- Opowiadanie: JolkaK - Zemsta Ziemi

Zemsta Ziemi

Drugie podejście, czyli drugi szort. Ponieważ “Sen” miał za mało fabuły, bo był bardzo poetycki, to tutaj dałam nieco więcej. Tak mi się przynajmniej wydaje. :D

Mój pierwszy szort, “Sen” pod tym linkiem: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/29322

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy II, Użytkownicy

Oceny

Zemsta Ziemi

Jesień złociła liście brzozy na podwórku i jedna gałąź uporczywie muskała szybę okna z denerwującą częstotliwością lekkich porywów wiatru. „Trzeba przyciąć to drzewo”, pomyślał po raz piąty dzisiaj, ale siedział dalej, wpatrując się w okno i słuchając brzozowego „szszsz”, jak koncertu fortepianowego. Właściwie to nie mógł oderwać wzroku od tej szyby i, coraz bardziej zirytowany, czekał aż wiatr ucichnie i zlituje się nad jego zmysłami. Gałąź tymczasem, rytmicznie, swoimi szumami i szmerami wprowadzała go w stan jakiejś dziwnej hipnozy. Jej ruch delikatny, lekki, powtarzalny nie pozwalał oderwać wzroku, zawłaszczał myśli, odbierał wolną wolę. Cieniutkie gałązki i małe, niepozorne liście, poruszały się niemal optymistycznie w promieniach popołudniowego słońca, tańczyły przystrojone w żółcie i złoto. A jednak czuł, że powinien się martwić. Że to piękno budzi bardziej niepokój niż zachwyt. Nie wiedział dlaczego. Spróbował odwrócić głowę w innym kierunku, jednak bez powodzenia. Nie odrywając wzroku od okna, wziął do ręki pilota i włączył telewizor. Ekran rozjarzył się na chwilę, po czym z głośnym trzaskiem zgasł. Wywaliło korki. „Cholera”.

Szum za oknem nasilił się. Kątem oka dostrzegł, że kot śpiący do tej pory na kanapie, zjeżył się cały i wygiął w pałąk, po czym z sykiem zeskoczył na podłogę i pognał do ogrodu. Tymczasem okienny spektakl trwał dalej i potężniał. Człowiek spróbował wielkim wysiłkiem woli przymknąć nieco oczy, lecz wtedy do jego uszu docierać zaczęły jakieś ciche westchnienia, szepty, wołanie. Przestraszony spojrzał z powrotem  na okno, „zwariowałem, słyszę głosy”. Pomyślał jeszcze, że mógł ruszać przed chwilą rękoma, więc gdyby walnął się odpowiednio mocno w głowę, może przerwałby ten stan odrętwienia. Jednak siedział tylko dalej, patrzył i słuchał, niezdolny do podjęcia działania. Jego zmysły przestawiły się już tylko na odbiór, chłonął całym sobą ten taniec nieskończony, szaleńczy niemal, bo coraz bardziej intensywny, gdzie gałąź już nie muskała szyby z czułością, lecz smagała ją bez litości, gdzie wiatr z przyjacielskich podmuchów przeszedł do szarpnięć nagłych, wyjących w kominie. A wszystko to w jakimś rytmie nieznanym, muzyce nieokiełznanej. Czuł, że już niemal rozumie, już prawie chwyta słowa, dziwne, obce, a jednak prawie wiedział, co mówią. Niejasno wychwytywał jakiś gniew, rozpacz, oskarżenia, z narastającą w środku paniką rozpoznał wrogość i agresję. Pociemniało na zewnątrz, słońce schowało się za chmury i zaczął padać deszcz. I dołożył do okiennej kakofonii jeszcze jeden rytm kroplowej perkusji.

Oczy łzawiły mu od dawna, płakał z powodu niemocy swojego ciała, lecz teraz dołączył do tego jakiś wewnętrzny, z paniki i przerażenia zrodzony szloch. Bo w całym tym okiennym koncercie usłyszał i zobaczył groźbę. Obietnicę zagłady. Jego umysł omdlewał już niemal z natłoku tego obcego języka, tych przerażających szeptów, które gorzej niż wrzaski wdzierały mu się pod czaszkę. Czuł, że umiera.

I umarł w środku naprawdę, niezdolny do protestu, tuż przed tym, jak delikatna gałąź brzozy smagnęła w ostatecznym braterstwie z wichrem okienną szybę, rozbijając ją na duże ostre kawałki. Jeden z nich zabił jego ciało, trafiając prosto w oko i mózg. I tylko deszcz jakby się uspokoił i miarowo brzdąkał o potłuczone szkło. A ostatnia, ulatująca gdzieś do lepszego świata myśl człowieka niosła ze sobą jakieś dawno słyszane słowa: „O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…”

Kot ze spokojem obserwował sytuację z ogrodu. Oblizywał od czasu do czasu łapę i czekał. Intuicyjnie czuł, że nie powinien przeszkadzać. Duch Ziemi przebudził się niedawno i wziął wreszcie sprawy w swoje ręce. Zwierzęta wiedziały, że ich przetrwanie od tego zależy. Będą miały szansę dopiero, gdy ostatni człowiek zniknie z powierzchni planety.

Koniec

Komentarze

Niewątpliwie koty to dranie.

Droga Jolu, jest fabuła! Może nie jest to przygodówka, ale niewątpliwie coś się dzieje i ja – jako czytelnik – czuję poruszenie.

Wyznam Ci, że zwykle opowieści gdzie wiatr muska liście są ckliwe i grafomańskie, ale Twoja mi się podoba. Podobnie jak Michał Pe malujesz słowem, powodując że widzę obrazy, a nawet w nich jestem;) Lubię te stany i nie muszę suszyć muchomorów.

Lożanka bezprenumeratowa

Witaj.

 

Przeczytałam jednym tchem i jestem zachwycona.

Przesłanie jest mocno dobijające, a niektóre opisy przypominają mi po części postać tłukącego się za oknem Chochoła z “Wesela”, po części sceny burzy w genialnym horrorze “Duch”, po części popękane szyby w thrillerze “Prześladowca”. 

Smutne zakończenie, które powinno każdemu z nas dać do myślenia. Oby nie za późno. 

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Mam nadzieję bruce, że wróciłaś;)

Lożanka bezprenumeratowa

Kochana Ambush, na ile mi czas pozwala. 

Pozdrawiam. heart

Pecunia non olet

No i proszę, malowanie słowem dało się połączyć z opowieścią o konkretnym wydarzeniu. Opowieścią niedługą, możliwą do streszczenia w jednym długim albo w dwóch krótszych zdaniach, ale opowieścią, której konkretnemu, zdecydowanemu istnieniu zaprzeczyć nie można. Ba! nawet element grozy w tym się zmieścił…

(Chociaż wolałbym element pozytywny, wesoły, ale trudno o taki w tych czasach.)

Pozdrawiam, Adam

Ambush dzięki za komentarz! Tak, starałam się teraz z tą fabułą, mój kot nie był zachwycony (faktycznie taki draniowaty jest), ale cieszę się, że możesz odstawić grzybki :D

Bruce bardzo się cieszę, że Ci się podobało, też mi się chochoły tłukły przed oczami, “Prześladowcy” nie znam, muszę nadrobić. No i Staff mi się wciskał z deszczem, choć wcale nie chciałam. 

AdamKB wyszło pesymistycznie, to prawda, taki ludzki los, że psujemy planetę i kara nas w końcu spotka… ale rozumiem, że czyta się lepiej niż poprzednie? 

Pozdrawiam wszystkich!

 

P.S. Jak robicie, że odnośnik pojawia się pod jakimś imieniem? (na różowo) Nie mogę obczaić. 

Wspomnianego odnośnika ja także nie obczajam, jak zresztą 99,99% rzeczy, które pojawiają się na portalu. laugh

A Staffa powtarzam sobie podczas każdej ulewy. 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Wciągające i konsekwentne. Się podobało. Jest ciut zgrzytów stylistyczno-logicznych, niektóre zdania mi zgrzytają, ale nie potrafię powiedzieć dlaczego, natomiast tu:

 

Oczy łzawiły mu już dawno, lecz teraz dołączył do nich jakiś wewnętrzny, z paniki i przerażenia zrodzony szloch

wyraźnie coś jest nie tak. szloch dołączył do oczu? Poza tym chyba lepiej by było choćby tak: “oczy łzawiły mu od dawna”…

W komentarzach robię literówki.

Hej JolkaK !!!!

 

Niestety nie zrozumiałem tekstu. To co czytałem, co odebrałem jest bardzo fajne. Wątek choroby psychicznej jakże mi bliski spodobał mi się. Powodzenia w nowych tekstach :) może dłuższych? Bo na pewno ci się UDA!

 

Pozdrawiam :)))

Jestem niepełnosprawny...

NaN, poprawiłam, faktycznie zdanie było nielogiczne. Dziękuję za wskazówkę. Przejrzę jeszcze raz, może odkryję jakieś zgrzyty, o których piszesz. Cieszę się, że Ci się podobało!

dawidiq150, nie zrozumiałeś tekstu, ale było fajne? No to super! :D A tak z mojej strony, to nie o chorobę psychiczną mi chodziło, lecz o karę dla ludzkości wymierzoną przez otaczającą bohatera przyrodę… Ale dobra wskazówka dla mnie, że można ten tekst odebrać inaczej… Postaram się o coś dłuższego, tylko muszę wydłużyć jakoś dobę, bo mi brakuje paru godzin… :)))

Dzięki za komentarze! Są nie do przecenienia! smiley

Jolko, niezwykle zwięźle, ale bardzo sugestywnie namalowałaś poczynania jesiennej brzozy, skutecznie współpracującej z wiatrem i deszczem. Podobało mi się. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, JolkaK.

Całkiem ciekawe opowiadanie, bardzo plastyczne z intrygującą fabułą. Napięcie trzymało się przez większość tekstu, ale w mojej opinii niektóre fragmenty trwały zbyt długo i zaczynały męczyć. To bardzo subiektywne odczucie, bo nie przepadam za długimi opisami w literaturze. Natomiast muszę przyznać, że napisałaś je ładnie i wiele z nich bardzo mi się podobało. 

Pozdrawiam!

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Słońce schowało się za chmury, pociemniało na zewnątrz i zaczął padać deszcz. ← Pewnie nie mam racji, ale dla mnie to brzmi, jakby słońce po schowaniu za chmury pociemniało na zewnątrz.

 

Tak, przyroda broni się przed nami, jak potrafi. Polecam mojego drabbla “Anomalia”.

Podoba mi się Twój tekst. Lubię krótkie formy napełnione treścią.

Cześć. Ja znów jako czytelnik niezdecydowany. Na pewno jest ładnie i obrazowo, jak w przypadku “Snu”. Ale tam czułem barwy, kolory i temperaturę bardziej, niż tutaj. Nie wiem, dlaczego tu jest mniej sugestywnie. Może dlatego, że kadr taki ciasny, że skupiamy się na wąskiej perspektywie i tej gałezi, i w obrazie pojawił się dźwięk?

To, co się udało na pewno, to ten wąski odcinek wrażenia, jakie zbudowałaś w odniesieniu do gałęzi brzozy i szumu jej liści. Kurczę – detal, ale zwróciłem uwagę, bo brzózki i te ich witki chwiejące się na wietrze pod cieżarem liści ubóstwiam i mógłbym się gapić na nie godzinami. I słuchać tego szumu. Tu jestem trafiony!

Ładne. 

Podoba się, ale dziś nie polecę do Biblioteki – wybacz, dla mnie to zbyt gęste w formie i jest scenką tylko. 

 

EDIT: Bo zapomniałem napisać wcześniej – ja bym jednak z inwersją uważał, bo stosowana w nadmiarze robi się niebezpieczna. IMO za dużo tutaj tego zabiegu.

Nie wiem, czy to prawidłowo nazwałem, ale chodzi o to:

chłonął całym sobą ten taniec nieskończony, szaleńczy niemal, bo coraz bardziej intensywny, gdzie gałąź już nie muskała szyby z czułością, lecz smagała ją bez litości, gdzie wiatr z przyjacielskich podmuchów przeszedł do szarpnięć nagłych, wyjących w kominie. A wszystko to w jakimś rytmie nieznanym, muzyce nieokiełznanej.

Dla mnie takie za bardzo poetyckie, czekałam, aż coś się zacznie dziać i mam poczucie, że się nie doczekałam. Chyba nie jestem targetem ;)

Przynoszę radość :)

Młody pisarz, dziękuję za opinię, wiadomo że niektórzy lubią opisy, ale większość jednak nie. :) Ważne, że piszesz, co myślisz. Bardzo mi miło, że przeczytałeś. 

Koala75, siedzę i myślę nad tym zdaniem i nie wiem, czy masz rację. Jeżeli tak to odczytałeś, to cos jest na rzeczy, więc przeredaguję. Dzięki!

Łosiot, czytelnik niezdecydowany zawsze mile widziany! :D Bo zobaczy więcej, będzie się zastanawiał, czemu mu nie pasuje. Gęste, to prawda, pisane za jednym podejściem, gdy wiatr szarpał gałęziami za moim oknem. Potem tylko poprawki lekkie. No i to miał być szort, czyli krótka forma, jedna scena. Z tymi inwersjami to nie wiem, bo miały nadawać rytm, zwracać uwagę na te przestawione przymiotniki, podkreślać nastrój. Ale może masz rację, że za dużo…

Anet, dzięki za opinię, każda jest dla mnie ważna, target to takie nie fajne słowo, ale rozumiem, sama wiem, że akcji mało. 

Dziękuję wszystkim i idę pisać. :D laugh

 

Jolu, zauważyłem, że wprowadziłaś zmiany, poprawki, w tekście. Nie widzę przeszkód. żeby kliknąć. Jak dla mnie, ilość akcji jest wystarczająca, a obrazowość tekstu dodaje mu wartości.

Koala75, dziękuję bardzo za klika! Jest mi bardzo miło! Pozdrawiam!

No dobrze, fabuła jest, tylko fantastyki mało. Rozregulowana natura kiedyś zniszczy człowieka i nic w tym nadzwyczajnego. Wichury to jeden z elementów zmian klimatycznych. W realu dzieje się to bez świadomości, bez obudzonego ducha, ale skutki takie same…

Babska logika rządzi!

Finkla, masz rację, trzeba bardziej poszaleć z fantastyką. Dzięki za komentarz!

Nowa Fantastyka