- Opowiadanie: Seener - Sługa ludu

Sługa ludu

Tekst powstał w ramach konkursu ‘Baźnie’ i trafił do antologii wydanej przez Dom Horroru, pod takim samym tytułem. Poniżej znajduje się jego fragment. Całość tekstu dostępna jest w wydanej antologii.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

ninedin, Irka_Luz, Użytkownicy II, Użytkownicy

Oceny

Sługa ludu

Spod plastra nad prawym okiem sączyła się krew. Janik otarł ją mankietem. Rękaw miał rozdarty, całe ubranie na plecach i boku ubrudzone w kurzu, a na kołnierzu ciemną plamę krwi. Wpatrywał się w jakiś punkt daleko za oknem.

– Po coś tam poszedł, Stefek?

Posterunkowy Kruk pstryknął parę razy długopisem, ale Janik nie zareagował.

– Stefan? Słyszysz mnie? – powiedział głośniej.

Janik spojrzał na niego.

– Powiesz mi, po co tam poszedłeś? Przecież mają kamery.

– Nic nie zrobiłem, przecież wiesz, że nie kradnę.

Zdzisław Kruk był posterunkowym od siedmiu lat. W tym czasie zdążyły mu wypaść dwa zęby i prawie wszystkie włosy. Przytył osiem kilo, przeżył czterech ministrów MSW i trzech komendantów wojewódzkich. Nie był specjalistą od przestępczości zorganizowanej ani narkotyków, za to dobrze wiedział, kto w okolicy kradnie. Stefan Janik nie kradł.

– To co robiłeś o tej porze za kościołem?

Kolejna kropla krwi spłynęła po policzku. Kruka zaczynało to irytować.

– Dociśnij mocniej plaster – powiedział.

Janik zastygł, wpatrując się znów gdzieś przed siebie.

– Stefek! – Policjant niemal krzyknął. –Słyszysz? Dociśnij plaster. – Mężczyzna otrząsnął się z letargu i docisnął plaster. – Co robiłeś za kościołem?

– Szedłem do sklepu. Widzisz co się ze mną dzieje bez śniadania.

Uniósł trzęsącą się dłoń.

– Mieszkasz z drugiej strony.

– Nie spałem dziś w domu. Obudziłem się koło cmentarza.

Kruk odłożył długopis i westchnął. Zastanawiał się, czy jest sens to spisywać.

– A czemu tam spałeś?

– A bo ja wiem? Nie mam już dwudziestu lat. Po małpce urywa mi łeb.

Janik odwrócił się do stojącego w otwartych drzwiach aspiranta Dusia, który gapił się na parking.

– Młody, skoczyłbyś po seteczkę.

Duś spojrzał na posterunkowego, który zrobił zrezygnowaną minę, po czym znów zapatrzył się na parking.

Kruk przesunął kartkę z zeznaniem w stronę Janika i położył na niej długopis.

– Podpisz – powiedział.

– Kiepsko widzę bez okularów.

– A gdzie masz okulary?

– Nie mam. – Janik wyszczerzył zęby w tym swoim szczerym uśmiechu. Posterunkowemu zrobiło się go żal. Nie odstawiał butelki od kilku lat, ale był nieszkodliwy. Ludzie go lubili. Może gdyby żona nie zmarła mu tak młodo, wszystko ułożyłoby się inaczej. – I nie przyznaję się.

– Nie jesteś o nic oskarżony.

Janik wziął długopis i pochylił się nad kartką.

Kruk podszedł do Dusia.

– Pojedziesz z nim do szpitala. – Aspirant uniósł brwi. – Kiepsko wygląda. Powiedz, że z interwencji i poczekaj. Jeśli go nie wezmą na oddział, to wrócicie. Rozumiesz?

– Rozumiem.

– Podpisałeś już? – Kruk odwrócił się do Janika, który cały czas siedział nieruchomo. – Ej.

Dźgnął go palcem w ramię. Mężczyzna podniósł głowę, rozejrzał się, popatrzył na posterunkowego, potem na kartkę i podpisał.

– Pojedziesz z Dusiem na badanie.

– Muszę? – Janik się skrzywił.

– Musisz. – Kruk usiadł na krześle. – Na pewno nikogo tam nie widziałeś?

– Już ci mówiłem. Pusto, cicho, spokojnie. I nagle trzepnęło. Rzuciło mnie na ziemię i tyle. Jak otworzyłem oczy… – Janik znów zapatrzył się gdzieś w dal. – Wisiała nade mną taka czarna chmura. A potem mnie odcięło.

Koniec

Komentarze

Sporo literówek, ale poza tym tekst przypadł mi do gustu. Jest trochę humoru i tajemnica. Opowiadanie wciąga. Lubię też motyw niepokojących rzeźb i szalonych twórców.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Przeczytawszy.

 

Fabularnie bardzo mi się podobało. Tekst wciąga (przeczytałam go od początku do końca na tzw. jedno posiedzenie), fabuła jest nieoczywista, nie dajesz wszystkich wyjaśnień, ale w horrorze to zupełnie naturalne. Postacie wiarygodne, setting dobrze zrobiony. Dziwię się, że jeszcze nie jest w Bibliotece.

ninedin.home.blog

Bardzo fajne, bo takie swojskie :) Realistycznie przedstawiłeś zarówno miasteczko, jak i postacie. Nie wiem, który z bohaterów podoba mi się najbardziej ;) Choć takiego księdza to chyba ze świecą szukać ;) Tajemnica do tego i nieoczywiste zakończenie, a wszystko posypane odrobiną humoru. Bardzo mi się podobało i też się dziwię, że jeszcze nie w Biblio :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nieoczywisty folklor i historia trochę jak z kroniki kryminalnej małego miasteczka. Ale potem wszystko skręca w stronę wartkiej akcji i niedopowiedzeń. Czyta się bardzo płynnie, pozostawia jednak niedosyt obrazów poza interakcjami bohaterów. Brak nieco szerszego opisu świata, w którym poruszają się bohaterowie sprawia, że momentami mimo wciągającej fabuły pojawiał się efekt latających głów. Mimo to wciągnęło, więc w fabułę zdecydowanie potrafisz, przydałoby się dodać nieco opisów i ozdobników. Językowo nie mam większych zarzutów. 

Dziękuję za udział w konkursie i pozdrawiam.

Rzeczywiście bardzo swojskie, IMO momentami aż za – moim zdaniem bardziej prawdopodobne byłoby, gdyby główny bohater zwracał się do proboszcza per “księże proboszczu”. ^^

 

To jest chyba jedyne opowiadanie na Baźnie (przeczytałam chyba ok. 10), przy którym autentycznie się BAŁAM – jak bohater schodził do tej dziwnej piwnicy, a tam były te posągi, a na zewnątrz ta dziwna pogoda. Potem bałam się już trochę mniej, no, ale, przez moment był autentyczny strach.

 

Pochodzenie posągów, a raczej ich magicznych mocy , bardzo niejasne – czy rzeźbiarz dokonał tego celowo, czy coś go do tego zmusiło…? No, ale rozumiem, że nie było nawet miejsca wyjaśnić. Natomiast to, czego nie rozumiem – to po co cała ta wstawka o bracie, owym Bernacie…? Całe to dopytywanie nt. rodziny rzeźbiarza wydało mi się… hm… zbędne. A już najbardziej ten brat. (Chyba że coś przegapiłam?)

 

Językowo bardzo dobrze, podobało mi się. ^^

 

Gratuluję i pozdrawiam ^^

 

P.S. Właściwie w moim opowiadaniu na Baźnie występuje podobny motyw jak z Twoim Janikiem. ^^

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Zaczyna się od dość zagadkowego wydarzenia i choć początek jeszcze nie wskazuje by zaszło tam coś niezwykłego, posterunkowy drąży sprawę, a nabrawszy pewnych podejrzeń angażuje do pomocy miejscowego proboszcza. Daje się tu odczuć zarówno szczególną małomiasteczkową atmosferę, jak i osobliwy klimat rodem z horroru w obejściu Gromnika.

Podoba mi się także brak wyjaśnienia, co tam się wydarzyło, bo przecież wydarzyło się coś, co wymyka się rozumowi.

Mam nadzieję, że poprawisz usterki, bo chciałabym zgłosić opowiadanie do Bilblioteki.

Seenerze, gratuluję miejsca na podium. :D

 

– Już Ci mó­wi­łem. → – Już ci mó­wi­łem.

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

Po­ste­run­ko­wy za­brał zapis i wró­cił na po­ste­ru­nek. → Nie brzmi to najlepiej.

 

Na izbie przy­jęć nikt nie wie­dział… → W izbie przy­jęć nikt nie wie­dział

 

Nie wi­dział co jest dalej.

Stał tak parę minut. Miał już swoje lata i wiele wi­dział, ale… → Nie brzmi to najlepiej.

 

– Czym się zaj­mo­wał?

Był rzeź­bie­niem. Nie sły­sza­łem, żeby gdzieś pra­co­wał. → W drugim zdaniu penie miało być: Rzeź­bie­niem. Lub: – Był rzeź­biarzem.

 

A czemu Cię to in­te­re­su­je?A czemu cię to in­te­re­su­je?

 

Ciało mokre od desz­czy wy­śli­zgi­wa­ło się… → Literówka.

 

spo­mię­dzy szcze­lin wy­do­by­wał się ogni­sty blask. Za każ­dym ude­rze­niem pio­ru­na z ziemi do­by­wał się gło­śny po­mruk. → Nie brzmi to najlepiej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za czytanie i komentarze.

Historia początkowo zajmowała więcej miejsca, ale limit wymusił pozbywanie się przymiotników i innych części mowy, których nazwy nie znam. Myślę, że bliżej 50-60k łatwiej byłoby sterować nastrojem i tempem opowieści, dać więcej chłodu i niepokoju w niektórych scenach, mocniej wydeptać ścieżkę dla czytelnika.

Gromnik i jego brat w bardziej widoczny sposób byliby powiązani z figurkami w ziemi, silniejsza byłaby sugestia, że to nie rzeźby tylko dzieci Gromnika, bardziej widoczna wskazówka, co jest pod ziemią. No i znajomość Kruka z księdzem byłaby pełniejsza, przez co jego bezpośrednie zwroty byłyby oczywiste. W końcu skoro czasem wieczorami grają sobie przy wódeczce w tysiąca, to mogą do siebie mówić po imieniu ;).

Wyszło jak wyszło…

Co umiałem, poprawiłem.

Zauważyłam, Seenerze, i odwiedziłam klikatrnię. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

silniejsza byłaby sugestia, że to nie rzeźby tylko dzieci Gromnika, bardziej widoczna wskazówka, co jest pod ziemią

surprise surprise surprise surprise

No to nie wiem, jak to czytałam, ale tego nie wyczytałam w ogóle. Zaskoczyłeś mnie teraz.

Ach, te konkursowe liczby znaków… angry xD

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Temat dzieci praktycznie wyleciał. W zasadzie zostało tylko, że to strażnicy. Dla tej wersji musiało wystarczyć. Ale wskazówek kogo pilnują zostało sporo;)

Cześć!

 

Niestety zupełnie mnie to opowiadanie nie wciągnęło. Horrory często są przewidywalne, ale tutaj wszystko jest zbyt oczywiste. Sam pomysł na rzeźby i chmurę jest fajny, ale nie powiem, żeby to wywołało jakieś uczucie grozy. Zabrakło niepewności i do tego Kruk właściwie nie zareagował na film z chmurą w roli głównej. Właściwie fakt, że miał to nagranie, niczego nie zmienił, a może nawet zaszkodził tekstowi, bo tylko zbyt wcześnie pokazał zagrożenie.

Scena, w której Kruk znajduje piwnicę, jest przeładowana szczegółami zawartymi w bardzo schematycznych opisach, co niezbyt działało na moją wyobraźnie.

Najciekawszą postacią, jak dla mnie jest proboszcz, bo Kruk wyszedł dość bezbarwnie. Powtarzający się motyw ucieczki Stefana już trochę zgrzyta, moim zdaniem ta pierwsza jest zbędna, chyba że miał to być zabawny element pokazujący niekompetencję Dusia.

Janik odwrócił się do stojącego w otwartych drzwiach aspiranta Dusia, który gapił się na parking.

– Młody, skoczyłbyś po seteczkę.

Duś spojrzał na posterunkowego, który zrobił zrezygnowaną minę, po czym znów zapatrzył się na parking.

Czy Ty przypadkiem nie pomyliłeś stopni policyjnych? Posterunkowy to najniższy stopień, a z tekstu wynika, że to Kruk dowodzi.

Janik wyszczerzył zęby w tym swoim szczerym uśmiechu. Posterunkowemu zrobiło się go żal. Nie odstawiał butelki od kilku lat, ale był nieszkodliwy. Ludzie go lubili. Może gdyby żona nie zmarła mu tak młodo, wszystko ułożyłoby się inaczej.

To zdanie przesunęłabym na koniec, bo podmiot się plącze.

Wielka dziura o postrzępionych krawędziach pojawiła się w ścianie szopy z samego rana, przy akompaniamencie głośnego huku[+,] i była tam nadal, kiedy posterunkowy wrócił.

Proboszcz podrapał się po policzku.

– Nie działa od lutego. Może Janik coś widział?

Posterunkowy westchnął.

– Mówi, że ducha.

– W jego stanie to możliwe. Dobrze, że nie kosmitów. Trzeba tu posprzątać.

– Najpierw musimy zebrać materiał do ekspertyzy. Fotograf będzie za dwie godziny. Powinni też przywieźć psa.

Proboszcz uniósł brwi.

– To nie bank, Zdzisiu. Szopa była do wyburzenia, nic nie zginęło. Szkoda marnować czas.

– Jak to nie zginęło?

– Wikary się trochę zagalopował.

– Ale zgłoszenie było. Muszę mieć porządek w papierach.

Proboszcz nie zamierzał dać za wygraną.

– A ja na parafii. W niedzielę jest procesja. Posprząta się trawnik i po wszystkim. Dzieciaki pewnie rzuciły petardę.

– Petardą byś ściany nie wysadził. – Kruk pokiwał głową. – Może w środku była butla?

– Nie używamy gazu.

– Może nie pamiętasz?

Proboszcz się skrzywił.

Wypad to monotonnie, ciągle powtarzasz tę samą konstrukcję. Jest to, jak dla mnie, spora wada stylu w tym tekście. Takie opisy w połączeniu z brakiem zróżnicowania wypowiedzi postaci niestety nużą. Szkoda, że nie pokusiłeś się o urozmaicenie.

Posterunkowy zabrał nagranie i wrócił na posterunek.

Kiepsko to brzmi.

W izbie przyjęć nikt nie wiedział[+,] gdzie jest pacjent i nie miał czasu szukać.

– Mówił coś[+,] jak odzyskał przytomność?

Ledwo je było widać, miejscami ginęły zupełnie i kręcił się w kółko, zanim je znowu znalazł.

Zmieniłabym na “więc”.

Uniosły się łatwiej niż się spodziewał.

Rozejrzał się jeszcze raz. Na zboczu pagórka, spod trawy, mchu i ułamanych gałązek wystawały kawałki dwóch desek. Przykucnął i spróbował je pociągnąć. Uniosły się łatwiej niż się spodziewał.

Deski były częścią szerokiej na kilkadziesiąt centymetrów klapy. Porośnięte trawą i mchem nie rzucały się w oczy. Z wnętrza powiało nieprzyjemnym chłodem.

Dwa razy powtarzasz właściwie to samo.

Po plecach przebiegł mu dreszcz, czuł[+,] jak oblewa go zimny pot.

– Bernat. Zanim odjęło mu rozum[+,] robił na wyrębach.

– Zdzisiek, w tamtych czasach nie było ścisłych rejestrów, a nawet jakby, to Gromnik do kościoła nie zaglądał.

Jeśli proboszcz zna szczegóły z życia tej rodziny, to nie mogło być bardzo dawno, a kto jak kto, ale kościół zapiski dotyczące parafian prowadził bardzo skrupulatnie. Chyba wystarczyłby argument o niezaglądaniu do kościoła.

Nie mam pojęcia[+,] jak dzieciaki go oderwały, bo ja nie byłem w stanie ruszyć żadnego.

Misia zaciekawiło, że tekst z konkursu Baźnie, a nie zaklasyfikowany przez autora do horroru.

Przeczytał z zaciekawieniem. Podobał mu się klimat i delikatny miejscami pojawiający się humor.

Straszenie było, zombich nie było, wiader krwi też nie, więc miś zadowolony.

No nie do końca chciałem iść w horror, przynajmniej w znanej mi postaci. Raczej zamierzałem poszukać tajemnicy, niepokoju, czegoś nieznanego i przynajmniej do jakiegoś stopnia niewytłumaczalnego. I trochę na tajemnicę, która przyciąga chociaż odstrasza..

Pomysł się przeistaczał parę razy w związku z licznikiem znaków i zbliżającym terminem. Wydawało mi się, że bez zapisu z kamery same zadrapania to będzie za mało, żeby Kruk zgłębiał taki nieracjonalny wątek sprawy.

A stopnie pomyliłem z całą pewnością. Dzięki za czytanie i uwagi.

Bardzo fajne opowiadanie, podobało mi się :)

Zwróć uwagę na przecinki w takich miejscach:

Nie widział[+,] co jest dalej.

Nie miał pojęcia[+,] z kim może się podzielić odkryciem.

Ogólnie od momentu znalezienia pięciu postaci w kręgu miałam podejrzenie, że to ludzie, więc nie byłam za bardzo zaskoczona zakończeniem. Ale to bez znaczenia, bo już samo pchanie się do dziury w ziemi (tak, wiadomo, że to nigdy nie jest dobry pomysł) opisałeś naprawdę sugestywnie, można było poczuć grozę. 

Podoba mi się pomysł, podoba mi się klimat – tajemnicy, zagrożenia, ale i całej takiej małomiasteczkowości.

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Ciekawa opowieść, czytałam z zainteresowaniem, chociaż sama końcówka przewidywalna.

Napisana dobrze pisarsko, ładnie kontrolujesz tempo akcji, budujesz postacie itp., ale kilka literówek zostało.

Że to dzieci stoją w ziemiance, dowiedziałam się z komentarzy. W ogóle o tym nie pomyślałam.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka