- Opowiadanie: kamros - Przeklęty skarb

Przeklęty skarb

Oceny

Przeklęty skarb

 

Na wsi Ciemne Bagna wskaźnik demograficzny spadał. Ludzie umierali w skutek nieszczęśliwych wypadków. Czasami, niektórzy z nich, znikali w niewyjaśnionych okolicznościach. Istniało duże prawdopodobieństwo tego, że za jakiś czas na wsi nikt nie będzie mieszkał. Jednym z mieszkańców wsi był inspektor Czek, który za wszelką cenę starał się wyjaśnić, dlaczego mieszkańcy Ciemnych Bagien rozpływali się w powietrzu. Inspektor Czek był szczupłym mężczyzną po czterdziestce. Od kilku miesięcy był świadkiem tajemniczych wydarzeń. Na wsi ludzie wierzyli, że obcy przylatują na Ziemię i porywają ludzi. Ta teoria była mało prawdopodobna, ponieważ ani jedna osoba nie widziała ich ani ich statku.

 

Nie rozumiem tego, to kolejna osoba w tym roku, która zniknęła. – powiedział inspektor Czek.

 

Jak tak dalej pójdzie to sami tu zostaniemy. – odpowiedział posterunkowy Świrek rzucając gazetę na biurko. Posterunkowy był niskim mężczyzną. Miał brązowe oczy i czarne, krótkie włosy. W przeszłości chciał zostać lekarzem, ale nie dostał się na medycynę.

 

PONIEDZIAŁEK

 

Paweł był nastolatkiem. Był początek lipca i chłopak miał wakacje. Paweł dorabiał roznosząc ulotki. Któregoś dnia usłyszał jak jeden mężczyzna opowiada kobiecie historię o duchach, które pilnują skrzyni ze złotem, zakopanej na cmentarzu. Nastolatek wiedział co zrobi z pieniędzmi otrzymanymi za skrzynię. Chłopak po godzinie pierwszej w nocy wyszedł niezauważony z domu. Wziął z garażu łopatę i poszedł na cmentarz. Cmentarz znajdował się kilometr od jego domu. Minął sklep pana Robala oraz las aż wreszcie dotarł na cmentarz. Na cmentarzu zobaczył mężczyznę, w granatowym garniturze, który stał odwrócony do niego tyłem. Postać nie widziała go. Paweł odwrócił się po łopatę, która za nim leżała, w tej samej chwili upadł na ziemię.

 

Po chwili do mężczyzny w garniturze podszedł drugi mężczyzna. Pierwszy z nich miał siwe włosy, miał 65 lat. Drugi z nich był znacznie młodszy, wyglądał na 40 latka. Młodszy mężczyzna sprawdził, czy chłopak żyje. Przecząco pokiwał głową. Starszy mężczyzna zaczął kopać w ziemi dół. Po godzinie pracy mężczyźni uścisnęli sobie dłoń. Postacie przez cały czas nie odzywały się do siebie.

 

Agata wstała o szóstej i poszła do pracy. Nie zauważyła, że jej syna Pawła nie ma w domu. Jej mąż Marek pojechał na delegacje i jeszcze nie wrócił. Kobieta nie mogła się dodzwonić do syna, gdyż miał rozładowany telefon. Minęły godziny, a Agata wróciła z pracy. Piotra nadal nie było w domu. Kobieta postanowiła go poszukać.

 

Marek wrócił do domu wcześniej niż planował.

 

-Halo. Jest tu ktoś?

 

Nikt mu nie odpowiedział. Zdziwiło go to. Paweł powinien być o tej porze w domu.

 

Po chwili do domu wróciła zmartwiona Agata. Powiedziała mu, że sąsiedzi go nie widzieli, nie roznosił dzisiaj ulotek. Wspólnie podjęli decyzję o zgłoszeniu zaginięciu syna.

 

Na komisariacie zastali podinspektora Świrka ,który kończył pić kawę.

 

-Dzień dobry. Chcemy zgłosić zaginięcie syna.

 

-Jak wygląda?

 

-Jest średniego wzrostu, ma zielone oczy i kręcone blond włosy.

 

-Kiedy ostatni raz go Pani widziała?

 

-Wczoraj po 21.

 

-Zadzwonimy do Państwa jak tylko go znajdziemy lub dowiemy się gdzie jest.

 

-Do widzenia.

 

WTOREK

 

Była pierwsza Inspektor Czek, nie mógł zasnąć przewracał się z boku na bok. Bał się, że będzie kolejnym celem kosmitów. Wkrótce usłyszał dziwny odgłos. Dźwięk był podobny do dźwięku otwieranych starych, zardzewiałych drzwi. Dźwięk ten słychać było przez dwie sekundy i dochodził z dworu. Czek mieszkał naprzeciwko cmentarza. Podszedł do okna, jednak nikogo na nim nie zauważył. Ubrał kurtkę i poszedł na cmentarz. Było ciemno. Na cmentarzu były tylko dwie lampy, ale tylko jedna z nich świeciła. Czek właśnie koło niej przechodził, kiedy lampa zgasła, a wiatr przybrał na sile. Inspektor rozpaczliwie szukał latarki, lecz nie znalazł jej. W kieszeni jego kurtki znajdowały się tylko zapałki. Czek zapalił jedną z nich. Wiatr wiał zbyt mocno i po chwili zgasił płomień. Czek przeszedł po omacku 20 metrów. Zapalił kolejną zapałkę i zobaczył coś, co go przeraziło … Mężczyzna zobaczył otwartą, pustą trumnę, obok której stała góra piasku. Nasyp miał około pół metra wysokości.

 

Dlaczego ta trumna jest pusta? – zastanawiał się

 

Nagle inspektor stracił przytomność.

 

Kiedy odzyskał przytomność było już po 10. Czek leżał w swoim łóżku wydawało mu się, że wydarzenia, które przeżył na cmentarzu były tylko złym snem. Nie były. Nadal bolała go głowa. Ktoś musiał zajść go od tyłu i mocno uderzyć w potylicę. Miał zawroty głowy. Zamierzał cały dzień spędzić w domu.

 

Karol, syn Antoniego Robala, szedł przez las, kiedy zaczął padać deszcz. Zrobiło się ciemno, lecz mimo tego Karol szedł w głąb lasu. Nagle usłyszał wycie, które było coraz głośniejsze. Po chwili zobaczył wilki biegnące w jego stronę. Karol zaczął uciekać. Odległość między nim a wilkami zmniejszała się. Wyczerpany skręcił w prawo w wąską ścieżkę a wilki pobiegły prosto. Otworzył oczy. Była trzecia, to była kolejna nieprzespana noc od dnia, w którym przeprowadził się do nowego domu. Chłopak miał 26 lat, znalazł pracę. Kilka miesięcy później przeprowadził się na Ciemne Bagna. Chłopak mieszkał w nowoczesnym domu znajdującym się tuż przy lesie. Poprzedni jego właściciel nie mieszkał w nim długo. Rok po wybudowaniu domu wystawił go na sprzedaż. Karol był szczęśliwy. Kupił piękny dom za niewielką cenę. Jednak od momentu przeprowadzki jego życie zamieniło się w koszmar. Co noc o tej samej porze słyszał jęki dochodzące z piwnicy. Schodził do niej zobaczyć, kto w niej jest, jednak za każdym razem nikogo w niej nie było. Tej nocy sytuacja się powtórzyła. Postanowił zejść do piwnicy. Kiedy był na ostatnim stopniu drzwi się zatrzasnęły. Karol usłyszał dźwięk klucza przekręcanego w drzwiach. Zorientował się, że nie jest sam w domu. Podbiegł do drzwi, zaczął uderzać w nie pięściami i wołać o pomoc. Żaden z jego sąsiadów go nie słyszał. Próbował nieskutecznie wywarzyć drzwi. Chłopak spojrzał na okno o wymiarach pół metra na metr, które znajdowało się nad najniższym stopniem schodów. Stanął na pierwszym stopniu schodów, a następnie podciągnął się na rękach. Wisiał na parapecie oparty na łokciach. Jego głowa była na wysokości okna. Karol spojrzał przez okno. Zobaczył bladą twarz i przekrwione oczy. Była to ostatnia rzecz jaką zapamiętał. Osoba klęcząca pod oknem domu Karola zniknęła.

 

Po południu inspektor miał niespodziewanego gościa. Był nim Świrek, który przekazał koledze informację o tym, że w jednym domu prawdopodobnie popełniono morderstwo. Muszą tam natychmiast pojechać. Inspektor Czek opisał posterunkowemu wydarzenia, które zaszły w nocy.Wyjaśnił mu, że to kosmici przylecieli na ziemię i wykopali rów, w którym niedługo zakopią kolejną osobę. Świrek jedynie popatrzył z politowaniem na kolegę. Razem pojechali na wskazany adres.

 

Po kilku minutach od wezwania policjanci i doktor Błąd przyjechali na miejsce zdarzenia. Policjanci wywarzyli drzwi do piwnicy. Inspektor Czek pierwszy zauważył leżącego mężczyznę.

 

Nie żyje od kilku godzin. – Powiedział doktor Błąd.

 

Na ciele nieboszczyka nie było żadnych ran ani śladów krwi.

 

Przyczyną śmierci tego człowieka jest krwiak wewnątrzczaszkowy. Umarł w skutek upadku ze schodów. Mężczyzna musiał lunatykować, prawdopodobnie nie zauważył ostatniego stopnia i przewrócił się uderzając głową w ścianę. – Stwierdził Błąd.

 

Inspektor Czek nie wierzył w to, że przyczyną śmierci tego człowieka był krwiak mózgu. Teoria dr Błąda wydawała mu się mało prawdopodobna.

 

Wieczorem inspektor poszedł na cmentarz. Minął przepaloną latarnię i skierował się w stronę miejsca, w którym znajdował się nasyp. Kilka minut później stanął w miejscu, w którym stracił przytomność. Widział pięć drewnianych krzyży ustawionych jeden obok drugiego. Nigdzie nie było śladu po nasypie ziemi. Dół był zakopany.

 

Czek chciał dowiedzieć się czy mieszkańcy słyszeli w nocy dziwny dźwięk. Każda jego próba zdobycia informacji kończyła się w ten sam sposób. Albo nikogo nie było w domu albo jeżeli ktoś go wpuścił do domu na pytanie “Czy słyszał Pan/Pani skrzypiący dźwięk dochodzący z okolic cmentarza? to pytany odpowiadał, że nie. Dochodziła 20.Inspektor dotarł do małego błękitnego domu. Stanął przed płotem i nacisnął dzwonek w nadziei, że ktoś mu otworzy. Z domu wyszła kobieta:

 

-Dobry wieczór, czy mogę zadać kilka pytań?

 

-Oczywiście. Proszę wejść do środka.

 

-Ależ ponure miejsce. Czy mieszka tu pani sama?

 

-Nie. Mój mąż zaraz wróci z pracy.

 

-Czy słyszała pani w nocy dziwny hałas lub inne dźwięki

 

– Nie. W nocy nie słyszałam żadnego hałasu, jedynie … . W nocy było gorąco spałam przy otwartym oknie. Po godzinie drugiej usłyszałam dźwięk przypominający otwieraną zardzewiałą skrzynię albo trumnę.

 

-Czy dochodził on z cmentarza

 

-Jestem pewna, że tak.

 

-Dziękuję za poświęcony czas. Do widzenia.

 

Czyli nie miałem zwidów – pomyślał.

 

ŚRODA

 

Po północy 45– letni mężczyzna zatrzymał się przed oddzieloną od pozostałych domów parkiem, willą. Na posesji znajdowało się pole golfowe, siłownia, kryty basen, biblioteka, sala kinowa i lądowisko dla helikopterów. W budynku przebywała Ewa, kolejna żona Jana. Postać, która od dłuższego czasu obserwowała budynek i zachowanie małżeństwa mieszkającego w nim, przeszła przez zamkniętą bramę. Następnie weszła bocznym wejściem do budynku i ruszyła w stronę sypialni. Pomieszczenie znajdowało się na pierwszym piętrze. Człowiek minął siłownię, salę kinową i pokój Jana. Szedł prosto korytarzem tak długo aż doszedł do schodów. Wszedł po nich na pierwsze piętro tak cicho jak tylko było to możliwe. Na końcu korytarza zobaczył swój cel. Była nim sypialnia. Minął szklane pomieszczenie z książkami i pokój Ewy. Naprzeciwko sypialni była łazienka. Postać usłyszała dźwięk puszczanej wody dochodzący z łazienki. W kieszeni jej jeansów znajdowała się folia z białym proszkiem. Kilka minut później postać wyszła bocznymi drzwiami. Wychodząc z willi nieznajomy usłyszał głośne wycie silnika. Na posesje podjechało czerwone Ferrari. Wyszedł z niego nienagannie uczesany mężczyzna po 40 i głównym wejściem wszedł do swojego domu. Jan był pilotem. Miesiąc temu został kapitanem pasażerskiego odrzutowca. Wraz z awansem otrzymał także większe zarobki. Po tygodniu pracy miał tydzień wolnego. Było w pół do pierwszej. Jan wszedł do salonu. Na stole zauważył kartkę z napisem:

 

“Teraz twoja kolej”.

 

“Zrób”

 

Pomyślał, że Ewa chciała, żeby zrobił zakupy. Jan wszedł do sypialni, położył się a chwilę później zasnął. Rano obudził go budzik. Ewa przez dłuższy czas go nie wyłączała. Jan był wściekły na żonę, że nie wyłącza budzika, krzyczał na nią. Kobieta nie reagowała. Jan chwycił ją za nadgarstek, nie wyczuł pulsu. Ewa od kilku godzin nie żyła. Na szafce nocnej stała tylko pusta szklanka.

 

Tego letniego, lecz pochmurnego wieczora Hanka zjadła kolację wcześniej niż zawsze. Podczas brania kąpieli zauważyła, że jedna żarówka przepaliła się. Nagle wszystkie pozostałe zaczęły migać. Po chwili zgasło światło. Hanka była przerażona zaczęła krzyczeć:

 

Pomocy on tu idzie.

 

Zemdlała, a kiedy odzyskała przytomność zauważyła na zaparowanym lustrze napis:

 

“Trzy dni”

 

Po chwili napis zniknął. Hanka wiedziała, że jeśli halucynacje w ciągu kilku dni nie miną to zwariuje. Nie wiedziała, że to nie były halucynacje.

Koniec

Komentarze

Autorze, jeśli to tylko fragment opowiadania to bądź uprzejmy zmienić oznaczenie z opowiadania na fragment.

Witaj, kamros. :)

Tekst to dziwnie napisany, chodzi o te odstępy i nietypowy zapis dialogów. Sam to wymyśliłeś, czy kimś się zainspirowałeś?

Tekst ma wiele błędów, ale da się nad nimi zapanować. Bardzo wiele razy używasz był, a można to przecież zastąpić na tyle sposobów. Ponadto wiele razy natknąłem się na błędy interpunkcyjne.

Kilka rzeczy wypisałem poniżej:

Czasami, niektórzy z nich, znikali w niewyjaśnionych okolicznościach.

Przecinki nie są potrzebne w tym zdaniu:

Niektórzy z nich to podmiot, czasami to okolicznik czasu, reszta to dopełnienie. Jest to zdanie pojedyncze rozwinięte.

Istniało duże prawdopodobieństwo tego, że za jakiś czas na wsi nikt nie będzie mieszkał. Jednym z mieszkańców wsi był inspektor Czek, który za wszelką cenę starał się wyjaśnić, dlaczego mieszkańcy Ciemnych Bagien rozpływali się w powietrzu.

Powtórzenie.

 

W przeszłości chciał zostać lekarzem, ale nie dostał się na medycynę.

Kultywuję strzelbę Czechowa, a to zdanie całkowicie jej zaprzecza. Ta informacja nic nie wnosi.

Minął sklep pana Robala oraz las, aż wreszcie dotarł na cmentarz.

Na cmentarzu zobaczył mężczyznę, w granatowym garniturze, który stał odwrócony do niego tyłem.

Powiedziała mu, że sąsiedzi go nie widzieli

Oczywiście z kontekstu wiadomo, kogo, ale jak się czyta to dziwnie brzmi.

-Zadzwonimy do Państwa jak tylko go znajdziemy lub dowiemy się, gdzie jest.

-Do widzenia.

Tak po prostu? Ani dziękuję ani nic? Trochę robot z tej kobiety. ;)

Była pierwsza Inspektor Czek,

Chyba kropki zabrakło.

PS.

Jeżeli to fragment to zaznacz to jako fragment.

 Pozdrawiam!

Nienawidzę przyznawać, że moi wrogowie mają rację.

Autorze dużo pracy przed Tobą.

Błędny jest zapis dialogów i treść, masz problemy z odmianą i budowaniem zdań. Polecam betowanie tekstów.

 

Jednym z mieszkańców wsi był inspektor Czek, który za wszelką cenę starał się wyjaśnić, dlaczego mieszkańcy Ciemnych Bagien rozpływali się w powietrzu.

 

Już to, że inspektor mieszka w takiej małej wiosce jest trochę nieprzekonujące.

Poza tym oni nie rozpływali się.

 

 

Świadkiem jakich wydarzeń był Czek?

 

Na wsi ludzie wierzyli, że obcy przylatują na Ziemię i porywają ludzi.

 

Nie rozumiem tego, to kolejna osoba w tym roku, która zniknęła. – powiedział inspektor Czek.

 

To zdanie jest całkiem od czapy, bo nikt nie zginął;)

 

źle zapisujesz dialogi. Opis Świrka nie powinien być w dialogu.

 

Obawy, że wioska się wyludni ciągną się od pierwszego zdania.

 

 

W poniedziałku nadużywasz Pawła, chłopaka i mężczyzn.

Jeśli opisujesz poczynania jednej osoby nie musisz stale pisać kto. Bo jeśli gajowy wziął strzelbę, poszedł do lasu i zastrzelił dzika – to nie musimy przypominać, że to wciąż gajowy;)

 

Syn Paweł zmienił się w Piotra, co przypomniało mi, że czytałam to już kiedyś z takimi samymi błędami. Nadużywasz zaimków.

 

Dźwięk był podobny do dźwięku otwieranych starych, zardzewiałych drzwi. Dźwięk ten słychać było przez dwie sekundy i dochodził z dworu.

 

 

Chłopak miał 26 lat, znalazł pracę.

Tak nie wolno pisać. Każda informacja musi wybrzmieć.

 

 

Doktor nie diagnozuje krwiaka na ulicy, czy na schodach.

 

 

 

 

 

Lożanka bezprenumeratowa

Nowa Fantastyka