- Opowiadanie: Gruszel - Brakująca karta

Brakująca karta

20. Ta­ma­ra jest pa­sjo­nat­ką kart Ta­ro­ta. Mimo iż nie wie­rzy w wróż­by, sta­wia karty swoim klien­tom w jej skrom­nym ga­bi­ne­cie.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Brakująca karta

Tej nocy wiatr wiał wy­jąt­ko­wo mocno, trzę­sąc po­cią­giem. Znu­dzo­na wie­lo­go­dzin­ną po­dró­żą ob­ser­wo­wa­łam jak płat­ki śnie­gu wście­kle tłuką o szybę, a za oknem migał ten sam, mo­no­ton­ny obraz lasu. Cza­sem wy­da­wa­ło mi się, że po­śród czar­nych świer­ków widzę ły­pią­ce w moją stro­nę oczy, za­pew­ne saren lub in­nych le­śnych zwie­rząt. Skrzy­wi­łam się na samą myśl miesz­ka­nia w tej gę­stwi­nie, na mro­zie, bez żad­ne­go schro­nie­nia.

Włożyłam dło­nie pod pachy, przy ta­kich tem­pe­ra­tu­rach na ze­wnątrz trud­no było na­grzać cały po­ciąg. Przy moc­niej­szym chuch­nię­ciu, z ust wy­do­by­wa­ła się le­d­wie wi­docz­na chmu­ra pary.

Koła po­cią­gu stu­ka­ły na szy­nach, wiatr wył mię­dzy szcze­li­na­mi kon­struk­cji. Dwie małe lampy elek­trycz­ne rzu­ca­ły nikłe świa­tło na obite drew­nem ścia­ny, które drżąc do­cie­ra­ło do twa­rzy pa­sa­że­rów, two­rząc ostre cie­nie.

 Wagon był nie­mal pusty, co nie zda­rza­ło się na tej linii. Poza mną, obok sie­dzia­ła jesz­cze młoda parka i star­szy je­go­mość. Wy­ję­łam z ba­ga­żu pod­ręcz­ne­go talię ta­ro­ta, mając na­dzie­ję na łatwy łup wśród znu­dzo­nych współ­pa­sa­że­rów. Już nawet wie­dzia­łam, co po­wiem; parce, że ich zwią­zek zo­sta­nie wy­sta­wio­ny na próbę, star­sze­mu panu, że jego życie trosz­kę się zmie­ni, a pro­ble­my w końcu znaj­dą rozwiązanie. Ide­al­na wróż­ba, nie za szcze­gó­ło­wa, nie­zbyt opty­mi­stycz­na, ale nie su­ro­wa. Taka, którą można in­ter­pre­to­wać na wiele spo­so­bów.

 Na­ło­ży­łam na głowę chu­s­tę z ce­ki­na­mi, nie­od­łącz­ny ele­ment ku­szą­ce­go mi­sty­cy­zmu, i już mia­łam ru­szyć, gdy ktoś po­cią­gnął mnie za skrawek sukni. Dziew­czyn­ka, na oko ośmio­let­nia, nie wie­dzieć kiedy do­sta­ła się do wa­go­nu. Dziw­ne, nie wi­dzia­łam jej wcze­śniej, mu­sia­ła jakoś się prze­kraść.

 – Zgu­bi­łaś się? – Przy­wo­ła­łam na twarz naj­szer­szy uśmiech na jaki było mnie stać, bio­rąc pod uwagę, że nie cier­pię dzie­ci.

 Dziew­czyn­ka po­krę­ci­ła je­dy­nie głową, wpa­tru­jąc się we mnie du­ży­mi, czar­ny­mi ocza­mi. No, mu­sia­łam przy­znać jak na dzie­cia­ka, wy­glą­da­ła słod­ko.

 – Gdzie są twoi ro­dzi­ce? – spy­ta­łam, chcąc jak naj­szyb­ciej po­zbyć się kłopotu. Mu­sia­ła za­cze­pić aku­rat mnie, aku­rat teraz.

 Zro­bi­ło mi się chłod­no, gdy dziew­czyn­ka wska­za­ła pal­cem las za oknem. Na chwi­lę za­nie­mó­wi­łam. Głu­pie dziec­ko stroi sobie żarty? Ro­zej­rza­łam się, czy ktoś nie ob­ser­wu­je nas ukrad­kiem, i nie du­si się ze śmie­chu. Pasażerowie zajęci byli własnymi sprawami, a stu­kot kół po­cią­gu sku­tecz­nie za­głu­szał roz­mo­wę.

 – Po­wró­żyć ci? – spy­ta­ła dziew­czyn­ka, pa­trząc na talię kart w mojej dłoni.

 – No wiesz, zwy­kle to ja…

 – Po­wró­żyć? – powtórzyła, wle­pia­jąc we mnie te puste, czar­ne oczy. Miały kolor lasu za oknem.

 W mil­cze­niu kiw­nę­łam głową. A niech po­sta­wi wróż­bę i będę miała spo­kój. Ro­dzi­ce pew­nie nie pil­nu­ją dzie­cia­ka, więc za­cze­pia in­nych.

 Usia­dły­śmy przy po­cią­go­wym sto­li­ku, za­czę­łam ta­so­wać karty, kiedy dziecko zła­pa­ło mnie za rękę. Wzdry­gnę­łam się, jej dłoń była zimna jak lód. Nie po­wiem, żeby w po­cią­gu było cie­pło, ale ubra­nia dziew­czyn­ki wy­glą­da­ły na po­rząd­ne. 

 – Nie tasuj, wy­go­nisz magię – po­wie­dzia­ła tym samym bez­na­mięt­nym tonem i z pu­stym wy­ra­zem twa­rzy.

 Za­mar­łam, jed­nak po chwi­li uspo­ko­iłam się i uśmiech­nę­łam. W ileż bzdur ja wie­rzy­łam za dzie­cia­ka? Ach, prze­cież nie­któ­rzy i na sta­rość myślą, że tarot jest praw­dzi­wy, po­my­śla­łam ze zło­śli­wo­ścią. Gdyby było ina­czej, umar­ła­bym z głodu.

– Jak masz na imię? – spy­ta­łam, gdy dziew­czyn­ka się­gnę­ła po talię. Z po­dej­rza­ną wpra­wą za­czę­ła wy­kła­dać karty.

– Me­re­dith – od­par­ła, wciąż za­pa­trzo­na w sto­lik.

– Do­brze, Me­re­dith, cze­kam więc na twoją wróż­bę. – Ner­wo­wo ob­li­za­łam wargi i ukrad­kiem spoj­rza­łam na współ­pa­sa­że­rów. Młoda para, wciąż za­ję­ta sobą, szep­ta­ła sobie coś do ucha, a star­szy pan z prze­ję­ciem czy­tał ze­szło­ty­go­dnio­wą ga­ze­tę.

Me­re­dith roz­ło­ży­ła na stole pięć kart i już miała się­gać po szó­stą, gdy za­trzy­ma­ła dłoń w po­ło­wie drogi.

– Talia jest nie­peł­na – po­wie­dzia­ła, wpa­tru­jąc się w sto­lik.

– Za­pew­niam cię, mam wszyst­kie karty, to moja spraw­dzo­na talia.

– Bra­ku­je jed­nej – upie­ra­ła się.

Wzię­łam talię do ręki i za­czę­łam li­czyć. Wszyst­ko się zga­dza­ło, sie­dem­dzie­siąt trzy karty plus pięć na stole.

– Zo­bacz, jest kom­plet­na – sta­ra­łam się uśmiech­nąć, co rusz zer­ka­jąc na współ­pa­sa­że­rów. Nie cier­pię dzie­cia­ków, nigdy nie wia­do­mo, co im w gło­wie sie­dzi.

– Bra­ku­je – z na­ci­skiem po­wie­dzia­ła Me­re­dith, wbi­ja­jąc we mnie spoj­rze­nie pa­skud­nych, czar­nych oczu.

– Nie rozu… – prze­rwa­ło mi mocne trzę­sie­nie po­cią­gu. Ude­rzyłam głową w opar­cie sie­dze­nia i upadłam na podłogę.

Świa­tła za­mi­go­ta­ły i zga­sły. Gdy wsta­wa­łam, było zu­peł­nie cicho. Po omac­ku, ma­su­jąc obo­la­łą skroń, ro­zej­rza­łam się po wa­go­nie, przez okna wpa­da­ło nikłe świa­tło księ­ży­ca.

– Halo… – za­czę­łam nie­pew­nie. – Me­re­dith? Nic ci się nie stało?

Szu­ka­łam jej na ślepo, ale nic nie mo­głam zna­leźć. Wagon był pusty. Znik­nę­ła dziew­czyn­ka, znik­nął star­szy pan i młode mał­żeń­stwo. Cisza osaczała mnie ze wszyst­kich stron, wroga i obca jak las za oknem.

– Halo! – Ru­szy­łam przed sie­bie, w stro­nę przed­nich wa­go­nów. Trze­ba zna­leźć kon­duk­to­ra…

Le­d­wie po­stą­pi­łam kilka kro­ków, a lampy, zami­go­tały i znów za­świe­ci­ły. Ro­zej­rza­łam się po wa­go­nie, wciąż był pusty. Na miej­scu, na któ­rym sie­dział star­szy pan, le­ża­ła ga­ze­ta.

Trze­ba przejść na po­czą­tek po­cią­gu, ko­niecz­nie! Chwy­ci­łam klam­kę drzwi mię­dzy wa­go­na­mi, jed­nak nie chcia­ła drgnąć. Szarp­nę­łam moc­niej, nadal nic. Za­klę­łam pod nosem, czu­jąc jak ręce za­czy­na­ją drżeć, a serce pró­bu­je wy­sko­czyć z pier­si. Przez okna w drzwiach do­strze­głam, że resz­ta wa­go­nów też jest pusta. Świa­tło lamp nada­wa­ło po­cią­go­wi tru­pie­go wy­glą­du. Było zu­peł­nie cicho, tylko wiatr wył wście­kle, jakby chciał zbić szybę i wle­cieć do środ­ka, a z nim śnieg i mrok nocy. 

Za­klę­łam jesz­cze raz.

Zacisnęłam pięści i ru­szy­łam spraw­dzić, czy drzwi wio­dą­ce na ze­wnątrz po­cią­gu dzia­ła­ją. Otwar­łam je bez trudu, od razu owio­nął mnie zimny po­dmuch, wpusz­cza­jąc do środ­ka szyb­ko top­nie­ją­ce płat­ki śnie­gu. Spojrzałam na ciem­ny las, ro­sną­cy kil­ka­na­ście me­trów od torów i zadrżałam. By­li­śmy na kom­plet­nym od­lu­dziu, knie­ja cią­gnę­ła się wiele mil na wszyst­kie stro­ny. Nie mia­łam szans od­na­leźć cy­wi­li­za­cji idąc pie­szo.

Nagle po­czu­łam się sa­mot­na, zu­peł­nie po­rzu­co­na po­środ­ku wro­giej pusz­czy.

Przez chwi­lę sta­łam w bez­ru­chu, ale w końcu moc­niej owi­nę­łam się chu­s­tą i wy­szłam na ze­wnątrz. Od razu za­pa­dłam się po ko­la­na w pu­szy­sty śnieg. Po­ciąg wy­glą­dał, jakby nie miał końca, pew­nie dla­te­go, że stał na za­krę­cie.

Wa­go­no­we lampy, rzu­ca­ły cie­pły blask na naj­bliż­sze drze­wa, których ga­łę­zie de­li­kat­nie szu­mia­ły na wie­trze. Śnieg osia­dał na mojej twa­rzy, buty za­czę­ły szyb­ko prze­ma­kać, więc nie za­my­ka­jąc drzwi, ru­szy­łam wzdłuż po­cią­gu.

Nie uszłam da­le­ko, gdy od stro­ny lasu usły­sza­łam trzask ga­łę­zi. Zdą­ży­łam jesz­cze się ob­ró­cić, gdy nie­wy­raź­na syl­wet­ka mi­gnę­ła i skry­ła się w gę­stwi­nie. 

– Halo? – krzyk­nę­łam, nie wie­dząc czy to zwie­rzę, czy czło­wiek. Od­po­wie­dzia­ło mi je­dy­nie wycie wia­tru. 

– Pro­szę pani? – Usły­sza­łam głos do­cho­dzą­cy z przed­nich wa­go­nów.

– Tak? – krzyk­nę­łam z ulgą, uśmie­cha­jąc się do sie­bie. Czyli na prze­dzie są lu­dzie, nie ma się czego bać.

– Pro­szę nie od­da­lać się od po­cią­gu, mamy małą awa­rię ale zaraz ru­sza­my dalej!

– Już wra­cam!

Mia­łam pójść w stronę wagonu, gdy na skra­ju świa­tła, w miej­scu gdzie za­czy­na się las, mię­dzy ciem­ny­mi krza­ka­mi, zobaczyłam coś jesz­cze. Re­gu­lar­ny kształt, teraz, gdy go do­strze­głam i sku­pi­łam na nim uwagę, znacz­nie wy­bi­ja­ją­cy się z oto­cze­nia. Nie­pew­nie spoj­rza­łam na po­ciąg, ale nie wy­glą­dał, jakby miał od­je­chać, więc ru­szy­łam w stro­nę kształtu.

Zro­zu­mia­łam, co to, ja­kieś dwa metry przed celem. Mar­twa sarna, z roz­pru­te­go brzu­cha wciąż uno­si­ła się para. Ciar­ki prze­szły mi po ple­cach, chcia­łam na­tych­miast wra­cać w stro­nę po­cią­gu, ale wtedy do­strze­głam coś jesz­cze. W pysku zwie­rzę­cia był jakiś pa­pier.

Chwi­lę wal­czy­łam z sobą, by ru­szyć się z miej­sca, ale w końcu po­de­szłam bli­żej. Ciem­na ścia­na lasu zda­wa­ła się na mnie pa­trzeć, jakby coś ukry­wa­ło się mię­dzy gru­by­mi pnia­mi. Śnieg padał coraz gę­ściej, głosy ma­szy­ni­stów ci­chły, jed­nak cie­ka­wość była sil­niej­sza.

Drżą­cą dło­nią wy­ję­łam kar­to­nik z pyska i nogi się pode mną ugię­ły. Upa­dłam w głę­bo­ki śnieg. 

Karta ta­ro­ta. Od­wró­ci­łam ją awer­sem do góry; nie była mi znana, choć wy­glą­da­ła, jakby po­cho­dzi­ła z mojej talii. Ten sam styl ry­sun­ku, ten sam tusz i pa­pier, nawet za­gię­cia na ro­gach wy­glą­da­ły po­dob­nie. Na środ­ku wy­ma­lo­wa­no sa­mot­ną ko­bie­tę, oto­czo­ną lasem, z któ­re­go ły­pa­ły świe­cą­ce śle­pia, a pod spodem na­pi­sa­no: OSZUST. 

Spoj­rza­łam w ciem­ną gę­stwi­nę lasu i do­strze­głam nie­wy­raź­ną syl­wet­kę dziew­czyn­ki, ma­ja­czą­cą gdzieś na kra­wę­dzi wzro­ku. Świa­tło po­cią­go­wych lamp za­mi­go­ta­ło i po­ru­szy­ło się. Do­pie­ro teraz usły­sza­łam dźwięk sil­ni­ka i od­le­gły gwizd ma­szy­ni­sty.

Gdy się od­wró­ci­łam, po­ciąg od­je­chał.

 

Koniec

Komentarze

Ja tu jeszcze wrócę ^^ bo pamiętam, że 20. bardzo mi się podobała i czekałam na opko o tarocie ;)

Ja tu jeszcze wrócę ^^

Zapraszam

 

bo pamiętam, że 20. bardzo mi się podobała i czekałam na opko o tarocie ;)

Obawiam się, że mogłam nie wykorzystać pełnego potencjału tematu, ale no cóż ;)

Standardowo łapanka 

 

Nałożyłam na głowę chustę z cekinami, nieodłączny element kuszącego mistycyzmu

fajne 

 

 – Zgubiłaś się? – Przywołałam na twarz najszerszy uśmiech na jaki było mnie stać, biorąc pod uwagę, że nie cierpię dzieci.

Utożsamiam się z tym stwierdzeniem ^^

 

– Gdzie są twoi rodzice? – spytałam, chcąc jak najszybciej pozbyć się ciężaru. Musiała zaczepić akurat mnie, akurat teraz.

Może kłopotu albo problemu?

 

Rozejrzałam się, czy ktoś nie obserwuje nas ukradkiem, dusząc się ze śmiechu. Żaden z pasażerów nie zwracał na nas uwagi, a stukot kół pociągu skutecznie zagłuszał rozmowę.

 – Powróżyć ci? – spytała dziewczynka, patrząc na talię kart w mojej dłoni.

 – No wiesz, zwykle to ja…

 – Powróżyć? – spytała, wlepiając we mnie te puste, czarne oczy. Miały kolor lasu za oknem.

 – Nie tasuj, wygonisz magię

też fajne

 

Zamarłam, jednak po chwili uspokoiłam się i uśmiechnęłam. W ileż bzdur ja wierzyłam za dzieciaka? Ach, przecież niektórzy i na starość myślą, że tarot jest prawdziwy, pomyślałam, ze złośliwością. Gdyby było inaczej, umarłabym z głodu.

U siebie też zastanawiałam się, jak to rozegrać, bo większość narracji jest niejako myślami bohaterki, więc ta kursywa w tym momencie jest trochę niekonsekwentna. Zwłaszcza że zdanie wcześniej to też (chyba) myśli

 

– Nie rozu… – przerwało mi mocne trzęsienie pociągu. Upadłam na podłogę, uderzając głową w oparcie siedzenia.

Nie wiem, czy siedzenia? Nie umiem sobie wyobrazić takiego upadku ;)

 

Przeklęłam jeszcze raz.

Przełknęłam ślinę i ruszyłam sprawdzić,

Nie miałam szans odnaleźć cywilizację idąc pieszo.

Cywilizacji 

 

Miałam ruszyć dalej, gdy na skraju światła, w miejscu gdzie zaczyna się las, między ciemnymi krzakami, dostrzegłam coś jeszcze. Regularny kształt, teraz, gdy go dostrzegłam i skupiłam n

Zrozumiałam co to, jakieś dwa metry przed celem. Martwa sarna, z rozprutego brzucha jeszcze unosiła się para. Ciarki przeszły mi po plecach, chciałam natychmiast wracać w stronę pociągu, ale wtedy dostrzegłam coś jeszcze.

 

Ciekawe – nie spodziewałam się takiego przeprowadzenia akcji. Końcówka horrorowata, czyli się udało wzbudzić emocje :)

 

Trochę przecinków brakuje (ale nie czuję się zbyt kompetentna w tym temacie) + to, co wyżej, ale jak na temat, z którym walczyłaś do ostatnich godzin, to przyjemnie się czytało. 

 

Idę do odpowiedniego wątku w HP ;)

 

pozdrawiam

Ciekawe. Szkoda, że tak szybko się skończyło.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Zręcznie napisany szort. Myślę, że rozwlekanie tekstu nie miałoby sensu, jest optymalnej długości. Ciekawe, czuć klimat i elementy układanki pasują do siebie :)

Powodzenia w konkursie!

I… urwałaś w takim momencie! ;)

Podobało mi się. Sprawnie stworzony klimat odosobnienia. Jest coś urzekającego w pociągach, które utknęły na pustkowiu – duże pole do popisu wyobraźni.

Dobrze, że tworzysz nastrój niedopowiedzeniami, na przykład dziewczynka wskazująca na las w odpowiedzi na pytanie o rodziców. Nie dowiadujemy się o niej niczego konkretnego, ale nie ma takiej potrzeby.

Zakończenie – nie jestem pewien, czy pociąg by odjechał, skoro konduktor widział oddalającą się kobietę. Za to wyszło bardzo horrorowato, bo nie wiadomo, co czai się w lesie.

Dwa zastrzeżenia.

Po pierwsze, kiedy bohaterka się budzi, w wagonie nie ma nikogo, za to później spotyka maszynistę. Początkowo myślałem, że dziewczynka wtrąciła ją do jakiegoś piekła (etc), ale później jest ten maszynista. A skoro to nadal nasz świat, gdzie podziali się pasażerowie i czemu zostawili nieprzytomną, być może ranną dziewczynę na środku wagonu. Może czegoś nie wyłapałem, ale to mi zazgrzytało.

Po drugie, karta w pysku zwierzęcia. Co by się stało, gdyby bohaterka nie zauważyła sarny, albo nie zdecydowała się do niej podejść. Nauczka od dziewczynki wtedy by nie zaistniała. Czy nie powinno być to zrobione w bardziej “pewny” sposób?

Pozdrawiam :)

 

Hej OldGuard!

 

Zwłaszcza że zdanie wcześniej to też (chyba) myśli

Niekonsekwencja to moja drugie imię xD A tak serio to racja, poprawiam!

 

Nie wiem, czy siedzenia? Nie umiem sobie wyobrazić takiego upadku ;)

No w locie jebudup, trach, bam! xD

 

Odnaleźć cywilizację idąc pieszo.

Pewna jesteś? (Ja nie xD)

 

Ciekawe – nie spodziewałam się takiego przeprowadzenia akcji. Końcówka horrorowata, czyli się udało wzbudzić emocje :)

Uff. Nie umiem w horrory, więc zastanawiałam się czy to wypali ;)

 

Trochę przecinków brakuje (ale nie czuję się zbyt kompetentna w tym temacie) + to, co wyżej, ale jak na temat, z którym walczyłaś do ostatnich godzin, to przyjemnie się czytało. 

Przyznaję, trochę na szybko, więc pewnie temat dałoby się ugryźć dużo lepiej. Ale wstawiłam, więc nie uważam, żeby było tragicznie xD

 

Dzięki za kliczka i komentarz!

 

Hej SNDWLKR!

 

Cieszę się, że ciekawe, jednak pomysł był raczej na coś krótkiego ;)

 

Dzięki za komentarz!

 

Hej Corrin!

 

Fajnie, że Ci się podobało, też uważam że przedłużanie nie miałoby sensu ;)

 

Dzięki za komentarz!

 

Hej Zanaisie!

 

Podobało mi się. Sprawnie stworzony klimat odosobnienia. Jest coś urzekającego w pociągach, które utknęły na pustkowiu – duże pole do popisu wyobraźni.

Bardzo boję się utknąć sama na jakimś zadupiu, to pewnie część instynktu stadnego xD Stąd też przelałam lęki na papier.

 

Za to wyszło bardzo horrorowato, bo nie wiadomo, co czai się w lesie.

Nie spodziewałam się, że wyjdzie horror, ale cieszę się, że tak uważasz ;)

 

Po pierwsze, kiedy bohaterka się budzi, w wagonie nie ma nikogo, za to później spotyka maszynistę. Początkowo myślałem, że dziewczynka wtrąciła ją do jakiegoś piekła (etc), ale później jest ten maszynista. A skoro to nadal nasz świat, gdzie podziali się pasażerowie i czemu zostawili nieprzytomną, być może ranną dziewczynę na środku wagonu. Może czegoś nie wyłapałem, ale to mi zazgrzytało.

Nie mogę napisać, że tekst był przemyślany, ale bardziej chciałam zasugerować, że z pasażerami też nie jest wszystko w porządku ;)

 

Po drugie, karta w pysku zwierzęcia. Co by się stało, gdyby bohaterka nie zauważyła sarny, albo nie zdecydowała się do niej podejść. Nauczka od dziewczynki wtedy by nie zaistniała. Czy nie powinno być to zrobione w bardziej “pewny” sposób?

Nie lubię, gdy bohaterowie są z góry skazani na porażkę, dlatego wolałam dać bohaterce szansę. Trzeba się było nie interesować, to może jakoś by sobie poradziła xD

 

Cieszę się i niejako jestem zaskoczona, że się podobało ;)

 

Dzięki za komentarz!

 

Zapomniałem kliknąć – klikam ;)

Och, dzięki!

Cześć!

 

Bardzo dobry szort. Nie będę się pochylać nad niedociągnięciami technicznymi, bo OldGuard już z grubsza zrobiła, co trzeba, przejdę więc od razu do pochwał.

Klimat odwzorowany z dużą starannością. Odosobnienie, zima, las, pociąg, gra światłami, anonimowi towarzysze podróży – to wszystko złożyło się na szalenie immersyjną atmosferę, bardzo łatwo było wsiąknąć w Twój tekst. 

Podobało mi się też to, jak wykorzystałaś dziewczynkę. Nie zrobiłaś z niej nudnego już, wyeksploatowanego do cna dziecięcego straszydła, a swoistego posłańca. Urwałaś jej wątek w dobrym momencie.

Bardzo podobał mi się też twiścik, zupełnie się go nie spodziewałem. Fajnie, że przepowiednia dziewczynki znalazła się na odnalezionej przez główną bohaterkę karcie. Dobrze zagrało rozwiązanie, że nie była to jakaś przepowiednia na odległy, bliżej niesprecyzowany czas, tylko proroctwo na “za chwilę”.

Znakomicie wybrałaś moment na cięcie i skończenie historii.

Jestem wysoce zadowolony z lektury.

 

Pozdrawiam,

fmsduval

 

Zgłosiłem do biblio :)

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Dobre, mimo, że zakwalifikowałaś jako horror. Nie odrzuciło misia. Na długość też w sam raz. I można sobie dalej rozwinąć po swojemu. To plus.

Bardzo ładny pomysł, choć nie powiem, żeby lektura sprawiła mi przyjemność, niestety, a to z powodu wykonania oraz poczucia, że czegoś mi w tej historyjce brakuje. Są niby wszystkie potrzebne elementy i ogólnie na plus, zwłaszcza ogranie tematu konkursowego, ale sporo mi tu zgrzytało. Fabularnie chyba głównie rozwleczenie wątku pociągu – jak nie fetyszyzuję dynamiki, tak tu przydałoby się pograć tempem opowieści, bo wszystko, włącznie z sytuacją, w której bohaterka powinna być spanikowana, opowiadasz tak samo. Może tu jest jak dla mnie najsłabszy punkt ogólny, na poziomie prezentacji pomysłu i fabuły.

 

 – Zgubiłaś się? – Przywołałam na twarz najszerszy uśmiech na jaki było mnie stać, biorąc pod uwagę, że nie cierpię dzieci.

Utożsamiam się z tym stwierdzeniem ^^

 

Ja też XD

 

Problemem natomiast jest wykonanie. Poniżej wypisałam te miejsca, które mnie mocno zatrzymały, nie wszystkie, choć większość.

 

Tej nocy wiatr wiał wyjątkowo mocno, trzęsąc całym pociągiem. Znudzona wielogodzinną podróżą obserwowałam jak płatki śniegu wściekle tłuką o szybę; za oknem migał ten sam, monotonny obraz lasu. Czasem wydawało mi się, że pośród czarnych świerków widzę łypiące w moją stronę oczy, zapewne saren lub innych leśnych zwierząt. Skrzywiłam się na samą myśl mieszkania w tej gęstwinie, na mrozie, bez żadnego schronienia.

Schowałam dłonie pod pachy, przy takich temperaturach na zewnątrz trudno było rozgrzać cały pociąg.

W tym kawałku jest sporo problemów, nie tylko to powtórzenie. Średnik w drugim zdaniu – nie za bardzo, po polsku stosujemy go inaczej. Tu albo dwa zdania albo inne połączenie: “ , a za oknem miga…”

Obraz lasu – niedobre. Po prostu las? I dlaczego miga? Niepotrzebnie wprowadzasz tu motyw mieszkania w lesie. Zwierzęta są do tego przystosowane, a po co już teraz zapowiadać dziewczynkę? W tak krótkim i prostym tekście foreshadowing nie jest potrzebny, a jest trochę od czapy ;)

Dłonie raczej włożyłam pod pachy.

Rozgrzanie pociągu brzmi tak, jakby ktoś chciał go rozpalić do czerwoności, a nie nagrzać w nim dla komfortu pasażerów.

 

problemy w końcu znajdą ujście

Problemy się rozwiązuje, one nie uchodzą ;)

 

ktoś pociągnął mnie za rąbek sukni

Hmm. Rąbek to jest sam dół sukni, spódnicy, sukieni. Suknia sugeruje coś długiego, więc dziewczynka musiałaby się schylać. Może po prostu za sukienkę? Bo rzecz raczej nie dzieje się w czasach długich sukien, realia pociągu nie bardzo.

 

nie wiedzieć kiedy[-,] dostała się do wagonu

No, musiałam przyznać, jak na dzieciaka[-,] wyglądała słodko.

Źle brzmi to zdanie, źle się parsuje, jak by powiedziała Tarnina. Może dwukropek po przyznać by to nieco poprawił.

 

 Zrobiło mi się chłodno, gdy dziewczynka wskazała palcem las za oknem.

Chłodno? Pomijając dziwny frazeologizm, przypominam, że już jest jej zimno, bo w pociągu nie grzeją.

 

Rozejrzałam się, czy ktoś nie obserwuje nas ukradkiem, dusząc się ze śmiechu.

Tu niejasne (gramatycznie), kto dusi się ze śmiechu: obserwujący czy bohaterka.

 

Usiadłyśmy przy pociągowym stoliku, zaczęłam tasować karty, kiedy ta złapała mnie za rękę.

Zaimek “ten/ta/to” użyty w ten sposób musi się odnosić do podmiotu, który go bezpośrednio poprzedza.

 

powiedziała tym samym[-,] beznamiętnym tonem

 

Upadłam na podłogę, uderzając głową w oparcie siedzenia.

Poczytaj sobie o imiesłowie przysłówkowym współczesnym i jego użyciu. Stosuje się go jedynie do czynności dziejących się jednocześnie, a tu to tak nie bardzo. Choć dalej jest gorzej.

 

Cisza oblepiała mnie ze wszystkich stron

Oblepiała? Lubię synestezję, ale coś mi tu nie gra. Osaczała?

 

 lampy, migocząc, znów zaświeciły

J.w. imiesłów. Lampy zamigotały i znów się zaświeciły.

 

Rozejrzałam się po wagonie; pusty.

Dwukropek, jeśli już. Te skróty, które czasem stosujesz, są dobre w angielskim, w polskim takie sobie. W innym typie narracji może, tu nie bardzo.

 

Na miejscu[+,] w którym siedział starszy pan[+,] leżała gazeta.

Na którym.

 

Przeklęłam pod nosem // Przeklęłam jeszcze raz.

Zaklęłam. Polska język trudna język i niestety jakkolwiek przeklinać znaczy to, co chcesz powiedzieć, o tyle przekląć już nie ;) Przekląć można kogoś. Klątwą znaczy ;)

 

jakby chciał zbić szybę i wlecieć do środka, a z nim śnieg i mrok nocy. 

Tu się coś poplątawszy, znów przez niezbyt szczęśliwy skrót.

 

zacisnęłam pięści i ruszyłam sprawdzić, czy drzwi wiodące na zewnątrz pociągu działają.

Pogubiłam się w pociągu. Myślałam, że tam są tradycyjne przedziały i ona z przedziału wyjść nie mogła, tu wychodzi na to, że całe wagony… Coś tu jest do uporządkowania.

 

szybko topniejące płatki śniegu

W zimnym pociągu?

 

Zadrżałam, patrząc na ciemny las,

Spojrzałam na ciemny las i zadrżałam.

 

Pociąg wyglądał, jakby nie miał końca; pewnie dlatego, że stał na zakręcie.

Znów nie za bardzo ten średnik.

 

Wagonowe lampy[+,] rzucały ciepły blask na najbliższe drzewa. Ich gałęzie delikatnie szumiały na wietrze,

Dopiero co ich światło było trupie, ale to najmniejszy problem. Gałęzie lamp? No i lampy raczej w wagonach, a nie wagonowe?

 

Buty zaczęły szybko przemakać, więc nie zamykając drzwi, ruszyłam wzdłuż pociągu.

Hmm. Jak dla mnie non sequitur z tymi butami. Imiesłów j.w. Jeśli już, to uprzedni: nie zamknąwszy.

 

Nie uszłam daleko, gdy ze strony lasu usłyszałam trzask gałęzi. Zdążyłam jeszcze się obrócić, gdy niewyraźna sylwetka mignęła i skryła się w gęstwinie. 

Od strony lasu. W drugim zdaniu coś ogólnie nie gra z logiką i czasem.

 

– Proszę nie oddalać się od pociągu, mamy małą awarię ale zaraz ruszamy dalej!

– Już wracam!

Miałam ruszyć dalej

 

ruszyłam w stronę znaleziska

Znalezisko to coś, co się już znalazło, a ona tylko zobaczyła coś niewyraźnego.

 

Zrozumiałam[+,] co to, jakieś dwa metry przed celem.

Strasznie technicznie to brzmi. Ogólnie do tego opowiadania pasowałby lekko poetycki język.

 

odległy gwizd maszynisty.

Maszynisty? Chyba lokomotywy?

http://altronapoleone.home.blog

Ciekawy tekst, widzę, że pomysł pewnie przyszedł podczas jakiejś awarii PKP :) Pociągi to interesujący materiał na opowiadania i sama ich obecność dodaje klimatu. Bohaterka ma charakterek, pewnie by jeszcze sporo klientów naciągnęła, gdyby nie przyszło jej zapłacić za oszustwa, bo mimo otwartego zakończenia coś czuję, że skończyła nie za dobrze. Zgrabny horrorek wyszedł! 

Podobało mi się. Fajne. Ciekawe. Rozpędziłam się przy końcu, bo coraz bardziej mnie wciągało i się skończyło tak nagle. Ciekawe, co byłoby dalej? Wiem, że niedosyt jest dobry, żeby czytelnik wrócił, ale czuję się oszukana… ;) Oczywiście żartuję… Pozdrawiam

Hej fmsduvalu!

 

Bardzo dobry szort. Nie będę się pochylać nad niedociągnięciami technicznymi, bo OldGuard już z grubsza zrobiła, co trzeba, przejdę więc od razu do pochwał.

Bardzo dziwią mnie wasze opinie, ale również cieszą. Co do niedociągnięć, no cóż, nie mogę powiedzieć, że ich nie ma xD

 

Klimat odwzorowany z dużą starannością. Odosobnienie, zima, las, pociąg, gra światłami, anonimowi towarzysze podróży – to wszystko złożyło się na szalenie immersyjną atmosferę, bardzo łatwo było wsiąknąć w Twój tekst. 

A tu się akurat starałam, więc cieszę się, że się udało ;)

 

Bardzo podobał mi się też twiścik, zupełnie się go nie spodziewałem. Fajnie, że przepowiednia dziewczynki znalazła się na odnalezionej przez główną bohaterkę karcie. Dobrze zagrało rozwiązanie, że nie była to jakaś przepowiednia na odległy, bliżej niesprecyzowany czas, tylko proroctwo na “za chwilę”.

Znakomicie wybrałaś moment na cięcie i skończenie historii.

Jestem wysoce zadowolony z lektury.

Wysocem zdziwiona, ale narzekać nie będę ;) Bardzo się cieszę, ze jednak tekst wypalił ;D

 

Dziękuję za komentarz i klika!

 

Hej misiu!

 

Cieszę się, że szorta uznałeś za dobrego i że horror nie odrzucił ;) Rozumiem twoją niechęć, ja sama nie przepadam i spodobała mi się jedynie garstka takich opowiadań.

 

Dziękuję za komentarz!

 

Hej drakaino!

 

Bardzo ładny pomysł, choć nie powiem, żeby lektura sprawiła mi przyjemność, niestety, a to z powodu wykonania oraz poczucia, że czegoś mi w tej historyjce brakuje.

Chciałabym teraz zarzec się, że przecież zrobiłam wszystko ale… no nie zrobiłam, choć to nie znaczy, że się nie przyłożyłam. Niestety, technikalii wciąż się uczę i często staram się nadrobić pomysłem. 

 

Fabularnie chyba głównie rozwleczenie wątku pociągu – jak nie fetyszyzuję dynamiki, tak tu przydałoby się pograć tempem opowieści, bo wszystko, włącznie z sytuacją, w której bohaterka powinna być spanikowana, opowiadasz tak samo. Może tu jest jak dla mnie najsłabszy punkt ogólny, na poziomie prezentacji pomysłu i fabuły.

Pewnie masz rację, postaram się wyciągnąć wnioski z twojego komentarza, bo tempo to coś, nad czym powinnam popracować.

 

a po co już teraz zapowiadać dziewczynkę? W tak krótkim i prostym tekście foreshadowing nie jest potrzebny, a jest trochę od czapy ;)

Nie myślałam, o foreshadowingu, gdy to pisałam. Chciałam trochę podziałać na wyobraźnię, przedstawić, jak straszny jest zimny, ciemny las za oknem ;)

 

Bo rzecz raczej nie dzieje się w czasach długich sukien, realia pociągu nie bardzo.

Specjalnie nie podałam konkretnych realiów, z racji na małą wiedzę. Ale suknie nosi się nawet dzisiaj (ja bardzo lubię, gdy sięgają kostek) ;) Chciałam ubrać bohaterkę właśnie w długą suknię, bo mi sama kojarzy się nieco z wróżbiarstwem.

Ale rąbek to raczej błąd, dzięki.

 

Pogubiłam się w pociągu. Myślałam, że tam są tradycyjne przedziały i ona z przedziału wyjść nie mogła, tu wychodzi na to, że całe wagony… Coś tu jest do uporządkowania.

Raczej nigdzie nie pisałam o przedziałach ;V

 

W zimnym pociągu?

Raczej chłodnych. Podróż trwała kilka godzin, zamarzliby ;V

 

Co do reszty błędów to albo zastrzeżeń nie mam, albo mam niewielkie. Dzięki za tak obszerny komentarz, poprawię, co mam poprawić ;)

 

Hej Sonato!

 

Pociągi to interesujący materiał na opowiadania i sama ich obecność dodaje klimatu.

Bardzo je lubię w opowieściach wszelkiej maści ;)

 

Cieszę się, że się podobało!

 

Dzięki za komentarz i kilka!

 

Hej Zanadro!

 

Rozpędziłam się przy końcu, bo coraz bardziej mnie wciągało i się skończyło tak nagle.

To dla mnie dużo komplement ;)

 

Wiem, że niedosyt jest dobry, żeby czytelnik wrócił, ale czuję się oszukana… ;) Oczywiście żartuję…

Horrory chyba powinny składać się z niedopowiedzeń ;)

 

Cieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu ;) To mój pierwszy horror i nieźle nauczyłam się na nim budować napięcie i klimat ;D

 

Dzięki za komentarz! ;)

Re: suknia – też podejrzewałam, że taka niby-wróżka będzie nosić długą i dlatego ten rąbek mi nie spasował, bo będzie przy ziemi ;)

 

Raczej nigdzie nie pisałam o przedziałach ;V

Nie pisałaś, ale pamiętaj, że jeśli tworzysz jakiś klimat, to czytelnik sobie dopowiada czy dowyobraża resztę i pomijanie istotnych szczegółów może skutkować tym, że sobie tę resztę źle dopowie. [Przykład wałkowany na teorii literatury jest taki, że jeśli autor napisze, że bohater widzi tory i zbliżające się światła, to “domyśli sobie” z doświadczenia, że nadjeżdża pociąg, nie trzeba mu tego pociągu opisywać szczegółowo, natomiast można go zaskoczyć, jeśli to nie będzie pociąg]. A tu jest jakoś tak staroświecko w klimacie (czyli przedziały, bo “open space” w pociągach czyli wagony bezprzedziałowe to bardzo nowy wynalazek), plus nieduża liczba osób, które opisujesz, wskazuje na to, że oni są zamknięci na niewielkiej przestrzeni, plus uwaga o tym, że może rodzice dziecka daleko też raczej sugeruje, że w innym przedziale, a nie w otwartym.

http://altronapoleone.home.blog

Dżem dobry.

 

Dwie małe lampy elektryczne rzucały nikłe światło na obite drewnem ściany, drżąc docierały do twarzy pasażerów

Nie bardzo wiadomo, co drży, a co dociera… lampy chyba nie docierały? Ani ściany też nie :)

 

pomyślałam, ze złośliwością – ten przecinek raczej niepotrzebny

 

zacisnęłam pięści – duża litera się zgubiła

 

Nie miałam szans odnaleźć cywilizację idąc pieszo – chyba powinno być „cywilizacji”

 

zaraz ruszamy dalej!

Już wracam!

Miałam ruszyć dalej – jedno z tych „ruszań dalej” można by zamienić na coś innego

 

Króciutkie, ale klimatyczne. Fajny koncept z brakującą kartą i karą dla oszustki, ale ostrzeżenie od kogoś z przodu pociągu trochę tu nie pasuje: dlaczego magia, która wywiodła bohaterkę do lasu, pozwoliła na to ostrzeżenie?

 

Czepiam się, wiem. To silniejsze ode mnie. Szorcik jest fajny i na tym zakończmy :)

Precz z sygnaturkami.

Udało ci się stworzyć niepokojący klimat z wiarygodnym opisem pociągu. Ciarki przechodzą po plecach w czasie czytania. Zakończenie dynamiczne, skrojone na miarę.

Dobrze mi się czytało a i klimat nieźle oddałaś plastycznymi opisami. Bohaterka niejednowymiarowa (niby nieprzyjemna i wyrachowana, ale jednak próbowała zająć się dziewczynką) co sprawia, że jest prawdziwsza. Koncept z kartą i dziewczynką sprytnie powiązany. Idę po klik :).

drakaino

 

Re: suknia – też podejrzewałam, że taka niby-wróżka będzie nosić długą i dlatego ten rąbek mi nie spasował, bo będzie przy ziemi ;)

Tak, muszę zmienić ;)

 

Nie pisałaś, ale pamiętaj, że jeśli tworzysz jakiś klimat, to czytelnik sobie dopowiada czy dowyobraża resztę i pomijanie istotnych szczegółów może skutkować tym, że sobie tę resztę źle dopowie. [Przykład wałkowany na teorii literatury jest taki, że jeśli autor napisze, że bohater widzi tory i zbliżające się światła, to “domyśli sobie” z doświadczenia, że nadjeżdża pociąg, nie trzeba mu tego pociągu opisywać szczegółowo, natomiast można go zaskoczyć, jeśli to nie będzie pociąg]. A tu jest jakoś tak staroświecko w klimacie (czyli przedziały, bo “open space” w pociągach czyli wagony bezprzedziałowe to bardzo nowy wynalazek), plus nieduża liczba osób, które opisujesz, wskazuje na to, że oni są zamknięci na niewielkiej przestrzeni, plus uwaga o tym, że może rodzice dziecka daleko też raczej sugeruje, że w innym przedziale, a nie w otwartym.

Hmm… coś w tym jest. Ciężko przewidzieć, co pomyśli czytelnik, ale powinnam brać to pod uwagę. Dzięki, mam nauczkę ;)

 

Hej Kosmito!

 

Dzięki za uwagi, zaraz je poprawię ;)

 

dlaczego magia, która wywiodła bohaterkę do lasu, pozwoliła na to ostrzeżenie?

nie przepadam za koncepcją wszechpotężnego zła, stąd szansa na ratunek dla bohaterki ;)

 

Cieszę się, że się podobało ;)

 

Dzięki za komentarz!

 

Hej Tomie!

 

Ciarki przechodzą po plecach w czasie czytania.

Nie mogłeś napisać milszego komplementu ;)

 

Dzięki za komentarz!

 

Hej Monique!

 

Cieszę się, że się podobało ;) Chyba po raz pierwszy udało mi się stworzyć plastyczne opisy ;)

 

Dzięki za klika i komentarz!

I ja się cieszę. Wróciłem dać klika, bo wreszcie mogę, ale ubiegła mnie inna osoba.

Interesująca historia. Fajnie, że odeszłaś od schematu, który wydawał się narzucać opis konkursowy (nie wierzy, a tu nagle wróżba pcha się przemocą na usta, wszystko się sprawdza). Spodobało mi się to przełamanie oczekiwań, tajemnicza dziewczynka też dobrze wypadła.

Bardzo zimno w tym pociągu. Niedogrzanie to jedna sprawa, ale 10 stopni (mniej więcej przy tylu para z ust zaczyna być widoczna) to coś więcej niż chłodno. Może awaria ogrzewania?

bo “open space” w pociągach czyli wagony bezprzedziałowe to bardzo nowy wynalazek

Eeee, nie. Trzecia klasa zawsze była. Dopiero potem zanikła. Bezprzedziałowe wagony na podmiejskich trasach też pamiętam z dzieciństwa.

Babska logika rządzi!

Może awaria ogrzewania?

Jechałem takim pociągiem. Jechałem też pociągiem, gdzie awaria poszła w drugą stronę i czuliśmy się jak w piekarniku. Pociągi (przynajmniej polskie) bywają zaskakujące.

Tomie!

 

I ja się cieszę. Wróciłem dać klika, bo wreszcie mogę, ale ubiegła mnie inna osoba.

Dzięki za klika!

 

Hej Finklo!

 

Cieszę się że Ci się podobało, choć jeśli chodzi o przełamywanie czegokolwiek, to chyba o tym nie myślałam ;P

 

Bardzo zimno w tym pociągu. Niedogrzanie to jedna sprawa, ale 10 stopni (mniej więcej przy tylu para z ust zaczyna być widoczna) to coś więcej niż chłodno. Może awaria ogrzewania?

Mam po prostu traumę z zimowych autobusów/pociągów ;-; Co najgorsze, tam jeszcze zawsze było wilgotno, więc ubrania nasiąkały i było jeszcze zimnej.

 

Eeee, nie. Trzecia klasa zawsze była. Dopiero potem zanikła. Bezprzedziałowe wagony na podmiejskich trasach też pamiętam z dzieciństwa.

Sprawdzałam starsze pociągi ze zdjęć i te takie fajne, drewnem obite przedziałów nie miały, ale kimże jestem, by się wykłócać? xD

 

Dzięki za komentarz i klika!

 

Zan!

 

Jechałem takim pociągiem. Jechałem też pociągiem, gdzie awaria poszła w drugą stronę i czuliśmy się jak w piekarniku. Pociągi (przynajmniej polskie) bywają zaskakujące.

O takich, pociągo-piekarnikiem ze spływającymi potem ludźmi też jechałam :) Tylko, że to chyba żadna awaria była, a standardowy dzień w pkp xD

 

Do pociągów mam stosunek ambiwalentny, z jednej strony nienawidzę, bo mi hałasują za oknem, ale z drugiej jest coś magicznego w jeździe pociągiem, szczególnie pustawym, kiedy na dworze jest ciemno. Może dlatego kupiłaś mnie tym opkiem :)

Jest pomysł, jest klimacik. Podoba mi się sam koncept. Bo w tym świecie IMO magia istnieje, karty tarota mówią, a przynajniej mogą mówić, prawdę. Karę wymierzają istoty magiczne. Czyli oszustwo jest tu rozumiane bardziej jako niewiara i brak umiejętności bohaterki. Ciekawe spojrzenie :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Hej Irko!

 

z jednej strony nienawidzę, bo mi hałasują za oknem,

Oj, znam ten ból ;-;

 

Może dlatego kupiłaś mnie tym opkiem :)

Pociągi to jeden z moich ulubionych tematów, zwłaszcza w powieściach grozy albo steampunku ;)

 

Cieszę się, że pomysł Ci się spodobał a klimacik podszedł ;)

 

Dzięki za komentarz!

Podobało się: Wyobraziłem sobie projekt karty, poza tym temat potraktowany całkiem ciekawie.

Nie podobało się: Z jednej strony okoliczności w których protagonistka znalazła przedmiot na końcu mogłyby być trochę mniej “fizycznie makabryczne”. Z drugiej strony – miejsce jak najbardziej zasadne.

 

Gratuluję i pozdrawiam!

Trochę creepypastowe.

 

Fabularnie szort nie ma wiele do zaoferowania. Rzeczy dzieją się tu “bo tak”, nie czuć innej przyczynowości niż “magiczna”. Choć jest tu pewna tajemnica, to nie oferujesz żadnego rozwiązania, akcji jest jak na lekarstwo, a i logika wydarzeń nie całkiem trzyma się kupy… Słowem, fabułę mogę określić jedynie jako pretekstową.

Kreacja postaci jest nieco lepsza. Bohaterka ma dostrzegalne cechy charakteru, choć trudno ją określić jako pełnokrwistą. Mówisz o jej niechęci do dzieci, jednak nie jest ona szczególnie odczuwalna, czuć za to pewien pragmatyzm i lekki oportunizm typowy dla oszustów. Jej zachowanie pod koniec szorta wydaje się jednak podyktowane względami fabularnymi, nie wpisuje się zbytnio w przedstawioną charakterystykę.

Stylistycznie mam mieszane odczucia. Z jednej strony dobrze operujesz językiem, opisy są tu klarowne, a nastrój budowany poprawnie. Z drugiej dość często zdarzało mi się potykać na rozmaitych drobiazgach, głównie w początkowej części tekstu. Poniżej wypisuję te, które uwierały najbardziej.

 

Podsumowując – tekst pozostawił mnie z letnimi odczuciami. Nie jest zły, ale jest zbyt mocno skupiony na warstwie językowej, by do mnie przemówić.

 

Czepy konkretne:

Skrzywiłam się na samą myśl mieszkania w tej gęstwinie

Myśl o mieszkaniu lub coś podobnego.

Dwie małe lampy elektryczne rzucały nikłe światło na obite drewnem ściany, które drżąc docierało do twarzy pasażerów, tworząc ostre cienie.

Cień jest nieobecnością (a przynajmniej zmniejszeniem natężenia) światła. Światło nie tworzy cieni, tak jak żywność nie tworzy głodu, a woda suszy.

Poza mną, obok siedziała jeszcze młoda parka i starszy jegomość.

Albo poza mną albo obok, bo ja nie mogłam siedzieć obok mnie.

No, musiałam przyznać jak na dzieciaka, wyglądała słodko.

 – Gdzie są twoi rodzice? – spytałam, chcąc jak najszybciej pozbyć się kłopotu. Musiała zaczepić akurat mnie, akurat teraz.

– Nie rozu… – przerwało mi mocne trzęsienie pociągu.

W kontekście lepiej pasowałby “wstrząs”. “Trzęsienie pociągu” brzmi jak coś analogicznego do “trzęsienia ziemi”.

 

Hej Olgierdzie!

 

Dzięki za komentarz i opinię, w pewnym stopniu się z nią zgadzam ;)

 

Hej None!

 

Trochę creepypastowe.

W sumie racja ;V To chyba przez to, że na creepypastach słuchanych w gimnazjum kończy się moja przygoda z horrorem w literaturze ;P

 

Fabularnie szort nie ma wiele do zaoferowania. Rzeczy dzieją się tu “bo tak”, nie czuć innej przyczynowości niż “magiczna”. Choć jest tu pewna tajemnica, to nie oferujesz żadnego rozwiązania, akcji jest jak na lekarstwo, a i logika wydarzeń nie całkiem trzyma się kupy… Słowem, fabułę mogę określić jedynie jako pretekstową.

I tak i nie. Postawiłam na tajemniczość, bo potwór jest tylko wtedy straszny, gdy nie wiadomo co to jest. Ale fatycznie, w pewnym stopniu opko przez to cierpi i warto by dodać jakieś poszlaki, by uważny czytelnik mógł czegoś o stworach się dowiedzieć ;)

 

Z jednej strony dobrze operujesz językiem, opisy są tu klarowne, a nastrój budowany poprawnie.

Podsumowując – tekst pozostawił mnie z letnimi odczuciami. Nie jest zły, ale jest zbyt mocno skupiony na warstwie językowej, by do mnie przemówić.

W tym tekście skupiłam się głównie na klimacie, traktując całość jak ćwiczenie ;) Dobrze, że chociaż to wyszło. I faktycznie, dobrym bym go nie nazwała, szczerze to długo wahałam się, czy w ogóle go wstawiać, ale jak zwykle zwyciężyła ciekawość waszej opinii ;) A ta jest o dziwo lepsza niż podejrzewałam, więc nie ma tak źle ;)

 

Dzięki za szczerą opinię i uwagi, jak najszybciej wezmę się za poprawki.

 

Chciałam też przeprosić Ciebie i Olgierda za późną reakcję – pomimo wolnego od studiów czasu jest zawsze coraz mniej, nigdy na odwrót ;(

 

Chciałam też przeprosić Ciebie i Olgierda za późną reakcję – pomimo wolnego od studiów czasu jest zawsze coraz mniej, nigdy na odwrót ;(

Nie ma problemu, doba z gumy nie jest.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Hej Anet!

 

Cieszę się ;)

 

Dzięki za komentarz!

Lubię historię o ciuchciach. Opowiadanie skojarzyło mi się z Demonem Ruchu Grabińskiego. Dziewczynka chyba inspirowana Jedenastką z Stranger Things (tylko z tą różnicą, że mówi).

Hej Amy!

 

Też lubię historię o ciuchciach ;) Jednak opowiadania nie kojarzę (ale pewnie sięgnę, gdy będę mieć okazję), a Stranger Things nie podeszło i porzuciłam je jakoś na 2 sezonie ;P Dziewczynka nie była inspirowana niczym szczególnym, jednak dzieci w horrorach pojawiają się często, więc ciężko mnie nazwać oryginalną ;)

 

Dzięki za komentarz!

Dzień doberek! Gruszel

No, no, no! 

Temat bardzo ładnie ograłaś i to w dość krótkiej formie. Długość tutaj wpasowała się w sam raz. Klimatyczny początek z tym pociągiem, zimą i wprowadzającymi opisami. Z twistem też bym za dużo nie dyskutował, bo pasuje jak ulał zwłaszcza w Horrorowej konwencji. 

Co do bohaterki, co prawda nadałaś jej pewnego charakterku za co plus. Być może chciałbym tego trochę więcej, ale z racji, że szort jest o to trudno. Technicznie – może z dwa, trzy razy gdzieś się potknąłem w niewielkich kwestiach, ale już nawet nie warto wymieniać, bo pewnie zrobią to następni czytelnicy. 

Tekst krótki to i komentarz, ale czuję się zaskoczony, bo jak mi wiadomo, to Twój pierwszy Horror w dodatku Wcieleniowy! No nic, super że udany!

Wielkie dzięki za udział w konkursie! 

Hej NearDedu!

 

Co tu dużo pisać, fajnie, że tak dobrze go odebrałeś ;) 

 

Tekst krótki to i komentarz, ale czuję się zaskoczony, bo jak mi wiadomo, to Twój pierwszy Horror w dodatku Wcieleniowy! No nic, super że udany!

Zmusiłeś mnie w końcu do napisania horroru ;) Dzięki, zawsze warto wyjść ze strefy komfortu ;P

 

Wielkie dzięki za udział w konkursie! 

To ja dziękuję, widać, ze jury się postarało, wyniki bardzo szybko, świetny konkurs!

 

Dzięki za komentarz!

Tej nocy wiatr wiał wyjątkowo mocno, trzęsąc pociągiem.

Hmmm. Coś mi tu nie ryksztosuje… jakby skrócone za bardzo?

Znudzona wielogodzinną podróżą obserwowałam jak płatki śniegu wściekle tłuką o szybę, a za oknem migał ten sam, monotonny obraz lasu

Płatki… tłuką? Hmm? Takie miękkie, rozplaskujące się na szkle płatki śniegu? Znudzona wielogodzinną podróżą obserwowałam, jak płatki śniegu [wściekle tłuką] o szybę, a za oknem miga wciąż ten sam obraz lasu. Bo obserwowała, jak ten obraz miga, rozumiesz.

Skrzywiłam się na samą myśl mieszkania

Myśl o mieszkaniu. I właściwie – skąd ta myśl? Tamara nie wygląda na szczególnie współczującą, zwłaszcza zwierzątkom.

Przy mocniejszym chuchnięciu, z ust wydobywała się ledwie widoczna chmura pary.

Tu bez przecinka. Może "chmurka"?

wiatr wył między szczelinami konstrukcji

Jakiej konstrukcji?

Dwie małe lampy elektryczne rzucały nikłe światło na obite drewnem ściany, które drżąc docierało do twarzy pasażerów, tworząc ostre cienie.

Wyłożone drewnem. Obite mogą być tkaniną. Ale, co ważniejsze – szyk jest mylący (p. tu: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842857): Dwie małe lampy elektryczne rzucały na wyłożone drewnem ściany nikłe światło, które… Ta końcówka też hmm. Jakby ożywiasz światło. O to chodzi? I to "tworzenie" cieni… muszę zrobić listę nadużywanych słów, i to na pewno na niej będzie. Jeśli masz do wyboru słowo konkretne i ogólne, wybieraj konkretne.

Poza mną, obok siedziała

Ale Twoja bohaterka nie siedziała obok siebie. Prawda? Więc może: Oprócz mnie w przedziale siedzieli?

Wyjęłam z bagażu podręcznego

Czy ona jest biurem rzeczy znalezionych? Kto tak mówi? Ponadto: "bagaż podręczny" nie jest obrazowy. Wcale. A jest różnica, czy ktoś podróżuje z parcianym plecakiem, workiem, walizeczką, własnoręcznie wydzierganą torbą… nie?

mając nadzieję na łatwy łup wśród znudzonych współpasażerów

Niezgrabne. Nie wiem jeszcze, jaką osobowość zamierzyłaś dla bohaterki, ale to jest zdanie z raportu policyjnego. Ja bym je w ogóle podzieliła: Wyjęłam z torby moje karty. Może uda się coś wycyganić od znudzonych współpasażerów? (uwaga, to tylko przykład!)

Taka, którą można interpretować na wiele sposobów.

Widzę, że poszperałaś. Ale wyszperane informacje trzeba trochę przetworzyć. Zawsze wymyślaj własne przykłady. Cold reading jest całkiem wdzięcznym tematem.

Nałożyłam na głowę chustę z cekinami, nieodłączny element kuszącego mistycyzmu,

Uhm. Na oczach publiki? Cały mistycyzm idzie się gonić. Nawet, gdyby po to wyszła do łazienki – widzieli ją już jako współpasażerkę i taka nagła zmiana raczej nie przejdzie. Jak ja bym to zrobiła na miejscu Twojej bohaterki? Wyjęłabym talię i zaczęła ją nonszalancko tasować. Niech ktoś zauważy, niech mnie zagadnie, niech poprosi o wróżbę… a wtedy już go mam. Bardziej językowo – uważaj na poziomy abstrakcji. Mistycyzm nie dzieli się na elementy. Chustę lepiej założyć, niż nałożyć (nakłada się powłoki)

ktoś pociągnął mnie za skrawek sukni

Nie za skrawek, tylko raczej za rąbek. Ponadto – zaaaraaaaz? To ona nie siedzi w przedziale? Tylko na korytarzu? Czemu?

nie wiedzieć kiedy dostała się do wagonu. Dziwne, nie widziałam jej wcześniej, musiała jakoś się przekraść.

Dwa razy ta sama informacja. I właściwie co w tym dziwnego? Czy Tamara wie dokładnie, kto jest w wagonie? Skąd? Po co jej to wiedzieć?

najszerszy uśmiech na jaki było

Najszerszy uśmiech, na jaki było.

pokręciła jedynie głową

"Tylko". "Jedynie" nie jest neutralne.

No, musiałam przyznać jak na dzieciaka, wyglądała słodko.

 No, musiałam przyznać, jak na dzieciaka wygląda słodko. To jest myśl bohaterki, więc c.t.

spytałam, chcąc jak najszybciej pozbyć się kłopotu

Bezosobowe. Może: spytałam, żeby się jej szybko pozbyć.

Zrobiło mi się chłodno, gdy dziewczynka wskazała palcem las za oknem.

Hmm. Dlaczego?

czy ktoś nie obserwuje nas ukradkiem, i nie dusi się ze śmiechu

 Szyk: czy ktoś nas nie obserwuje ukradkiem i nie dusi się ze śmiechu.

stukot kół pociągu skutecznie zagłuszał rozmowę

Rozmowy, jak już. Ale z drugiej strony – one rozmawiają, nie? Trochę mi tu brakuje rekwizytów, zauważ, jak nie wpadłam na to, że pociąg nie ma przedziałów.

No wiesz

No, wiesz.

A niech postawi wróżbę i będę miała spokój.

A, niech postawi wróżbę, i będę miała spokój.

Wzdrygnęłam się, jej dłoń była zimna jak lód.

Dwa razy to samo.

ale ubrania dziewczynki wyglądały na porządne

Ubranie wyglądało. Jeśli mówisz o tym, co ktoś akurat miał na sobie, o zbiorze ubrań, to to jest kolektyw i ma być liczba pojedyncza.

powiedziała tym samym beznamiętnym tonem i z pustym wyrazem twarzy

Zeugma.

pomyślałam ze złośliwością

Pomyślałam złośliwie. Jeśli myślisz ze złośliwością, to zawsze jakąś (zajadłą, piekącą, zimną etc.)

– Meredith – odparła, wciąż zapatrzona w stolik.

Hmmm. Imię niepolskie, więc jesteśmy na Zachodzie. Noted.

Młoda para, wciąż zajęta sobą, szeptała sobie coś do ucha

Rozumiem, że są jednym ciałem, ale uszy mają chyba jednak osobne.

zatrzymała dłoń w połowie drogi

Hmm.

– Talia jest niepełna

Dziecko niby upiorne, ale jednak ta wypowiedź wyrwała mnie z zawieszenia niewiary.

– Zobacz, jest kompletna – starałam się uśmiechnąć

Średnio naturalne. Duża litera, bo niepaszczowe: – Zobacz, jest kompletna. – Starałam się uśmiechnąć.

paskudnych, czarnych oczu

Przecinek zbędny, czarne oczy funkcjonują jako całość.

przerwało mi mocne trzęsienie pociągu

Przerwał mi wstrząs. Trzęsienie może być tylko ziemi.

Uderzyłam głową w oparcie siedzenia i upadłam na podłogę.

Piszesz z punktu widzenia pierwszej osoby, więc musisz opowiadać tak, jak ona by to opowiedziała. (W granicach rozsądku.) Postaw się w tej sytuacji. Spróbuj to odegrać (tylko nie zrób sobie krzywdy!).

Po omacku, masując obolałą skroń, rozejrzałam się po wagonie

Jak chcesz się rozglądać po omacku?

Szukałam jej na ślepo, ale nic nie mogłam znaleźć. Wagon był pusty.

Skróć: Szukałam jej na ślepo, ale wagon był pusty.

Cisza osaczała mnie ze wszystkich stron, wroga i obca jak las za oknem.

Hmmm. Trochę skracasz…

Ledwie postąpiłam kilka kroków, a lampy, zamigotały

Ledwie postąpiłam kilka kroków, kiedy lampy zamigotały. Nigdy nie dawaj przecinka między podmiot a orzeczenie. Nigdy.

Chwyciłam klamkę drzwi między wagonami, jednak nie chciała drgnąć.

Ale. "Jednak" nie jest neutralne! Nie wszędzie pasuje.

Zaklęłam pod nosem, czując jak ręce zaczynają drżeć, a serce próbuje wyskoczyć z piersi.

To… nie tak wygląda. Opisujesz to, po pierwsze, bardzo bezstronnie, klinicznie, jak taki palant w kitlu i z podkładką. A tekst jest w pierwszej osobie. Nie musisz być obiektywna! A, i: czując, jak.

Przez okna w drzwiach dostrzegłam, że reszta wagonów też jest pusta.

Jak? Sokolim wzrokiem swym? Przejedź się raz i drugi SKMką i spróbuj zobaczyć pasażerów w innych wagonach. "Dostrzec" jest wysokie, książkowe, nikt tak nie mówi. Nie pasuje w tekście z perspektywy pierwszej osoby.

Światło lamp nadawało pociągowi trupiego wyglądu

Nadawało kogo, co: wygląd.

Było zupełnie cicho, tylko wiatr wył wściekle

Czyli nie było cicho.

jakby chciał zbić szybę i wlecieć do środka, a z nim śnieg i mrok nocy.

Z konstrukcji zdania wynika, że śnieg i mrok wyły. M-m.

Zacisnęłam pięści i ruszyłam sprawdzić, czy drzwi wiodące na zewnątrz pociągu działają.

Hmm. Na pewno bym skróciła: Z zaciśniętymi pięściami ruszyłam sprawdzić. Ale "wiodące" jest bardzo książkowe i mało wiarygodne. Piszesz w pierwszej osobie. "Zagraj" to. Oczywiście, strumień świadomości to przesada, ale zawsze możesz napisać strumień na brudno i przeredagować to później.

od razu owionął mnie zimny podmuch, wpuszczając do środka szybko topniejące płatki śniegu.

Gramatycznie poprawne, ale miota czytelnikiem w tę i nazad. Może jakiś detal? Może mogłoby jej tego śniegu nalecieć do oczu, na przykład?

Spojrzałam na ciemny las, rosnący kilkanaście metrów od torów i zadrżałam

Dajcie sobie wszyscy spokój z tymi metrami, to najbardziej psująca nastrój rzecz na świecie.

knieja ciągnęła się wiele mil na wszystkie strony

Hmm.

Nie miałam szans odnaleźć cywilizacji idąc pieszo.

Niepolska konstrukcja. Ja napisałabym: Na piechotę nie miałam szans wrócić do cywilizacji.

Nagle poczułam się samotna, zupełnie porzucona pośrodku wrogiej puszczy.

Pół tekstu mi to pokazujesz. Jeśli teraz to powiesz, poczuję szczura (the lady doth protest too much!).

ale w końcu mocniej owinęłam się chustą i wyszłam na zewnątrz

Primo – dlaczego? Niezbyt to rozsądne. Secundo – chusta należy do kostiumu wróżki, pewnie jest cienka. Czy Tamara nie ma bagaży? Nic cieplejszego, co mogłaby na siebie włożyć?

Pociąg wyglądał, jakby nie miał końca, pewnie dlatego, że stał na zakręcie.

Pewnie tak. Ale może troszkę opisz, jak znika wśród tych drzew.

lampy, rzucały

Podmiot. Orzeczenie.

ciepły blask na najbliższe drzewa, których gałęzie delikatnie szumiały na wietrze

… czemu nagle jest miło? Za "delikatnie" niedługo zacznę wyrywać jakieś elementy anatomii, słowo daję. Albo bić tezaurusem.

Śnieg osiadał na mojej twarzy, buty zaczęły szybko przemakać, więc nie zamykając drzwi, ruszyłam wzdłuż pociągu

Śnieg osiadał mi na twarzy, buty szybko zaczęły przemakać, więc, nie zamykając drzwi, ruszyłam wzdłuż pociągu. Szyk niesie informację. "Zaczęły szybko przemakać" jeśli wcześniej przemakały, ale jakoś wolno, a "szybko zaczęły przemakać" – jeśli nie trwało długo, zanim zaczęły przemakać.

Nie uszłam daleko, gdy od strony lasu usłyszałam trzask gałęzi.

Hmm.

Zdążyłam jeszcze się obrócić, gdy niewyraźna sylwetka mignęła i skryła się w gęstwinie.

Powtórzenie, ale i tak lepiej będzie: Zdążyłam jeszcze się obrócić, zanim niewyraźna sylwetka mignęła i skryła się w gęstwinie.

, nie wiedząc czy to zwierzę, czy człowiek.

A po co to zastrzegać? Może się nad tym zastanawiać, proszę bardzo, ale zastrzeżenie nic nie daje. Przed "czy" przecinek.

Odpowiedziało mi jedynie wycie wiatru.

– Proszę pani? – Usłyszałam głos dochodzący z przednich wagonów.

No, dobra, czyli jakiś odzew jest?

krzyknęłam z ulgą, uśmiechając się do siebie.

Hmmm. Jakieś to zdawkowe trochę.

Proszę nie oddalać się od pociągu, mamy małą awarię ale zaraz ruszamy dalej!

Proszę się nie oddalać od pociągu, mamy małą awarię, ale zaraz ruszamy dalej!

gdy na skraju światła

Hmm. Czy światło ma skraj?

w miejscu gdzie zaczyna się las

W miejscu, gdzie zaczynał się las. Ale po pierwsze, las nie zaczyna się i nie kończy jak ucięty nożem, a po drugie dajesz mi trzy różne określniki. Może spróbuj je jakoś połączyć?

Regularny kształt, teraz, gdy go dostrzegłam i skupiłam na nim uwagę, znacznie wybijający się z otoczenia.

Źle się parsuje. Kształt nie może się wybijać "znacznie", bo a) "znacznie" służy do porównań (znacznie większy, znacznie dłużej) i b) wybijanie się już z definicji zwraca uwagę i wzmocnione powoduje mętlik. A regularny kształt to figura geometryczna.

więc ruszyłam w stronę kształtu

Dlaczego? Co konkretnie zwróciło jej uwagę i czemu akurat w taki sposób?

jakieś dwa metry przed celem

Ludzie, wyrzućcie te metry z narracji. Zwłaszcza pierwszoosobowej. Wyobrażam sobie tylko jeden typ postaci, który wszystko mierzy w metrach: szalonego naukowca z OCD.

Martwa sarna, z rozprutego brzucha wciąż unosiła się para

To nie jest kształt regularny, czyli geometryczny.

chciałam natychmiast wracać w stronę pociągu

Wiemy, dokąd chciała wracać – to wynika z kontekstu.

wtedy dostrzegłam coś jeszcze

Książkowe.

Chwilę walczyłam z sobą, by ruszyć się z miejsca, ale w końcu podeszłam bliżej.

Less is more: Przez chwilę walczyłam z sobą, ale w końcu podeszłam bliżej.

Ciemna ściana lasu zdawała się na mnie patrzeć, jakby coś ukrywało się między grubymi pniami.

Hmm.

Drżącą dłonią wyjęłam kartonik z pyska

Ale przed chwilą był papier, który mógł być zmięty, albo duży. Niekoniecznie wyglądał jak karta.

nie była mi znana

Anglicyzm.

Na środku wymalowano samotną kobietę, otoczoną lasem, z którego łypały świecące ślepia, a pod spodem napisano: OSZUST.

… bo ona nie wie, że jest oszustką? Oj, chyba wie. I – kobietę otoczoną lasem? Hmm?

Światło pociągowych lamp

Niby poprawne, ale widzę takie lampy-kucyki XD

dźwięk silnika

To pociąg, nie samochód.

 

Tekst jest średnio płynny w czytaniu, ale – co ważniejsze – nie bardzo rozumiem, o co w nim chodzi. Co Tajemnicza Istota z Lasu ma przeciwko drobnej oszustce? Mam wrażenie, że przeczytałam początek, sam wstęp, i dopiero teraz coś powinno się zacząć klarować… a tu koniec. Poza tym chyba nie wypełniłaś zadania. Brzmiało:

20. Tamara jest pasjonatką kart Tarota. Mimo iż nie wierzy w wróżby, stawia karty swoim klientom w jej skromnym gabinecie.

Został tarot (ale jako mcguffin, równie dobrze mogłoby być I-ching, albo nawet szklana kula – nie wykorzystałaś konkretnych motywów: https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/UsefulNotes/TarotCards zresztą samej wróżby nie było) i cynizm bohaterki, ale jakiś nieosobowy, mało konkretny. Bo pasji u niej nie zauważyłam. Las przybył znikąd – nie było go w zadaniu i jest dość standardowo straszny, z wyjątkiem tego jednego momentu, kiedy jest przyjemny, a ja nie mam pojęcia, dlaczego. Ani co tu w ogóle robi – wróżbitka ma do czynienia z ludźmi, ale z lasem? Dlaczego las miałby być na nią zły? Jak go skrzywdziła? Czemu go w ogóle obchodzi?

Nie spodziewałam się, że wyjdzie horror, ale cieszę się, że tak uważasz ;)

No, troszkę wyszedł.

bardziej chciałam zasugerować, że z pasażerami też nie jest wszystko w porządku ;)

Pewnie nie, tylko – co? Więcej nie powiedziałaś, niż powiedziałaś.

Nie lubię, gdy bohaterowie są z góry skazani na porażkę, dlatego wolałam dać bohaterce szansę.

Ale szansę na co? Bo całość skończyła się raczej źle (zakładając, że to koniec, bo naprawdę wygląda jak pierwsze sceny czegoś dłuższego.).

Niepotrzebnie wprowadzasz tu motyw mieszkania w lesie. Zwierzęta są do tego przystosowane, a po co już teraz zapowiadać dziewczynkę?

Prawda, prawda. Choć ludzie czasami bardzo dziwnie traktują zwierzęta.

Pomijając dziwny frazeologizm, przypominam, że już jest jej zimno, bo w pociągu nie grzeją.

O, to, to. Jest jej zimno, a chłodno – to trochę zimno. A jej jest bardzo zimno! Są inne fizjologiczne objawy lęku, wybierz sobie: https://www.terapia-poznawcza.pl/single-post/2017/11/23/Fizjologiczne-i-poznawcze-objawy-l%C4%99ku

Pogubiłam się w pociągu. Myślałam, że tam są tradycyjne przedziały i ona z przedziału wyjść nie mogła, tu wychodzi na to, że całe wagony…

Ja tak samo. Chyba brakuje opisu na początku.

Bardzo dziwią mnie wasze opinie, ale również cieszą. Co do niedociągnięć, no cóż, nie mogę powiedzieć, że ich nie ma xD

Polecam się ^^

Chciałam trochę podziałać na wyobraźnię, przedstawić, jak straszny jest zimny, ciemny las za oknem ;)

Za oknem nic nie jest straszne. Straszne jest wtedy, kiedy podpełza, i nic Cię nie obroni, nikt Cię nie uratuje, a to jest coraz bliżej… coraz bliżej…

Raczej nigdzie nie pisałam o przedziałach ;V

Ale trudno znaleźć czytelnika, który nigdy nie jechał pociągiem, albo przynajmniej nie widział tego na filmie. Czytelnik przychodzi do Ciebie z własnymi przedzałożeniami, z wiedzą, wspomnieniami, doświadczeniami. Musisz to uwzględnić.

A tu jest jakoś tak staroświecko w klimacie (czyli przedziały, bo “open space” w pociągach czyli wagony bezprzedziałowe to bardzo nowy wynalazek), plus nieduża liczba osób, które opisujesz, wskazuje na to, że oni są zamknięci na niewielkiej przestrzeni

O, właśnie.

nie przepadam za koncepcją wszechpotężnego zła, stąd szansa na ratunek dla bohaterki ;)

Zgoda, ale w jaki sposób dajesz jej szansę na ratunek? Nie bardzo potrafię powiązać Meredith i "brakującą kartę" z kartą, którą bohaterka znajduje (i która nie jest jej).

Fajnie, że odeszłaś od schematu, który wydawał się narzucać opis konkursowy (nie wierzy, a tu nagle wróżba pcha się przemocą na usta, wszystko się sprawdza). Spodobało mi się to przełamanie oczekiwań, tajemnicza dziewczynka też dobrze wypadła.

Hmm.

Czyli oszustwo jest tu rozumiane bardziej jako niewiara i brak umiejętności bohaterki. Ciekawe spojrzenie :)

Oj, nie wiem, czy sobie czegoś nie dopowiadasz, Iruś. Bo tak, jakaś magia niewątpliwie w tym świecie istnieje – ale czy magia kart właśnie?

Pociągi to jeden z moich ulubionych tematów, zwłaszcza w powieściach grozy albo steampunku ;)

Polecam Grabińskiego ;)

Rzeczy dzieją się tu “bo tak”, nie czuć innej przyczynowości niż “magiczna”. Choć jest tu pewna tajemnica, to nie oferujesz żadnego rozwiązania, akcji jest jak na lekarstwo, a i logika wydarzeń nie całkiem trzyma się kupy…

No, właśnie. Zawiązujesz akcję, ale jej nie rozwiązujesz. Ona donikąd nie prowadzi.

Jej zachowanie pod koniec szorta wydaje się jednak podyktowane względami fabularnymi, nie wpisuje się zbytnio w przedstawioną charakterystykę.

Mhm. Ja też nie wiem, po co ona tam idzie.

Cień jest nieobecnością (a przynajmniej zmniejszeniem natężenia) światła. Światło nie tworzy cieni, tak jak żywność nie tworzy głodu, a woda suszy.

Tak, właśnie.

To chyba przez to, że na creepypastach słuchanych w gimnazjum kończy się moja przygoda z horrorem w literaturze ;P

https://wolnelektury.pl/katalog/autor/stefan-grabinski/ Nie ma za co ^^ Ostatnio wyszły też takie tanie wydania "Demona ruchu" i "Księgi ognia", poszukaj.

potwór jest tylko wtedy straszny, gdy nie wiadomo co to jest

Nie do końca. Strasznie jest wtedy, kiedy wiadomo, że może się stać Coś Strasznego. Więc coś tam musimy o potworze wiedzieć (że ludożerczy, że ukryty w mateczniku, że wychodzi o pełni księżyca) – ale kiedy wiemy za dużo, przestaje być straszny. W szczególności przestaje być straszny, kiedy znamy jego słabości i wiemy, jak się przed nim bronić. Przestaje też być straszny, kiedy znamy jego motywy (zwłaszcza, jeżeli nie są takie złe) – najstraszniejszy jest potwór, który nam zagraża, a my nie wiemy, dlaczego.

Dzięki, zawsze warto wyjść ze strefy komfortu ;P

Niech mnie ktoś z mojej wyciągnie…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

 Cześć!

 

Scena z dziewczynką wyszła całkiem klimatycznie, zwłaszcza dialog. Udało Ci się zbudować lekką grozę, a napięcie stopniowo rośnie. Zakończenie mi się podoba i nie podoba jednocześnie. Z jedne strony jest zaskakujące więc to na pewno na plus, ale z drugiej nie zamyka tej historii w całość. Trochę też mi zgrzytało, że bohaterka tak po prostu wychodzi z pociągu i trafia od razu na sarnę.

Bohaterka, jak dla mnie, jest opisana zbyt wprost, wolałabym ją poznać poprzez jej odbiór świata.

Hej, Gruszel!

Fajnie to wyszło. Na początku spodziewałem się, że ktoś z pasażerów, mała dziewczynka, zacznie wróżyć i przeniesiemy się dalej w historię.

Dobrze się czytało, całość klimatycznie napisana. Moim zdaniem, koniec tekstu nastąpił w idealnym momencie.

Pozdrawiam

Witam wszystkim i dziękuję za komentarze!

 

Najpierw muszę przeprosić za długi czas reakcji; po prostu ostatnimi dniami nie miałam wiele czasu, a i dostęp do laptopa był niemożliwy (na odpisywać na telefonie to katorga). Mam nadzieję, że nie odbierzecie tego jako ignorowanie, bo komentarze czytałam ;)

 

Tarnino

 

Jak zwykle potężny komentarz, pozwól więc, że będę trawić go kilka dni. Wybacz też za jakość tekstu, przyznaję, nie byłam pewna czy w ogóle go wrzucać, choć ostatecznie nie żałuję, bo dostałam wiele pomocnych uwag co do budowania grozy ;) Niestety, bety tutaj nie było więc i technikalia kuleją. 

 

Tekst jest średnio płynny w czytaniu, ale – co ważniejsze – nie bardzo rozumiem, o co w nim chodzi. Co Tajemnicza Istota z Lasu ma przeciwko drobnej oszustce? Mam wrażenie, że przeczytałam początek, sam wstęp, i dopiero teraz coś powinno się zacząć klarować… a tu koniec. Poza tym chyba nie wypełniłaś zadania. Brzmiało:

Nic nowego nie napiszę, a z tego co widziałam, czytałaś komentarze, więc moją żałosną linię obrony znasz ;P Nie jest do doskonałe, nie jest pewnie nawet dobre, ale chciałam się spróbować w horrorze. Zdobyłam kilka cennych uwag, wyszłam silniejsza, a napisanie od czasu do czasu czegoś słabego uczy więcej niż dobrego, stąd w sumie cieszy mnie ten tekst, ale na nieco inny, pokrętny sposób ;P

Co do zadania, biję się w pierś, doczytałam o gabinecie, kiedy wrzucałam całość ;)

 

Nie do końca. Strasznie jest wtedy, kiedy wiadomo, że może się stać Coś Strasznego. Więc coś tam musimy o potworze wiedzieć (że ludożerczy, że ukryty w mateczniku, że wychodzi o pełni księżyca) – ale kiedy wiemy za dużo, przestaje być straszny. W szczególności przestaje być straszny, kiedy znamy jego słabości i wiemy, jak się przed nim bronić. Przestaje też być straszny, kiedy znamy jego motywy (zwłaszcza, jeżeli nie są takie złe) – najstraszniejszy jest potwór, który nam zagraża, a my nie wiemy, dlaczego.

Cenna uwaga. Noted.

 

I jak zwykle, onieśmielona długością komentarza nie pozostaje mi nic innego jak ładnie podziękować. Twoje komentarze zawsze mnie cieszą, bo zawsze uczą ;P Daj mi chwilę (taką dłuższą, na przetrawienie całości).

 

Alicello

 

Scena z dziewczynką wyszła całkiem klimatycznie, zwłaszcza dialog. Udało Ci się zbudować lekką grozę, a napięcie stopniowo rośnie.

Ouh, czyli nie było tak źle ;)

 

Z jedne strony jest zaskakujące więc to na pewno na plus, ale z drugiej nie zamyka tej historii w całość.

Rozumiem, że mogło się nie podobać, jednak tutaj uprę się przy swoim niedopowiedzeniu. Oczywiście, w dobrym horrorze żonglowanie niepewnością to pewnie połowa roboty, a ja raczej sprawna w tym nie jestem, ale lubię fakt, że nie wiadomo co się z bohaterką stało ;)

 

Trochę też mi zgrzytało, że bohaterka tak po prostu wychodzi z pociągu i trafia od razu na sarnę.

Rozumiem, to faktycznie mogło wyglądać jak ułożone pod fabułę. Noted.

 

Bohaterka, jak dla mnie, jest opisana zbyt wprost, wolałabym ją poznać poprzez jej odbiór świata.

A tego nie do końca rozumiem.

 

Dziękuję za komentarz!

 

Ramshiri

 

Cieszę się, że Ci się podobało ;) Co do końca, jak widać, zdania są podzielone, z jednej strony rozumiem osoby, którym nie podeszło, z drugiej, chyba i tak zostałabym przy moim rozwiązaniu. TO raczej kwestia gustu ;)

 

Dziękuję za komentarz!

Daj mi chwilę (taką dłuższą, na przetrawienie całości).

Jeszcze nikogo nie zabiłam (a miewałam ochotę) – więc się nie strachaj heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bardzo zgrabny tekst z fajnym, gęstym klimatem. Spodziewałam się, że pociąg odjedzie z momentem, w którym bohaterka postanowiła z niego wyjść – co swoją drogą nie było najbardziej logicznym posunięciem świata – ale nie przeszkadzało to mocno w odbiorze. Podoba mi się tajemnicza postać dziewczynki, sprawnie i dobrze zarysowana. 

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Gruszel!

 

Niedawno czytałam opowiadanie “To, co się z tobą dzieje” Andrei Lundgren (zbiór “Fauna Północy”), w którym pojawił się motyw pociągu zatrzymującego się pośrodku niczego. Bohaterka wysiada, patrzy w noc, spotyka lisa i ni stąd, ni zowąd, po długaśnym wstępie o tym, jak to ona nie lubi lasu i uważa go za groźny – nagle decyduje się olać cały ten pociąg i pójść w nieznane. Tamtym opowiadaniem byłam mocno rozczarowana, choć było pięknie, wrażeniowo opisane. Gdyby Andrea wrzuciła ten tekst tu, na forum, nie zostałaby na niej sucha nitka :-D

Twoja historia podobała mi się znacznie bardziej. Mimo, że niby niewiele się tutaj dzieje, wiele jest motywów symbolicznych i nierealistycznych, to stworzyłaś baśniowy klimat pełen napięcia i ładnie namalowany.

Przeczytałam z przyjemnością.

Pozdrowienia,

eM 

Hej Verus!

 

Wybacz za długi czas reakcji. Fajnie, że Ci się podobało ;P Powtarzam się, ale nie spodziewałam się tak dobrym opinii, dla mnie tekst ma, niestety, znikomą wartość.

 

Dziękuję za komentarz!

 

Hej emilsien!

 

Wybacz, za późną reakcję. Niby lato a czasu jakoś mniej ;P

 

Twoja historia podobała mi się znacznie bardziej.

Ok, to już całkiem potężny komplement blush Nie wiem, co dalej napisać, dziękuję <3

 

Dziękuję za komentarz!

 

Tarnino

 

Jeszcze nikogo nie zabiłam (a miewałam ochotę) – więc się nie strachaj heart

heart

 

Będę zdziwiony, jęsli nie widziałaś “Wysokiej trawy” w Love, Death & Robots ;-)

Tu jednak wokół bliźniaczego obrazka obudowałaś inny początek i inne zakończenie, całkiem niezłe zresztą. Ale tez aż proszące się o to, by opowieść stopniowo “zaciemniała” barwy w opisie, z dodaną na końcu nieco większą dosłownością sceny z sarną – z opowieści creepy zrobiłby się wtedy dość idący w psychikę horror :)

 

Hej wilku!

 

Będę zdziwiony, jęsli nie widziałaś “Wysokiej trawy” w Love, Death & Robots ;-)

Oglądałam całe Love, Deth & Robots, więc musiałam. Wygoogolałam i faktycznie, jest tam baardzo podobny odcinek tylko z trawą… pytanie, zrobiłam to podświadomie? Pojęcia nie mam, ale biorę taką możliwość pod uwagę ;P

 

Tu jednak wokół bliźniaczego obrazka obudowałaś inny początek i inne zakończenie, całkiem niezłe zresztą.

Muszę w takim razie jeszcze raz obejrzeć odcinek, bo z tego co pamiętam, zakończenie też było podobne, ale z jakimiś potworkami?

 

Ale tez aż proszące się o to, by opowieść stopniowo “zaciemniała” barwy w opisie, z dodaną na końcu nieco większą dosłownością sceny z sarną – z opowieści creepy zrobiłby się wtedy dość idący w psychikę horror :)

Dobry pomysł, szkoda że nie wpadłam na niego wcześniej ;P

 

Dzięki za komentarz!

Zakończenie było podobne, ale pasażer zdołał odjechać ;-)

Nowa Fantastyka