- Opowiadanie: LabinnaH - Ten drugi ja

Ten drugi ja

„TEN DRUGI JA” – rozmowa, czas ją zacząć... Dwoistość, stanowiąca kompletną, ludzką jednostkę. 

Po wcześniejszych –  “On, czyli ja” (bezdomność, samotność) oraz “Pocałowałem swoją rękę” (ręce karzą ich właściciela za potworne czyny) – uzyskałem dużą pomoc od was; Zygfryd89, NearDeath, Łosiot, Zoolw, w baskerville, Agroeling, Mindenamifaj, GreasySmooth,  Vacter, regulatorzy, MaLeeNa, Maldi. 

Liczę na wasze spostrzeżenia i rady. 

p.s. Wielkie dzięki za pomysłowe podpowiedzi Koali i Darkona. Wprowadziłem je  i wkleiłem tutaj.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

NoWhereMan

Oceny

Ten drugi ja

– Cześć.

– Cześć.

– Co powiesz?

– Prawie nic.

– Nie w sosie?

– W sosie chilli.

– Co się stało?

– Musisz tak badać, przecież się znamy.

– Trochę, tak.

– To co. Jestem gorszym?

– No, nie wiem… 

– Pamiętam coś, chyba o takim jak ty… Moja mama kiedyś mówiła, że tworzenie, to coś wspaniałego, co zmienia świat, a uganianie się za kasą, to… druga kategoria.

– I co wydmuszko mamusi chcesz z tym zrobić?

– Uzdrowić cię, poprawić…

– Mnie? To niemożliwe. Ja lubię siebie i wszystko, co robię. Uwielbiam przykopać, opluć i obsobaczyć. Wydrzeć się i walnąć. Wtedy czuję, że żyję. A ty – ha, ha – „twórcze” sprawunki dla przyszłej żoneczki, dzieciątka do szkoły, do przedszkola i żłobka, potem ich odbiór i codzienne, wieczorne, mozolne odrabianie lekcji na jutro.

– Przestań, tak nie można, źle mi robisz, znowu wciskasz, że jesteś silniejszy i lepiej sobie radzisz, a wtedy… przypominam sobie…

 

Tak się zaczyna poranna, płomienna deliberacja pomiędzy nami. Znaczy mną i mną – dwóch w jednym ciele. Taka niby spójna, a różnorodność.

On – to delikatna, czuła i lękliwa, pełna twórczego uroku połówka. A ja – to osobnik ułożony z podręcznego zestawu zdań w typie: „Nie ma sprawy, już się robi”, „Ja im wszystkim pokażę”, „Kasa to dla mnie drobiazg”.

Tym razem było podobnie. Po wypiciu naparu ze śliwek (on tego przestrzega) oraz zjedzeniu identycznego od lat śniadania: dwa chlebki z masłem, szyneczka, lekki serek, pomidor i kawka – rozpoczął się rytualny taniec pod nazwą: „Kto – kogo”. Oczywiście… zaczął pierwszy. Musiał opowiedzieć coś ważnego o swoich psychofizycznych niemożnościach. Wkukać we mnie to, co męczyło go przez długą, długą noc. A zaczął tak:

Już ósma rano. Widzę, że nic dzisiaj nie zdziałasz i co ważne, nic nie zarobisz. Będziemy biedni, samotni i bez wartości. Martwisz mnie. Pełen codziennego zdołowania, zadręczam się o nas, nie mogąc pisać prozy i komponować. Weź się za siebie przywódco, bo z przykrością powiem – Jesteś, jak co dzień, nie-za-rad-ny!

Słysząc to – a wielka wina już trzymała mnie za gardło – natychmiast, jak zawsze na początku miłym tonem, taki dałem odpór.

– Delikatny… znów dajesz czadu i oskarżasz. Poczekaj, dzień się nie zaczął. Sam wiem, ile muszę zdziałać, żebyśmy mogli coś do gardła włożyć, żeby… Daj spokój, proszę.

– No, przepraszam, tak mi się wyrywa. Nie chcę ci robić krzywdy. Naprawdę. Uwierz.

– O.K. Nie szkodzi. Mój dzisiejszy harmonogram to sto maili, dwieście telefonów i czterogodzinne spotkanie. Łączny czas pracy – osiemnaście godzin. A co u ciebie, miły? Twój dzisiejszy plan?

– Ja…

– Och, tak. Rozumiem. Dokładnie rozplanowałeś dzień, wiesz, co robić, wszystko w porządku. Ja załatwiam leki na twoje skołatane nerwy, żarcie, kino, książki, specjalne dla nas „miłostki-błahostki”, a ty zgarniasz je ku sobie i odpowiadasz: „Już za chwilę, chyba teraz, zaraz”. Długo tak będzie między nami? Obudź się, napij kawy, walnij naszą głową o ścianę. Będziesz się lepiej czuł.

– Właśnie otrzymałem od podświadomości pomysł zakończenia opowiadania, więc proszę – mógłbyś na chwilę z lekka się wyciszyć? Trochę przeszkadzasz, gdy Bóg zsyła „strawę”…

– Niezły tekścik. Ja mu przeszkadzam. Wychodzę, wrócę wieczorem. Cześć.

 

Kolejny raz jestem sam. To mnie bardzo osłabia. Napiszę ci coś… Po powrocie przeczytasz i w końcu zrozumiesz, co dla mnie ważne. Może wybaczysz codzienne żale.

“Mój drogi, przypomnij sobie, co nam się przydarzyło we wczesnej młodości. Matka leży na podłodze w rogu pokoju z podbitymi oczami, a ojciec stoi nad nią z obłędem w oczach.

A ja… nic. To ty, sześcioletni Herkules, rzuciłeś się i chciałeś go pobić, choć nie miałeś szans. Pokazałeś, że jesteś prawie prawdziwym mężczyzną. Nieważne, że nie mogłeś. W tej jednej chwili znalazłeś w sobie męską siłę. Na drugi dzień przebaczyłeś i nadal kochałeś. Wślizgiwałeś się w jego łaski, ścigałeś i wygrywałeś. Byłeś blisko. A ja…? Nadwrażliwy organizm pod wpływem wstrząsu skulił się i na stałe zastopował. Coś wewnątrz, zapoczątkowało całożyciowy nokaut. Od tego dnia zacząłem się jąkać i moczyć. Lekarze nie dawali szansy na poprawę. Czy przypominasz to sobie, bracie? A mama… Żeby zawsze być tuż obok, wpadałem do jej domowego lekarskiego gabinetu. Łasiłem się do pacjentek, żeby mnie głaskały i mówiły miłe słowa. Tak, tego mi brakowało, ale… od niej. Potrzebowałem miłości, a tam cisza. Jej praca całkowicie mnie przesłoniła. Już kończę. Wiem, że docenisz to, co napisałem. Kocham cię i szanuję, siebie… mniej”.

 

– Cześć nasz domowy myślicielu. Co taki smutny i markotny? Napisałeś coś, pokaż, pochwal się. Mogę przeczytać?

– Pozwalam.

– Tak, tak, tak, to prawda, coś takiego nam się kiedyś przytrafiło. Ja następnego dnia już o tym nie pamiętałem. Jednak twoja łagodność i czułość…

– Uwierz, nie jest łatwo.

– Dzięki. Dobrze, że mi o tym przypomniałeś. To ważne. Od teraz, postaram się być dla ciebie bardziej wyrozumiały. Jednak uświadom sobie. Pomimo złych wspomnień, musimy się nadal toczyć według zdarzeń życia. Pogadamy o tym?

– Lepiej nie. To siedzi zbyt głęboko. Jutro znowu zacznę się ciebie czepiać. Od obawy rozpoczynam każdy swój dzień, a… ukazywanie moich zagubień, jest formą obrony. Zauważasz mnie wtedy!

– Pisarzu naszych rodzinnych uniesień. Znam cię i także kocham, sorry – siebie też, więc podwójnie. Zapamiętaj, to istotne. Doceniam cię za wszystko, co robisz. To nas wzbogaca i uwzniośla. Bez twoich zdolności, subtelności i – to, prawda – twórczo dziecięcego nastawienia do życia, nie bylibyśmy tak kompletną ludzką jednostką.

– Nie wiedziałem, że tak mnie, znasz i…

– Hej. Pozwalasz mi rządzić podwójnym klanem. Mam pomysł, zgódź się. Zapraszam na kolację do najlepszej restauracji w mieście. Porozmawiamy o wszystkim, tym razem wśród ludzi. Wyrwiesz się z domu. Będzie inaczej. Może się przysiądziesz – sorry, zrobimy to razem – do jakiejś dziewczyny? Przyrzekam, zaszalejemy. Co prawda, dla gości obok – to, że śmieję się głośno i rozmawiam sam ze sobą, będzie trochę dziwne, ale, oni na bańce, odpuszczą, powiedzą – puknięty jakiś. A mnie, wiadomo, będzie wisiało.

– Zgoda, bracie.

– Popatrz, jest, jak mówiłem. Śmiejemy się, rozglądamy, wołamy kelnera. Kilku mocno „śpiewnych” alkoholowo, pełnych zadziwienia, wpatruje się w moje samotnie gadające usta. Nie szkodzi. Powracam do nas. – Od dzisiaj nie powinno być rozdźwięku pomiędzy nami. Ja pozostanę decyzją i siłą, a ty – Wyjątkowy, kontynuuj swoje wspaniałe dzieła. Komponuj głęboką, nastrojową muzykę i pisz mądre, życiowe opowieści. Lubię twój ciepły, rodzinny nastrój, którym mnie otaczasz. Zapamiętaj i trzymaj to w sobie. Tylko nasze ja-i-ty, jest najpełniejsze. Ukazuje w nadzwyczajny sposób tego jednego, jedynego, o imieniu… No, wypaliłem twoim literackim stylem. Pochwal mnie, choć ten jeden raz…

– Jak ja ci dziękuję za wszystko…

– A jak ja tobie…

Koniec

Komentarze

Cześć, Labinnah!

 

To ja, Twój piątkowy dyżurny!

Oznaczenie – do 10k znaków na portalu teksty oznaczamy jako “szort”, a nie “opowiadanie”.

Widzę, że konsekwentnie tytułujesz swoje teksty dużymi literami – dlaczego? Mnie to odstrasza. Do tego dwa ostatnie tytuły są opisowe – niepotrzebnie – można ten opis zamieścić w przedmowie. Czyli tytuł powyższego tekstu: “Ten drugi ja”, a przedmowę można zacząć od “Opowiadanie o rozmowie z samym sobą” (przy okazji te wielokropki też bym wyrzucił).

Mam wrażenie, że pomysł był, ale w samym dialogu się gubiłem. Raz narratorem był Dolny, a raz Górny. Nie do końca przekonał mnie też podział – zdają się mieć dwa inne charaktery, nie do końca rozumiem, dlaczego każdy z nich dostał inną połówkę ciała i to tnąc horyzontalnie. Przy cięciu w pionie na lewą i prawą stronę jeszcze by się to mogło jakoś trzymać. Ogólnie postawiłeś sobie wysoko poprzeczkę, bo tego typu tekst uważam za trudny do napisania (w ogóle teksty oparte na samym dialogu są trudne).

Fantastyki nie odnotowałem.

 

Pozdrawiam!

 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Krokus – dzięki za komentarz.

Wydawało mi się, że dla poważnego tematu, jaki zaproponowałem – opowiadanie będzie lepszą “nazwą”, gdyż zdarza się, iż w szortach pisze się o mniej istotnych sprawach. Niejeden ‘przedstawiciel’ Loży – (Rodo) podobnie to przemyślał i zastosował. Zatem sorry, lecz to jest odpowiedź.

“Dwa tytuły są opisowe (…) to mnie odstrasza”– tak słowo ‘odstrasza’ jest istotne, jednak w tym kontekście stanowi zagadkę… Może zbyt zależy mi na “rozmowie” o ważnym nie tylko dla mnie temacie – stąd ta decyzja (przy żartobliwych tematach oczywiście tego nie stosuję).

Krokus – jak sam wiesz ze swoich prac – POMYSŁ TO POMYSŁ – coś z góry nam to podsyła i już.

“Mam wrażenie, że pomysł był, ale w samym dialogu się gubiłem. Raz narratorem był Dolny, a raz Górny” – tak, w tym dialogu występują dwie (czysto umowne) połówki każdego z nas (oczywiście, jeśli taki stan ducha istnieje).

“…nie do końca rozumiem, dlaczego każdy z nich dostał inną połówkę ciała”.

Dialog Górny – Dolny zastosowałem specjalnie (każdy może inaczej to nazwać), dla czystości wizualno-psychologicznej tekstu – żeby nie zgadywać kto, kiedy i dlaczego, a bardziej wniknąć w wagę zagadnienia.

 “…przy cięciu w pionie na lewą i prawą stronę jeszcze by się to mogło jakoś trzymać” – każdy ma swój pomysł (autor miał taki, a nie inny).

“Ogólnie postawiłeś sobie wysoko poprzeczkę, bo tego typu tekst uważam za trudny do napisania (w ogóle teksty oparte na samym dialogu są trudne)” – tak, masz rację – to trudny, ale jak ważny temat…!, stąd taka prośba o ‘porozmawianie’ o tym.

Dziękując bardzo za podpowiedzi ‘techniczne’ (odpowiedzi zajęły mi sporo długich zdań), będę prosił o ukazanie nam (jeśli zechcesz), twojego punktu odniesienia do przestawionego w opowiadaniu, jakże trudnego, codziennego problemu wielu z nas – ludzi.

Pozdrawiam przyjaźnie

LabinnaH 

 

 

 

 

Labinnah,

I szorty, i opowiadania mogą traktować o rzeczach poważnych, jak i mniej istotnych. Na portalu przyjęło się stawiać granicę 10k znaków, ale też zdarzają się rozróżnienia w kwestii konstrukcji tekstu. Całkiem niedawno Drakaina wrzuciła tekst 11k znaków z oznaczeniem szort, tłumacząc to właśnie konstrukcją tekstu. Oczywiście możesz podchodzić do tego jak chcesz.

Swoją drogą szorty zazwyczaj zbierają więcej czytelników.

Słowo “odstrasza” oznacza, że widząc tak zapisane tytuły raczej je omijam. Wielkie litery sprawiają, że tekst się w sposób nachalny wyróżnia spośród innych. Lepiej jak będzie się wyróżniał tym, co w środku. Oczywiście inni użytkownicy mogą mieć inaczej.

tak, masz rację – to trudny, ale jak ważny temat…!, stąd taka prośba o ‘porozmawianie’ o tym.

Bardziej miałem na myśli to, że pisanie bez opisów jest trudne, bo informacje, które zazwyczaj przekazuje się w ten sposób należy wpleść w wypowiedzi, a te wciąż muszą brzmieć naturalnie.

Co do tematu – ja nie jestem psychologiem i trudno mi coś mądrego powiedzieć. Nie znajduję też w tekście jaki jest konkretnie stan tej osoby – czy to już podchodzi pod jakąś chorobę, czy jest zdrowym wewnętrznym dialogiem. Jeśli to pierwsze, to temat jest śliski, bo łatwo o coś, co źle zobrazuje chorobę i powieli błędne stereotypy. Jeśli natomiast mówimy o osobach bez zaburzeń psychicznych, to być w zgodzie ze sobą jest całkiem dobrze, czy nawet rzekłbym, że jest to fundament dobrego samopoczucia.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Krokus – przyznaję rację nt. ‘odstraszenia’ – zmieniłem wszystko tak, jak zaproponowałeś! – greenhorn grzecznie przyjął to, co dobrze mu doradzono!

‘Co do tematu’ – (ja także nie jestem psychologiem), jednak, jako pisarzowi, który szanuje ważne życiowe problemy, oczywiście zależy mi na komentarzach (jak tutaj wszystkim) – ‘czy oraz jak’ poradziłem sobie z (jak piszesz) trudnym przedstawieniem tego tematu – zwłaszcza, tylko w dialogu. 

Temat rozmowy z samym sobą jest ogólnie znany. Spróbowałem wpleść go do opowieści, dodając – tyle ile trzeba (wg mnie) elementów emocji. Jeśli czytający ‘coś odczuje’, zbliży go to do zadania sobie właściwych pytań…

Krokus – naprawdę wielkie dzięki za podpowiedzenie mi ‘techniki’. Czekam – jeśli zechcesz – na kilka słów, czy poradziłem sobie z pomysłem opowieści. 

Pozdrawiam przyjaźnie.

LabinnaH 

na kilka słów, czy poradziłem sobie z pomysłem opowieści. 

przede wszystkim nie jestem targetem, bo nie jest to opko skrojone pode mnie, więc bierz wszystkie uwagi z odpowiednim marginesem.

Nie ruszyło mnie – moje upodobania to jedno, ale zamieszanie z narratorem to drugie. Było tu kilka rzeczy, które odciągnęły uwagę od faktycznego zamiaru autora, jak wspomniana przeze mnie dezorientacja, kto mówi, czy właśnie sposób podziału.

Mnie tekst nie przekonuje, ale to oczywiście nie znaczy, że inni będą mieli na to inne spojrzenie :)

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Dziękuję ponownie, będę komentowal twoje opowieści.

Pozdrawiam

LabinnaH

Hannibalu, zacznę od przyczepienia się do 

 Czy opowieść o człowieku, który idąc ulicą, sam ze sobą głośno dyskutuje – to sytuacja fantastyczna, zatem… chętna do poczytania na NF…? ← może np. tak : Czy opowieść o człowieku, który idąc ulicą, sam ze sobą głośno dyskutuje, to sytuacja fantastyczna? Zatem, czy warto o tym poczytać na NF? 

Nie leżą mi nazwy Górny i Dolny. Wolałbym Wewnętrzny i Zewnętrzny, W i Z, bo tak ich odbieram. Poza tym spoko. Pomysł misię spodobał i forma też.

 

Jesteś pomysłowym faciem – dzięk, chwilę potrwa, już combinuję. Pomysł i forma – oki, thanks.

Labinn

Krokus – twoja podpowiedź – poruszyła niezwykłą wyobraźnię Koali i… tą metodą… jestem z was dumny – dopracowałem szort, zmieniając co super ważne. Byłbym wdzięczny innym moim pisarskim przyjaciołom za komentarze i podpowiedzi do istotnego dla mnie tekstu. 

Pozdrawiam. 

LabinnaH

Hannibalu, miś się cieszy, że mógł się do czegoś przydać.

Hej!

To znowu ja – Maldi. Przybywam z niejakim opóźnieniem, ale za to z tym większym zainteresowaniem. Choć widzę komentarze postanowiłem nie czytać ich przed napisaniem własnego, ponieważ mam bardzo dużą skłonność uleganiu zdaniu innych. Dlatego jeśli w jakimś względzie powtórzę jakąś myśl – to przepraszam.

Ktoś mógłby pomyśleć, że to tekst dość schizofreniczny, dla mnie jednak idea rozszczepiania samego siebie jest nieobca; sam niegdyś napisałem tekścik (wierszyk) o rozmowie dwóch osobników – pierwszego mnie i drugiego mnie. Myślę bowiem, że choć z pozorów dość zaskakująca – idea ta jest jednak dość uniwersalna. Choć jesteśmy jedni – pojedynczy – stąd subiektywni, nie istniejemy nigdy w ściśle tej jednej, pojedynczej wersji. Zawsze życie i prze-życie rozszczepia nas. A to na siebie teraźniejszego i siebie przyszłego (którym chcemy być, lub nie chcemy być). A to na lepszą wersję siebie i gorszą wersję siebie. A to na swój bardziej kobiecy/męski (niepotrzebne skreślić) aspekt psychiki, który gdzieś tam w nas się kryje, choćby w snach. A to wreszcie – w wymiarze twórczym – na wewnętrzną, buchającą nieokiełznaną inwencją wizyjno-marzącą istotę i zewnętrzne twórcze superego, które ujeżdża tą pierwszą, niczym jeździec na koniu powściągając uzdą wymogów formalnych, konstrukcyjnych, stylistycznych jej nieposkromiony twórczy pęd. Swoją drogą, czy nie jest to od razu uniwersalna teoria twórcza? Czyż na pytania o to, jak zostać jak najlepszym twórcą, nie można odpowiedzieć właśnie tak – poprzez jak najlepsze zrównoważenie obu części twórczego siebie – tak by żadna nie dominowała nad drugą. Myślę, że wielu mogłoby wziąć z tego pewną lekcję ;) …

Zastanawiam się jednak, czy jest tu w zasadzie jakaś historia. Mamy rozmowę – owszem – budowanie tekstu na dialogu to nic niezwykłego i nie-niewidzianego. Fabuła jest w zasadzie miniaturowa i sprowadza się do przed-twórczej walki z samym sobą, akt twórczy i po-twórcze (jak w wielu innych dziedzinach życia), zjazd i rozczarowanie. Wszystko to znamy, niepewność i zwątpienie w to, co się stworzyło. Zastanawiam się więc, czy jest to bardziej opowieść, czy może raczej fabularyzowany esej. Jeśli esej – czy to źle? – nie wiem, mnie czytało się dobrze. A, jak widzisz, dało do myślenia.

Pozdrawiam i lecę czytać komentarze innych,

Maldi

LabinnaHu, poczułam się zaproszona do lektury, ale cóż… Trudno mi odnieść się do treści szorta, bo piszesz o sprawach dla mnie mało ciekawych i bardzo odległych od tych, o jakich chciałabym czytać. No i nie zauważyłam choćby odrobiny fantastyki.

 

Nie ważne, że nie mo­głeś.Nieważne, że nie mo­głeś.

 

Coś we­wnątrz, roz­po­czę­ło cało ży­cio­wy no­kaut.Coś we­wnątrz roz­po­czę­ło całoży­cio­wy no­kaut.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej.

Powieść czy opowiadanie psychologiczne to trudny gatunek. Trzeba mieć dużą świadomość siebie i otaczającego świata, aby wypaść wiarygodnie czy też zaciekawić czytelnika.

Ale o tekście. Nie spodobała mi się przedmowa ani wstęp. Myślę, że największym atutem takich utworów jest sfera domysłów, interpretacji i dociekań samego czytającego. Ty już na wstępie dajesz “legendę” do opowiadania. Kto jest kim. Tak się nie robi w beletrystyce. To znaczy nie mówi się, kto jest dobry, a kto zły. Nie spotkałem się z powieścią, która zaczynałaby się od słów:

– Cześć, jestem Ewa, Jestem tą złą.

– Cześć, jestem Adam, ja jestem ten dobry.

To oczywiście przejaskrawienie z mojej strony, ale całą sztuką beletrystyki jest takie przedstawianie osób i zdarzeń, żeby czytelnik domyślił się tego, bez wykładania kawy na ławę. Można to zrobić jak powyżej, ale normalny dialog, z którego dopiero po jakimś czasie odbiorca zorientowałby się o podwójnej osobowości były ciekawszy.

Sceptycznie podchodzę do nadawania osobowościom nazw własnych. Myślę, że nikt tego w rzeczywistości nie robi. Nie wydaje się to logiczne. Jestem “ja i on”, tyle. Nadanie nazw jest kolejnym elementem legendy dla czytelnika. Idąc dalej drogą “ja i on”, powiedziałbym, że “ja” to ten dobry, a “on” to ten zły. A to dlatego, że żyjemy w społeczeństwie, które dosyć jasno definiuje, co jest dobre, a co złe. Dobro jest większością, zło marginesem. Tak statystycznie. Patrząc zupełnie prozaicznie, więcej ludzi jest na wolności, niż siedzi w więzieniach. Chociaż to spore uproszczenie. Stąd też dobry “ja”, gdyż naturalną rzeczą jest chęć przynależności do “lepszych”. I tu znowu, można przedstawić opowiadanie z perspektywy “ja” – zły, ale to wymagałoby złych zachowań od głównego bohatera.

Rozważania prowadzisz dosyć uproszczone, wręcz czarno białe:

Ja lubię siebie i wszystko, co robię. Uwielbiam przykopać, opluć i obsobaczyć. Wydrzeć się i walnąć. Wtedy czuję, że żyję.

W – sprawunki dla przyszłej żoneczki, dzieciątka do szkoły, do przedszkola i żłobka, potem ich odbiór i codzienne, wieczorne, mozolne odrabianie lekcji na jutro.

Nie zostawiasz marginesu błędu dla czytelnika, kto jest kim. A życie rzadko bywa czarno białe.

Cieszę się, że argumentujesz podwójną osobowość. To na plus. Chociaż tu też sięgasz po ograne i zero jedynkowe klimaty:

„Mój drogi, przypomnij sobie, co nam się przydarzyło we wczesnej młodości. Matka leży na podłodze w rogu pokoju z podbitymi oczami, a ojciec stoi nad nią z szaleństwem w oczach.

Swoją drogą, procent mężczyzn szalonych, bijących żony, jest niewielki. Gdybyś sprawdził statystyki spraw sądowych, to dostają oni najczęściej zwykłe wyroki i sądzeni są jako zdrowi ludzie. Chyba promil trafia do zakładów psychiatrycznych. Dlaczego o tym mówię? Pisałem już komuś, że żeby pokazać nietuzinkowych bohaterów, najlepiej wrzucić je do normalnego świata, czym bardziej normalny, tym lepiej. Gdyż wtedy postacie będą się wyróżniać, a nasz świat będzie wiarygodny, zbudowany z logicznych cegiełek. Dlatego woźny w szkole powinien być sześćdziesięciolatkiem przed emeryturą, a nie dwudziestoletnią laseczką itd. Dlatego bijący mąż (w tle opowieści) powinien być zdrowym umysłowo, a nie szaleńcem.

Finał jest ok. Podoba mi się próba pojednania, odzyskania kontroli nad swoją psychiką. Wolałbym pozostawioną furtkę niedomówień, czy na pewno się uda, ale to już moja subiektywna opinia.

Podsumowując. Nie chciałbym zabrzmieć okrutnie, ale nie jestem pewien, czy osiągniesz sukces w beletrystyce psychologicznej. Czytałem tu, na forum, opowiadania młodych ludzi, którzy zaskakiwali mnie swoją dojrzałością. Często większą niż u niejednego dorosłego człowieka. Nie wyróżniasz się pod tym względem. Z drugiej strony, nastoletniemu Lewandowskiemu też nikt nie wróżył gry w najlepszych klubach świata, więc nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci powodzenia.

Pozdrawiam.

 

 

Maldi – “Mnie czytało się dobrze. A, jak widzisz, dało do myślenia”. 

„Zawsze życie i prze-życie rozszczepia nas: na siebie teraźniejszego i siebie przyszłego (którym chcemy być, lub nie chcemy być), na lepszą wersję siebie i gorszą wersję siebie” – mądrze i pięknie napisane.

Bardzo dziękuję za wniknięcie, psychologiczne przemyślenia i porady oraz że dobrze się czytało.

Pozdrawiam

 

Regulatorzy – dzięki za poczytanie i znalezienie kilku błędów. Jak zawsze grzecznie i natychmiast poprawiłem.

Pozdrawiam.

 

Darkonie.

No, dałeś popalić – za co, super dzięki.

„Opowiadanie psychologiczne to trudny gatunek” – wiem to, po twórczej harówce oraz twoim komentarzu.

„Nie spodobała mi się przedmowa ani wstęp” – mnie także nie. Rozgryzione i wklejone.

„Normalny dialog, z którego dopiero po jakimś czasie odbiorca zorientowałby się o podwójnej osobowości były ciekawszy”. Zgadzam się, pojąłem, podjąłem i napisałem.

„Nie nadawać osobowościom nazw własnych” – wykonane.

"Rozważania prowadzisz dosyć uproszczone, wręcz czarno białe – „Ja lubię siebie i wszystko, co robię. Uwielbiam przykopać, opluć i obsobaczyć…”, „…sprawunki dla przyszłej żoneczki, dzieciątka do szkoły, do przedszkola i żłobka…”. To nie są rozważania, to przedstawianie bohaterów opki. Bez filozofii. I już.

"…sięgasz po ograne i zero jedynkowe klimaty: „Mój drogi, przypomnij sobie, co nam się przydarzyło we wczesnej młodości. Matka leży…”. Jeśli psychologiczne opowiadanie to, według ciebie – i słusznie – trudny gatunek, celowo sięgnąłem po ogólnie znane klimaty, a nie takie, których nie zna nikt lub prawie nikt, więc mniej czuje. Inaczej, czytelnicy nie utożsamialiby się z bohaterami, mniej emocjonalnie byłoby odbierane itp.

„Finał jest ok. Podoba mi się próba pojednania, odzyskania kontroli nad swoją psychiką. Wolałbym pozostawioną furtkę niedomówień…”. Nastrój ciepła i zrozumienia, który wprowadziłem do 'rozmowy' i 'bycia ze sobą' moich bohaterów oraz finał, pozostawiam. Tak mi pasuje.

Darkonie – jestem ci ogromnie wdzięczny, jednocześnie ciesząc się, że moje skromne opko, uchyliło twoją wyobraźnię, przemyślenia i podpowiedzi dla mnie.

Pozdrawiam.

LabinnaH

Nie miało wyjść tak ostro, jeśli rzeczywiście wyszło. Pisząc nie myślałem, dam mu popalić. :)

Jeśli psychologiczne opowiadanie to, według ciebie – i słusznie – trudny gatunek, celowo sięgnąłem po ogólnie znane klimaty, a nie takie, których nie zna nikt lub prawie nikt, więc mniej czuje. Inaczej, czytelnicy nie utożsamialiby się z bohaterami, mniej emocjonalnie byłoby odbierane itp.

Masz rację, zgadzam się. Napisałem zbyt skrótowo. Jeśli bohater stworzył swoje drugie “ja”, to sytuacja musiała być naprawdę trudna. To pewnego rodzaju skorupa, w której się schował, nawet przed samym sobą. A on jednoznacznie powiedział co się stało. A o tym najczęściej trudno się mówi. To już klasyczne zdanie z prawdziwego życia “trudno mi się o tym mówi”. Więc oczekiwałem jakiejś zawoalowanej lub niejasnej wypowiedzi, niż takiej prosto z mostu.

Dobrze, że bronisz podstaw tekstu i nie przyjmujesz wszystkich uwag bezkrytycznie. 

I jestem Darcon.

Pozdrawiam.

 

Oczywiście DARCON!

Dziękuję za kilka zdań wspólnych rozważań, które podpowiadają nam, że mój szort stworzył trochę nastroju, żeby o nim rozmawiać. 

Pozdrawiam

LabinnaH

Bardzo interesujący tekst. Technicznie jest przyzwoicie, czyta się łatwo i bezproblemowo. A treści jest bardzo mocne zarysowanie postaci bohatera. Zgodzę się jednak z Draconem, że jest tu też mocno czarno-białe rozpisanie, ale kłade to na karby bycia szortem – ten typ tekstu ma swoje prawa, często wymaga uproszczeń w prezentacji fabuły.

Końcówka może nie wybuchowa, ale definitywnie puenta dobrze podkreśla całą treść.

Podsumowując: dobry, wyrazisty koncerci fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

NoWhereMan

“Bardzo interesujący tekst. Technicznie jest przyzwoicie, czyta się łatwo i bezproblemowo. A treści jest bardzo mocne zarysowanie postaci bohatera” – to duża frajda uzyskać od ciebie tak dobry komentarz. Dzięki. 

“Zgodzę się jednak z Draconem, że jest tu też mocno czarno-białe rozpisanie, ale kładę to na karby bycia szortem – ten typ tekstu ma swoje prawa, często wymaga uproszczeń w prezentacji fabuły” – masz rację, zgadzam się.

Darcon, w zblizony sposób to interpretowal – napisał tak: – cytat – “…sięgasz po ograne i zero jedynkowe klimaty: „Mój drogi, przypomnij sobie, co nam się przydarzyło we wczesnej młodości. Matka leży…”.

Jemu, a teraz tobie, tak odpowiadam:

Jeśli psychologiczne opowiadanie to, według ciebie – i słusznie – trudny gatunek, celowo sięgnąłem po ogólnie znane klimaty, a nie takie, których nie zna nikt lub prawie nikt, więc mniej czuje. Inaczej, czytelnicy nie utożsamialiby się z bohaterami, mniej emocjonalnie byłoby odbierane.

Mam nadzieję, że podobnie jak on uznasz, że – cytat – “Dobrze, że bronisz podstaw tekstu i nie przyjmujesz wszystkich uwag bezkrytycznie”.

A na koniec NoWharaMan – tak sumuje to, co napisałem. 

“Podsumowując: dobry, wyrazisty koncerci fajerwerków” – czwarty wyraz się znieczytelnił, to ja – znany zgrywus – odczytam to jako: koncert – “dobry, wyrazisty koncert fajerwerków” – ha, ha.

Ponowne dzięki za poczytanie i profesjonalny komentarz.

Pozdrawiam

LabinnaH

Hmm. A gdzie tu jest fantastyka?

No, OK, bohater sobie pogadał sam ze sobą. Bywa. Ale niewiele z tego wynikło, więc fabularnie czuję się niedopieszczona.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka