- Opowiadanie: fanthomas - Księżycowy taniec

Księżycowy taniec

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Księżycowy taniec

Tamtej nocy Patrycja wybiegła z domu, mówiąc mi jedynie, że między drzewami tańczą światła i chciałaby na nie popatrzeć. Wyjrzałem przez okno, ale nic nie dostrzegłem, co najwyżej stracha na wróble. Zawsze lubiła fantazjować i byłem pewien, że zobaczyła świetliki. Miałem wtedy mnóstwo pracy, więc zająłem się sobą. Kiedy jednak nie wracała przez kilka godzin, zacząłem się niepokoić. Już miałem wyjść jej szukać, ale zauważyłem, że stoi przed drzwiami i trzęsie się z zimna. Wpuściłem ją do środka. Wyglądała jakoś inaczej, ale początkowo nie mogłem zrozumieć, gdzie tkwi owa odmienność.

– Gdzie byłaś? – zapytałem. – Martwiłem się o ciebie.

– Przepraszam. Poszłam popatrzeć na światła w lesie, a potem usłyszałam muzykę. Myślałam, że to obwoźne wesele.

– O czym ty mówisz? Co robiłaś przez tyle czasu?

– Tańczyłam.

– Słucham?

– Tańczyłam z księżycem.

****

Z dnia na dzień coraz bardziej się zmieniała. Jej ruchy stawały się niezgrabne, nie potrafiła utrzymać zwykłych przedmiotów. Filiżanka wypadała jej z rąk, nie radziła sobie ze sztućcami. Początkowo się śmiała z własnej nieporadności, ale w końcu musiałem ją karmić, bo sama nie dawała rady.

Robiłem sobie wyrzuty, że za dużo pracowałem i nawet nie miałem pojęcia, kiedy zaczęła się ta przemiana. Zaniedbywałem ją, nie rozmawialiśmy za dużo. Przegapiłem moment, kiedy przestała być sobą i zaczęła się stawać kimś, a nawet czymś innym. Jej oczy stawały się coraz bardziej szkliste i coraz mniej ludzkie. Skóra przypominała włóczkę. Wyglądała jak lalka.

Z jej umysłem też nie działo się lepiej. Roiła przeróżne fantazje i widziała rzeczy, których nie było. Często gadała zupełnie bez sensu, jakby jej mózg zamieniał się w pakuły.

Kiedy wracałem do domu, przyłapywałem ją na przesiadywaniu przy strachu na wróble. Opowiadała mu te swoje bezsensowne historie, ale jemu z wiadomych powodów to nie przeszkadzało. Zaczynałem czuć się zazdrosny o ten worek wypchany słomą, do którego moja ukochana robiła się coraz bardziej podobna.

W końcu pozbyłem się stracha. Miałem irracjonalne przeczucie, że jest dla niej ważniejszy niż ja. Patrycja się nie żaliła, jakby w ogóle się tym nie przejęła. Zupełnie straciła kontakt z rzeczywistością. Nie zabrał mi jej inny mężczyzna, czego zawsze się obawiałem, ale zrobiła to choroba.

Nogi miała jak z waty i nie mogła dłużej się poruszać. Siedziała jak sparaliżowana całymi dniami, a ja słyszałem tylko jej cichy śmiech i to jak szeptała pod nosem, żebym kupił jej suknię balową i pozwolił tańczyć z księżycem.

W końcu nie miałem pojęcia, czy nadal jest człowiekiem, czy już tylko zwykłą kukiełką. Żyła, a może już nie?

Pewnego dnia przyniosłem ze sobą zaostrzony kołek i nabiłem na niego Patrycję, po czym zabrałem ją na pole i pozostawiłem w tym samym miejscu, gdzie kiedyś stał strach na wróble.

– Teraz będziesz mogła tańczyć z księżycem przez całą noc – wyszeptałem, choć zapewne tego nie usłyszała.

Koniec

Komentarze

Hej!

Bardzo dobrze mi się czytało Twój tekst, chociaż potknąłem się o kilka niezręczności. Nie są to może błędy ale wydaje mi się, że brzmią trochę topornie. A oto one:

Przegapiłem moment, kiedy przestała być sobą i zaczęła się stawać kimś, a nawet czymś innym.

Zastosowanie tutaj “nawet” nie wydaje mi się do końca trafione, oczywiście jest to kwestia uznaniowa i dzięki temu słowu uzyskujesz wzrost napięcia, wydaje mi się jednak, że lepsze byłoby tu “może”, które zamiast wzrostu napięcia dałoby efekt tajemniczości.

Opowiadała mu te swoje bezsensowne historie, ale jemu z wiadomych powodów to nie przeszkadzało.

Myślę, że zdanie lepiej by brzmiało, gdybyś wyrzucił pierwszy zaimek. Skoro bowiem opisujesz jak siedzi obok stracha na wróble i opowiada mu swoje historie, to wiemy z kontekstu, że to właśnie o niego chodzi ;)

Poza tym tekst jest bardzo sprawny, naprawdę dobrze mi się go czytało. Podczas lektury przypomniała mi się wersy tej piosenki, nie wiem czy to trafny trop…

 

Lubiła tańczyć pełna radości tak ciągle goniła wiatr

Spragniona życia wciąż zawsze gubiła coś nie chciała nic

Nie rozumiałem kiedy mówiła mi: "Dzisiaj ostatni raz

Zatańczmy proszę tak jak gdyby umarł czas" Mówiła mi…

 

Nawet jeśli ta piosenka nie miała żadnego udziału przy powstawaniu Twojego tekstu podoba mi się myśl, że jest on jej literacką pochodną. Dość przewrotną, trzeba przyznać, może nawet trochę wstrząsającą, kiedy czytelnikowi przychodzi do głowy myśl o chorobie bohaterki, ale zostaje ona w finale zupełnie poddana w wątpliwość.

Pozdrawiam!

Piosenka raczej nie, bezpośrednią inspiracją był film O uroczystości i gościach

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Jakoś ciężko mi przejść obojętnie obok tekstu jak mąż nabija żonę na kołek i opowiada o tym w sposób tak naturalny. Mi trochę brakowało emocji w opisywaniu zmian Patrycji. Pogodził się z tym jakby to było coś naturalnego. Co nie zmienia faktu że bardzo fajny tekst.

Roiła przeróżne fantazje i widziała rzeczy, których nie było.

roić «myśleć, marzyć o czymś nierealnym»

Wychodzi trochę masło maślane.

 

Fajne, nieźle się czytało, ale czytałam już lepsze Twoje teksty.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Bardzo fajny tekst, przykuwa od pierwszego zdania i działa na wyobraźnię. Wyprana z emocji końcówka też mi się podobała.

‘– Gdzie byłaś? – zapytałem. – Martwiłem się o ciebie’. Internet głosi że przed myślnikiem nie stawia sie kropki.

‘stawać kimś, a nawet czymś innym’ – a może…? czymś innym.

‘Z jej umysłem też nie działo się lepiej’ – jej było wcześniej.

‘jakby jej mózg…’ – podobnie j.w.

‘Siedziała jak sparaliżowana całymi dniami‘ – wolalbym odwrotnie – Całymi dniami siedziała…

Uwaga! Przy twoich świetnych pomysłach – nabicie Patrycji na kołek, podpowiada, że bardzo ci to nie wyszło. Szkoda.

Całość “zak zwykle u ciebie” dobrze sie czytało.

LabinnaH

 

Dlaczego mówisz, że zakończenie nie wyszło? Wg mnie jest ok.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Miś czytał z zainteresowaniem, a tu nagle takie zakończenie. Nie spodobało się. Miś sądzi, że stać Cię na lepsze. 

Skoro ta sama filiżanka spadała wielokrotnie to pewnie była drewniana:P

 

Zaniedbywałem ją, nie rozmawialiśmy za dużo. Przegapiłem moment, kiedy przestała być sobą i zaczęła się stawać kimś, a nawet czymś innym.

Dwa zdania drętwe jak kołek.

 

 

Tym razem mnie nie porwało.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Tym razem szorcik taki sobie. Mam wrażenie, że pomysł nie został wykorzystany należycie.

 

prze­sta­ła być sobą i za­czę­ła się sta­wać kimś, a nawet czymś innym. Jej oczy sta­wa­ły się coraz bar­dziej szkli­ste i coraz mniej ludz­kie. → Czy to celowe powtórzenia?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo fajny krótki tekst, w którym zmieściła się całkiem pokaźna opowieść, a może i głębsze przesłanie.

Gdyby bowiem jakiś czytelnik zacząć się zastanawiać nad relacjami bohatera i Patrycji, erozją uczuć, wypaleniem się tego, co niegdyś ich łaczyło,… Może taki czytelnik zachwyciłby się misterną i nienachalną alegorycznością tego tekstu? Kto wie?

Fanthomas – przyjacielu.

Powtarzam – to tylko moje zdanie – “Przy twoich świetnych pomysłach! – nabicie Patrycji na kołek, podpowiada, że bardzo ci to nie wyszło. Szkoda”. Ja akurat jestem wewnętrznie faciem (a czasem autor popisuje się tym, co ma w środku), który tylko wtedy może zrobić komuś kuku, gdy ta osoba wcześniej mu jeszcze większe kukukuku zrobiła. U ciebie może nie zrozumiałem, jednak ONA, oprócz swoich mgielnych zachowań raczej mu NIE przyw… Stąd, tak NAGŁE bez przygotowania zakończenie trochę mną wstrząsnęło. Jeśli nie mam racji – proszę o wyrażenie się na ten temat. 

LabinnaH

Bardzo ciekawa alegoria upadającego związku. Partnerka pod postacią kukły, z którą nie można się już porozumieć – bardzo, bardzo. Dokładasz taki finał, jaki dokładnie powinien pojawić się w miniaturze. To znaczy wszystkie znaki do niego prowadzą, wynika z opowiedzianej historii, a jednak zaskakuje. Rzeczą subiektywną jest, czy komuś takie przestawienie związku będzie się podobać czy nie, ale samą konstrukcję utworu – wstęp, rozwinięcie i zakończenie, poprowadziłeś wzorowo.

Smutne. Ma taki klimat, który mi przypomina opowiadania Grzędowicza z “Księgi jesiennych demonów”. Klikam of kors.

No i jeszcze mi się taki horrorowaty short przypomniał, nie wiem czemu, ale polecam: Vienna waits for you

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Fantomasie, to ten rodzaj tekstów, którym zawsze można dorobić własną interpretację, ale pewnie nie będzie ona tą, którą założył sobie autor. Pytanie, czy mi to przeszkadza? Nie! :D

Wspaniały klimat. Udała Ci się naprawdę trudna sztuczka – zbudować mroczny, smutny, oniryczny tekst za pomocą prostych słów i oszczędnej narracji. Muszę powiedzieć, że jestem pod niemałym wrażeniem. 

Co prawda koniec nie całkiem mi siadł, bo jako żem sentymentalny idiota, pewnie pomyślałbym na miejscu bohatera o kołku zaraz obok niej, ale… oczywiście rozumiem, że jedną z interpretacji jest “let it be” i pewnie o to tutaj chodzi. 

Tak czy owak – podobało mi się i lecę do biblioteki.

PS. Czasem jest tak, że muszę trochę przymuszać się do czytania tekstów z forum. Natomiast Twoje ostatnie wchodzą mi do głowy bez najmniejszego oporu, wręcz przyjemnie się je czyta. 

Silver_advent o to właśnie walczy każdy autor – żeby czytelnicy mieli ochotę zaglądać pod jego teksty. A zakończenie… no tak wyszło, tak się ułożyło.

Zbiorczo dziękuję za przeczytanie i skomentowanie, tobie i pozostałym komentatorom.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Zastanawiałam się dość gorączkowo, dokąd ta historia prowadzi, a jednak zakończenie zdziwiło mnie i rozbawiło xD

Łał, jest klimat!

Hej, fanthomas

Lubię teksty takiego typu, jest trochę absurdalny, zaskakujący i niezwykle klimatyczny. Bardzo dobrze się czyta – krótko, treściwie. Uśmiercanie bohaterów też jest dla mnie okej.

Widzę sporo interpretacji, alegoria upadającego związku i pustki w środku, to też moja pierwsza myśl po przeczytaniu. Dobra robota :)

 

Moim zdaniem tekst zasługuje na klika.

Pozdrawiam

Hmmm… Dobrze napisane, choć trochę przewidywalne. Rzeczywiście chyba najciekawsza jest interpretacja dotycząca upadającego związku.

Ogólnie solidne, ale bez “wow”.

Слава Україні!

Tekst wydał mi się raczej okrutny. Nabijanie na pal nigdy nie było miłe. Jakoś zniechęcało mnie do bohatera to, że w ogóle nie pomyślał o pomocy lekarskiej. Ale pal to już gruba przesada.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka