- Opowiadanie: LabinnaH - MIDAS-ONE

MIDAS-ONE

Tuż przed wyparowaniem Ziemi w przestworza, tajne, genetyczne laboratoria, zdążyły  „przysposobić” biliardy robotów i wysłać je w kosmos w celu wskrzeszenia rodzaju ludzkiego. Jestem jednym z nich. Co ważne – choć w robotyce trudne do zaakceptowania – pozostawiono mi ziemskie odczucia: miłość i empatię oraz oczywiście charyzmę...

 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

MIDAS-ONE

Tu pył bitewny wieje pod wiatr,

zefirek zwiewny pędzi jak czart,

radosne myśli stają się czarne,

a ty, a ja…

Takie poetyckie zdanie, przypomniane z futurystycznego opowiadania z lat szkolnych, mógłbym – gdybym był w pełni człowiekiem – wstawić do opisu tego, co mnie otacza.

 

Czas spytać, kim jestem i co robię na Midas-One, planecie, odkrytej przez komputery statku „Love-Me” – aby próbować osiągnąć specyficzną, super miłą dla mnie eksplorację. Naciskam błękitny guzik o tu, na rękawie skafandra i recytuję:

Tuż przed wyparowaniem Ziemi w przestworza, tajne, genetyczne laboratoria, zdążyły „przysposobić” biliardy robotów i wysłać je w kosmos w celu wskrzeszenia rodzaju ludzkiego.

Jestem jednym z nich. Co ważne – choć w robotyce trudne do zaakceptowania – pozostawiono mi ziemskie odczucia: miłość i empatię oraz oczywiście charyzmę. A ona – wiadomo – szaleńczo zwiększa szanse, abym, po odnalezieniu w galaktyce, żeńsko-podobnych „możliwości”, przekonał maksymalną ich ilość do finezyjnej reprodukcji, bardziej, „rozkosznego” ze mną kontaktu.

Jako jeden z herosów nowego świata, mam nieograniczone możliwości wpisane w ogzóm-notik. Jednak nie wchodźmy w szczegóły. Wspomnę tylko, że tuż obok – dawniej męskiego „punktu dowodzenia”, zmagazynowano nieograniczoną ilość multi-wkładek, mogących w ułamku sekundy przystosować moje seks-zdolności, do napotkanych, niemożliwych do przewidzenia, namiętnie-różno-rodnych galaktycznych struktur. Nie sprawię przyjemności zbyt ciekawym czytelnikom, chcącym się dowiedzieć, jak to wszystko u mnie mogłoby działać i co by było, gdyby… Mój osprzęt otrzymał status: tajne. Dodam jako medialny news – że czar osobisty, który w czasach ziemskich sprowadzał w objęcia mężczyzn co piękniejsze kobiety, teraz ma zniewalać ku mnie… co przepyszne kosmitki. Kończąc selfie mojej zaawansowanej w między galaktycznych poszukiwaniach biografii: Wiem, że istnieję; Nie oddycham, a „żyję”; Samodzielnie poruszam się dzięki wbudowanemu osobistemu odrzutowi. I na koniec: Widzę nadwymiarowo; pojmuję wielo-krańcowo-mix-szczegółowo; myślami – co zechcę i komu chcę – rozkazuję.

 

Na Midas-One – nie mógłbym inaczej nazwać odkrytej przeze mnie kupki gruzu – wszystko jest w kolorze złotym. Niby-skały, niby-rzeki i azoto-wodoro-coś-tam-jeszcze, czyli to, co mnie otacza. Żeby się nie wyróżniać, a tym samym nie drażnić wiekowych, gdzieś w pobliżu wpatrujących się we mnie Mid-istot, w trakcie rekonesansu nad nowym „terytorium”, przekształcam się „o niebo” szybciej i płynniej niż błyskawica-kameleon. W bilisekundzie cała struktura powierzchowności przystosowuje się do otaczającego mnie złota, dodając – to lubię – rokokowego sprzed lat, zewnętrznego uroku mojemu ubiorowi. Raz na ziemski rok, piezoelektryczny czujnik ustala bio-kosmiczną równowagę mego organizmu, a chmara podległych mi robotów – podstępnych bakterii i wirusów – bez przerwy bada wszystko, co dookoła. Nasiąknięte brakiem empatii Kroki-Mroki krążą samodzielnie w dookolnej przestrzeni, by spostrzec, czy „ktoś” – tuż obok, coś wrogiego ku mnie nie „czuje”, a jeśli tak, natychmiast zareagować.

Ja, szef ważnej, galaktycznej misji, pamiętając o odbudowie ludzkiego potencjału, poszukuję do biologicznej współpracy, nieziemsko pięknej, tym razem nie ziemskiej istoty. Czas płynie, a na Midas-One na razie brak takich wspaniałości. Zanim wszelkie wyniki robotów zostaną zebrane, przebywam – nieco się nudząc – w laboratorium, „pływam” nad osobistym terytorium, popatruję dookoła i czekam… I stało się. Odebrałem sygnały, kończące moją samotność. Wystarczyło pomyśleć: – „Niech się pojawi kosmo-cud-kobieta”, a ona, oczekując na zaproszenie – zawitała. Przyznam, często mi się zdarza – „Chcę i mam”.

Nieoczekiwanie, w quasi przestrzennej przezroczystości, ukazały się tuż nade mną, kobieco podobne, ozdobione kolorową mgiełką istoty. Te wyjątkowo chyrze skoczki-wykroczki, tańcząc w identycznym, sto razy na ich minutę tempie, wysuwały do przodu nie dwie – jak w dawnym Moulin Rouge – a sześć zgrabnych nóżek. Poruszały nimi dwa razy do tyłu lub raz do przodu albo na odwrót, abym zadziwiony powietrzną, autorską kosmo-paradą, śmiał się i śmiał. A nie mogąc w drżeniu rąk utrzymać laserowego palnika w pozycji do strzału, pozostawiał je przy życiu. I tak się… bawiliśmy. Ja siedziałem rozparty w magmowym, podgrzewanym fotelu, a one fikały i… trwały. Po długim czasie wirowania falujące dziewczynki – nazwałem je Mid-tanki, postanowiły zaprosić mnie „do siebie”. – Mid-Asie – nęciły – za swoją niewystrzałową gnuśność – zbyt śmiało żartowały – możesz dostać od nas… co tylko zechcesz – szelmowsko podlizywały się. Byłem podekscytowany. Cóż te zwiewne, fruwające bączki mogłyby mi, w podzięce za trud niestrzelania, zaproponować? To mogło oznaczać intrygę może też pułapkę. No, cóż, jak ziemscy męscy przodkowie, nadal lubiłem damskie gierki. Zaproszenie przyjąłem, samodzielnie gdzie trzeba „podfrunąłem”, zapukałem w coś, w co nikt przede mną nie pukał i, jestem.

 

W przykrytej kopułą półkolistej przestrzeni sześć Mid-tanek, do niedawna tak rozkosznie fruwających, siedziało obok siebie, tworząc krąg. Pośrodku, skupiający uwagę, migotał zachwyt-płomień, a wokół snuła się przytłumiona, zbliżona do dawnej chilloutowej, muzyka. Czyżby chciały wprowadzić mnie w bezkresny, pozbawiający wszelkiej świadomości trans?

– Hallo, jest tu ktoś? Trylionletni przywódca? – w archiwalnym stylu zapytałem.

– Witaj, Asie, witaj. Ja, Himi, jestem tą, o którą pytasz. Zaprosiłam cię, aby wynagrodzić. Dwie sprawy na pewno cię zainteresują. Okazało się, że my, mieszkanki tej planety, jesteśmy – jak dawne ziemskie kobiety – delikatne, lecz – za to przepraszam – bardziej niż podatne… Ci, którzy nas stworzyli, nie przewidzieli, że zostaniemy „odkryte” przez takiego cud-herosa. Dziękując za nie unicestwienie, w ramach rewanżu – znamy galaktyczne prawo „nic za darmo” – ośmielamy się prosić o serię multi-seksi-zbliżeń. Czy to cię zadowoli?

– Znaną, ziemską, od natury otrzymaną zwiewną uległością próbujesz mnie zachęcić do zainteresowania się tobą, Himi? W soma-bazie mam zapisane: „Pamiętaj. Nie wolno ci tego czynić, bez gruntownego poznania i niezbędnej – aby się zakochać, wstępnej, wielo-czasowej gry”. – Powoli. Na wszystko znajdziemy czas. Nie musimy jeść, spać, czytać książek, spacerować, ćwiczyć, politykować, walczyć o przetrwanie. Nie rozumiesz tego, bo jesteś nadmiernie skom-pli-fiko-wana, czy ja źle tłumaczę?

– Jestem kompli, choć bardziej sfiko-wana, czyli super chętna. Rozmawiając z tobą, mega powłoka mojego nęci-ciała mocno się oliwi, więc nie zdziw się, że przesądzając o kontakcie, pozostaniesz na zawsze w nieokiełznanym transie. Najpierw – „Zado”, a potem, niebiańsko – „Wolony”.

– Chwilę, boska Himi w rozpalonym naoliwieniu. Tu mam napisane: „Najpierw poznajesz je dotykiem”. Tego mam was nauczyć. Podejdź do mnie. Blisko. Bliżej. Och, tak.

– Coś mnie w tobie rozpala. Nie wyczuwasz, że dygoczę z gorrąca? Czy to skład twojego skafandra, czy… czego nie znam, tu poniżej, coś wypukłego, pod nim? Czy kiedyś wszyscy mężczyźni, jak ty – wysocy, przystojni, w lśniącym, srebrnym pancerzu, byli takimi sammcami? Ja żarzę się, za moment spłonę. Chwila… Zaproszę koleżanki. Nie mogą się doczekać twojej „dotyk-nauki”. Popatrz, falują w wewnętrznym uniesieniu. Młode jak ja a tak niezwykle doświadczone. Przez jednoczesny dotyk nas, sześciu, szybciej pobudzisz cud swojego ciała. 

– Stop. Koniec wspólnych prób całopalenia. Do odnowy ludzkiej populacji niezbędna jest miłość. I, żeby zechciała nas nagrodzić, potrzebny jest czas.

– Mid-Asie! Nie czujesz, że do spełnienia posłannictwa, niezbędny jest mój sekso-zmyk, który w nadmiarze we mnie wiruje? Inaczej nie wskrzesisz ludzkiego plemienia. Żeby cię ku nam niebiańsko pobudzić, opiszę, jak my – To – czynimy.

Przy blasku płomieni i w takt muzyki, którą słyszysz, łączymy się i ściśle ze sobą splatamy, tworząc namiętny krąg. Chwilę potem wnika w nas kult-temperatura – setki stopni waszego Celsjusza. Więcej niż spopielenie, tego nie da się opisać…! A takich mini grup są na Midas-One miliony. Połączony wielo-cieleśnie w żywioł-chmurze, możesz splatać się z nami codziennie i oczywiście bez przerw. Asie – dla twojej misji to jest nakazane! Zostaniesz bohaterem. Ocalisz w odkrytym Midas-One raju, twoją ziemską populację. Decyduj. Pełna czarownej uległości oczekują na spotkanie Maxi Stopnia!

– Trzymając jednocześnie dwanaście splątanych-rąk, opleciony trzydziestoma sześcioma skręt-nóżkami? Tak chcecie ze mną międzygwiezdną słodycz doznawać? Ziemię tym wielo-nożno-ręcznym kręgiem na nowo wskrzesić?

– Asie, błagam. Nie o ilość odnóży tu chodzi. My czynimy to z wielo-falową namiętnością i co zniewalające… nie krócej niż stu-dniowo!

 

Silniki start. Pełna moc. Spadam z Midas-One, lądu bez uczuć.

– Hej, Mid-Asie, zaczekaj. Milutko proszę. Ta „Miłość” – jak ją nazywasz – mnie, „panią ciekawską” szalenie zafrapowała. „Żeby zechciała się objawić, potrzebny jest nam czas” – tak poetycko o niej powiedziałeś. Wprowadzam się do ciebie. Może lata świetlne wspólnego podróżowania „LoveMe” wystarczą, aby się w nas objawiła? A łącząc to z moją wrodzoną, nienasyconą pasją do zbliżeń, twoja misja wypełni się bardziej udanie, niż zamierzałeś – wrócimy na ziemię z milionami mądrych i chętnych do miłości istot… Ładnie to ujęłam, mój ty już… 

Koniec

Komentarze

Witaj,

 

rozumiem chęć zabawy tekstem. Formą, słowami, słowotwórstwem, czy jak nazwać ten chaos, który masz w tekście? No ale właśnie chaos. Po pierwsze z opowiadania (raczej szorta) mało co wynika. Postaci pletą głupoty trzy po trzy, chociaż rozumiem, że za wszystkmi tymi źle użytymi pojęciami kryje się nieco głębszy sens. Zdecydowanie biorobot wysłany na misję nie rozumie sensu większości tego o czym mówi, jeżeli jest to zamierzone, to zamysł jest na plus, ale wykonanie średnie. Ciekawe też, czemu skoro ludzkość miała czas naprodukować takiej bioinżynieryjnie zaawansowanej technologii, to jednak potrzebuje jakichś kosmitów do rozmnażania. Ale może nie będę wnikać w logikę tekstu.

Jako humorystyczny luźny tekst, okej, niech będzie. Ale nie rozumiem po co te cudzysłowia, żeby podkreślać pojęcia, określenia i Cthulhu-wie co jeszcze. Zupełnie bym z tego zrezygnował.

Erotyka też jakoś pozytywnego wrażenia tutaj nie robi.

Wyrzuciłbym kila z tagów, a przynajmniej high-fantasy. I koniecznie usunąłbym ten fragment opowiadania z przedmowy.

 

Chyba tyle, no, jakiś pomysł był, ale wykon zbyt chaotyczy, zbyt infantylny może? Można pisać lekko, luźno, z przekąsem i przerysowaniem o rzeczach ważnych, ale tutaj no, mi nie podeszło.

 

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Witaj Mytrix.

Poczytałem o tobie – brawo za tak dużo w Bibliotece! – niedługo poczytam twoje teksty. 

Wielkie dzięki, że jako profesjonalista zechciałeś podpowiedzieć mi sporo z mojej – jak piszesz – raczej chaotycznej akcji zabawy tekstem. Jednak do rzeczy, odniosę się do niektórych podpowiedzi.

Masz rację – wprowadziłem główne założenie bajki – jeden (nie zawsze przez ziemian stosowany) dogmat: “Bez miłości nie ma seksu”, nakaz, którego inne kosmiczne girls-byty nie lubią przestrzegać. A reszta, czyli akcja, otoczenie, bohaterzy, ich chęci, relacje – jak kosmos – JEDEN WIELKI CHAOS! To było w 100 % zamierzone. W szorcie muszą być krótkie założenia, szybkie zmiany i wspaniały finał dla ziemian – ‘lata świetlne Himi i Asa, dają ziemi miliony nowych bytów’!  

“Postaci pletą głupoty trzy po trzy” – tak pletą, bo także w tego rodzaju kosmo-seksi-podchodach (być może tylko wg mnie) można spróbować się znaleźć by…! Wybacz, proszę, bajka to bajka. Chcemy się pobawić, więc niech nasi bohaterowie równie dobrze się bawią (plecąc trzy po trzy) – “krocząc” zdecydowanie ku wypełnieniu postawionych dla nich zadań. 

“Za wszystkimi tymi źle użytymi pojęciami” – kto może na prawdę wiedzieć, że bajkowe pojęcia są niewłaściwie użyte – PROSZĘ, spróbuj mi to ukazać – a uchylę czołobitnie swego czoła!

“biorobot wysłany na misję nie rozumie sensu większości tego, o czym mówi” – w mojej bajce (jak przeważnie pośród algorytmów) biorobot po głębokiej nauce, ile otrzymał, tyle ma. A w bajce jego JEDYNYM zadaniem jest być CHĘTNYM, bystrym, działającym i ponad wszystko CZARUJĄCYM, by kobieto-bączki tak bardzo innego – zauważyły właśnie jego i (jak ziemianki), zechciały! Tu rozum nie musi działać!

“Czemu, skoro ludzkość miała czas naprodukować takiej bioinżynieryjnie zaawansowanej technologii, to jednak potrzebuje jakichś kosmitów do rozmnażania” – bo autorowi to było potrzebne, żeby udało mu się wprowadzić na klawiaturę pomysł pt. “Midas-One”, zwłaszcza, że bajka nie do końca musi być głównie logiczna.

“Nie rozumiem, po co te cudzysłowia, żeby podkreślać pojęcia, określenia i …. co jeszcze” – gdyby ich nie było (uwaga – postaram się ilość ich skrócić – dzięki) – wg. mnie, trudniej by było rozróżnić prawdę ‘ziemską’ od prawdy ‘kosmicznej’, od bajki, od słowotoku ZBYT namiętnej Himi.

I to jest wspaniałe – “Erotyka też jakoś pozytywnego wrażenia tutaj nie robi” – erotyka kogo z kim, dla kogo nie robi i sto jeszcze tutaj pytań – jak wiemy coś tak wspaniałego dla każdego z nas ma prawo byc czymś innym i obaj to szanujemy. Bo wtedy mamy szanse “nie bruździć sobie” w doborze tej samej kobiety ha, ha – sorry za humorek. Oczywiście jak to ja: A cóż takiego Ona – Ta tutaj erotyka – mogłaby robić, żeby wywołać u ciebie pozytywne wrażenie..? Wiem, nie powinniśmy tego podnosić.

“wykon zbyt chaotyczy, zbyt infantylny może” – tu masz absolutną rację. Jako człowiek i pisarz jestem jeszcze bardzo dziecinny, ale chyba nie infantylny. Jednak, jak mówił prof. Dąbrowski – “tylko posiadanie w sobie nadal dużo dziecka i niestety także nerwicowych powikłań, może pomóc człowiekowi tworzyć COŚ INNEGO, co nie oznacza bardziej sensownego oczywiście.

Jeszcze raz, bardzo dziękując za chęć czytania mojego drugiego po “On, czyli ja” tekstu i podpowiedzeniu kilku sensownych odniesień, bardzo cię proszę – jeśli zechcesz – napisz, co sądzisz o mojej odpowiedzi.

Pozdrawiam serdecznie 

LabinnaH 

 

 

 

 

O, jaka długa odpowiedź.

Moja będzie krótka, bo akurat mam mało czasu :-)

 

To też ten, w żadnej mierze nie należy nazywać mnie profesjolanistą. Hobbystą już prędzej, a na pewno amatorem. Profesjonalnie to ja się zamjuję jedynie pracą w fabryce przy produkcji paluszków rybnych i innych takich.

Wyraziłem swoją opinię i odczucia, inni bądź ty, mogą się z tym nie zgodzić i mieć rację. Użyłem słowa infantylny w sumie jako synonim dziecinny. Rozumiem Twoje tłumaczenie co i jak chciałeś zrobić, wdziałem ten zamiar czytając, ale jak dla mnie wyszło trochę kiczowato. Uwierz mi, nie mam nic przeciwko bajkowo-lekkiej stylizacji, ale akurat ta do mnie nie trafiła, przez to na co narzekałem w piewszym komentarzu. Zbyt wiele dało mi się tego chaosu, pomieszania z poplątaniem, jakbyś to nie do końca kontrolował.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Mytrix – już to, że zechciałeś poczytać moje pełne szaleństwa zmyślowego “zdrowaśki” – wielkie dzięki. Wiemy obaj, że na szczęście my pisarze jesteśmy sporo inni, a wtedy czytelniCZKI! (cy) mają szanse na tak różne wspaniałe odbiory. Pozdrawiam cię bardzo i nie zapominajmy o sobie.

Hej,

 

wrażenia mam w sumie podobne jak Mytrix, jest tutaj sporo lekkości, pomysłu i trochę śmiechu, ale przede wszystkim sporo chaosu.

Jakby to zdziczały język rządził tym opowiadaniem, jakby to on panował nad historią, a nie autor. Bohaterowie i świat przedstawiony wymykają się logice, a żart, zabawy słowem – raz niosą ze sobą znaczenie, a innym razem nie, np.: Mid-As ma kilka znaczeń, LoveMe już w zasadzie tylko jedno, a w imieniu Himi już takiego znaczenia nie dostrzegam (żadnego). Albo np. taka konstrukcja

Najpierw – „Zado”, a potem, niebiańsko – „Wolony”.

Wydaje mi się ta zabawa w ogóle odbiegać od sensu, bo co znaczy “Zado”? Co “wolony”? Jeżeli nic – po co w ogóle rozbijać to słowo?

Kolejny językowy wygibas: “ogzóm-notik”, pierwsze słowo to mózg, ale dlaczego jest zapisane wspak? Jakie to niesie znaczenia? A notik, od notesu, notowania? Nie mogę się doszukać w tych grach słownych sensu, czy może raczej systemu.

 

Dodatkowo science fiction to dość wymagający gatunek , nie wystarczy wytrzebić całą ludzkość, wymyślić AI i wrzucić fabułę w kosmos. Przydałoby się nieco logiki, a ta jest na zasadzie:

Jako jeden z herosów nowego świata, mam nieograniczone możliwości wpisane w ogzóm-notik. Jednak nie wchodźmy w szczegóły.

Co ważne – choć w robotyce trudne do zaakceptowania – pozostawiono mi ziemskie odczucia: miłość i empatię oraz oczywiście charyzmę.

 

Więc podsumowując – lekka, krótka, dosyć strawna historia, ale brakuje dla mnie w niej sensu, logiki czy jakiegoś systemu, który pozwoliłby mi “zrozumieć” o czy to jest.

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

A z rzeczy Mytrixa, to polecam szczególnie to opowiadanko: Kutas nie frędzel, które moim skromnym zdaniem może śmiało posłużyć jako wzór lekkiej, erotycznej, fantastycznej historii.

Che mi sento di morir

Hej,

po raz kolejny dziękuję, że zechciałeś się odnieść tym razem do “Midas-One”.

Obaj wiemy, że każdy z nas od czasu do czasu musi sobie “odpuścić’ i powariować. Na szczęście pisarze jak wszyscy ludzie trochę różnią się od siebie, zatem wielki szacun dla ciebie za częstsze niż ja – poszukiwanie w opowieściach zrozumienia, sensu, logiki, czy systemu tego, co się czyta. Jesteśmy sporo inni (to fajne, bo podobają nam się inne panny), ale to oznacza, że czytelnicy mają większe szanse na różną prozę. A my szanujemy się na mur!

Ja – niestety lub stety – jestem czasem bardziej niż zwariowany, stąd to – groteskowe, szaleńcze, sup-humorne opowiadanko. 

Chciałem w nim tylko ale też zdecydowanie “opisać” KOSMOS, jako coś TAK NIEPRZEWIDYWALNEGO, że absolutnie wszystko obłąkane czy przypadkowe (w moim opowiadaniu) może się wydarzyć! I już. Tylko to.

A co do akcji: Coś-ktoś ma zadanie (decyzja autora bez względu na logikę wspaniałej technologii) znalezienia pośród ‘gwiazd’ Kogoś-Coś-Zdecydowanie-Ona. Znajduje planetę i oczywiście, nagle pojawia się sześć wielorękich i wielonóżnych – musi być “piękno-kobieco-podobnych” powietrznych tanecznic, które tańcem walczą o przeżycie (jest akcja połączona z logiką) – “abym był zadziwiony powietrzną, autorską kosmo-paradą, śmiał się i śmiał. A nie mogąc w drżeniu rąk utrzymać laserowego palnika w pozycji do strzału, pozostawiał je przy życiu”. 

No, a co do Himi! Ona, jako NADZIEJA na powołanie do życia milionów Nowych… MUSI BYĆ (i tu następna, ziemska tym razem logika) suuuuper seksi, infantylna, bezpośrednia i tak pragnąca wariackich (wg niej normalnych) zbliżeń, żeby – i sobie zrobić dobrze i (domyślnie?) – POMÓC Mid-Asowi (następna logika. Jeśli On ‘może’ tylko po rozkochaniu w sobie Onej, to Ona ‘na razie’ nie kochając – podrywa go w niesamowicie zmyślny (szaleńczo-kosmiczny) sposób! Przykład: “Rozmawiając z tobą, mega powłoka mojego nęci-ciała mocno się oliwi, więc nie zdziw się, że przesądzając o kontakcie, pozostaniesz na zawsze w nieokiełznanym transie”. Być może w kosmosie panują właśnie TAKIE argumenty ha, ha!?

Kolejne: Najpierw – „Zado”, a potem, niebiańsko – „Wolony”. Ona w szaleńczym PODRYWIE – jak czasem faceci – gdyby powiedziała zwykłe ‘zadowolony’, nie różniłaby się od innych! A ONA MUSI TO POWIEDZIEĆ INACZEJ – NĘCĄCO, BO BARDZO CHCEEE… stąd te moje zbyt-żarciki-podrywki. Uff.

Masz kolejną rację – szaleńczy, nieprzewidywany jak kosmos język rządzi tym opowiadaniem (tak rządzi, że zawładnął autorem). “Zabawy słowem raz niosą ze sobą znaczenie, a innym razem nie” – twoja racja – ale moja, że tak może być w obłąkańczym kosmosie!

 “Mam nieograniczone możliwości wpisane w ogzóm-notik (…) Wspomnę tylko, że tuż obok – dawniej męskiego „punktu dowodzenia”, zmagazynowano nieograniczoną ilość multi wkładek, mogących w ułamku sekundy przystosować moje seks-zdolności, do napotkanych, niemożliwych do przewidzenia, namiętnie-różno-rodnych galaktycznych struktur”.

Żeby móc przedstawić np. zbyt ‘podpalonej’ czytelniczce, jak WSPANIALE PO MĘSKU (tuż obok – dawniej męskiego „punktu dowodzenia) nasz bohater jest ‘przystosowany’ – musiałem przytoczyć to, co ma napisane w notatniku (w tkaninie skafandra). Jednak chcąc nadal być ‘wewnątrz fiu-bździu kosmosu’ (ach, autor wszystko może) – nazwałem go pokrętnie, tu kosmicznie – ozgóm-notik. I już. W tym nazewnictwie system (wg mnie) tylko by lekko przeszkadzał. Tutaj wszystko musi fruwać, brzęczeć, być INNE NIŻ… zadziwiać, szaleć na punkcie TAK INNEGO kosmo-seksu itd. itd. itd. 

Sumując.

BasementKey, mój druhu sztuki pisania. Wg mnie spełniłem zadane, więc objawione szaleństwo pisarskie. Twoje znaki zapytania, dały nam jednoznaczną odpowiedź. To dobrze, że trochę inaczej myślimy, piszemy, czujemy. Świat przez to, że bardziej zwariowany, jest na szczęście ciekawszy i pełniejszy.

Ponowne wielkie dzięki za chęć podpowiedzenia swoich odniesień i posiadaniu w wielu miejscach racji.

Pozdrawiam twórczo i przyjaźnie.

LabinnaH

 

 

 

 

 

 

 

Tu dodam, że byłbym lekko schematyczny, gdybym dlatego, że Mid-As jest wieloznaczny, nadawał wieloznaczność także innym postaciom. ‘Tutejsza’ lekkość pióra ma byc ‘udowadniana’ prawie w każdym aspekcie treści.

Dzięki za wyjaśnienia i mam nadzieję, że nie masz mi za złe czepialstwa :) Mamy chyba nieco inny pogląd na literaturę, jej tworzenie i odbiór. Fajnie, że w tak nieskrępowany sposób podchodzisz do pisania, jest to na pewno ciekawe i inne, nie zawsze wszytko musi dać się wyjaśnić. Kibicuję Twojej dalszej twórczości i pewnie jeszcze będę zaglądał do Twoich “rzeczy” :)

 

Pozdrawiam równie przyjaźnie!

BK

Che mi sento di morir

Tekst czytało mi się dość trudno. Te zabawy słowami niezbyt mnie kupiły, dodatkowo było trochę problemów z interpunkcją.

Satyra na relacje damsko-męskie dość trafna.

Hej, LabinnaH!

Oto jestem, skłoniony Twym zaproszeniem, znalazłszy wolną chwilę. 

Trzeba zacząć od tego, że lektura Twojego tekstu jest dość trudna. Nie za trudna – ale tak prawie na poziomie, który utrudnia zrozumienie opowiadanej historii. Ale tylko prawie. A gry słowne cieszą same w sobie, choć przypuszczam, że nie chciałbyś, żeby czytelnicy czytali Twoje teksty dla samego komponowania słów w ładne i zabawne kompozycje.

Wiem, że lubisz tkać swą opowieść właśnie w warstwie słownej. Ale to nie wszystko. Oczywiście widzę tu coś więcej, może zgrabną satyrkę na relacje damsko-męskie, a może (wybacz bezczelność, ale w sumie to nic złego – nie bezczelność, ale to jak skonstruowałeś historię) po prostu prostolinijną fantazję przelaną na papier. Mogę uwierzyć zarówno w satyrę jak i w fantazję o szczecionogich rusałko-owado-uwodzi-cielkach. Wszak dwie zgrabne nogi są przyjemne, a co dopiero sześć, czyż nie? ;)

Kolejnym tropem był tytułowy Midas – zabrzęczało, więc wygooglowałem – i proszę: król znany z głupoty. I tu mam do Ciebie zarzut. No może nie zarzut, ale żal. Żal niewykorzystanego potencjału. Gorąco liczyłem, że w finale nasz robotyczny Casanova o jakże szczytnej misji wskrzeszania ludzkości padnie ofiarą swych jakże rozbuchanych (ludzkich) zmysłów i przez to zostanie w jakiś sposób przewrotnie wyrolowany przez owe szcześcionogie istoty. 

Na koniec: przemyślenie. Ludzkość wymarła. W bitewnym szale, więc jest domniemanie jakiejś ostatecznej wojny. Ergo: nie zmieniła się wcale. Jej natura pozostała tak samo poddana namiętnościom. Widzimy również, że i robot, jej wytwór, poddaje się swym namiętnościom (nadanym mu przez ludzi). Ergo: dzieło nie jest wcale lepsze od swego stworzyciela. Jest to przemyślenie bardzo stare, zgoła biblijne i bardzo mi się tutaj podoba. Uczeń nie jest lepszy od swojego nauczyciela. Kupuję to.

Pytanie tylko: czy glina może powiedzieć do swego nauczyciela – jak mnie ulepiłeś? Czy lubieżny robot potrafi spostrzec swoje uwarunkowanie – i być może – sam siebie, poprzez autorefleksję, udoskonalić? Pytanie pozostaje otwarte, jak rozumiem, dla czytelnika. I to mi też się podoba.

Reasumując: ciekawie, ale trochę czegoś brakuje. Mogło być lepiej.

Pozdrawiam!

Hej Maldi, przyjacielu dobro-pisania. Ja umiem tylko pisać, a ty i świetnie pisać i mądrze, dogłębnie komentować, wielki plus dla ciebie i dzięki, gdyż jestem tu także po to, by po sensownych podpowiedziach – uczyć się i próbować poprawiać teksty.

1. W kolejnym opowiadaniu (po “On czyli Ja” – to poważne, emocjonalne opowiadanie – poczytaj, proszę, zobaczysz, że nie tylko żartuję – może napiszesz mi kilka słów) – otrzymałem tym razem od ciebie podobną wiadomość jak od dwóch osób: ”…lektura Twojego tekstu jest dość trudna. Nie za trudna – ale tak prawie na poziomie, który utrudnia zrozumienie opowiadanej historii”. 

Dzięki. Czy moje “komponowanie słów w ładne i zabawne kompozycje” (tylko to…?) czy coś innego także – przyczynia sie do utrudnień? To dla mnie ważne – jeśli właściwie mi to podpowiesz, a ja zrozumiem i chociaż częściowo zaakceptuję – wtedy DZIĘKI TOBIE będę lepiej pisał! Bardzo proszę o chwilę trudu i w prostych kilku zdaniach wyłuszczenie mi co jest grane.

2. ”…lubisz tkać swą opowieść właśnie w warstwie słownej. Ale to nie wszystko”. “…skonstruowałeś historię po prostu prostolinijną fantazję przelaną na papier”.

Odpowiem cytatem z mojej odpowiedzi, powyżej, dla Mytrixa: “Masz rację – wprowadziłem główne założenie bajki – jeden (nie zawsze przez ziemian stosowany) dogmat: “Bez miłości nie ma seksu”, nakaz, którego inne kosmiczne girls-byty nie lubią przestrzegać. A reszta, czyli akcja, otoczenie, bohaterzy, ich chęci, relacje – jak kosmos – JEDEN WIELKI CHAOS! To było w 100 % zamierzone. W szorcie muszą być krótkie założenia, szybkie zmiany i wspaniały finał dla ziemian – ‘lata świetlne Himi i Asa, dają ziemi miliony nowych bytów”. A poza tym – to wszystko jest (wg. mnie) filmowe?

3. ”Żal niewykorzystanego potencjału. Gorąco liczyłem, że w finale nasz robotyczny Casanova o jakże szczytnej misji wskrzeszania ludzkości padnie ofiarą swych jakże rozbuchanych (ludzkich) zmysłów i przez to zostanie w jakiś sposób przewrotnie wyrolowany przez owe szcześcionogie istoty”.

On tego nie mógł (nawet gdyby… rozbuchanie…), bo wpisano mu w ogzóm-notik, że “najpierw miłość, a potem przyjemność…” Cholercia – wpadłeś na iście diabelski pomysł (sprzed istnienia ziemi) – choć to byłoby już całkiem inne opowiadanie. Ale – dobrze, że się różnimy. Pomyślę, bo lubię nowe wyzwania!!!!!! Jednak, jako ‘dobra ludzka duszyczka’ tutaj chciałem wstawić (oczywiście Hollywoodzkie zakończenie) z przyszłością dla naszej ukochanej lepianki-ziemi.

Bardzo dziekuję za mądry i pogłębiony komentarz – jeśli zechcesz dodać o co proszę, to będe ci wdzięczny. 

Pozdrawiam

LaninnaH

 

 

 

Zaczne od końca. ‘Reasumując: ciekawie, ale trochę czegoś brakuje. Mogło być lepiej.

Witam ponownie, mój drogi lustrzany HannibaL-u!

Z innymi Twymi tekstami zapoznam się wkrótce. Odnośnie natomiast do Twojego stylu pisania, to wydaje mi się, że mógłbym wyróżnić dwie główne składowe, które stanowią o jego charakterze i (potencjalnie) o utrudnionej recepcji. A są to: szyk zdań i neologizmy. Twój szyk jest bardzo urywany, sakadyczny (jak nieświadome, gwałtowne ruchy gałek ocznych), sprawia wrażenie przyduszenia, skandowania, dopominania się o uwagę. Jednocześnie jest on bardzo sprawny, ale taką szczególną konstrukcję tekstu radziłbym raczej zarezerwować dla momentów w tekście, w których występuje duże napięcie emocjonalne. Wówczas, mam wrażenie, wymowa tych, skądinąd bardzo sprawnych, zabaw językowych, mogłaby w pełni wybrzmieć na tle w miarę zwyczajnych, potoczystych zdań. Możesz to potraktować jako sugestię. Jeśli natomiast chodzi o neologizmy, to cóż. Taka już ich natura, że komuś, kto nie poznał ich źródłosłowu, procesu powstawania, może mieć problem z rozszyfrowaniem znaczenia kiedy zetknie się z nimi pierwszy raz. Ale też nie zawsze, byle nie przesadzić z kreatywnością. Tym niemniej, zwłaszcza że stosujesz monologi wewnętrzne, można rozważyć przedstawienie procesu słowotwórczego, wychodzenia od znanego słowa i docierania do docelowych zbitek słowno-słownych. To druga sugestia. Czy 

Więcej nie przychodzi mi do głowy. 

Pozdrawiam!

 

“Dobry żart tynfa wart”. Takie jest moje odczucie. 

Zygfryd 89 – wielce szanuję twój komentarz, przepraszając, że dopiero teraz odpisuję.

“Tekst czytało mi się dość trudno. Te zabawy słowami niezbyt mnie kupiły, dodatkowo było trochę problemów z interpunkcją. Satyra na relacje damsko-męskie dość trafna”.

Odpowiem ci podobnie jak dla BasementKey.

“Masz rację – wprowadziłem główne założenie bajki – jeden (nie zawsze przez ziemian stosowany) dogmat: “Bez miłości nie ma seksu”, nakaz, którego inne kosmiczne girls-byty nie lubią przestrzegać. A reszta, czyli akcja, otoczenie, bohaterzy, ich chęci, relacje, jak kosmos – JEDEN WIELKI CHAOS! To było w 100 % zamierzone. W tym szorcie muszą być krótkie założenia, szybkie zmiany i wspaniały finał dla ziemian – lata świetlne Himi i Asa, dają ziemi miliony nowych bytów”. 

Po mojej powyższej odpowiedzi, BasementKey mądrze przyznał:

“Mamy chyba nieco inny pogląd na literaturę, jej tworzenie i odbiór. Fajnie, że w tak nieskrępowany sposób podchodzisz do pisania, jest to na pewno ciekawe i inne, nie zawsze wszystko musi dać się wyjaśnić. Kibicuję Twojej dalszej twórczości.

Zygfryd89 – Twój komentarz dał podobne spostrzeżenie – to dobrze, że trochę inaczej myślimy, piszemy, czujemy. Świat bardziej zwariowany, jest na szczęście ciekawszy i pełniejszy.

Szanując cię, pozdrawiam

LabinnaH 

Rzeczywiście, mocno chaotyczna opowieść.

Nie dziwię się, że Midas uciekł. Też bym wiała na widok takiej napalonej laski, która bredzi bez sensu.

Te wyjątkowo chyrze skoczki-wykroczki,

Ojjj, paskudny ortograf.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka