- Opowiadanie: fanthomas - Chińskie ozdobne głonice

Chińskie ozdobne głonice

12. Ernest cierpi na bezsenność. Podczas nieprzespanych nocy zauważa, że w bloku naprzeciwko również zawsze pali się światło.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Chińskie ozdobne głonice

 

 

Nie mogłem zasnąć. Od dłuższego czasu, gdy tylko przykładałem ucho do poduszki, słyszałem szepty. Położenie się na podłodze nic nie zmieniało. Huczało mi w głowie, jakby ktoś używał tam młota pneumatycznego.

Zużyłem całe opakowanie środków nasennych, ale pewnie były chińskie, bo dały tyle co nic. W zasadzie nawet pogorszyły mój stan zdrowia, gdyż zacząłem cierpieć na migreny.

Jedyne, co pozostało mi zrobić, to oglądać przez całą noc filmy, a rano udawać, że jestem wypoczęty i zadowolony. Można powiedzieć, że z nastaniem świtu faktycznie doznawałem ulgi. Nienawidziłem nocy. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, a mnie na dodatek łeb napierdala i słyszę głosy. Zacząłem rozważać wizytę u specjalisty w dziedzinie psychiatrii albo egzorcysty. Coś było wyraźnie nie tak.  

Niekiedy przerywałem oglądanie nocnego pasma telewizyjnych pierdół i spoglądałem na okolicę z okna mojego mieszkania. Zazwyczaj nie dostrzegałem nic, czasem tylko jakiś pijak przetoczył się przez ulicę niczym biegacze w westernach albo kot naszczał na ścianę budynku naprzeciwko. W końcu jednak zauważyłem pewien istotny szczegół. U sąsiada paliło się światło, nieważne, czy w dzień, czy w nocy. Jedynym sensownym wytłumaczeniem było to, że wyszedł z domu i nie wrócił, zapominając zgasić albo został w środku i coś mu się stało. W sumie w obu przypadkach najpewniej był martwy, co mnie nieco przeraziło. Szepty w głowie? A może to jego duch mnie prześladuje, nie dając zasnąć?

Nie miałem nic lepszego do roboty, więc udałem się pod sąsiedni blok. Drzwi były wiecznie niezamknięte z obawy przed Żydami. Tak mówili mieszkańcy, ale nie wnikałem, o co im chodzi. Każdy ma przecież jakiś dziwny fetysz.

Szybko zlokalizowałem lokum sąsiada z ciągle zapalonym światłem. Kiedyś byłem u niego pożyczyć kosiarkę. Śmiał się, że powinienem sobie nią przystrzyc brwi. Wredny kutas.

Prawdopodobnie nie miał nic przeciwko nieproszonym gościom, bo drzwi od razu się uchyliły, gdy tylko nacisnąłem klamkę. Punkt dla mnie. Skrzypiały co prawda niczym kolana u informatyka na emeryturze, ale miałem nadzieję, że nikogo tym dźwiękiem nie obudziłem.

Wszedłem do środka. Powiedziałem sobie od razu, że gdy tylko poczuję trupi odór, ucieknę i więcej się tam nie pokażę. Tydzień to wystarczająco długo by z ciała zaczął wydobywać się nieprzyjemny fetor, nawet biorąc pod uwagę, że sąsiad jest zdrów jak ryba i tylko przez ten czas w ogóle się nie mył.

Zastałem go na kanapie. Oddychał, lecz nie reagował na żadne bodźce zewnętrzne. Biłem go po twarzy, szturchałem wykałaczką, chłostałem nacią pietruszki, którą znalazłem w lodówce, ale nic to nie dało. Wyglądało na to, że po prostu spał twardo niczym niedźwiedź w dziecięcej piosence. W końcu wylałem mu na głowę wodę z wiaderka, stojącego obok łóżka. Po czymś takim każdy zerwałby się z wrzaskiem, przeklinając na czym świat stoi, a ten koleś nie reagował. Po prostu zapadł w śpiączkę. Pewnie ściągnął cały zapas snu z okolicy i dlatego nie mogłem zmrużyć oka.

Rozejrzałem się po pokoju. Syf gorszy niż u mnie. Standardowe mieszkanie starego kawalera.

 W kuchni już byłem, do łazienki nie zaglądałem, bo waliło z niej kupą, ale mój wścibski nos podpowiedział by rzucić okiem na jeszcze jeden pokój, dotąd niezbadany. Znajdował się tam stolik, a na nim stała doniczka. Nic nadzwyczajnego, prawda? Może poza tym, że tkwiła w niej ludzka głowa. Intrygujący element dekoracyjny. Widywałem podobne ozdoby, gdy jeździłem po Azji i zawsze chciałem mieć taką. A teraz zupełnym przypadkiem się na nią natknąłem. Wydała mi się dziwnie pociągająca, więc zabrałem ją ze sobą. Zgasiłem światło w pokoju, tak by nikogo już nie niepokoiło.

 W drodze do mojego lokum nie spotkałem żywego ducha. Na szczęście. Głupio byłoby się tłumaczyć, że ukradłem sąsiadowi tak dziwaczny przedmiot.

Postawiłem donicę na parapecie. Sąsiedzi pomyślą, że ktoś ich ciągle obserwuje, nawet gdy nie będzie mnie w mieszkaniu. Kiedyś chciałem kupić sobie kota, żeby pilnował moich czterech ścian, ale czytałem, że to bardzo niebezpieczne stworzenia, które atakują introwertyków, gdy ci za bardzo się z nimi spoufalają.

Zastanawiałem się, czy nie zadzwonić po pogotowie, gdyż śpiączka sąsiada wydawała się nienaturalna, ale stwierdziłem, że to głupi pomysł. Będą wypytywać, sprawdzać, czy coś nie zginęło. A przecież zniknęła głowa. Cień podejrzenia zaraz padłby na moją skromną osobę. Nie mogłem do tego dopuścić. Facet ma po prostu twardy sen i nic mu nie jest. Niedźwiedzie potrafią przekimać całą zimę, to człowiekowi nie wolno?

Nagle z głowy wydobył się dźwięk podobny do pomruku. Odskoczyłem od parapetu jak oparzony.

– O rety! – zakrzyknąłem, choć użyłem zapewne bardziej niecenzuralnych słów.

– Gdzie ja jestem? – zapytała głowa, choć nie poruszała ustami. Słyszałem ją jednak bardzo wyraźnie, jakby ktoś szeptał mi do ucha zbereźne piosenki.  – Uprowadziłeś mnie!

– Cii! Nie tak głośno. Zaraz ci wszystko… A tak w ogóle to czym ty jesteś?

– A na co wyglądam?

– Na głowę?

– Celny strzał.

– Czemu wsadzono cię do doniczki?

– Sam się tam umieściłem. Jestem twoim sąsiadem, durniu! Wlazłeś do mojego mieszkania bez pozwolenia.

– Ciągle świeciło się światło. Chciałem sprawdzić, czy nic mu… ci nie jest. Martwiłem się.

– Akurat! Co jeszcze ukradłeś?

– Nic, tylko głowę… ciebie. Cholera, o co tu chodzi?

– Słyszałeś o transferze umysłów?

Pokręciłem głową. Jasne, że słyszałem.

– Próbowałem przenieść swój umysł do ciał różnych osób i zwierząt, ale się nie udawało – powiedziała głowa. – W końcu zacząłem eksperymentować z martwymi rzeczami. Nie, nie chodzi mi o trupy! Opętanie przedmiotów jest bardzo proste. Byłem już w pralce, suszarce i kranie. Wszystko jednak na nic. Organizmy żywe są znacznie bardziej skomplikowane. Kiedy robiłem zakupy na bazarku szalonego Araba Abdullaha-Bazbullaha, przypadkowo natrafiłem na tę ozdobną chińską głowę. Od razu ją kupiłem i zacząłem eksperymentować. Sądziłem, że to przybliży mnie do opętania człowieka. Problem jest tylko jeden. Nie potrafię teraz wrócić do swojego starego ciała.

– To faktycznie kłopot. Po co w ogóle chciałeś zrobić ten cały transfer umysłu?

– Bo miałem ochotę trochę poszaleć w obcym ciele, a potem przeskoczyć do następnego. I tak dalej. Wiesz, ile ludzi żyje na tej planecie?

– Słyszałem, że dużo. Ja, ty i jeszcze parę osób.

– Dokładnie! To daje nieograniczone możliwości. A przecież mógłbym też wejść w ciało zwierzęcia i pogalopować w świat albo wznieść się w niebo. Czyż to nie cudowne?

– Tylko, że teraz tkwisz zamknięty w tej głowie.

– Ale, ale… To nie zwykła głowa! Musisz mnie regularnie podlewać, a urosnę i dorobię się dodatkowych kończyn.

– Musiała cię dużo kosztować.

– Żartujesz? Zwykła chińska podróba. Wszystkiego tego dokonam dzięki sile umysłu. Kiedyś wystarczająco mocno medytowałem i skupiałem całą energię na konkretnym celu i wyrósł mi drugi penis. Niestety został w starym ciele.

– To co się stało, że nie możesz do niego wrócić?

– Już mówiłem, nastąpiły zaburzenia w przepływie mocy. Czakra mi się wyczerpała, ale dzięki przeniesieniu w nowe miejsce, czuję, że znów mogę dokonywać wielkich rzeczy. Tylko musisz mnie podlewać, bo inaczej uschnę i do widzenia.

– Czyli teraz jesteś moim niewolnikiem – stwierdziłem, po czym zaśmiałem się jak szalony naukowiec. – No dobra, pomogę ci.

Pomimo tego, że regularnie podlewałem mojego sąsiada, oczywiście tego znajdującego się we wnętrzu chińskiej ozdobnej głowy, a nie tego prawdziwego, nie dawało to żadnych efektów.

– Cholera! – zakrzyknął sąsiad. – Czemu nie potrafię wyhodować przynajmniej ręki?

– Nie wiem – westchnąłem. – Strasznie dużo pijesz.

– Musisz mi kupić jakiś nawóz.

– Może po prostu nasram do doniczki?

– Nie!

– Przecież nie masz receptorów węchowych.

– To nic nie zmienia. Zrzygałbym się mentalnie.

– Jakim cudem w ogóle widzisz?

– Obserwuję cie moim trzecim okiem. Każdy duch widzi na swój szalony sposób. Myślisz, że jak byłem kranem, to gdzie miałem oczy? O, coś mi wpadło do głowy.

– Mucha?

– Nie, pomysł! W przyszłości muszę wykorzystać swoje umiejętności wcielania się w przedmioty, żeby podglądać laseczki pod prysznicem.

– Bardzo szczytny cel, na razie jednak utknąłeś w pieprzonej chińskiej ozdobie. Tak się zastanawiam, czemu nie reagowałeś, kiedy zabierałem cię z mieszkania?

– To proste. Spałem. Duchy też muszą sobie odpocząć.

– No tak.

Nagle poczułem się dziwnie. Miałem wrażenie, że coś łaskocze mnie po mózgu, aż w końcu zrozumiałem, co się dzieje. O nie! Ten sukinkot próbuje mnie opętać!

Coś wypychało mnie z ciała, balansowałem na granicy pomiędzy życiem, a śmiercią. Dwa duchy w jednym ciele to trochę za dużo, a mój agresor był wyjątkowo silny. Musiał trafić na mocną czakrę. Nie dałem mu rady, wyrzucił mnie na zewnątrz, poza moje ciało, a potem przeleciałem kawałek i wpadłem do wnętrza chińskiej ozdobnej głowy. Nastąpiła pieprzona wymiana. Nadal istniałem w jakiejś formie, ale teraz był to przedmiot nieożywiony. Nie mogłem wykonać żadnego ruchu.

– Ty draniu! – wykrzyknąłem mentalnie, a moje stare ciało się zaśmiało i zaczęło wesoło podskakiwać.

– Ale masz małego ptaszka – rechotał sąsiad. – Najważniejsze, że nareszcie jestem wolny!

Turlał się po ziemi i robił inne dziwne rzeczy z moim ciałem. Niepotrzebnie mu wcześniej pomagałem. Na pewno ta woda dodała mu sił.

Po tym jak już się wyszalał, zabrał mnie ze sobą i sprzedał szalonemu Arabowi Abdullahowi-Bazbullahowi, który wystawił u siebie na bazarku chińską ozdobną głonicę ze mną w środku.

Nie poddam się tak łatwo. Każdego dnia będę ćwiczył transfer umysłu, aż w końcu natrafię na odpowiednio silną czakrę i przeniosę się do innego ciała, odnajdę moje własne i zasadzę temu pieprzonemu sąsiadowi takiego kopa w dupę…

 

 

Koniec

Komentarze

Zacząłem rozważać wizytę u specjalisty w dziedzinie psychiatrii albo egzorcysty. Coś było wyraźnie nie tak.  

Bardzo szybko bohater decyduje się na drastyczne kroki. Może pierwsza powinna być zwykła wizyta u internisty?

czasem tylko jakiś pijak przetoczył się przez ulicę niczym biegacze w westernach

To może artysta/akrobata ćwiczył do występu? ;) Trochę karykaturalne porównanie.

 

Szepty w głowie? A może to jego duch mnie prześladuje, nie dając zasnąć?

Bohater dopiero wywnioskował, że sąsiad nie żyje i zamiast pomyśleć o zawiadomieniu odpowiednich służb to myśli o tym, że duch sąsiada go straszy.

 

Drzwi były wiecznie niezamknięte z obawy przed Żydami. Tak mówili mieszkańcy, ale nie wnikałem, o co im chodzi. Każdy ma przecież jakiś dziwny fetysz.

Jesteś pewien, że fetysz? Wszyscy mieszkańcy tego bloku do osiągnięcia pełnej satysfakcji seksualnej potrzebują otwartych drzwi na klatkę schodową i bliżej nieokreślonej relacji z Żydami? Może jakiś dziwny powód, jakieś swoje dziwactwa?

 

Oddychał, lecz nie reagował na żadne bodźce zewnętrzne. Biłem go po twarzy, szturchałem wykałaczką, chłostałem nacią pietruszki, którą znalazłem w lodówce, ale nic to nie dało.

Przed biciem po twarzy powinny nastąpić próby potrząśnięcia tym człowiekiem, mówienia do niego nieco głośniejszym tonem. Takie zwykłe postępowanie przy pierwszej pomocy. Wykałaczka i natka pietruszki to dość wyszukane metody.

 

A przecież zniknęła głowa. Cień podejrzenia zaraz padłby na moją skromną osobę.

Dlaczego z wszystkich mieszkańców podejrzenie miało paść akurat na bohatera?

 

– O rety! – zakrzyknąłem, choć użyłem zapewne bardziej niecenzuralnych słów.

A po co cenzura, gdy już wcześniej użyte było przekleństwo?

 

– Akurat! Co jeszcze ukradłeś?

– Nic, tylko głowę… ciebie. Cholera, o co tu chodzi?

– Słyszałeś o transferze umysłów?

Uważam, że głowa powinna dłużej się wydzierać, krzyczeć, żądać odłożenia na miejsce, a nie przejść do tłumaczenia, dlaczego jest w doniczce.

 

Sam nie pozwalasz sobie rozwinąć fabuły. Szybko wysnuwasz wnioski, które powinny być ostatecznością, a to u bohatera pierwsza myśl. -----> tak myślałam do tego momentu.

Końcówka opowiadania jest już tak abstrakcyjna, że śmiałam się, jakby to mnie coś opętało. Fajny pomysł, ciekawa historia, ale horrorem to nie jest. Zorientowałam się dość późno, że to bardziej groteska?

Zacząłem to pisać z myślą, że wyjdzie horror, ale moja niepohamowana ochota na udziwnienie wszystkiego wzięła górę i jak zwykle zaszalałem ;)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

No… Absurdalne.

Zasadniczo nie przepadam za absurdem, ale tutaj… No, to działa. Ten absurd po prostu mnie porwał, z każdym kolejnym zdaniem czekając tylko, dokąd jeszcze zabierze mnie ta podróż. I się nie rozczarowałem. Śmiać się nie śmiałem, bo w pracy jestem, ale szczerzyłem się co chwilę. Udany szort.

 

Czepy konkretne:

Od dłuższego czasu, gdy tylko dokładałem ucho

Przykładałem.

Szumiało mi w głowie, jakby ktoś używał tam młota pneumatycznego.

Młot pneumatyczny raczej nie kojarzy się z szumem, a z hukiem, łomotem.

Jakoś dziwnie pachniała, ale to też nic nie zmieniło.

A czemu ten zapach miałby coś zmienić w stanie sąsiada?

No, urocze to w swoim absurdzie było. Bardzo się dobrze czytało, zachichotałam parę razy.

ninedin.home.blog

Dowcipny absurd, to wyższa szkoła jazdy dla misia. Gwiazdki się należą. Klik do biblioteki też, ale miś ma kłopot z ‘merytorycznością’ komentarza. Mądrzejsi to zrobią z pewnością.

Podobało się.

Bohater na plus, parokrotne żarty na temat kup trafiły na mój wymuskany humor. Historia zwarta, sensowna, zachowanie bohatera wyjątkowo spójne. Konflikt między sąsiadem, a bohaterem zarysowany wyraźnie, podłoże starej waśni, plus określenie sąsiada kutasem trafne, ze względu na mnogość tego narządu w antagoniście.

Tekst spokojnie nadawałby się na maturę rozszerzoną z języka polskiego ze względu na jasny przekaz, który jednak pozwala na elastyczną interpretację i odniesienie do mnogich dzieł kultury.

Koniec z zamknięciem w głowie jest motywem, który pozwala mocno współodczuwać bohaterom, ze względu, że większość ludzi na codzień również posiada głowy.

Opowiadanie między + | – : dostaje stanowczy u mnie +.

Cieplutko pozdrawiam.

Angel is my name.

Nie wiem, czy to horror, bo się pochichrałam, ale podobało mi się :) Wreszcie coś bez flaków, morderstw i złoli. Absurdalnie piękne :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

No, jest dziwnie, ale da się czuć grozę – uwięzienie w chińskiej ozdobie(podróbce!) na bazarze szalonego Araba to makabryczna wizja. Absurd wysokiego poziomu, do tego bardzo lekko napisany. Przyjemnie okropne.

Czeźć.

 

Drzwi były wiecznie niezamknięte z obawy przed Żydami. Tak mówili mieszkańcy, ale nie wnikałem, o co im chodzi.

Hm… co? Bohater nie wnikał, ale jam jest ciekaw. Z obawy przed kimś/czymś raczej zamyka się drzwi?

 

Skrzypiały co prawda niczym kolana u informatyka na emeryturze

XD czy to nie miał być horror?

 

chłostałem nacią pietruszki, którą znalazłem w lodówce

chyba jednak nie…

 

Może po prostu nasram do doniczki?

Zdecydowanie nie :D

 

Fantastyka – tak. Horror – absolutnie nie, ale się uśmiałem XDD Dzięki, pozdróweczka!

Precz z sygnaturkami.

Koncept ciekawy, absurd udany smiley. W kilku miejscach zabawne, w kilku innych typowo męski humor mi nie podszedł, ale to kwestia gustu. 

 

Pokręciłem głową. Jasne, że słyszałem.

To zaprzeczał, czy potakiwał?

Cześć!

 

No fajny Ci ten absurd wyszedł, muszę przyznać. Dużo groteskowych porównań (to z westernowym biegaczem zwłaszcza), komicznych scenek (biczowanie natką), a dialogi również zrobiły niezłą robotę.

Jedyne, czego żałuję, to że nie pociągnąłeś trochę fabuły. Jest fajna, zwariowana, ale trochę taka jednostrzałowa. Zabrakło mi nieco jakiegoś zniuansowania, dodatkowego zdarzenia wzbogacającego tekst. 

Ale to wciąż udany szort, zdecydowanie zachęcił mnie do lektury innych Twoich utworów.

Zgłosiłem do biblio, bo zasłużyłeś.

 

Pozdrawiam,

fmsduval

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Cześć!

 

Nie można odmówić temu tekstowi oryginalności. O gadających głowach w doniczkach, które przejmują ciała, nie czyta się co dzień. Nie jest to może groza, ale bardziej absurd, a ironiczne podejście bohatera jeszcze to wrażenie potęguje. Czytało się dobrze, a historia okazała się wciągająca.

Dzień doberek!

No i… mieszane uczucia. Dreszcze grozy to mnie nie przeszły, ale śmiałem się jak głupi. 

"Znajdował się tam stolik, a na nim stała doniczka. Nic nadzwyczajnego, prawda? Może poza tym, że tkwiła w niej ludzka głowa. Intrygujący element dekoracyjny. Widywałem podobne ozdoby, gdy jeździłem po Azji i zawsze chciałem mieć taką.”

→ W trakcie czytania skopiowałem zabawny fragment, ale potem zdałem sobie sprawę, że to bezsensu bo bawił mnie co drugi. 

“Kiedy robiłem zakupy na bazarku szalonego Araba Abdullaha-Bazbullaha”

-> Lovecraft! Nie wiem czemu, ale jak zawsze u Lovecrafta pojawia się wzmianka o szalonym arabie Abdulu, to mnie to śmieszy.

Dialog z głową – kapitalny, nie wiem jak Ty to robisz, fan. Wciąż się śmieję. Wysiliłeś się nawet, aby Wcielenie potraktować dosłownie z tą głową i bohaterem. Przyznam, zaskoczyłeś mnie. Totalna abstrakcja, humor i w sumie zmrużyć oko można na straszność. Nie żałuję. 

#WciążSięŚmieje

:D 

Sympatyczny absurd. Czyli jednak nie należy okradać nieznajomych w śpiączce…

Przyjemnie się czytało.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka