- Opowiadanie: krzkot1988 - Pełne Niesamowitości i Rozkoszy Magiczne Emporium Pana Przylepy [krzkot1988 vs. emlisien]

Pełne Niesamowitości i Rozkoszy Magiczne Emporium Pana Przylepy [krzkot1988 vs. emlisien]

Tekst uczestniczy w pojedynku krzkot1988 vs. emlisien

 

Temat: Szort humorystyczny z motywem erotycznym

Słowa, które trzeba zawrzeć: ośmiorniczki, węgorz, owcze futerko (futro)

Sposób oddawania głosów: gwiazdki przy opowiadaniach

Głosujemy do: 20 września (23:59)

Link do drugiego tekstu: 

http://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/29180

 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Finkla, Outta Sewer

Oceny

Pełne Niesamowitości i Rozkoszy Magiczne Emporium Pana Przylepy [krzkot1988 vs. emlisien]

– Dobry wieczór, detektywie Moczarski. Witam w Pełnym Niesamowitości i Rozkoszy Magicznym Emporium Pana Przylepy, gdzie nie ma towaru, którym nie handlujemy, a zwykle nie ma także tego, którym handlujemy. Ja nazywam się Wei Ming, ale może mi pan mówić “Cukiereczku”.

– Przykro mi, ale jestem na diecie. Skąd zna pani moje nazwisko i nawyki żywieniowe? – spytałem podejrzliwie, zdejmując z głowy zmoczony deszczem kapelusz.

– Właśnie pan przyznał, że tak się pan nazywa, czyż nie? – odparła panna Ming, a jej rozciągnięte w uśmiechu do granic możliwości ludzkiej skóry kąciki ust nawet przy tym nie drgnęły.

– Oczywiście, przepraszam – powiedziałem, przeklinając w duchu własną głupotę. – Spaczenie zawodowe.

 

Dziewczyna, jak to często bywa w przypadku Azjatek, miała na oko jakieś piętnaście, może pięćdziesiąt lat. Biorąc pod uwagę fizjologiczną reakcję mojego organizmu, miałem nadzieję, że więcej niż piętnaście. Jej jędrne ciało, pełne krzywizn stożkowych o bardzo zachęcającym mimośrodzie, brutalną siłą wciśnięte zostało w zbyt małe qipao, przylegające do skóry panny Ming niczym próżniowe opakowanie. Nowoczesna wersja tradycyjnego chińskiego odzienia kończyła się tuż pod pośladkami dziewczyny, umożliwiając podziwianie smukłych i mocnych niczym marmurowe kolumny Partenonu nóg.

Widząc przed sobą taką piękność, chciało się zwyczajnie wstać i klaskać. Jednak, jako że już stałem, zamiast tego zdradziłem pomocnicy pana Przylepy prawdziwy powód przybycia oraz tej aliteracji:

– Niestety, panno Ming, nie jestem tu dla przyjemności. – Westchnąłem głęboko, zdejmując płaszcz. – Co oznacza, że sam pani widok można uznać za próbę utrudniania śledztwa. Badam sprawę śmierci jednej z państwa klientek, niejakiej panny Oktawii Prus, znanej w Internecie pod pseudonimem “Octoprussy”.

– To doprawdy tragiczny wypadek – ze smutkiem odparła panna Ming, pochylając z szacunkiem głowę.

Żal dziewczyny wydawał się szczery, dlatego postanowiłem zarzucić wędkę z okruchem tajemnicy śledztwa dyndającym na haczyku.

– Mamy powody przypuszczać, że to nie było samobójstwo – oznajmiłem.

– Naprawdę?! – Zszokowana Azjatka zakryła usta drobnymi dłońmi. – Nie sugeruje pan chyba, że została zamordowana?

– Dziś rano rozmawiałem z naszym patologiem. Jak tylko wytrzeźwiał i wrócił z meliny, dokładnie zbadał ciało ofiary. Jego zdaniem, pierwszych siedemnaście ciosów nożem rzeczywiście mogła sobie zadać sama. Jednak pozostałych czterdzieści sześć to już na pewno dzieło osób trzecich. Obawiam się – kontynuowałem cicho – że to robota profesjonalisty. A konkretniej – robota profesjonalisty. Człowiek nie byłby w stanie zadać tylu ciosów, w tak krótkim czasie. To byłby nowy rekord świata we wbijaniu ostrza w ludzkie ciało. I to pobity co najmniej o kilkanaście uderzeń na minutę.

– Ma pan oczywiście rację – zgodziła się dziewczyna. – Przecież od słynnej Masakry Wigilijnej Przy Stoisku Z Karpiami nikt się nawet do niego nie zbliżył. 

– To tajemnicza sprawa – przytaknąłem. – Dlatego muszę zobaczyć się z szefem.

– Oczywiście, detektywie – ukłoniła się panna Ming. – Proszę za mną.

Asystentka odwróciła się i nie czekając na mnie pognała korytarzem. Podążyłem w ślad za nią. Pędziła jak Kubica, więc zwolniłem nieco, by mogła dotrzymać mi kroku.

Zbliżyliśmy się już do masywnych, bogato zdobionych podwójnych drzwi, gdy nagle wszystkie światła zgasły, pogrążając korytarz w egipskich ciemnościach. Brodząc w piasku i skarabeuszach panna Ming dotarła do panelu umieszczonego w ścianie i odsunęła go na bok. Moim oczom ukazało się sporych rozmiarów akwarium z elektrycznymi węgorzami. Asystentka pana Przylepy wcisnęła przycisk, a ściana po drugiej stronie zbiornika rozbłysła światłem. Zamrugałem kilkukrotnie, a gdy wzrok przyzwyczaił się do jasności dostrzegłem, że to telewizor wyświetlający rozgrywki rodzimej piłkarskiej ekstraklasy. Biedne stworzenia natychmiast zareagowały agresją, wytwarzając ogromne ilości energii. Lampy w korytarzu ponownie rozbłysły, a Ming zasłoniła panel. 

– Czy to aby humanitarne? – zaniepokoiłem się.

– W drugiej połowie z reguły się wciągają – wyjaśniła. 

Dziewczyna nacisnęła na mosiężne klamki i otworzyła przede mną drzwi do biura pana Przylepy.

Wei Ming jednym zwinnym ruchem zrzuciła z siebie obcisłe qipao, pozwalając piersiom swobodnie odetchnąć. Podeszła do stojaka po prawej stronie drzwi i chwyciła jedną ze znajdujących się tam tablic. Z umiarkowanym zainteresowaniem odprowadziłem ją wzrokiem, gdy jej pełna gracji sylwetka zanurkowała w basenie. Zdążyłem uchwycić napis na tablicy, który brzmiał: “SZEFIE, MA PAN GOŚCIA”.

Minęło zaledwie kilka sekund, gdy panna Ming wyłoniła się spod tafli, zarzuciła swe długie, czarne włosy do tyłu i wygładziła je rękoma. Chwyciła moją wyciągniętą dłoń i usadowiła kształtne pośladki na skraju basenu. Wspólnie obserwowaliśmy, jak lustro wody wybrzusza się, by po chwili napięcie powierzchniowe ustąpiło przed pokaźną głową pana Przylepy. Macka przerośniętej ośmiorniczki przylepiła się do podłogi tuż obok nas i przyciągnęła resztę cielska gospodarza Emporium. Pan Przylepa sięgnął kończynami po nową tablicę i pokaźnych rozmiarów mazak.

– STEFAN, TY STARY WRAKU – mówiła plansza. – TY JESZCZE ŻYJESZ? MAM OSIEM NÓG, ALE I TAK BYM NIE WSTAŁ PO TYM, CO OSTATNIM RAZEM ODSTAWIŁEŚ!

– Masz też mózg w każdym ramieniu, a i tak jesteś tępy jak meduza – odparłem.

Stary przyjaciel objął mnie w bardzo mokrym, łechczącym skórę uścisku. Lubił się przytulać, dlatego nazywali go Przylepa. Pewnie myśleliście, że to przez przyssawki? To byłby przecież gatunkizm.

– Co cię tu sprowadza, małpkoludzie?

Spojrzałem na niego z urazą. Przylepa doskonale wiedział, że nie lubiłem, gdy ktoś wypominał mi nałóg. 

– Jestem tu służbowo, Przylepa – uciąłem to spoufalanie się. – W sprawie Oktawii Prus.

– Zawsze w pracy, co Stefan? Mam nadzieję, że Ming udało się chociaż oprowadzić cię po moim królestwie?

– Tak, pokazała mi wszystko. Jest na czym oko zawiesić.

– Uprzedzę twoje pytania, druhu – ciągnął głowonóg. – Moje prywatne śledztwo również wykazało, że Oktawię zamordowano. Wiem nawet, kto za to odpowiada!

Oczekiwałem w napięciu na wyznanie Przylepy. Nareszcie miałem rozwikłać sprawę, która zabrała mi dobrą godzinę życia. 

– To prawdziwy wilk w owczej skórze! To… to… to… – Ośmiornica nie mogła się zebrać, by przekazać szokującą informację.

– Tak? Tak? Tak? – dopytywałem.

Jednak ciało Przylepy nagle zwiotczało i zsunęło się z powrotem do basenu. Ostatnim wysiłkiem chwycił jeszcze misę z krewetkami z rąk panny Ming i zabrał ją do swego wodnego grobu. Przynajmniej będzie miał przekąskę na drogę w zaświaty. 

– Jest coś, co muszę panu wyznać, detektywie – powiedziała cicho dziewczyna, smutnym spojrzeniem obserwując sunące po wodzie koncentryczne kręgi, pod którymi spoczywał jej szef. 

– Tak, to chyba odpowiedni moment – potwierdziłem.

– Przylepa i panna Oktawia mieli romans. Nielegalne nagranie jednego z ich spotkań trafiło do dystrybucji w Japonii. Szef wpadł w szał.

– Hmm, czy pani Prus miała kogoś wcześniej? Może to sprawka zazdrosnego byłego chłopaka? To tłumaczyłoby wyeliminowanie zarówno Oktawii, jak i Przylepy.

– Tego głowonoga? – Machnęła lekceważąco dłonią. – Ich namiętna miłość rozpoczęła się kilka miesięcy temu. Po takim czasie od stosunku ośmiornice umierają z głodu.

– Nie wiedziałem…

– Proszę się nie zadręczać. On też nie.

Panna Ming objęła mnie ramieniem, a bliskość jej krągłych piersi w skąpym bikini rzeczywiście wpływała na mnie kojąco. Nie ujmując niczego mojemu staremu przyjacielowi, w porównaniu z Wei Ming przytulał beznadziejnie. Brak przyssawek był tu zdecydowanym atutem.

– To ja, Przylepa, i dobrze o tym wiesz! – rozległ się nieznajomy głos za naszymi plecami. – O, szlag! Spóźniłem się!

Obróciliśmy się ostrożnie, by nie poślizgnąć się na mokrej posadzce. Przepisy BHP przede wszystkim. Przed nami zgromadziło się stado owiec. Na ich czele stał baran ze złotym łańcuchem na szyi.

– To Wielka Beeeeeka, słynny trójmiejski raper – szepnęła ze zgrozą panna Ming. – Mąż świętej pamięci Oktawii Prus.

– Teraz mi mówisz, że miała męża? – zapytałem z odrobiną urazy w głosie.

– To pan tu jest detektywem.

– Czy to ty zabiłeś Oktawię? – zapytałem, przenosząc wzrok z obrażonej dziewczyny na wkurzonego barana. 

– Tak, panie Moczarski. Zdradziła mnie i musiała za to beeeeeknąć! – wyrzucił z siebie oficjalne przyznanie do winy Wielka Beeeeeka. – Co takiego miał ten mięczak, poza czterema dodatkowymi kończynami i ogromnym hektokotylusem?

– Ej, tu są damy! – Zainterweniowałem w imieniu panny Ming.

– Przepraszam, poniosło mnie.

– Nie szkodzi, to nerwowa sytuacja – zapewniłem. – Więc, jak to zrobiłeś? Wynająłeś wodoodporne roboty od mokrej roboty?

– Chodzę na siłownię i mogłem to zrobić osobiście! – żachnął się Wielka Beeeeeka. – Ale tylko po Nowym Roku. Wie pan, owczy pęd. Muszę jednak dbać o reputację. Lepiej kupić robota na czarnym rynku niż zostać czarną owcą.

– Więc kto? Kto zamordował “Octoprussy”?

– Nikt, panie detektywie – odparła jedna z owiec zza pleców Wielkiej Beeeeeki, po czym zrzuciła z siebie owcze futro i stanęła na dwóch nogach, dokonując transformacji w ponętną blondynkę z wytatuowaną na piersi ośmiorniczką..

– Skarbie? – zapytał skołowany baran.

– Uknułyśmy tę intrygę z panną Ming, aby cię sprawdzić, ty draniu! – Panna Oktawia wymierzyła oskarżycielski palec w rapera. – Twój tani robot rozpadł się na części, dusigroszu!

– To skąd wzięło się ciało w kostnicy? – zastanowiłem się głośno.

– Wyjęłam jakieś z lodówki pana Przylepy – odparła niezobowiązująco Ming, po czym zwróciła się do Oktawii: – Ale skoro jednak nic między wami nie było, to czemu Przylepa nie żyje?

Jak jedna istota nieokreślonego gatunku i płci zwróciliśmy wzrok w kierunku basenu. Okazało się, że był już pusty, a jedna ze ścian otworzyła się, ukazując wlot tunelu. Na dnie zbiornika wodoodpornym markerem napisano: POWODZENIA NASTĘPNYM RAZEM, STEFAN.

– I co teraz? – zapytałem panny Ming, spoglądając ze wzruszeniem za odjeżdżającą na Wielkiej Beeeeece Oktawią Prus.

– Teraz, panie detektywie, otrzyma pan nakaz rewizji. Osobistej.

Koniec

Komentarze

Mieszanie owiec z ośmiornicami to dla mnie ciut za wiele, ale krzywizny o atrakcyjnym mimośrodzie odebrały mi dech w piersiach. Azjatka i macki również znakomite. Twist mi nie podszedł, ale budowanie klimatu bardzo;)

Lożanka bezprenumeratowa

Napiszę jak najkrócej: po nawet sympatycznym początku reszta zaczyna być przekombinowana.

A mnie się spodobało. Sympatyczny absurd, dzika jazda bez trzymanki. I wymagane słowa zostały, IMO, lepiej wykorzystane niż u konkurencji.

Babska logika rządzi!

Całkiem sporo zabawnych smaczków, absurd goni absurd, ale pod koniec poczułam przesyt zwrotami akcji.

Tytuł mnie lekko zdystansował. Byłam ciekawa, jak z niego wybrniesz, Anonimie? Absurd jest ok, lecz liczba elementów i brak powiązań pomiędzy nimi mnie zdetonował, ponieważ zawsze oczekuję wewnętrznej logiki. Niechby była ze snów i mar, ale się ze sobą wiązała. Nie spełniasz zapowiedzi w tytule. ;-)

Treściowo szort potencjalnie ciekawszy niż u rywala/ki, acz rozsypuje się podobnie.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Miś przeczytał i ocenił.

Mam wrażenie, Anonimie, że do tego barszczu włożono za dużo grzybów i choć danie daje się zjeść, to nie wiem czy to jeszcze barszcz, czy już zupa grzybowa.

 

Dziew­czy­na na­ci­snę­ła na mo­sięż­ne klam­ki… → Dziew­czy­na na­ci­snę­ła mo­sięż­ne klam­ki

 

– Ej, tu są damy! – Za­in­ter­we­nio­wa­łem w imie­niu panny Ming.– Ej, tu są damy! – za­in­ter­we­nio­wa­łem w imie­niu panny Ming.

 

blon­dyn­kę z wy­ta­tu­owa­ną na pier­si ośmior­nicz­ką.. → Jeśli zdanie miała kończyć kropka, jest o jedną kropkę za dużo, a jeśli wielokropek, brakuje jednej kropki.

 

– I co teraz? – za­py­ta­łem panny Ming… → – I co teraz? – za­py­ta­łem pannę Ming

Panna Ming była jedna.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Eee, poziom absurdu mnie powalił, podobnie zresztą, jak u konkurencji. Muszę jednak przyznać, że w ytm wypadku przynajmniej wiem, co się podziało. Aczkolwiek krzyżówki, które udało Ci się wymyślić, przyprawiają o zawrót głowy. Generalnie nie moja bajka, ale ciut lepsze niż u konkurencji.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

W mojej ocenie za dużo jest w tym tekście rubaszności, prostej erotyki (piersi, reakcje organiczne), a przy tym stylowo jak w karczmie fantastycznej. Jeżeli powstanie nowy styl dzięki temu tekstowi, którego nie jestem na razie fanem, to nazwałbym go “Rubasznym cyberpunkiem”. Zbytnie nasycenie ozdobnikami humorystycznymi niemal całkowicie odwraca uwagę od przebiegu akcji w moim odbiorze.

 

Mimo to, wydaje mi się, że dziełko lepiej spełnia założenia pojedynku. Z tego względu podbijam gwiazdkę. Neuromancera też się ciężko czyta, więc nie będę żałował Eromancerowi.

 

 

Zbliżyliśmy się już do masywnych, bogato zdobionych podwójnych drzwi, gdy nagle wszystkie światła zgasły, pogrążając korytarz w egipskich ciemnościach. Brodząc w piasku i skarabeuszach panna Ming dotarła do panelu umieszczonego w ścianie i odsunęła go na bok.

Może to głupie, ale przy tym fragmencie ryknąłem śmiechem.

O rany, jestem fanem tego tekstu. :D On jest tak hardkorowo pokręcony, że aż fajny. Jak dla mnie kilka żartów przestrzelonych (dziwaczna scena pod koniec), kilka trochę na siłę, ale poza tym mistrzostwo absurdalnego humoru. I pomimo pozostawienia czytelnika z ciężkim ,,WTF?!”, fabuła jest jednak jaśniejsza niż w ,,Niebezpiecznych związkach”.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Nie powiem, żeby zwaliło z nóg, ale przynajmniej kilka razy się uśmiechnąłem/zaśmiałem:P Fajny humor, historia trochę naciągana, ale jakoś to w końcu trzyma się kupy, dlatego zagłosuję za tym opowiadaniem. A co do autorów, to hmmm… Myślę, że to mógł napisać krzkot, a tamto emlisien.

Слава Україні!

Momentami jest u Ciebie o wiele zabawniej niż u konkurencji, a są takie momenty, gdzie przyciężkawy humor męczył zamiast mnie usmiechnąć. Nagromadzenie absurdu o wiele większe, akcja bardziej żwawa, mnóstwo nawiązań, kilka zdań perełek, ale samo rozwiązanie akcji jest tak nijakie względem reszty tekstu, że poczułem się rozczarowany. ponadto trochę się pogubiłem na koniec, nie do końca rozumiejąc jakąż to intrygę uknuła Octoprussy z Panną Ming, skoro w pewnym momencie Panna Ming pyta:

Ale skoro jednak nic między wami nie było, to czemu Przylepa nie żyje?

Intryga w intrydze, albo intryga, do której drugiego dna Panna Ming nie miała dostępu? Tak czy owak od czapy to jest. Druga sprawa: dlaczego Przylepa uciekł, co miało oznaczać “powodzenia następnym razem, Stefan”? To też jest z czapy, a jeśli miało takie być, to ja tego niestety nie kupuję. I o fabularnie jest lepiej niż u konkurencji i dałbym Twojemu opowiadaniu wyższa notę, to końcówka nie pozwala mi tego zrobić. Ostatecznie więc oba teksty oceniam tak samo, na czwórkę, i mój głos nie przeważy żadnej z szalek.

Co do autorstwa: stawiam na krzkota :)

Klika i pozdrawiam

Q

Known some call is air am

Gratulacje. Z moich mnożeń i dodawań ‘wyszło’, że ten tekst dostał więcej gwiazdek. Oba teksty dobrze się czytało.

Piękny nokaut, krzkocie! Choć trochę Ci pomogłam ;-)

Gratulacje wygranej i tekściwa, które zdobyło wiele serc! 

Mam nadzieję, że uda mi się niedługo odnieść do wszystkich zgromadzonych pochwał i zarzutów :-)

 

A póki co serdeczne dzięki dla wszystkich, którzy zdecydowali się przeczytać i ocenić tekst mój oraz mojej współpojedynkowiczki (bo przecież nie przeciwniczki) :-D

Mam nadzieję, że bawiliście się w trakcie lektury chociaż w połowie tak dobrze, jak my przy pisaniu.

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka