- Opowiadanie: Gurgaon - Sen Mandelbrota

Sen Mandelbrota

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Sen Mandelbrota

Noc była jasna – jaśniejsza niż jakikolwiek dzień, który pamiętam. A niebo było spowite zachwycającą różnorodnością pulsujących gwiazd. Na firmamencie znajdowała się ogromna jaśniejąca u swych granic czeluść w kształcie fraktalu. Wiedziałam, że pochłonie nas wszystkich… Czekałam beznamiętnie na koniec.

Siedzieliśmy przed naszym domem, przy balkonie. Moim rodzicom nie przeszkadzało ani niesamowite zjawisko na niebie, ani przerażający dźwięk ksylofonu, który nieustannie dzwonił nam w uszach jak szept z jakiejś piekielnej otchłani… Straszne uczucie.

Ale mój brat wydawał się śmiertelnie przerażony. Wiedział, że umrze…

– Dlaczego tak jest? – zapytał. – Dlaczego tak się dzieje? Czy to z powodu każdego złego słowa, które wobec ciebie wypowiedziałem? – mówił, jakby błagał o moje miłosierdzie.

– To nie z twojego powodu – odpowiedziałam. – To i tak miało się wydarzyć.

Ale tej nocy nic się nie wydarzyło.

Następnego dnia jechaliśmy samochodem przez podmiejskie pustkowia, obserwując dwa zachodzące słońca. Następnie w oddali zobaczyliśmy ogromny posąg mężczyzny odzianego w pompatyczną szatę koloru świeżej krwi i ozdobionego złotą biżuterią. Wiedzieliśmy, że to on…

– Więc – powiedziałam – on zrobi to…

– Tak --powiedział ojciec – to już koniec. Chodźmy do niego, abyśmy wyraźniej ujrzeli koniec…

Pojechaliśmy więc tam, gdzie można było zobaczyć posąg. Okazało się jednak, że nikogo tam nie ma. Była tylko stara świątynia. Weszliśmy do środka. Spotkaliśmy tam ludzi tańczących i biesiadujących.

– Ale… – powiedziałam zdezorientowana. – Myślałam, że to będzie koniec…

– Rzeczywiście, to już koniec – powiedział ojciec. – Zostajemy tu na zawsze…

I tak zostaliśmy. To był koniec. I nikt nigdy nie wyjdzie z tego miejsca…

Koniec

Komentarze

niebo było spowite zachwycającą różnorodnością pulsujących gwiazd. Na firmamencie zaś znajdowała się jakaś czeluść.

firmament, a niebo to inna przestrzeń? “Zaś” w znaczeniu “natomiast”? “znów”?

Zmierzam do tego, że moim zdaniem “zaś” nie powinno tu być…

Kasia lubi konie zaś Ania słonie. → ok

Kasia lubi konie zaś Kasia słonie. → jeśli firmament i niebo jest tożsame, nie ok

 

Siedzieliśmy przed naszym domem, przy balkonie.

Może przy tarasie albo pod balkonem? Balkon jest raczej wysoko i siedzieć przy nim?

przerażający dźwięk ksylofonu

mnie rozbawiło ;)

 

Tak --powiedział ojciec

Tu masz podwójny znak

 

Mnie nie zachwyciło. Dlaczego oni wyczekują końca, co to za posąg i świątynia, dlaczego nie wyjdą z tego miejsca, dlaczego zbliża się koniec, a rodzicom to nie przeszkadza? Niczego się nie dowiadujemy przez co nie czujemy napięcia, które chyba chciałaś zbudować. Trochę przypomina to notatki z pomysłem. Może czegoś nie złapałam… Poczekam na inne komentarze

Hej!

Przy pierwszym czytaniu wyłapałam powtarzające się zbyt często wyrazy “następnego” i “następnie”.

Potem jeszcze w wypowiedzi ojca jest dwa razy “koniec”.

Zazgrzytały wyświechtane i trochę sztucznie brzmiące zwroty typu: “okazało się jednak” czy wspomniane już “następnie”.

Słowem-kluczem wydał mi się tytułowy Mandelbrot. Nadciąga apokalipsa(?), ale nie nadciąga. Zbliżają się ku niej, a jej tam nie ma. Fraktalny paradoks. Jak można było widzieć pulsujące gwiazdy skoro było jaśniej niż w najjaśniejszy dzień? Kolejny paradoks?

Mężczyzna-posąg – niezrozumiałe dla mnie.

Zakładam, że problem może być po mojej stronie, bo kiepsko radzę sobie z rozkminianiem metafor.

Czuję niedosyt, bo na starcie obiecano mi koniec świata, a dostałam bardzo pusty koniec.

 

Przyciągnął mnie tutaj tytuł. On, oraz sam pomysł są fajne, ale mam wrażenie, że ich potencjał nie został wykorzystany nawet w 10%. Scenka pozostawia zbyt wiele do domysłu, a sama nie jest wystarczająco ciekawa, abym poczuł się zadowolony z lektury.

Następnie w oddali zobaczyliśmy ogromny posąg…

Pojechaliśmy więc tam, gdzie można było zobaczyć (?) posąg. Okazało się jednak, że nikogo tam nie ma. Była tylko stara świątynia. Weszliśmy do środka. Spotkaliśmy tam ludzi tańczących i biesiadujących. (?)

Niekonsekwentne. Nie poprawione przy balkonie zgrzyta.

Misiowi Mandelbrot kojarzy się z fraktalami. Nie rozumie związku tytułu z treścią szorta.

Zgadzam się z poprzednikami: odnoszę wrażenie, że wiele rzeczy zostało Ci w głowie. Udało się trochę stworzyć napięcie tylko po to, by rozczarować się zakończeniem. Właściwie niczego się nie dowiedziałam. Ogólnie fajnie, jak szort czy opowiadanie mają jakieś niedopowiedzenia, ale tutaj jest ich za dużo. Proponuję rozwinąć tego szorta w opowiadanie.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Też mnie przyciągnął tytuł, ale szczerze mówiąc mam problem z odniesieniem go do treści opka, bo nie widzę w nim geometrii fraktalnej i ogólnie średnio rozumiem, co miałaś zamiar tu przekazać, poza nastrojem, bo w nim jest potencjał.

 

Z technikaliów: oba zaimki "jakiś" w różnych formach zbędne, więc do wyrzucenia. Szata nie może być pompatyczna, błędny frazeologizm.

 

PS. Byłoby w sumie fajnie, gdybyś nie ograniczała się do odpowiedzi na komentarze pod własnymi tekstami.

http://altronapoleone.home.blog

Mam takie same odczucia jak poprzednicy. Nie porwało mnie. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Hej, ma to swój ciekawy, oniryczny klimat, ale podobnie jak poprzedni komentujący widzę tu za mało substancji. Dobrze byłoby, gdyby coś w tym tekście było dla czytelnika pewne, żeby zwyczajnie wiedział, co właśnie przeczytał. A tak, mamy czeluść na niebie, którą jedni widzą, inni nie widzą. Apokalipsę, która nadchodzi, ale nigdy nie przychodzi. Rodzinę jadącą samochodem następnego dnia i od razu zachodzące słońca. Następnie zobaczyli posąg, więc pojechali tam, gdzie można zobaczyć posąg. Wszystko brzmi jak sen, i zapewne taki był cel, ale przydałoby się jakieś naprowadzenie na sugerowaną przez ciebie interpretację.

Kilka technicznych pomyłek zostało już wskazane. Ja tylko dodam, że fragment

– Dlaczego tak jest? – zapytał. – Dlaczego tak się dzieje? Czy to z powodu każdego złego słowa, które wobec ciebie wypowiedziałem?

nie brzmi jak wypowiedź śmiertelnie przerażonego brata do siostry. Pozdrawiam i powodzenia :-)

Ten szort coś obiecuje swoim tytułem, ale niestety nie spełnia swojej obietnicy treścią. Bo o ile zaciekawiasz tym, co na firmamencie, tym, że za kilka minut apokalipsa, to na koniec zostawiasz mnie bez niczego, co pomogłoby mi zrozumieć zamysł, który stoi za tym krótkim tekstem. Niestety nie wiem, o co Ci chodzi i po co jest ta scena.

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Co tu dużo mówić, nie podobało mi się. Tekst miał dawać jakieś przesłanie, niestety wydawał się nadmuchany, a nagromadzenie wielokropków nie potęgowało we mnie napięcia. Zakończenie jest bardzo otwarte i tak naprawdę z tekstu nie można wywnioskować, w którą stronę mogłaby iść dalsza fabuła.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Cześć, tu czwartkowy dyyżurny. Atmosfera jest ciekawa, zapowiada się nieźle, ale im dalej w las… Przykro mi, ale nie zrozumiałem, o co tu chodzi. Ściślej – rozumiem scenki, ale nie widzę pomiędzy nimi żadnych związków przyczynowo-skutkowych. Z drugiej strony, może to właśnie tak ma być, bo biorąc pod uwagę klimat, odbieram ten short jako dosłowny opis snu, a jako taki jest być może ciekawy, ale nie w sensie literackim :P Trudno powiedzieć, żeby mi się podobało, szczególnie że strona techniczna nie powala na kolana. Sporo powtórzeń blisko siebie mocno tutaj przeszkadza. pozdrawiam, SA!

Jest klimat i jakiś pomysł. Nic poza tym.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Pomysł był, z wykonaniem gorzej. Nie wiadomo, o co chodzi. Sporo słów w tekście jest dla mnie pustych – czytam i nie wiem, co chciałaś powiedzieć. Próbujesz budować nastrój, używając oryginalnych/nietypowych słów, ale przez to, że używasz ich niezgodnie ze znaczeniem/ w oderwaniu od niego, to pozbawiasz je treści.

Mam też wrażenie, że upchnęłaś większą historię w bardzo niewielkiej liczbie znaków, przez to żaden z elementów nie został opisany dobrze – dajesz czytelnikowi garstkę słabo ze sobą powiązanych wydarzeń. Żeby historia miała ręce i nogi to albo dobrze byłoby ją rozwinąć, albo okroić – tak, żeby elementy w niej zawarte miały szanse wybrzmieć.

 

czeluść w kształcie fraktalu

Czyli w jakim kształcie?

 

odzianego w pompatyczną szatę

Jak wygląda pompatyczna szata?

 

przerażający dźwięk ksylofonu, który nieustannie dzwonił nam w uszach jak szept z jakiejś piekielnej otchłani

sprzeczne informacje

It's ok not to.

Komentuję, bo jestem dyżurnym.

Ale niefajne jest to, że nie odpowiadasz czytelnikom na komentarze. Ludzie jednak wolą mieć pewność, że istnieje jakaś komunikacja między autorem a odbiorcą.

Sam tekst niestety bardzo chaotyczny, i tak jak pomysł miał potencjał, to niestety nie został wykorzystany. A szkoda, bo gdyby tekst był dłuższy i gdybyś bardziej skupiła się na rozwinięciu tych motywów to jego atrakcyjność znacznie by wzrosła.

Pozdrawiam.

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Pomysł i klimat – są, fajne nawet :) Widzę potencjał do stworzenia dobrej historii.

Marudzenia nie powtarzam.

 

Pozdrawiam dyżurowo,

BK

Che mi sento di morir

Nowa Fantastyka