć w to, co usły­szał. Prze­cież Zie­mia nie mogła tak nagle umrzeć! Wszyst­ko stra­cić. Przez mgłę wi­dział wciąż mi­ga­ją­ce diody, jed­nak teraz przy­po­mi­na­ły mu one śle­pia po­two­ra. Usły­szał prze­raź­li­wy krzyk, jakby ktoś był w tym po­ko­ju tor­tu­ro­wa­ny przez wście­kłą be­stię. Po­my­ślał, że to niepraw­da, ale to i tak nie miało zna­cze­nia… Coś roz­dzie­ra­ło mu serce, chcia­ło ode­brać wszyst­ko, co miał.

Usły­szał wo­ła­nie ro­dzi­ny. Głos niósł się da­le­ko i wzmac­niał na sile. Krzy­cze­li roz­pacz­li­wie o pomoc, ale ta nie nad­cho­dzi­ła. Krzy­ki z chwi­li na chwi­lę sta­wa­ły się coraz bar­dziej bo­le­sne i po­zba­wio­ne na­dziei. Zda­wa­ło mu się, że coś wcho­dzi do jego umy­słu i mówi:

– Stra­ci­łeś ich na za­wsze… Na za­wsze…

– Nie! To niepraw­da! – krzyk Davea roz­darł po­wie­trze. – To wszyst­ko… To wszyst­ko to kłam­stwa.

Dave trzę­sąc się wstał i prze­su­nął wzro­kiem po sali. Bart klę­czał, po­wta­rza­jąc w kółko kilka bez­sen­sow­nych zdań. Dave gwał­tow­nym ru­chem od­wró­cił wzrok, nie mógł na to pa­trzeć. To mu­siał być kosz­mar, prze­klę­ty sen, ale nie praw­da… Jed­nak kosz­mar wy­da­wał się tak praw­dzi­wy, zbyt praw­dzi­wy.

To­wa­rzysz­ka le­ża­ła w bez­ru­chu na pod­ło­dze. Ze­mdla­ła? Dave nie miał po­ję­cia. Wszyst­ko sły­szał i czuł jakby w spo­wol­nio­nym tem­pie. Z roz­pa­czą spoj­rzał na ku­cha­rza. On jeden stał, ale wzrok miał nie­obec­ny. Sen? Wszyst­ko było takie praw­dzi­we. Na chwi­lę zo­ba­czył ciem­ność. Gra­ni­cę życia i śmier­ci. Ktoś do niego wołał, tylko z któ­rej stro­ny? Z za­sko­cze­niem stwier­dził, że ma za­mknię­te oczy. Z tru­dem je otwo­rzył. Na fo­te­lu sie­dział do­wód­ca i wpa­try­wał się w niego.

– Sie­dem­dzie­siąt lat. Sie­dem­dzie­siąt lat… Czu­łem, że śmierć nie­dłu­go przyj­dzie, ale nigdy bym nie po­my­ślał, że nie po mnie, ale po ludz­kość. To chyba naj­gor­sze… – po­wie­dział sta­rzec i spu­ścił głowę.

Nagle coś za­świe­ci­ło się na ekra­nie. To było po­wia­do­mie­nie. Z Ziemi. Dave wy­cią­gnął drżą­cą rękę i wska­zał pal­cem na mo­ni­tor. Sta­rzec po­ru­szył się nie­spo­koj­nie.

– Nowa wia­do­mość… Zie­mia – wy­szep­tał Dave i zbli­żył się o krok. Je­że­li ktoś wy­słał po­wia­do­mie­nie, to zna­czy, że lu­dzie mogli się obro­nić. Bo jak ina­czej? To miało sens, to mu­sia­ło mieć sens. Nie było innej opcji. Od­zy­ska ro­dzi­nę, dom. Wąt­pli­wość po­ja­wi­ła się tylko na chwi­lę, ale szyb­ko znik­nę­ła. Bo wąt­pli­wość była zbyt bru­tal­na. Nie mogła być praw­dą. – Je­ste­śmy ura­to­wa­ni! – krzyk­nął i wzniósł ręce ku górze, śmie­jąc się ra­do­śnie.

 Przy­wód­ca otwo­rzył wia­do­mość. Tym razem nie było filmu, a je­dy­nie sam tekst. Męż­czy­zna prze­le­ciał wzro­kiem po tek­ście i już miał się po­de­rwać, ale coś za­trzy­ma­ło go w fo­te­lu. Bart i ko­bie­ta nadal byli nie­przy­tom­ni, ale ku­charz wi­docz­nie się oży­wił. Dave pod­biegł do kom­pu­te­ra i za­czął czy­tać na głos:

– Mie­li­śmy lekki pro­blem na linii. Mo­że­cie wra­cać. Cze­ka­my na was z utę­sk­nie­niem. My lu­dzie, ślemy po­zdro­wie­nia.

Dave osu­nął się na ko­la­na i ukrył twarz w dło­niach. Do jego oczu na­pły­nę­ły łzy. 

 

 

Koniec

Komentarze

Drobiazgi:

Z trudem zmusił wyobraźnie, by zaczęła pracować. ← ę, chochlik

W dialogach chyba raz są, a czasem brak kropek, ale nie znam się na tym.

Następnie zwrócił się do Barta ← Następnie zwróciła się do Barta, chochlik zjadł a

Z Ziemi musiał przyjść coś naprawdę ważnego. ← Z Ziemi musiało przyjść coś naprawdę ważnego.(chochlik)

Barta siedział na kolanach, powtarzając w kółko kilka bezsensownych zdań.  ← ???

krzyk Davea ← Nie jestem pewny czy jest poprawnie Davea

 

Wstrząsające. Pomysł intrygujący. Oby tylko fantastyczny. W sumie całość ok.

Witaj.

 

Przejmująca opowieść, trzymająca w napięciu i pozwalająca czytelnikowi śledzić z dużą uwagą emocje oraz poczynania głównego bohatera. Inwazja kolejnych “Obcych” została przeprowadzona, jak widać, wzorcowo. 

 

Z technicznych (prócz wskazówek Koali75):

 

Nie był wstanie (osobno), (zbędny przecinek) całkowicie wymazać tego wspomnienia z pamięci, a może po prostu nie chciał, by zniknęło?

 

Ukryłem się w (do usunięcia albo brak części zdania) za głazami, ale przysiągłbym, że słyszałem czyjś krzyk.

 

Ale gdy z powrotem podniósł oczy na przyjaciela (przecinek) z zaskoczeniem stwierdził, że na twarzy Barta z powrotem wystąpiły rumieńce. – nie mam pewności, czy można rozpocząć zdanie od „ale”

 

Ciekawe (przecinek) co mają nam do powiedzenia. – zdanie tak zapisane występuje dwukrotnie

 

Za pierwszym razem słychać było jedynie niewyraźne charczenie, ale zmusił się (do?) spokoju:

 

Nie chciał wierzyć w to (przecinek) co usłyszał.

 

Przecież Ziemia nie mogła, (przecinek zbędny) tak nagle umrzeć!

 

Pomyślał, że to nie prawda (razem), ale to i tak nie miało znaczenia…

 

To nie prawda (razem)!

 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Cześć, Koala

Dzięki za komentarz, opinię i wyłapanie chochlików. 

Również mam ogromną nadzieję, że nigdy nie doświadczymy inwazji obcych. Na razie nie mam zamiaru umierać, chętnie napisałbym jeszcze trochę opowiadań ;) 

Pozdrawiam!

 

Witaj, bruce

Dzięki za przeczytanie i komentarz. Bardzo się cieszę, że tekst przypadł ci do gustu. To wiele dla mnie znaczy :)

Poprawiłem błędy i obiecuję poprawę. 

Pozdrawiam bardzo serdecznie! 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

I ja bardzo dziękuję. :)

Zapewniam, to tylko drobne usterki. Pomysł na fabułę jest przeciekawy i wyobrażam sobie stworzony na tej podstawie, wspaniały scenariusz filmu s. f. 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Pomysł na fabułę jest przeciekawy i wyobrażam sobie stworzony na tej podstawie, wspaniały scenariusz filmu s. f. 

Bardzo mi miło. Chętnie bym taki film zobaczył ;P 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Młody Pisarzu, widzę tu jakiś pomysł, ale też zastanawiam się, jak to możliwe, że nikt nie zaalarmował nikogo, że na statek lecący na Ziemię dostał się dwumetrowy zielony obcy?

Wykonanie mogłoby być lepsze.

 

Jed­nak opa­mię­tał się i gwał­tow­nym ru­chem cof­nął dłoń. Do­sko­na­le pa­mię­tał widok… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Jed­nak pohamował się i gwał­tow­nym ru­chem cof­nął dłoń. Do­sko­na­le pa­mię­tał widok

 

Nie był w sta­nie cał­ko­wi­cie wy­ma­zać tego wspo­mnie­niapa­mię­ci… → Jak wyżej.

Proponuję: Nie był w sta­nie cał­ko­wi­cie wy­ma­zać tego obrazu z pa­mię­ci…

 

Sły­szał śpiew pta­ków i czuł woń kwit­ną­cych kwia­tów. → Zbędne dookreślenie – czy czułby woń kwiatów, gdyby one nie kwitły?

 

Gdzieś po dro­dze we­so­ło tur­ko­tał wóz.Gdzieś na dro­dze we­so­ło tur­ko­tał wóz.

 

Obaj męż­czyź­ni uści­snę­li sobie dło­nie. → Wiemy, że było ich dwóch, więc chyba wystarczy: Męż­czyź­ni uści­snę­li sobie dło­nie.

 

zła­pał ta­bo­ret z kąta sali i usta­wił go na­prze­ciw­ko Barta.

– Ener­gii, jak widzę, ci nie ubyło. – Bart ro­ze­śmiał się, wi­dząc, jak Dave z lek­ko­ścią mło­dzień­ca sa­do­wi się na drew­nia­nym ta­bo­re­cie. → Czy to celowe powtórzenie?

 

– Cięż­ko było w ko­pal­ni? Tak, wiem, nie było lekko… – wy­szep­tał z wy­raź­nym współ­czu­ciem Dave. Bart w od­po­wie­dzi za­śmiał się ner­wo­wo, gwał­tow­nie prze­krzy­wia­jąc głowę. – Wszyst­ko w po­rząd­ku? – Dave za­drżał. Przez chwi­lę pa­trzył w mil­cze­niu na przy­ja­cie­la. Nie po­zna­wał go, ale skądś pa­mię­tał to uczu­cie, to nie była pierw­sza osoba, któ­rej się to przy­tra­fi­ło. – Bę­dzie do­brze. – Chciał, by jego głos za­brzmiał spo­koj­nie. Bez­sku­tecz­nie. → Narracji nie zapisujemy z didaskaliami. Wypowiedź dialogową należy zapisać w nowym wierszu.

– Cięż­ko było w ko­pal­ni? Tak, wiem, nie było lekko… – wy­szep­tał z wy­raź­nym współ­czu­ciem Dave.

Bart w od­po­wie­dzi za­śmiał się ner­wo­wo, gwał­tow­nie prze­krzy­wia­jąc głowę.

– Wszyst­ko w po­rząd­ku? – Dave za­drżał.

Przez chwi­lę pa­trzył w mil­cze­niu na przy­ja­cie­la. Nie po­zna­wał go, ale skądś pa­mię­tał to uczu­cie, to nie była pierw­sza osoba, któ­rej się to przy­tra­fi­ło.

– Bę­dzie do­brze. – Chciał, by jego głos za­brzmiał spo­koj­nie. Bez­sku­tecz­nie.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Dave zadał ko­lej­ne py­ta­nie, za­glą­da­jąc w roz­sze­rzo­ne oczy ko­le­gi. → Można zajrzeć w rozszerzone źrenice, ale oczy nie mogą się rozszerzyć.

 

AI na szczę­ście sobie z tym po­ra­dzi­ło… → AI na szczę­ście sobie z tym po­ra­dzi­ła

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, Reg

Bardzo ci dziękuję za komentarz i wyłapanie błędów. Wszystko co napisałaś, poprawiłem :)

ale też zastanawiam się, jak to możliwe, że nikt nie zaalarmował nikogo, że na statek lecący na Ziemię dostał się dwumetrowy zielony obcy?

Słuszna uwaga, powinienem bardziej to wyjaśnić. Postaram się, aby kolejny tekst był lepszy.

Pozdrawiam bardzo serdecznie! 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Bardzo proszę, Młody Pisarzu. Ogromnie się cieszę, że mogłam się przydać. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Młody Pisarzu, dobry wieczór. :-)

Najpierw się przedstawię – Asylum, w tym momencie jeszcze lożanka. Uch, jak mi się chciało zrobić literówkę w jednym wyrazie, na szczęście powstrzymałam impuls.

 

Opowiadanie w samym zapisie jest dla mnie w porządku i proszę Cię, abyś aż tak bardzo się na nim nie skupiał. :-) Istotny – tak, lecz opowieści daję zawsze pierwszeństwo.

Do rzeczy.

Wydaje mi się, jakbyś nie doprowadzał swoich rozważań do końca. Czemu je ucinasz? Sporo napoczętych wątków, motywów. Na przykład: relacja Dave – Bart. Dave zdejmuje kombinezon, lecz to Bart siedział w kopalniach; wspomina ślinę, a kiedy się ona pojawiła?; są równolatkami (dwadzieścia pięć lat) i jeden czuje się starszy od drugiego – dlaczego? Kolejna sekwencja – spotkanie zielonego potwora w kopalniach i anektującego Ziemię: jak, co, dlaczego (niby wspomnienie, lecz jest Burt i nieprzytomna kobieta, jasne można sobie dopowiedzieć… minęło wiele, wiele lat, jednak nie wiem zbyt wiele. Przynajmniej ja. I wreszcie końcówka spada niespodziewanie. Nie wiem, jak mam to wszystko poskładać do kupy. Mogę popowo, lecz nie chcę. 

 

Drobiazgi:

W półmroku migotały setki małych diod, które Daveowi przypominały lampki zawieszone na choince.

Podkreślenie możesz pominąć, tak sądzę, gdyż pierwszy rozdział prowadziłeś z pktu widzenia Dave'a, a poza tym ten równie dobrze może być narratorem.

 

Podsumowanie: bohaterowie są fajni, sytuacje (Burt i obecna) też, ale jakby zawisły na chwilę w próżni i znikały.

 

pzd

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dobry wieczór, Asylum

Najpierw się przedstawię – Asylum, w tym momencie jeszcze lożanka. Uch, jak mi się chciało zrobić literówkę w jednym wyrazie, na szczęście powstrzymałam impuls.

Oczywiście, wiem kim jesteś ;) Betując mój tekst o gadających zwierzętach udzieliłaś mi wielu cennych rad. Za co ci bardzo dziękuję. 

Drobiazg poprawiony. Po twoim komentarzu, rozumiem już w czym leży główny problem tekstu. Rozpoczynam wiele kwestii, ale ich nie kończę. Czasami prowadzę akcję zbyt szybko (Ciągle staram się opisywać sceny wolniej, by dać czas na budowanie napięcia. ) Obiecuję poprawę. Jeszcze rok i się uda! Bo podstawa to myśleć optymistycznie :) 

Dziękuję za komentarz i opnie. Bardzo mi pomogłaś. 

Pozdrawiam serdecznie! 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Zaciekawiłeś mnie opowieścią i utrzymałeś uwagę do końca.

Z czepiactwa, pomyślałabym o mniejszej ilości imion w dialogach. Zwłaszcza kiedy gada dwóch znajomych, to nie trzeba za każdym razem informować, kto teraz.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć, Ambush

Dziękuję za lekturę i komentarz. Cieszę się, że opowiadanie wzbudziło w tobie zainteresowanie. 

Z czepiactwa, pomyślałabym o mniejszej ilości imion w dialogach. Zwłaszcza kiedy gada dwóch znajomych, to nie trzeba za każdym razem informować, kto teraz.

Bardzo cenna uwaga. Rozumiem, że takie wtrącenia psują klimat. 

Dobrego wieczoru. 

Pozdrawiam! 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

,rozumiem już w czym leży główny problem tekstu. Rozpoczynam wiele kwestii, ale ich nie kończę. Czasami prowadzę akcję zbyt szybko (Ciągle staram się opisywać sceny wolniej, by dać czas na budowanie napięcia. ) Obiecuję poprawę. Jeszcze rok i się uda! Bo podstawa to myśleć optymistycznie :)

 

Młody pisarzu, a ja zaprawdę nie wiem, czy pomogłam. Nie ceń mnie, zawsze filtruj i odpowiadaj z siebie. Wiem, to też może być mylące. zaczynam się w tym gubić. W każdym razie myśl i optymistycznie, i pesymistycznie. Oba podejścia są uprawnione. Myśl po swojemu i spróbuj to artykułować, biorąc pod uwagę albo i nie mainstream.

 

pzd

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Asylum, oczywiście, filtruje. O to się nie martw ;) Jednak jeśli coś ma sens, to czemu by nie przyjąć takiej rady?Jeżeli wysnułem złe wnioski, to już mój problem. Będę się nadal uczyć na błędach. Jeżeli będzie niedobrze, poprawie się. I tak dalej, aż osiągnę przyzwoity poziom tekstów. Chociaż wtedy też nie przestanę. :) Pozdrawiam!

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Czytało się przyjemnie, choć w pewnym momencie natłok wydarzeń sprawił, że się zaplątałem w zrozumieniu.

Szczerze powiem, że podobał mi się moment z szachami. Wydawał się nieco oderwany i liczyłem, że to pójdzie w tę stronę :). Jednak użycie imienia Dave oraz zdarzeń przypominających między innymi “Odyseję Kosmiczną 2001” działało trochę jak smycz dla czytelnika. Trudno było nie szukać w tym tekście czegoś w rodzaju fan fiction (choć niekoniecznie opartego na jednym filmie).

 

Uważam, że można popracować nad kilkoma usterkami (względnymi usterkami). Na przykład pierwszy akapit jest moim zdaniem zrobiony dobrze pod względem pokazania sytuacji, ale zdania mogłyby być lepiej poprowadzone.

Dave zdjął skafander, powiesił go na ścianie i z westchnieniem ulgi opadł na kanapę. Miał za sobą osiem godzin spędzonych na powierzchni Marsa. Strużki potu spływały mu po karku i wpadały za kołnierz koszuli. Przez chwilę siedział w milczeniu, rozkoszując się ciszą. Następnie sięgnął do kieszeni spodni i wyjął woreczek ze znajdującymi się w środku kilkoma kostkami. Jedną z nich włożył do ust, a natychmiast poczuł przyjemny chłód.

O co mi chodzi? To nie są błędy właściwie, ale im więcej mamy takich niedookreślonych elementów typu “ileś tam”, “ktoś tam”, tekst traci na wadze, rzeczy tracą moc i sens. Lepiej pisać o konkretach. “Jedna z nich” brzmi jak chęć wyrażenia konkretu, przy jednoczesnym zachowaniu zbiorowości. Logicznie jest to poprawne, natomiast literacko po prostu nudne.

 

W przypadku “spływały mu”, choć czytelnik wie, że chodzi o Dave’a, to jednak moim zdaniem na jakieś około 30% umysł zakłada, że pot spływał ze skafandra. Jestem zdania, że w rozumieniu tekstu nigdy nie ma 0-1, stąd pisze o procentach (30% to też wysiłek dla umysłu).

 

Oczywiście to moja teoria, czasem jest tak, że czytamy tekst i nie wiemy dlaczego coś zgrzyta. Starałem się dociec, dlaczego ten początek jednocześnie mi odpowiada, a z drugiej strony coś nie gra. W przypadku zdania:

Dave zdjął skafander, powiesił go na ścianie i z westchnieniem ulgi opadł na kanapę.

Można spróbować inaczej to napisać. Niekoniecznie opisując trzy kroki ściągania skafandra według Dave (1. ściągam, 2. wieszam, 3. padam na kanapę). Można spróbować to ograć. Nie mam idealnego pomysłu w tym momencie. Chodzi o inne spojrzenie, może ciekawsze.

“Dave opadł zmęczony na kanapę, zrezygnowany obserwował jak jego skafander buja się na haku. Niczym metronom, strój odmierzał czas od zakończenia rutynowej misji. Ruch materiału hipnotyzował Dave’a jakby miał zaprogramować kolejne urządzenie na tej dziwacznej stacji.”

To oczywiście moja radosna twórczość, autor lepiej wie co będzie pasowało do treści, którą chce przekazać. Jeżeli bardzo potrzebujesz podkreślić, że dopiero co wrócili, można spróbować upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu i wspomnieć niejednoznacznie o tym w jakimś dialogu.

 

Podsumowując. Fabularnie za dużo mi się kojarzy z Odyseją, ale to jest subiektywne. Z rzeczy bardziej ogólnych, wystarczyłoby podrasować zdania na tym co już jest i tekst będzie lepszy w odbiorze. Ale czy nie jest tak zawsze :)?

 

Cześć, Vacter

Dzięki za komentarz i opinię. Nie myślałem, że ktoś jeszcze zajrzy do tego opowiadania :) 

Z warsztatem mam duży problem, ciężko mi budować łatwe w odbiorze i pełne klimatu fragmenty. Muszę więcej czytać i pisać. Oczywiście przemyślę twoją sugestię dotyczącą zmiany początku. 

Co do fabuły. Rozumiem, że tekst może przypominać “Odyseję Kosmiczną 2001”, choć zaznaczę, iż nie oglądałem tego filmu. 

Pozdrawiam bardzo serdecznie! 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Jeżeli nie oglądałeś filmu, to tylko na plus :)

Masz okazję obejrzeć jeszcze.

Na pewno sprawdzę :) 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Pomysł przyjemny, tylko bardzo skondensowany. Pojawia się niebezpieczeństwo (obcy zaatakowali Ziemię) i od razu sytuacja się rozwiązuje, w zasadzie poza bohaterami.

Przynoszę radość :)

Cześć, Anet

Całkowicie rozumiem twoje odczucia, na pewno mógłbym poprawić ten tekst, bo wiem, że czegoś tu brakuje. Chciałem zrobić z bohaterów ludzi, którzy przyglądają się zagładzie świata i to miało wybrzmieć. Pewnie brakło warsztatu, żeby dobrze to ukazać :D

Dzięki za przeczytanie i opinię. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Cześć, Anet

Całkowicie rozumiem twoje odczucia, na pewno mógłbym poprawić ten tekst, bo wiem, że czegoś tu brakuje. Chciałem zrobić z bohaterów ludzi, którzy przyglądają się zagładzie świata i to miało wybrzmieć. Pewnie brakło warsztatu, żeby dobrze to ukazać :D

Dzięki za przeczytanie i opinię. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

No właśnie się nie przyglądają, tylko dostają komunikat, że jest źle → ojej, jest źle, co teraz? → a, nie, spoko, jednak świat jest uratowany.

Wydaje mi się, że to za szybko poszło po prostu, nie zdążyłam się zmartwić/przejąć po prostu.

Albo jestem niewrażliwa ;)

 

Przynoszę radość :)

a, nie, spoko, jednak świat jest uratowany.

Świat jest uratowany? Być może popełniłem błąd i nie pokazałem odpowiedniej reakcji bohatera, bo wiadomość miała oznaczać coś innego. Myślałem, że komunikat jest wystarczająco podejrzany, by czytelnik uznał, iż coś jest nie tak. Starałem się wystylizować wiadomość, żeby brzmiała tak, jakby nie wysłana przez ludzi. :)

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

No i tak brzmi, to jest w porządku.

W sumie bez sensu napisałam.

Jest źle → ojej, co teraz? → jest jeszcze bardziej źle. Koniec.

Bardziej mi chodziło o to, że nie zdążyłam się przejąć, bo wszystko się bardzo szybko działo.

Może jestem po prostu marudna ;)

Przynoszę radość :)

Bardziej mi chodziło o to, że nie zdążyłam się przejąć, bo wszystko się bardzo szybko działo.

To całkowicie rozumiem.

Napisałem szort, a nie stworzyłem wyraźnych postaci. Myślę, że zabrakło mi warsztatu. Rzuciłem się na głęboką wodę, a w przy tylu znakach wykreowanie bohatera nie jest dla mnie łatwe. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Nie wiem, na ile warsztatu (to zawsze warto szlifować, wiadomo), raczej cierpliwości, może wyczucia, doświadczenia.

Moim zdaniem leży kompozycja.

Tak pi razy oko: pierwsza połowa tekstu to spotkanie (Dave i Bart), podczas którego dowiadujemy się o wkradającym się do statku obcym (pomijam to, że jest zielony, wielki i w ogóle obrzydliwy – sztampa).

Część druga: informacje o ataku obcych + ostatnia.

 

Poza tym w części pierwszej:

– dowiadujemy się o charakterze relacji bohaterów (potem do niczego się nie przydaje, nic z niej nie wynika);

– ludzie umierają (nie wiadomo, dlaczego);

– jest sygnał z Ziemi (kilka dni nie było, nie wiadomo, dlaczego, nikt się tym nie przejmuje, ale skoro wołają wszystkich, to musi być ważne, bo wołają jeszcze przed poznaniem wiadomości).

 

Czyli masz długie wprowadzenie, pojawia się kilka wątków, a potem wykorzystujesz jeden i ten jeden dzieje się zbyt szybko, po prostu biegniesz do finału. 

Nie podoba mi się też wykluczenie części załogi, która nie jest w ostatniej scenie “potrzebna” – omdlenie? Jakoś tak wyobrażam sobie, że są jakieś testy psychologiczne, nie wiem, wysyła się w kosmos raczej osoby… reagujące mniej emocjonalnie, bardziej stabilne.

Ale zasadniczo głównym problemem tej części jest pośpiech.

 

Sama historia jest prosta, więc skoro nie może zaskoczyć jakimiś dziwnymi wydarzeniami, musi mieć coś innego, coś ekstra. Wyrazistego bohatera, któremu można kibicować (lub nie) – tutaj w zasadzie on nie ma z kim/z czym walczyć, wszystko dzieje się daleko. Czyli zostają emocje. Albo chociaż jakiś fajny, ciekawy świat.

 

Czytaj, pisz, próbuj, myślę, że to kwestia czasu ;)

Przynoszę radość :)

Moim zdaniem leży kompozycja.

Wiem, mam problem z rozmieszczaniem wydarzeń przy krótkich opowiadaniach. Mógłbym dodać tutaj trzecią scenę i pewnie byłoby lepiej, ale nie miałem żadnego pomysłu, a nie chciałem korzystać z zapychacza. 

tej części jest pośpiech.

Szczególnie dziękuję za te odczucie. Myślę, że widać to było w moich starych tekstach i ciągle z tym walczę. 

 

Dałaś mi wiele cennych rad, jeszcze wszystko na spokojnie rozważę. A odnośnie warsztatu: Wydaje mi się, że po prostu nie napisałem zbyt dobrych scen i tego brakowało. Bo np. da się przedstawić postać w krótkiej historii, ale tutaj coś nie wyszło. Zabrakło mi umiejętności. Niemniej będę dalej próbować i mam nadzieję, że w końcu uda mi się napisać coś naprawdę dobrego ;) 

Pozdrawiam serdecznie. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Ładnie prowadzisz do głównego problemu, tylko rozwiązanie przychodzi za szybko. To jest do wypracowania.

Cóż, podobno trening czyni mistrza ;)

Przynoszę radość :)

Hej Młody pisarz !!!

 

Bardzo fajne opowiadanie. Mega mi się podobało jak pojawił się ten potwór. Super to opisałeś, że opowiadanie ma klimat!!! Świetny klimat, naprawdę! Chyba najlepsze z dotychczas przeczytanych twoich opowiadań :)

 

Pozdr.

Jestem niepełnosprawny...

Dzięki, Dawid

Cieszę się, że ten tekst wyjątkowo wpadł ci w oko. Zawsze miło widzieć zadowolonego czytelnika :)

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Nowa Fantastyka