- Opowiadanie: Gruszel - Gołymbiorze

Gołymbiorze

Bardzo chciałam sprawdzić się w krótkiej formie ;)

 

Inspirowany, niestety, prawdziwym wydarzeniem. Na osłodzenie łapcie tę wzruszającą balladę:

https://www.youtube.com/watch?v=7AG3tOaw4Z0

 

Dziękuję betującym! <3

 

 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Gołymbiorze

 Pan Franio z naprzeciwka zbudował karmnik dla gołębi. Ptaki początkowo zlatywały się nieśmiało, pojedynczo lub parami, czasami nadleciało też kilka wróbli, i choć prychał na nie pan Franio, wygonić nie miał serca. To powinien być karmnik dla gołębi pocztowych! Wyczerpane zwierzęta często nocują gdzieś na dachach, nie mając siły lecieć dalej. Pan Franio o tym wiedział, dlatego zlitował się nad biedakami.

 Codziennie obserwowałam z okna, jak zlatują się na podwórze i wyjadają nasiona. Z czasem zaczęło ich przybywać, dlatego gospodarz dobudował większy karmnik i dokupił ziarna.

Dobre serce miał pan Franio, żal mu było ptaków.

Po kilku tygodniach całe podwórko ciemniało od gołębi wszelkiej maści. Te pocztowe mieszały się z dzikimi, bo jak je sprawdzić? Nic to, i one znalazły tu schronienie. 

Karmnik stał się lokalną atrakcją, ktoś nakręcił filmik, wideo stało się popularne, do pana Frania przyjechała telewizja. 

Oglądałam potem ten wywiad; dumny gospodarz stał pośród nieswojej trzódki i opowiadał z pasją o odwiedzających, pokazywał zdjęcia oraz monstrualny karmnik od środka. A ten rósł coraz szybciej, pochłaniając przestrzeń, aż zajął prawie całe podwórze. Kilka gołębi podeszło do kamery, zachwalając warunki i dobrą rękę gospodarza.

Pan Franio stał się sławny, nawet od wójta jakąś nagrodę dostał, na dożynkach go na scenę zaproszono, chłopina pokraśniał z radości. Doszło nawet do tego, że gospodarz założył własną stronę w Internecie i zachęcał gołębie pocztowe, by przylatywały do karmnika.

 A więc to robiły, każdy gołębi szlak powietrzny przebiegał przez podwórko pana Frania. Z czasem zaczęły siadać również na dachach domów sąsiadów, jako że w hotelu – jak został ochrzczony karmnik – brakowało miejsc. Mnie to nie przeszkadzało, choć kupy były wszędzie, ale pani Gienia, pensjonariuszka DPS-u, dostawała białej gorączki, ilekroć jeden z ptaków usiadł na jej parapecie. Już wcześniej spode łba patrzyła, jak Pan Franio odbiera nagrodę wójta, ale teraz miarka się przebrała.

 A że prosta to była kobieta, zamiast prosić, postanowiła działać. Najpierw nasłała kota, jednak pan Franio wypuścił psa Burka. Biedny Kłaczek tydzień wylizywał rany. Potem pani Gienia zakupiła wiatrówkę, ale pracownicy DPS-u stanowczo zabronili jej używać, a nawet posiadać. Ostatecznym ruchem sąsiadki był sojusz i wspólny front. Kobieta sporządziła zażalenie, pod którym miała się podpisać cała ulica.

 Początkowo nikt się nie kwapił, w końcu gołębie tak ładnie gruchały… ale potem pani Gienia wytoczyła cięższe działa; pokazała szkody, wydrukowała z internetu artykuły o ptasich chorobach, w końcu sama spreparowała rany po bandyckim napadzie gołębi.

 Ulicę zdjęła groza.

Po wszystkich domach szeptano, że zginiemy, zagładę nam pan Franio urządza, specjalnie pewno, bo mu źle z oczu patrzy. W mig zapomniano o wszystkim, co dobrego zrobił, albo i pamiętać nie chciano, bo kto się odezwał, zaraz i pod jego adresem padały nieprzychylne słowa. Jakby chłopina nie oddawał nadmiaru jabłek, jakby nie naprawiał płotów, i psów nie pilnował, kiedy właściciele na wakacje jechali. Za to wyciągnięto starą sprawę, sprzed dziesięciu lat, kiedy żona pana Frania umarła i ten spił się na festynie i pomstował na niebiosa, obrażając Boga.

 Co chwila wybuchała też domniemana epidemia ptasiej grypy czy innej, jeszcze nieodkrytej choroby. A to dziecko pani Zosi miało gorączkę, a to stara Kozłowska jakoś tak dziwnie kichnęła, chociaż miała końskie zdrowie, ktoś nawet złapał chorobę weneryczną, ale dociekać jak ją złapał, już nikt się nie kwapił. Ludzie chodzili w maseczkach, omijali podwórko pana Frania i jego monstrualny karmnik szerokim łukiem. A ten rósł w zastraszającym tempie, rzucając neonowe światło na okolicę.

 Podpisał się więc prawie każdy, poza mną i starym Heniem, który ogłuchł i nic z tego nie rozumiał. Zostaliśmy potem ogłoszeni „kolaborantami” i przez kilka tygodni nikt nie chciał się do nas odzywać. Nic to, Henio chyba nawet nie zauważył różnicy, a ja jakoś to zniosłam. Szczęściem dla sojuszu, nasze głosy nie miały większego znaczenia. 

Wyrok zapadł – jeśli pan Franio chce dalej prowadzić hotel, musi płacić za szkody.

 Z okna widziałam, jak gospodarz krąży wokół karmnika, nerwowo mruczy coś pod nosem, czasami kopie kamień.

 I wymyślił.

 Na stronie zamieścił informację, że sytuacja wymaga zebrania dobrowolnych datków. Początkowo hodowcy wpłacali, w końcu gołębie zachwalały hotel i wracały wypoczęte, a hotel rósł, jak kolos rzucając cień na ulicę. Jego czubek powoli sięgał nieba, a renoma dawno je przebiła. Otrzymał nawet pięć gwiazdek, świecących odtąd jaśniej niż uliczne lampy.

Hotel stał się symbolem gołębiego luksusu, jednak po jakimś czasie hodowcy zapomnieli o pieniądzach.

 Ale i tę przeszkodę pan Franio pokonał, wprowadzając karnety. Każda hodowla, która chce przechowywać w hotelu gołębie, powinna uiszczać miesięczne opłaty. Upoważnione ptaki przykładały zaobrączkowane nogi do czytnika i wchodziły do środka. Zabrakło już miejsca dla wróbli i dzikich gołębi, ale te jadły, a zysku nie przynosiły, więc mała to strata.

To chwilowo załatwiło sprawę, do czasu, kiedy jeden z hodowców zauważył, że wszyscy płacą tyle samo, choć niektórzy mają o wiele więcej gołębi, a liczba miejsc jest ograniczona.

Zapanowało oburzenie, toż to skandal, kradzież w biały dzień! Gospodarz próbował tłumaczyć, że przecież wcześniej za darmo to robił, ze swoich oszczędności na ziarno dokładał, ale nic to nie pomogło, sprawiedliwości musiało stać się zadość.

Pan Franio rwał sobie włosy z głowy i chodził coraz bardziej marudny. Pogodny uśmiech znikł z jego ust, a może mi się zdawało i nigdy go nie było?

 A więc i na to gospodarz znalazł sposób; zbudował pokoje, które można było wynajmować. Od teraz każdy gołąb posiadający karnet mógł wchodzić tylko do wykupionych pomieszczeń.

Ale pewnego dnia, gdy pan Franio stał na straży, dostrzegł, jak gołąb z innej hodowli zaprasza do siebie drugiego, bez karnetu! Gospodarz zatupał ze złości, zaklął pod nosem i otworzył hotelowe drzwiczki. Capnął intruza za szyję, po czym sprawnym ruchem skręcił mu kark.

 – A masz, skurwysynu, nie będziesz tu za darmo siedział – powiedział, rzucając truchło kotu pani Gieni.

Dokończyłam kanapkę, zamknęłam okno i opuściłam żaluzje. Szkoda Frania, ale ostatecznie, to przecież nie moja sprawa.

 

 

Koniec

Komentarze

Ptaki początkowo zlatywały się nieśmiało, pojedynczo lub parami, czasami nadleciało też kilka wróbli, choć na nie Pan Franio prychał, lecz wygonić nie miał serca.

Hmm, to nic wielkiego, ale długie i złożone zdanie, a na końcu masz i “choć” i “lecz”, czyli dwie negacje.

 

Ciekawy szort, a pod koniec trzeba westchnąć smutno, bo co poradzisz, dobre serce też można stracić.

 

Spodobała mi się wizja wciąż pączkującego hotelu dla gołębi. Pomstowanie na chorobę weneryczną piękne :)

 

Zaobserwowałem, że w niektórych dzielnicach na przedmieściach trwa podjazdowa wojna między gołębiarzami i kociarzami, i niestety gołębiarze czasem działają bardzo nieczysto…

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Hej Greasy!

 

Dzięki za odwiedziny, zabawne, bo w tym samym czasie czytałam twojego szorta xD

 

Hmm, to nic wielkiego, ale długie i złożone zdanie, a na końcu masz i “choć” i “lecz”, czyli dwie negacje.

Racja, zaraz poprawię ;)

 

Ciekawy szort, a pod koniec trzeba westchnąć smutno, bo co poradzisz, dobre serce też można stracić.

Niestety, takie rzeczy też się zdarzają, gdy zwierzę przestaje być żywą istotą, a staje się narzędziem.

 

Zaobserwowałem, że w niektórych dzielnicach na przedmieściach trwa podjazdowa wojna między gołębiarzami i kociarzami, i niestety gołębiarze czasem działają bardzo nieczysto…

Ani jednych, ani drugich nie bronię, ale wojnę bym obejrzała ;) Mówią na mnie Kapitan Lorneta xD

 

Dzięki za komentarz! ;)

Hej. :) Tekst jest ciekawy i jak już wspominałem trafia on do mnie. Jakbym historię o sąsiedzie czytał. Pozdrawiam!

Nienawidzę przyznawać, że moi wrogowie mają rację.

Hej Szymszylmonie!

 

Dzięki za betę i komentarz, cieszę się, że Ci się podobało ;)

 

Smutne, że kasa zabija najpiękniejszą nawet ideę. 

Podobało mi się.

Cześć homarze!

Miło mi, że wpadłeś ;)

 

Smutne, że kasa zabija najpiękniejszą nawet ideę. 

Nie jest łatwo postępować słusznie, gdy wszyscy wokół ciągną na dno ;)

 Po kilku tygodniach całe podwórko ciemniało od gołębi wszelkiej maści.

Spacja nadmiarowa z przodu.

Oglądałam potem ten wywiad;

j.w

Kobieta sporządziła zażalenie pod którym miała podpisać się cała ulica.

Chyba przecinek przed “pod”.

W mig zapomniano o wszystkim, co dobrego zrobił, albo i pamiętać nie chciano, bo kto się odezwał, zaraz i pod jego adresem padały nieprzychylne słowa. Jakby nie oddawał chłopina nadmiaru jabłek, jakby nie naprawiał płotów, i psów nie pilnował, kiedy właściciele na wakacje jechali.

Tu się trochę zatrzymałem, z powodu drugiego zdania. Zaczyna się nietypowo, bo od “jakby” i, choć rozumiem, co chciałaś tu powiedzieć, to końcówka pierwszego zdania mówi o nieokreślonych obrońcach pana Frania. Trochę dziwna konstrukcja wybiła mnie z rytmu ;)

 Zapanowało oburzenie, toż to skandal

Nadmiarowa spacja

 A więc i na to gospodarz znalazł sposób;

 Ale pewnego dnia, gdy

 A takie dobre se

j.w 

 

Hej, hej

Trochę przypomina mi ostatni piórkowy tekst Basementkey. Podobny klimat absurdu i satyry na społeczność, okraszony lekką fantastyką. Nic w tym złego, oczywiście :)

Podobało mi się. Trochę dziwna stylizacja, ale nic, co utrudniałoby czytanie. Dobry pomysł na rozrastający się gołębnik – chyba zachowałbym się jak pani Gienia, bo wyobrażam sobie ten deszcz gów… ;) Szkoda ludzi i samochodów.

Końcówka świetna. Każda dobroć kiedyś się kończy i każdego można wkur…

Ciekawe, jak teraz hotel będzie prosperował. Chyba że kot pani Gieni usunie wszystkie dowody zbrodni.

Pozdrawiam

 

Gruszel

Trochę smutny ten tekst, wszyscy się uwzięli na pana Frania, który chciał przecież coś dobrego zrobić. Ale z drugiej strony całkiem wesoło mi się zrobiło, kiedy wyobraziłem sobie gołębie zachwalające warunki w karmniku ;)

Jedno co bym zmienił to postać narratora z pierwszoosobowego na trzecioosobowego. Główną rolę w tej historii gra bez wątpienia pan Franio, a narratorka nie ma żadnego wpływu na wydarzenia, dlatego wtręty, że widziała wywiad czy zagłosowała tak a nie inaczej nie mają większego znaczenia i trochę zakłócają kompozycję. Szczerze mówiąc, nieźle się zdziwiłem, gdy po kilku pierwszych akapitach pojawiła się ta forma pierwszoosobowa narracji, potem długo, długo nic, kolejny osobisty wtręt, i do końca znowu nic.

 

Poza tym – świetnie. Fajny, nieco absurdalny klimat, przyjemny język, sprawne opisy :)

1, Śmieszny absurd zmienił się w smutny real.

2, Do ludzi i gołębi trzeba mieć dużo cierpliwości. 

Hej Zanaisie!

 

Cieszę się, że wpadłeś ;)

Trochę przypomina mi ostatni piórkowy tekst Basementkey. Podobny klimat absurdu i satyry na społeczność, okraszony lekką fantastyką. Nic w tym złego, oczywiście :)

Pisząc to, bardziej miałam na myśli weirdy fanthomasa i oidrin, ale potem jakoś skręciło w stronę satyry ;) To dla mnie komplement, w końcu sama na ten tekst głosowałam ;)

 

Ciekawe, jak teraz hotel będzie prosperował. Chyba że kot pani Gieni usunie wszystkie dowody zbrodni.

On raczej od początku był skazany na porażkę ;P W takiej formie raczej nie przetrwa ;)

 

Dzięki za klika, komentarz i odwiedziny ;)

 

Hej michalovicu!

 

Trochę smutny ten tekst, wszyscy się uwzięli na pana Frania, który chciał przecież coś dobrego zrobić.

Uroki polskiej wsi ;) Mają one swoje plusy, ale minusów też mnóstwo.

 

Jedno co bym zmienił to postać narratora z pierwszoosobowego na trzecioosobowego. Główną rolę w tej historii gra bez wątpienia pan Franio, a narratorka nie ma żadnego wpływu na wydarzenia, dlatego wtręty, że widziała wywiad czy zagłosowała tak a nie inaczej nie mają większego znaczenia i trochę zakłócają kompozycję. Szczerze mówiąc, nieźle się zdziwiłem, gdy po kilku pierwszych akapitach pojawiła się ta forma pierwszoosobowa narracji, potem długo, długo nic, kolejny osobisty wtręt, i do końca znowu nic.

Faktycznie, może tego trochę za mało, ale dla mnie narratora też pełni rolę w tekście; pozostała bierna, mimo, że wszystko widziała, potrafiła spojrzeć na to szaleństwo z boku, a mimo to nie kiwnęła palcem ;) Dlatego, moim zdaniem, narratorka jest współwinna tragedii pana Frania. Bo nie podpisanie się pod zażaleniem to za mało, żeby mówić o jakimkolwiek wsparciu.

 

Dzięki za komentarz i odwiedziny ;)

 

Hej Misiu!

 

1, Śmieszny absurd zmienił się w smutny real.

Jak to zwykle w takich sprawach bywa ;/

 

2, Do ludzi i gołębi trzeba mieć dużo cierpliwości. 

I do życia ogólnie ;)

 

Dzięki za komentarz i odwiedziny ;)

 

Zacny szort w oryginalny sposób odnoszący się do nieustannych utarczek między zwolennikami dokarmiania gołębi i ich przeciwnikami, niespodziewanie zakończony dramatyczną sceną morderstwa. :)

I tylko nie rozumiem, dlaczego tytuł to Gołymbiorze, a nie Gołębiarze

 

na Do­żyn­kach go na scenę za­pro­szo­no… → …na do­żyn­kach go na scenę za­pro­szo­no

 

Mi to nie prze­szka­dza­ło… → Mnie to nie prze­szka­dza­ło

 

pani Gie­nia, pen­sjo­na­riusz­ka z DPS’u… → …pani Gie­nia, pen­sjo­na­riusz­ka DPS-u

W tego typu konstrukcjach używamy dywizu, nie apostrofu.

Można być pensjonariuszem zakładu opiekuńczego, ale nie można być pensjonariuszem z zakładu opiekuńczego.

 

pra­cow­ni­cy DPS’u sta­now­czo… → …pra­cow­ni­cy DPS-u sta­now­czo

 

kiedy żona Pana Fra­nia umar­ła… → …kiedy żona pana Fra­nia umar­ła

Formy grzecznościowe piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

spił się na fe­sty­nie i po­msto­wał do nie­bios… → spił się na fe­sty­nie i po­msto­wał na niebiosa

Pomstujemy na coś, nie do czegoś.

 

Na stro­nie za­mie­ścił in­for­ma­cję, że zbie­ra do­bro­wol­ne datki, wy­ni­kłe z sy­tu­acji. → Na stro­nie za­mie­ścił in­for­ma­cję, że sytuacja wymaga zebrania dobrowolnych datków.

Datki nie wynikają z sytuacji.

 

Za­bra­kło już miej­sca na wró­ble i dzi­kie go­łę­bie→ Za­bra­kło już miej­sca dla wró­bli i dzi­kich go­łę­bi

 

więc małą to stra­ta. → Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Grumszel!

 

Powtarzając opinię z bety – dobry szorciak. :)

W fajny sposób przedstawiasz ludzką zawiść i zepsucie, które potrafi zniszczyć nawet najbardziej altruistyczne przedsięwzięcia. Łatwo wyobrazić sobie polską wieś, na której toczy się wojna o gołębie i ich wydaliny. xD

 

Klik. :3

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Zacny szorciak, że tak dodam od siebie. Podoba mi się walka o opiekę nad gołębiami podniesiona do poziomu absurdu. I muszę przyznać, że zamykająca scena morderstwa była z lekka poruszająca. No cóż, pomoc stała się biznesem, więc i tak wyszło jak wyszło. 

 Na stronie zamieścił informację, że zbiera dobrowolne datki, wynikłe z sytuacji. – tu się z logiką zdania coś posypało. Raczej: dobrowolne datki na szkody wynikłe…

 

Bajka w stylu ludowych mądrości, choć uwspółcześniona. Fajnie pokazujesz ewolucję całej sytuacji i ludzkich postaw. Jest tu też nienachalny weird w sposobie rozrastania się karmnika i trochę absurdu w opisach zachowań gołębi.

Udany tekst. Kliku klik.

It's ok not to.

Hej Reg!

 

 Miło mi, że wpadłaś ;) Mam nadzieję, ze szort się podobał, chociaż po nazwaniu go “zacnym” wnioskuję, że tak ;)

 

I tylko nie rozumiem, dlaczego tytuł to Gołymbiorze, a nie Gołębiarze

Ach, to taka ślunska gadka ;) W moich okolicach się tak mówiło, nawet nieco prześmiewczo, na ludzi zafiksowanych na punkcie hodowli, ale nie zwierząt. I choć to raczej tylko w mojej okolicy, nie mogłam sobie odpuścić ;)

Drugi powód jest taki, że pisząc to, ciągle nuciłam szlagier, który podlinkowałam w opisie ;) Niektórzy słuchają tego hitu całkiem nieironicznie ;)

Wiem, ze to głównie osobiste powody i pewnie Gołębiarze przemówiliby lepiej, ale uległam słabości ;)

 

Dzięki za odwiedziny i komentarz, usterki, oczywiście poprawiam!

 

Hej Barb!

 

W fajny sposób przedstawiasz ludzką zawiść i zepsucie, które potrafi zniszczyć nawet najbardziej altruistyczne przedsięwzięcia. Łatwo wyobrazić sobie polską wieś, na której toczy się wojna o gołębie i ich wydaliny. xD

A żeby było śmiesznej, przed chwilą jak wracałam z pracy, osrał mnie gołąb ;) Czyli ktoś z portalu jest gołębiem i bardzo mu się tekst nie spodobał xD

 

Dzięki za betę, klika i komentarz! ;)

 

Hej Deirdriu!

 

Miło, że wpadłaś ;) Cieszę się, że szort Ci się podobał ;)

No cóż, pomoc stała się biznesem, więc i tak wyszło jak wyszło. 

Tak czasami, niestety, bywa ;/ Morderstwa nie wymyśliłam, ale też dowodów nie mam. Kiedyś doszły do mnie plotki, że jeden gołymbiorz właśnie ukręcił kark gołębiowi ;/

 

Dzięki za odwiedziny i komentarz! ;)

 

Hej dogs!

 

Fajnie pokazujesz ewolucję całej sytuacji i ludzkich postaw. Jest tu też nienachalny weird w sposobie rozrastania się karmnika i trochę absurdu w opisach zachowań gołębi.

Bardzo się w takim razie cieszę. Z tego co widzę, interpretacje były różne, na czym mi najbardziej zależało, więc misję uważam za spełnioną ;)

 

Dzięki za odwiedziny, komentarz i klika!

Gruszel, dziękuję za wyjaśnienie. A skoro poprawiłaś usterki, moge udać się do klikarni. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A żeby było śmiesznej, przed chwilą jak wracałam z pracy, osrał mnie gołąb ;) Czyli ktoś z portalu jest gołębiem i bardzo mu się tekst nie spodobał xD

xDD

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Gru, gru, Gruszel (przepraszam, musiałam)

Uśmiałam się! Panie Gienie tego świata nie znają litości.

A tak na serio, to ujęło mnie, że mimo krzywego zwierciadła wszyscy bohaterowi szorta wydają mi się bardzo ludzcy. Z pewnym, śmiem rzec, ciepłem ich obśmiewasz. Jest to nie lada sztuka.

Absurdalność wizji pięknie mi się łączy z lokalnością i swojskim językiem, sam cymes.

Gratuluję opka! Dałabym Ci kliczka, ale masz już komplet :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć, Gruszel!

 

Klasyczny obraz sąsiedzkiej miłości :) Szczególnie ten fragment, gdzie wyklinani są zwolennicy karmnika – duszny klimat małych miasteczek :D

Fajne to, choć mam lekki niedosyt występowania samych gołębi. Niby zachwalają karmnik w telewizji, potem jeden zaprasza drugiego do pokoju, ale chyba chciałbym tego więcej.

Końcówka jest dobrym podsumowaniem, tylko gołębia szkoda :) niby nie pies, a jednak żal…

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Reg

 

Wow, dzięki, nie spodziewałam się klika ;)

 

Hej Anoia!

 

Gru, gru, Gruszel (przepraszam, musiałam)

Piękne xD

 

A tak na serio, to ujęło mnie, że mimo krzywego zwierciadła wszyscy bohaterowi szorta wydają mi się bardzo ludzcy. Z pewnym, śmiem rzec, ciepłem ich obśmiewasz. Jest to nie lada sztuka.

Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to cieszy ;)

 

Dzięki za odwiedziny, komentarz i chęć dania kliczka ;)

 

Hej Krokusie!

 

Klasyczny obraz sąsiedzkiej miłości :) Szczególnie ten fragment, gdzie wyklinani są zwolennicy karmnika – duszny klimat małych miasteczek :D

We wsiach trzeba lepiej się pilnować niż w miastach ;)

 

Fajne to, choć mam lekki niedosyt występowania samych gołębi. Niby zachwalają karmnik w telewizji, potem jeden zaprasza drugiego do pokoju, ale chyba chciałbym tego więcej.

Dzięki, cenna uwaga. Z tego co czytam, uwagi dotyczą różnych rzeczy, więc to daje mi duży wgląd w gusta czytelnicze ;) Z każdej uwagi postaram się coś wyciągnąć na przyszłość ;)

 

Końcówka jest dobrym podsumowaniem, tylko gołębia szkoda :) niby nie pies, a jednak żal…

Każdego zwierzęcia żal ;/

 

Dzięki za komentarz i klika! 

Wow, dzięki, nie spodziewałam się klika ;)

Lubię zaskakiwać. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Lubię zaskakiwać. ;D

A Ja lubię być zaskakiwana ;)

Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności! ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Interesujący tekst. Bardziej o ludziach niż o ptakach, mogłabym nawet czepiać się fantastyki, ale niech Ci będzie.

Jakoś gołębie skojarzyły mi się z uchodźcami. Pewnie ta ewolucja nastrojów jest naturalna.

Sama nie przepadam za gołębiami, bo one przepadają za moim balkonem. Ale jeszcze żadnemu nie ukręciłam karku.

Babska logika rządzi!

Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności! ;D

Niesamowity, prawda?

 

Hej Finklo!

 

 

Interesujący tekst. Bardziej o ludziach niż o ptakach,

Gdzieś czytałam, że wszystkie teksty są o ludziach, nawet jeśli autor pisze o zwierzętach ;) Trudno się spierać, coś w tym jest ;)

 

mogłabym nawet czepiać się fantastyki, ale niech Ci będzie.

Tak, trochę się tego bałam, bo faktycznie, jest jej tu niewiele.

 

Jakoś gołębie skojarzyły mi się z uchodźcami. Pewnie ta ewolucja nastrojów jest naturalna.

Ok, czyli sukces ;) Bardzo zależało mi na tym, żeby każdy mógł sobie zinterpretować tekst po swojemu, więc bardzo mnie cieszy taki komentarz ;) Im więcej interpretacji tym lepiej!

 

Sama nie przepadam za gołębiami, bo one przepadają za moim balkonem. Ale jeszcze żadnemu nie ukręciłam karku.

Raczej jestem w tej mniej licznej grupie, bo gołębie uwielbiam. Tak, nie za czyste to stworzenia, ale bardzo ciekawe ;) Praktycznie opanowały miejskie środowisko, czyli takie głupie być nie mogą. A w dodatku, są zabawne, zwłaszcza, gdy chodzą machając łebkiem ;P

Ale rozumiem twoją niechęć, pewnie potrafią być uporczywe, zwłaszcza, gdy w mieście mieszka się dłużej i posiada balkon ;D

 

Dziękuję za komentarz i klika!

 

Nie no, za umiejętność znajdowania drogi do domu szanuję. W ogóle nawigacyjne sztuczki zwierząt robią wrażenie.

Babska logika rządzi!

Nie no, za umiejętność znajdowania drogi do domu szanuję. W ogóle nawigacyjne sztuczki zwierząt robią wrażenie.

I nie tylko! Jest wiele rodzajów gołębi, od tych latających szybko i daleko, po te ozdobne.

 Wyczerpane zwierzęta często nocują gdzieś na dachach, nie mając siły lecieć dalej.

Karmnik czy gołębnik? Imiesłowu bym tu nie dawała, ale to może kwestia słuchu.

 dlatego też gospodarz dobudował większy karmnik i dokupił ziarna.

"Też" zbędne. Dobudował karmnik – czyli postawił drugi. Na pewno tak?

 Nic to, i te miały tu schronienie.

Trochę to fonetycznie tupta.

 pośrodku nieswojej trzódki

Bardziej "pośród".

 opowiadał z pasją o odwiedzających

Czegoś tu brak.

 zaczął zajmować

A czemu nie po prostu "zajął"? I – troszkę mi się tu czas miesza, bo karmnik przecież nie rośnie w trakcie wywiadu?

 w internecie

Dużą literą.

zachęcał gołębie pocztowe, by przylatywały do karmnika

Jej, realizm magiczny ^^

 jak został ochrzczony karmnik

Troszkę za formalnie. https://sjp.pwn.pl/szukaj/chrzest.html

 pani Gienia, pensjonariuszka DPS-u dostawała

Wtrącenie: pani Gienia, pensjonariuszka DPS-u, dostawała.

 miała podpisać się cała ulica

Miała się podpisać.

 wyciągnęła większe działa

Idiom: wytoczyła cięższe działa.

sama ucharakteryzowała rany

Ucharakteryzować mogła siebie. Rany najwyżej spreparować, choć i to brzmi tak sobie.

dociekać jak ją złapał

Dociekać, jak ją złapał. Na peewno od gołębi… ;)

 Z okna widziałam, jak gospodarz krążył wokół karmnika, nerwowo mruczał coś pod nosem, czasami kopnął kamień.

Widziałam, jak krąży (etc.)

 informację, że sytuacja

Przeczytaj na głos?

 jednak po jakimś czasie jakoś zapomniano o pieniądzach.

Trochę to niejasne.

 Każda hodowla która chce przechowywać w hotelu gołębie

Każda hodowla, która. "Przechowywać"?

 ptaki przykładały zaobrączkowaną nogę do czytnika

Przykładały nogi. Albo: Upoważniony ptak przykładał zaobrączkowaną nogę…

 miejsca są ograniczone

Liczba miejsc jest ograniczona.

 coraz to bardziej

"To" niepotrzebne.

 zbudował pokoje które

Zbudował pokoje, które.

 dostrzegł jak

Dostrzegł, jak. Troszkę formalne słowo.

 A takie dobre serce miał ten nasz pan Franio.

Co to z ludźmi robią pieniądze…

 

Fajne, magicznie-realistyczne, zaskakujące, z morałem – ale nienachalnym. Bardzo przyjemny szort!

 takie rzeczy też się zdarzają, gdy zwierzę przestaje być żywą istotą, a staje się narzędziem

Albo człowiek…

 chyba zachowałbym się jak pani Gienia, bo wyobrażam sobie ten deszcz gów… ;) Szkoda ludzi i samochodów

Trzeba je wytresować, żeby robiły na nielubianych :P

 Każda dobroć kiedyś się kończy i każdego można wkur…

I to też prawda.

 Jedno co bym zmienił to postać narratora z pierwszoosobowego na trzecioosobowego.

Ja nie – narratorka może i niewiele robi, ale nadaje kolorytu całości. Ona też jest postacią. (I wcale nie piszę tak dlatego, że jestem zafiksowana na pierwszoosobowej XD)

 Do ludzi i gołębi trzeba mieć dużo cierpliwości.

Ano tak.

 Czyli ktoś z portalu jest gołębiem i bardzo mu się tekst nie spodobał xD

Albo właśnie spodobał i tak wyraził swoje uznanie XD

 Bardziej o ludziach niż o ptakach

A o czym piszemy? ;)

https://www.youtube.com/watch?v=1pCDgCgmNrQ

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jest wiele rodzajów gołębi, od tych latających szybko i daleko, po te ozdobne.

Wiem, Darwin wspomniał o gatunkach gołębi.

Babska logika rządzi!

Akurat pocztowe i miejskie to ten sam gatunek.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej Tarnino!

 

Miło mi, że wpadłaś ;)

 

Karmnik czy gołębnik? Imiesłowu bym tu nie dawała, ale to może kwestia słuchu.

Nie mam pojęcia, ale jako że początkowo, w zamyśle, miał to być zwykły karmnik i że również wróble miały do niego dostęp, nazwałam go karmnikiem. Potem wyewoluował w hotel xD

 

Czegoś tu brak.

Jestem ograniczona – nie wiem czego ;V

 

Jej, realizm magiczny ^^

Chyba tak xD

 

Ucharakteryzować mogła siebie. Rany najwyżej spreparować, choć i to brzmi tak sobie.

Mam z tym słowem duży problem. Zmieniłam na spreparowała, choć to wciąż nie to ;/

 

Dociekać, jak ją złapał. Na peewno od gołębi… ;)

 No wiesz, można sobie parę rzeczy dopowiadać xD Albo i lepiej nie xD

 

Przeczytaj na głos?

Przeczytałam ;V Chciałabym podkreślić, że jestem ograniczona.

 

Każda hodowla, która. "Przechowywać"?

Też mam z tym problem. Kwaterować, bardziej by pasowało?

 

Fajne, magicznie-realistyczne, zaskakujące, z morałem – ale nienachalnym. Bardzo przyjemny szort!

O kurczę, pochwała od Reg i Tarniny w jednym opku, to się nie zdarza ;P Bardzo mi miło, oczywiście!

 

Albo człowiek…

Ludzie to też zwierzęta.

 

Trzeba je wytresować, żeby robiły na nielubianych :P

Za to jest osobne miejsce w Piekle xD

 

Ja nie – narratorka może i niewiele robi, ale nadaje kolorytu całości. Ona też jest postacią. (I wcale nie piszę tak dlatego, że jestem zafiksowana na pierwszoosobowej XD)

Dokładnie, jej bierność też odgrywa tutaj rolę.

 

Albo właśnie spodobał i tak wyraził swoje uznanie XD

Długo to uznanie ładował, sądząc po ilości… ;-;

 

A o czym piszemy? ;)

Piękna piosenka, choć wciąż wolę “Gołymbiorzy” xD

 

Wybacz, że tak długo odpisywałam, ale twoje komentarze trzeba przetrawić xD

 

Dziękuję za odwiedziny i potężny komentarz!

 

Finklo

 

Wiem, Darwin wspomniał o gatunkach gołębi.

A Ja nie wiedziałam ;) Przydałoby się zrobić jakiś research, choćby po to, by poszerzyć stan wiedzy ;)

Cześć!

 

Przykro mi to pisać, ale nie podoba mi się ten tekst i to z kilku powodów. Jest to opowiadanie nastawione na morał i w tym nie ma nic złego, ale pod warunkiem, że ten morał nie jest wyłożony łopatologicznie, a tutaj niestety jest. Przez cały tekst czekałam na jakieś drugie dno, coś co doda nową płaszczyznę, ale mamy tylko opowieść o sąsiedzkiej awanturze o gołębnik i zwycięstwie chciwości. No i ostatnie zdanie, które jeszcze wykłada oczywisty przekaz dla mnie już zupełnie ten tekst osłabiło.

Do tego sposób narracji, czyli pierwszoosobowa z perspektywy sąsiadki, sprawił, że trudno się wczuć w tę historię, brzmi to jak sprawozdanie. Nie masz możliwości “wejście do głowy” bohaterów, jakie dawałby Ci narrator wszechwiedzący, który moim zdaniem do tego typu historii jest idealny. Bardzo trudno napisać taki tekst z przesłaniem i jeszcze do tego szort. Powiedziałabym, że w Siewku zrobiłaś to o niebo lepiej, bo tam na pierwszym planie była fabuła i bohaterowie, a morał, tak jak powinien, wyłaniał się dopiero z tła, tutaj tego efektu nie ma, bo nie weszłaś w ten świat i w mentalność społeczności.

Niestety nie dostrzegłam w tekście fantastyki, co dodatkowo pogorszyło mój odbiór opowiadania. Żeby nie było, że tylko marudzę, to powiem, że sam tekst jest sprawnie napisany i nie czyta się go źle, więc jak na początek przygody z szortami, które uważam za piekielnie trudne, jest dobrze.

Nie mam pojęcia, ale jako że początkowo, w zamyśle, miał to być zwykły karmnik i że również wróble miały do niego dostęp, nazwałam go karmnikiem. Potem wyewoluował w hotel xD

No i piknie :D

 Jestem ograniczona – nie wiem czego ;V

O odwiedzających… i dalej?

 Mam z tym słowem duży problem. Zmieniłam na spreparowała, choć to wciąż nie to ;/

Ale troszkę lepiej…

No wiesz, można sobie parę rzeczy dopowiadać xD Albo i lepiej nie xD

Nicola Tesla był zakochany w gołębiu XD Ale platonicznie.

 Przeczytałam ;V

No i jak to brzmi?

 Też mam z tym problem. Kwaterować, bardziej by pasowało?

Tak źle i tak niedobrze. Przechowuje się rzeczy martwe, a kwateruje ludzi. Z drugiej strony, Twoje gołębie są całkiem ludzkie, więc może faktycznie kwaterować?

 O kurczę, pochwała od Reg i Tarniny w jednym opku, to się nie zdarza ;P

Anomalia statystyczna :P

 Ludzie to też zwierzęta.

Owszem, choć szczególne. I zwykle wyłączane z referencji słowa "zwierzęta" (są po temu powody, ale to nie miejsce na wykład).

 Za to jest osobne miejsce w Piekle xD

 Długo to uznanie ładował, sądząc po ilości… ;-;

W Oliwie ktoś ma w ogródku drzewko morwowe, którego owoce interesująco zabarwiają ptasie… wyrazy uznania :) w całej okolicy. Więc mogło być gorzej!

 Wybacz, że tak długo odpisywałam, ale twoje komentarze trzeba przetrawić xD

Tam, długo. Niektórzy trawią miesiącami ;)

 Dziękuję za odwiedziny i potężny komentarz!

heart

Rodzaje i gatunki gołębi: https://species.wikimedia.org/wiki/Columbinae

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ciekawy szort! Przewrotnie pokazujesz jak dobry uczynek rozrasta się, puchnie, zatacza coraz szersze kręgi, powoli zmieniając się w swoje przeciwieństwo, doprowadzając do przemiany sąsiada. 

Mi z kolei podoba się opowiadanie z punktu widzenia sąsiadki, bo zapewnia neutralność w opisie zjawiska, daje czytelnikowi możliwość opowiedzenia sie po każdej ze stron bądź żadnej. 

Fajna obserwacja. ;-) 

Fantastyki brak, no, powiedzmy,  że jest jej tak na lekarstwo. xd

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Hej Alicello!

 

Przykro mi to pisać, ale nie podoba mi się ten tekst i to z kilku powodów.

Wow, dzięki za szczerość. Trochę bałam się, że mogę być traktowana z jakiegoś powodu ulgowo i że niektórzy boją się napisać, że coś jest słabe xD Więc trochę mnie uspokoiłaś, o dziwo. Dzięki, że nie bałaś się napisać co o tym sądzisz, bo ta opinia jest o wiele bardziej cenna, niż gdybyś napisała, że w sumie jest ok, no może być, nie aż tak złe. Wtedy powtarzałabym te same błędy.

 

Jest to opowiadanie nastawione na morał i w tym nie ma nic złego, ale pod warunkiem, że ten morał nie jest wyłożony łopatologicznie, a tutaj niestety jest.

To się wzięło stąd, że w kilku poprzednich tekstach właśnie tak bezczelnie wcisnęłam jakiś morał, rzucając go czytelnikowi w twarz i nikt nie miał z tym problemów, więc uznałam, że to ja jestem przewrażliwiona i jest ok. Chwilowo jako jedyna (chyba) to zauważyłaś i szczerze mówiąc, większość twoich uwag pokrywa się z moimi obawami na temat tego tekstu.

 

Przez cały tekst czekałam na jakieś drugie dno, coś co doda nową płaszczyznę, ale mamy tylko opowieść o sąsiedzkiej awanturze o gołębnik i zwycięstwie chciwości. No i ostatnie zdanie, które jeszcze wykłada oczywisty przekaz dla mnie już zupełnie ten tekst osłabiło.

Akurat tekst nie jest tylko o chciwości (dla mnie) ale rozumiem, że mogłaś go tak odebrać. Zastanawiałam się, czy ostatnie zdanie to już nie przegięcie, ale skoro nikt się nie skarżył, uznałam że tak można xD I dalej pewna nie jestem, bo chwilowo jesteś jedyna, ale może jeszcze znajdzie się ktoś kto potwierdzi i ponarzeka ;P

 

Do tego sposób narracji, czyli pierwszoosobowa z perspektywy sąsiadki, sprawił, że trudno się wczuć w tę historię, brzmi to jak sprawozdanie.

A tu się będę bronić, bo narratorka też pełni rolę w szorcie. Widzi to wszystko, dostrzega absurdy, ludzką zawiść, a mimo tego woli siedzieć cicho i nie pomagać, choć potem ponarzekać to z chęcią.

Co do sprawozdania – tak, zgodzę się. Czy to błąd też szczerze nie wiem, ale na pewno przemyślę, bo to cenna uwaga.

 

Niestety nie dostrzegłam w tekście fantastyki, co dodatkowo pogorszyło mój odbiór opowiadania.

Kolejny mankament z którym muszę się zgodzić. Fantastyki tu mało i możliwe, że bez niej tekst by się obył (choć lubię motyw ludzkich gołębi i karmnika sięgającego nieba).

 

Żeby nie było, że tylko marudzę, to powiem, że sam tekst jest sprawnie napisany i nie czyta się go źle, więc jak na początek przygody z szortami, które uważam za piekielnie trudne, jest dobrze.

Na pewno to nie mój ostatnio szort, bo bardzo je polubiłam. Minimum znaków i maksimum przekazu dają duże pole do manewru, jeśli tylko da się nimi dobrze operować ;)

 

Dzięki za szczery komentarz, bardzo cieszę się, że nie bałaś się go napisać, bo to znaczy, że traktujesz mnie poważnie i bez taryfy ulgowej ;) Na pewno postaram się wyciągnąć wnioski i wrócić silniejszą ;)

 

Tarnino!

 

O odwiedzających… i dalej?

Ok, racja, poprawię jeszcze dziś.

 

Ale troszkę lepiej…

Tylko troszkę, niestety, będę szukać dalej ;)

 

Nicola Tesla był zakochany w gołębiu XD Ale platonicznie.

Rozumiem go doskonale, ja we wróblu, choć to była bardziej relacja matka-córka ;) Zwierzęta potrafią być bardzo ludzkie, jeśli spojrzy się na nie odpowiednim okiem. Może jego biała gołębica też miała to coś w sobie ;)

 

No i jak to brzmi?

Jak na moje ok ;V

 

Tak źle i tak niedobrze. Przechowuje się rzeczy martwe, a kwateruje ludzi. Z drugiej strony, Twoje gołębie są całkiem ludzkie, więc może faktycznie kwaterować?

Chyba z dwojga złego lepsze, bo może bardziej sugerować ludzkość gołębi ;V A tekst ma być właśnie przeciw traktowaniu zwierząt jak rzeczy, więc w sumie przechowywać bardzo nietrafione.

 

Anomalia statystyczna :P

Alicella przywróciła równowagę, mogę spać spokojnie ;)

 

Owszem, choć szczególne. I zwykle wyłączane z referencji słowa "zwierzęta" (są po temu powody, ale to nie miejsce na wykład).

Tak, masz rację, zazwyczaj słowo zwierzęta odnosi się do królestwa zwierząt poza ludźmi.

 

W Oliwie ktoś ma w ogródku drzewko morwowe, którego owoce interesująco zabarwiają ptasie… wyrazy uznania :) w całej okolicy. Więc mogło być gorzej!

No tak, dzięki!

 

Tam, długo. Niektórzy trawią miesiącami ;)

Bo twoje komentarze potrafią być długości tekstu ;P

 

 

 

Hej Asylum!

 

Niezwykle miło mi, że wpadłaś!

 

Ciekawy szort! Przewrotnie pokazujesz jak dobry uczynek rozrasta się, puchnie, zatacza coraz szersze kręgi, powoli zmieniając się w swoje przeciwieństwo, doprowadzając do przemiany sąsiada. 

Dzięki, fajnie, że tak to odebrałaś ;) Bardzo się cieszę, że każdy widzi w tym tekście nieco inne znaczenie, na tym bardzo mi zależało ;)

 

Mi z kolei podoba się opowiadanie z punktu widzenia sąsiadki, bo zapewnia neutralność w opisie zjawiska, daje czytelnikowi możliwość opowiedzenia sie po każdej ze stron bądź żadnej. 

Tak, pan Franio też do końca racji nie miał, bo przecież utrudniał sąsiadom życie. Wydaje mi się, że tutaj, jak to często na wsiach bywa, zabrakło rozmowy. Każda ze stron postanowiła działać, a dałoby się to jakoś rozwiązać ;)

I też jestem za perspektywą sąsiadki, to kolejna postać i kolejna postawa ;)

 

Fajna obserwacja. ;-) 

Lata życia na wsi, gdzie jak wyjdziesz z tłustymi włosami to Cię zjedzą, choć oni sami czasami by to zrobili. Ale nieee, na wsi pilnujemy się nawzajem! Pewnie jeszcze kiedyś strzelę wsiowego szorta, bo to temat rzeka dla mnie ;)

 

Fantastyki brak, no, powiedzmy,  że jest jej tak na lekarstwo. xd

Tak, to jest główna bolączka tekstu ;P Myślałam, jak by jej tu nie wsadzić, ale wszystko wydawało mi się sztucznie upchnięte, więc odpuściłam. Lepiej tak, niż zepsuć tekst.

 

Dzięki za komentarz i odwiedziny! 

 

 

 

 

Dzięki, że nie bałaś się napisać co o tym sądzisz, bo ta opinia jest o wiele bardziej cenna, niż gdybyś napisała, że w sumie jest ok, no może być, nie aż tak złe. Wtedy powtarzałabym te same błędy.

Cieszę się, że tak to odbierasz, pamiętaj tylko, że to moja opinia, a nie żadna prawda absolutna ;) Jedną z najważniejszych umiejętności jakich uczy portal jest wyciąganie wniosków z uwag czytelników i wybieranie z nich tego, co jednocześnie rozwija, ale też jest zgodne ze sposobem w jaki chciałabyś pisać, bo trzeba też znaleźć własny styl, nie da się dogodzić wszystkim i nawet nie należy próbować.

Akurat tekst nie jest tylko o chciwości (dla mnie) ale rozumiem, że mogłaś go tak odebrać.

Nie twierdzę, że jest tylko o tym, ale ta przemiana jest dla mnie najbardziej wyraźnym elementem.

Chwilowo jako jedyna (chyba) to zauważyłaś i szczerze mówiąc, większość twoich uwag pokrywa się z moimi obawami na temat tego tekstu.

No cóż, mój radar na morały podane wprost jest już chyba powszechnie znany. Krokus może potwierdzić xD

Co do sprawozdania – tak, zgodzę się. Czy to błąd też szczerze nie wiem, ale na pewno przemyślę, bo to cenna uwaga.

Błąd to za dużo powiedziane, mówiłam po prostu o swoich odczuciach i próbowałam znaleźć to, co mnie od tej historii w pewien sposób oddaliło.

Dzięki za szczery komentarz, bardzo cieszę się, że nie bałaś się go napisać, bo to znaczy, że traktujesz mnie poważnie i bez taryfy ulgowej ;)

Zdecydowanie traktuję Cię bardzo poważnie :)

Uwaga, panie, panowie i inne pcie! To jest prawidłowa reakcja na krytykę:

 Trochę bałam się, że mogę być traktowana z jakiegoś powodu ulgowo i że niektórzy boją się napisać, że coś jest słabe xD Więc trochę mnie uspokoiłaś, o dziwo. Dzięki, że nie bałaś się napisać co o tym sądzisz, bo ta opinia jest o wiele bardziej cenna, niż gdybyś napisała, że w sumie jest ok, no może być, nie aż tak złe. Wtedy powtarzałabym te same błędy.

 Jak na moje ok ;V

Na peeeewno?

 No tak, dzięki!

Zawsze może być gorzej :)

 Bo twoje komentarze potrafią być długości tekstu ;P

Ojej :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Alicello 

pamiętaj tylko, że to moja opinia, a nie żadna prawda absolutna ;)

Pamiętam, stąd brak zgody w temacie narracji ;) Ale co do reszty, to sama wcześniej przeczuwałam, że to mogą być błędy, więc tylko mi je potwierdziłaś.

 

No cóż, mój radar na morały podane wprost jest już chyba powszechnie znany. Krokus może potwierdzić xD

No tak, ten był tutaj wręcz wepchnięty, ale to raczej przez ostatnie zdanie. Raczej je poprawię, przy okazji lepiej umotywuję istnienie narratorki ;)

 

Zdecydowanie traktuję Cię bardzo poważnie :)

Miło mi to czytać, Ja Ciebie też ;

 

Tarnino

 

Uwaga, panie, panowie i inne pcie! To jest prawidłowa reakcja na krytykę:

Och, przemsań! (rumieni się)

 

Zawsze może być gorzej :)

I tego się trzymajmy ;) A kupa z bluzy łatwo zeszła, więc aż tak nie boli ;P

 

Ojej :P

To akurat coś, co w tobie bardzo cenię, bo sama nie dałabym rady ;P

 

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Fajne (©Anet) :) Podoba mi się, jak z prostej, życiowej obserwacji zrobiłaś tekst fantastyczny, no prawie fantastyczny. Podoba mi się sama obserwacja: jak z prostej chęci pomocy tworzy się molch, który odmienia człowieka w tę niedobrą stronę. Podoba mi się spojrzenie z punktu widzenia sąsiadki, życzliwej, ale też specjalnie się nieangażującej, bo zapewnia pewien dystans. Podoba mi się humor, z jakim podeszłaś do problemu.

Obawiam się jednak, że podwórko, zapełnione gruchającymi i srającymi gołębiami, doprowadziłoby mnie do stanu rozpaczy i obiema ręcami podpisałabym petycję pani Gieni ;)

Komplecik kliczków masz, więc tylko informuję, że też bym dała :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Tarnino,

nie umiem wklejać gifów, więc musisz sobie sama zanimować w głowie ;P

 

Thanks, I hate a dancing pigeon with legs : r/TIHI

 

Hej Irko!

 

Bardzo mi miło, że wpadłaś, jeszcze milej, że Ci się spodobało ;)

 

Podoba mi się, jak z prostej, życiowej obserwacji zrobiłaś tekst fantastyczny, no prawie fantastyczny.

Lubię zamieniać zwykłe rzeczy w niezwykłe ;)

 

Podoba mi się sama obserwacja: jak z prostej chęci pomocy tworzy się molch, który odmienia człowieka w tę niedobrą stronę. Podoba mi się spojrzenie z punktu widzenia sąsiadki, życzliwej, ale też specjalnie się nieangażującej, bo zapewnia pewien dystans. Podoba mi się humor, z jakim podeszłaś do problemu.

Bierność to też problem, ale sąsiadce było najłatwiej odciąć się od problemu i uniknąć odpowiedzialności. Z tym, że to nie do końca wyjście, bo milcząc, też opowiadamy się za jedną ze stron ;/ Tak to już wygląda, że nie zawsze da się być neutralnym, a zazwyczaj jednak nie. Brak wyboru to też wybór.

 

Obawiam się jednak, że podwórko, zapełnione gruchającymi i srającymi gołębiami, doprowadziłoby mnie do stanu rozpaczy i obiema ręcami podpisałabym petycję pani Gieni ;)

Wina rzadko leży po jednej ze stron, ale wierzę, że spór dałoby się jakoś pogodzić ;)

 

Komplecik kliczków masz, więc tylko informuję, że też bym dała :)

Dzięki, łapię jako dodatkowy ;)

 

Dzięki za komentarz, odwiedziny i chęć kliczka ;)

musisz sobie sama zanimować w głowie ;P

Czaad XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czaad XD

Uwaga, zapnijcie pasy: I smog nawet, hehe.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jakbym o swoim za…kuprzu (trzymając się ptasiej tematyki) czytał. :\ Ludzie to są jednak okropni czasami…

Ale czytało się dobrze (fragment o złapaniu choroby wenerycznej od gołębia szczególnie mnie rozbawił). Z tym że to chyba nie czysta fantastyka?…

A w ogóle, lubię gołębie. Takie pocieszne stworzonka. 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Cześć!

 

Tagi absurd i Polska zwiastowały coś ciekawego i faktycznie historia jest “nieciekawa”. Pokazujesz taką ludzką przemianę bohatera – z miłośnika gołębi w znerwicowanego, zaszczutego osobnika który zapomniał, dlaczego robi to co robi. Smutne, ale prawdziwe. A w tle mamy klasyczne ludzkie relacje zasiedziałej społeczności.

Napisane zgrabnie, trzymasz tempo przeplatając nitki, by pokazać całokształt sytuacji. Historię dobrze domyka zakończenie, kiedy to narrator usłyszawszy wystarczająco dużo zamyka okno. Sprytne. Śmieszne momentami, a chwilami tragiczne. Ale cóż, życie pisze takie scenariusze. Jeżeli czegoś tu zabrakło, to fantastyki ;-)

 

Pozdrawiam!

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hej SNDWLKR!

 

Bardzo mi miło, że Ci się podobało ;) 

 

Z tym że to chyba nie czysta fantastyka?…

Prędzej weird jakiś?

 

Dzięki za komentarz i odwiedziny!

 

Hej krarze!

 

Bardzo mi miło, że tak odebrałeś tekst i tak wiele w nim widziałeś ;) Cieszę się, że odbiór jest tak różny, bardzo nie chciałam narzucać jednej, prawidłowej interpretacji, tylko dać czytelnikom zaszaleć ;)

 

Jeżeli czegoś tu zabrakło, to fantastyki ;-)

Potwierdzam, fantastyki tu niewiele. Nie wiedziałam jak ją upchnąć i z troski o dobro tekstu nie robiłam tego na siłę. Wrzuciłam to tutaj, bo jednak mamy jej troszkę w zachowaniu gołębi i monstrualnym karmniku ;)

 

Wielki dzięki za komentarz i odwiedziny ;)

 

Pozdrawiam!

Ojoj, umkło mi:

A masz skurwysynu

Wołacz oddziel przecinkiem ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Prędzej weird jakiś?

Prędzej.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Tarnino

Ojoj, umkło mi:

Dzięki, poprawiam!

 

SNDWLKR

 

A w ogóle, lubię gołębie. Takie pocieszne stworzonka.

Gołębie są cudowne, zwłaszcza jak chodzą i kiwają głową ;)

 

Prędzej.

Weirdy dobra rzecz ;P

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tyle osób chwaliło, ze nastawiłem się na wiele, a zamiast tego będę mruczeć pod nosem.

 

Na początek banalik, drobiazg, ale odnosząca się do samego startu – a to dość newralgiczny punkt wielu opowiadań. Otóż pierwsze zdanie niby poprawne, niby w środku akapitu brzmiało by ok, ale jako zdanie startowe jednak można by było lekko przeformułować, bo lekko zawiesza (przez ułamek sekundy można zapytać jakby nie Franio z naprzeciwka, a zbudował z naprzeciwka i jest hamulec w pół zdania). Tak, trochę się czepiam, ale IMO gdyby cokolwiek było wcześniej, nadałoby kontekst, a w pierwszym zadaniu tekstu właśnie przez chwilę można się zatrzymać na gramatyce.

 

"Te pocztowe mieszały się z dzikimi, bo jak je sprawdzić?"

– jeśli znał się na pocztowych, to pewnie patrzył na zaobrączkowania? W końcu później już wykorzystywał obrączki jak niektóre kluby fitness opaski.

 

No dobrze, ale odnośnie samego opowiadania… Pomysł fajny, ale… po pierwsze albo by to trzeba skompresować albo zagęścić dodatkowymi uwagami. Tu po prostu wesołkowa konwencja została nieco rozdrobniona powolnym tempem (IMO spokojnie można by było ścisnąć do 3-4K).

Problem pojawił się też z finałem, bo choć cel tu jasny, to jednak przydałoby się tam zdanie-komentarz, które by albo spowodowało śmiech na koniec albo rzuciłoby w czytelnika jakimś ironicznym ładunkiem (lub przemyśleniem, w śmiesznych opowiadaniach też przecież można nagle wtrącić coś poważnego). Przestrzeń do jednego i drugiego działania została tu zbudowana, pokazałaś zachowania ludzkie, które można było wyśmiać lub wypunktować – i nawet nie trzeba by nic tu modyfikować konstrukcyjnie, po prostu kwestia wtrącenia czegokolwiek – i tekst by na tym sporo zyskał.

 

"Z czasem zaczęły siadać również na dachach domów sąsiadów, jako że w hotelu – jak został ochrzczony karmnik – brakowało miejsc"

Klik.

"Mnie to nie przeszkadzało, choć kupy były wszędzie"

 

Klik.

"podwórko pana Frania i jego monstrualny karmnik"

Klik.

 

Nawiasem, część akapitów ma wcięcia inne od pozostałych – czyli ta i owa spacja nadmiaru ;P

 

Hej Wilku!

 

ze nastawiłem się na wiele

A to bardzo niedobrze akurat xD

 

Na początek banalik, drobiazg, ale odnosząca się do samego startu – a to dość newralgiczny punkt wielu opowiadań. Otóż pierwsze zdanie niby poprawne, niby w środku akapitu brzmiało by ok, ale jako zdanie startowe jednak można by było lekko przeformułować, bo lekko zawiesza (przez ułamek sekundy można zapytać jakby nie Franio z naprzeciwka, a zbudował z naprzeciwka i jest hamulec w pół zdania). Tak, trochę się czepiam, ale IMO gdyby cokolwiek było wcześniej, nadałoby kontekst, a w pierwszym zadaniu tekstu właśnie przez chwilę można się zatrzymać na gramatyce.

W sumie racja, pomyślę nad tym. I raczej nie aż taki banalik, skoro zatrzymuje już na pierwszym zdaniu.

 

– jeśli znał się na pocztowych, to pewnie patrzył na zaobrączkowania? W końcu później już wykorzystywał obrączki jak niektóre kluby fitness opaski.

Tak, i zastanawiałam się, czy ktoś się będzie czepiać. Bardziej chodzi o to, że kto by łaził po gołębiach i im na nogi zaglądał ;P Chyba jednak trzeba to zmienić xD

 

No dobrze, ale odnośnie samego opowiadania… Pomysł fajny, ale… po pierwsze albo by to trzeba skompresować albo zagęścić dodatkowymi uwagami. Tu po prostu wesołkowa konwencja została nieco rozdrobniona powolnym tempem (IMO spokojnie można by było ścisnąć do 3-4K).

A tu się nie zgodzę. Jak dla mnie, gdyby tekst skompresować (co oczywiście byłoby możliwe bez większej straty na przekazie), wszystko działałoby się zbyt szybko i nie byłoby czasu, żeby się wczuć. Rozumiem chęć jak najzwięźleszego opisania sytuacji, ale ja jednak wolę gdy tempo jest spokojniejsze, gdy czasami dodawane są z pozoru nieistotne szczegóły, które jednak tworzą klimat i nadają jakieś głębi całości. Wydaje mi się, że gdybym bardziej ścisnęła tekst, wyszłoby jak sprawozdanie, co i tak już mi zarzucano ;P

 

Problem pojawił się też z finałem, bo choć cel tu jasny, to jednak przydałoby się tam zdanie-komentarz, które by albo spowodowało śmiech na koniec albo rzuciłoby w czytelnika jakimś ironicznym ładunkiem (lub przemyśleniem, w śmiesznych opowiadaniach też przecież można nagle wtrącić coś poważnego).

Wolałam postawić na bardziej gorzki koniec, bo w zestawieniu z poprzednim absurdem komponował się całkiem fajnie i tworzył groteskę (przynajmniej wg. mnie). Czy faktycznie powinnam rzucić jakimś końcowym żartem/uwagą? Nie wiem, bo i nie wiem, czy chciałabym po zabójstwie gołębia tak szybko rozładować napięcie. Boję się, że śmiech zniweczyłby cały przekaz, w końcu ostatecznie postawiłabym na absurd, który mógłby przykryć tę gorzką część tekstu. Pytanie też, ile osób chciałoby po czymś takim (w końcówce umiera żywe stworzenie), tak szybko zapomnieć i wrócić do komediowej części? Jak dla mnie, śmierć gołębia była dramatem właśnie dlatego, że była tak realna i możliwa w rzeczywistości. Czy końcowe, powodujące śmiech zdanie nie sprawiłoby wrażenia, jakbym szybko chciała odwrócić wzrok od śmierci gołębia? Jakbym ja sama nie brała jej wystarczająco na poważnie, żeby przestać żartować?

 

Przestrzeń do jednego i drugiego działania została tu zbudowana, pokazałaś zachowania ludzkie, które można było wyśmiać lub wypunktować – i nawet nie trzeba by nic tu modyfikować konstrukcyjnie, po prostu kwestia wtrącenia czegokolwiek – i tekst by na tym sporo zyskał.

Tak samo tutaj. Może by zyskał, może nie, pojęcia nie mam. Ale na pewno przeniosłabym ciężar tekstu w inne miejsce, a tego robić nie chciałam.

 

Klik.

Oho, a co to takie fajne?

 

Nawiasem, część akapitów ma wcięcia inne od pozostałych – czyli ta i owa spacja nadmiaru ;P

Nie wiem, jak wy to dostrzegacie xD Przejrzę pod tym katem jeszcze raz, bo pewnie masz rację, dzięki!

 

Tarnino

 

Skąd Ty bierzesz te gify? xD Są świetne xD

 

 

A, z internetów.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tanino

 

A, z internetów.

Tak właśnie podejrzewałam, ale jeszcze musze rozkminić jak to się wstawia.

 

thinking-face – Appliště

Tak samo, jak każdy obrazek. Tylko niektóre serwery z gifami nie współpracują z nowofantastycznym, więc gif może się nie pojawić. Ale to zobaczysz na podglądzie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej Gruszel,

Choć fantastyki mało, to jednak tekst fantastyczny.

 

Naprawdę zgrabnie napisane. Nie wiedziałem zupełnie, gdzie mnie ten tekst zaprowadzi a tu takie coś :/ Smutne przesłanie.

Pozdrawiam

Tarnino

 

Thanks GIFs – Get the best GIF on GIPHY

 

To jednak było dość proste xD

 

Hej Ramshiri!

 

Naprawdę zgrabnie napisane. Nie wiedziałem zupełnie, gdzie mnie ten tekst zaprowadzi a tu takie coś :/ Smutne przesłanie.

To bardzo mi miło, że się podobało ;)

 

Dzięki za komentarz i gwiazdki ;)

 

Pozdrawiam

Gołymbie zabijajo, olaboga, coladroga, czy coś w ten deseń ;)

Wpadłem, bo był temat tego szorta poruszony na spotkaniu, nawet się alternatywa w postaci Pajynczorzy znalazła w rozmowach, więc musiałem sprawdzić, co też wysmażyłaś. Mam w pracy jednego fanatyka gołębiarstwa, myslę, że dogadałby się z panem Franiem, ale pod warunkiem, że nie dowiedziałby się o tym brutalnym mordzie, do którego doszło na końcu.

Tekst jest ciekawy, ale uważam, że tego fantastycznego absurdu dałaś trochu zbyt mało, żeby można go w pełni docenić i zauważyć, więc w tym aspekcie podzielę zdanie Alicelli – fantastyki za mało. To oczywiście nie jest wada per se, tylko wada w kontekście twórczości na portalu NF, więc raczej nie przejmowałbym się za bardzo ;) Napisane dobrze, sprawnie, czytało się gładko, jednak znów muszę przychylić się do narzekania – tym razem wilka – bo tutaj końcówka nie wybrzmiewa dostatecznie mocno. A przynajmniej nie na tyle mocno, żeby zadowolić mój gust. Choć sama zmiana nastawienia pana Frania jest zrozumiała, nie jest z czapy, tylko wynika z frustracji bohatera, jest umotywowana, a to bardzo ważne. Tylko zabrakło mi na końcu jakiejś szpilki, którą mogłabyś wbić, albo jakiegoś mocniejszego obśmiania całej sytuacji, które wzbogaciłoby puentę.

Całościowo uważam szort za udany, szkoda tylko, że na końcu nie było – jak to mawia jeden z użytkowników – koncertu fajerwerków :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Hej Outta!

 

Miło, że wpadłeś ;)

 

Tekst jest ciekawy, ale uważam, że tego fantastycznego absurdu dałaś trochu zbyt mało, żeby można go w pełni docenić i zauważyć, więc w tym aspekcie podzielę zdanie Alicelli – fantastyki za mało.

Nie będę się spierać, mało jej tutaj. Nie dodawałam, bo nie warto na siłę. Chyba wolę żeby nie pasował do nf’u niż był słabszy przez niepotrzebne elementy, choć pewnie jakoś wcisnąć by się dało ;)

 

jednak znów muszę przychylić się do narzekania – tym razem wilka – bo tutaj końcówka nie wybrzmiewa dostatecznie mocno.

Oho, to już druga taka opinia. Szczerze mówiąc, pewnie tak, z tym że nie mam pojęcia jakby ją zmienić, więc, niestety, raczej już tak zostanie, chyba że nas coś wpadnę.

 

Dzięki za odwiedziny i komentarz ;)

 

Pozdrawiam!

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Known some call is air am

Life of brian GIFs – Get the best gif on GIFER

Podobało się: Budowanie wizji rozrastającego się hotelu dla niecodziennych codziennych gości.

Nie podobało się: Trochę przykro mi się zrobiło pana Frania ale jest się tu czym dziwić?

 

Gratuluję i pozdrawiam!

Hej Olgierdzie!

 

Cieszę się, że są elementy które się podobały, jednak nie rozumiem tych, które się nie podobały. To źle, że tekst wywarł emocje, nawet jeśli negatywne? A może źle rozumiałam komentarz i chodziło o coś innego?

 

Dzięki za komentarz i pozdrawiam!

Nie da się ukryć, że ciekawe :)

Do tego z moich stron!

 

A narzekaczy, że mało fantastyki, odsyłam do – “Upoważnione ptaki przykładały zaobrączkowane nogi do czytnika i wchodziły do środka”. Realizm jak po zbóju!

 

Nie będę tu rozkładał tekstu na drobne, bo tym razem baboli nie szukałem, a też jakichś walących po oczach nie zauważyłem (a w temacie czepialstwa przedpiścy dali radę ;) ).

Znaczy się – Staruchowi się podobało!

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Woohooo! Staruch nadszedł!!!

 

Dancing Skeleton GIFs – Get the best GIF on GIPHY

 

I się podobało! Woohoo!!!

Do tego z moich stron!

A jakże ;)

 

Realizm jak po zbóju!

Taką miałam nadzieję, choć możliwe, że faktycznie, można by coś dodać ;)

 

Nie będę tu rozkładał tekstu na drobne, bo tym razem baboli nie szukałem, a też jakichś walących po oczach nie zauważyłem (a w temacie czepialstwa przedpiścy dali radę ;) ).

Dali, może stąd nie znalazłeś nic większego ;) Baboli trochę było, może kiedyś nauczę się pisać bez większych błędów.

 

Znaczy się – Staruchowi się podobało!

Woho! Wohooo!

 

Dziękuję za odwiedziny i komentarz!

 

Hej, Głusiel! :D

 

Przyciągnął mnie tytuł – kojarzył mi się z “gołoborzem”. Wychodzi szydło z worka – żaden ze mnie hanys. crying xD

Idea ptasiego hotelu – ciekawa i zabawna, ale niestety sercem jestem po stronie oponentów tego pomysłu. Gdyby ktoś zorganizował coś takiego w pobliżu, chyba przerodziłabym się w asasyna. Już nie wspominając o tym, że gołębie uchodzą za szkodniki – i wyrugowały z miast wróbelki. :(

 

Końcówka bardzo smutna. To wcale nierzadkie, że ktoś próbuje pomóc, a nie dość, że nie otrzymuje wdzięczności, to jeszcze jest wykorzystywany. Każdy chce być w jakiś sposób doceniony, nawet jeśli twierdzi inaczej. Nie dziwię się, że Franio nie wytrzymał. :(

 

Pozdławiam ^^

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Hej DHBW! (szkoda, że nie masz “r” w nazwie)

 

Przyciągnął mnie tytuł – kojarzył mi się z “gołoborzem”. Wychodzi szydło z worka – żaden ze mnie hanys. crying xD

Ze mnie też raczej nie, bo aż musiałam wygooglować xD

 

Idea ptasiego hotelu – ciekawa i zabawna, ale niestety sercem jestem po stronie oponentów tego pomysłu. Gdyby ktoś zorganizował coś takiego w pobliżu, chyba przerodziłabym się w asasyna. Już nie wspominając o tym, że gołębie uchodzą za szkodniki – i wyrugowały z miast wróbelki. :(

Czemu niestety? Raczej obie strony popełniły błąd, bo taka nieprzemyślana dobroć też może przeszkadzać. Pan Franio oczywiście chciał dobrze, ale w swojej dobroci nie uwzględnił sąsiadów. 

Co do szkodniczych gołębi, wydaje mi się, że gdyby wróble mogły, też wyrugałyby z miast gołębie xD Kocham wróble, ale raczej zostały wypędzone, bo radził sobie gorzej.

 

Końcówka bardzo smutna. To wcale nierzadkie, że ktoś próbuje pomóc, a nie dość, że nie otrzymuje wdzięczności, to jeszcze jest wykorzystywany. Każdy chce być w jakiś sposób doceniony, nawet jeśli twierdzi inaczej. Nie dziwię się, że Franio nie wytrzymał. :(

Czasem to tak właśnie wygląda, zwłaszcza, gdy w grę wchodzą pieniądze ;/

 

Pozdławiam ^^

Sama “r” nie mówisz a się śmiejesz, hipokrytko! xD

 

Dzięki za odwiedziny i komentarz!

Huehuehuehuehuehuehue devil devil laugh laugh

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Oj czekaj, sesja się kończy, jak się przejdę do twoich tekstów devil

Huehuehuehuehue… Hue? :( xD

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Króciak, czyli to, co lubię ^^

 

Doszło nawet do tego, że gospodarz założył własną stronę w Internecie i zachęcał gołębie pocztowe, by przylatywały do karmnika.

Czekaj, czekaj? Zachęcał gołębie przez internet? 

 

Mnie to nie przeszkadzało, choć kupy były wszędzie, ale pani Gienia, pensjonariuszka DPS-u, dostawała białej gorączki, ilekroć jeden z ptaków usiadł na jej parapecie.

Pokusiłabym się o mocniejsze wyrażenie ^^

 

Już wcześniej spode łba patrzyła, jak Pan Franio odbiera nagrodę wójta, ale teraz miarka się przebrała.

Nie wiem, czy nie powinno być z wielkiej, bo to nazwa jakiejś tam nagrody

 

Biedny Kłaczek tydzień wylizywał rany.

:(

 

wydrukowała z internetu artykuły

raz masz internet z wielkiej, raz z małej.

 

Capnął intruza za szyję, po czym sprawnym ruchem skręcił mu kark.

:(((

 

Gołymbiorze

liczyłam na stylizację językową, bo ślunsk mam rzut beretem od siebie, a ze stylizacji tylko tytuł został

 

Przyciągnął mnie tytuł, długość i pozytywne komentarze, ale jestem jakimś strasznym malkontentem… nie poczułam tego :( Może absurd to nie mój klimat.

 

Całość napisana jednak sprawnie, czytało się dobrze, bez potknięć, ale kliczki już masz, więc nic tu po mnie ^^

 

Pozdrawiam

 

 

Hej OldGuard!

 

Czekaj, czekaj? Zachęcał gołębie przez internet? 

Tak

 

Pokusiłabym się o mocniejsze wyrażenie ^^

Też o tym myślałam, jednak narratorka ma dość neutralny stosunek do sprawy, stąd lepiej nie używać bardziej emocjonalnie zabarwionych słów.

 

Nie wiem, czy nie powinno być z wielkiej, bo to nazwa jakiejś tam nagrody

Też nie wiem, ale postaram się dowiedzieć.

 

raz masz internet z wielkiej, raz z małej.

Niekonsekwentnam. Zaraz poprawię.

 

liczyłam na stylizację językową, bo ślunsk mam rzut beretem od siebie, a ze stylizacji tylko tytuł został

Raz już mocno przejechałam się na stylizacji, więc chwilowo wolę raczej podchodzić do niej ostrożnie.

 

Przyciągnął mnie tytuł, długość i pozytywne komentarze, ale jestem jakimś strasznym malkontentem… nie poczułam tego :( Może absurd to nie mój klimat.

Rozumiem. Może faktycznie to przez absurd? Niestety, ja go uwielbiam, więc raczej będzie go więcej niż mniej.

 

Cieszę się jednak, że chociaż dobrze się czytało ;)

 

Dzięki za odwiedziny i komentarz!

 

Pozdrawiam!

 

 

Nie porwało mnie, ale czytało się przyjemnie :)

Przynoszę radość :)

Hej Anet!

 

Rozumiem, fajnie jednak, że chociaż czytało się dobrze ;)

 

Dzięki za komentarz!

Miałem w ogóle pozdrowić, więc niniejszym to czynię

Dziekuwa, też pozdrawiam

Przepraszam:

 

Go­łe-mbio­rze

 

– Panie ko­cha­ny… – urzęd­nik zła­pał się za głowę, spo­glą­da­jąc w górę.

Szczyt wieży nik­nął wy­so­ko w chmu­rach. Wiele kondygnacji nad nimi widać było sterowiec w kształcie gołębia, dokujący na platformie lądowniczej.

– Do­ga­da­my się jakoś? – spy­tał nie­śmia­ło pan Fra­nio.

– Panie ko­cha­ny, ja cię kręcę… Nad­bu­dów­kę ponad do­pusz­czal­ny pułap, jakiś pod­wyż­szo­ny strop albo taras na dachu, to jesz­cze bym mach­nął ręką…

Pan Fra­nio za­drżał. Urzęd­nik wciąż wpa­try­wał się w górę, jakby nie mógł uwie­rzyć, że bu­dow­la ist­nie­je na­praw­dę.

– O cię Karol… Weź to pan teraz jesz­cze roz­bierz…. – dodał z prze­ra­że­niem. – Będzie trzeba wywrotki z całego województwa ściągnąć!

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Dementuję. Wieża jest nierozbieralna, jako że zaprawą na pewnym etapie stały się gołębie kupy ;P

Nowa Fantastyka