- Opowiadanie: Mroczny Chors - Demony samotności

Demony samotności

Opowiadanie o wyalienowaniu

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Demony samotności

Był mroźny, jesienny wieczór, a ja sączyłem kawę z mlekiem. Delektowałem się każdą kropelką, rozbudzałem niewyspany umysł. Każdy poranek zaczynał się tak samo, jak rytuał. Najpierw coś rozgrzewającego do picia, spacer z psem, studia, odpoczynek po zajęciach, lektura lub film i zapadnięcie w sen.

Nawet jeśli próbowałem robić coś innego, zawsze mijało się to z ideą celu. Było więc pozbawione sensu. Zabijałem tylko wolny czas. Zastanawiam się, czy jeżeli inaczej pokierowałbym swoim losem, byłbym szczęśliwszy? Czuł bym powiew wolności, a może jeszcze czegoś więcej?

Z egzystencjalnych rozważań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Nie miałem pojęcia, kto to mógł być, podszedłem energicznie, zajrzałem w wizjer, otworzyłem po chwili namysłu.

Ubrała się w czarny płaszcz, kolidowało to z czerwonymi rękawiczkami i zielonym szalikiem, pomimo tego wyglądała elegancko. Kostek poszczekał chwilę, ale uspokoił się wyczuwając znajomą.

– Mogę wejść? – Karolina zapytała, ale nie czekała na pozwolenie.

– Co się stało?

– Nic, po prostu przyszłam Ciebie odwiedzić, dlaczego miałby się coś stać?

– Po prostu nie zapowiedziałaś wizyty, ale skoro jesteś, to usiądź, zrobić Ci coś do picia?

– Herbatę z dwoma łyżeczkami cukru.

Czajnik grzał wodę przez dłuższą chwilę, w końcu zalałem kubek i podałem przyjaciółce.

– Piotrze, musimy poważnie porozmawiać – zwróciła się do mnie po imieniu, co nadało rozmowie poważny ton.

– A więc jednak coś się stało.

– To się stało, że bardzo się zmieniłeś od kilku miesięcy, chciałabym zapytać co u Ciebie, ale mam wrażenie, że jesteś nieobecny.

– Po prostu od jakiegoś czasu mam trudniejszy okres, nic w tym dziwnego, skoro straciłem rodziców.

– Minęło pół roku od tego wypadku, musisz się podnieść i stanąć na nogi, pomożemy Ci w tym, ale musisz sam tego chcieć.

– Czuję się dobrze, nie potrzebuję pomocy, czułbym większe wsparcie, gdybyście to zaakceptowali.

Wiedziałem, że ta rozmowa zmierza donikąd, bardzo ją lubiłem, tak samo jak Wiktora i Karola, których miała na myśli, kiedy powiedziała „pomożemy”. Jednak musiałem się zmierzyć z losem samemu. Toczyły mnie wewnętrzne demony i tylko moja wola mogła je przezwyciężyć.

– Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć, nie musisz się chować w czterech ścianach – głaskała Kostka, który tulił się do jej dłoni.

W końcu wstała, pożegnała się i wyszła. Położyłem się na kanapie i zastygłem na długie godziny, uciekłem w krainę odległych światów fikcji i nieziemskich myśli. To było moje lekarstwo.

Na miasto wyszedłem wieczorem, miałem nadzieję, że świeże powietrze i gwar galerii handlowej poprawią mi humor. Myliłem się, ta anonimowość w tłumie jeszcze bardziej mnie przybiła. Błądziłem między kawiarniami i restauracjami. Skusiłem się na lody miętowe z polewą czekoladową. Kiedy wracałem do domu odprowadzały mnie ciemne chmury, lunął deszcz.

*

Karola znałem jeszcze zanim poszliśmy na studia historyczne. Był mi bardzo bliski i pomocny, jego poczucie humoru równoważyło mój pesymizm. Stawał szkole w mojej obronie, wybierał do drużyny na wf-ie, kiedy nikt mnie nie chciał. Odwdzięczałem mu się pomagając w języku polskim, streszczałem mu lektury, których nie zdążył przeczytać.

Zdecydowaliśmy, że wybierzemy ten sam kierunek studiów z uwagi na wspólne zainteresowania i długą przyjaźń. Na nich poznaliśmy Karolinę i Wiktora, od razu zawiązaliśmy czteroosobową paczkę i beztrosko więdliśmy studenckie życie. Te radosne chwile znikły przez pijanego kierowcę i wypadek moich rodziców. Od tamtego czasu, wyalienowałem się, nie miałem ochoty na żadne spotkania, chodziłem z Kostkiem po parku, opuściłem się w nauce.

Wmawiałem sobie, że taki koszmarny stan nie może trwać długo, że prędzej czy później wszystko wróci do normy i jakoś ułoży mi się życie. Czas mijał, a oczekiwana poprawa nie nadeszła. Może zbyt wiele chciałem, wziąłem na siebie zbyt duże brzemię. Popadłem w różne nałogi, zacząłem palić papierosy i pić dużo alkoholu. Musiałem znaleźć sobie jakieś zajęcie, które pomoże mi zapomnieć.

Próbowałem wielu rzeczy od sportów ekstremalnych po sztuki walki. Pozwalało mi się to wyżyć, ale szukałem czegoś subtelniejszego, w końcu trafiłem w sieci na stronę zajmującą się handlem sztuką, otworzyłem od niechcenia. Przejrzałem parę zakładek, dzieła średnio przypadły mi do gustu, ale natrafiłem na jedną ciekawą pracę malarza o pseudonimie Plotyn. Płótno przedstawiało ciemną postać patrzącą w lustro. Niby jakiś cień, nic zwyczajnego, a jednak obraz dotknął mnie do głębi, jakby przedstawiał mnie samego odbijającego się od zwierciadła. Niestety „produkt”, jeżeli można tak to nazwać, był już niedostępny. Postanowiłem poszukać autora i zamówić coś osobiście dla siebie. Podzwoniłem po różnych galeriach, ale żadna nie udzieliła mi zadowalających informacji. W końcu zapomniałem o całej sprawie.

Trafiłem na hobby, które dobrze wypełniło mi wolny czas. Zaczęło się od paru amatorskich prób strzelania z łuku, aż wylądowałem na profesjonalnej strzelnicy z bronią sportową. Bardzo lubiłem pruć z karabinku, choć na początku nie miałem zbyt dużych sukcesów. Z odległości pięćdziesięciu metrów celowałem w centralny punkcik tarczy, ale nie trafiałem. Spróbowałem także paru pistoletów, niestety, mogłem sobie pozwolić na takie zajęcie tylko raz w tygodniu, z uwagi na bardzo drogą amunicję. Poznałem Rafała, który wtajemniczył mnie w arkana obchodzenia się ze sprzętem. Była to pierwsza znajomość, jaką nawiązałem po długim okresie depresji.

Rafał załatwił mi pistolet. Zawsze powtarzał, że dostęp do broni powinien być bez ograniczeń. Zawsze chciałem mieć spluwę na wszelki wypadek, nie wiadomo kiedy się przyda. Niestety nie mogłem go używać na strzelnicy, ale i tak byłem zadowolony. Schowałem go do półki przy biurku.

Dni zaczęły mijać znośnie, zacząłem się znowu spotykać z dawnymi znajomymi. Myślałem, że wszystko wróci do normy, aż nieoczekiwanie zadzwonił telefon. Okazało się, że jedna z galerii, do których dzwoniłem, dotarła do Plotyna i podała do niego dane kontaktowe. Podziękowałem za pamięć i napisałem do artysty krótką wiadomość e-mail.

Kiedy malarz zgodził się ze mną spotkać, byłem wniebowzięty. Specjalnie odłożyłem oszczędności rodziców na taką okazję. Dokładnie opisałem mu swoje życie i poprosiłem, żeby stworzył obraz specjalnie dla mnie. Poprosił o miesiąc czasu, nie wziął zaliczki, twierdząc, że dzieło musi być gotowe, dopiero wtedy weźmie zapłatę.

*

Przedstawiał człowieka leżącego na brudnej ziemi, który taplał się i szamotał, w tle widać było ogołocone z liści drzewa i krętą ścieżkę. Powiesiłem go w specjalnie przygotowanym pokoju, który stał się dla mnie świątynią. Zamknąłem się w nim, nie pozwalając wejść Kostkowi, przyłożyłem pistolet do głowy i pociągnąłem za spust.

Koniec

Komentarze

Mroczny Chorsie, wrzucanie dwóch opowiadań jedno po drugim nie jest dobrą strategią, zwłaszcza że, jak widzę, nie za bardzo komentujesz nawet własne teksty, a co dopiero cudze, co raczej nie przyciągnie Ci tłumów rozentuzjazmowanych czytelników ;)

 

Polecam lekturę poradnika survivalu i savoir-vivre’u w jednym: Portal dla żółtodziobów.

http://altronapoleone.home.blog

Cześć,

 

wrzucasz dwa opowiadania po sobie, co nigdy nie jest dobrym pomysłem. Wolę szorty, więc w nim zrobię łapankę. A niestety jest co łapać:

 

Każdy poranek zaczynał się tak samo, jak rytuał. Najpierw coś rozgrzewającego do picia, spacer z psem, studia, odpoczynek po zajęciach, lektura lub film i zapadnięcie w sen.

Baaaaardzo długi ten poranek.

 

Nawet jeśli próbowałem robić coś innego, zawsze mijało się to z ideą celu. Było więc pozbawione sensu. Zabijałem tylko wolny czas.

No ale jak? Co w takim razie robił w weekendy? Ideą jakiego celu? Co to w ogóle znaczy?

 

Czuł bym powiew wolności, a może jeszcze czegoś więcej?

razem

 

zajrzałem w wizjer, otworzyłem po chwili namysłu

wydaje mi się, że powinno być spojrzałem przez wizjer, bo patrzył na coś po drugiej stronie, nie w środku drzwi

 

Ubrała się w czarny płaszcz, kolidowało to z czerwonymi rękawiczkami i zielonym szalikiem, pomimo tego wyglądała elegancko.

Dlaczego? Czerń jest uniwersalna i kolorowe dodatki do niej pasują

 

– Mogę wejść? – Karolina zapytała, ale nie czekała na pozwolenie.

– Co się stało?

– Nic, po prostu przyszłam Ciebie odwiedzić, dlaczego miałby się coś stać?

– Po prostu nie zapowiedziałaś wizyty, ale skoro jesteś, to usiądź, zrobić Ci coś do picia?

– Herbatę z dwoma łyżeczkami cukru.

Nikt tak nie rozmawia + przyszłam Cię odwiedzić 

Dalej dialogi też są drętwe i nienaturalne.

 

W końcu wstała, pożegnała się i wyszła. Położyłem się na kanapie i zastygłem na długie godziny, uciekłem w krainę odległych światów fikcji i nieziemskich myśli.

Nie mógł tego zrobić, bo to nie pasuje do opisanego wyżej planu KAŻDEGO dnia ;)

 

Stawał szkole w mojej obronie

Zjadło jedno w + pomieszany szyk

 

więdliśmy

literówka

 

jakby przedstawiał mnie samego odbijającego się od zwierciadła.

Odbijającego się w zwierciadle

 

No cóż, nie jest to dobre opowiadanie. Streszczasz wydarzenia, wrzucasz niepotrzebne wątki i przedstawiasz osoby, które nie mają żadnego znaczenia dla tekstu. Gnasz z fabułą, zwłaszcza w drugiej części, bo pierwsza – chociaż nie była wolna od błędów – miała znacznie lepszy klimat i wydźwięk.

 

Nie poddawaj się jednak, bo w tym wieku możesz zrobić jeszcze ogromny progres. Jesteś na forum już dwa miesiące, ale nie komentowałeś innych tekstów, a to dużo daje. Czytaj, zobacz, jak piszą inni autorzy i na co komentujący zwracają im uwagę, a na pewno będzie lepiej

 

pozdrawiam

 

Drakaina nie stosuję żadnych strategii, ani też nie oczekuję tłumu czytelników. Jeżeli już komentujesz pod czyimś tekstem, to proszę odnieś się do niego. Jedynym moim celem było podzielić się z innymi moimi przemyśleniami.

 

OldGuard dziękuję za uwagi dotyczące tekstu, a także za to, że dobrze mi życzysz. Jednak mam wrażenie, że trochę jednostronnie mnie oceniasz. Bierzesz pod uwagę tylko warsztat nie odnosząc się do wartości merytorycznej. 

Pozdrawiam

Mroczny Chors,

 

wybacz, ale nie dostrzegam w tym tekście “wartości merytorycznej”, dlatego się do niej nie odnoszę :)

Był mroźny, jesienny wieczór, a ja sączyłem kawę z mlekiem.

Hmm, jak jesienny, to może chłodny? Tak jest mroźno na jesień?

 

Nawet jeśli próbowałem robić coś innego, zawsze mijało się to z ideą celu.

To z “ideą” jak dla mnie wprowadza zamieszanie…

 

Było więc pozbawione sensu. Zabijałem tylko wolny czas.

Łącznie z tym wcześniejszym masz ciąg krótkich zdań.

 

Czuł bym powiew wolności, a może jeszcze czegoś więcej?

 

Czułbym.

 

Nie miałem pojęcia, kto to mógł być, podszedłem energicznie, zajrzałem w wizjer, otworzyłem po chwili namysłu.

Znowu szereg prostych zdań, proponuję jakiś łącznik: “nie miałem pojęcia… więc podszedłem…”, itp. Nie wiem, czy to duży problem, mi to trochę wadzi.

 

Ubrała się w czarny płaszcz, kolidowało to z czerwonymi rękawiczkami i zielonym szalikiem, pomimo tego wyglądała elegancko.

Ja to bym proponował “…co kolidowało… ale pomimo tego…”. Albo znowu podzielić.

 

Kostek poszczekał chwilę, ale uspokoił się PRZECINEK wyczuwając znajomą.

 

– Nic, po prostu przyszłam Ciebie odwiedzić, dlaczego miałby się coś stać?

 

Literówka.

 

 

– Po prostu od jakiegoś czasu mam trudniejszy okres, nic w tym dziwnego, skoro straciłem rodziców.

– Minęło pół roku od tego wypadku, musisz się podnieść i stanąć na nogi, pomożemy Ci w tym, ale musisz sam tego chcieć.

 

Znowu, sporo zdań równorzędnych, ja bym porozbijał na oddzielne zdania albo wprowadził jakieś łączniki.

 

– Czuję się dobrze, nie potrzebuję pomocy, czułbym większe wsparcie, gdybyście to zaakceptowali.

Jw. Przed “czułbym” proponuję kropkę.

 

Wiedziałem, że ta rozmowa zmierza donikąd, bardzo ją lubiłem, tak samo jak Wiktora i Karola, których miała na myśli, kiedy powiedziała „pomożemy”.

Jw, tutaj np. przed “bardzo ją lubiłem”…

 

Więcej nie powtarzam, ale to się przewija.

 

Próbowałem wielu rzeczy PRZECINEK od sportów ekstremalnych po sztuki walki.

 

Koniec – psa trochę szkoda :(

 

Ciekawy portret wrażliwego, straumatyzowanego człowieka, który popada w izolację. Mam lekkie zastrzeżenia co do tego, że najpierw wpada głęboko – totalna izolacja, brak kontaktu z koleżanką, która ewidentnie chce mu pomoć, alkohol i narkotyki – a potem znowu wraca do ludzi, jakby nigdy nic, a potem poznaje prawdę o tym, że zaszedł za daleko w porządku emanacji :) Nie znam się, ale tu brakuje takiej sinusoidy przybicia i nadziei, raczej mamy skrajności.

 

Spora część jest opowiedziana tonem dzienniczkowym (pewnie każdy na portalu poza mną zna odpowiednie określenie :) ), tj. z lotu ptaka, bez opisu jakiejkolwiek sytuacji, postaci, dialogu. Powoduje to, że trudniej stan bohatera mocno odczuć. W zasadzie druga połowa domaga się rozpisania na takie sytuacje, jak ta z Karoliną. 

 

Szanuję plot twist, który najpierw zostaje zapowiedziany, ale potem ukryty na boku.

 

Pewnie ci się dostanie za braki w fantastyce.

 

Edycja: damn, długo czytałem i pisałem i przez to mnie ubiegli, a zacząłem, jak nie było komentarzy.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Mroczny, wybacz, ale skomentowałam w taki a nie inny sposób w dobrych intencjach. Nie twierdzę, że celowo przyjąłeś taki model (skoro strategia Ci nie pasuje) publikacji, być może zrobiłeś to z małej orientacji w tym, jak ten portal działa.

Tekstu nie przeczytałam, zwróciłam Ci natomiast uwagę na techniczną sprawę.

 

Z uwag do tekstu mogę Ci natomiast powiedzieć, że poniższy opis jest niezamierzenie zabawny:

 

Ubrała się w czarny płaszcz, kolidowało to z czerwonymi rękawiczkami i zielonym szalikiem, pomimo tego wyglądała elegancko.

Po pierwsze użycie czasownika “kolidowało” jest tu niepoprawne, po drugie podejrzewam, że większość osób uzna to za fantastyczną stylówkę. Zestawienie czerni z mocnymi kolorami to świetna sprawa, a czerwień z czernią z całą pewnością się nie kłóci ;)

Składnia tego zdania też jest średnia. Jeśli chcesz uniknąć spójnika, to pierwszy przecinek zastąp średnikiem, może być też składnia “co kolidowało” (pomijając niepoprawność samego czasownika) i wtedy przecinek.

http://altronapoleone.home.blog

GreasySmooth bardzo Ci dziękuję za wyczerpujący komentarz i postawę nastawioną na zrozumienie. 

Wszystkiego dobrego

Pozdrawiam

Razem z duchem klatki schodowej zastanawiałem się, co by można było zrobić, żeby to nie było opowiadanie obyczajowe z delikatnym motywem fantastycznym (biorąc w nawias wszystkie już wymienione słabości, i to lepiej, przez moich przedmówców).

 

Jeśli to jest opowiadanie o >>demonach samotności<<, to niech one się, po prostu, pojawią i się szarpią o duszę bohatera, któremu różni zwyczajni ludzie chcą pomóc. W sumie dość logiczną postacią, którą się tu nie pojawia, jest psycholog, ale to może zboczenie rodzinne.

 

Prawie cała dynamika opowiadania bierze się z głowy bohatera. To jest na dłuższą metę męczące.

 

Tak z głowy, to w “Wilku Stepowym” Hermana Hesse pojawia się owy wilk, w różnych wizjach i snach, który, w dużym skrócie, odciąga bohatera od świata ludzi. To nie jest fantastyka, ale właśnie ta personifikacja robi tam dobrą robotę.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

 

Czuł bym powiew wolności

czułbym

 

Ubrała się w czarny płaszcz, kolidowało to z czerwonymi rękawiczkami i zielonym szalikiem, pomimo tego wyglądała elegancko.

Proponuję: Ubrała się w czarny płaszcz, co kolidowało z czerwonymi rękawiczkami i zielonym szalikiem. Jednak wciąż wyglądała elegancko.

 

Kostek poszczekał chwilę, ale uspokoił się, wyczuwając znajomą.

Pomiędzy dwoma czasownikami zawsze musi znajdować się przecinek.

 

zrobić Ci coś do picia?

z dużej “Ci” piszemy w listach, ale nie w dialogach opowiadań czy powieści.

 

 

Położyłem się na kanapie i zastygłem na długie godziny, uciekłem w krainę odległych światów fikcji i nieziemskich myśli.

Jakoś dziwnie przedłużone to zdanie. Dałabym kropkę między “godziny” a “uciekłem”.

 

 

beztrosko więdliśmy studenckie życie.

więdnąć to może kwiat :) wiedliśmy

 

Niestety „produkt”, jeżeli można tak to nazwać, był już niedostępny.

Dlaczego produkt jest w cudzysłowie i dlaczego wtrącenie jeżeli można to tak nazwać? Przecież obraz to produkt.

 

 

Trochę jestem skołowana. Już zaczynało być trochę lepiej, a potem przez jeden obraz bohater popełnił samobójstwo?

I po co opis historii kolegów bohatera, skoro nie mają wpływu na opowiadanie? Mam wrażenie, że to jest jakiś fragment, a nie ukończone opowiadanie/szort.

 

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Depresyjne to opowiadanie… Ale i takie postawy bywają przyjmowane po wielkich traumach; utrwalają się i nie ma na to lekarstwa. 

Ponieważ wcześniej przeczytałem komentarze, rozbawiło mnie jedno zdanie. Cytuję: Odwdzięczałem mu się pomagając w języku polskim, streszczałem mu lektury, których nie zdążył przeczytać. (Podkreślenie moje.) W zestawieniu z łapankami brzmi dość zabawnie…

A, i jeszcze ode mnie “herbata z dwoma łyżeczkami cukru”. Dwiema, Autorze, dwiema…

O drugim tekście nie wypowiem się. Nie “podszedł” mi, całkowicie.

Pozdrawiam – AdamKB

No cóż, Mroczny Chorsie, opisałeś sytuację bohatera niemogącego się pozbierać po śmierci rodziców, ale zrobiłeś to w sposób tak skrótowy, wręcz lakoniczny, że nijak nie zdołałeś sprawić, bym jakoś szczególnie przejęła się jego losem.

Do nie najlepszego odbioru z pewnością przyczyniło się nie najlepsze wykonanie. Łapanki rzecz jasna nie zrobiłam, bo uznałam, że szkoda mojego czasu, skoro do dziś nie poprawiłeś błędów i usterek palcem wskazanych przez wcześniej komentujących.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka