- Opowiadanie: Silva - Wybierz światło [Silva vs. Gekikara]

Wybierz światło [Silva vs. Gekikara]

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Wybierz światło [Silva vs. Gekikara]

Rozpostarte nad Kolonią panele przygasały powoli w symulacji zmierzchu. Naxsa odruchowo przyspieszyła kroku, opuszkami palców upewniając się, że biosyntetyczna maska gładko przylegała do twarzy. Wzdłuż budynków zaświeciły ostrą żółcią pasy naprowadzające, a na jednym z biurowców zapłonął ogromny neon, odliczając czas pozostały do świtu. Ostatnie trambusy wyjeżdżały z pętli pospiesznie, jakby czmychając przed zapadającą nocą. Niecierpliwy warkot silników niósł się przez pustą ulicę.

Naxsa weszła na stopień jednego z pojazdów. Ledwie znalazła się w klimatyzowanym, jasno oświetlonym wnętrzu, a drzwi za nią zasunęły się z cichym sykiem i trambus ruszył. Poza nią podróżowało jeszcze dwoje pasażerów: starsza kobieta i wąsaty mężczyzna w średnim wieku.

Odwróciła głowę do okna i drgnęła na widok własnego odbicia. Maska, przyssana do skóry twarzy jak pijawka, zupełnie zmieniała jej rysy. Po chwili jednak obce oblicze znikło, zastąpione przez oślepiająco jasne, elektroniczne billboardy na ścianach mijanych budynków. Akurat na trzech sąsiadujących ze sobą ekranach pokazywano ten sam obraz: przystojnego, szeroko uśmiechniętego mężczyznę w garniturze i czerwonym krawacie. Zęby i marynarka miały identyczny odcień kredowej bieli. Wielkie napisy głosiły hasło: WYBIERZ ŚWIATŁO.

– Pan Greystone. – W głosie starszej pasażerki zabrzmiała czułość. – Powinien jeszcze bardziej skrócić noce.

Wąsacz prychnął.

– A kiedy spać? Pani wie, jak to jest pracować na szesnastogodzinnych zmianach?

– Co tam sen! Dla człowieka najważniejsze jest światło. Wystarczająco dużo słońca i ma pan energię na cały dzień.

– Słońce, dobre sobie! Tak pani nazywa to dziadostwo wiszące nad całym miastem, te… te lampy, jak w jakimś cholernym terrarium z gadami? – Mężczyzna machnął gwałtownie rękoma. – Coś pani powiem, ja widziałem słońce. Prawdziwe, jeszcze na Ziemi. A noce tam bywały dłuższe od dnia! Nie to, co…

– Bzdury – przerwała mu kobieta nerwowo. – Ciemność to większa przestępczość i więcej depresji. I pan Greystone to rozumie. Jest najlepszym Zarządcą, jakiego miała Kolonia.

Rozległ się ochrypły śmiech. Naxsa odruchowo obejrzała się i dopiero teraz zauważyła, że na samym końcu siedział ktoś jeszcze, mężczyzna z niechlujnym zarostem i w przetartych, brudnych ubraniach. A potem dostrzegła jego martwe spojrzenie, oczy nieruchome jak u posągu i przeszedł ją dreszcz.

Na początku pomrok brali głównie biedacy z najgorszych dzielnic Kolonii. Snuli się po ulicach jak duchy albo siedzieli na ławkach, twarze kierując ku niebu, prosto w jaśniejące z pełną mocą panele. Wkrótce potem intranet pękał w szwach od filmików, w których młodzi ludzie pokazywali, jak wstrzyknąć sobie narkotyk w gałki oczne. Wśród codziennego tłumu coraz częściej widywało się błądzące spojrzenia.

Za szybą mignął kolejny biały ekran. WYBIERZ ŚWIATŁO. Naxsa z poczuciem winy odwróciła wzrok.

 

(Ilustracja wygenerowana przez NightCafe Creator)

 

*

 

Wysiadła na przystanku. Po obu stronach ulicy świeciły się ostrzegawcze pasy, każda latarnia jaśniała ostrym blaskiem, a biurowce połyskiwały niczym wielkie żarówki, tworząc łunę, która nakrywała miasto jak klosz. A za tym kloszem rozpościerała się ciemność, w której czasem, jeśli się uważnie przypatrywało z jakiegoś ciemniejszego miejsca, można było dostrzec słaby zarys zgaszonych paneli.

Choć współpasażerowie wysiedli wcześniej, to i tak Naxsa odczekała chwilę, aż pojazd nie zniknął za zakrętem. Dopiero wtedy ruszyła na pas naprowadzający. Wzdrygnęła się, gdy żółte światło oblizało jej sylwetkę. Samo przekroczenie pasów, co prawda, nie kwalifikowało się jako przestępstwo, jednak i tak czuła się, jakby łamała jakiś niepisany zakaz.

Wkroczyła do zaułka i odnalazła właściwe drzwi. Na pierwszy rzut oka można było je przeoczyć – miały zwykły zamek, zawiasy i ani grama elektroniki. Zapukała.

Drzwi uchyliły się i przez szparę wyjrzała kobieca twarz. To także była maska, choć dużo gorszej jakości, niż ta wczepiona w twarz Naxsy. Świadczyły o tym krzywo zawinięte fałdki wokół oczu i nienaturalna gładkość skóry.

– Wchodź.

 

*

 

Długi korytarz oświetlało zaledwie parę mrugających żarówek. Na samym końcu znajdowały się kolejne drzwi, ciężkie, metalowe, wyposażone w klamkę zamiast elektronicznego zamka. Odźwierna otworzyła je przed Naxsą. Kobieta poczuła na twarzy powiew chłodu.

Wewnątrz – była ciemność.

Naxsa powoli przestąpiła próg. Chłodne powietrze pachniało kurzem, wokół rozlegały się szepty i szelesty ubrań. Każdy dźwięk, zapach i ruch, szczegóły, na które w świetle dnia nie zwróciłaby najmniejszej uwagi, tutaj całkowicie zajmowały jej zmysły. Szła powoli, wyciągając przed siebie rękę. Serce zabiło mocniej, gdy trafiła na coś – materiał, czy to czyjś rękaw? – ale cokolwiek to było, zaraz się odsunęło.

– Znaleźli punkt obok teatru – zabrzmiał tuż obok szept.

– Ktoś musiał wsypać – odparł cicho ktoś inny.

W ciemnościach ludzie zostawali zredukowani do głosu, jego tonu, barwy, świstu oddechu. Naxsa słuchała, czasem próbując wyobrazić sobie osoby, które kryły się za tymi dźwiękami.

Miała wrażenie, że trwało to wieczność, ale w końcu dotarła do ściany. Czubkiem buta natrafiła na krawędź materaca. Ostrożnie usiadła, dłonią wymacała koc i się nim owinęła. Kusiło ją, by ściągnąć maskę, ale nie miała jak jej przechować, a nad ranem musiała wrócić do domu.

Nad ranem. Uśmiechnęła się. W tym miejscu poranek nigdy nie nadchodził. Nie było neonów, lamp, zegarów, które na każdym większym skrzyżowaniu przypominały, kiedy zapłoną panele nad sztucznym niebem Kolonii. Za to była noc. Naxsa zastanowiła się, czy właśnie to miał na myśli tamten wąsacz z trambusu.

Zsunęła pantofle i ułożyła się na materacu. Na zewnątrz noc trwała cztery godziny. Tutaj – tak długo, jak tylko się zapragnęło. Ludzie, którzy tu przychodzili, nie chcieli brać pomroku, aby uciec od światła. Pragnęli tylko długiej, ciemnej nocy, nie poganianej przez żadne zegary i billboardy.

Zamknęła oczy. W mroku sen nadchodził niepostrzeżenie i już po chwili szepty naokoło ucichły.

 

*

 

Budząc się w całkowitej ciemności Naxsa nigdy nie miała pewności, czy to wciąż sen, czy jawa. Tym razem jednak było inaczej. Po raz pierwszy do miejsca nietkniętego światłem wdarł się blask.

Snopy ostrego światła cięły pomieszczenie jak wiązki lasera. Naxsa odruchowo zacisnęła powieki, gdy jasność uderzyła po oczach. Naokoło rozlegały się krzyki, rwetes, dźwięk stóp, niedaleko coś upadło – ciało? – a potem zabrzmiały przekleństwa.

– Pod ścianę, wszyscy, ale już!

Ktoś szarpnął Naxsę za ramię. Oszołomiona pozwoliła, by ją postawiono na nogi. Koc zsunął się z ramion, bose stopy dotknęły zimnego betonu. W tańczących chaotycznie promieniach światła zobaczyła dookoła ludzi, których spychał pod ścianę szereg postaci w pancerzach i hełmach z latarkami.

Przysłał antyterrorystów, pomyślała w szoku. Wepchnięto ją pomiędzy pozostałych, stłoczonych pod ścianą, bosych, tak jak ona wyrwanych ze snu. Świecące prosto w twarze latarki oślepiały, ale przenikliwie piknięcia w równych odstępach czasu ostrzegły Naxsę, że sprawdzano ich tożsamość. Na żołądku osiadła jej bryła lodu.

Zaraz przed nią musiał stać jeden ze szturmowców, bo latarka świeciła jej prosto w twarz. Próbowała uchylić powieki, ale blask przyprawiał o ból. Chwycono ją za nadgarstek, próbowała się wyszarpnąć, ale palce tylko zacisnęły się boleśniej.

Piknięcie. Chwyt trochę się poluźnił, a Naxsa poczuła wzbierające łzy. Maska mogła oszukać ludzi, ale nie oszuka skanera. Drugie piknięcie, najwidoczniej dla pewności. Ten, kto trzymał jej rękę, natychmiast ją puścił.

– Odprowadźcie panią do Zarządcy – zadecydował skonsternowany męski głos.

 

*

 

Soren Greystone siedział przy biurku w swym gabinecie, grzebieniem poprawiając i tak idealną fryzurę. W białym garniturze i pod czerwonym krawatem prezentował się identycznie jak na billboardach, tak jakby przed chwilą wyskoczył z jednego z ekranów. Za przeszkloną ścianą za jego plecami roztaczał się widok na Kolonię. Panele nad miastem jarzyły się z pełną intensywnością – musiało być południe.

– Zachodziłem w głowę, gdzie znika moja żona, kiedy wyjeżdżam w sprawach służbowych. Czy ma kochanka? Może kilku? – Nawet nie patrzył na nią, gdy to mówił. – A ona po nocach spotyka się z sekciarzami. To już wolałbym zdradę.

Naxsa ocierała chusteczką kąciki oczu, udając, że pozbywa się resztek maski.

– Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? – zapytał, bawiąc się grzebieniem w dłoni. Twarz miał zwróconą w bok. – A może wcale?

– Soren… Chciałam ci powiedzieć, powiedziałabym, ale… ale ty byś tak zareagował…

– Więc lepiej, że nad ranem jestem ściągany z wyjazdu, bo zatrzymano cię na nielegalnym zgromadzeniu? – W głosie zabrzmiał wyrzut. – Że ludzie dowiedzą się, że tam byłaś?

Bolało ją, że odwracał głowę, jakby nie była warta nawet jednego spojrzenia. Nigdy tak się nie zachowywał.

– Przepraszam. Soren, spójrz na mnie… Naprawdę cię przepraszam. Złożę publiczne oświadczenie…

Urwała. To było aż nienaturalne, jak sztywno trzymał twarz zwróconą ku ścianie. Nie zbłądził wzrokiem ani na sekundę na stół czy grzebień, który obracał nerwowo w palcach.

– Soren? Popatrz na mnie. Proszę.

Zacisnął usta i ani drgnął. Naxsa podeszła powoli, czując na ramionach gęsią skórkę, i obeszła jego biurko z boku.

Oczy jej męża były tak samo nieruchome i puste, jak u bezdomnego w trambusie.

– Soren – szepnęła przez łzy. – Bierzesz to świństwo?

– To… To tylko na rozluźnienie, Naxie. Za godzinę przejdzie. Gdybyś… Gdyby mnie nie wezwali, zdążyłoby zejść jeszcze w hotelu. Ale musiałem przyjechać…

Usiadła na jego kolanach, objęła delikatnie za głowę i przyciągnęła do swojej piersi, głaszcząc po idealnie ułożonych włosach. Na wargach poczuła słony smak.

– Płaczesz, Naxie? – zapytał cicho. Objął ją. – Nie płacz. Nie chcę, byś się martwiła.

Przytuliła policzek do jego włosów. Uśmiechnęła się przez łzy.

– Nie płaczę. Tak się zastanawiam… Może pora na zmianę i nowe hasło twojej kampanii. Wiem, że będziesz przeciwny, ale tylko to przemyśl, dobrze, Soren? Co powiesz na “Długie noce”?

Koniec

Komentarze

Bardzo fajny pomysł z nadmiarem światła i rebeliantami szukającymi ciemności. Postać bohaterki skrywa dobry twist, ten drugi twist też mi przypadł do gustu. Historia klarowna, nieprzegadana, a zawiera sporo światotwórstwa gdzieś na uboczu.

Ach, te obietnice wyborcze ;)

Świetny pomysł. Dialogi wydają się być nieco sztywne, poza tym bardzo przyjemnie się czytało.

Klimatycznie wytworzone otoczenie. Czytając tam byłem, ale może to dlatego, że nieraz podróżowałem w podobnym klimacie w prawdziwym świecie.

Potem jednak nieco mnie wytrącił dalszy przebieg, miałem wrażenie, że rysowanie stało się nieco bledsze, mniej znaczące i traciło na rzecz akcji. Końcówka dookreśliła całość wydarzeń, więc wrażenie ogólne jest pozytywne. Ładnie zarysowany kawałek świata, z interesującymi wątkami.

Komentarz usiłuję stworzyć na swoim telefonie marki Xiaomi Redmi coś tam, dlatego z góry przepraszam za literówki. Na pierwszy plan wysuwa się światotwórstwo, którym zdołałaś/zdołałeś przykuć moje zainteresowanie. Chętnie przeczytałbym coś dłuższego osadzonego w tym świecie, zwłaszcza że tutaj mamy do czynienia raptem z zajawką historii. Twist z tożsamością głównej bohaterki nie zaskoczył zanadto i spodziewałem się go już od momentu zatrzymania, przy czym zakładałem raczej, że Naxie okaże się córką Pana Wybierz Światło ;) O ile światotwórstwo wypada świetnie, o tyle przedstawiona historia jest przyzwoita, lecz nie urywa czterech liter. Zapewne po części jest to wina limitu i po rozwinięciu można byłoby znacząco tekst wzbogacić, ale brakuje tu trochę emocji i czegoś, co poruszyłoby czytelnika i skłoniło do większego wsiakniecia. Scena zatrzymania dynamiczna i dzieje się sporo, ale nie zdołałem poczuć strachu/niepewności bohaterki, podobnie jak dopracowania wymagałby dialog pomiedzy małżonkami, co do którego mam podobne odczucia jak MaLeeNa. Temat hipokryzji tych u steru bardzo aktualny i dosadnie wybrzmiewa w opowiadaniu :D Obiecuję polecić opowiadanie do biblioteki, za ciekawy pomysł i porządne wykonanie, ale najpierw muszę wrócić do domu i usiąść przed komputerem, bo inaczej Irka walnie mnie po głowie za brak skopiowanego linka do tekstu.

zostawali zredukowani

To jest poważny błąd.

 sztywno trzymał twarz

?

C.t. Lekka purpura. Parę anglicyzmów ("musieć"). Mocne, spójne światotwórstwo. Zakręt trochę dziwny, choć w sumie logiczny. Ale mam wrażenie urwania w połowie, bo dlaczegoś przecież to światło promują? A nawet, jeśli tylko dlatego, że promują, to zmiana nie jest taka łatwa…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ciekawe, choć zbyt wiele mi, autorze, nie opowiedziałeś tego świata. Kolonia, ciemność, sekty szukające mroku i promowanie światła w nieznanym celu, to wszystko intryguje, jednak pozostawia spory niedosyt z powodu limitu. Tło jest ciekawe, bohaterka i jej relacja z zarządcą mogłyby być zajmujące w dłuższej perspektywie, rozwinąć się w jakimś interesującym kierunku, ale dostałem tylko coś, co może być prologiem. Obstawiam, że to tekst autorstwa Silvy.

Known some call is air am

Naxsa odruchowo przyspieszyła kroku, opuszkami palców upewniając się, że biosyntetyczna maska gładko przylegała do twarzy.

Wiem, że następstwo czasów to w angielskim, ale…

 

Dobry pomysł, niezły i – co ważne – spójny świat. Udało Ci się go w tym króciaku na tyle dobrze przedstawić, że naprawdę nie mam o co marudzić. Fabuła też jest, a w króciakach nie zawsze bywa. Nie jestem pewna, czy to SF, dla mnie raczej dystopia, choć politycy mocno przypominają tych współczesnych. Generalnie to światła bym nie wybrała, zdecydowanie jestem za istnieniem nocy. Ale wybiorę :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć!

 

Świetny pomysł i niezłe wykonanie, jednak mam wrażenie, że ostatnia scena jest nieco urwana albo bardzo mocno skrócona, przez co czar pryska. Świat wiecznego (prawie) dnia, w którym nawet jego stwórca szuka ucieczki przed światłością i uśmiechem. Mam wrażenie, że można by daleko zajechać tym pociągiem.

Dobre opowiadanie, sprawnie napisane i wymownie obrazujące sytuację, zwłaszcza jak na pojedynek, ale końcówka kładzie się cieniem na odbiór całości.

Zakładam, że autorką jest Silva.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Podoba mi się konstrukcja świata, gdzie za pomocą sztucznego sterowania oświetleniem można wydłużać “dniówkę”. Dobre gadżety np.: maski zmieniające rysy twarzy i interesująca relacja rodzinna: polityk i wywrotowiec (wywrotowczyni?).

Przy okazji ciekawe spojrzenie na politykę, a właściwie zasadę “wahadła” w marketingu politycznym. Z jednej strony “wybierz światło” a potem “długie noce”.

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Żona Szefa tak sobie bez ochrony chadza? No, paroma wygibasami dałoby się to wybronić.

Szkoda, że to tylko szort. Pozostaje mieć nadzieję, że wróci na portal w rozbudowanej postaci.

Niezły pomysł na przedstawienie rzeczywistości, w której ciemność jest reglamentowana. Zbulwersowało mnie takie bezrozumne marnowanie energii.

 

męż­czy­zna z nie­chluj­nym za­ro­stem i w prze­tar­tych, brud­nych ubra­niach. → …męż­czy­zna z nie­chluj­nym za­ro­stem i w prze­tar­tym, brud­nym ubra­niu.

Ubrania wiszą w szafach, leża na półkach i w szufladach. Odzież, którą mamy na sobie to ubranie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Podoba mi się wizja kolonii nieidelanej, z ludźmi niezadowolonymi, szukającymi ucieczki przed rzeczywistością. W której rozterki dopadają każdego bez względu na status społeczny. Fajne. 

Komentarz do obu tekstów:

Świetne pomysły i naprawdę ciekawe przedstawienie nocy w opowiadaniu. Wykorzystanie tematu było niesamowite. :) 

Jednak tekst „Wybierz światło” trafił do mnie mocniej. Klimat był mroczniejszy, a bohaterka bardziej spójna. Tutaj zabrakło emocji, ukazania bohatera w kontakcie z drugim człowiekiem, choć myślę, że opowiadanie ma duży potencjał na coś więcej, zwłaszcza że pomysł hibernacji, czekanie na lepsze czasy, to wszystko jest świetne!

 

Nie będę zgadywać autorów opowiadań, bo nie znam innych Waszych tekstów, ale myślę, że muszę nadrobić, skoro tutaj były takie pomysły. :) 

mężczyznę w garniturze i czerwonym krawacie. ← może inaczej

Interesujące i nie tak dołujące, jak drugi tekst w pojedynku.

Fajnie mnie poprowadziłeś oświetlając punktowo to czym powinnam się zainteresować. Podobało mi się również zakończenie, które zostawia tak wiele możliwości.

Lożanka bezprenumeratowa

Bardzo fajne światotwórstwo. Chętnie poznałabym dokładniej ten świat. Co to za kolonia? Dlaczego nie ma normalnego Słońca? Kto głosuje na zarządcę, jeśli w jego domu co najmniej dwie osoby próbują uciec przed światłem?

Fabuła nie rzuca na kolana, ale nie można wymagać wszystkiego od szorta.

Jeśli po zdjęciu masek będzie potrzeba kliku, to daj znać.

Babska logika rządzi!

Interesujące przez fabularyzację i narratora. Mało prawdopodobna sytuacja wymknięcia się kobiety w reżimie „Wybierz światło”. Powielasz obrazowanie ze światłem zamiast rozwijać konsekwencje. Jednak to szort, więc na coś trzeba było postawić, zrozumiałe. 

 

,Naxsa odruchowo przyspieszyła kroku, opuszkami palców upewniając się, że biosyntetyczna maska gładko przylegała do twarzy

Przylega?

Zwróć uwagę na używanie „to”.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Czytało się dobrze, zakończenie trochę zaskoczyło. Ogólnie – powtórzę za przedpiścami – światotwórstwo ciekawe, a nienachalne. Spodobała mi się biosyntetyczna maska do zapewnienia anonimowości.

Ale przeszkadza mi, że nie rozumiem o co chodzi z tym sztucznym wydłużaniem dnia i skracaniem nocy. Po co? Dla wydłużenia dniówki? Przecież można pracować w nocy. Poza tym ludzie kiedyś tak czy inaczej potrzebują spać, bez względu na to czy się światło świeci czy nie, ludzki organizm potrzebuje określonej liczby godzin snu, żeby normalnie funkcjonować.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Ram pam pam…

Dość rozwlekłe opisy jak na tak krótki limit, choć ostatecznie wychodzi to całkiem dobrze – nawet jeśli tempo jest nieco nierówne i w końcówce musisz gwałtownie przyspieszyć. Wszystkie zapowiedzi znajdują rozwiązanie, wszystkie rozwiązania mają zapowiedzi i pomysł nawet ciekawy. Szkoda tylko, że sama historia taka sobie, krótka i nieco… naciągana? (żona gubernatora ucieka do sekty przed własnym mężem, a na końcu ot tak proponuje przywrócenie nocy? :P) No i trochę nie widzę czemu spanie po ciemnych piwnicach miałoby być tak niebezpieczne dla jakiejkolwiek władzy:P

Kto mógł to napisać? Nie wiem, Silva?

Слава Україні!

Bardzo ładnie napisane, ale mało mnie ruszyło. Postaram się wrócić z większą dawką konkretów.

http://altronapoleone.home.blog

Napisałam długi komentarz do tekstu, a teraz patrzę i nie wierzę – nie dodał się. Dziwne. Na szczęście był dalej w koszu w notatkach i mogłam wkleić. :)

 

Tylko się zaczyna, a już można poczuć klimat nerwowych kroków Naxsy, opisy pobudzają wyobraźnię, świat od razu jawi się jak odległa rzeczywistość. 

 

Jedynie to imię trochę mi przeszkadza, nie jest to błąd, po prostu czytając x jako ks, wychodzi mi ciągle Naks-sa, co zaburza trochę czytanie, taka Naxa byłaby chyba przyjemniejsza, choć wiem, że Naxsa pewnie bardziej niestandardowa. ;) Dlatego nie jest to wada, tylko takie moje odczucie przy czytaniu.

 

Podoba mi się trambus i noszenie maski określanej mianem pijawki.

 

I dotarłam do momentu, gdzie starsza pani zachwyca się Greystonem… Po tym pochłonęłam tekst do gwiazdki. I muszę się pozachwycać. 

 

Klimat w trambusie jest rewelacyjny. Przesiąknięty sztucznym światłem, zostało tu tak świetnie pokazane, co się dzieje, bez sztucznych ekspozycji, bez streszczeń, a jednocześnie wszystko wiemy, tzn. tyle, ile musimy, ile potrzeba nam jako czytelnikowi. To nie jest Ziemia tylko świat ze sztucznym światłem. Wiemy, że bawią się w skracanie nocy, mają problem z godzinami pracy, noszą maski, są podzielone opinie społeczne, pomrok to narkotyk. 

 

Jak wiele informacji zostało zawartych w tym dialogu, jak sprytnie to przedstawiono! Wciąż nie mogę wyjść z podziwu. Najczęściej w tak krótkim tekście autorzy ulegają łatwiej pokusie streszczeń, dlatego tak mnie cieszy, że tutaj tego nie ma. :)

 

I jeszcze ten pomrok, aż mnie ciarki przeszły, zwłaszcza że wstrzykiwanie w gałki oczne, brrr… Ale ja to ogólnie brzydzę się igieł.

 

Przez cały tekst można płynąć jak przez gęsty mrok, na początku było jedno niewielkie skupisko „się”, ale poza tym językowo jest naprawdę dobry poziom.

 

A za tym kloszem rozpościerała się ciemność, w której czasem, jeśli się uważnie przypatrywało z jakiegoś ciemniejszego miejsca, można było dostrzec słaby zarys zgaszonych paneli.

 

Tutaj przyczepię się do tego „jakiegoś”, to słowo-zapychacz, nie ma sensu go wstawiać do tekstu.

 

Choć współpasażerowie wysiedli wcześniej, to i tak Naxsa odczekała chwilę, aż pojazd nie zniknął za zakrętem

 

Z tego zdania wynika, że czekała, aż nie zniknął. 

 

Bardzo ciekawy pomysł ucieczki ludzi w ciemność. Jeszcze się z tym nie zetknęłam. To takie inne – uciekać przed światłem dla przyjemności kontaktu z mrokiem, który daje ukojenie. Oglądałam kiedyś serial „Kierunek: Noc” i tam bohaterowie uciekali przed dniami, bo słońce było zabójcze. U Ciebie to jest świadomy wybór. Trochę mi się skojrzało z moimi wolnymi stworzeniami kochającymi noc zamiast dnia. :) Tam też w pewnym momencie byli skazani na dzień, a noc nie nadchodziła. 

 

Pięknie jest opisana ta ucieczka w noc, ta chęć odpoczynku od sztucznych świateł, u nas w mieście to samo, wszędzie reklamy, światła, neony, reflektory, lampy… Cudownie jest wejść do lasu w ciszy nocy. Tutaj na plus, że to kolonia i nie mają oczywiście tej możliwości, jedynie bunkry.

 

Wpadający antyterroryści z latarkami to może trochę przesada, ale uznam, że to specyfika kolonii. Chociaż sam pomysł tropienia grup prociemnościowych jest dobry i ma sens, to tutaj akurat spodziewałam się, że coś takiego nastąpi.

 

Na plus, że główna bohaterka jest żoną Zarządcy, ale przez to, że opowiadanie jest pisane z jej perspektywy, ciężko kupić to, że bohaterka nie myślałaby o mężu, patrząc na bilbordy. W sensie, opisy są takie, jakby patrzyła na kogoś obcego, a właściwie opisy powinny być bardziej na zasadzie: „Pokazywano ten sam obraz: męża Naxsy.”

Jasne, to by zepsuło niespodziankę na końcu, więc nie polecam takiego rozwiązania, mimo że jest poprawne. Gdyby to była narracja trzecioosobowa wszechwiedząca to wtedy okej, ale tu mamy cały czas perspektywę i odczucia Naxsy. 

 

I to niedociągnięcie trochę mi przeszkadza, ale też nie aż tak bardzo. ;)

 

Rozmowa Sorrena z Naxsą dość krótka, ale emocjonalna. Jedynie na minus, że ona proponuje te długie noce, nie pasuje mi to do ich relacji, no i do podejścia Sorrena, przecież on nie wymyślił całej kampanii, za tym na pewno stoją inni ludzie, cały sztab, który promuje sztuczne światło i brak nocy. 

 

Poza tym – czytało mi się rewelacyjnie, w tak krótkim fragmencie zmieścić tyle świata! Tyle emocji, tyle wydarzeń… 

 

O kurczę, zapomniałam tutaj odpisać na komentarze, ale wstyd. :o

Przepraszam za milczenie i jednocześnie dziękuję wszystkim za lekturę i opinię. Szczególnie dziękuję Ananke, bo jej komentarz (szczęśliwie odzyskany z odmętów kosza) w tamtym czasie zrobił mi dzień <3

Jeśli kogoś to ciekawi – wstawiłam do tekstu ilustrację wygenerowaną przez AI. Właściwie to jedyna, jaka mi wyszła podczas licznych eksperymentów z NightCafe Creatorem Xd Ja chyba po prostu nie umiem przemawiać do botów…

deviantart.com/sil-vah

Nowa Fantastyka