- Opowiadanie: ośmiornica - Zamaskowany bohater nocną porą

Zamaskowany bohater nocną porą

Zamaskowany jest krótkim opowiadaniem będącym zabawą wottpadowymi kliszami. Za betę serdecznie dziękuję Młody pisarz, morteciusz i Sagitt.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Zamaskowany bohater nocną porą

 Wyjęłam z lodówki sok, nucąc wraz z radiem Shape of You. Tego było mi trzeba, żeby zebrać się w sobie i pójść pobiegać – energetycznej muzyki oraz smaku pomarańczy. Wypiłam napój w kilku łykach, odstawiłam szklankę i się przeciągnęłam. Szłam właśnie w kierunku drzwi, kiedy muzyka ucichła i zaczął się serwis informacyjny.

 „Z piątku na sobotę około godziny drugiej w nocy została uprowadzona spod swojego domu dwudziestoośmioletnia kobieta. Świadek widział biały, dostawczy samochód…”

 Wyszłam, nie słuchając więcej. Wciąż gdzieś kogoś porywają; nie można dać się zwariować.

Chłodny, poranny wiatr musnął moje policzki, jednak bezchmurne niebo zwiastowało nadciągający skwar. Spojrzałam na zegarek; była już szósta rano. Trudno, czterdzieści minut będzie musiało mi wystarczyć.

Przystanęłam pod drzewem naprzeciwko domu Zygmunta i zaczęłam się rozciągać. A nuż znów na siebie wpadniemy? Jego czarne, sportowe BMW nadal stało na podjeździe. 

Chwyciłam stopę i przyciągałam ją do pośladka, jednocześnie wypinając pierś. Po niedawnym powiększaniu miałam się czym pochwalić, a Zygmunt w końcu musi mnie dostrzec. Mieszkał na naszej ulicy już prawie pół roku i oprócz okazjonalnie rzucanego „cześć” nie zwracał na mnie większej uwagi. Może jest gejem? Ta niepokojąca myśl co rusz kołatała się po głowie. Był wysportowanym, przystojnym mężczyzną o wąskich, kształtnych ustach i wypielęgnowanych dłoniach. Mógłby być gejem. Jednak te oczy… W jego spojrzeniu czyhało coś drapieżnego – obiecującego ból i rozkosz jednocześnie. Gdy raz je ujrzałam, nie mogłam już pozostać obojętna. Mój wzrok błądził po jego oknach w długie samotne wieczory, a wspomnienie ciemnych oczu rozpalało ogień w żyłach.  

Odrzuciłam włosy i wysunęłam nogę w przód. Znów wypięłam biust i wykonałam skłon. Zdobędę go! Prędzej, czy później go zdobędę. Nawet jeśli jest gejem.

 – Witaj, sąsiadeczko.

 Podskoczyłam, gdy głos Ferdynanda wyrwał mnie z coraz bardziej wyuzdanych fantazji. Sąsiad, jak zwykle w tym swoim dresie nie dość rozciągniętym, aby zasłonić wydatny brzuch i w laczkach z bazaru założonych na białe skarpety z frotte, wyprowadzał na spacer yorka – przeklętego, jazgoczącego upiora – na nasz wspólny trawnik. I jak zwykle nie wyglądał, jakby zamierzał po nim sprzątnąć. 

 – Witam – odparłam zimno. 

 Jak można się aż tak zapuścić? Ferdynand nie mógł mieć jeszcze pięćdziesiątki, ale obwisłe, nieogolone policzki, wiecznie przetłuszczone włosy i cienie pod oczami dodawały mu lat. Pewnie znów spędził noc na sofie, zaśmiewając się z głupich seriali i zapijając chipsy piwem. W ogóle jak ktoś taki trafił do domu na przedmieściach? Z tego, co wiedziałam, od roku nie pracował i wraz z żoną utrzymywali się tylko z jej pensji pielęgniarki. Dziwię się, że Halinka jeszcze nie pogoniła tego nieroba. Wyglądała na niezłą heterę.

Zresztą o czym ja myślę, czas na mnie, jeśli chcę pobiegać przed pracą. Ruszyłam w dół ulicy, odprowadzana wzrokiem Ferdynanda.

 

*

 

 Na szczęście nie spóźniłam się do pracy, ale pierwszą kawę wypiłam już w biurze. 

 – Cześć, Agatka – zaświergotała Malina. 

 Nawet ją lubiłam, chociaż czasami była strasznie pusta. Typowa plastikowa blondynka. No i miała męża oraz większy biust ode mnie. Tego ostatniego nie potrafiłam jej wybaczyć, zwłaszcza, że był naturalny. 

 – Cześć, Malinka, co tam? – zapytałam, zanim zdążyłam się ugryźć w język. 

Po chwili już wiedziałam, kto w firmie się rozwodził, a kto miał romans; kto dostał awans, a kto zostanie zwolniony; kto wybierał się na egzotyczną wycieczkę, a kto szykował na randkę z tindera.

 – …tego Tindera też musisz spróbować. Ponoć świetna sprawa, a lato to najlepszy moment na romans – powiedziała z przekonaniem nie bardzo pasującym do szczęśliwej mężatki.

 – Myślałam, że to wiosna jest najlepsza na romans.

 – No co ty, Agi! Lato to czas obcisłych mini i koszulek na ramiączkach, ciepłych wieczorów i romantycznych spacerów pod gwiazdami.

 – Wy tak nadal z mężem? 

 – Z mężem? – Malina prychnęła i machnęła ręką. – Nie bądź głupia. Powiedz lepiej, jak tam ten twój tajemniczy Zygmunt?

 – Wciąż nic.

 – Serio? No co ty! – Malina zmartwiła się szczerze. Za to ją właśnie lubiłam, za szczerość i prostolinijność. Zawsze mówiła co myśli i robiła, na co miała ochotę. 

 – Lato dopiero się zaczyna. – Mrugnęłam do niej i wyjęłam z automatu kubek gorącego latte.

 

*

Tego dnia zasiedziałam się w biurze do późna. Zamykaliśmy duży projekt i każdy z nas dawał z siebie wszystko. Czuliśmy się wycieńczeni, ale zadowoleni; byliśmy jedną, wielką wspierającą się rodziną. Przynajmniej jeśli nie chodziło o awans, premię lub łóżko. Zatrzasnęłam klapę laptopa i się przeciągnęłam. Marzyłam już tylko o tym, żeby znaleźć się w domu i wyciągnąć na kanapie z kieliszkiem wina. Do tego świeczki, smooth jazz – tego mi było trzeba. 

 Zjechałam windą do podziemnego garażu. Pustka i betonowe korytarze niosły echem odgłos moich kroków. Gdzieś w dalszej części hali świetlówka zamigotała i zgasła. Zrobiło mi się jakoś tak dziwnie. Serce przyspieszyło, a senność zniknęła w jednej chwili. W filmach zawsze w takich momentach dzieje się coś strasznego. Po co w ogóle je oglądam? 

Przyspieszyłam, nerwowo szukając w torebce klucza. Mój kawowy mini morris był już blisko, kiedy gdzieś z boku usłyszałam szuranie. Serce podeszło mi do gardła, a dłonie zwilgotniały. Nadusiłam przycisk kluczyka. Mini zapikało przyjaźnie, prawie zagłuszając odgłos kroków – odgłos wydawany przez ciężkie buty na betonowej posadzce. 

Podbiegłam do samochodu i szarpnęłam klamką w tej samej chwili, kiedy padł na mnie cień. Nie chciałam patrzeć. Tak bardzo nie chciałam oglądać się za siebie, ale to właśnie zrobiłam. Powoli i mechanicznie, jak bezwolna lalka, odwróciłam głowę. Stał tam, a jego twarz zakrywał cień. Moje oczy zaczęły się rozszerzać, a usta otwierać do krzyku, kiedy się odezwał:

 – Pani się nie boi, pani kochanieńka. Świetlówkę przyszedłem wymienić. 

Zrobił krok w bok i wtedy go poznałam. Nocny stróż. Uśmiechnął się przyjaźnie, odwrócił i odszedł. A ja stałam tak przez chwilę, z drżącymi kolanami, czując się jak skończona idiotka. Po co mi było te wszystkie filmy oglądać?

 Wsiadłam, przekręciłam kluczyk i odpaliłam silnik. Wyjeżdżając, dostrzegłam jeszcze stróża, wyciągającego z kartonika nową świetlówkę. Idiotka! 

Przez miasto przejechałam szybko. O tej porze ulice były wyludnione i puste. Zwłaszcza na przedmieściach. Wyminął mnie tylko jeden samochód i zniknął za zakrętem. Zmęczona jechałam na tyle wolno, że pozwoliłam wyprzedzić się jakiejś furgonetce. Pokręciłam głową. Jeszcze tylko dwie przecznice. 

Widok mojej ulicy przegnał resztki wcześniejszego strachu i na powrót przygniótł zmęczeniem. Zaparkowałam przy chodniku, nie zaprzątając sobie głowy wjeżdżaniem do garażu. Chciałam być jak najszybciej w domu. Chciałam w końcu odpocząć.

 Za późno usłyszałam tupot nóg. Ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął. Silną, śmierdzącą smarem dłonią zatkał mi usta. 

 – Dawaj ją tutaj. – Do mojego oszalałego z przerażenia umysłu wdarł się czyjś szept. 

Szarpałam się, próbowałam walczyć, chciałam gryźć, drapać, kopać. Ramię napastnika oplotło mi szyję i ścisnęło, odbierając siły. 

Świat zaczynał znikać, zafalował mrok na krawędzi wzroku. Jedynie biała furgonetka, która wcześniej mnie wyprzedziła, wciąż nie straciła swych kształtów. Śledzili mnie? Jak mogłam tego nie zauważyć? 

Przerażenie dławiło równie mocno, jak zaciskające się ramię. Mrok podpełzał i falował. Nagle z tego mroku wyłoniła się biała maska. Trzask, urywany krzyk, odgłos upadającego ciała. 

 – Co jest, kurwa?! – Zadudnił głos tuż obok mojego ucha. 

Nadzieja walczyła z niedowierzaniem, przerażenie z rozsądkiem. Wpatrywałam się w jasną plamę maski i wąskie szpary oczu jak umierający z pragnienia w majaczącą na horyzoncie oazę. 

Takie rzeczy się nie zdarzają, to nie może być prawda. Podali mi jakiś narkotyk – odzywał się rozsądek.

Uratuje mnie! Mój tajemniczy, zamaskowany bohater – krzyczała nadzieja.

Maska rozmazała się i pojawiła tuż obok mnie. Otaczający ją mrok falował gniewem. Szarpnięcie. Upadek. Koło mnie odgłosy szamotaniny. W końcu cisza. 

Bałam się drgnąć, bałam się spojrzeć w górę. 

Ktoś dotknął delikatnie mojego ramienia; ten dotyk był tak kojący i ciepły. Wlał się otuchą w moje serce, sprawił, że znalazłam siły, aby unieść się i popatrzeć. Biała maska nachylała się ku mojej twarzy, przez szczeliny wpatrywały się we mnie czyjeś oczy.

– Nic pani nie jest?

Głos mojego wybawcy był stłumiony maską i lekko zachrypnięty. I taki seksi. Niechciana myśl sama wdarła mi się do skołatanej głowy. Kim on mógł być? Jak się tutaj znalazł? Czy jeszcze go zobaczę?

Patrzył na mnie wyczekująco i dopiero po chwili zrozumiałam, że wciąż czeka na odpowiedź.

– Tak… To znaczy nie, nic mi nie jest. – Otrzeźwiałam na tyle, żeby zalotnie przygryźć wargę i unieść brodę. – Dziękuję.

– To dobrze.

Wyciągnął do mnie dłoń, a ja ujęłam ją wręcz drapieżnym gestem. Była silna, twarda, męska. Pomógł mi wstać i zanim zdążyłam zaprosić go do domu, odwrócił się i zniknął. Tak po prostu rozpłynął się w powietrzu. Zamrugałam parę razy, nie mogąc zrozumieć, co właśnie się stało. Może rzeczywiście coś mi podali? 

Jeszcze w nocy, długo po tym, jak niedoszłych porywaczy zabrała policja, stałam w oknie, spoglądając w stronę domu Zygmunta. Byłam pewna, że to on. Że skrycie mnie kochał, lecz próbował ignorować, nie chcąc wplątywać w swoje podwójne życie superbohatera. Nie pozbędzie się mnie tak łatwo. 

 

 

***

 

Ferdynand, skryty za rogiem domu, rozwiał skrywający go mrok, który zawirował i na powrót ułożył się w cień ludzkiej sylwetki u jego stóp. Obok, na trawniku, leżały zrzucone w pośpiechu laczki. 

Całe szczęście, że Gizmo nażarł się sera i męczyła go sraczka – pomyślał, drapiąc się po zarośniętym policzku.

 Zanim wszedł do mieszkania, popatrzył jeszcze w kierunku domu Zygmunta. Kiedy ten gnojek z mafii się tutaj wprowadził, Ferdynand, spowity w mrok, złożył mu wizytę i bardzo szczegółowo wyjaśnił, co się stanie, jeśli ten zacznie prowadzić swoje interesy na ich osiedlu. Jeśli okaże się, że to on próbował uprowadzić Agatkę, nie zawaha się wypuścić na niego cień, rozerwać na strzępy, zmienić w krwawą miazgę. Nawet jeśli Halinka będzie mu potem suszyć za to głowę.

Cholerny, wymuskany laluś!

Kiedy tylko wszedł do domu i zatrzasnął drzwi, z sypialni dobiegł go zaspany głos Halinki. 

– Przynieś mi wody z kuchni, jak będziesz szedł do łóżka. 

– Dobrze, kwiatuszku, już pędzę – odpowiedział, rzucając laczki w kąt.

Poszukał w lodówce wody mineralnej, sięgnął po szklankę i poszedł na górę. W ciepłym świetle lampki nocnej dostrzegł rozciągniętego na łóżku yorka i papiloty we włosach Halinki. Uśmiechnął się z czułością na poły do psa, na poły do żony. Nigdy nie żałował, że porzucił dawne życie. 

 

Koniec

Komentarze

Samo życie. Ciężko zakochana w człowieku, o którym nic nie wie, a ratuje ją cichy bohater, ukryty pod maską mało sympatycznego faceta, którego ona nie lubi…

W sumie całkiem fajne i niekiepsko napisane. W sensie proporcji opisów do dialogów, charakterystyk postaci i te de.

Ale nie ma tak dobrze, żeby było tylko dobrze.

<> Wyjęłam z lodówki sok nucąc, lecące właśnie w radiu Shape of You. ---> przecinek o jedno słowo wcześniej, a co do nucenia, to dałbym, że razem z radiem albo razem z » tu nazwa zespołu, imię solisty « .

<> odłożyłam szklankę i się przeciągnęłam. ---> gdy się coś odkłada, rzecz odkładana “ląduje na płask”. Czy Agnieszka chciała rozlać ostatnie krople soku? Na jej miejscu raczej odstawiłbym szklankę…

<> zaśmiewając się do głupich seriali ---> do czy z?

<> śledzona wzrokiem Ferdynanda. ---> śledzić coś / kogoś wzrokiem to często używana fraza, ale tu bardziej pasowałaby inna. Odprowadzana wzrokiem przez Ferdynanda.

<> w szczelinach wpatrywały się we mnie czyjeś oczy. ---> oj, chyba nie w, ale przez szczeliny…

AdamKB cieszę się, że wpadłeś i że tekst okazał się strawny :) Dziękuje za łapankę.

Nie jestem pewien, jak długi powinien być komentarz pod nominację do Piórka, ale skoro nie jest to określone w sposób jasny, prosty i przejrzysty, kiedy ta merytoryka w komentarzu jest odpowiednia i wyczerpująca, a kiedy nie jest, to chyba jest to kwestia subiektywna i uznaniowa.

Ten element przekopiowałem z innego komentarza, bo w sumie to również jest komentarz nominacyjny, a nie jestem pewien, więc tak jest jak jest i polecam jeść sporo żurawiny (może być w serniku).

Zdecydowanie udały się trzy rzeczy: lekki humor, końcowy twist i klimat. Z humorem to sprawa subiektywna, mi podszedł, pewnie nie wszystkim wejdzie. Mi jednak pasował, nie był przegięty czy nachalny. Z klimatem w sumie podobnie – też może się nie spodobać, ale ten romansowo-wręcz delikatnie erotyczny posmak dobrze tu pasował. Z kolei końcowy twist o tyle fajny, że niby oczywisty, ale się nie spodziewałem. Dobrze zamaskowałaś Ferdynanda przemyśleniami i oczami bohaterki. Zadziałało to naprawdę spoko.

Tak właśnie jest, pozdrawiam serdecznie

mortecius Bardzo się cieszę, że dostrzegłeś niezaprzeczalny, acz wątpliwy urok tego opowiadania. Moje ego rozrasta się teraz niepohamowanie i mruczy xD

Sympatyczne i nieźle napisane, w sensie zarówno językowym, jak i konstrukcyjnym. Na plus lekkość posługiwania się językiem i budowania fabuły. Na minus: niczym nie przełamana schematyczność bohaterek – zarówno głównej, jak i jej przyjaciółki – i przewidywalność finałowego twistu, choć w humoresce to ostatnie to stosunkowo niewielki grzech.

EDIT, żeby było jasne:

Rozumiem, że to zabawa kliszami z wattpada, ale nawet jak na klisze mi te bohaterki zgrzytały :)

ninedin.home.blog

Wyjęłam z lodówki sok nucąc, lecące właśnie w radiu Shape of You (…)

Dwa imiesłowy obok siebie bardzo w ucho „cącają”. Forma rodzajowa „lecące” ma się nijak zarówno do (tej) piosenki, (tego) utworu, (tego) Eda jak i nawet spolszczenia lub niespolszczenia tytułu „Kształt ciebie”.

Dwudziestoośmioletnia kobieta została uprowadzona z piątku na sobotę spod swojego domu około godziny drugiej w nocy.

Owszem, współczesna polszczyzna prasowo-radiowo-telewizyjno-informacyjna kuleje jak ochwacona nasza szkapa, ale czasem uda się usłyszeć/przeczytać coś, co jako tako trzyma się kupy, po cóż więc powielać najgorsze wzorce. Szyk wyrazów w tym zdaniu jest nader… dowolny(?).

Zanim ruszyłam, stanęłam…

Podwójne zatrzymanie czy ki diabeł? A może paradoksik w rodzaju:  „Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było” ?

Czarne, sportowe BMW nadal stało na podjeździe. A nuż znów na siebie wpadniemy?

Kto, jeśli wolno spytać, bardziej ucierpiał w wyniku wcześniejszego zderzenia/”wpadnięcia na siebie” – czarne sportowe BMW czy narratorka? Czy to może dlatego zdecydowała się sprawić sobie nowe, większe i solidniejsze zderzaki?

Chwyciłam kostkę i przyciągałam ją do pośladka, jednocześnie wypinając pierś.

A stopa dała nogę? Zanim dotarło do mnie, o co chodzi, zdążyłam ujrzeć kostkę Rubika przyklejoną do pośladka/ogryzioną przez piesełka kurzą kostkę, zgarniętą z trawnika i przyłożoną do wyżej wymienionego miejsca/ kostkę brukową wykorzystaną jako obciążnik do ćwiczeń. Chwyconą za kostkę nogę i stopę przyciągniętą do pupy zobaczyłam na końcu. Trochę za późno.

Zygmunt w końcu musi zwrócić na mnie dostrzec.

Dobrze by było, bo, jak już wiemy, dostrzec miał ci on piękny – ciemny, w którym „czyhało coś drapieżnego – obiecującego ból i rozkosz jednocześnie”.

Ta niepokojąca myśl co rusz kołatała się po głowie.

Czym bidna myśl się tłukła po głowie? I właściwie za co tak się karała? Świńska jakaś była, włochata, politycznie niepoprawna?

 

Interpunkcja wymaga przemyślenia i kilka innych drobiazgów również, w tym np. sposób wybrnięcia z kłopotu z nazwą samochodu – żeby i poprawnie było i żeby króciutka spódnica w paradę nie weszła. Ja bym kobietę, dla świętego spokoju, np. do vw beetle  przesadziła. Też słodziutki i bez problemu można do niego per „garbusek” czule się zwracać. (Gdybym jednak mogła wybrać sobie któreś z tych autek na prezent, przytuliłabym oczywiście mini morrisa. Lakiery mają odjazdowe! Ewentualnie citroena 2cV po pełnej renowacji…)

 To, co powyżej, „tkło” mnie w części rozbiegowej. Później – i tu posłużę się opinią Adama – „całkiem fajne i niekiepsko napisane. W sensie proporcji opisów do dialogów, charakterystyk postaci i te de”. Dla mnie w tym adamowym „i te de” mieści się na przykład podskórna, ale wyraźnie wyczuwalna żartobliwa nutka, odrobina kpiny i ciut ironii. Oraz brak trupa! Pzdr.

 

*** (Teraz prywata. Przepraszam ośmiornico!)***

 

Witaj, Adamie! 

*** (Teraz prywata. Przepraszam ośmiornico!)***

 

Witaj, w_baskerville! Jak to miło przekonać się, że jesteś tu obecna i aktywna! Pozdrawiam najserdeczniej!

Wyjęłam z lodówki sok, nucąc wraz z radiem Shape of You. Tego było mi trzeba, żeby zebrać się w sobie i pójść pobiegać – energetycznej muzyki

Eee…yyy…eee…

 

Zygmunt w końcu musi zwrócić na mnie dostrzec.

Coś tu się posypało. 

 

wspomnienie ciemnych oczu rozpalało ogień w żyłach 

Nie w lędźwiach? :P

 

Prędzej, czy później go zdobędę. Nawet jeśli jest gejem

No chyba nie, o ile bohaterka nie rozważa tranzycji. 

 

Dziwię się, że Halinka jeszcze nie pogoniła tego nieroba. Wyglądała na niezłą heterę.

Ferdynand i Halinka. No, Kiepscy weszli mocno. :P

 

 Nawet ją lubiłam, chociaż czasami była strasznie pusta. Typowa plastikowa blondynka

Czyli w sumie nie różniła się od głównej bohaterki. 

 

Po co mi było te wszystkie filmy oglądać?

Bliźniacze zdanie chwilę wcześniej padło. 

 

 Za późno usłyszałam tupot nóg. Ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął. Silną, śmierdzącą smarem dłonią zatkał mi usta. 

Dłoń można ugryźć, lepiej wepchnąć szmate w usta. Wtedy ktoś nie krzyknie. Just sayin'. 

 

plamy krwi na chodniku zasychały w cieple letniej nocy. 

To zdanie jest wulgarnie poetyckie, odstaje stylem od reszty. 

 

Dobrze napisany tekst, ale jednak – jak dla mnie – początkowa część przytłacza wątkiem obyczajowo-sercowym. Zwłaszcza te sceny w pracy i wprowadzanie tam postaci przyjaciółki wydaje się zbędne i służy tylko temu, by w tekście coś "działo się" przed punktem kulminacyjnym fabuły. Oczywiście, jest też pewnym elementem kreacji naszej bohaterki, ale koniec końców ona w tekście nie jest istotna i po prostu… mnie nie ujęła. Trochę to kwestia gustu, trochę jednowymiarowej psychologii postaci, która, skoro poświęcasz jej tyle miejsca, wypadałoby, by była dopracowana. 

Już więcej sensu ma ta zmyłka z dozorcą, choć przyznam, że z jednej strony doceniam fakt zabawy z czytelnikiem, a z drugiej, poczułem ukłucie rozczarowania, bo miałem nadzieję, że wreszcie zacznie się coś dziać. 

Później było znacznie lepiej, ale to już sam koniec tekstu i właściwie akcja potoczyła się błyskawicznie, tak samo jak błyskawicznie zniknęła Biała Maska. Fajne to było zaskoczenie, że w tekście pojawił się superbohater, chociaż wcześniej nic a nic nikt o nim nie wspomina. Mnie jednak to w niczym nie przeszkadza. 

Co do twistu bardzo mi się podobał, był dowcipny i błyskotliwy, choć spodziewałem się, że trop najbardziej oczywisty będzie błędny, bo już tak w opowiadaniach bywa. :) 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Hejośmiornico,

Przyjmując założenie, że mam do czynienia z zabawą kliszami z Wattpada, to mnie się to opowiadanie podoba. To nie pierwszy Twój tekst tego typu, który czytam i który mi się podoba, a równolegle mam nadzieję, że to pastisz.

Jest złośliwie, acz subtelnie, jest trochę jak w teledysku, trochę tanio i plastikowo – dla mnie super.

Jest trochę rzeczy do poprawienia – wylistowane wyżej prez parę osób poprawki to mus. Klikam do Biblioteki licząc na to, że tam podziałasz z błędami. 

 

Do tego – wydaje mi się, że mogłabyś popracować nad nauralnością dialogów. NIe jest jakoś źle (bo i próbka mała), ale jak zobaczyłem słowa “nadal”, “powinnaś”, “Naprawdę? Niemożliwe.” – jakoś mi to nie pasuje do takich dziuń, że tak się wyrażę. 

 

Tak sobie myslę, że:

Nadal zastąpiłbym – wciąż

powinnaś – musisz

Naprawdę? – Serio?

Niemożliwe? – No co ty?

ninedin 

cieszę się, że wpadłaś i dziękuję za komentarz. Przyznam, że bohaterka również wielce mnie irytowała i zwłaszcza w 1 osobie może być ciężka do przełknięcia. 

 

w_baskerville 

A może paradoksik w rodzaju:  „Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było” ? 

Przyznam, że pasuje do mentalności bohaterki xD

 

Kto, jeśli wolno spytać, bardziej ucierpiał w wyniku wcześniejszego zderzenia/”wpadnięcia na siebie” – czarne sportowe BMW czy narratorka? Czy to może dlatego zdecydowała się sprawić sobie nowe, większe i solidniejsze zderzaki?

Zderzaki ma już spore i solidne, ale BMW mogłaby nie przetrzymać :P

 

Twój komentarz wstrząsnął mną i przeraził.

To rzeczywiście pierwsze opowiadanie bez trupa.(╬ಠ益ಠ)

 

 

Gekikara

wspomnienie ciemnych oczu rozpalało ogień w żyłach 

Nie w lędźwiach? :P

w kominku (◑‿◐)

 

No chyba nie, o ile bohaterka nie rozważa tranzycji. 

Rozważa przeszczep mózgu, ale to w kolejnym odcinku, nie uprzedzajmy faktów.

 

Ferdynand i Halinka. No, Kiepscy weszli mocno. :P

archetyp taki 

 

Czyli w sumie nie różniła się od głównej bohaterki. 

bingo xD

 

To zdanie jest wulgarnie poetyckie, odstaje stylem od reszty. 

faktycznie obrzydliwe, zaraz usunę 

 

Oczywiście, jest też pewnym elementem kreacji naszej bohaterki, ale koniec końców ona w tekście nie jest istotna i po prostu… mnie nie ujęła. Trochę to kwestia gustu, trochę jednowymiarowej psychologii postaci, która, skoro poświęcasz jej tyle miejsca, wypadałoby, by była dopracowana. 

Bohaterka z założenia miała być irytująca, pusta i jednowymiarowa. Bałam się, że przesadziłam w tej kwestii i, że większość czytelników odpadnie po pierwszym akapicie. 

 

Już więcej sensu ma ta zmyłka z dozorcą, choć przyznam, że z jednej strony doceniam fakt zabawy z czytelnikiem, a z drugiej, poczułem ukłucie rozczarowania, bo miałem nadzieję, że wreszcie zacznie się coś dziać. 

Mam nadzieję, że nie liczyłeś na trupa głównej bohaterki. :O

 

Dzięki, że wpadłeś, dziękuję za komentarz i łapankę. 

Łosiot dzięki za wskazówki. Poprawiłam dialog i teraz wydaje mi się niepokojąco realistyczny. Nad błędami działam i działać będę. Dziękuję za klik <3

 

Twój komentarz wstrząsnął mną i przeraził.

Oj! Pardon! Absolutnie nie było to moim zamiarem! 

To rzeczywiście pierwsze opowiadanie bez trupa.

Rozumiem twoją frustrację –  wiadomo, że w branży SFF&H bez trupa nie ma życia.

 

A niżej, to te drobiazgi, o których wspomniałam wcześniej. Sprawdź, czy się ze mną zgadzasz, czy się czepiam.

 

Zarzuciłam włosami

Odrzuciłam włosy

(…) i zabrałam z automatu przygotowane właśnie latte.

Chyba raczej: (…)i wyjęłam z automatu kubeczek gorącego latte , bo aktualnie pobrzmiewa błędną kolokacją.

(…) podniosłam się i przeciągnęłam. Marzyłam już tylko o tym, żeby znaleźć się w domu i wyciągnąć na kanapie.

Wiadomo, o co chodzi.

Mój kawowy Mini był już blisko, kiedy gdzieś z boku usłyszałam szuranie.

Małą literą, tak jakbyś napisała „mój skorodowany fiat”. I nie, jednak mini kiecka nie wejdzie w paradę, bo jest przecież innego rodzaju. Namotałam w poprzednim poście.

Ramię napastnika oplotło moją mi szyję i ścisnęło, odbierając mi siły.

Pozbędziesz się jednego zaimka.

Trzask, urywany krzyk, łoskot upadającego ciała.

Raczej „odgłos”, bo chyba zbroi to ten delikwent na nocną, mokrą robotę nie przywdziewał.

(…)zafalował mrok na krawędzi wzroku.

Na krawędzi wzroku coś się poruszyło

Tekst jest krótki, więc powtórzenie bardzo wyraźnie słychać.

Jeszcze długo w nocy, dawno długo po tym,(…)

Dwa razy w tym samym zdaniu informujesz o upływie czasu, niepotrzebnie i niezręcznie.

Ferdynand, skryty za rogiem domu, wypuścił cień…

I tego właśnie ani nie widzę, ani nie rozumiem. Co to znaczy „wypuścił cień”? Z czego wypuścił? Skąd go wypuścił?  Z rąk, z worka, z ust – niczym kłąb pary? Potrzebuję więcej danych, bo mi się wyobraźnia zacięła, albo czegoś nie dostrzegłam.

Poszukał w lodówce wody mineralnej(…)

Wydaje mi się, że butelkę mineralnej wystarczy z lodówki po prostu wyjąć, bez specjalnego jej szukania. No, chyba że jest się posiadaczem czterodrzwiowej szafy chłodniczej!

Pzdr.

 

w_baskerville

Twój komentarz wstrząsnął mną i przeraził.

Oj! Pardon! Absolutnie nie było to moim zamiarem! 

Mleko zostało rozlane…

 

Dziękuję za łapankę, poprawię z rana. Nie zgadzam się tylko z ostatnim – każdy facet, kiedy ma coś wyjąć z lodówki, najpierw tego szuka (i zazwyczaj nie znajduje). ;)

Hmmm. Kliszowość i wattpadowość tekstu mnie pokonała.

Narratorka to ten typ kobiety (dziewuchy?), który mnie odrzuca. No, po prostu nie mogłam jej kibicować. Rozbawić opko też nie rozbawiło, bo dowcipy o blondynkach robią to lepiej.

Pierwsza część jest bardzo obyczajowa. Element fantastyczny pojawia się dopiero w końcówce, na krótko i niewyraźnie. Ja też nie zrozumiałam, o co chodziło z wypuszczaniem cienia. Przedtem był gdzieś uwięziony czy jak? Wygląda, że raczej na odwrót.

Trochę mnie zdziwiło, że bohaterka siedzi w robocie do późna, ale jeszcze ma siłę, żeby sobie pojoggować o szóstej.

Za betę serdecznie dziękuję Młody pisarz, morteciusz i Sagitt.

Przypomniała mi się anegdota przytaczana niekiedy przez Rusinka:

Zadzwoniła do mnie kiedyś pani z banku i zapytała, czy rozmawia “z panem Michałem Rusinek”. “Ale ja – proszę pani – się deklinuję”. “ A to przepraszam, zadzwonię później”.

Babska logika rządzi!

Finkla

Cieszę się, że wpadłaś i dziękuję za komentarz.

 

Narratorka to ten typ kobiety (dziewuchy?), który mnie odrzuca. No, po prostu nie mogłam jej kibicować.

nie tworzyłam jej z myślą, żeby ktoś jej kibicował :)

 

Trochę mnie zdziwiło, że bohaterka siedzi w robocie do późna, ale jeszcze ma siłę, żeby sobie pojoggować o szóstej.

Też mnie to zawsze dziwi, ja nie potrafię się zmusić nawet o dziesiątej, jednak mam znajomych, którzy zasuwają pobiegać o szóstej, więc nie jest to element fantasy ;)

 

Ja też nie zrozumiałam, o co chodziło z wypuszczaniem cienia.

Chyba faktycznie powinnam trochę bardziej rozwinąć kwestię cienia. 

 

Przypomniała mi się anegdota przytaczana niekiedy przez Rusinka

zabawna :)

Nie zgadzam się tylko z ostatnim – każdy facet, kiedy ma coś wyjąć z lodówki, najpierw tego szuka (i zazwyczaj nie znajduje).

(„Ma pan absolutną trafność!” – Leon Niemczyk do Jacka Chmielnika w „Vabank”).

Wzięło mnie na poprawność, psiakość! Szkoda, że kompletnie bezrefleksyjnie! Ma pani absolutną trafność!

Zabawne. – napisał uśmiechnięty miś.

Koala75 bardzo się cieszę, że udało mi się rozbawić misia :)

Zacznę od dziegciu ;-) Otóż po “Jednym z trzech” spodziewałem się czegoś więcej :-( 

Opowiadanie same w sobie lekkie, dające delikatnego kuksańca gotowym rozwiązaniom, z których się jak widać bawisz, dobre na szorta, ale niekoniecznie do rozciągnięcia do 10K.

No ale lekkość i sam Ferdynand uśmiechnęły :)

PS. Aż mi się przypomniała inna zabawa motywami superbohaterskimi.

 

wilk-zimowy dopracowuję właśnie tekst na jasnowidzów do BK i siedzę nad powieścią, więc musiałam odreagować czymś lżejszym. Żałuję, że tym razem cię zawiodłam, ale i tak cieszę się, że Ferdynand rozbawił. :) Filmik dobry, może w następnym odcinku uchylę rąbka tajemnicy dotyczącej przeszłości Halinki. ;)

Uśmiechnął się z czułością na poły do psa, na poły do żony.

Bardzo ujęło mnie to zdanie :)))

Przyjemnie się czytało, ale od początku podejrzewałam, że Ferdynand ukrywa coś pod płaszczykiem laczków i białych skarpet ;)

MaLeeNa masz absolutną rację, nie wolno ufać facetom w białych skarpetkach i laczkach. Z pewnością coś ukrywają ;). Obrazek cudowny. 

Filmik dobry

Puść z napisami, a wyjdzie, ze końcówka w sumie po części smutna, acz trafna

Hej ośmiornico!

 

Fajen. Podejrzewałam, że albo Zygmunt na koniec okaże się gejem, albo bohaterem będzie Ferdynand. Chyba wolę to drugie zakończenie, fajny twist. I jak już wspominałam, bardzo lubię twój styl, nawet jeśli przenosisz mnie w otchłanie wattpada. To tekst brzmi jak rodem z pomarańczowej strony ;P

Z uwag: kto mówi laczki? To są lacie/laćki!

Pędzę kliknąć!

 

Dziękuję za lekturę!

Gruszel, jak już to laczuszki xD 

 

Podejrzewałam, że albo Zygmunt na koniec okaże się gejem, albo bohaterem będzie Ferdynand.

W sumie jedno nie wyklucza drugiego xD

 

To tekst brzmi jak rodem z pomarańczowej strony ;P

To sposób na poradzenie sobie z traumą ;)

 

Pędzę kliknąć!

Dzięki, nie pogub laczuszków :P

 

Z uwag: kto mówi laczki? To są lacie/laćki!

W Warszawie tak mówią.

I w tłumaczeniu Sens8 też się pojawiło.

 

Ale kto mówi laćki na lacie? :o 

Fragment komunikatu, który dziewczyna usłyszała nim wyszła z mieszkania, sugeruje, że chyba nie będzie to porwanie jedyne i raczej można się spodziewać, kto stanie się kolejną ofiarą. Ograniczona liczba postaci także nie pozostawia wątpliwości, kto tu jest dobry, a kto zły, więc finał mnie nie zaskoczył.

Element fantastyczny dość mglisty.

Czytało się nieźle, choć wykonanie mogłoby być lepsze.

 

Wy­ję­łam z lo­dów­ki sok, nucąc wraz z ra­diem Shape of You. → Radio nuciło?

 

Są­siad, jak zwy­kle w tym swoim dre­sie… → Czy zaimki są konieczne?

 

 – Tego tin­de­ra też mu­sisz spró­bo­wać. → – …tego Tin­de­ra też mu­sisz spró­bo­wać.

Wielokropek na początku wypowiedzi dialogowej oznacza, że to kontynuacja, więc nie zapisujemy jej wielką literą. 

 

Ota­cza­ją­cy ją mrok fa­lo­wał gnie­wem. → Jak wygląda mrok falujący gniewem?

 

rzu­cił jesz­cze mrocz­nym spoj­rze­niem w kie­run­ku… → Można rzucić komu spojrzenie, ale pojrzeniem nie można rzucić.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy dziękuję za łapanke i komentarz. 

 

Ograniczona liczba postaci także nie pozostawia wątpliwości, kto tu jest dobry, a kto zły, więc finał mnie nie zaskoczył.

Właściwie nie jest powiedziane, że Zygmunt jest odpowiedzialny za próbę porwania, jedynie Ferdynand zastanawia się nad jego winą. Sama bohaterka, gdyby jakimś cudem mogła wybrać pomiędzy jednym a drugim, pewnie wybrałaby Zygmunta, przystojnego bad boya. ;)

Bardzo proszę, Ośmiornico, miło mi, że mogłam się przydać. :)

 

Właściwie nie jest powiedziane, że Zygmunt jest odpowiedzialny za próbę porwania, jedynie Ferdynand zastanawia się nad jego winą.

Odniosłam wrażenie, że Ferdynand jest świetnie zorientowany i skuteczny w tym, co robi. No, ale mogę się mylić. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy

Ferdynand snuje jedynie przypuszczenia (Jeśli się okażę, że to on…) i może mieć racje, albo nie. Zygmunt jest mafiosem, ale raczej nie załatwia się do własnego ogródka ;)

Gdy mam się do czynienia z mafiosem, to fakt ten z reguły budzi różne podejrzenia wobec tego osobnika, choć nie zawsze uzasadnione. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy, masz absolutną rację. Tekst jest po prostu zabawą kliszami znanymi z romansów mafijnych i trzeba go traktować z przymrożeniem oka. ;)

Ośmiornico, tak się składa, że zupełnie nie jestem obeznana z romansami mafijnymi, ale na wszelki wypadek przymrużyłam oko. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy słuszna strategia :D

 Dziękuję. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zabawne. Nie ryczałem ze śmiechu, ale kilka razy się uśmiechnąłem.

Nie ma zaskoczenia, od razu wiadomo, że będzie twist (chociaż trudno powiedzieć, jaki). Niemniej opowiadanie napisane lekko i sprawnie, i nawet z morałem. Idę klikać.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

SNDWLKR cieszę się, że się spodobało i dziękuję za klikanie :D

Fajna opowieść, taka życiowa i plastyczna. Bohaterzy – poza Ferdynandem są nieco płascy – ale czyta się nieźle. 

Jak dla mnie bohaterka nieco za dużo się przeciąga (zwłaszcza w pomieszczeniach, gdzie nikt jej nie widzi;) Zresztą zmieniłabym się przeciągnęłam na przeciągnęłam się. 

Myśli należałoby wyróżniać od reszty. 

wręcz drapieżnym gestem – zaleciało mi Blanką Lipińską;P

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush dziękuję za odwiedziny i komentarz, cieszę się, że czytało się dobrze. :)

 

Bohaterzy – poza Ferdynandem są nieco płascy

tacy właśnie mieli być :)

 

Jak dla mnie bohaterka nieco za dużo się przeciąga (zwłaszcza w pomieszczeniach, gdzie nikt jej nie widzi;)

Może liczy na monitoring ochrony? ;)

 

zmieniłabym się przeciągnęłam na przeciągnęłam się. 

Hmm, zawsze mnie ganiono, za stawianie “się” na końcu zdania.

 

Myśli należałoby wyróżniać od reszty. 

W narracji pierwszoosobowej nie wyróżniamy myśli od reszty, a w trzecioosobowej Ferdka wydaje mi się, że wszystkie są kursywą. Mogłabyś wskazać fragmenty, o które ci chodzi?

 

wręcz drapieżnym gestem – zaleciało mi Blanką Lipińską;P

Nie zdołałam przebrnąć nawet przez darmowy fragment 365 dni, ale wierzę na słowo. :D

 

Chodziło mi o pierwszoosobowe myślenie.

Blankę mam zaliczoną dzięki streszczeniom niejakiego Pigouta;)

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush Uczyłam się, że narracja pierwszoosobowa to strumień myśli bohatera, a nikt przecież nie myśli o tym, że myśli.

Ekspozycja na męskie obiekty nijak mnie nie przekonuje, jeśli stanowi główną oś opowiadania. Niestety. ;-)

Fantastyki – niet, a przynajmniej jej nie zauważyłam.

Piszesz nieźle, czytało się ok. Dla mnie, zwyczajowo, tekst jest przegadany.

 

Trzy drobiazgi:

,Wyjęłam z lodówki sok, nucąc wraz z radiem Shape of You.

Jeśli podkreślenie jest tytułem utworu może cudzysłów lub kursywa?

,Wyszłam, nie słuchając więcej.

Sorry, ale aż się prosi, aby: zrezygnować z „więcej” i dać np. „dalej”, 

,Spojrzałam na zegarek; była już szósta rano

„Już” sobie odpuść, chyba że must have. :-)

 

pzd :-)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

 

Asylum Ekspozycja na męskie obiekty nijak mnie nie przekonuje, jeśli stanowi główną oś opowiadania.

Nie bardzo rozumiem, w jaki sposób to zdanie odnosi się do opowiadania.

 

Fantastyki – niet, a przynajmniej jej nie zauważyłam.

Ferdynand jest superbohaterem.

 

Piszesz nieźle, czytało się ok.

Cieszę się :)

 

Dziękuję za przeczytanie, komentarz i łapankę :)

 

Intrygę budujesz na atrakcyjności kobiety, jej westchnieniach do mężczyzny ze sportowym BMW, nie zauważaniu Ferdynanda, plotkowaniu koleżanek w pracy o facetach. Miłosna, obyczajowa historia, w dodatku tak „podkręcona”, że momentami zastanawiałam się, czy nie idziesz w stronę pastiszu, lecz nie.

Korzystasz z bardzo ogranej, stereotypowej kliszy, która ma już miliony odsłon. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Asylum To opowiadanie jest zabawą kliszami znanymi z romansów mafijnych czy paranormalnych (o czym wspomniałam w przedmowie). Pisząc je, myślałam o często nierealnych wymagania kobiet (i nie tylko kobiet) oraz ich skupianiu się na powierzchowności. Żeby to pokazać, musiałam je trochę „przegadać”.

Może następnym razem wrócę z bardziej epicką fantasy o smokach ;)

 

Całkiem udana zabawa :) Powiem więcej, myślę, że coś takiego, gdyby rozwinąć do książki, całkiem nieźle by się sprzedawało :D Tym bardziej, że piszesz lepiej niż większość autorek tego typu literatury.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Tak, czytałam przedmowę i miałam nadzieję, że pobawisz się tymi kliszami z wattpada i nie tylko. Dla mnie jest  jak jeden do jeden, czyli niespecjalnie się udało. A szkoda. Fajne byłoby opko na tematy, o których myślałaś podczas pisania. Choć nie wiem, czy skupianie się na powierzchowności dotyczy tylko kobiet. ;-)

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Irka_Luz pisząc to opowiadanie, dostatecznie się wybawiłam, książki mogłabym nie przeżyć ;) Cieszę się, że się podobało i dziękuję za komentarz. 

 

Asylum Choć nie wiem, czy skupianie się na powierzchowności dotyczy tylko kobiet.

Wydawało mi się to tak oczywiste, że nie wymieniłam wszystkich płci ;)

Przykro mi, że nie spełniłam twoich nadziei co do tego opowiadania. Cieszę się jednak, że doczytałaś je do końca i podzieliłaś się ze mną swoją opinią.

Cieszę się z Edka na wstępie. Opowiadanie skojarzyło mi się z książką 365 dni albo kinem Patryka Vegi. Przypuszczam, że moje skojarzenia to celowy i autorski zabieg, więc wszystko ok.

AmyBlack to ok xD

Ośmiornico xD

 

Mój ulubiony fanfic z uniwersum Świata według Kiepskich. To opko było tak głupie i kliszowe, że aż dobre (przepraszam xD). POTĘŻNY Ferdynand przeciwko MIAŁKIEMU Zygmuntowi to jeden z moich ulubionych konfliktów w anime. 

Polecam tę wattpadziarę.

Pozdro xD

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

BarbarianCataphract Tak głupie, że aż dobre to mój ulubiony gatunek xDDD W następnym rozdziale będzie epicka walka na laczka i yorka – wpadnie, kiedy dostanę 100 gwiazdek. 

Dobrze pomyślane, opowiedziane i napisane opko! Mam zainteresowanie, co będzie dalej, nie nudzę się, brak dłużyzn i powtórzeń, język wartki i sensowny. Napisane lekko i sprawnie.

Za AdamemKB – „W sumie całkiem fajne i niekiepsko napisane. W sensie proporcji opisów do dialogów, charakterystyk postaci i te de”.

Za Fosiotem – „mam nadzieję, że to pastisz”.

Jednak – jako 78!!! komentator coś wyqouqałem:

**Jednak te oczy… W jego spojrzeniu czyhało coś drapieżnego – obiecującego ból i rozkosz jednocześnie.

**Sąsiad, jak zwykle w tym swoim dresie nie dość rozciągniętym, aby zasłonić wydatny brzuch i w laczkach z bazaru założonych na białe skarpety z frotte, wyprowadzał na nasz wspólny trawnik przeklętego, jazgoczącego yorka upiora… – tutaj inny układ (jeśli uznasz).

**Na szczęście nie spóźniłam się, a pierwszą kawę wypiłam już w biurze – j.w.

**Zatrzasnęłam klapę laptopa i przeciągnęłam się – nie zawsze SIĘ nie dajemy na końcu (popatrz w necie).

**Zrobiło mi się jakoś tak dziwnie – tak bym wywalił, zaburza rytm podpowiedzenia strachu.

**…mnie cień. Nie chciałam patrzeć. Tak bardzo nie chciałam oglądać się za siebie, ale to właśnie zrobiłam. Powoli i mechanicznie, jak bezwolna lalka, odwróciłam głowę. Stał tam, a jego twarz zakrywał cień.

**Po co w ogóle je oglądam? Po co mi było te wszystkie filmy oglądać? – powtórka tematu może być, ale inaczej napisana.

**'Ramię napastnika oplotło mi szyję i ścisnęło, odbierając siły'. Oplotło (w miłosnym uścisku O.K.), zamieniłbym w coś lekko brutalnego.

**'…zafalował mrok na krawędzi wzroku' – nieudana forma – do zamiany adekwatnej do sytuacji.

**…nie straciła swych kształtów' – bardziej swoich (swych zbyt miękkie jak na sytuację).

**'Mrok podpełzał i falował' – 'poetyka' średnia, bo ograna i nie dla tego kawałka akcji. **Nagle z tego mroku wyłoniła się biała maska. Otaczający ją mrok falował gniewem.

**'Ktoś dotknął delikatnie mojego ramienia; ten dotyk był tak kojący i ciepły. Wlał się otuchą w moje serce, sprawił, że znalazłam siły, aby unieść się i popatrzeć. Biała maska nachylała się ku mojej twarzy, przez szczeliny wpatrywały się we mnie czyjeś oczy' – nagle dałaś nam poetycko-miłosno-seksi frazę (och, jak mi dobrze, może na dłużej, proszę…), a sytuacja akcyjna TAKA NIE JEST (chyba, że bohaterka w każdej, nawet bliskiej śmieci sytuacji, ma w sobie oczekiwanie na ciepłego kochanka…) mniammm.

**bez zmian: 'stłumiony maską i lekko zachrypnięty. I taki seksi' – a jednak otrzymała, co chciała…

** kolejne mniammm – bez zmian: 'żeby zalotnie przygryźć wargę i unieść brodę' – zgadłem kształt wargi bohaterki (autorki…?).

**drapieżnym gestem – czy tylko drapieżny gest ręki kobiety ma pewność, że zdobędzie mężczyznę??????

Pozdrawiam jak zawsze serdecznie

LabinnaH

 

Hej, ośmiornica

Bardzo fajny tekst. Szczególnie podobały mi się dwa elementy:

– Kreacja głównej bohaterki

– Mroczna scena w podziemnym garażu

 

Też jeden mniejszy minus: druga scena, w pracy, wydaje się zbędna. Jest chyba tylko do kreacji bohaterki.

 

Od początku do końca było ciekawie. Twist nie zaskakiwał, ale był potrzebny właśnie taki jakim go napisałaś.

Pozdrawiam ;)

LabinnaH ło matko, ale masz wyostrzone oko, dzięki :) Cieszę się, ze opko wartko brnęło naprzód, nuda to zło.

jako 78!!! komentator – zliczyły się komki z bety i stąd ta zatrważająca liczba.

Fajnie, że wpadłeś. Do następnego! :D

 

Hej, Ramshiri, miło cię widzieć :)

Cieszę się, że tekst się spodobał. Ze środkami mam zawsze problem. Niby mają służyć pokazaniu bohatera, ale i tak wygląda trochę jak zapchajdziura pomiędzy początkiem a finałem. Następnym razem popracuje nad bardziej zaskakującym twistem i Gizmo okaże się yorkołakiem xD

 

 

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Ciesze się :)

Nowa Fantastyka