- Opowiadanie: Misiek666 - Wilki w Wyoming

Wilki w Wyoming

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Wilki w Wyoming

Redakcja gazety Paranormal Investigation,

Dziewiąte piętro biurowca na dolnym Manhattanie zajmowała agencja detektywistyczna Hercules, firma reklamowa CreativeMedia oraz redakcja miesięcznika Paranormal Investigation. Kiedy wybiła godzina szesnasta całe biuro redakcji zaczęło błyskawicznie pustoszeć. Pół godziny później został już tylko niski pękaty dziennikarz po pięćdziesiątce o imieniu Carl Greenly, który kończył jeszcze pisanie obszernego artykułu do wydania specjalnego.

Mężczyzna podskoczył nieznaczenie na krześle, kiedy w brzeg biurka zapukała wysoka i przeraźliwie chuda praktykantka o wściekle różowych włosach.

–Hej, Carl. Wybacz, że Ci przeszkadzam ale mam sprawę do ciebie. – powiedziała nieśmiało Chloe.

Nic się nie stało – odparł przecierając chustką spoconą twarz. – I tak już miałem za moment kończyć. Nie wychodziłaś do domu jakoś kwadrans temu?

W sumie tak, ale na dole spotkałam jeszcze kuriera. – Chloe położyła obok klawiatury niewielki pakunek. – Zaadresowane do naszej redakcji, a konkretnie do twojej rubryki.

–Dziękuje – powiedział, sięgając po paczkę. Otworzył ją ostrożnie niczym chirurg pacjenta na stole operacyjnym. Ze środka wypadł list oraz gruby notes. Obydwoje popatrzyli po sobie z lekkim zdziwieniem.

Redaktor sięgnął po kartkę zapisaną z obydwóch stron odręcznym pismem, następnie spojrzał na praktykantkę.

– Chcesz posłuchać? – Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko przysunęła sobie krzesło i usiadła naprzeciw Carla posyłając mu swój piękny szeroki uśmiech.

 Dajesz stary. Umieram z ciekawości. – odparła z nieskrywanym zaciekawieniem.

Mężczyzna obrócił kilka razy kopertę w rękach i przyjrzał się znaczkom oraz stemplowi pocztowemu.

Przysłane z Riverton w stanie Wyoming – oznajmił, po czym odłożył kopertę i sięgnął po kartkę.

 

* * *

 

Do redakcji Paranormal Investigation

Piszę ten list jako uzupełnienie dziennika, który przesyłam w załączeniu.

Nazywam się Peter Golden. Mam trzydzieści sześć lat i właśnie uciekłem z przeklętego miejsca nawiedzonego przez straszne bestie. Zacznę moją historię od początku czyli od feralnego dnia gdy odebrałem telefon od Andy'ego Burns'a z Reno w stanie Nevada.

Do końca lutego tego roku pracowałem jako kierownik ochrony w kasynie Luxor w Las Vegas, kiedy to odziedziczyłem spory spadek, który miał odmienić moje życie. I tak się stało. Niestety w sposób, jakiego bym sobie nie do końca życzył.

Mój wuj John Kowalsky, zapisał mi w testamencie dom w stanie Wyoming. Miałem zamiar go wysprzątać i sprzedać. W zamian za to przeżyłem kilka długich tygodni wakacji na odludziu pełnym dziwnych ludzi i niebezpiecznych bestii, a jako pamiątka pozostała mi urocza blizna na twarzy i kilka skrzyń mocnego starego burbonu.

Wszystko opisałem w dzienniku który przesyłam wraz z kilkoma zdjęciami.

Peter Nowak

PS. Panie Greenly proszę uważać gdyż prawdziwe potwory kryją się w ludziach.

 

* * *

 

Carl siedział w milczeniu patrząc na list, który przed chwilą odczytał na głos. Po dłuższej chwili obrócił kartkę. Po drugiej stronie znajdowała się Schematyczna mapa, a na niej zaznaczone umiejscowienie wspomnianej w liście chaty. Mężczyzna przyjrzał się i podał kartkę dziewczynie. Ta raz jeszcze obejrzała list z obydwu stron, klasnęła w dłonie z podekscytowania.

–Dobra to dzwonię do domu, że wrócę później. – Powiedziała podniecona praktykantka.

–Zamówię pizzę. – Carl sięgnął po telefon i wybrał numer do Grimaldi's najlepszej pizzerii w Nowym Jorku. Kilka tygodni temu właściciele restauracji otworzyli drugi punkt po drugiej stronie ulicy.

Po około trzydziestu minutach na stół w sali konferencyjnej zawitała największa pizza pepperoni na grubym cieście z dodatkowym serem. Po chwili do pizzy dołączył dzbanek mocnej kawy z cukrem i dwa kubki, które przyniosła praktykantka.

Oboje usiedli przy stole, a redaktor Greenly położył list razem z dziennikiem przed sobą.

Gotowa? – spytał patrząc w oczy dziewczynie.

Podjarana jak Rzym za czasów Nerona – odparła, a oczy jej błyszczały z podniecania na myśl o Peterze Nowaku, nawiedzonym domu i tajemniczej złej sile czającej się gdzieś w stanie Wyoming.

To co? Zobaczmy, czym jeszcze nas zaskoczy nasz tajemniczy nadawca?

 

* * *

 

Dziennik Petera Nowaka

21 luty, Las Vegas

Dziś w kasynie Luxor panował wyjątkowo duży ruch. W powietrzu czuć było silną woń alkoholu, a zewsząd dobiegał gwar rozmów przeplatany odgłosami automatów do gier i brzęku żetonów do gry w BlackJack'a.

Dobrnąłem akurat do połowy zmiany, kiedy zadzwonił telefon. To był Andy Burns, sąsiad mojego wuja John'a Kowalsky'ego. Okazało się, że wujek Johnny zmarł kilka godzin temu. Ogarnął mnie przejmujący smutek na wieść o jego śmierci. Zawsze pomagał mi w szkole i wspierał we wszystkim. Zastępował mi ojca, który był zbyt zajęty, aby nawet porozmawiać ze mną przy kolacji czy zainteresować tym, co robię.

Przez resztę wieczoru nie mogłem skupić się w pełni na swoich zadaniach. Odliczałem sekundy do końca zmiany. Chciałem wrócić do domu i utopić smutek w sześciopaku zimnego piwa. Zawsze byłem twardy, ale tej nocy w tym momencie chciało mi się beczeć jak małemu dziecku. To był długi raz w życiu, kiedy łzy same cisnęły mi się do oczu. Pierwszy raz płakałem, jak miałem dziewięć lat, gdy zdechł mój chomik o imieniu Fufek.

 

29 marzec, Reno

Od rana dopisywała piękna słoneczna pogoda, która pasowała do pogrzebu i posępnego nastroju jak packa na muchy do polowania na słonie. Kondukt żałobny przejechał z kaplicy na Hillside Cementary. Na całej ceremonii było niewiele osób. Znajomy Wujka z klubu seniora, trzech sąsiadów, z którymi grywał w brydża, jego syn z żoną i dwójką nastoletnich dzieci, ksiądz oraz ja.

Po pogrzebie zaczepił mnie nieznajomy wysoki facet o posępnej twarzy grabarza. Okazało się, że to prawnik. Poinformował mnie, że jutro odbędzie się oficjalne otwarcie testamentu u niego w kancelarii. Podobno na kilka tygodni przed śmiercią wuj dopisał mnie do grona spadkobierców. Zapowiadał się dłuższy pobyt w Reno w stanie Nevada. Nie mniej ucieszyłem się na tą wiadomość o spadku. Spodziewałem się, że wreszcie będę miał wystarczająco dużo pieniędzy, aby zrealizować mój dawny plan i pojechać na długą wycieczkę po Europie.

Do dzisiejszego wpisu dołączam zdjęcie z moim kuzynem oraz nas dwóch z wujkiem Johnnym. Razem z Earlem zawsze darliśmy ze sobą koty, ale pomimo to lubiliśmy spędzać razem czas na wygłupach w letnim domku Johna niedaleko Riverton. Niestety od czasu ukończenia liceum nie utrzymywaliśmy kontaktów. Tamtego lata Earl był jakiś dziwny. Zmienił się na gorsze. Stał się złośliwy i oschły, a z w swoim spojrzeniu miał coś groźnego i dzikiego.

Ostatnio widzieliśmy się na pogrzebie cioci trzy lat temu.

 

2 marzec, Reno

Właśnie wyszedłem z kancelarii mecenasa Gibonsa. Dowiedziałem się o tym, że Wuj zapisał mi dom letniskowy w okolicach Riverton. To gdzieś w Wyoming. Do tego dostałem prawie dziewięćdziesiąt tysięcy dolarów. Jeszcze tylko wykonam szybki telefon do pracy z wnioskiem o urlop i ruszam do miasteczka gdzie znajduje się domek. Niewykluczone, że spędzę tam trochę czasu. Prawdopodobnie posprzątam go i sprzedam.

 

* * *

 

Carl obejrzał dwa zdjęcia i przeczytał ich opis na odwrocie, następnie podał je Chloe.

Ten drągal o tutaj… – redaktor wskazał na fotografię – z tymi kasztanowymi prostymi włosami to nasz Peter. Na drugim zdjęciu obok niego jest jego kuzyn. Earl Kowalsky.

Stażystka wzięła obydwa zdjęcia w dłonie i przyjrzała się każdemu z mężczyzn, a następnie przez kilkanaście sekund przyglądała się fotografii, na której był autor dziennika przysłanego do redakcji.

 Całkiem przystojny ten Peter Nowak. Szkoda, że taki stary, bo z chęcią bym się z nim umówiła na randkę – odparła wesoło

 Ten starszy gość z Earlem i Peterem to świętej pamięci John Kowalsky – dopowiedział Greenly.

Dziewczyna popatrzyła na równie wysokiego jak Peter mężczyznę o gęstej śnieżnobiałej brodzie i ostrych rysach twarzy.

 Wygląda jak Święty Mikołaj, który spuściłby ostry wpierdol niegrzecznym dzieciakom gdyby wiedział, że ujdzie mu to na sucho.

Carl zaśmiał się szczerze, za co zarobił pacnięcie w bark od praktykantki.

 Wyrażaj się tak dalej młoda damo, a zabiorę lekturę ze sobą do domu. – zagroził Redaktor puszczając przy tym do niej.

 Nie strasz, nie strasz bo się zes… Lepiej czytaj dalej, bo umieram z ciekawości.

Carl poślinił palec i przewrócił stronę. Chloe dolała kawy.

 

* * *

 

8 marzec, dom wuja niedaleko Riverton

To jest mój pierwszy wpis od czasu pogrzebu wuja w Reno. Zwykle zapisuję wszystko popołudniami lub po tym jak wydarzy się coś ciekawego. Jednak dziś dla odmiany robię to z samego rana przy śniadaniu.

Kilka dni temu dotarłem do domu Johna, który otrzymałem w spadku. Jadąc z Riverton można dotrzeć do posiadłości tylko na dwa sposoby. Drogą wokoło góry, co zajmuje nieco ponad trzy kwadranse. Druga trasa prowadzi na skróty przez górę, ale do tego potrzeba skutera śnieżnego albo quada.

Niewielka działka wraz z budynkiem jest położona u podnóża niezbyt wysokiego pasma górskiego. Dom znajduje się na zalesionym zboczu, co czyni go niemalże niewidocznym z drogi czy miasta. Pomimo, że jest skryty w drzewach, czasem przy dobrej pogodzie z werandy można dostrzec przedmieścia Riverton.

Tutejsze powietrze pachnie ładniej niż w Las Vegas. Czuć wilgoć lasu i zbliżającą się wiosnę. Chociaż zważywszy na zalegający dookoła śnieg, zapach wiosny może mi podpowiadać wyobraźnia. Marcowe słońce przedzierające się przez drzewa przyjemnie głaszcze każdego kogo napotka i rozpuszcza przy tym napotkany śnieżny puch. Wszystko to dopełnia dźwięk ptasiego śpiewu przerywany wyciem wilków. W Las Vegas, można poczuć co najwyższej cudowny smród spalin i lejącego się strumieniami alkoholu w kasynach.

Pierwszego dnia, gdy przyjechałem do miasta, ludzie gapili się na mnie, jakby zobaczyli kosmitę. Zrobiłem wówczas najpotrzebniejsze zakupy i przyjechałem do domu.

Samo domostwo nie jest w najgorszym stanie. Potrzebuje niewielkich napraw. Za to uprzątnięcie panującego w środku bałaganu potrwa kilka tygodni. Wujek John po ostatniej wizycie musiał chyba zamówić tornado z dostawą do domu. Wszystko było porozrzucane i okryte kołdrą z kurzu, a w rogach pokoju oraz na oknach pająki rozpięły srebrzyste sieci.

Dokończę jeszcze kawę, a następnie zabieram się za dalsze porządki. Po wszystkim definitywnie wystawię go na sprzedaż. Nawet już umówiłem się z pośrednikiem od sprzedaży nieruchomości.

Pomimo ładnych widoków i cudownych wspomnień to dla mnie za duże odludzie.

 

9 marzec, dom wuja

Jest popołudnie. Czas płynie bardzo powoli ale nie przeszkadza mi to w zupełności. Podczas porządkowania domu znalazłem w kuchni wejście do sekretnej piwnicy. Jest niewielka. Pięć może sześć metrów kwadratowych. Sam rozmiar pomieszczenia nie robi wrażenia, za to zawartość to już zupełnie inna bajka.

Na regałach stojących wzdłuż ścian i sięgających do sufitu piętrzyły się butelki burbonu oraz tequili. Do tego znalazłem kilka kartonów z płytami winylowymi. Były tam same najlepsze zespoły takie jak The Doors, Pink Floyd czy Led Zeppelin.

Przynajmniej umilę sobie pozostałe dni pobytu w tym domu puszczając stare przeboje.

 

10 marzec, dom wuja

W nocy obudziłem się tknięty dziwnym przeczuciem. Sądząc po rozjaśniającym się niebie było tuż przed świtem. Wtedy to usłyszałem. Odgłos łamanych gałęzi i kroki na drewnianym ganku, który skrzypiał straszliwie zwłaszcza w tej ciszy, która otulała okolicę. Każdy krok brzmiał niemal jak zwielokrotnione skrzypiące dźwięki nienaoliwionych zawiasów.

Ostrożnie wyciągnąłem pistolet marki magnum ze stolika nocnego. Zaczekałem jeszcze kilka długich sekund. Odgłosy ucichły nagle, jakby to co je wywołało wyparowało. Ubrałem się, a następnie obszedłem cały dom. Sprawdziłem w środku jak i na dworze ale nikogo ani niczego nie znalazłem.

Na werandzie oraz dookoła domu odkryłem poukładane i pozawieszane talizmany lub ozdóbki wzorowane na indiańskich rękodziełach. Trójkąt z wpisanym w niego wielkim krzyżem. Wszystkie były wykonane z drewna. W sumie znalazłem około dwudziestu sztuk. Żeby było dziwniej frontowe drzwi były obsikane. Pewnie przez to zwierze które musiałem słyszeć.

Kiedy tak obchodziłem cały dom, zbierając frapujące znaleziska, zauważyłem, że jedno koło w samochodzie zostało zniszczone w taki sposób, jakby pogryzł je duży pies.

 

12 marzec, dom wuja

Od ostatniego razu nic ciekawego się nie wydarzyło. Nie słyszę, żeby ktoś kręcił się wokół domu. Nie znajduję żadnych talizmanów. Mimo to wieczorami czuję się tak, jakby ktoś mnie bacznie obserwował.

Dzięki muzyce ze starych winyli i trunkom z piwnicy sprzątanie domu za dnia mija w przyjemniejszej atmosferze Za to w nocy… Ta cisza, śnieg i odludzie może są całkiem miłe podczas weekendowego wyjazdu, ale na dłuższą metę doprowadzają człowieka do szaleństwa.

Znalazłem dziś wielkie pudło ze starymi zdjęciami i jakieś dokumenty. Będę musiał je przejrzeć. Zrobię to jutro z samego rana bo dziś jestem już zbyt zmęczony oraz wstawiony.

 

* * *

 

Na dworze zaczął zapadać zmierzch, a Carl i Chloe siedzieli ramię w ramię, kończąc zimną pizzę i oglądając kolejne zdjęcia jakie wysunęły się z dziennika Petera Nowaka.

–Niezła historia. Nie wierzę, że trafiła się akurat nam – zapiszczała podekscytowana dziewczyna.

–Nie cieszyłbym się za wcześnie. To może być całkowicie zmyślona historia tylko na potrzeby rozgłosu – pouczył Greenly spokojnym tonem, jednocześnie muskając palcem kolejną kartkę dziennika.

–Oj, przestań marudzić i daj się cieszyć tą niesamowitą chwilą – mówiąc to Chloe zabrała dziennik mężczyźnie i zaczęła czytać na głos.

 

* * *

 

13 marzec, przedpołudnie, dom wuja

W pudle, które ostatnio znalazłem było trochę sporo zdjęć. Większość niewyraźnych lub zamokłych, tylko kilka okazało się być w dobrym stanie. Lecz to co przedstawiały wprawiło mnie w osłupienie. Jedno z nich ukazywało wisiorek wykonany z drewna, wyglądający tak samo, jak ten który znalazłem za domem. Na kolejnej fotografii znajdowały się ślady zwierzęcia, które musiało być ogromne, ponieważ odcisk buta przy nim był mały niczym dziecięcy bucik. Na trzecim zdjęciu widniało kilkoro ludzi. Przyjrzałem się uważnie nastolatkowi na fotografii. Wydał mi się znajomy. Po opisie na odwrocie dowiedziałem się, że to wuj John. Pozostałe fotki miały lakoniczne opisy i przedstawiały widoki okolicy.

Pozostałą zawartość pudła stanowiły między innymi książka o dziwnej nazwie „Malleus Maleficarum”, ciężki metalowy wisiorek na rzemieniu oraz garść srebrnych monet. Był też długi list, ale napisany w nieznanym języku. Tłumaczenie go postanowiłem odłożyć na wieczór. Teraz wybieram się do miasta po kilka drobiazgów do reperowania domu. Przyda mi się również uzupełnić zapasy w lodówce.

To miejsce zaczyna mnie niepokoić coraz bardziej…

 

13 marzec, centrum Riverton

Skończyłem zakupy, ale muszę jeszcze poczekać, aż mechanik naprawi zniszczoną oponę. Postanowiłem dla odmiany zjeść kolację na mieście. Lokal wygląda tak, jakby zatrzymał się na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Mają tu całkiem smacznie wyglądające steki, ale na moje nieszczęście podają tylko krwiste.

Odnoszę dziwne wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. Jedynie kelnerka sprawia wrażenie normalnej osoby.

 

15 marzec, okolice domu

Dziś zrobiłem sobie przerwę od porządkowania i naprawiania domu. Wybrałem się również na długi spacer po okolicy. Śnieg się topi i wszystko zaczyna robić się zielone.

Niecałe dwieście metrów od domu znalazłem dwa krzesła ustawione przodem w stronę mojego domu. Przed nimi był ślad po ognisku. Ktoś musiał być tu ostatniej nocy, bo ziemia była jeszcze ciepła. Możliwe, że to ta sama osoba, która porozkładała dziwne symbole.

Cieszę się, że na początku kwietnia przyjedzie pośrednik nieruchomości. Mam nadzieję, że szybko sprzedam ten dziwny dom.

 

16 marzec, dom wuja

Dziś znów ktoś chodził dookoła domu. Dwie może trzy osoby. Słyszałem skrzypienie werandy i szarpanie za klamkę. Muszę koniecznie zainwestować w lepsze drzwi, a najlepiej w jakąś porządną strzelbę. Pomyśle o jakimś alarmie i monitoringu przy wejściu.

Jak mawiają przezorny zawsze ubezpieczony.

 

23 marzec, dom wuja

Minął już tydzień. Zdążyłem zaopatrzyć się w dodatkowy pistolet oraz strzelbę i pięć paczek naboi. Drzwi wzmocniłem. Jednak nic się nie działo. Nie było żadnych nieproszonych gości, tylko czasem rzeczy same zmieniały miejsce lub znikały by po kilku godzinach się pojawić. Poza tym trochę obawiam się zbliżającej się pełni. Jeszcze tylko pięć dni. W samej bladej twarzy księżyca nie ma nic złego, ale na tym odludziu i bezchmurnym niebie… idealna sceneria do horroru.

Wczoraj byłem ponownie w mieście w tej samej restauracji co poprzednio. Bardziej z chęci ponownego zobaczenia uroczej kelnerki niż po ohydnie krwisty stek.

 

24 marzec, dom wuja

Dziś rano chciałem wyjść na mały spacer po okolicy i popstrykać zdjęć, lecz znów znalazłem tajemnicze amulety zrobione z drewna. Wyglądały jak te ostatnie. Do tego znalazłem martwego jelenia przed domem. Zwierze mogło mieć na oko jakieś sto pięćdziesiąt kilogramów wagi albo więcej. Ten kto go zabił i przyniósł pod sam dom musiał mieć niezłą siłę w rękach. Gdyż nie było śladów po kuli, a poza tym ktoś je tu przyniósł.

Ostatnim razem jak byłem w tej uroczej knajpce z prawie surowymi stekami w Riverton udało mi się porozmawiać z kelnerką. Obiecała odwiedzić mnie nazajutrz. Poczułem się dziwnie radosny. Prawie jak dzieciak z liceum, który umówił się na randkę z najładniejszą dziewczyną w szkole. Kiedyś powiedziałbym, że w brzuchu latają mi motyle, ale ludzie w moim wieku mogą mieć co najwyżej ćmy.

Dzisiaj zadzwonił do mnie pośrednik nieruchomości z wiadomością, że pojawi się z klientem.

 

25marzec, dom wuja

Dziś odwiedziła mnie kelnerka z miasta. Ma na imię Maggie. Podzieliła się ze mną historią miasteczka. To, co usłyszałem, wcisnęło mnie głęboko w fotel.

Miasto założyli osadnicy ze starego świata czyli Europy. Było to mniej więcej na początku XIX wieku. Ludzie, którzy się tu osiedlili, byli potomkami jednego ze starych rodów i skrywali tajemnicę. Duże przestrzenie i całkowite pustkowie miało pomóc zachować ją w ukryciu przed wścibskimi ludźmi. To właśnie ta niewypowiedziana tajemnica jest powodem, dla którego wszyscy są tutaj tak mało przyjaźni dla każdego przyjezdnego.

Tym sekretem jest ich pochodzenie. Jak wcześniej napisałem, mieszkańcy Riverton pochodzą od starego europejskiego rodu ale nie jest to ród szlachecki ani królewski. Wszystkie kraje europejskie były w dawnych czasach nękane przez dwa gatunki drapieżników. Dzikich, okrutnych i nieprzewidywalnych wilkołaków nazywanych Convelami od imienia ich pierwszego przywódcy Convela. Kiedyś byli całkowicie zależni od pełni księżyca, dziś nauczyli się panować nad tym kiedy zmieniają się w bestie oraz wykorzystywać swoją naturę wilkołaka.

Ci drudzy to wyniosłe, krwiożercze i nieśmiertelne wampiry. Przeciwnie do wilkołaków nikt nie wie kto był ich pierwszym przywódcą, ale za to każdy zna najbardziej okrutnego i niebezpiecznego z wampirów. Rumuńskiego wojownika Igora Palownika, który najpierw wysysał swoje ofiary, a potem nabijał na drewniane pale. Ci drudzy w przeciwieństwie do wilkołaków musieli zawsze kryć się w mroku nocy.

Jedni i drudzy przybyli do Ameryki razem z pierwszymi osadnikami. Wampiry w większości osiedliły się na wschodnim wybrzeżu, zaś Wilkołaki zajęły zachód.

 

* * *

 

To jakaś ściema – powiedział Greenly, przerywając czytanie. – Gość ma niezłą wyobraźnię.

W tym momencie spostrzegł zdjęcia, jakie wypadły z dziennika Petera Nowaka. Większość przedstawiała dom i jego okolicę. Na ostatnim był właściciel dziennika oraz wysoka brunetka mająca około czterdziestu lat, zapewne wspomniana Maggie.

–Ściema czy nie, to naprawdę wciągająca historia – stwierdziła praktykantka. – A zdjęciami mógłbyś się podzielić.

Dziewczyna wyciągnęła Carlowi fotografie z rąk. Przyjrzała się każdej uważnie.

Wiesz, że lubię te zagadki na spostrzegawczość? – zagadnęła nie odrywając wzroku od fotografii.

A jaki to ma związek z tym wszystkim? – spytał zaskoczony redaktor.

Dziewczyna podała mu fotografie przedstawiające dom.

–Popatrz tutaj. – Wskazała na każdej z nich. – Wygląda jak jakieś duże zwierzę, poruszające się niemalże jak człowiek.

Chloe wyciągnęła z wcześniejszych zdjęć fotografię ukazującą wielki odcisk łapy.

–Zdjęcie tego odcisku znalezionego przy ognisku to może być ślad po tym czymś – odparła spojonym głosem.

–Przypadek, a zdjęcie to pewnie fotomontaż – stwierdził sucho Carl.

–Tak sądzisz, to popatrz tutaj. Pod ramieniem Petera. – Podała mu ostatnią fotografię, a redaktor spojrzał we wskazane miejsce.

Ponad ramieniem mężczyzny było widać lustro, w którym odbijało się okno, a w nim wielka włochata postać.

Carl otworzył usta z wrażenia, a jego oczy zrobiły się wielkie jak u przestraszonego kota.

A teraz kontynuujmy naszą podróż przez historię Petera Nowaka – stwierdziła dziewczyna

 

* * *

 

25 marzec, dom wuja

ciąg dalszy wpisu do dziennika

Dowiedziałem się od Maggie, że to, co uważam za wytwór wyobraźni pisarzy oraz twórców filmów jest prawdą, a Riverton jest jedynym miastem w Stanach Zjednoczonych zamieszkałym przez wilkołaki.

Pokazałem kobiecie to, co znalazłem w pudle. Okazało się, że na starych fotografiach znajduje się mój dziadek, kiedy był młody. Maggi obejrzała również dokument w nieznanym dla mnie języku. Okazało się, że był napisany w języku rumuńskim i dotyczy tego czym się zajmował mój wujek.

Zawsze myślałem, że był myśliwym i organizował polowania. Maggie znała mojego dziadka. John Kowalsky był myśliwym. Na zlecenie Watykanu i rządu USA pilnował, żeby obydwa niebezpieczne rody wilkołaków i wampirów nie walczyły zbyt jawnie ze sobą oraz nie atakowały zwykłych obywateli.

Miał na pieńku z pewnym wilkołakiem i jego niesforną rodziną. Ów człowiek nazywał się Markus Tolerman i jest bardzo stary, zaś jego dwóch synów próbuje zabawić się moim kosztem podczas najbliższej pełni.

Są wyjątkowo brutalni i ograniczeni umysłowo wilkołakami. Jak to zwykle bywa bez napływu świeżych genów. Czasem zdarzy się jakiś wariat.

Maggie powiedziała mi, że na tą szaloną dwójkę wszyscy mówią Bobo i Ha. Głównie dlatego, że oni sami nie potrafią wypowiedzieć swoich imion, więc skracają je do tej formy.

 

26 marzec, dom wuja

Po wizycie Maggie nie mogłem spać prawie całą noc. Niestety muszę tu jeszcze wytrzymać parę dni, dopóki nie przyjedzie pośrednik. Potem zamierzam zabrać resztę zapasów burbonu z piwnicy oraz kilka innych drobiazgów i wrócić do Las Vegas.

Póki co znalezione w pudle srebrne monety przetopiłem na kilka naboi. Mam nadzieję, że w razie czego ta mała sztuczka podpatrzona z popkultury wystarczy mi do obrony.

 

27 marzec, dom wuja

Chciałem ustalić, kiedy przybędzie pośrednik nieruchomości , ale od wczoraj jego telefon nie odpowiada. Jestem mocno zaniepokojony. Adrenalina coraz bardziej daje o sobie znać. Od wizyty w restauracji nie śpię, a na każdy najdrobniejszy szelest podskakuję nerwowo. Jakby ktoś strzelał mi koło ucha z armaty.

Jest wczesny wieczór, ale tu w lesie zrobiło się już ciemno jak w du… Znów ktoś łaził koło domu. Słyszałem na pewno dwie osoby. Nim odeszły, coś twardego i ciężkiego uderzyło o drzwi. Kiedy poszedłem to sprawdzić, zobaczyłem coś, co będzie mi się śnić po nocach. Cały ganek był wymazany krwią, tak jak drzwi w miejscu uderzenia. Na progu tuż pod moimi nogami leżała urwana głowa. Głowa pośrednika nieruchomości, a z oddali rozległo się przeraźliwe wycie.

Zaraz się pakuję i opuszczam to pieruńskie miejsce jak najszybciej.

 

Noc 28 marzec, dom wuja

Dziś jest pełnia. Zmieniłem zdanie. Postanowiłem zostać, żeby pozbyć się dwóch najgroźniejszych bestii. Bobo i Ha. Tak jak się spodziewałem, wpadli około drugiej w nocy. Udało mi się przeżyć, chociaż jeden z nich mocno zranił mnie pazurami. Nie wiem który, bo po przemianie w wilkołaki wyglądają tak samo odrażająco i do tego cuchną jak przepocone majty zapaśnika.

Jednak srebro działa. Każdemu posłałem po trzy srebrne kulki między oczy. Muszę szybko zapakować swoje rzeczy na tył pick-up'a, a potem ruszam do mojego przytulnego i bezpiecznego mieszkania w Las Vegas.

 

29 marzec, wczesny ranek, Farson

Właśnie opuściłem Riverton. Przed odjazdem podpaliłem dom wraz z truchłami wilkołaków. Pożar rozprzestrzenił się bardzo szybko. Gdy Tankowałem auto na stacji w, widziałem jak wozy strażackie mkną w stronę domu wuja w Riverton, aby gasić pożar. Podszedł do mnie starszy ciemnoskóry mężczyzna. Przez chwilę przyglądaliśmy się sobie w milczeniu i wtedy powiedział mi żebym uważał bo nie tylko wilkołaki są przerażające, ale w ludziach czasem też bywają potwory. Mówiąc to pokazał mi swój śnieżnobiały uśmiech z niewiarygodnie dużymi kłami.

Zaraz potem opuściłem stan. I na pewno nie wrócę tutaj. Nawet za milion dolarów.

 

* * *

 

Redakcja gazety Paranormal Investigation, Nowy Jork

Chloe i Carl siedzieli w milczeniu patrząc na list, dziennik oraz zdjęcia. Pierwsza odezwała się dziewczyna.

– Pamiętam. Wydarzyło się coś takiego parę miesięcy temu.

– Pokaż mi – poprosił Carl.

Dziewczyna otworzyła laptopa i przez chwilę przeglądała internet.

–Spójrz – powiedziała, pokazując artykuł w internecie. Nagłówek głosił Wielki pożar w Wyoming. – Spaliło się sporo lasu, potwierdzone jest, że dwie osoby zginęły, poza tym nic konkretnego nie napisano. Tylko kilka zdjęć z akcji gaszenia ognia i pogorzeliska.

– Dalej uważam, że to bujda – odparł redaktor. – Facet mógł zobaczyć artykuł, stworzył dziennik, a teraz udaje, że to prawda.

Nagle rozległ się dzwonek w telefonie. Odrobinę zaskoczony Greenly chwycił za słuchawkę.

– Redakcja Paranormal Investigation w czym mogę pomóc? – spytał niepewnie redaktor.

– Spójrz przez okno Carl – polecił męski głos w słuchawce.

Redaktor razem z praktykantką podszedł do okna i oboje patrzyli na dach sąsiedniego budynku, gdzie stało dwóch mężczyzn. Ten w płaszczu był o głowę wyższy od tego, który trzymał w ręku telefon. – Jestem Peter Nowak. To co trzymasz to relacja prosto z serca wilczej zarazy i będzie lepiej jak uwierzysz w tą parszywą historię.

Niby dlaczego? – Carl odparł łamiącym się głosem.

–Bo twoja urocza towarzyszka jest jednym z Convelów.

W tym momencie tuż za plecami Carla rozległo się niskie basowe warczenie.

 

 

Koniec

Komentarze

Hej, wedle profilu siedzisz tu już długo, więc aż mi głupio zwracać na to uwagę, ale wrzucanie dwóch tekstów jeden po drugim to słaba taktyka ;)

Ponieważ mimo dawnej rejestracji Twoja aktywność nie była duża, a może tym razem postanowiłeś z nami dłużej zostać, podrzucam poradnik survivalowy: Portal dla żółtodziobów

A drugie opowiadanie bym szybko ukryła i wrzuciła za jakiś czas :)

 

PS. ponieważ zakończenie siłą rzeczy rzuciło mi się w oczy, mam pytanie – to zamknięta całość fabularna czy fragment? Jeśli fragment, to zmień oznaczenie.

http://altronapoleone.home.blog

Ok dzięki za link. Dalej nie kumam “limitu” publikacji. Nie widzę związku między datą dołączenia i 2 tekstami. Zwłaszcza, że nie są to teksty konkursowe, nie zarabiam na nich lecz dzielę się twórczością licząc na życzliwą krytykę oraz ciekawą dyskusję nad tekstami.

 

Co do tekstu

Jest to całość zakończenie specjalnie jest tak zawieszona z niedomówieniem

Okej, może nie wyraziłam się precyzyjnie – chodziło mi o to, że formalnie nie jesteś świeżynką, więc głupio Ci tłumaczyć podstawy… Bo w profilu widać, że już coś wrzucałeś i komentowałeś, choć bardzo mało.

No więc co do liczby tekstów – nie ma żadnego “limitu”, tylko po prostu taki układ jest korzystniejszy dla Ciebie jako nowego autora. Nikt nie kojarzy Twoich tekstów, więc zajrzą ci, którzy zaglądają do świeżynek. W przypadku dwóch opowiadań jedno po drugim liczba zaglądających prawdopodobnie się podzieli.

A jeśli dasz najpierw jeden tekst, a powiedzmy za tydzień drugi, to masz szanse na większy feedback do pierwszego, może od razu poprawisz drugi wg tego, co Ci ludzie podpowiedzą? Poza tym pod jednym pogadasz z komentatorami, dasz się poznać. Drugi wpadnie od razu z lepszym startem, jeśli wejdziesz w interakcje z komentującymi i tak dalej.

Ale oczywiście decyzja zależy od Ciebie, ja jedynie podpowiadam strategię uważaną tu za lepszą.

Powodzenia!

http://altronapoleone.home.blog

A ok. Spoko loko. Dzięki za cenne wagi :) będę pamiętał na przyszłość :)

Redakcja gazety Paranormal Investigation,

Falstart.

Kiedy wybiła godzina szesnasta całe biuro redakcji zaczęło błyskawicznie pustoszeć. Pół godziny później został już tylko niski pękaty dziennikarz po pięćdziesiątce o imieniu Carl Greenly, który kończył jeszcze pisanie obszernego artykułu do wydania specjalnego.

Jak pustoszeje całe biuro? Greenly to chyba nie imię.

 

Mężczyzna podskoczył nieznaczenie na krześle, kiedy w brzeg biurka zapukała wysoka i przeraźliwie chuda praktykantka o wściekle różowych włosach.

Za dużo przymiotników. Czemu pukała w biurko? Nie wystarczyło by stanąć obok i zapytać?

 

Ze środka wypadł list oraz gruby notes. Obydwoje popatrzyli po sobie z lekkim zdziwieniem.

 

 

–Hej, Carl. Wybacz, że Ci przeszkadzam ale mam sprawę do ciebie. – powiedziała nieśmiało Chloe.

 

Zbędne zaimki. Niepotrzebna kropka przed powiedziała.

 

 

Nic się nie stało – odparł przecierając chustką spoconą twarz. – I tak już miałem za moment kończyć. Nie wychodziłaś do domu jakoś kwadrans temu?

Zniknął zapis dialogu.

 

W sumie tak, ale na dole spotkałam jeszcze kuriera. – Chloe położyła obok klawiatury niewielki pakunek. – Zaadresowane do naszej redakcji, a konkretnie do twojej rubryki.

 

Jaką ma sprawę, skoro przyniosła mu zaadresowaną pocztę?

 

Ze środka wypadł list oraz gruby notes. Obydwoje popatrzyli po sobie z lekkim zdziwieniem.

Czyli list patrzył na notes?;)

 

Dalej znowu nie ma zapisu dialogu. Chyba lepiej byłoby to pobetować.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Było już wiele historii o sukcesorach zmagających się z różnym osobliwymi zjawiskami i postaciami nawiedzającymi domy, które otrzymali w spadku. Twoje Wilki z Wyoming powielają ten schemat i niczego nowego do sprawy nie wnoszą.

Wykonanie, co stwierdzam z ogromnym smutkiem, pozostawia mnóstwo do życzenia i miało duży wpływ na nie najlepszy odbiór opowiadania. Przeszkadzały liczne błędy i usterki, źle zapisane daty, nie zawsze poprawnie złożone zdania, bardzo źle, miejscami wręcz nieczytelnie zapisane dialogi i po macoszemu potraktowana interpunkcja.

Mam nadzieję, Miśku, że Twoje przyszłe opowiadania będą ciekawsze i zdecydowanie lepiej napisane.

 

Re­dak­cja ga­ze­ty Pa­ra­nor­mal In­ve­sti­ga­tion, → Zdanie powinna kończyć kropka, nie przecinek.

 

Dzie­wią­te pię­tro biu­row­ca na dol­nym Man­hat­ta­nie… → Dzie­wią­te pię­tro biu­row­ca na Dol­nym Man­hat­ta­nie

 

Kiedy wy­bi­ła go­dzi­na szes­na­sta całe biuro re­dak­cji za­czę­ło bły­ska­wicz­nie pu­sto­szeć. Pół go­dzi­ny póź­niej zo­stał już tylko niski pę­ka­ty dzien­ni­karz… → Czy, skoro pracownicy opuszczają biuro w ciągu pół godziny, można powiedzieć, że pustoszało ono błyskawicznie?

 

Hej, Carl. Wy­bacz, że Ci prze­szka­dzam ale mam spra­wę do cie­bie. – po­wie­dzia­ła nie­śmia­ło Chloe. Hej, Carl. Wy­bacz, że ci prze­szka­dzam, ale mam spra­wę do cie­bie – po­wie­dzia­ła nie­śmia­ło Chloe.

Brak spacji po półpauzie – ten błąd pojawia się wielokrotnie także w dalszej części opowiadania. Zbędna kropka po wypowiedzi – ten błąd także pojawia się wielokrotnie. Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

Nic się nie stało – od­parł prze­cie­ra­jąc chust­ką spo­co­ną twarz. → Brak półpauzy otwierającej wypowiedź. Ten błąd pojawia się wielokrotnie także w dalszej części opowiadania.

 

po­sy­ła­jąc mu swój pięk­ny sze­ro­ki uśmiech. → Zbędny zaimek – czy posyłałaby mu cudzy uśmiech?

 

kilka skrzyń moc­ne­go sta­re­go bur­bo­nu. → …kilka skrzyń moc­ne­go sta­re­go bur­bo­na.

https://odmiana.net/odmiana-przez-przypadki-rzeczownika-burbon

 

Po dru­giej stro­nie znaj­do­wa­ła się Sche­ma­tycz­na mapa… → Dlaczego wielka litera?

 

21 luty, Las Vegas21 lutego, Las Vegas

Wszystkie daty w pamiętniku są źle zapisane.

 

brzę­ku że­to­nów do gry w Blac­kJack'a. → …brzę­ku że­to­nów do gry w blac­kjacka.

 

wuja John'a Ko­wal­sky'ego. → …wuja Johna Ko­wal­sky.

Nie wydaje mi się, aby to nazwisko było odmieniane w Ameryce.

 

Za­wsze po­ma­gał mi w szko­le… → Raczej: Za­wsze po­ma­gał mi w nauce

 

Zna­jo­my Wujka z klubu se­nio­ra… → Dlaczego wielka litera?

 

Nie mniej ucie­szy­łem się na wia­do­mość o spad­ku.Niemniej ucie­szy­łem się na wia­do­mość o spad­ku.

 

z swoim spoj­rze­niu miał… → Pewnie miało być: …a w spoj­rze­niu miał

 

że Wuj za­pi­sał mi dom… → Dlaczego wielka litera?

 

Jesz­cze tylko wy­ko­nam szyb­ki te­le­fon do pracy… → Telefony wykonuje się w produkującej je fabryce.

Proponuję: Jesz­cze tylko szybko zatelefonuję do pracy

 

przyj­rza­ła się każ­de­mu z męż­czyzn, a na­stęp­nie przez kil­ka­na­ście se­kund przy­glą­da­ła się fo­to­gra­fii… → Nie brzmi to najlepiej.

 

za­gro­ził Re­dak­tor pusz­cza­jąc przy tym do niej. → Dlaczego wielka litera? Co puszczał do niej redaktor?

Pewnie miało być: …za­gro­ził re­dak­tor, pusz­cza­jąc przy tym do niej oko.

 

na­stęp­nie za­bie­ram się za dal­sze po­rząd­ki. → …na­stęp­nie za­bie­ram się do dalszych porządków.

http://filologpolski.blogspot.com/2016/11/brac-siewziac-sie-za-cos-brac-siewziac.html

 

pię­trzy­ły się bu­tel­ki bur­bo­nu oraz te­qu­ili. → …pię­trzy­ły się bu­tel­ki bur­bo­na oraz te­qu­ili.

 

oglą­da­jąc ko­lej­ne zdję­cia jakie wy­su­nę­ły się… → …oglą­da­jąc ko­lej­ne zdję­cia, które wy­su­nę­ły się

 

W pudle, które ostat­nio zna­la­złem było tro­chę sporo zdjęć.Trochęsporo to antonimy, mają przeciwstawne znaczenie, więc albo: W pudle, które ostat­nio zna­la­złem było tro­chę zdjęć. Albo: W pudle, które ostat­nio zna­la­złem było sporo zdjęć.

 

książ­ka o dziw­nej na­zwie „Mal­leus Ma­le­fi­ca­rum”… → …książ­ka o dziwnym tytule „Mal­leus Ma­le­fi­ca­rum”

Książki mają tytuły, nie nazwy.

 

Przy­da mi się rów­nież uzu­peł­nić za­pa­sy w lo­dów­ce. → Zbędny zaimek.

 

i szar­pa­nie za klam­kę. → …i szar­pa­nie klam­ki.

 

Po­my­śle o ja­kimś alar­mie… → Literówka.

 

Poza tym tro­chę oba­wiam się zbli­ża­ją­cej się pełni. → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Poza tym mam pewne obawy przed zbliżającą się pełnią.

 

chcia­łem wyjść na mały spa­cer po oko­li­cy i po­pstry­kać zdjęć… → …chcia­łem wyjść na mały spa­cer po oko­li­cy i po­pstry­kać zdjęcia

 

ciąg dal­szy wpisu do dzien­ni­kaCiąg dal­szy wpisu do dzien­ni­ka.

 

Ów czło­wiek na­zy­wał się Mar­kus To­ler­man i jest bar­dzo stary… → Ów czło­wiek na­zy­wa się Mar­kus To­ler­man i jest bar­dzo stary

 

Są wy­jąt­ko­wo bru­tal­ni i ogra­ni­cze­ni umy­sło­wo wil­ko­ła­ka­mi.Są wy­jąt­ko­wo bru­tal­nymi i ogra­ni­czonymi umy­sło­wo wil­ko­ła­ka­mi.

 

że na sza­lo­ną dwój­kę… → …że na sza­lo­ną dwój­kę

 

za­brać resz­tę za­pa­sów bur­bo­nu… → …za­brać resz­tę za­pa­sów bur­bo­na

 

po­śred­nik nie­ru­cho­mo­ści , ale od wczo­raj… → Zbędna spacja przed przecinkiem.

 

za­pa­ko­wać swoje rze­czy na tył pick-up'a… → …za­pa­ko­wać swoje rze­czy na tył pikapa

Używamy pisowni spolszczonej.

 

Gdy Tan­ko­wa­łem auto na sta­cji w, wi­dzia­łem… → Dlaczego wielka litera? Literówka.

 

prze­glą­da­ła in­ter­net.

–Spójrz – po­wie­dzia­ła, po­ka­zu­jąc ar­ty­kuł w in­ter­ne­cie. → Czy to celowe powtórzenie?

 

Na­głó­wek gło­sił Wiel­ki pożar w Wy­oming.Na­głó­wek gło­sił: Wiel­ki pożar w Wy­oming.

 

Odro­bi­nę za­sko­czo­ny Gre­en­ly chwy­cił za słu­chaw­kę.Odro­bi­nę za­sko­czo­ny Gre­en­ly chwy­cił słu­chaw­kę.

 

jak uwie­rzysz w  par­szy­wą hi­sto­rię. → …jak uwie­rzysz w  par­szy­wą hi­sto­rię.

 

roz­le­gło się ni­skie ba­so­we war­cze­nie. → Zbędne dookreślenie – warczenie basowe jest niskie z definicji.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jest jakaś historia, ale skrzywdzona wykonaniem. Chyba najbardziej do remontu zapis dialogów, bo w którymś momencie otwierające myślniki w ogóle zniknęły.

Chyba wujek nie przepadał za krewniakiem, że go w to wrąbał i to bez żadnego ostrzeżenia.

na odludziu pełnym dziwnych ludzi

Dziwnie wygląda odludzie pełne ludzi.

Palownik miał na imię Vlad.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka