- Opowiadanie: LabinnaH - Wiadomo młodzi mężczyźni

Wiadomo młodzi mężczyźni

Hej.

FANTASTYKA – nowe opowiadanie – „Wiadomo młodzi mężczyxni”.

Do GRY O ŻYCIE, włączone są: nastrój niesamowitości, magia, czerń, zło, mumie, balsamowanie, ciała, kości, szczątki, groza – zwłaszcza w wolno postępującym finale!

Proszę o wszelkie – chętnie krytyczne uwagi i komentarze,  czasem też – dobre słowo...

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Wiadomo młodzi mężczyźni

Oślepiające słońce na południu Włoch, płonące nad murami więzienia, gdzie wyjście na spacerniak powoduje porażenie słoneczne, a poparzone stopy są codzienną męką, przestało być problemem. Rozpalone emocje dwóch trzydziestoletnich braci, czyhających na otwarcie wrót do ziemskiego raju, osiągnęły ekstremum. Aby zgodnie z ich bliźniaczymi charakterami właściwie rozpocząć nowe życie, postanowili rozliczyć się z tym, co ich tam spotkało. Zrealizują pewien ważny pomysł. Oleją moczem potężne mury więzienia. Tym razem, od zewnątrz.

 

Gino i Ugo, stanęli przed zamykającą się za nimi stalową bramą, toczącą się po skrzypiących rolkach. Kolejny raz wolność i nieogarniona przestrzeń wspaniałego świata. Rozruszać skostniałe przez trzyletnie wakacje nogi, nie będzie trudno. Same to zrobią. Po to są. Uradowani i pełni optymizmu, byli pewni, że od teraz, wszystko dobrze się ułoży. Nigdy więcej karcianych oszustw po pijaku, za które kumple biją do nieprzytomności. Ani razu bezsensownych, złodziejskich włamań, przez które siedzi się w mamrze, oddalonym od mamusi o setki kilometrów.

Rozejrzeli się wokół. Obserwowane zza krat, ubrane na czarno kobiety zwane Kruczycami, stały jak co dzień obok bramy, czekając na mężów, synów czy braci. Czy jednak… tylko na nich…? Widząc – nie z ich rodzin, młodych mężczyzn, opuszczających więzienie, znieruchomiały, połączyły ręce i zbyt długo wpatrywały się w prężne, czekające na powrót do wspaniałego świata, ciała…

Bracia, natychmiast postanowili ruszyć do najbliższego miasta. Nie mieli pojęcia, ile im to zajmie. Przywiezieni przed laty więziennym busem do nieznanego miejsca nie znali okolicy. Po kilku godzinach toczenia nóg w tumanach kurzu i piasku, Gino, nadający ich działaniom wszelki sens – nakazał odpoczynek. Jakaś stara fura zaraz się napatoczy, a właściciel zawiezie, gdzie trzeba. Czy jednak przypadkowa pomoc jak zawsze będzie przyjazna…? Tego, nie mógł przewidzieć…

Po jakimś czasie bracia zauważyli nadciągające z oddali dwa, czarne jak heban punkty na zaprzęgniętym w osła wozie. Kruczyce, które nie doczekały się powrotu bliskich, podjechały, zatrzymały i przez dłuższą chwilę przyglądały mężczyznom. Spojrzały na siebie porozumiewawczo i pozwoliły im wskoczyć na tył pojazdu. Po chwili… zaczęły zadawać mało znaczące pytania: – czy nie są zmęczeni – jak długo się odpoczywało pośród niezbyt miłych kolegów – widocznie jesteście samotni, bo nie widziałyśmy rodziny oczekującej na was… A na koniec, jakby od niechcenia – gdzie będą mieszkać i jakie są ich zamiary, bo, w mieście, do którego zmierzają, nie ma żadnych możliwości zarobku.

Słuchając ich, nauczona ostrożności intuicja Gina, podszepnęła mu kilka ważnych obaw. – Czy dziesięć kilo czarnego sukna na przegrzanych ciałach, może być cenną blokadą dla niemiłosiernego skwaru? A jeśli tak… to w zamian za tę zbawienną osłonę, jakaś czarna, tajemna magia może czegoś od nich żądać? Ludzkich ofiar…? A Kruczyce, natychmiast to zrobią?

Nic takiego się nie stało.

Właścicielki furki dowiozły ich na skraj zabudowań, usłyszały od nich Grazie, Ciao i odjechały gdzieś, w boczną drogę, na pożegnanie machając rękami.

 

W mieście było sennie i cicho. Wszyscy gdzieś się zapodziali, włącznie z psami, pilnującymi domów, pobudowanych za pieniądze zdobyte harówką na umęczonej żarem ziemi. Wiadomo – sjesta. Na pustym placu, przy jedynym otwartym straganie, przysypiała wdowa Paola, cierpliwie, choć bezmyślnie przeganiając osy z pozbawionych lukru pączków. – A nuż ktoś coś kupi. Nigdy nie wiadomo, co nas czeka – mruczała do siebie. Stary Marco uciął sobie drzemkę pod wyschniętym drzewem na środku rynku, a umorusane maluchy, celowały kamieniami w głodne ptactwo, chłodzące się w brudnym stawie. Z boku placu, w cieniu, na ławkach, siedziały stare kobiety zajęte robieniem na drutach, choć… Cicho o czymś rozmawiały, od czasu do czasu bacznie obserwując otoczenie. Upał wszystko spowalniał. Wiadomo – południe Włoch.

 

Nie często się zdarzało, żeby Gino i Ugo dokładnie w tym samym czasie radowali się odzyskaną wolnością. Po wyjściu z knajpy, gdzie upragniony, wysoko procentowy boski napój, zachęcił ich do „wyskokowej” aktywności, postanowili zrobić wyjątkowego.

Minęła czwarta po południu. Krążąc po rynku, w pobliżu ratusza zauważyli błyszczącego, w typie „własność szefa firmy” – cadillaca. Dewastująca organizmy nuda, nakazała coś z tym zrobić, zwłaszcza że kluczyki, jak w filmie, były tam, gdzie trzeba, a nie przymknięte drzwi zapraszały. Nie można im było odmówić wejścia. Przyrzeczone „Nigdy więcej”, w rozhuśtanych wolnością głowach, kolejny raz zamieniło się w „Ten jeden raz”. Podobnie do pianisty grającego coraz szybsze nuty, postanowili przyspieszyć swoje pulsy.

Wskoczyli do środka i Gino „dał w gaz”. Objechali miasto kilka razy, a wtargnięcie do śródmiejskiego parku przez druciany, porozrywany płot, było najlepszym z pomysłów. Potężnym przodem amerykańskiego cudu techniki przebili ogrodzenie, wyrżnęli koleiny w trawie i staranowali część małego, bez okien, staromodnego pawilonu. Nic im się nie stało. Nie mogło.

„Waga ludności ogrodowej” – odczytali z trudem zamazany napis na leżącej w trawie, pogiętej emaliowanej tabliczce, która kiedyś zapraszała do ważenia się.

– Ludność ogrodowa? – zadziwił się Gino.

Gdzie tu, w ogrodzie miejskim, ta ludność zamieszkuje, pod drzewami, w starej wadze, w jakiejś krypcie poniżej…? Zwęszyli zabawę „aż po kres” i weszli do środka.

 

Wewnętrzne ściany drewnianego pawilonu, kiedyś pomalowane szarobiałą farbą, zachowały ślady bladych, nieczytelnych postaci, ubranych w suknie i fraki. Na wprost wejścia, pędzlem umoczonym w krwistoczerwonej farbie, nabazgrany był gwiaździsty wielokąt, z głową kozła, wewnątrz. Jeden z pięciu wierzchołków skierowany był w dół. Pod spodem, niewprawną, drżącą ze strachu ręką, ktoś chlasnął napis, bardziej ostrzeżenie: „Apage Satanas – Idź precz szatanie”. Wibrujące świdrującymi piszczałkami i dzwonkami malowidło, pobudzała monotonna muzyka, otoczona tępym dudnieniem sfory bębnów. Dobywając się z niewidocznych głośników, zachęcała do wspólnego obrzędu, rytuału, zabawy na straceńczym, pełnym magii balu, tam, gdzieś…

Na środku pomieszczenia, pokryta wstęgami pajęczyn, stała zakurzona, wiekowa waga. Tuż obok – olbrzymi fotel, zachęcający błyszczącą, nietkniętą przez upływ czasu skórą, żeby się w nim rozgościć.

– Zważymy się? – Gino lubił napinać los braci.

– Jasne – usłyszał potwierdzenie.

– Pakujmy się na ten gigant fotel. Nikt wcześniej nie przywalił go bardziej niż my. Na mus, sto sześćdziesiąt kilo. Ta staroć musi wytrzymać. A ty Ugo, pokaż, kto jest ważny i decyduje, ile ton ważymy. Twoja fucha. Ładuj na zęby, stary odważnik, aż te dwa jęzory się połączą.

Co za numer. Równo 166,60 kilo. Trzy szóstki – czytałem coś o tym. Ech, nic takiego… Fuck, coś trzasnęło… muzyka, stop. Za cicha ta cisza… – Gino, słyszysz hurgot tam, gdzieś, pod nami? Zapadamy się w dół razem z tą pieprzoną wagą. Zabiję się. Po co nas tu wpakowałeś? Ratunku!

 

Nie znaleźli się w szwajcarskich dolinach, otwartych ku śnieżnym szczytom, rozświetlonych porannym słońcem. Ani na biblijnej arce, która uniesie ich ku godnej podziwu przyszłości. Wszystko się pod nimi zawaliło. A dookoła… cisza i mrok.

– Gino. Ja nic nie widzę, oślepłem. Co to będzie?

– Kretynie. Jest ciemno jak w grobie, a ty bredzisz głupoty. Daj grabę. Muszę się wygrzebać z tej kupy gruzu. Dobra, git. Kto mógł wiedzieć, że podłoga w starociu była zbutwiała. Kupa rozwrzeszczanych srajdów i obżerające się lodami mamuśki tam, na górze, przechodzą codziennie obok, a nas tak zwaliło. Brniemy dalej. Damy radę. Po ciekawsku, po harcersku, tylko do przodu.

Oczy braci zaczęły przyzwyczajać się do ciemności, a myśli do nowej, nieoczekiwanej sytuacji. Kierując się dotykiem, po długim błądzeniu wśród rozsypanego gruzu, z przywalonej kamieniami ścieżki dotarli do szerszej, ledwo widocznej drogi.

– Gino, gdzie jesteśmy?

– Nie wiem, tylko nie patrz na boki.

Raz po lewej raz po prawej mijali ledwo oświetlone łuczywami, wyciosane w skale „kapliczki” z trójkątnymi daszkami. Ze zwiędłymi i zasuszonymi upływem czasu, nie różami jednak, lecz zabalsamowanymi ciałami młodych i zdrowych macho.

– Dziwnie się czuję, Gino. Nie, że od razu się boję. Znasz mnie, a ty?

– Stul dziób. Sam nie wiem, co jest grane. To święto jakiegoś szatana? Raz na rok msza matek, których synowie poucinali sobie karki? Zrozumiałeś, co mówię? Nawijam idiotyczne gaduły, żeby przestać się bać. To nie jest pieprzony sen. Gdzie my do fucka jesteśmy? Wyszliśmy z mamra, a tu nowy dołek? Przysięgam. To się musi zmienić.

Zaraz za kapliczkami – zagłębione we wnękach – ukazały się półokrągłe, bezdrzwiowe szafy, z równo od siebie oddalonymi kamiennymi półkami. Poukładano w nich owinięte bandażami mumie jak w solidnym, niemieckim archiwum.

I ten… niepokojący brak dźwięków, choćby westchnień czy gasnących oddechów. Jedna – wielka – cisza, nakazująca słyszeć odgłosy poruszających się coraz szybciej dwóch par nóg. Im więcej jasności na końcu drogi, tym rzadsze spojrzenia braci – do przodu, do tyłu, jeden na drugiego. Tego dłużej nie da się przetrwać. Natychmiast muszą się stąd wydostać.

Po długiej wędrówce, wypełnionej mijaniem coraz większej ilości ciał – tym razem ułożonych w nowych, misternie zdobionych, oszklonych szafach, Gino i Ugo dotarli do olbrzymiej jak stadion, ciemnej i dziwnie ukształtowanej przestrzeni pokrytej półkolistą kopułą. Podświadomość była szybsza od zmysłów. Podpowiadała coś więcej. Stanęli, przestali prawie oddychać i… tylko patrzyli.

Migające ogniki małych lampek czy świec, trzymanych przez poruszające się powoli postaci, oświetlały podziemną grotę, tworząc nastrój święta, magii, natchnienia.

Oczy przerażonych mężczyzn – a wszystko, co żywe, gdyby znalazło się w pobliżu, nastroszyłoby się i napięło, bo poczułoby zbliżający się koniec – zobaczyły dookoła, na kilkudziesięciu poziomach, jakby w oddali, a tuż obok, setki kobiet ubranych na czarno, wpatrzonych w jeden tylko punkt.

Młoda krew.

Nowa zdobycz.

Nowy narkotyk.

Koniec

Komentarze

Hej, LabinnaH

Kilka słów wyjaśnienia:

Hej. Przedstawiam nowe opowiadanie „WIADOMO MŁODZI MĘŻCZYŹNI” – fantastyka (szkoda, że w tagach jest tylko fantastyka.pl).

Tagów jest mnóstwo i tag fantastyka.pl nie jest wymagany, aby uznać opowiadanie za fantastykę. Zakładamy, że na portalu fantastyka.pl każde opowiadanie będzie z elementami nadnaturalnymi, a jeśli ich zabraknie, z pewnością ktoś zwróci na to uwagę w komentarzach.

Do GRY O ŻYCIE, włączone są: nastrój niesamowitości, magia, czerń, zło, mumie, balsamowanie, ciała, kości, szczątki, groza (zwłaszcza w wolno postępującym finale), czyli wszystko – na co oczekują znawcy i wielbiciele fantastyki, od lat będący na tym portalu.

Wielbiciele fantastyki oczekują różnych rzeczy ;) – nie ma co wymieniać ich w przedmowie.

Wiem, wiem – piórko otrzymuje się za bardzo dobre, jednak tylko 'fantastyczne' opowiadania.

Zatem – jak często u mnie – pełne dobrego nastroju zapytanie: Czy jeśli opowiadanie jest w stu procentach 'fantastyką' oraz przy założeniu, iż przez Lożę uznane mogłoby być za bardziej niż niezłe (innej nazwy nie ośmielam się użyć) – jest szansa, iż otrzyma… Piórko?

Opowiadanie jest fantastyczne albo nie, chociaż zdarza się, że czasem trudno określić.

Nominacje do piórka składają sami czytelnicy w odpowiednim wątku w Hyde Parku, ewentualnie ktoś z Loży może nominować, jeśli powiadanie mu się wyjątkowo spodoba. Później następuje głosowanie i musisz uzyskać większość głosów na TAK, by dostać brązowe piórko. Zostaje więc zdobywać czytelników albo zachwycić kogoś z Loży ;)

Pozdrawiam

PS Dlaczego całe tytuły zapisujesz wielkimi literami?

Tytuł nader zachęcający, wrzucam do kolejki i jak tylko znajdę czas na przeczytanie, wrócę z komentarzem :D

P.S. Piórka nie dostaje się za nic, ale dwie dyszki stykną ;)

ośmiornica – kobieta

No, cóż, kobiecie się nie… – zachęcam. Znajdź, dla mnie czas, proszę.

Już nie raz mi podpowiadałaś dobre rozwiązania i dawałaś właściwe komentarze, a tu nagle coś dla ciebie  – fantastyka…

Pozdrawiam

LabinnaH

Właściwe komentarze? Nie pomyliłeś aby bezkręgowców? xD

Witaj, mój drogi LabinnaHu!

Oto jestem znów zwabiony Twoim tekstem, który czytam drugi raz (pierwszy raz przeczytałem w południe na telefonie) żeby uporządkować sobie wszystkie moje myśli. A te tym razem zdążają w stronę rozważań o stylu. Będę sobie notował to, co mi przychodzi do głowy na bieżąco, więc nie przejmuj się tymi cytatami w tych zdaniach, samych w sobie, nie ma błędów.

Uradowani i pełni optymizmu, byli pewni, że od teraz, wszystko dobrze się ułoży.

Kryminaliści, w dodatku recydywiści, a tacy radośni. No cóż, pewnie to kwestia gorącej krwi południowców. Ach, ci Włosi. Oczywiście jest to wiarygodne, wierzę, że przestępca wychodząc kolejny raz może sobie obiecywać poprawę a potem i tak poddawać się starym skłonnościom. Pod względem konwencji ustawiasz bohaterów w dość protekcjonalnym świetle poczciwych idiotów. 

Nie mając pojęcia, jak daleko jest do najbliższego miasta, ruszyli w nową drogę życia.

No proszę, w gruncie rzeczy nie byli nawet zorientowani, gdzie trafili do więzienia. Skoro są tak bardzo beztroscy coś im się musi przytrafić, to się już staje oczywiste. A czytelnik – a przynajmniej ja-czytelnik – nie do końca wie, czy się z nimi utożsamia. Zauważ, jak stworzyłeś dystans w swojej narracji. To nadal nic złego. Po prostu tym razem zainteresował mnie Twój mechanizm kreacji.

Po jakimś czasie bracia zauważyli nadciągające z oddali dwa, czarne jak heban punkty, siedzące – jak być powinno – na zaprzęgniętym w osła wozie.

Czemu tak być powinno? Czy to wyraz radosnej konstatacji bohaterów, że świat przed i po ich kolejnej odsiadce się nie zmienił, czy może raczej to mrugnięcie do czytelnika przez auto-świadomość tekstu, którego narrator w ten sposób przełamuje czwartą ścianę? Zwróć uwagę, że w taki sposób znów oddalasz czytelnika od świata przedstawionego a skupiasz jego uwagę na tekście jako tworze literackim.

Na pustym placu, przy jedynym otwartym straganie, wdowa Paola, cierpliwie, choć bezmyślnie przeganiała osy z pozbawionych lukru pączków.

Wdowa Paola i cała reszta wskazują nam, że narrator jest jednak wszystkowiedzący, więc po raz kolejny oddalamy się od bohaterów. Choć tak wyraziści, mam wrażenie, gdzieś mi się rozpływają między treścią a formą. I znów: tak może być. Po prostu zastanawiam się, czy mogłoby ich czuć więcej.

Braciom, siedzącym obok na ławce, dewastująca organizmy nuda, nakazała to zauważyć.

Tutaj się trochę potykasz. Bo bardziej Cię ciągnie forma niż treść. A można by prościej, zgrabniej, np tak: “Bracia nie mogli tego nie zauważyć, kiedy siedzieli obok na ławce i nudzili się.” albo: “Uporczywa nuda nakazała im to zauważyć, zwłaszcza że siedzieli tuż obok na ławce”. 

Zwęszyli zabawę „aż po kres” i weszli do środka.

Cóż to jest zabawa “aż po kres”? Czy to jest język tych dwóch prostych facetów z południa Włoch? Czy raczej język narratora-literata? Jak widzisz, intryguje mnie. Jest to niewątpliwie fascynujące wyrażenie, ale spostrzegam, że oddala mnie ono od bohaterów, o których czytam.

– Pakujmy się na ten gigant fotel. Nikt wcześniej nie przywalił go bardziej niż my. Na mus, sto sześćdziesiąt kilo. Ta staroć musi wytrzymać. A ty Ugo, pokaż, kto jest ważny i decyduje, ile ton ważymy. Twoja fucha. Powoli nasuwaj na wypiłowane zęby ten rdzawy, stary odważnik, aż dwa jęzory wagi – nie naszego życia, matole – zrównają się.

Moje przypuszczenia potwierdzają się: bohater mówi odmiennym, stylizowanym językiem. Skąd jednak u niego to wtrącenie, którego znaczenia ja sam nie do końca pojmuję? Czy to ma być odwołanie do jakiś religijnych, mitycznych motywów ważenia dusz? Jeśli tak, to bardzo nie na miejscu w takich ustach. 

Kretynie. Jest ciemno jak w grobie, a ty bredzisz głupoty. Daj grabę. Muszę się wygrzebać z tej kupy gruzu. Dobra, git. Kto mógł wiedzieć, że podłoga w starociu była zbutwiała. Kupa rozwrzeszczanych srajdów i obżerające się lodami mamuśki, tam, na górze, przechodzą codziennie obok, a nas tak zwaliło. Brniemy dalej. Damy radę. Po ciekawsku, po harcersku, tylko do przodu.

Ten z kolei przykład nie jest może tak ewidentny, ale też mi się wydaje, że trochę wykraczasz poza zamierzone ramy. Nie do końca wiem, dlaczego. Po prostu dziwnie mi to brzmi. Chyba dlatego, że opisujesz, jak miałoby to wyglądać, zamiast odnaleźć sformułowania, które by to wyrażały nie wprost, ale poprzez sposób użycia.

Stul dziób. Cisza ma być. Przypadkiem trafiliśmy na święto wyznawców szatana. Albo mszę dla nieutulonych w żalu matek, które straciły synów i raz na rok obok grobów, modlą się o przywrócenie ich do życia. Zrozumiałeś, co mówię? Teraz mamy trudny czas, więc nawijam idiotyczne gaduły, aby przestać się bać. To nie jest bajka ani nasz wspólny, koszmarny sen, choć chciałbym, żeby był. Gdzie my do fucka jesteśmy? Wyszliśmy z mamra, a tu nowy dołek? Przysięgam. To się musi zmienić.

Przyjrzyj się. To, co zaczerniłem, w gruncie rzeczy nie jest niezbędne. Dodaje szczegółów, rzecz jasna, ale czy to na pewno kwestie bohatera? Czy raczej to Twoje kwestie, które na siłę wciskasz mu w usta? Czy naprawdę chciałeś, żeby był on tak samoświadomy?

Ogólnie rzecz biorąc, myślę, że sformułowałem już mój wniosek, z jakim nosiłem się od początku, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z Twoim tekstem. Otóż, jesteś formalistą LabbinnaHu. Stąd wszystkie Twoje zawiłe wstępy, imponujące, przebogate komentarze, tytuły, które piszesz wielkimi literami i też to, o czym tutaj powyżej pisałem. Czy to źle? Nie wiem. Po prostu mam wrażenie, że bardziej Ci zależy na konstruowaniu, niż samej konstrukcji, bardziej dbasz o szaty niż o człowieka, którego w nie ubierasz. Jesteś w tym bardzo sprawny, Twoje kreacje nieustannie intrygują, mam jednak wrażenie, że za tym może ginąć trochę głębsza myśl, psychologia bohaterów, czy wreszcie, no cóż, powaga tekstu.

Przynajmniej ja widzę tym razem tylko opowieść o dwóch głupcach, którzy istnieli tylko po to, by paść łupem tajemniczego kobiecego spisku-sekty. Gdybym chciał, pewnie dopatrzyłbym się czegoś jeszcze, ale tym razem nie dałeś mi zbyt dużo przesłanek. Niewątpliwie bohaterowie mieli jakieś intelektualne aspiracje, coś tam czytali, sam świat też wibruje, jakby chciał nam coś powiedzieć… ale ostatecznie to nie wybrzmiewa. 

Tym niemniej, masz w końcu fantastykę. A w fantastyce równie dobrze może chodzić o fantastykę i to jest jak najbardziej w porządku. Jeśli więc to sobie zamierzyłeś – to myślę, że cel swój osiągnąłeś. Tekst, choć o prostej fabule, ma swój dziwny, osobliwy magnetyzm. Aż chciałoby się głębiej zanurzyć w tym świecie gdyby nie rzucała się tak bardzo w oczy sama forma,

Treść i forma – oto odwieczna wewnętrzna walka twórców! A ja mam nadzieję, że z każdym kolejnym tekstem będziesz potrafił lepiej odnajdywać między nimi złoty środek.

Pozdrawiam serdecznie,

Maldi

Hmm. Zakończenie, jak już do niego dotarłam, pokazuje, że pomysł ma potencjał, ale wykonanie nijak nie oddaje mu sprawiedliwości ;)

Masz bardzo linearną narracje, która w horrorze nie jest niczym złym, ale nie udało Ci się zbudować napięcia. Głównie dlatego, że językowo jest marnie, więc czytelnik co rusz potyka się na niezgrabnych sformułowaniach, zamiast przejmować losami bohaterów.

Bohaterowie są totalnie nijacy: nie sposób poczuć do nich sympatii, więc mało mnie obchodziło, co się z nimi stanie. Nie wiem też, po co masz ich dwóch – chyba wyłącznie po to, żeby raz za czas mogli pogadać. Nie próbują nijak wybrnąć z sytuacji, nie działają w dwójkę i tak dalej. Nie są zróżnicowani, ale też nie wykorzystujesz nijak ich bliźniaczości.

Kolejność scen i ogólnie fabuła jest taka trochę non sequitur. Sceną z olaniem murów więzienia sugerujesz ironiczny stosunek do bohaterów, a potem całkiem to, wybacz, olewasz. Wprowadzasz motyw Kruczyc, który potem ewidentnie powraca na samym końcu, ale nic nie podpowiada, że Kruczyce są kobietami z pawilonu, to się dzieje deusexmachinowo. Scena z cadillakiem – właściwie po co? I tak dalej, nic ze siebie nie wynika, nic się z sobą sensownie nie łączy.

Jak napisałam, jest tu potencjał horrorowy, gdybyś wydobył te elementy, które horror mogą zbudować i zbudował bohaterów – nawet antypatycznych – tak, żeby czytelnika obchodził ich los.

 

Aha, to nie jest “fantasy”. To jest najbliższe konwencją horrowi. Fantasy to głównie wymyślone krainy, elfy, krasnoludy, udawane średniowiecze i tak dalej, choć nie tylko. Ale na pewno nie to. Fantasy =/= fantastyka. Fantastyka obejmuje różne konwencje, m.in. fantasy, ale i sf, horror, weird, paranormal romance, cyberpunk czy space operę i mnóstwo innych.

 

Uwagi ogólne techniczne: bardzo źle z interpunkcją. Dialogi zapisujemy od nowego akapitu.

 

Aby zgodnie z bliźniaczymi charakterami właściwie rozpocząć nowe życie, postanowili zrealizować[-,] pewien „płynny” pomysł.

Czy bliźniacze charaktery mają tu znaczenie? Może gdybyś rozwinął tę kwestię, nabrałyby, ale na razie jest to w sumie infodump ;) Zresztą wcześniej informacja o wieku też jest wciśnięta na siłę i nieszczególnie czytelnikowi potrzebna. Cudzysłów też bym wyrzuciła, niepotrzebnie przyciąga uwage.

Pierwszy akapit ma ogólnie potencjał, ale lepszy były skrócony o te wszystkie niepotrzebne szczegóły. Zrób z tego taki hemingwayowski obrazek z przymrużeniem oka (”twist” na końcu).

 

Gino i Ugo[-,] stanęli przed zamykającą się za nimi stalową bramą,

toczącą ciężar po skrzypiących rolkach.

To tak brzmi, jakby brama toczyła jakiś inny ciężar. Może po prostu “toczącą się”?

 

Kolejny raz wolność i nieogarniona przestrzeń wspaniałego świata.

Kolejny raz sugeruje, że oni tak krążą między wolnością a więzieniem? Celowo?

 

Rozruszać skostniałe przez trzyletnie wakacje nogi[-,] nie będzie trudno.

Lepszy byłby szyk prosty: Nietrudno będzie rozruszać…

 

że od teraz[-,] wszystko dobrze się ułoży.

Ani razu bezsensownych[-,] złodziejskich włamań, dzięki którym idzie się siedzieć w mamrze

Może raczej: przez które.

 

Obserwowane zza krat, ubrane na czarno kobiety zwane Kruczycami[-,] stały jak co dzień obok bramy, czekając na mężów i synów – czy… tylko na nich?

Tylko na mężów i synów, czy tylko na braci? To zdanie przez niejasność wytrąca z lektury.

 

Nie mając pojęcia, ile im to zajmie czasu, ruszyli w nową drogę życia.

Staraj się unikać konstrukcji imiesłowowych, one nie są zbyt fajne. A zdanie niepotrzebnie rozwleczone, zwłaszcza że chyba wiedzą, dokąd zmierzają, więc mogą oszacować, ile będą szli/jechali. Z kolei użycie na końcu metaforycznej drogi kłóci się z konkretem “ile to zajmie”. Gdybyś cały tekst oparł na pomieszanych metaforach i zabawie z językiem, to coś takiego byłoby uzasadnione, ale nie jako jeden wyskok.

 

Po kilku godzinach toczenia się w tumanach kurzu i piasku, Gino, nadający ich działaniom wszelki sens – nakazał odpoczynek. Jakaś stara fura powinna się napatoczyć, a właściciel ma obowiązek ich podwieźć. Pomoc[+,] na którą się czeka, zawsze jest przyjazna. Tego[-,] nie mógł wiedzieć…

Mam wrażenie, że z tym akapitem coś dziwnego się podziało. Po pierwsze, skoro się toczyli, to znaczy, że już jechali, więc czemu nie pojadą dalej, tylko będą czekać na następną furę? Dlaczego właściciel miałby mieć obowiązek ich podwieźć? O co chodzi z tą pomocą? Oraz kto i czego nie mógł wiedzieć?

 

Po jakimś czasie bracia zauważyli nadciągające z oddali dwa[-,] czarne jak heban punkty, siedzące na zaprzęgniętym w osła wozie.

Znów frazeologia… Punkty nie mogą siedzieć, ponieważ nie posiadają tyłka ;) Można by próbować zrobić z tego zgrabniejszą metaforę, ale może lepiej napisać po prostu o siedzących postaciach?

 

Kruczyce, które nie doczekały się powrotu swoich bliskich, zbliżyły się i[+,] bez prośby o podwózkę, nagle stanęły.

Unikaj zaimków dzierżawczych, zwłaszcza zaimka “swój”, bo to śmieć ;)

Wtrącenie “bez prośby o podwózkę” niepotrzebne.

Dlaczego “nagle”?

 

Po chwili – nie chcąc pokazać zainteresowania – zaczęły zadawać mało znaczące pytania:

W zasadzie skąd znamy ich motywacje? Całą dotychczasową narrację masz z punktu widzenia braci, więc co najwyżej “zapewne nie chcąc…”, ale to też niepotrzebne. Daj czytelnikowi troszkę się pogłowić nad tym, co się dzieje.

 

– czy nie są zmęczeni – jak długo się odpoczywało pośród niezbyt miłych kolegów – widocznie jesteście samotni, bo nie widziałyśmy rodziny oczekującej na was…

Hmm, zakładasz, że Kruczyce rozpoznały wychodzących z więzienia. Robię uwagi na bieżąco, więc nie znam Twoich zamiarów jako autora, ale to sugeruje albo że mają świetną pamięć, albo że mają złe zamiary. Okej, możesz to chcieć zasygnalizować czytelnikowi, ale pytania mogłyby być mniej oczywiste. Zwłaszcza jeśli one nie chcą pokazywać tego zainteresowania ;)

 

Słuchając ich, nauczona ostrożności intuicja Gina, podszepnęła mu kilka tak bezsensownych obaw, że głośno się zaśmiał.

Znów niedobra składnia imiesłowowa, plus niezbyt dobry pomysł z uczynieniem intuicji Gina spersonifikowanym podmiotem ;) Plus fajnie by było wiedzieć, co to za obawy.

 

Czy sto kilo czarnej sukmany na przegrzanych ciałach[-,] może być zaporą dla niemiłosiernego skwaru?

Z czego bierze się sto kilo??? Mam dane dla spraw, którymi się zajmuję, więc przytoczę: mundur i ekwipunek napoleońskiego piechura to było regulaminowo 20 kg, noszono zazwyczaj ok. 30 kg i to było dużo. Stukilogramowe ubrania???

Na dodatek sukmana to typ ubioru, a nie materiał, mam wrażenie, że miałeś na myśli “sukno”.

“Zapora” niezgrabna; zakładam, że chodzi Ci po prostu czy taka tkanina może chronić przed upałem. Sądząc po tym, jak bardzo czarne ubiory są popularne na południu, najwyraźniej tak ;) I bracia powinni to wiedzieć…

 

A jeśli tak…[-,] to w zamian za czarną przysługę[-,] tajemna magia wymagać będzie ofiar? A Kruczyce, jako sługi, natychmiast to zrobią?

Co to jest czarna przysługa? Dlaczego on myśli o tajemnej magii? Usiłujesz budować nastrój grozy, ale zbyt to topornie podawane, za mało czegoś, czego czytelnik może się przestraszyć. Pomysł na te włoskie mammy, Kruczyce, całkiem okej, bo ja – znająca dobrze Włochy współczesne i historyczne – widziałam ten obraz, ale rozwijasz go tak, że czytelnik nie czuje żadnej narastającej grozy. Opisujesz, nie pokazujesz.

Sługi czego? I co zrobią? Niedopowiedzenia są dobre, ale jeśli czytelnik ma na czym budować hipotezy.

 

Właścicielki furki dowiozły ich na skraj zabudowań i przyjęły standardowe „Dzięki”, „Się macie”.

“Standardowe” burzy ten staroświecki obraz, jaki starasz się budować.

“Się macie?”??? To przecież powitanie, a nie pożegnanie ;) No i tu prosiłoby się dać jakieś włoskie słówka dla klimatu. Grazie, ciao, buona sera, które może być pożegnaniem, cokolwiek.

 

włącznie z psami[-,] pilnującymi domów,

pobudowanych za harówkę na umęczonej żarem glebie

Co najwyżej za pieniądze zdobyte harówką. Ta umęczona żarem gleba też nieszczególna, trochę purpurowa, a trochę jednak gleba to techniczne określenie i odnosi się do ziemi rolnej albo geologii.

 

wdowa Paola[-,] cierpliwie, choć bezmyślnie przeganiała osy z pozbawionych lukru pączków.

Nielukrowanych pączków. Pozbawione lukru brzmią trochę jakby osy zeżarły lukier ;)

 

Stary Marco ucinał sobie drzemkę

Raczej: uciął sobie drzemkę, bo to czynność jednorazowa. (Plus: tu akurat zaimek jest częścią frazeologizmu).

 

a umorusane maluchy[-,] celowały kamieniami

zajęte „robieniem na drutach”

Dlaczego robienie na drutach w cudzysłowie?

 

Skądinąd bardzo dużo się tu dzieje i sporo osób nie śpi jak na to, że nic się nie dzieje z powodu sjesty i wszyscy włącznie z psami śpią ;)

 

Nie za często się zdarzało, żeby Gino i Ugo dokładnie w tym samym czasie delektowali się od dawna oczekiwaną i wreszcie odzyskaną wolnością.

Czyli nie dość, że krążą między więzieniem a wolnością, to jeszcze zazwyczaj zamykają ich na inny czas?

 

Po wyjściu z knajpy, gdzie upragniony, wysokoprocentowy boski napój[-,] zachęcił ich do aktywnego spędzenia wolnego czasu, kolejny raz postanowili zrobić coś wyjątkowego.

Znów: to aktywne spędzanie czasu z innego rejestru.

Nie wiemy też nic o ich wcześniejszych wyjątkowych czynach, więc “kolejny” spada na nas jako spore zaskoczenie, ale nie z tych, które podsycają zainteresowanie akcją.

 

W pobliżu ratusza pojawił się błyszczący, granatowy, w typie „własność szefa firmy” – Cadillac. Braciom, siedzącym obok na ławce, dewastująca organizmy nuda, nakazała to zauważyć. Kluczyki, jak w filmie, były gdzie trzeba, a uchylone drzwi zapraszały. Nie można im było odmówić wejścia.

Czyli ten samochód przyjechał sam, drzwiczki się samoczynnie uchyliły? Z daleka, przez okno, widać było stacyjkę i kluczyki?

“Dewastująca organizmy nuda” nie jest szczególnie udanym określeniem. Nakazała? Zaczynam mieć podejrzenie, że chciałbyś mieć ironiczną narrację, ale troszkę to nie wychodzi.

 

bezlitosna młodość zatryumfowała.

???

 

Podobnie do pianisty grającego glissando, postanowili przyspieszyć swoje pulsy.

Kolejna niezrozumiała metafora. Na fortepianie da się zagrać glissando, niemniej co to ma do przyspieszania pulsu? Glissando to dźwięki zlewające się w jeden ciąg, przeciwieństwo staccato, a nie przyspieszanie.

 

Wsiedli i „dali w gaz”.

jednocześnie przyciskali pedał?

 

przez zardzewiały[-,] druciany płot

Dookreślasz druciany (hmm, no nie wiem) płot, a nie wyliczasz jego cechy.

 

małego, bez okien, staromodnego pawilonu.

Pozbawionego okien, choć trochę to nie pasuje do pawilonu. Staromodny – a nie staroświecki?

 

wydukali nieczytelny napis na leżącej w trawie[-,] pogiętej emaliowanej tabliczce, zapraszającej wiele lat wcześniej do zważenia

Raczej: przeliterowali, odczytali z trudem, ale nie bardzo wydukali. Końcówka niezgrabna: “która niegdyś zapewne zapraszała do ważenia się”

 

ślady bladych, oskrobanych postaci,

Oskrobanych?

 

Na wprost wejścia, pędzlem umoczonym w krwistoczerwonej farbie, nabazgrany był gwiaździsty wielokąt, wewnątrz z głową kozła.

To zdanie składniowo też się posypało.

 

Pod spodem[-,] niewprawną, drżącą od spazmów ręką, chlaśnięto urywający się napis, bardziej ostrzeżenie: „Apage SatanasIdź precz szatanie”.

Skąd wiemy, że ręka drżała od spazmów, a nie np. po prostu ze strachu?

Raczej: ktoś chlasnął

Napis jest najwyraźniej cały, więc czemu “urywający się”?

 

Wibrujące świdrującymi piszczałkami i dzwonkami malowidło[-,] pobudzała monotonna muzyka, otoczona tępym dudnieniem sfory bębnów.

Eee?

 

– Zważymy się? – Gino lubił napinać i dokręcać los braci.

???

 

Dialog bardzo nienaturalny.

 

Powoli nasuwaj na wypiłowane zęby ten rdzawy, stary odważnik, aż dwa jęzory wagi zrównają się. 

Naprawdę taki koleś wygłosi takie okrągłe zdanie w tej sytuacji?

 

Nie znaleźli się w szwajcarskich dolinach, otwartych ku śnieżnym szczytom, rozświetlonych porannym słońcem. Ani na biblijnej Arce, która uniesie ich ku godnej podziwu przyszłości. Otwierający się na jezioro Como taras rokokowego pałacu z wonnymi kwiatami ułożonymi w alabastrowych wazach, nie dał im zaproszenia.

A dlaczego mieliby się akurat tam znaleźć? Ani to antypody dla południowych Włoch, ani coś, o czym te dwa typki by pomyślały… Rokoko nad Como? Hmm.

 

A[-,] dookoła… cisza i mrok.

Kupa rozwrzeszczanych srajdów i obżerające się lodami mamuśki[-,] tam, na górze, przechodzą codziennie obok, a nas tak zwaliło.

Pawilon opisałeś tak, jakby od lat nikt tam nie zaglądał.

Co ich zwaliło? Po prostu spadli.

z przywalonej kamieniami ścieżki[-,] dotarli do szerszej, ledwo widocznej drogi.

– Nie wiem, tylko nie patrz na boki.

Dlaczego?

 

Raz po lewej, raz po prawej[-,] mijali ledwo doświetlone palącymi się łuczywami

Skoro oświetlały, to łuczywa musiały się palić ;)

 

Ze zwiędłymi i zasuszonymi upływem czasu, nie różami jednak, lecz zabalsamowanymi ciałami młodych i zdrowych macho.

Początek znów składniowo niedobry. Za bardzo chcesz skrócić to, co chcesz tu przekazać, wychodzi gramatycznie niedobrze.

 

– Stul dziób. Cisza ma być.

Przypadkiem trafiliśmy na święto wyznawców szatana. Albo mszę

Drugi akapit to dalej wypowiedź, więc w jednym akapicie. Niestety po polsku nie dzielimy wypowiedzi na akapity, więc jeśli chcesz ją mieć w dwóch kawałkach, musisz coś dopisać pomiędzy.

Skądinąd ta wypowiedź w drugim akapicie dramatycznie nienaturalna. Przerażony typek w rodzaju twoich bohaterów nie będzie gadał tak składnie.

 

Zaraz za kapliczkami – zagłębione we wnękach – ukazały się półokrągłe, bez drzwiowe szafy, z równo od siebie oddalonymi[-,] kamiennymi półkami.

Szafa zasadniczo ma drzwi. Półki bez drzwi to np. regały.

 

Poukładano w nich „okryte” bielą bandaży mumie, według przynależności rasowej, jak w solidnym, niemieckim archiwum. Im dalej, tym większe zróżnicowanie.

Skoro są owinięte bandażami (co skądinąd byłoby znacznie sensowniejszym określeniem niż “okryte bielą bandaży”, które jest nadmiarowe i cudzysłów niepotrzebny), to skąd wiadomo, że mają jakiś przemyślany układ i są zróżnicowane?

choćby westchnień[-,] czy gasnących oddechów.

Jedna – wielka – cisza, nakazująca nie słyszeć odgłosów poruszających się coraz szybciej dwóch par nóg.

Interpunkcja z tymi półpauzami młodopolska, ale niech będzie. Gorzej z logiką – im większa cisza, tym wszelkie dźwięki są raczej wyolbrzymiane. Jeśli coś “nakazywało” (hmm) nie słyszeć, to raczej strach?

 

Im więcej jasności na końcu drogi, tym rzadsze[-,] spojrzenia braci

Tego dłużej nie da się przetrwać. Natychmiast muszą się stąd wydostać.

To jest próba mowy pozornie zależnej, ale niezbyt udana. Poćwicz techniki narracyjne.

 

http://altronapoleone.home.blog

Taka sobie historyjka z udziałem dwóch braci, którzy właśnie opuścili więzienie i uwikłali się w mocno absurdalną sytuację. Przeczytałam, ale nie mogę powiedzieć, LabinnaHu, że wiem, co miałeś nadzieję opowiedzieć.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

A jeśli tak…, to w za­mian… → Po wielokropku nie stawia się przecinka.

 

gra­na­to­wy, w typie „wła­sność szefa firmy” – Ca­dil­lac. → …gra­na­to­wy, w typie „wła­sność szefa firmy” – ca­dil­lac.

Nazwy pojazdów piszemy małą literą. https://rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=285:pisownia-marek-samochodow&catid=44&Itemid=58

 

Lud­ność ogro­do­wa? – za­py­tał za­dzi­wio­ny Gino. Gdzie tu, w ogro­dzie miej­skim… →

Lud­ność ogro­do­wa? – za­py­tał za­dzi­wio­ny Gino.

Gdzie tu, w ogro­dzie miej­skim

Wypowiedź dialogową zapisujemy w nowym wierszu. Narracji nie zapisujemy z didaskaliami.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

po­ma­lo­wa­ne sza­ro-bia­łą farbą… → …po­ma­lo­wa­ne sza­robia­łą farbą

 

na­ba­zgra­ny był gwiaź­dzi­sty wie­lo­kąt, we­wnątrz z głową kozła. → …na­ba­zgra­ny był gwiaź­dzi­sty wie­lo­kąt, z głową kozła wewnątrz/ w środku.

 

Ani na bi­blij­nej Arce, która unie­sie ich… → Ani na bi­blij­nej arce, która unie­sie ich

 

pół­okrą­głe, bez drzwio­we szafy… → …pół­okrą­głe, bezdrzwio­we szafy… Lub: …półokrągłe szafy bez drzwi

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

 

Opowiadanie miało być lekkie i zabawne, ale niestety zbyt dużo rzeczy w nim zgrzyta, aby tak je odbierać. Leciałeś na łeb na szyje, jakby gonił cię jakiś drakoński limit znaków, zamiast budować nastrój, sceny i porządne dialogi. Zamiast tego wrzucałeś wszystko w narrację, która też wzbudzała we mnie bardzo mieszane uczucia. Niby był to wszechwiedzący, ale stylizowany na jednego z tych wiejskich, złodziejskich gamoni. Szkoda, że większość żartów umieściłeś właśnie w niej, a zabawne sytuacje nie wynikały ze scen, za to zostały nam streszczone przez narratora. Finał potraktowałeś tak, jakbyś znudził się tym opowiadaniem i chciał je jak najszybciej zakończyć. Szkoda, bo pomysł bardzo mi się podobał. Miałam wątpliwą przyjemność pomieszkiwać w podobnej wiosce pełnej podejrzanie wyglądających wdów i jestem w stanie uwierzyć w ich sekciarskie skłonności.

 

Nie przemawia do mnie niestety to opowiadanie. Zgadzam się z “krytyczny rozbiorem” Drakainy i Maldi, więc nie będę powtarzał tego co już napisano. A od siebie dorzucę jeszcze taką uwagę – miejsce akcji to Włochy. I pięknie, bo to scenografia bardzo klimatyczna, zróżnicowana, stwarza autorowi wiele dodatkowych możliwości – stylistycznych, narracyjnych, itp.. Twoje Włochy są niestety oparte na kliszach: wiadomo gorąco, wiadomo “wysiadujące” kobiety, itp., itd. Ale jakoś zupełnie nie czułem tych Włoch, równie dobrze mogła to być Hiszpania, Grecja, albo Albania…

W komentarzach robię literówki.

Maldi – Szanuję cię za poświęcony czas i dziękuję za niezłe komentarze – niektóre wdrażam, z innymi się nie zgadzam.

Jednak tym razem – po kilku początkowych podpowiedziach – mam sporo znaków zapytania, graniczących z prośbą o spore zmiany!

1. Nie wyrażam zgody na twoje dwustronicowe 'wypracowania' odnośnie głównego komentarza! Profesjonalni – Drakaina i Regulatorzy piszą go tylko na trzy linijki – po co? Żeby nie zakłócać wyrazistości komentowania przez innych komentujących, bo to jest niekorzystne dla mnie – autora!

***Następni komentujący widząc twój kilometrowy tekst – czytają go oczywiście ogólnie (nikt z nich nie ma czasu na dwie strony osobistych wynurzeń kogoś innego, czasem z błędnymi 'dowodami') i… po sprawie, tak piszą: zgadzam się ze wszystkim – i już.

2. Po wstępnych trzech linijkach głównego komentarza – profesjonaliści – wszelkie konkretne błędy wyrazowe (zdania, słowa) – rozpisują pod spodem. Jest czysto, składnie i wyraziście!

****Ty jednak zapragnąłeś jak oni – podpowiedzieć mi na końcu – tylko jedną zamianę zdania. Okazała się niestety nieprzemyślana, bez wyczucia do przed śmiertelnego stanu ducha bohaterów.

****Jak można po przeczytaniu opowiadania o smutnej drodze szarych ludzi na pewną śmierć – zadać autorowi pytanie: „A można by prościej, zgrabniej”.

****Zaraz potem do mojego zdania – „Braciom, siedzącym obok na ławce, dewastująca organizmy nuda, nakazała to zauważyć”, czyli ZDANIA, które najtrafniej określa NAJWAŻNIEJSZY punkt akcji – decyzję bohaterów, po której stanie im się krzywda – byłeś łaskaw zaproponować błahe (nietrafne) – “Bracia nie mogli tego nie zauważyć, kiedy siedzieli obok na ławce i nudzili się” (dwa zaprzeczenia nie + kiedy + i + zła składnia).

****Na przyszłość (nie wchodząc teraz w poszczególne zdania) – jeśli się zgodzisz – proponuję przeczytać dokładnie tekst, wyczuć intencje (znanego ci z niezłego odczuwania także tekstu) autora, a dopiero potem wdawać się w dookreślanie poszczególnych zdań, proszę.

I na koniec.

Od twojego zdania – „Otóż, jesteś formalistą LabinnaHu – twój komentarz aż do końca – uważam za zbyt personalny! Tego typu o mnie, psychologiczne przemyślenia (stosunek do całości twórczości, a zwłaszcza „tego i owego u autora”) – można przekazać w dziale 'znajomi', a nie przedłużać w nieskończoność to, co już wcześniej wyjaśnione (zakłócając klarowność miejsca na inne komentarze).

Prosząc o kontynuację współpracy, pozdrawiam nadal pisarsko przyjacielski.

LabinnaH

Drodzy koledzy pióra.

Przede wszystkim prawdziwe, serdecznie dzięki za chęć pomocy i poświęcenie czasu dla mnie oraz dla opowieści fantastycznej. Podziękowania kieruję (wg kolejności komentarzy) do: Zanais, ośmiornica, Maldi, Drakaina, Regulatorzy, NaN.

***Rozumiem i sam bym sobie życzył, żeby bohaterowie każdego opowiadania, tak byli prowadzeni przez autora, żeby przejąć się ich dolą – wtedy czytelnicy podążaliby za ich losem (Drakaina i Maldi to zaproponowali). Tym razem (tekst poniżej), zdecydowałem inaczej.

***Po części powstawiałem w narracji i w usta Gino, gł. bohatera (z komentarza o nich – „tych wiejskich, złodziejskich gamoni”) – raczej gorzkie żarty, żeby pogłębić thrillerowy nastrój opowieści.

Kilka zdań wyjaśnienia:

1. Opublikowałem opowiadanie sprzed sześciu lat, w którym (mniej doświadczony w pisaniu), głównemu bohaterowi 'naddałem' zbyt dużo „złotych słów i zdań” narratora – dzięki za podpowiedzenie, niektóre poprawiłem.

2. Mój pomysł miał taką tezę:

****Sceny, akcja, dialogi, stworzyłem jako intensywne, szybkie i skrótowe – jak zły czas, który nagle nas spotyka, doświadcza i wprowadza w sytuacje całkiem bez wyjścia. Tym samym dążyłem do zamykającego, także krótkiego, ale wg mnie mocnego, wstrzymującego oddech, finału.

****Ukazanie absolutnie przeciętnych bohaterów (jak my, ludzie – nie obrażajmy się – bywamy lub jesteśmy), w przeciętnych koleinach ich codziennych, zawinionych lub niewiadomych losów (różne charaktery, wychowanie, zdolności, chęci itp.). W nagłym, nieodgadnionym przepływie zdarzeń, na które ze względu na nieskończoną ilość przypadków, nie mamy najmniejszego wpływu. Tak bywa, że wyciska na nas piętno – pomsta bliźnich, odwet losu za przewinienia, przekłuta laleczka voodoo, wendetta, a może jednak MAGIA… jak w moim opowiadaniu…?!

 

Zanais – dziękuję za podpowiedzi o piórkach. Tytuł opowiadania (jak inni) – pisać nie blokowo. W mojej pracy czasem blok używam, stąd błąd – już zmieniłem.

Drakaina – wielkie dzięki i szacunek – kolejny raz zechciałaś poświęcić swój czas na (jak to nazwał NaN) – długi, profesjonalny, 'krytyczny rozbiór' mojej opowieści. Sporo podpowiedzi przyjąłem jako pewnik i niebawem poprawię.

Regulatorzy – miłe podziękowania za chęć poczytania i jak zawsze „w punkt” dodanie właściwych zmian – jak zawsze natychmiast i do tego grzecznie, zastosowałem.

Ośmiornica – piszesz: „Opowiadanie miało być lekkie i zabawne, ale niestety…” – ja także, 'niestety' nie przypominam sobie, żebym gdziekolwiek tak określił nastrój tego opowiadania. Owszem zdarzyły się (patrz powyżej), ale raczej gorzkie żarty, żeby… podkreślić nastrój opowieści.

„Leciałeś na łeb na szyję, jakby gonił cię jakiś drakoński limit znaków, zamiast budować nastrój, sceny i porządne dialogi” – dzięki, bo masz rację – ale tak w założonej tezie (wyżej) miało być.

NaN – Piszesz – „Włochy. I pięknie, bo to scenografia bardzo klimatyczna, zróżnicowana, stwarza autorowi wiele dodatkowych możliwości – stylistycznych, narracyjnych…” – czytając te zdania 'jestem z tobą'. Obaj uwielbiamy ich klimat, pejzaże, malarstwo, rzeźbę, architekturę.

„Twoje Włochy są niestety oparte na kliszach: wiadomo gorąco, wiadomo “wysiadujące” kobiety…”. „zupełnie nie czułem tych Włoch” – tutaj, raczej nie jest tak jakbysmy marzyli. W tym konkretnym opowiadaniu, w założeniu – tak, to zdecydowanie miało być oparte na kliszach (popatrz powyżej w założeniach do tezy opowiadania).

Pozdrawiam wszystkich.

LabinnaH

Bardzo proszę, LabinnaHu. Ciesze się, że uznałeś uwagi za przydatne. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Opublikowałem opowiadanie sprzed sześciu lat

Jestem pod wrażeniem. Moich opowiadań sprzed dwóch lat nie da się czytać.

 

Ja także, 'niestety' nie przypominam sobie, żebym gdziekolwiek tak określił nastrój tego opowiadania.

Przedstawiam ci moje czytelnicze odczucia. Osobiście cenię sobie podobny feedback. Przynajmniej wiem, na ile udało mi się nadać opowieści taki nastój, jaki planowałam.

 

Sceny, akcja, dialogi, stworzyłem jako intensywne, szybkie i skrótowe – jak zły czas, który nagle nas spotyka, doświadcza i wprowadza w sytuacje całkiem bez wyjścia. Tym samym dążyłem do zamykającego, także krótkiego, ale wg mnie mocnego, wstrzymującego oddech, finału.

Plan interesujący, jednak w moim odczuciu sześć lat temu nie dysponowałeś warsztatem na tyle dobrym, aby go zrealizować. Nie bardzo rozumiem, dlaczego przed opublikowaniem nie popracowałeś jeszcze nad tym opowiadaniem? 

 

Po części powstawiałem w narracji i w usta Gino, gł. bohatera raczej gorzkie żarty, żeby pogłębić thrillerowy nastrój opowieści.

Gorzkie żarty podkreślają thrillerowy nastrój? W jaki sposób?

 

 

Hej,

 

sporo już zostało przekazane, więc krótko od siebie dodam dwa słowa.

Jest tutaj wg mnie ta szybkość o której piszesz wyżej, kotłuje się tutaj jak w pralce – scena za sceną. Do tego język lekki: nieco ironiczny, nieco zabawny. Brakuje natomiast tego napięcia, o którym pisała drakaina, dodałbym również, że emocji (wszelkich). Do tego jest dość krótko, nie zdążyłem poczuć strachu, dodatkowo to, że bohaterów była dwójka nieco dla mnie osłabiło tę “straszność” – na zasadzie mieli siebie, więc nie mogli się aż tak bardzo bać.

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

BasementKey

Nawet nie wiesz, jak mi miło, że się pojawiasz!!

“Brakuje natomiast tego napięcia, o którym pisała Drakaina, dodałbym również, że emocji (wszelkich). Do tego jest dość krótko, nie zdążyłem poczuć strachu, dodatkowo to, że bohaterów była dwójka, nieco dla mnie osłabiło tę straszność”.

Dzięki. Świetnie to podsumowałeś, ukazując mi to, co to opowiadanie powinno uzyskać!

Chociaż uważałem, że tak trzeba w tym jednym przypadku to opowiadanie napisać – masz rację i nie mam się czym bronić. Tak jakoś to wyszło. Jednak – jesienne dni nie zawsze są w nastroju Sup, żeby się coś więcej niż przeciętnie chciało… Mam tu do pokazania jeszcze jakieś 10 opowieści, więc zastanawiam się – czy dokończyć to i otrzymać dobre podpowiedzi, a dopiero na końcu wszystko poprawiać, czy lepiej od razu?

Wiem, co odpowiesz, ale napisz to. “LabinnaHu, do cholery!!! Natychmiast weź się za to opowiadanie i popraw go – czekam tylko 6 dni! Jak tego nie zrobisz i nie pokażesz go tutaj – poprawione, tak jak ja, BasementKey i inni sobie tego życzą, to zjadę cię niegrzecznymi słówkami i zakończę – cholercia – znajomość ha, ha. 

Daj znać z nakazem absolutnym, please.

p.s.

Ten LabinnaH nie jest chyba zbyt O.K. – żartując, prosi o nakaz!?? 

Hej, LabinnaHu

Nadrabiam komentarzowe zaległości, więc piszę z niejakim opóźnieniem.

Oczywiście wezmę Twoje zastrzeżenia pod uwagę. Nie mogę jednak obiecać, że dostosuję się do nich dokładnie tak, jak byś tego oczekiwał. Z jednej prostej przyczyny: piszę komentarze na podstawie tego, co czuję. Gdybym się przy tym naginał, nie byłoby to szczere. Potrafię zrozumieć, że znudziła Cię eseistyczna forma, jaką nadałem mojemu komentarzowi, lecz było to zgodne z moimi odczuciami. Na przyszłość postaram się więc streszczać.

Co do tego natomiast, co inni sądzą – mogą się ze mną zgadzać lub nie. Jeśli się zgadzają, podpiszą się pod moim komentarzem, jeśli nie – napiszą, co myślą. Jestem pewien, że nie tylko pod moimi tak robią. Cóż, kto pierwszy, ten lepszy, a komuś może nie chcieć się powtarzać – to również zrozumiałe. 

Osobisty wtręt z kolei był mi potrzebny w kontekście tego, o czym pisałem. Inni też takie czynią – niedawno sam taki otrzymałem i zupełnie rozumiem, że był uzasadniony. Nie uważam, że to, co napisałem było tak prywatną sprawą, by Ci o tym pisać w prywatnej wiadomości.

Jeżeli zaś chodzi o moją propozycję zmiany – tu rzeczywiście przyznaję Ci zupełną słuszność. Sam nie byłem przekonany do tego, co sugerowałem. Ale i raziła mnie Twoja wersja. Nadal nie jestem pewien, czy to dlatego, że – jak utrzymujesz – w tym zdaniu wyraża się szczyt emocjonalności, czy też dlatego, że jest ono dość topornie skomponowane. Oczywiście potrafię umiejscowić tam ten szczyt – lecz tym razem nie potrafiłem wczuć się w emocjonalność tekstu. Tak jak pisałem, za dużo formy, za mało treści.

Podsumowując posłużę się parafrazą: pisz i pozwól pisać innym. Piszesz ciekawe, nieszablonowe opowiadania – i czasami są one udane, a czasami mniej. Ja staram się je komentować tak jak potrafię najlepiej i tak, jak uważam za słuszne. Swoją drogą, masz zupełne prawo robić to samo pod moimi tekstami. Niedawno wrzuciłem tu nowy tekst – jeśli znajdziesz chwilę, zajrzyj, zapraszam.

Pozdrawiam ciągle Ci oddany,

Maldi

Mam tu do pokazania jeszcze jakieś 10 opowieści, więc zastanawiam się – czy dokończyć to i otrzymać dobre podpowiedzi, a dopiero na końcu wszystko poprawiać, czy lepiej od razu?

Decyzja należy do Ciebie mój drogi :) Ja osobiście moich starych opowiadań nie przerabiam całkowicie, bo stanowią one jakieś świadectwo mojego poziomu na ten moment, a uwagi związane z fabułą, konstrukcją historii, staram się wdrażać w nowych historiach.

Pozdrawiam serdecznie!

Che mi sento di morir

Nawet jeśli zdecydujesz się na przeróbki, zachowaj sobie kopie oryginałów ;)

 

A poza tym sugerowałabym skorzystanie z bety. W sumie możesz nawet w razie czego pokazać betującym swoje “założenia” (np. takie jak to, co napisałeś, że to opko miało być dynamiczne), żeby mogli zweryfikować, czy wyszło. (Bo tu nie wyszło: to opko jest zaprzeczeniem dynamizmu. I żeby było zabawniej, do leniwego włoskiego południa rozwleczenie by pasowało, tylko musiałoby być przemyślane, celowe i świadomie napisane, żeby czytelnik poczuł ciężar upału i tak dalej).

http://altronapoleone.home.blog

Drakaino. Dzięki ponowne – już pozmieniałem co trzeba.

Jeśli jesienna plucha mojego organizmu (Łał, jak fajnie – początek wewnętrznego horroru…?), nie do końca mnie zakuka – należałoby TEN POMYSŁ napisać od początku, z – jak słusznie zaproponowałaś – takim podejściem do bohaterów, żebyśmy ich (złych czy dobrych) zrozumieli i polubili, a wtedy… 

Na razie – mam w zapasie jakieś dziesięć (w moim, skromnym – niby stylu) opowiadań – zatem proszę Cię o dalszą, jakże owocną współpracę.

p.s.

Za “On czyli ja” (niezłe i b. emocjonalne – jak chwalili koledzy) – otrzymałem od ciebie 2 punkty.

To moje ‘Naj’ opko, ‘so…’ – spróbuj je dla mnie także skomentowć – oczywiście, jeśli zechcesz. 

Pozdrawiam.

LabinnaH

Możemy ich nie znosić, ale ważne, żeby byli interesujący albo też żeby to, co robią, było wciągające. Nie jestem fetyszystką tego, że bohater (punkt widzenia) musi działać, on może obserwować, ale niech obserwuje coś ciekawego. Masz pomysł na te kruczyce, na jakiś horrorowy setting – więc mnie przestrasz ;)

 

Za “On czyli ja” (niezłe i b. emocjonalne – jak chwalili koledzy) – otrzymałem od ciebie 2 punkty.

To chyba jednak nie ode mnie, ja nie daję punktów, chyba że reguły pojedynku tego wymagają :)

http://altronapoleone.home.blog

Interpunkcja bardzo utrudnia czytanie tekstu. Sama fabuła również niezbyt porywająca, choć ostatnia scena potrafi wzbudzić zainteresowanie. Bohaterów ledwo dwóch, ale trudno ich rozróżnić.

zygfryd 89 – dzięki za poczytanie i trzy zdania komentarza.

1. ”Interpunkcja bardzo utrudnia czytanie tekstu” (szanuję twój osąd).

Jednak: – tekst jest przez ciebie czytany 30.10.22, a w dniu 19.10.22 (20 dni wcześniej) Regulatorzy i Drakaina na 12 stronach – poprawiły ten opowieść ze wszystkich błędów (także interpunkcji) – a ja natychmiast wszystko w tekst wstawiłem.

Jeśli pomimo absolutnie profesjonalnej harówki naszych Opiekuńczych Pań – dla ciebie mój tekst jest nadal trudny do czytania, bo interpunkcja zawodzi, to:

** albo jesteś równy (m inn. interpunkcja) powyżej wymienionym profesjonalistkom i podobnie jak one – przedstawisz mi tutaj nowe błędy interpunkcji, które utrudnia ci czytanie.

** albo… nie wiem, o co chodzi…?

2. ”Bohaterów ledwo dwóch, ale trudno ich rozróżnić” – słusznie to zauważasz, jednak tym samym – dziękuję nieświadomie mnie chwalisz!!

Żeby szort był wyraźniejszy – zwłaszcza w dążeniu ku śmierci – cytat „ostatnia scena potrafi wzbudzić zainteresowanie” (dziękuję) – założyłem, że główny bohater będzie ledwo jeden: pełen aktywności, inteligencji, fascynacji wybranym, takim, a nie innym 'stylem' życia. Drugi jest podstawiony jedynie po to, żeby móc prowadzić nieczęsty dialog (wtedy akcja nabiera więcej barw)! Zatem, wg mnie – rozróżnienie ich w przypadku tej opowieści – nie jest konieczne.

3. ”Sama fabuła również niezbyt porywająca” (szanuję twoje zdanie) – jednak: w krótkim horrorze-szorcie, nie za bardzo jest miejsce na porywającą (a przez to poszerzoną o wszelkie dodatkowe ubarwiające elementy) akcję.

Jest przedstawienie 'specjalnie' radosnych – bo wyszli z mamra – bohaterów (im dalej w fabule, ta radość powoli gaśnie) + 'podstawienie' Kruczyc (gł. bohater zauważa je i podpowiada nam, iż coś może z ich strony niedobrego się wydarzyć) + „ostry” wjazd do parku + stara buda 'wagowa' + nastrój grozy wewnątrz + zawalenie do podziemi + krążenie młodych mężczyzn pośród mumii młodych mężczyzn (wiadomo, o co chodzi) + dojście bohaterów do własnej zagłady:

cytat z opowieści: „…jakby w oddali, a tuż obok, setki kobiet ubranych na czarno, wpatrzonych w jeden tylko punkt.

Młoda krew.

Nowa zdobycz.

Nowy narkotyk.

Jak piszesz – „ostatnia scena potrafi wzbudzić zainteresowanie”. Tak, zgadzam się, bo finał horror-szorta, w nastroju zbliżającej się śmierci, jest wg mnie – jednym z lepiej przeze mnie dotychczas napisanych.

 

Sumując – drogi zygfryd89, zadaję pytanie:

Jaka musiałaby być fabuła (w tego typu osobliwym, horrorowym nastroju opowieści), żeby DLA CIEBIE BYŁA PORYWAJĄCA!!??

Proszę, bądź konsekwentny i odpowiedz mi na to pytanie. Jestem 'młody, piękny, buzujący i wytrwały' – być może twoja odpowiedź “pobudzi mnie” do zastanowienia się nad popełnionymi błędami i nakaże wprowadzić twoje podpowiedzi do urozmaicenia fabuły – aby stała się dla wszystkich czytelników – PORYWAJĄCA!!

Pozdrawiam, czekając na odpowiedź.

LabinnaH

…w dniu 19.10.22 (20 dni wcze­śniej) Re­gu­la­to­rzy i Dra­ka­ina na 12 stro­nach – po­pra­wi­ły ten opo­wieść ze wszyst­kich błę­dów (także in­ter­punk­cji)

LabinnaHu, nie wiem jak widzi sprawę Drakaina, ale ja czytałam opowiadanie tylko raz i nie odważyłabym się twierdzić, że podczas jednorazowej lektury wyłapałam wszystkie błędy. Niezmiernie pochlebia mi Twoja wiara w moje umiejętności, ale muszę prosić, abyś do tej kwestii podchodził z większą ostrożnością.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Droga Reg – czytamy mój ese-IK w środę 02.11.2022 r.

Ja wiem… prawie all.

Siadasz sobie wygodnie (dlaczego nie), stawiasz obok “coś” (kawkę, herbatę, soki oraz 'itp'…. – dlaczego nie) i spoglądając – co-kto “zmajstrował”, bawisz się w zgadywankę. No, tak: X – 70 % tekstu do poprawek, Y – 50 % tekstu do poprawek, LabinnaH (dziwne) – Aż 3 procent tekstu do poprawek – no, to… jedziemy.

A co dalej…? Ty wiesz i ja wiem, a oni nie muszą…

Przy twojej ‘lotnej – profesjonalnej’, nic nie musisz wyłapywać – to… samo się czyni.

Otrzymałaś od jednej/go z nas (nie wolno mi zdradzać, kto) – trudno “kapującego” zgryzy słowotwórcze – okulary, korelujące twój wybitny mózg z głównymi, światowymi (w tym Encyklopedia Brittanica) “zaglądarkami do tekstów”.

Czujniki (po głębokiej nauce) Artificial Intelligence w ich zausznikach, podłączone do twoich oczu (ach, nieważne – przy okazji co milisekundę, automatycznie korygują twój wzrok ku ‘Naj jakości) – w trakcie czytania “wiedzą wszystko” i na zasadzie “patrzę, więc (za darmo) chętnie wpiszę” – przekładają do kompa all about… Zatem – sama już teraz wiesz – niekoniecznie muszę wiedzieć, iż… powinienem, cytuję: – “… do tej kwestii podchodził(ć) z większą ostrożnością”.

Sorry, nieopatrznie, lecz nie bez przyczyny coś pominąłem.

Twoja – KU NAM, słowotwórcza przyjaźń, na sto procent okupiona jest jednak dozą lekkiego – no, niezbyt “obfitej” struktury – zmęczenia: Trzeba przygotować ciasteczko, usiąść w uwielbianym fotelu, uśmiechnąć się do siebie, gratulując słownie: – “znów uczynię coś dla dobra NF ludzkości”, za moment podjąć z blatu ‘tuż obok stolika’ – MagicLens i… usytuować je na usznych muszelkach, a potem… już tylko spojrzeć na “NF – Nasze Fypocinki”. I już. Cała robótka – jak na drutkach!

Kończąc “podzięczny” esej za twoją KU NAM przyjaźń – obiecuję, że “się przystosuję” i… znając swoją optymistycznie wielką ostrożność – będę DO TEJ KWESTII podchodził, jak trzeba – uroczyście.

LabinnaH

 

Hejo! Wbiłem z zamiarem zostawienia komentarza po przeczytaniu, ale przyznać muszę – nie bezpodstawnie – że komentarze zawarte pod nim, bardziej me oko przykuwają i zainteresowanie wzbudzają niż sama treść opka. (komentarz można zignorować, po prostu czułem potrzebę wstawienia i nadrabiam sobie ich liczbę)

ZigiN – hej, niezłym krótkim, zmyślnie rogatym tekścikiem się przedstawiłeś. Lubię takich chojnych słownie komenta(to)rzystów. Dobrze, że po jakimś czasie (w październiku) znowu się pojawiłeś, bo wyczuwam w tobie niezłego Wojskiego – w słowach, czynach dobrotliwego i wojowniczego. Ja również –niebezpodstawnie – cieszę się, że komentarze przekłuły, sorry – przykuły ci oczy oraz wzbudziły słodkie zainteresowanie.

Chcąc cię dobrze poznać – a wtedy moglibyśmy rzetelnie porozmawiać o moich i twoich opkach – proszę o próbę skomentowania treści mojego opka, który – jak wiesz – jako szort, ma bardzo specyficzne, skrócone możliwości rozwijania opisow bohaterów, narracji i na końcu puenty. 

Jeśli zechcesz coś napisać, zapoznaj się, w jaki sposób (powyżej) zaciekle i sensownie broniłem swoich racji odnośnie mojego szorta.

Pozdrawiam i czekam jednak na twój ostry lub mniej… komentarz. 

LabinnaH

LabinnaHu, jestem prostą kurą domową i obawiam się, że chyba nie bardzo rozumiem co miałeś nadzieję powiedzieć we wczorajszym komentarzu. Nie wykluczam, że Twoja wypowiedź jest jasna i przejrzysta, i tylko mój starczy rozum jej nie ogarnia. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć Reg.

Przyznam, trochę pozawijałem, więc upraszczam…

To, co tak przyszłościowo napisałem wczoraj w ESEJU do ciebie, to temat: Co może się zdarzyć tobie, Reg., (naszej dobrotliwej Pani) za lat… kiedy sztuczna inteligencja zawładnie już na zawsze twoim, moim, naszym i jeszcze światem.

Wiedząc (bo, to bardzo lubisz), że w owym przyszłościowym czasie, nadal ‘dobrze coś dla nas czynić’ – tak będzie wyglądała twoja pomoc (…) – nic nie musisz wyłapywać – to… samo się stworzy.

1. ”Właśnie otrzymałaś od jednej/go z nas (…) – trudno kapującego zgryzy słowotwórcze – okulary, korelujące twój wybitny mózg z głównymi, światowymi (w tym Encyklopedia Brittanica) “zaglądarkami” do tekstów = przyszłościowy net.

2. ”Czujniki (…) sztucznej inteligencji w (…) zausznikach owych “patrzałek”, podłączone do twoich oczu (…) – w trakcie czytania wiedzą wszystko i na zasadzie “patrzę, więc (…) wpiszę” – przekładają do (…) komputera, wszystko, co widzą.

3. Przy tak pomocnej sztucznej ‘wspaniałości’ – siadasz wygodnie na uwielbianym fotelu (dlaczego nie), stawiasz obok “coś” (kawkę, herbatę, soki oraz 'itp'… – dlaczego nie) i spoglądając, co-kto “zmajstrował”, bawisz się w zgadywankę: – “… aha, LabinnaH (…) – aż 3 procent tekstu do poprawek – no, to… jedziemy”.

4. To, co powyżej – kawka, ciasteczka itp., zapewne trochę cię zmęczy… wtedy więc, mówiąc do siebie – “znów uczynię coś dla dobra NF ludzkości”, za moment podnosisz ze (…) stolika (…) Magiczne Okulary i… (…) sytuujesz je spowrotem na uszach, a potem… one już same chętnie spojrzą i poprawią “NF – Nasze Fypocinki”. I już. Koniec. Cała twoja robótka, taka prosta… jak na drut(k)ach. 

Nie życząc ci tego (chyba że się mylę), pozdrawiam.

LabinnaH

 

 

 

 

 

 

LabinnaH

Przyznam, że dla mnie Twoje komentarze są praktycznie nieczytelne. Po co te (…) i po co wtrącenia w nawiasach, co kilka słów? Po co tyle trzykropków?

Z drugiej strony czytanie ich jest nieco fascynujące, kiedy staram się rozszyfrować, o co Ci w ogóle chodzi? ;)

Muszę przyznać, że masz unikalny styl zarówno pisania, jak i komentowania.

Pozdrawiam

LabinnaHu, a nie można było od razu napisać, że imaginujesz sobie, że stałam się posiadaczką szczególnych okularów, dzięki którym widzę więcej, lepiej a może i dalej? ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

LabinnaH, ja również jak poprzednicy – Reg i Zanais – nie jestem do końca pewny twoich komentarzy. Jest w nich taki przerost formy nad treścią, że zwyczajnie nie zrozumiem bez specjalistycznego słownika. Dla PROSTEGO CZŁEKA jak JA jest to NIECZYTELNE!!

Ale ciekawe, temu nie zaprzeczę.

proszę o próbę skomentowania treści mojego opka → to będzie trudne. Komentowanie krótkich opek zawsze jest dla mnie trudne, a widząc twoje trudy, by udowodnić jego zalety poprzednim “komentatorom” i zaprzeczyć wadom tłumacząc to m.in. tym, że “ma bardzo specyficzne, skrócone możliwości rozwijania opisow bohaterów, narracji i na końcu puenty” nie jestem pewny, czy w takim razie mam cokolwiek do powiedzenia ;). Całość oceniam po prostu na słaby tekst (z powodów wymionych już przez innych użytkowników), ale subiektywna opinia pozostaje subiektywna. Wejdę w twoje inne opka za jakiś czas, może coś innego przypadnie mi do gustu.

Do następnego poczytania! ;)

regulatorzy, czyli Reg.

Piszesz – “…stałam się posiadaczką szczególnych okularów, dzięki którym widzę więcej, lepiej a może i dalej?”

– Reg., naprawdę już je sprawdziłaś? Nie rażą prądem, nie wwiercają się w… nie rozrywają… bo, wiesz, czasami “sztuczna” wymyka mi się spod kontroli…  

Cholercia. Przepraszam, chyba nie do końca dobrze wypadło mi tłumaczenie.

Zakładając je – ty, owszem, będziesz nadal widzieć co trzeba: – wokół, blisko, daleko, lepiej, bystrzej, zachłanniej, optymistyczniej, złowrogo, zazdroszcząc, lubiąc i kochając.

Jednak co najważniejsze – i tu się… być może po raz ostatni uśmiechniesz… żartuję.

Ty już nie musisz się tak męczyć, jak dotychczas nad “NF – Naszymi Wypocinkami”. 

“Magical-Labinn-Lens”, firmy LabinnaH & Son – same zauważają błędy, wpisują je w komputer i przesyłają poprawki do LENIWYCH PISARZY z NF. Jednocześnie (w tym samym piśmie) – mocno ich ganią, a nawet (dziwne) skazują na niemoralne prace społeczne… przy okazji – nakazując natychmiastową poprawę opowieści.

A na końcu, składają dopisek: “Stał się cud. Reg., pijącej kawkę i jedzącej ciastka – bez odrywania rączek od smakołyków, udało się zrobić ci korektę. Podziękuj jej natychmiast, do ch… ry.

Takie, na razie niezbyt grzeczne, te “oczka” są. Oby nie rozpoczęły działań na większą i bardziej niebezpieczną skalę…

Droga Reg.

Z optymalno-optymistycznego nastroju twojej odpowiedzi – “…stałam się posiadaczką szczególnych okularów, dzięki którym widzę więcej, lepiej a może i dalej” – wnioskuję, że ty już je masz – i, chciałabyś takie cacko zatrzymać?

No, nie wiem. Jeśli światowej klasy start-upowi (młoda firma, która rozpoczyna działalność) “Magical-Labinn-Lens” – uda się niebawem ukrócić, zbyt SAMOZWAŃCZĄ AKTYWNOŚĆ SZKIEŁ – obiecuję, że otrzymasz następne, niegroźne już dla życia, okulary. Jednak, te, które masz, natychmiast wyrzuć jak najdalej przez okno. Może uda ci się jakiś czas… 

Nadal przyjaźnie nastawiony CEO “Magical-Labinn-Lens”.

Hannib… sorry, LabinnaH

p.s. Cholercia, co się dzieje. Zaczynam pisać szorty bezpośrednio do przyjaznych, pomagających mi tutaj osób? A odwrotność mojego nicku – już nakazuje mi to, czego dotychczas tak bardzo chciałem uniknąć?

To mnie dopada…

Labinn.

Hannib.

Labinn… 

Zanais

1. “Przyznam, że dla mnie Twoje komentarze są praktycznie nieczytelne”.

Przed wytłumaczeniem, zapytam: Czy chodzi ci o bezsens merytoryki moich wypowiedzi, czy w pewnym sensie – zbyt dużą ilość w moich tekstach, przytoczonych przez ciebie znaków? 

A teraz postaram się wykazać moje stanowisko. 

****“Po co te (…)” – dziękuję. Wiadomo – pomijając tekst, który istnieje, lecz w danym momencie nie pasuje do treści przeze mnie przedstawianych – muszę wstawić ten znak. Widzisz, w niektórych tekstach (których nie znasz) – odpowiadam na to, co uzyskałem od dyskutanta i i tylko on i ja wiemy, dlaczego warto pominąć to i owo, żeby się bardziej dorozumieć.

****po co wtrącenia w nawiasach, co kilka słów? Po co tyle trzykropków?” – masz rację, chociaż, może, ni, co kilka?

Jednak – sam wiesz – czasem lepiej coś wstawić w nawias. Wtedy udaje ci się lepiej prowadzić sens całej wypowiedzi, a to, co w nawiasach, stanowi tylko jej dopełnienie. O.K. Zanais – bardzo szanuję to, co tutaj twórczo przedstawiasz i komentujesz, zatem przypatrzę się twoim powyższym propozycjom i na przyszłość mniej tego typu znaków będę używał – obiecuję Zanais!

2. ”Z drugiej strony czytanie ich jest nieco fascynujące, kiedy staram się rozszyfrować, o co Ci w ogóle chodzi” – ta druga strona twojego pisma ‘ku mnie’ – “NIECO fascynujące”, bardziej mnie interesuje, gdyż można inteligentnie i twórczo z tobą podyskutować. Jednak nie bujaj – zarówno tobie, jak i mnie, rozszyfrowywanie tego, co jest ‘dosyć interesujące’, nigdy nie będzie stanowiło trudności, prawda?

3.”MUSZĘ przyznać, że masz unikalny styl zarówno pisania, jak i komentowania” – dobrze, że zmusiłeś siebie – ha, ha – do napisania tak merytorycznego zdania. 

Inny temat – ja, w ciągu zaledwie 60 dni, wstawiłem tutaj jedenaście opowieści, otrzymując niezłe cięgi, ale też – bardzo smakowite dla twórczego pisania, komentarze. Dodatkowo, także czterdzieści komentarzy.

Nie wiem, jak dużo masz czasu, lecz, jeśli zechcesz – wejdź, proszę w zestaw moich ‘czarownych’ wypocin i daj ważne dla mnie, obiektywne komentarze. Mając nadzieję, że nie unikasz sensownych odpowiedzi adresata, broniących mądrze i zaciekle swojego tekstu po twoim komentarzu, zależy mi na kontakcie z tobą.

Pozdrawiam twórczo.

LabinnaH

re­gu­la­to­rzy, czyli Reg.

Pi­szesz – “…sta­łam się po­sia­dacz­ką szcze­gól­nych oku­la­rów, dzię­ki któ­rym widzę wię­cej, le­piej a może i dalej?”

LabinnaHu, nieprawdą jest jakobym napisała to, co mi imputujesz. Jeśli cytujesz czyjeś zdanie, nie okrawaj go z części słów, bo gubisz wtedy sens wypowiedzi.

Moje zdanie brzmi: „LabinnaHu, a nie można było od razu napisać, że imaginujesz sobie, że stałam się posiadaczką szczególnych okularów, dzięki którym widzę więcej, lepiej a może i dalej? ;)

Byłabym wdzięczna, gdybyś nie przypisywał mi słów, które powstały jedynie w Twojej wyobraźni i z moją rzeczywistością nie mają nic wspólnego.

Zdaję sobie sprawę, że być może wymagam od Ciebie zbyt wiele, ale byłabym jeszcze bardziej wdzięczna, gdybyś postarał się pisać komentarze dające się zrozumieć już przy pierwszym czytaniu. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy

Reg. Masz we wszystkim, co napisałaś do mnie absolutną rację, a ja gorąco przepraszam, że pozwoliłem sobie na dalszy tok mojej zbyt zawirowanej imaginacji o: “Magical-Labinn-Lens”, o samozwańczej aktywności szkieł oraz o twojej wspaniałej wolności – gdy wszystko za ciebie zrobi sztuczna inteligencja.

Zatem obiecuję, że:

1. Nie będę ci przypisywał słów, które powstały tylko w mojej wyobraźni.

2. Będę ci pisał komentarze dające się zrozumieć już przy pierwszym czytaniu.

Od teraz – tak właśnie będzie.

Pozdrawiam serdecznie, dziękując, za to, co dla nas czynisz.

LabinnaH

Bardzo dziękuję, LabinnaHu. Twoje deklaracje są jasne, czytelne i zrozumiałe. Pozostaję z nadzieją, że tak będzie już zawsze. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Trochę tu mało fantastyki. Dwóch braci wychodzi z więzienia, pije, kradnie samochód, powoduje wypadek, coś tam się zawala, spadają do katakumb, a potem coś im się w podziemiach przywidziało. Możliwe? Jak najbardziej.

Wątek kruczyc interesujący, gdyby go ufantastycznić, mógłby uciągnąć historię. Ale póki co – w moich oczach to dopiero sugestia, że tam mogło się stać coś ciekawego.

Nie często się zdarzało, żeby Gino i Ugo dokładnie w tym samym czasie radowali się odzyskaną wolnością. Po wyjściu z knajpy, gdzie upragniony, wysoko procentowy boski

Nieczęsto i wysokoprocentowy.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka