- Opowiadanie: Golodh - Jest dobrze

Jest dobrze

Pif, paf!

 

14. Do­rian wie­dzie sa­mot­ne życie. To nar­cy­stycz­na oso­bo­wość. Jego uroda za­chwy­ca tłumy ko­biet, a sam Do­rian czuje sa­tys­fak­cję z każ­de­go zła­ma­ne­go serca.

 

Dzię­ku­ję za alfę Shan­ti.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Jest dobrze

Jest 9:24 i jest do­brze.

Zo­sta­wi­łem dziew­czy­nę bez słowa. Gdy brała prysz­nic, wszyst­ko spa­ko­wa­łem i siup! Już je­stem w tak­sów­ce.

Nie, żebym był jakiś wybredny, ale miała taką przeciętną twarz, ta… Ro­sa­lia? Re­be­ka? Eu­re­ka? Nawet nie pa­mię­tam, jak się na­zy­wa­ła! Nie wspo­mi­nam już o ob­wi­słych pier­siach i tym tłusz­czy­ku na bio­drach. W cza­sie seksu za­my­ka­łem oczy.

Jak tylko wrócę do domu, umyję się i prze­bio­rę. Dziś kolejne spo­tka­nie z nie­ja­ką… Pa­mięt­nicz­ku? Ach, Ame­lia. Ame­lia de l’Argent.

 

***

 

Jest 22:43 i jest do­brze.

Ko­bie­ta – bo na pewno nie dziew­czy­na – ma co naj­mniej czter­dzie­ści lat. My­śla­ła, że ukry­je przede mną te zmarszcz­ki pod ocza­mi? Tą z lekka wy­su­szo­ną skórę? Te miej­sca­mi prze­świ­tu­ją­ce siwe włosy? I my­śla­ła, że ja – Do­rian White, osła­wio­ny Ła­macz Serc – dam się usi­dlić ta­kiej sta­rusz­ce? Nie­do­cze­ka­nie!

Wła­śnie cze­kam na tak­sów­kę. Zje­dli­śmy ko­la­cję i po­szła.

I do­brze. Wsta­nę wcze­śniej, to pójdę z rana do skle­pu. Przy­da­ły­by mi się nowe spodnie, bo te założyłem już trzeci raz. Brrr…

Ame­lia de l’Ar­gent.

Czemu cią­gle o niej myślę? Może przez ten fran­cu­ski ak­cent? Miesz­ka­ła jakiś czas w po­łu­dnio­wej Fran­cji. Pew­nie z więk­sze­go mia­sta, nie ja­kiejś wsi. Za­cho­wy­wa­ła się, na­praw­dę, jak dama na po­zio­mie – nie to, co ten mo­tłoch, który wi­du­ję na co dzień. A gdy jej dłoń przy­pad­kiem su­nę­ła po moim ra­mie­niu, po­czu­łem jakby cie­płe mro­wie­nie…

Stój! Opa­nuj się! Ła­macz Serc nie cho­dzi na dru­gie rand­ki!

 

***

 

Jest 18:12 i jest do­brze.

Co praw­da z rana ry­pa­ło mnie w krzy­żu, ale masaż i olej­ki po­mo­gły. Chyba prze­cią­ży­łem się tro­chę na si­łow­ni. Będę mu­siał po­roz­ma­wiać z fi­zjo­te­ra­peu­tą.

Dziś ko­lej­na rand­ka, tym razem z jakąś łyż­wiar­ką fi­gu­ro­wą. Ponoć dobrą – pi­sa­ła, że brała udział w mi­strzo­stwach Eu­ro­py. Je­stem skłon­ny uwie­rzyć, bo fi­gu­rę na zdję­ciach miała cał­kiem ładną, a z twa­rzy też ni­cze­go sobie. Co poza tym? Nie­dłu­go się prze­ko­nam.

 

***

 

Jest 14:21 i jest… do­brze.

Cięż­ko to wy­tłu­ma­czyć – ko­lej­ne czte­ry dziew­czy­ny wy­glą­da­ły pięk­nie, przy­stro­jo­ne w naj­lep­sze suk­nie od Guc­cie­go albo Cha­nel. Do tego nie­któ­re cał­kiem in­te­re­su­ją­ce: poza łyż­wiar­ką spo­tka­łem się jesz­cze z pre­zen­ter­ką te­le­wi­zyj­ną i sze­fo­wą domu mody. Nawet roz­mo­wa się kle­iła (prze­waż­nie, bo pre­zen­ter­ka była nudna jak flaki z ole­jem – wspo­mnia­ła nawet o po­go­dzie!), a seks też ni­cze­go sobie. Ale bra­ko­wa­ło im cze­goś nie­uchwyt­ne­go, po­cią­ga­ją­ce­go, takiego jak…

…Ame­lia.

Przed chwi­lą do niej na­pi­sa­łem. O zgro­zo!

 

***

 

Jest 23:34 i jest do­brze.

Spo­tka­li­śmy się drugi raz. Zje­dli­śmy obiad w Le Ga­vro­che, a potem prze­szli­śmy się nad Ser­pen­ti­ne. Ładny staw, chyba kie­dyś go wi­dzia­łem. A widok na wy­ra­sta­ją­ce znad drzew wie­żow­ce, ja­śnie­ją­ce w od­da­li po­śród noc­ne­go nieba… Ach! Tylko ludzi tro­chę, nawet wie­czo­rem. Wy­cho­dząc, gdy już za­mknę­li park, za­uwa­ży­łem jesz­cze ja­kie­goś pro­sta­ka, prze­ska­ku­ją­ce­go nad ogro­dze­niem. Kosz­mar! Że też taki może tam wejść! Tak pięk­ne miej­sca po­win­ny być do­stęp­ne tylko dla ludzi z klasą.

Wra­ca­jąc do spo­tka­nia… Było cał­kiem udane. Ame­lia po­tra­fi mnie roz­śmie­szyć i ma o czym opo­wia­dać. Uro­dzi­ła się na La­zu­ro­wym Wy­brze­żu i kawał życia pły­wa­ła jach­tem po Morzu Śród­ziem­nym. Mó­wi­ła też o krót­kim, acz burz­li­wym po­by­cie w nie­miec­kim Wit­ten, a także o swoim kocie o imie­niu Faw­cett. Czar­ny, mi­lut­ki, po­ka­za­ła nawet zdję­cia.

Po­że­gna­ła mnie przed pół­no­cą. Znowu. I to mnie! Dziew­czy­na ma tupet!

Może i do­brze? Sam czu­łem się lekko zmę­czo­ny. A poza tym… Muszę przy­znać, że to in­try­gu­ją­ce. Dru­gie spo­tka­nie i jesz­cze nie za­cią­gną­łem jej do łóżka? Nie mogę się do­cze­kać ko­lej­ne­go.

 

***

 

Jest 4:31 i jest do­brze.

Mia­łem kosz­mar. Wsta­łem w środ­ku nocy i wy­sze­dłem do ła­zien­ki. Spoj­rza­łem w lu­stro, lecz tam, za­miast wła­sne­j twarzy, zo­ba­czy­łem ja­kie­goś star­ca. Siwe włosy, zmarszcz­ki. Niby jak ja, ale prze­cież nie mam nawet trzy­dzie­stu lat! Krzy­czał­bym z prze­ra­że­nia, na­praw­dę, ale…

No, wła­śnie, to tylko kosz­mar.

 

***

 

Jest 11:53 i jest do­brze.

Aby w końcu do­brać się do Ame­lii, spra­wi­łem jej drob­ny pre­zent – złoty na­szyj­nik. Chcia­łem ją zmięk­czyć i… udało się. Na­resz­cie, spę­dzi­li­śmy ze sobą noc. Och! Do­świad­cze­nie to jedno, ale cze­goś ta­kie­go jesz­cze nie prze­ży­łem!

Naszyjnik bar­dzo jej się spodo­bał i na­le­ga­ła, żeby się od­wdzię­czyć. Ma małą po­sia­dłość gdzieś nad mo­rzem, za­pro­si­ła mnie na week­end. Wio­sna idzie, czemu nie? Zgo­dzi­łem się.

 

***

 

Jest 17:42 i jest do­brze:)

Je­ste­śmy na wsi i czas mija cu­dow­nie. Spa­ce­ry po lesie, ką­piel w morzu – nawet nie wiem, kiedy mi­nę­ły trzy dni.

Ame­lia od dwóch kwa­dran­sów drze­mie, oparta o mój brzu­ch. Mam wra­że­nie, że z dnia na dzień młod­nie­je. Zresz­tą – mnie też służy świe­że po­wie­trze. Mam wię­cej ener­gii, czę­ściej się uśmie­cham… Za­uwa­ży­łem tylko, że tro­chę mi się przy­ty­ło. Dziw­ne, bo sta­ra­łem się trzy­mać trzech ty­się­cy ka­lo­rii, ale to chyba kwe­stia tu­tej­sze­go je­dze­nia. Jak to na wsi, pew­nie pływa w tłusz­czu. Wrócę do diety i ćwi­czeń, ale do­pie­ro po po­wro­cie. Zo­sta­je­my ty­dzień dłu­żej.

 

***

 

Jest 6:14 i…

 

***

 

Jest 15:34 i jest do­brze.

Ock­ną­łem się w łóżku szpi­tal­nym, ale już mi le­piej. Ponoć za­sła­błem z telefonem w ręku. Nie mogli mnie ocu­cić, więc za­wieź­li do naj­bliż­sze­go le­ka­rza. To nic groź­ne­go, tak po­wie­dzia­ła pie­lę­gniar­ka, ale po­wi­nie­nem uwa­żać z al­ko­ho­lem. Wą­tro­ba po­wo­li wy­sia­da.

Szko­da tylko wy­jaz­du. Było prze­cież tak pięk­nie.

 

***

 

Jest 12:37 i jest do­brze.

Wciąż leżę w szpi­ta­lu. Ja­kieś ba­da­nia kon­tro­l­ne, coś ta­kie­go, jutro mnie wy­pusz­czą. Ame­lia przy­wio­zła mi ubra­nia. Pro­te­sto­wa­łem, prze­cież zaraz wy­cho­dzę, ale może i do­brze? Jesz­cze prze­su­ną wypis? Albo go­rzej – wyślą do sa­na­to­rium! Ech, długo będę od­bu­do­wy­wał ide­al­ną syl­wet­kę.

 

***

 

Jest 13:00 i jest do­brze.

Wró­ci­łem do domu. Ame­lia od­wio­zła mnie i zo­sta­ła na śnia­da­nie.

Spraw­dzi­łem no­tat­nik – minął mie­siąc od na­sze­go pierw­sze­go spo­tka­nia. Dawno nie wi­dzia­łem in­nych dziew­czyn, ale i tak nie miał­bym teraz siły. Poza tym nie zo­sta­wił­bym Ame­lii! No… Może nie od razu. Dam jej się jesz­cze chwi­lę na­cie­szyć, do­pó­ki nie wy­zdro­wie­ję.

Z dru­giej stro­ny… Tę­sk­nię tro­chę za wy­kwint­ny­mi re­stau­ra­cja­mi. Dawno nie piłem wina u Ar­nau­da, a od ty­go­dnia żywię się tylko za­ma­wia­nym je­dze­niem. Fuj! Niby z dobrych restauracji, ale nic nie za­stą­pi za­pa­chu świec i tej ka­me­ral­nej at­mos­fe­ry. Gdy tylko wy­zdro­wie­ję, wy­bio­rę się do The Gre­en­ho­use!

 

***

 

Jest 7:40 i jest do­brze.

Obu­dzi­łem się z sa­me­go rana. Dziw­ne, bo zwy­kle mia­łem pro­ble­my ze wsta­wa­niem, ale mój or­ga­nizm naj­le­piej wie, czego chce. Sko­rzy­sta­łem z oka­zji i wy­sze­dłem na spa­cer do parku Bat­ter­sea. Cu­dow­ny! Nie wie­dzia­łem, że mam taki pod domem.

 

***

 

Jest 8:12 i jest do­brze.

Wiem, drugi wpis po le­d­wie dwóch kwa­dran­sach, ale nie mo­głem się ze­brać do wyj­ścia. Wpa­try­wa­łem się zdu­mio­ny w twoją okład­kę, no­tat­nicz­ku. Le­d­wie wczo­raj zda­wa­ła mi się czer­wo­na­wa. A teraz wię­cej w tobie błę­ki­tu i czer­ni, jak­byś stał się bar­dziej zimny. Na­praw­dę się zmie­ni­łeś, czy to oczy pła­ta­ją mi figle?

Ale już je­stem na ze­wnątrz i cze­kam na tak­sów­kę. Tylko noga mi tro­chę drę­twie­je, chyba po­wi­kła­nia.

 

***

 

Jest 19:11 i nie jest do­brze.

Nie usta­ły pro­ble­my z nogą. Tym razem kłu­cie w pal­cach – ostre, bo­le­sne, jakby wbi­ja­li mi tam igły. Na­praw­dę chciał­bym wie­dzieć, co się dzie­je. Umó­wi­łem już wi­zy­tę do­mo­wą i le­karz przy­je­chał na­praw­dę szyb­ko. Choć nie zdia­gno­zo­wał pro­ble­mu, to prze­pi­sał mi le­kar­stwa. Tro­chę ma­gne­zu, wi­ta­mi­ny B i coś na ból. Ustał na­tych­miast.

Cały czas to­wa­rzy­szy mi moja Ame­lia. Uwiel­biam, gdy przy­cho­dzi, ale czuję się potem jesz­cze bar­dziej zmę­czo­ny. Dziś czy­ta­li­śmy razem Moore’a i obej­rze­li­śmy do­ku­ment o grzy­bach.

 

***

 

Jest 10:04 i nie mogę wstać.

Ręka od­ma­wia mi po­słu­szeń­stwa. Bez­wład­na, odrę­twia­ła, zwisa jakby tylko przy­cze­pio­na do mo­je­go ramienia. Do tego cała sina i po­marsz­czo­na. Co mi jest?

 

***

 

Jest 16:32 i jest do­brze.

Ame­lia wciąż czuwa przy mnie prawie każdego dnia i przez większość nocy. Jakby się wpro­wa­dzi­ła. Do tego mam wra­że­nie, że – w prze­ci­wień­stwie do mnie – na­praw­dę pro­mie­nie­je. Pier­si chyba na­bra­ły jędr­no­ści, zmarszcz­ki ustą­pi­ły… Nie wiem, co to za ma­ki­jaż, ale odjął jej co naj­mniej z dzie­sięć lat. Szko­da tylko, że nie mam sił na wspól­ne igrasz­ki.

Cóż poza tym? Ledwo cho­dzę, a ciało coraz bar­dziej od­ma­wia mi po­słu­szeń­stwa. Ba – już nawet nie myślę trzeź­wo. Już nie myślę trzeź­wo…

Od za­ła­ma­nia po­wstrzy­mu­je mnie dotyk uko­cha­nej. Mó­wi­łem już o tym cie­płym mro­wie­niu? Wciąż je czuję.

 

***

 

Jest 1:25 i nie mogę spać.

 

***

 

Jest 2:34 i wszyst­ko mnie boli. Poza sto­pa­mi, ich już w ogóle nie czuję.

Chyba obu­dzi­łem Ame­lię. Ujęła mnie za ręce, przy­tu­li­ła, ale to nie po­ma­ga. Wręcz prze­ciw­nie! Mam wra­że­nie, że pod jej do­ty­kiem roz­sy­pu­ję się coraz bar­dziej, jakby… próch­nie­ję.

Coś mi za­bie­ra. Spły­wa wzdłuż jej ra­mion, nic wi­dzial­ne­go, ale jakby… Młod­nie­je w oczach? Chyba tak. Jej ostat­nie zmarszcz­ki do­słow­nie zni­ka­ją, a włosy na­bie­ra­ją in­ten­syw­nej barwy. Tak, czuję, że to ona!

Ko­bie­to, zo­staw mnie!

 

***

 

Jest 3:19 i chcę krzy­czeć!

Przez chwi­lę pró­bo­wa­łem się opie­rać i wal­czyć, ale chyba nie mam już siły.

Na­praw­dę.

 

***

 

Jest 5:59 i Ame­lia zbie­ra się do wyj­ścia.

Czemu mnie zo­sta­wiasz, ko­cha­nie? Od­wra­ca się, wraca do mnie, tak! Nie!

Co to zna­czy, że za­bra­łaś, ile chcia­łaś? Do jutra umrę? Kim ty je­steś i co zro­bi­łaś z moją lubą?

 

***

 

Jest 20:42 i wciąż nie ro­zu­miem.

Że­gnaj, mi­ło­ści! – tak mi po­wie­dzia­ła. O co cho­dzi­ło? Nie wiem i nie mam nawet sił o tym my­śleć. Czuję, jak ucho­dzi ze mnie życie. Nogi zmie­nia­ją się w po­piół i dają po­rwać wia­tro­wi. Ręce, jakby wy­cio­sa­ne z ka­mie­nia, nie chcą mnie słu­chać. Czy jesz­cze coś czuję? Chyba tylko ból.

Dla­cze­go nie mogę wstać?

 

***

 

Jest 21:04 i jest do­brze.

Włą­czy­łem te­le­fon, wie­czo­rem je­stem umó­wio­ny z tą łyż­wiar­ką fi­gu­ro­wą. Chyba w Le Ga­vro­che? Albo u Ar­no­uda? Muszę spraw­dzić.

Przez przy­pa­dek otwo­rzy­łem ga­le­rię. Chyba ostat­nio niedo­wi­dzę. Ale w sumie czemu nie obej­rzeć zdjęć?

Ale one nie są moje! Widzę tylko ja­kie­goś zgorzk­nia­łe­go star­ca. Nie Do­ria­na White’a, Ła­ma­cza Serc! Przerzedzone włosy, wyschnięte usta… Kim on jest? O… O Boże! Chyba nie mogę od­dy­chać.

 

***

 

Jest pół­noc i…

Koniec

Komentarze

Miałem nie pisać, ale w jeden dzień udało mi się uwinąć, także ten… Zapraszam i w ogóle.

 

I od razu uprzedzam – tak, wiem że tekst ma więcej niż 10k znaków, ale nie zmienię oznaczenia na opowiadanie!

Слава Україні!

Hej, możemy sobie zrobić wewnętrzny konkurs na ogranie podobnego motywu XD

 

Z drobnych poprawek: nie dawałabym nazw marek modowych w kursywie, i zmieniłabym “urodziła się nad Lazurowym Wybrzeżem” na “na Lazurowym Wybrzeżu”.

 

ja tu jeszcze wrócę :)

ninedin.home.blog

Hej, możemy sobie zrobić wewnętrzny konkurs na ogranie podobnego motywu XD

Mówisz? Będę musiał zajrzeć:P

 

nie dawałabym nazw marek modowych w kursywie

Mi bardziej pasują tak. Wyróżniają się i dodają… ekskluzywności. Powiedzmy, że kursywa ma to coś:P

Chociaż wyrzuciłem z jednego miejsca, spolszczając park Battersea.

Lazurowe Wybrzeże zmienione również.

Слава Україні!

Hej,

 

zobaczmy, czym strzelałeś ^^ 

 

Nie dałem się ocucić, więc zawieźli mnie do najbliższego lekarza.

To mi jakoś nie gra, bo odczytuję to jakby walczył, aby nie mogli go ocucić

 

to przepisał mi lekarstwa. Trochę magnezu, witaminy B i coś na. Ból ustał natychmiast.

Tu czegoś zabrakło

 

Odwraca się, wraca do mnie, tak! Nie!

 

Dość łatwo zauważyć, dokąd to zmierza i zastanawiałam się, czemu wcześniej bohater nie spostrzegł zmian? Nie przeglądał się w lustrze? Druga uwaga, jaka mi się nasunęła to pisanie. Pod koniec jest mu trudno robić cokolwiek:

Ręce, jakby wyciosane z kamienia, nie chcą mnie słuchać

A jednak pisze cały czas w pamiętniku. 

 

Poza tym… jest dobrze ;) czytało się płynnie, szybko i całkiem przyjemnie.

Cześć, poprawiłem niektóre poprawki (poza ostatnią, obecnie nie mam lepszej wersji, więc zostawiam).

 

Dość łatwo zauważyć, dokąd to zmierza i zastanawiałam się, czemu wcześniej bohater nie spostrzegł zmian? Nie przeglądał się w lustrze?

No tak, rzeczywiście można było tu dodać jeszcze jeden opis. Chociaż pewne oznaki zauważał, jak choćby nadwagę czy ból w krzyżu.

Druga uwaga, jaka mi się nasunęła to pisanie. Pod koniec jest mu trudno robić cokolwiek:

No, nasz bohater o wiele częściej daje poznać, że nie jest to słowo pisane. Miejscami zmienia zdanie, wychodzi z roli albo dopytuje. Raczej się tym nie przejmowałem, chociaż jak trzeba by było realistycznego wyjaśnienia, to chyba dyktafon by się nadawał.

W jednym miejscu zasłabł podczas pisania – teraz zasłabł z telefonem w ręku:) Choć tak jak mówię – za bardzo się tym nie przejmowałem adresatem.

Poza tym… jest dobrze ;) czytało się płynnie, szybko i całkiem przyjemnie.

:)

Dziękuję za lekturę i komentarz.

Слава Україні!

Tak, znany motyw energetycznego wampira, ale ładnie ograny. Gwiazdki!

Wampir, który ma styl, pięknie się wypowiada, jest pociągający, zapada w pamięć, uzależnia. Wszystko niby klastyczne, ale w ciekawej formie dziennika. Delikatne, lekkie, ale to nie zarzut. Podobało mi się.

Sympatyczna – przez krzykpudłową aluzję – wariacja na temat pana Szarego ;) No ale się prosiło, z tym narcyzmem, dziwiłabym się, gdyby ktoś tego nie ograł.

 

Lekkie, w zasadzie nie ma się do czego czepiać, bo widać, że to zabawa, choć w sumie wyszło Ci bardziej horrorowo niż w kilku opowiadaniach na ten konkurs, które czytałam.

 

Jeden drobiazg: jeśli nazwisko ma być francuskie, to Amelia (albo wręcz czasem Amélie) de l’Argent (apostrof i to, co przed nim, pełni inną funkcję niż w zapisie nazw celtyckich). Ciekawi mnie oczywiście, czy znaczenie nazwiska celowe, choć z tekstu bym tego nie wnosiła. A może?

http://altronapoleone.home.blog

Misiu, Zanadro, cieszę się, że przeczytaliście i przypadło Wam do gustu:) Nie myślałem o pani jako o wampirze w trakcie pisania – raczej jak o wiedźmie (do czego nie omieszkałem się w samym tekście odnieść, choć dość ukradkiem) – ale niech będzie i tak:P

 

Hej Drakaino i dzięki za lekturę oraz komentarz:)

 

Sympatyczna – przez krzykpudłową aluzję – wariacja na temat pana Szarego ;) No ale się prosiło, z tym narcyzmem, dziwiłabym się, gdyby ktoś tego nie ograł.

No, to kompletnie pierwsze co się narzucało:P Nawet jak myślałem o poważnym spisaniu czegoś, to chciałem od tego wyjść (choć pewnie zamiast obrazu byłoby coś komputerowego, żeby trochę odświeżyć), ale że nie zdążyłem, to chociaż tyle zostawiłem.

Lekkie, w zasadzie nie ma się do czego czepiać, bo widać, że to zabawa, choć w sumie wyszło Ci bardziej horrorowo niż w kilku opowiadaniach na ten konkurs, które czytałam.

:)

Jeden drobiazg: jeśli nazwisko ma być francuskie, to Amelia (albo wręcz czasem Amélie) de l’Argent (apostrof i to, co przed nim, pełni inną funkcję niż w zapisie nazw celtyckich). Ciekawi mnie oczywiście, czy znaczenie nazwiska celowe, choć z tekstu bym tego nie wnosiła. A może?

Celowe, ale akurat nie w tym tekście. Postać o tym samym nazwisku pojawiła się >>tu<< i tam rzeczywiście miało znaczenie. Także to wpisuje się w mój podły, wykraczający poza jedno opko plan i sądzę, że jeszcze gdzieś wcisnę ukradkiem kogoś z rodu de l’Argent:P

Dzięki za tą uwagę, zaraz podmienię tu i tam:P

Слава Україні!

zakolejkowane!

http://altronapoleone.home.blog

Hej, hej

Mam więcej energii, częściej się uśmiecham… Zauważyłem tylko, że trochę mi się przytyło. Dziwne, bo starałem trzymać się trzech tysięcy kalorii, ale to chyba kwestia tutejszego jedzenia.

I już wiedziałem, jak się skończy… ;)

 

Brak twistu to nie zarzut. Temat był tak skonstruowany, że trudno byłoby wygiąć go w coś innego. Jeszcze to imię – Dorian ;) Dobra forma pamiętnika i happy end, bo Łamacz Serc skończył w jedyny satysfakcjonujący sposób.

Miła lektura :)

Zapraszam, Drakaino, chociaż to może być coś innego, niż się spodziewasz:P

 

I już wiedziałem, jak się skończy… ;)

I wszystko by się udało, gdyby nie ci domyślni czytelnicy!

 

Cześć, Zanaisie. Dziękuję za lekturę, komentarz i cieszę się, że opowiadanie było satysfakcjonujące:)

Czy rzeczywiście nie dałoby się tego wygiąć? Myślę, że jakby się postarać, to przynajmniej jakimś rozwiązaniem fabularnym, nawet gdyby nasz bohater skończył tak jak skończył:P Ale to zadanie dla lepszych.

Слава Україні!

Czy aby na pewno? – pytam do tytułu… zobaczymy.

 

Do tego niektóre całkiem interesujące: poza łyżwiarką spotkałem się jeszcze z prezenterką telewizyjną i szefową domu mody. – to razem trzy dziewczyny, a w poprzednim zdaniu wspomniałeś o czterech.

 

lecz – zamiast własnego oblicza – zobaczyłem jakiegoś starca.

Oho, chyba już widzę, dokąd zdążamy… Panie Wilde, to pan?

 

żywię się tylko zamawianym jedzeniem. Fuj! Co prawda tylko w porządnych restauracjach, ale nic nie zastąpi zapachu świec i tej kameralnej atmosfery. Gdy tylko wyzdrowieję

Niektórzy mówią, że powtórzenia można olewać… ale ja się nie mogę powstrzymać, żeby coś komuś wytknąć ;)

 

Ręce, jakby wyciosane z kamienia, nie chcą mnie słuchać.

Jak on pisze ten pamiętnik, jeśli ręce ma jak wyciosane z kamienia?

 

Ogólnie:

Było to niewątpliwie… niepokojące. Może nie straszne, ale powodowało dyskomfort. Aczkolwiek wrażenia zostały umniejszone, bo domyśliłem się, co się dzieje – domyśliłem się dość wcześnie, a pewnie można było jeszcze wcześniej, wnosząc po samym imieniu i nazwisku bohatera. Trochę to „popsuło niespodziankę”, że tak powiem.

 

Ale jest 18:56 i jest dobrze. A nawet nie jest źle. Mogło być gorzej.

 

Pozdróweczka!

 

Precz z sygnaturkami.

Do tego niektóre całkiem interesujące: poza łyżwiarką spotkałem się jeszcze z prezenterką telewizyjną i szefową domu mody. – to razem trzy dziewczyny, a w poprzednim zdaniu wspomniałeś o czterech.

Ach tak, bo on wymieniał tak od niechcenia. Była jedna, druga, o trzeciej zapomniał:P Myślisz, że to bardzo konfundujące? Mi do bohatera pasowało, nie że zapomniałem.

Ręce, jakby wyciosane z kamienia, nie chcą mnie słuchać.

Jak on pisze ten pamiętnik, jeśli ręce ma jak wyciosane z kamienia?

Odniosłem się do tego wyżej, więc tylko przekleję:P

No, nasz bohater o wiele częściej daje poznać, że nie jest to słowo pisane. Miejscami zmienia zdanie, wychodzi z roli albo dopytuje. Raczej się tym nie przejmowałem, chociaż jak trzeba by było realistycznego wyjaśnienia, to chyba dyktafon by się nadawał.

Bo właśnie, zauważ – nigdzie nie pada wzmianka o tym, że pisze. Dla mnie to bardziej – nie wiem jak to nazwać – awangardowa narracja? Nierealistyczna? Wiadomo, że jakby nie mógł pisać, to bym końcówki nie był w stanie opisać w ogóle bez zmiany stylu/narratora i utraty spójności. Ale może być i dyktafon:P

Było to niewątpliwie… niepokojące. Może nie straszne, ale powodowało dyskomfort. Aczkolwiek wrażenia zostały umniejszone, bo domyśliłem się, co się dzieje – domyśliłem się dość wcześnie, a pewnie można było jeszcze wcześniej, wnosząc po samym imieniu i nazwisku bohatera. Trochę to „popsuło niespodziankę”, że tak powiem.

Co poradzić:P To tylko prosta nowelka:)

 

 

Niebiesko-zielony, dziękuję za wizytę i komentarz:) Ostatecznie chyba poleciało jedno tylko “tylko” i w dodatku tylko jedno. Jak głosi stara prawda – zawsze może być gorzej, ale przyjmę tą uwagę jako coś pozytywnego. Także ten… też pozdrawiam.

 

A WIlde’a nie czytałem:P Motyw wziąłem – a jakże! – od Dicka. Napisał taką nowelę, “Ciasteczka Pani Drew” (The Cookie Lady), jedna z pierwszych. U nas chyba jest nawet w tomie opowiadań “Wariant Drugi”.

Слава Україні!

Jest 8:40 i jest dobrze.

Dosyć wcześnie w tekście da się domyślić, dokąd zmierzamy, ale to nie psuje przyjemmności czytania. Czyta się płynnie i lekko.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

:)

Слава Україні!

Stosujesz interesującą formę. Horroru nie dostrzegłem.

Zaciekawiło:). Fajnie odwrócony motyw tego złego (choć w zasadzie obie postacie są negatywne, a pani Amelii jednak się kibicuje cheeky). Szybko da się domyślić, ale sądzę że nawet nie próbowałeś tego ukryć. Za to byłam ciekawa czy bohater faktycznie skończy źle.

Wybór zapisu na plus. Dzięki temu nie musiałeś się rozpisywać, a jednak mogłeś przestawić historie wraz z przemyśleniami/ lękami/ radościami bohatera. I fajnie, że pomyślałeś o takich detalach jak zmienione zdjęcia na końcu :).

Hej Tom, dzięki za wizytę i komentarz:) Rzeczywiście nie ma tu tak wiele horroru, dlatego wstrzymałem się nawet z tagiem horrorowym:P

 

Hej, Moniko:) Rzeczywiście – jak wspomniał Zanais, narzucony temat nie dawał dużo miejsca na zaskoczenie, więc miałem nadzieję, że mimo to uda mi się zainteresować czytelnika:P

I rzeczywiście forma trochę pomogła. Wcześniej próbowałem coś napisać w standardowej narracji, ale wybitnie nie szło (plus pewnie bym nie zdążył). A tak mogłem pokrótce przedstawić wszystko i w miarę wiernie oddać historię:P

Dziękuję za komentarz:)

Слава Україні!

Faktycznie, motyw bardzo podobny do tego u Ninedin. I wyraźnie mrugnięcie w stronę Alicelli.

A tego Doriana od Wilde’a to przeczytaj – nie jest długi, a można się doszukać jakichś skojarzeń nawet tutaj, więc najwidoczniej postać ma swoje silne pole bohaterskie i odkształca rzeczywistość literacką. ;-)

Nieco myląca końcówka – naprawdę się wcześniej nie zorientował, dopiero na zdjęciach zobaczył? Przecież wiele rzeczy widać bez lustra. Ale tu właśnie wjeżdża, cały na biało, pan Wilde.

Trafiła kosa na kamień. Z jednej strony – dobrze mu tak, z drugiej – aż tak nie zasłużył.

Babska logika rządzi!

Hej Finklo:)

 

I wyraźnie mrugnięcie w stronę Alicelli.

Hehe, zdecydowanie.

A tego Doriana od Wilde’a to przeczytaj – nie jest długi, a można się doszukać jakichś skojarzeń nawet tutaj, więc najwidoczniej postać ma swoje silne pole bohaterskie i odkształca rzeczywistość literacką. ;-)

Ach, chyba się zagubiłem. Portret oczywiście czytałem (chyba nawet na próbnej maturze z niego odpowiadałem), jakieś chwilowe zamroczenie i nie skojarzyłem autora z tekstem:P

I tak, oczywiście te parę nawiązań, które są w tekście (z imieniem-nazwiskiem na czele:P), to celowe.

Nieco myląca końcówka – naprawdę się wcześniej nie zorientował, dopiero na zdjęciach zobaczył? Przecież wiele rzeczy widać bez lustra. Ale tu właśnie wjeżdża, cały na biało, pan Wilde.

Końcówka to raczej majaczenie umierającego staruszka i problemy z pamięcią. Tak samo dlatego wspomina o spotkaniu z łyżwiarką, które było na początku tekstu, i mówi – to dziś! Ale może nie wyszło zbyt jasne, biorę na klatę:P

 

Dzięki za wizytę i komentarz:)

 

Слава Україні!

To co bujasz, że nie czytałeś? Bo wiesz, Gray czy Grey to takie nazwisko, że się pałęta po tytułach…

Babska logika rządzi!

Mówię, zamroczenie. Może przez egzaminy:P

 

Ale na niektórych Greyów lepiej spuścić zasłonę milczenia.

Слава Україні!

Jest 12:02 i jest dobrze. :) Tak myślałem, że o to chodzi w tytule.

Zastanawiałem się, jak ugryziesz temat w oczywisty sposób nawiązujący do innego dzieła literackiego. I przyznam, że mnie zaskoczyłeś, nie spodziewałem się, że będę współczuł Gre… White’owi. Mało straszne, może gdyby nie przyjęta forma dyktowanego dziennika, wyszedłby prawdziwy horror. Ale tekst i tak niezły, inny.

 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Opowiadanie zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Przeczytałem z zainteresowaniem jednym tchem.

Podoba mi się zabieg powtarzania “i jest dobrze”, bo tworzy ciekawą osnowę opowiadania. Co do światotwórstwa narzuca się proste pytanie: “czy jest to opowieść o wampirach”?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Hej Wam!

SNDWLKR,

Zastanawiałem się, jak ugryziesz temat w oczywisty sposób nawiązujący do innego dzieła literackiego. I przyznam, że mnie zaskoczyłeś, nie spodziewałem się, że będę współczuł Gre… White’owi.

Dzięki:) Ale myślisz, że to moja zasługa, że mu współczujesz, a nie np. naturalne utożsamianie się z głównym bohaterem? Chociaż może i Dorian, choć dupek, na swój los rzeczywiście nie zasłużył…

Mało straszne, może gdyby nie przyjęta forma dyktowanego dziennika, wyszedłby prawdziwy horror.

Wiem, temu i tag jest “inne”, a nie “horror” mimo horrorowego konkursu. Ogólnie nie wiem czy by wyszło, bo to tak specjalnie dobrana forma, ukrywająca nieco niedoskonałości sztuki opisu:P W zwykłej narracji musiałbym wysilić się na bardziej przerażające opisy, które jest generalnie trudniej wykonać. A tak – pozbawiony wymogu opisywania szczegółu – mogę paroma zdaniami przekazać tą odrobinę grozy i nie wyjść na nieudacznika:P

Dzięki za wizytę i komentarz:)

Radku,

Podoba mi się zabieg powtarzania “i jest dobrze”, bo tworzy ciekawą osnowę opowiadania.

Prawda? Nadaje trochę taki rytm całości. Miałem nawet do tego inspirację – jest coś takiego w filmie, powtarzany motyw, który wiążesz w głowie widza z pewnym uczuciem. Jeśli widziałeś np. “Szczęki”, to w nich atak rekina zawsze wiąże się z charakterystyczną sekwencją dźwiękową, po której wiesz, że zaraz dojdzie do ataku. A gdy po przyzwyczajeniu się następuje atak bez tego dźwięku, to nagłość i przerażenie widza się potęguje. No więc coś takiego chciałem tu zrobić – odmienić bycie dobrze przez kilka przypadków, a potem w kluczowych fragmentach zaskoczyć, że jednak nie jest dobrze:P

Co do światotwórstwa narzuca się proste pytanie: “czy jest to opowieść o wampirach”?

Chyba coś w tym jest, bo dużo osób mi to wypomina, choć ja pisząc myślałem raczej o wiedźmie. Dlatego w którymś momencie pojawia się wspomnienie o Witten (jeden z bardziej znanych procesów o czary, choć chyba nie tak bardzo jak Salem) albo czarny kot Fawcett (imię, zresztą, też nieprzypadkowe, choć już trochę mniej wiedźmowe). Może mogłem jeszcze wspomnieć jakiś strach przed ogniem:P

 

Dzięki za wizytę i komentarz:)

Слава Україні!

Jest 12:45 i jest dobrze :) Mam nadzieję, że lepiej niż Twojemu bohaterowi. Dziw, że się nie zorientował wcześniej, ale faceci są ślepi do końca. Fajnie wykorzystana dyskusja na SB. Faceta z jednej strony szkoda, ale z drugiej… Moja ciemna strona uśmiecha się mściwie i szepcze: Tak! Masz za swoje ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Hej Irko, dzięki za komentarz i cieszę się, że się spodobało:)

Слава Україні!

Ale myślisz, że to moja zasługa, że mu współczujesz, a nie np. naturalne utożsamianie się z głównym bohaterem?

Z tym utożsamianiem się to sprawa jest złożona, bo są protagoniści, których nie cierpię i raczej nie życzę im dobrze, i tacy, których jednak mi żal, i to wcale nie zależy koniecznie od ich moralności. Pan Dorian to antypatyczna postać, ale jednak postrzegam go jako ofiarę.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Rozumiem:)

Слава Україні!

Hej, Golodhu! 

Czytales może opowiadanie Cobolda pt. "Córka poławiacza żachw"? Jest w waszych tekstach pewien wspólny mianownik. Co prawda cobold utrzymywał dłużej błogą atmosferę i udało mu się wprowadzić prawdziwy element zaskoczenia. W twoim tekście dość szybko można zorientować się, w jakim kierunku to wszystko zmierza, jednak była to przyjemna lektura. 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Hej Geki! Niestety jeszcze nie czytałem tego opowiadania, ale skoro o nim wspominasz (i jak rozumiem polecasz), to już dodaję do kolejki:P

Слава Україні!

Nawet nie wiesz jak:)

Слава Україні!

Dorian z tej ciemnej strony… Zgadzam się, z przedmówcami, że motyw energetycznego wampira jest za bardzo widoczny, za mało ukryty. Opowiadanie jednak przyjemne w odbiorze, może faktycznie z głębszym przesłaniem? Niewinne romanse odmładzają…? :)

Hej Golodh!

 

Zgrabnie napisane. Fabuła nieskomplikowana, ale koncepcja umiejętnie wyłożona w tak krótkim tekście. Również podzielam komentarze, że zbyt szybko można było wpaść na trop wampira wysysającego zdrowie z bohatera. Nie zmienia to ogólnie pozytywnego odbioru opowiadania.

Hej, Amy i Kronosie:) Dzięki za wizytę i zostawiony komentarz, cieszę się, że było przyjemne;P Rzeczywiście trochę niezbyt ukryty ten motyw, ale w sumie nie jestem pewien, czy chciałem go ukrywać:P

Слава Україні!

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Miałem nadzieję, że uda się wykrzesać choć trochę grozy, ale sympatyczne też nie jest złe:)

Слава Україні!

Podobało się: Kreacja protagonisty/narratora

Nie podobało się: Ostatni wpis trochę odbiega od przedostatniego, trochę jakby poprzedni poszedł w niepamięć.

 

Gratuluję i pozdrawiam!

No okej, obiecałem Ci dać komentarz jako pierwszy :P 

Golodhu, dzień doberek! 

Strasznie, choć może szort straszny nie jest, ale wkręciłeś mnie samym wcieleniem w rolę ;) Tutaj będzie krótko, bo to szort. Bardzo dobry nasz narcyz, wpisy w takiej formie od samego początku do końca utrzymywały ciężar zainteresowania. Zarzut jak już widzisz jest u góry. Trochę więcej przydałoby się elementów grozy, ale no może nie można mieć wszystkiego.

Stylowo – bez zarzutów, gładko i przyjemnie. Ciekawą postać sobie wziąłeś (wiadomo, moja lista), chociaż łamacz serc dobrze nie skończył. Nawiązania ciekawe, jego relacje z wymienianymi kobietami również. Chociaż, koniec końców – smutne. To akurat tu jak najbardziej pasuje, choć… smutne.

Może trochę zabrakło mi też głębszej podbudowy psychologicznej bohatera, dlaczego jest jaki jest i postępuje jak postępuje, ale… 

Koniec końców bardzo udany narcyz.

Hej Olgierdzie,

rzeczywiście, ostatnia scena trochę nie przystaje do przedostatniego. Chyba że to tylko chwilowa utrata oddechu (tak, trochę kombinuję post factum;) ). Dzięki za lekturę i komentarz:)

 

Witam także jurora! *fanfary*

Ogólnie wiem, że trochę mało grozy i podbudowy psychologicznej, ale to pewnie wymagałoby więcej miejsca, a przy dłuższym tekście forma mogłaby się znużyć:P Grozę dałoby się pewnie załatwić, gdybym był bardziej wprawny w horrorowych opisach… Tak przynajmniej mi się wydaje:P

Dzięki za lekturę, komentarz i organizację konkursu;)

Слава Україні!

Było dobrze. Znaczy, dobrze się czytało. Nie przeszkodziło temu stosunkowo szybkie rozszyfrowanie niejakiej Amelii jako wysysaczki sił witalnych, bo zostało zainteresowanie, jak szybko i skutecznie dopnie swego.

Hej, Adamie. Miło mi, że przeczytałeś moje opowiadanie, że niespecjalne ukrycie zamiarów Amelii nie przeszkodziło w lekturze (taki był mój zamiar:P) i że się spodobało:) I dzięki za feedback, każdy jest na wagę złota:)

Слава Україні!

Nie żebym był jakoś wybredny, ale miała tak przeciętną twarz

Nie, żebym był jakiś wybredny, ale miała taką przeciętną twarz.

Nawet nie pamiętam jak się nazywała!

Nawet nie pamiętam, jak się nazywała! Ooj, grubą warstwą ten narcyzm kładziesz.

Dziś znów wychodzę na spotkanie

Hmm.

Dorian White

Reeeeaaaally… :)

te znosiłem już z trzy razy

Znosiłem spodnie, czyli chodziłem w nich tak długo, że już się rozłażą. Albo wytrzymywałem ;) Chyba chodziło Ci o: te miałem już na sobie ze trzy razy.

nie to co ten motłoch

Nie to, co ten motłoch.

jej dłoń przypadkiem sunęła po moim ramieniu

Przypadkiem? Tak zupełnym przypadkiem? Jaasne.

Ciężko to wytłumaczyć

W zasadzie powinno być "trudno", ale bohater jest różowo-niuniowaty, więc "ciężko" buduje charakterystykę. Czyli gra.

Ale brakowało im czegoś nieuchwytnego, pociągającego, tak jak…

Ale co "jak"? Takiego, jak? Hmm?

A widok na wyrastające znad drzew wieżowce, jaśniejące w oddali pośród nocnego nieba…

Dwa ące. Pewna purpura tego opisu buduje postać, ale niekoniecznie nazwałabym wieżowce jaśniejącymi… no, nie wiem.

Nie mogę doczekać się kolejnego spotkania.

Nie mogę się doczekać kolejnego spotkania. Ale możesz wyciąć "spotkania", bo się powtarza.

lecz – zamiast własnego oblicza

Dobra, dotąd styl był bardzo… valley girl. To nie problem, byle go utrzymywać konsekwentnie (albo zmienić z jakiegoś konkretnego powodu – już się połapałam, że facet zaczyna się starzeć, ale zmiana stylu chyba nie stąd wynika – a może?) – a tutaj zastosowałeś książkowe słowa, które do niego nie pasują.

No właśnie

No, właśnie.

Poza tym podarek

Znów zmiana stylu.

drzemie na moim brzuchu

… ? Jak kot? Ona jest Bastet?

Zresztą – mi też służy świeże powietrze.

Mnie też – zaimek akcentowany.

starałem trzymać się

Starałem się trzymać.

Nie mogli mnie ocucić, więc zawieźli mnie do najbliższego lekarza.

Drugie "mnie" możesz wyciąć.

Dam jej się jeszcze chwilę nacieszyć, dopóki nie wyzdrowieję.

Hmm.

tylko zamawianym jedzeniem. Fuj! Co prawda w porządnych restauracjach

Potknęłam się.

problemy z wstawaniem

Ze wstawaniem. To kwestia wymowy.

wie czego chce

Wie, czego chce.

po ledwie dwóch kwadransach

Zaledwie.

nie mogłem zebrać się

Nie mogłem się zebrać.

Ledwie wczoraj zdawała mi się czerwonawa. A teraz więcej w tobie błękitu i czerni, jakbyś stał się bardziej zimny.

Hmmm. W sumie… purpura do niego pasuje, ale…

chyba powikłania po wypadku

Jakim wypadku? Przecież nie miał wypadku, tylko wątroba mu padła?

wiedzieć co się dzieje

Wiedzieć, co się dzieje.

Uwielbiam gdy przychodzi

Uwielbiam, gdy przychodzi.

odrętwiała, zwisa jakby tylko przyczepiona do mojego ciała

Rym. Jak on pisze, skoro mu ręka uschła?

Amelia wciąż przy mnie czuwa, spędzając ze mną prawie każdy dzień

Namnożenie zaimków.

Nie wiem co to za makijaż

Nie wiem, co to za makijaż.

Cóż poza tym?

Hmm.

Coś ode mnie zabiera.

Coś mi zabiera. Albo odbiera. Czy on to wszystko pisze na bieżąco?

zabrałaś ile chciałaś

Zabrałaś, ile chciałaś.

Żegnaj miłości!

Żegnaj, miłości!

Ręce, jakby wyciosane z kamienia, nie chcą mnie słuchać.

Ale piszę w dzienniczku… ;)

nie dowidzę

Łącznie.

Ale one nie są moje!

Hmmm. No, w sumie.

Miałem nie pisać, ale w jeden dzień udało mi się uwinąć, także ten…

 

Proste, eleganckie, ale bez zaskoczeń. Jak Kuba Bogu i tak dalej. Bohater jest cokolwiek jednowymiarowy, spotyka go to, co robił innym (metaforycznie przynajmniej) – no i tyle.

nasz bohater o wiele częściej daje poznać, że nie jest to słowo pisane. Miejscami zmienia zdanie, wychodzi z roli albo dopytuje. Raczej się tym nie przejmowałem, chociaż jak trzeba by było realistycznego wyjaśnienia, to chyba dyktafon by się nadawał.

Tak, tylko opisałeś notatnik. Choć kiedy zasłabł z telefonem, to mógł na niego dyktować…

Nie myślałem o pani jako o wampirze w trakcie pisania – raczej jak o wiedźmie

Wampira definiujemy przez sposób odżywiania. A poza tym: czy błyszczy w słońcu, czy kompulsywnie liczy, czy odprawia czary-mary, to są rzeczy drugorzędne.

I wszystko by się udało, gdyby nie ci domyślni czytelnicy!

Curses! XD

Niektórzy mówią, że powtórzenia można olewać… ale ja się nie mogę powstrzymać, żeby coś komuś wytknąć ;)

Niektóre można, ale nie wszystkie :)

Mi do bohatera pasowało, nie że zapomniałem.

No, właśnie, jak dziewczyny są takie, to każdy marudzi XD a facetowi wolno.

Bo właśnie, zauważ – nigdzie nie pada wzmianka o tym, że pisze. Dla mnie to bardziej – nie wiem jak to nazwać – awangardowa narracja?

Tak zwany nieumarły narrator.

najwidoczniej postać ma swoje silne pole bohaterskie i odkształca rzeczywistość literacką. ;-)

Podoba mi się ta idea.

Tak samo dlatego wspomina o spotkaniu z łyżwiarką, które było na początku tekstu, i mówi – to dziś! Ale może nie wyszło zbyt jasne, biorę na klatę:P

Może troszeczkę. Ale czytam w robocie i zawsze mnie mogą wywołać :)

Podoba mi się zabieg powtarzania “i jest dobrze”, bo tworzy ciekawą osnowę opowiadania

Nadaje rytm.

W zwykłej narracji musiałbym wysilić się na bardziej przerażające opisy, które jest generalnie trudniej wykonać.

Pierwszoosobowej? Nie, nie musiałbyś. To zaleta tej narracji.

Miałem nawet do tego inspirację – jest coś takiego w filmie, powtarzany motyw, który wiążesz w głowie widza z pewnym uczuciem.

W literaturze też. Tylko zwykle to działa trochę bardziej na podświadomość.

czarny kot Fawcett (imię, zresztą, też nieprzypadkowe, choć już trochę mniej wiedźmowe

Percy Fawcett nie miał nic do wiedźm XD

Czytales może opowiadanie Cobolda pt. "Córka poławiacza żachw"? Jest w waszych tekstach pewien wspólny mianownik.

Prawda.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć!

 

Historia jest prosta i w dużej części przewidywalna, ale jak na szorta wystarczająca. Forma dziennika dobrze pasowała do bohatera, jego punkt widzenia jest dość bezrefleksyjny, a narcyzm wylewa się z każdego akapitu. Trochę mi zgrzytało, że bohater tak długo nie zauważał przyspieszonego procesu starzenia, ale jakby się uprzeć, to kto wie jaką mocą dysponowała jego wybranka, może i zdolność logicznego myślenia mu odbierała. Najsłabiej wypada zakończenie, a konkretnie motyw ze zdjęciami. Trudno uwierzyć, że przez ten cały czas bohater nie widział się w lustrze. Mam takie wrażenie, że to tekst napisany na szybko i zabrakło trochę dopracowania.

może i zdolność logicznego myślenia mu odbierała

Od początku na geniusza nie wyglądał…

Trudno uwierzyć, że przez ten cały czas bohater nie widział się w lustrze.

Skoro wampirzyca prawie ciągle mu towarzyszyła, to mogła dopilnować.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Skoro wampirzyca prawie ciągle mu towarzyszyła, to mogła dopilnować.

Może tak, ale nie widział też własnych dłoni, tego, że skóra staje się pomarszczona. 

 

I to prawda.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej, ho, miałam taki plan, żeby zajrzeć do jakiegoś Twojego opowiadania – i nareszcie zajrzałam (już z tydzień temu). :)

 

Podobał mi się sposób narracji. “Czułam” tego bohatera. Owszem, trochę przerysowany, ale naprawdę nie wykluczam, że są i tacy… Motyw przewodni od razu skojarzył mi się z awatarem Tarniny xD, i owszem, bardzo szybko widać, dokąd to zmierza, ale inaczej zapewne się nie dało.

Jasne, trochę naiwne, że niby się nie zorientował, ale czytało się na tyle przyjemnie, że mi to nie przeszkadzało. Naprawdę podobał mi się ton tego bohatera i sposób, w jaki opisałeś wszystkie jego “rozkminy”, wrażenia, zagubienie.

 

Minus – co to za nieprzystojne żarty z mojej ulubionej telenoweli na SB? Niestety, podobno nie będzie więcej odcinków… PRZEZ TAKICH JAK TY angry angry angry angry

 

cheeky xD

 

Pozdrawiam serdecznie ^^

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Motyw przewodni od razu skojarzył mi się z awatarem Tarniny xD,

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tyle że ta miła pani skończyła trochę gorzej niż ta w opowiadaniu sad xD

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Ta w opowiadaniu jeszcze nie skończyła.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wybaczcie chwilę opóźnienia, jakoś w ostatnich dniach nie mogłem się zebrać, żeby wejść na forum albo brakowało czasu. A jeszcze pech chciał, że tyle mi się czytelników nazbierało, niesamowita sprawa. Tym niemniej…

 

TAM DAM DAM

https://c.tenor.com/XK9TbNZ39XwAAAAC/work-working.gif

 

Tarnino,

co do sugestii, to zająłem się właśnie każdą z nich, poza jednym czy dwoma hmmm… (ale jednym się zająłem:P) i chyba dwoma, gdzie nie znalazłem lepszej alternatywy.

Proste, eleganckie, ale bez zaskoczeń. Jak Kuba Bogu i tak dalej. Bohater jest cokolwiek jednowymiarowy, spotyka go to, co robił innym (metaforycznie przynajmniej) – no i tyle.

I dobrze, bo w sumie w to celowałem:)

Wampira definiujemy przez sposób odżywiania. A poza tym: czy błyszczy w słońcu, czy kompulsywnie liczy, czy odprawia czary-mary, to są rzeczy drugorzędne.

Z jednej strony tak, ale z drugiej… No niby tak:P

No, właśnie, jak dziewczyny są takie, to każdy marudzi XD a facetowi wolno.

No nie wiem, temu niezbyt;)

Tak zwany nieumarły narrator.

Zapamiętam

Pierwszoosobowej? Nie, nie musiałbyś. To zaleta tej narracji.

To może inaczej – musiałbym opisywać przeżycia bohatera i jego reakcje na usychanie rąk i starzenie, opis detali i takie tam. Wciąż trudniejsze niż taki dzienniczek.

Percy Fawcett nie miał nic do wiedźm XD

Ale zaginął:P Pewnie jakbym miał więcej czasu, to bym znalazł lepszą ofiarę;P

Czytales może opowiadanie Cobolda pt. "Córka poławiacza żachw"? Jest w waszych tekstach pewien wspólny mianownik.

Prawda.

A więc przeczytam go… Tym bardziej!

Too Long Didn'T Read GIF – Reading Puss In Boots Shocked GIFs

 

Alicello,

dzięki za komentarz:) Co do detali:

Trochę mi zgrzytało, że bohater tak długo nie zauważał przyspieszonego procesu starzenia, ale jakby się uprzeć, to kto wie jaką mocą dysponowała jego wybranka, może i zdolność logicznego myślenia mu odbierała.

Coś w tym niewątpliwie jest, ale z drugiej strony… Te ręce to się marszczą jakoś późno w życiu, a i można je wziąć za coś naturalnego (mi już się epizodycznie wychudzają i marszczą, normalna sprawa). No i jak ona z niego wysysała życie, to to powinno pojawić się jakoś w końcowym etapie opka – bo pierwszy szok nastąpił gdy dużo spędzali na wsi (wątroba), a kolejny, gdy zaczęła się do niego niemal wprowadzać.

Anyway – fakt, skupiłem się na czymś innym i jakieś dwa zdania mógłbym napomknąć:P

Najsłabiej wypada zakończenie, a konkretnie motyw ze zdjęciami. Trudno uwierzyć, że przez ten cały czas bohater nie widział się w lustrze.

No, bo on wtedy już zaczyna majaczyć i nie pamięta o ostatnich wydarzeniach. Dlatego wspomina o spotkaniu z łyżwiarką (było na początku) i dlatego nie pamięta, że wyglądał inaczej. Żadne spoglądanie w lustro tu nie pomogłoby :)

 

DHBW,

Hej, ho, miałam taki plan, żeby zajrzeć do jakiegoś Twojego opowiadania – i nareszcie zajrzałam (już z tydzień temu). :)

No właśnie, też miałem do Ciebie zajrzeć, ale ostatnio jakoś nie miałem czasu… Planety, pisanie, studia, te sprawy. Ale w końcu przyjdę:P

I Promise You Have My Word GIF – I Promise You Have My Word My Word GIFs

Podobał mi się sposób narracji. “Czułam” tego bohatera. Owszem, trochę przerysowany, ale naprawdę nie wykluczam, że są i tacy…

:)

Jasne, trochę naiwne, że niby się nie zorientował, ale czytało się na tyle przyjemnie, że mi to nie przeszkadzało. Naprawdę podobał mi się ton tego bohatera i sposób, w jaki opisałeś wszystkie jego “rozkminy”, wrażenia, zagubienie.

:)))

Minus – co to za nieprzystojne żarty z mojej ulubionej telenoweli na SB? Niestety, podobno nie będzie więcej odcinków… PRZEZ TAKICH JAK TY angry angry angry angry

 

cheeky xD

Wybacz tak gifową odpowiedź:P Dzięki za lekturę i zostawienie wrażeń, tak jak obiecałem – w końcu (mam nadzieję, że rychło) się odwdzięczę:P

 

Слава Україні!

 mi już się epizodycznie wychudzają i marszczą

Znaczy, w odcinkach? XD

Gify forever!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wybacz tak gifową odpowiedź:P

Nie wybaczam, bo zazdroszczę. :( Jak się wstawia te cholerne GIFy?! angry I skąd je brać?!

 

cheeky xD

 

angryangryangryangry crying

 

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Tym obrazeczkiem się wstawia

 

Klikasz i wyskakuje okienko do wklejenia adresu obrazka w sieci.

You’re welcome ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Znaczy, w odcinkach? XD

Nie, raczej kwestia formy:P Teraz na przykład są bardzo ładne.

 

A co do gifów – czasem działa też ctrl+c, ctrl+v prosto do tekstu:)

Слава Україні!

Be Because GIF – Be Because Hemsworthit GIFs

Faktycznie!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

laugh

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Kaczuszka ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej!

Przyznam, że opko wydało mi się dość przewidywalne – jako czytelnik wiedziałam, co się dzieje od drugiego spotkania z Amelią i tutaj cały suspens nieco padł. Bohater, szczególnie w pierwszej części opka, jest zarysowany trochę zbyt topornie, trochę zbyt wprost. Potem przychodzi zmiana i ona, o zgrozo, mu służy. Poprawnie i dobrze napisane, choć bez fajerwerków moim zdaniem. Pomysł za to całkiem fajny – po przeczytaniu hasła konkursowego i pierwszego fragmentu, sądziłam (a może się bałam), że pójdziesz w pospolitą zemstę. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć, Verus:)

Zgadzam się, że trochę przewidywalne, tym niemniej cieszę się, że doceniasz moją kreatywność:P Chociaż w sumie to wiesz, mi to się narzucało właśnie coś takiego, niż zemsta. Bo temat to takie wręcz jawne nawiązanie do mitu o Narcyzie i do “Portretu Doriana Greya”:P

Слава Україні!

Hej, Golodh

Dostałem od kogoś polecenie tego konkretnie tekstu… no to jestem :)

 

Zauważyłem tylko, że trochę mi się przytyło. Dziwne, bo starałem się trzymać trzech tysięcy kalorii, ale to chyba kwestia tutejszego jedzenia. Jak to na wsi, pewnie pływa w tłuszczu. Wrócę do diety i ćwiczeń, ale dopiero po powrocie. Zostajemy tydzień dłużej.

To co mi się rzuciło w oczy. Trzy tysiące to on powinien jeść jak ćwiczy. Chyba, że taki Pudzian z niego albo gigant :) Jeżeli trzyma się kalorii, to swoją drogą typ jedzenie nie powinien mieć aż takiego znaczenia.

 

Opowiadanie bardzo szybko i przyjemnie się czytało. Co prawda, nie jestem w stanie określić, czy zakończenie jest zaskakujące – bo znałem je zanim zacząłem czytać tekst :) – dlatego tu jestem.

Dobrze pokazałeś głównego bohatera, aż chciałem krzyknąć: “dobrze mu tak!”

 

Pozdrawiam

Drogi Ramshiri,

nie mogąc uwierzyć w tak rewelacyjne rewelacje, postanowiłem je sprawdzić i… nie wiem czy to było polecenie czy tylko wspomnienie o tekście:P Ale mimo wszystko rad jestem, że sprowadziło Cię to w moje skromne progi :D

To co mi się rzuciło w oczy. Trzy tysiące to on powinien jeść jak ćwiczy. Chyba, że taki Pudzian z niego albo gigant :) Jeżeli trzyma się kalorii, to swoją drogą typ jedzenie nie powinien mieć aż takiego znaczenia.

Ustalając ten limit przyjąłem kilka założeń:

– Był może nie niesamowicie, ale co najmniej ponadprzeciętnie umięśniony (sądząc po jego popularności:P)

– Był stosunkowo młody, co przyspiesza przemianę materii

– Pobyt na wsi generalnie zakłada sporo aktywności fizycznej:P

 

Dlatego moim zdaniem to nie wygląda tak źle:P Natomiast rzeczywiście typ jedzenia nie powinien mieć wpływu. Chociaż z drugiej strony te liczenie kalorii jest orientacyjne i jak wpiszesz “ćwierć kilo mięsa” to nie precyzujesz jakiego:P Choć to aż takiego tycia nie powinno wprowadzić w krótki czasie… Może nasz bohater był naiwny?:P

 

Opowiadanie bardzo szybko i przyjemnie się czytało. Co prawda, nie jestem w stanie określić, czy zakończenie jest zaskakujące – bo znałem je zanim zacząłem czytać tekst :) – dlatego tu jestem.

Dobrze pokazałeś głównego bohatera, aż chciałem krzyknąć: “dobrze mu tak!”

No, nie miało być zaskakujące, także mi tam nie szkodzi:P Dziękuję za wizytę i cieszę się, że się spodobało:)

Слава Україні!

Nowa Fantastyka