- Opowiadanie: fanthomas - Jak zjeść sąsiada?

Jak zjeść sąsiada?

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

Irka_Luz, Użytkownicy III

Oceny

Jak zjeść sąsiada?

Czasami budzisz się i stwierdzasz, że masz nietypową zachciankę. Naszła cię ochota na cukierki o smaku migdałowym albo sok z mango. Skąd się wzięła ta potrzeba? Przecież do tej pory cię to nie interesowało. Może to przez sen, który cię nawiedził tuż przed obudzeniem i nie zdajesz sobie z tego sprawy, bo go nie pamiętasz? Albo wieczorem obejrzałeś reklamę, którą twój mózg podświadomie uznał za wyjątkowo interesującą?

Nieważne, skąd się wzięła, ale domaga się zaspokojenia. Jest jak cierń w nodze albo swędzący pryszcz.

Dziś rano obudziłem się i poczułem, że jedyne, na czym mi zależy to zjedzenie sąsiada.

Nie sądzę, żebym był kanibalem. Przynajmniej jak do tej pory nie miałem z tym problemu, ale podobno niektóre rzeczy wychodzą z wiekiem.

Obserwowałem dom sąsiada i zauważyłem jak opuścił budynek i udał się w kierunku przystanku autobusowego. Ruszyłem za nim. Nie wiedziałem, dlaczego to robię.

Kiedy dotarłem na przystanek, podszedłem do sąsiada, który uśmiechnął się na mój widok. Nie mogłem mu jednak odwzajemnić się tym samym.

– Dzień dobry – powiedział. – Jak się spało?

Zbyłem jego pytanie machnięciem ręki.

– Niezbyt fajnie. Mam do pana pewną prośbę, lekko nietypową.

– O co chodzi?

– Chciałbym ponegocjować. Czy mógłbym odkroić sobie kawałek pana?

– Słucham?

– Jakąś mało istotną część ciała, której pan wcale nie używa.

Jego oczy zmieniły się w dwa wielkie spodki.

– Uprawia pan czarną magię?

– Ja… Przepraszam. Naprawdę nie wiem, co we mnie wstąpiło.

– Mogę panu ofiarować kilka włosów.

– Nie, proszę nie traktować tego personalnie. Żartowałem. Mam nietypowe poczucie humoru.

Odszedłem pospiesznie. Gdyby wyszły na jaw moje kulinarne obsesje, miałbym spore problemy. Jedzenie ludzi nie wydaje się zgodne z prawem.

Cały czas prześladowała mnie jednak myśl o sąsiedzie. Nie mogłem ot tak o tym zapomnieć. Zamiast do własnego domu, skręciłem w stronę budynku stojącego obok. W środku na pewno przebywała żona sąsiada. Postanowiłem w zamian spróbować zjeść właśnie ją.

Zapukałem do drzwi. Otworzyła mi od razu, jakby widziała, że nadchodzę i zdążyła się przygotować. Była kompletnie naga. Zaniemówiłem, gapiąc się na jej sutki, jakby to były oczy, nie ośmielając się jednak spuścić wzroku niżej.

– Przepraszam, właśnie brałam kąpiel – powiedziała, jakby to ją usprawiedliwiało. Nie dostrzegłem na jej ciele ani kropli wody, za to ja zacząłem się obficie pocić.

– Nie powinienem był przychodzić – bąknąłem. Odwróciłem się na pięcie i odszedłem.

Zupełnie przeszła mi ochota na jedzenie.

Wróciłem do mieszkania i zacząłem intensywnie myśleć. Działanie pod wpływem impulsu to najgorsza możliwa droga. Poranne zachcianki wydały mi się teraz kompletnie absurdalne.

Nagle zadzwonił telefon. Ostatnio ciągle dręczyli mnie telemarketerzy. Ich natrętne głosiki przywarły mi do mózgu jak masło do chleba.

– Słucham?

– Dzień dobry. Dzwonię z firmy „Reflux4Fun”. Czy rozmawiam z osobą pełnoletnią?

– Tak, ale…

– Czy mieszka pan w domu jednorodzinnym?

– Tak, ale…

– Czy jest pan mężczyzną?

– Tak, ale… Zaraz, co to za pytanie?

– Czy interesuje się pan kanibalizmem?

Zamurowało mnie. Niemożliwe, żeby ci telemarketerzy byli aż tak dobrzy i potrafili na odległość wyczuć potrzebę klienta. Może zdradził mnie głos. Może to jak z alkoholikami – od razu widać.

– Nie rozumiem – odparłem.

– W trosce o dobro konsumenta oferujemy najwyższej jakości mięso z ludzi.

– Ale… Kim pan jest?

– Wysokiej jakości robotem. Dziś rano wpisał pan w wyszukiwarkę w swoim telefonie słowo „kanibalizm”, a potem „jak zjeść sąsiada”.

Potrzebowałem wiaderka, tak obficie się pociłem. Prawdopodobnie dlatego zabrakło mi śliny w ustach i przełknąłem powietrze.

– Niemożliwe. Wcale tego nie zrobiłem. Nic mi nie udowodnicie.

– Spokojnie, dbamy o naszych klientów. Pod warunkiem, że będzie pan NASZYM klientem.

– Czyli muszę coś zamówić?

– Oczywiście. Na tym zarabia nasza firma.

– Ale ja mam konkretne preferencje.

– Słucham.

– Mój sąsiad…

– Tak, pan Arnold Wniebiewzięty.

– Skąd wiecie?

– Jesteśmy dobrzy w tym, co robimy. W trosce o dobro naszej firmy nie możemy zdradzić wszystkich naszych źródeł.

– Chciałbym zjeść mojego sąsiada.

– Oczywiście, da się zrobić. Całego, czy konkretną część?

– Może być udko.

– Świetnie! Przyślemy panu kurierem już za godzinkę.

– Tak szybko? Jak to możliwe? Ile to będzie kosztowało? Płatność przy odbiorze?

– Przesłałem panu na maila szczegółowe dane odnośnie zamówienia. Niestety muszę się już rozłączyć, gdyż czekają na mnie inni klienci. Miłego dnia i smacznego!

Rozłączył się. Skurkowaniec! Naciągacz! Zero kultury!

Nie miałem czasu rzucać w myślach wyzwiskami, gdyż ktoś zadzwonił do drzwi. Niemożliwe! Nawet Chuck Norris nie uwinąłby się tak szybko.

To jednak nie był kurier, a żona sąsiada. Odetchnąłem z ulgą. Miałem nadzieję, że to tylko żarty i nikt nie przyśle mi dziś żadnej przesyłki. A co, gdyby ktoś zamówił sobie na przykład mnie na  podwieczorek?

– Przepraszam, ale nie czuję się dziś najlepiej – powiedziałem zgodnie z prawdą.

– Ja tylko na chwilę. Muszę ci coś wyznać.

Wcisnęła się do mojego mieszkania niczym kotka.

– Dziś rano obudziłam się z niesłychanie silną i nieprzyzwoitą ochotą na zrobienie czegoś, czego na pewno bym żałowała. Ale teraz czuję, że to mnie rozsadza od środka, jakby w moim brzuchu siedziała bomba atomowa. A wszystko skupia się właśnie na tobie. Kiedy zapukałeś do moich drzwi, wiedziałam, że nie dam rady się powstrzymać.

– O nie! Ty też tak masz?

– Jak to też? Zresztą nieważne, zaspokójmy nawzajem swój głód.

Rzuciła się na mnie, ale udało mi się ją odepchnąć. Na trzęsących się nogach wbiegłem po schodach na górę i zamknąłem się w sypialni. Miałem jedynie nadzieję, że drzwi wytrzymają, a moja sąsiadka nie zdecyduje się na kopa z półobrotu.

Stukała, pukała i jęczała, ale nie zamierzałem otwierać. Jeśli nie uda się jej wtargnąć przemocą, na pewno sam z własnej woli jej nie wpuszczę.

Dlaczego wszystkich ogarnęła nagle mania wzajemnego pożerania? Jedyne pocieszenie stanowił fakt, że nie byłem w tym osamotniony.

– Idź sobie i zrób to komuś innemu – wymamrotałem.

– Ale dlaczego? Myślałam, że też masz na mnie ochotę.

– Nie, ja… miałem rano chętkę na twojego męża.

– Co?

– Naprawdę nie wiem, skąd mi się to wzięło.

– Jesteś gejem?

– Nie! Ja tylko chciałem go zjeść. A tobie o co chodzi?

No tak, jej zachcianki były znacznie bardziej przyziemne. Na dodatek przyznałem się do winy. Już chciałem zacząć się usprawiedliwiać i udawać, że tylko żartowałem, ale zadzwonił jej telefon. Odebrała.

– Nie, nie jestem zainteresowana państwa ofertą. Czy naprawdę musicie dzwonić codziennie? Spierdalajcie!

Jej wrzask poderwał mnie na nogi. Czemu ja nigdy nie byłem tak stanowczy wobec tych natrętów? Po drugiej stronie słuchawki nie było przecież ludzi, tylko roboty.

– Czego chcieli? – zapytałem.

– Dzwonili z firmy farmaceutycznej. Namawiali na szczepienie. Przecież wczoraj byłam.

Wczoraj. Ja także byłem do szczepienia dzień przed tym jak pojawiły się u mnie natrętne myśli dotyczące sąsiada. Jego żona także dziś rano stwierdziła, że ma na mnie ochotę. To nie przypadek. W tych szczepionkach było coś paskudnego.

– To jak? Otworzysz, czy nie? – zapytała.

– Posłuchaj mnie. To bardzo ważne. Wiesz, skąd się u nas biorą te niechciane myśli? Zaszczepili je nam. Ja też byłem wczoraj w przychodni. Pielęgniarka wbiła mi igłę, twierdząc, że to szczepionka. A wiesz, co to naprawdę było? Zachcianka, która przez noc dojrzała.

– Więc w internecie pisali prawdę?

– Tak.

– I Wielki Potwór Spaghetti też istnieje? A seks analny likwiduje cellulit?

– Co? Nie. Nie wiem. Nie wszystko, co tam piszą to prawda.

– Skąd wiadomo, komu ufać? Komu wierzyć?

– Mnie możesz zaufać.

– Podobno chciałeś zjeść mojego męża.

– No tak, ale… To nie tak jak myślisz.

Usłyszałem jak pod mój dom podjeżdża samochód. Wyjrzałem przez okno. Przybył kurier. Faktycznie, szybcy są.

– Musisz już iść – powiedziałem. – Nie zaspokoisz dziś na mnie swoich żądzy.

– Dlaczego?

– Wynoś się!

– Jesteś… okropny.

Słyszałem jak schodzi na dół, a potem otwiera drzwi i mówi coś do kuriera. Później zadzwonił dzwonek.

Opuściłem sypialnię pełen złych obaw. Kurier wyraźnie się niecierpliwił, bo dzwonił bez przerwy.

– Przesyłka dla pana – powiedział na mój widok.

– Ale ja nic nie zamawiałem.

– Mam tu napisane…

– Gówno mnie to obchodzi. Czego nie zrozumiałeś? Nic nie zamawiałem! Wynoś się!

– Ale…

– Zwrot do nadawcy!

Kiedy kurier odjechał, usiadłem na progu i ukryłem twarz w dłoniach. Zdałem sobie sprawę, że telemarketerzy i dostawcy to bardzo niewdzięczne zawody, a ja w ciągu jednego dnia popełniłem więcej błędów, niż przez całe życie.

Nie wiem jak długo tak siedziałem i rozmyślałem, aż w końcu usłyszałem obok siebie głos sąsiada?

– Na pewno nie chce pan moich włosów?

Poderwałem się z ziemi i spojrzałem na niego jak na ducha. Teraz to pewnie ja miałem oczy jak spodki.

– Nic panu nie jest? Eee.. Z pana udem wszystko dobrze?

– Jak najbardziej, ale nieustannie dręczy mnie pewna myśl. Obudziłem się dziś rano i dopadła mnie taka potworna zachcianka związana z panem…

Nie zastanawiając się nawet przez sekundę, wbiegłem do mieszkania i zamknąłem drzwi na klucz.

 

Koniec

Komentarze

Niezbyt typowe, ponieważ kanibalizm opisywany jest albo zbyt szczegółowo i z zamiarem wstrząśnięcia czytelnikiem, albo zdawkowo, na zasadzie “coś takiego się wydarzyło i koniec tematu”. Tutaj dostrzec można nawet akcenty humorystyczne, co wydaje mi się warte pochwały.

Ale, Szanowny Autorze, przeciw czemu były te szczepienia? Chyba przydałoby się w trzech słowach podpowiedzieć…

Kurka, no! Fajna to była lektura! Przeczytałam z przyjemnością i uśmiechem :-)

Chodzi o to, że sprzedawcy i reklamy wykształcają w nas potrzeby, których wcześniej nie mieliśmy? Tylko w takim razie czemu akurat szczepienia? Tym bardziej, że w tych czasach jakiekolwiek straszenie szczepionkami źle się kojarzy. No i czemu sugerujesz, że jedyną obroną przed sprzedawcami jest agresja? Nie uważasz, że takie podejście jest szkodliwe? Tym bardziej, że w praktyce wystarczy stanowczo odmówić. Ale ogólnie miło się czytało, tylko trochę krótkie.

Domyślałem się, że ktoś to wytknie, ale nie miałem zamiaru nikogo przestraszyć w kwestii szczepień. Akurat często nękali mnie i moich znajomych osoby dzwoniące także w sprawie szczepionek, a jak wiadomo istnieje powszechna opinia o tym, że po szczepieniu z ludźmi dzieją się różne dziwne rzeczy i o ich rzekomej szkodliwości, więc postanowiłem skorzystać z tego motywu, ale tak jak napisałem na początku często podprogowa reklama wpływa na nasze decyzje, a to, że szczepienia były odpowiedzialne to tylko jedna z teorii bohatera w świecie, gdzie czasem ciężko odróżnić prawdę od fikcji. Co do agresji wobec różnej maści natrętnych sprzedawców, to bardziej smutna refleksja na temat tego, że ci ludzie nie są w gruncie rzeczy niczemu winni, podobnie jak np. komornicy, robią tylko swoją robotę, ale mało kto darzy ich sympatią.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

No z tymi szczepionkami to całkiem zabawne było ;-)

Hej,

 

Może to jak z alkoholikami – od razu widać.

Niekoniecznie. Podobno większość alkoholików świetnie potrafi się ukrywać ze swoją chorobą, zwłaszcza gdy jest połączona z depresją. Powiedziałabym raczej, że po pijakach od razu widać, a nie zawsze pijak = alkoholik. No ale to tylko takie moje nieistotne “czepialstwo” o nieistotne szczegóły.

 

– I Wielki Potwór Spaghetti też istnieje? A seks analny likwiduje cellulit?

haha, dobre ;p

 

A mi się podobało wykorzystanie motywu ze szczepionkami – niewiedza i śledzenie postów “szurocelebrytek” zostały słusznie wyśmiane.

Nie zaznajomiłam się jeszcze dobrze z gatunkiem bizarro, ale zauważyłam, że dość często szorty/opowiadania w tym stylu wywołują u mnie uśmiech na twarzy :) Przyjemnie się czytało.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Bo sporo tekstów bizarro to po prostu absurdalne komedie, przynajmniej ja w takim tonie zwykle utrzymuję swoje teksty. Co do pijaków to fakt, lepiej pasują.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Ubawiłem się przednio. Reklama w zastrzykach :-)

Świetny pomysł.

lck

Uśmiechnęło. I zaniepokoiło. Już wiem, skąd mam te różne zachcianki od roku mniej więcej. Dobrze jest wiedzieć.

Fajnie pogrywasz z kanibalizmem. Z reguły mnie odrzuca, ale w tym wypadku mi się uśmiechnęło. Zastanawiam się tylko, co to było. Bohater miał możliwość zamówienia tego, na co miał ochotę, ale kto profitował na zachciance żony Arnolda? Zdaje się, że to jednak z tymi szczepionkami była tylko teoria spiskowa :) Ech, życiowo ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Jak zwykle, Fanthomasie, Twój szort absurdem stoi i to absurdem całkiem zabawnym, i w niezłym gatunku. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziwi mnie nieco, że udko sąsiada pociągało bohatera bardziej niż cała sąsiadka, ale jak mowią “jeden lubi las, a drugi córkę leśniczego”;) Niemniej jednak historia jest smaczna i intrygująca. Bo wciąż nie wiem co przywiózł kurier.

Lożanka bezprenumeratowa

Dobre, ubawiłem się :)

Fanthomas – jestem tu od dwóch tygodni i dotychczas nie czytałem takiego ‘humornie’ napisanego super tekstu – absurdalna komedia!!!! świetnie piszesz! – gratulacje za dobrą redakcję – za to koniecznie trzeba chwalić. Ciekawie i z zainteresowaniem sie czyta. 

Jest pomysł, wartka akcja i co równie ważne – płynne stylistycznie pisanie. Używasz ciekawych swoich słów zamiast tzw. wyświechtanych.

Piszesz tak jak ja bym to pisal, z podobnym typem żartu, stylistyki – stąd moje brawa poniżej!

Opuścic wzroku niżej, zamiast spuścić – zwłaszcza przy gołej sąsiadce, proszę.

Tak.. ale (drugie i trzecie) zamieniłbym na coś innego – wtedy wieksze zadziwienie.

“Pod warunkiem, że będzie pan NASZYM. (kropka – wtedy b. wyraziste i mocne!).

Pan Arnold Wniebowzięty – brawo za pomysł!

Płatność przy odbiorze (przy tego typu zakupie) – kolejne brawo.

Nawet Żwawy Norris nie uwinąłby się tak szybko – wg mnie bardziej żartobliwie do tego tekstu.

‘…z niesłychanie silną i nieprzyzwoitą ochotą na zrobienie czegoś, czego na pewno bym żałowała’ – wydaje się… że to wspaniale zakamuflowana nagła propozycja seksi – a jednak… jedzonko? – nie, znowu zmyłka – brawissimo!

Wczoraj. Ja także to zrobiłem byłem do szczepienia dzień przed tym jak pojawiły się u mnie natrętne myśli dotyczące sąsiada (chociaż potem jest zrobiłem) – pomyśl o tym. Wczoraj czy dzień przed tym – coś z tym zrób.

Jego żona także dziś rano stwierdziła, że ma na mnie ochotę – zdanko raczej niepotrzebne – to, o czym już wiemy, zamula tok i wartkośc narracji.

A seks analny likwiduje cellulit? – super pomysł – brawo.

Nie zaspokoisz dziś na mnie swoich żądzy – coś chyba nie tak…?

Opuściłem sypialnię – (zasłonę tak), co do sypialni wolałbym inne słowo.

Czego nie zrozumiałeś – to bym wywalil – czwarte powtórzenie zwalnia ekstra narrację.

Swift z sąsiadem na końcu – ekstra.

Cholercia! Zazdroszczę ci tego opowiadanka!

Fanthomas – świetnie piszesz – masz swój styl – przeczytam więcej twoich opowiadań.

Spróbuj poczytać moje – być może znajdziesz podobny styl pisania, myślenia i dzielenia się tym co ‘w środku’ z czytelnikiem.

Pozdrawiam twórczo-przyjaźnie.

LabinnaH

 

 

 

 

 

 

 

Może to przez sen, który cię nawiedził tuż przed obudzeniem i nie zdajesz sobie z tego sprawy, bo go nie pamiętasz?

Sugeruję powyższe jakoś uprościć, bo jak na prostą myśl jest dość skomplikowane.

Albo wieczorem obejrzałeś reklamę, którą twój mózg podświadomie uznał za wyjątkowo interesującą?

Zastanawiam się, czy mózg może zrobić coś podświadomie.

 

Dziś rano obudziłem się i poczułem, że jedyne, na czym mi zależy PRZECINEK CHYBA to zjedzenie sąsiada.

 

Nie sądzę, żebym był kanibalem.

 

Padłem, “Nie jestem kanibalem, ale…”

 

Obserwowałem dom sąsiada i zauważyłem PRZECINEK? jak opuścił budynek i udał się w kierunku przystanku autobusowego.

Nie, proszę nie traktować tego personalnie.

Ja bym wolał “osobiście” albo “nie brać tego do siebie”. Osobiście “personalnie” brzmi mi jakoś tak kołczingowo.

Nie mogłem ot tak o tym zapomnieć.

Może ktoś mądrzejszy się wypowie, ja bym dał przecinek w ot, tak.

– Musisz już iść – powiedziałem. – Nie zaspokoisz dziś na mnie swoich żądzy.

Zgrzyta mi, nie wiem, czy to poprawna forma.

 

Odjechane i śmieszne, tylko dialog z sąsiadką w domu bohatera wydaje mi się nieco słabszy – dałbym więcej absurdu, skróciłbym albo rozwinął didaskalia.

 

Dyżurny

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

– Więc w internecie pisali prawdę?

– Tak.

– I Wielki Potwór Spaghetti też istnieje? A seks analny likwiduje cellulit?

– Co? Nie. Nie wiem. Nie wszystko, co tam piszą to prawda.

– Skąd wiadomo, komu ufać? Komu wierzyć?

Piękne podsumowanie naszej rzeczywistości.

Bardzo dobry tekst, absurdalnie, humorystycznie, a zarazem refleksyjnie.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Przeczytałam z dużą przyjemnością. Podobała mi się zabawa znaczeniami i wnioski, do których doszedłeś. Aż strach myśleć, co jeszcze nam zaszczepiono ;)

Nie zaspokoisz dziś na mnie swoich żądzy.

Nie po polsku. Reszta niezła.

 

A jak zjeść sąsiada? Z keczupem.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No, gdyby nie sugerowanie, że to wina szczepionek, to tekst by mi się podobał. A szczepionki mają już wystarczająco słaby PR, nie ma co im dowalać. Za to reklamom można do woli.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka