- Opowiadanie: None - Onomatopeiczne nasycenie

Onomatopeiczne nasycenie

Tekst wrzucam po terminie, więc pozakonkursowo – po prostu dziś przyszedł mi do głowy pomysł, któremu nie potrafiłem się oprzeć.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Onomatopeiczne nasycenie

Świt kropla po kropli zaczyna przeciekać przez zaciągnięte zasłony. Złoto zalewa B, topi go pomału, delikatnie, wyrywając z morfeuszowych odmętów wprost w byt. Zmusza go, by otworzył powieki, jakby odwalał pokrywy sarkofagów, a starożytny kurz osiada na gałkach ocznych nieszczęśnika. Z jego ust wyrywa się zasuszony trup westchnienia, a on, dotąd jakoby umarły, przerywa bezruch, by powoli, delikatnie zanurzyć się w nurcie codzienności.

Ta jednak nie toleruje delikatności. Próbuje porwać B, rzucić go o skały, wciągnąć w głębię. Ten jednak jest wprawionym pływakiem, zna te wody, pływa w nich od lat. Ignoruje mamiące go błyski i dźwięki, by skierować kroki przed oblicze boga poranka.

Ten, jak zwykle, stoi godnie w swym chramie, gotowy wydzielić wiernemu jego porcję skoncentrowanego szaleństwa. Mroku, który pozwoli przebyć jasność, rozcieńczyć ją, by stała się znośna. B wykonuje rytualne gesty, mruczy uświęcone tradycją słowa. Kilka chwil później czerń miesza się z bielą, idealnie wyważone, precyzyjnie odmierzona dawka trucizny zostaje wzniesiona i wchłonięta. Oto dokonało się.

Zanim jednak na B spłyną błogosławieństwa, trzeba zapłacić cenę.

Uczucie jest nagłe, przykre. Nie całkiem ból, ale jego bliski krewny. Znają się dobrze, więc B robi to, co musi. Wkracza w chłód, by skalać czystość. Musi. To nieodłączna część tego wszystkiego.

Oto nadchodzi fala. B jest gotów, oddaje się we władanie trucizny, pozwala, by przez niego płynęła. By usunęła to, co złe, co zbędne. Mrok dotyka jego wnętrza i rozluźnia, i spina, i porusza. Groby zostają otwarte, a ich rozmiękli, zdeformowani mieszkańcy ruszają w ostatnią podróż. Ostatnią w tym cyklu, bowiem koło nie ma początku ni końca, co raz umarło, będzie żyć znowu. I umrze po raz wtóry i dziesiąty i setny. B nie myśli jednak o tym.

To co ciemne i straszne opuszcza go powoli, niechętnie. Czepia się B, chwyta go w lepkie objęcia. Ale są siły, z którymi nie można walczyć. Są rzeczy, które można opóźnić, ale których nie można uniknąć. Ostatecznie więc wszystko odchodzi. Wszystko wpada w wilgotny mrok, niezbadany, nieprzeznaczony dla ludzkich oczu.

B zaś wstaje powoli, zbrukany, otoczony fetorem ekshumacji. B nurza się w nim wbrew woli, ale nie bez satysfakcji, że ma to za sobą. Za nim jest skalana biel, głębia jego zepsucia, ohyda jego jestestwa. Przed nim – reszta jego istnienia.

Koniec

Komentarze

Nonie,

twój pomysł mnie zachwyca. O takie epickie, metafizycznie poruszające opisy defekacji nic nie robiłam. Aż mi się przypomniał wykładowca na wydziale filozofii, dramatycznym głosem oświadczający, że “Ontologa jest filozofią od bytu”.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć, Nome!

Heheheheheh……………. błogosławiony B…………. heheheheh potrafisz wydobyć głębię z takich rzeczy – wspaniała robota……………….. następnym razem kilka razy się zastanowię przy wizycie u boga poranka hehehehhehe……….. super opowiaanie hehehheheheh ja też jestem pisażem!!!!! pozdro600!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Święta taka grafomania bez udźwignięć słuff. Łatwo nie napisać takiej. Szacun.

Łał, to była epicka przygoda. Superowo, że boga ter przeszył.

Babska logika rządzi!

Fajne bo krótkie

Слава Україні!

Mega poetyckie i na bogato pisane. Jestem pod giga wrażeniem, chociaż nie wszystko zrozumiałam. 

Dziękuję wszystkim za komentarze, to strasznie budujące widzieć użytkowników, którzy potrafią docenić poetycki tekst, w którym autor nie prowadzi czytelnik za rękę, ale pozwala mu samemu dojść do własnych wniosków. I ogólnie treść jest niczym, forma wszystkim.

Jakrze zgrabnie tymi wszystkimi metaforami oraz kwiecistymi, poetyckimi opisami namalowałeś obraz żeczywistości, ktura otacza karzdego z nas.

Fajne to było! 

 

Fajne inaczej, ale w dobrym sensie. devil

None, niezwykłymi a poruszającymi słowy opisałeś przebudzenie i otwarcie powiek B, że o dalszym ciągu poczynań nie wspomnę. Użyłeś słów godnych i stosownych do okoliczności i wcale się nie dziwię, że nie mogłeś zwalczyć w sobie naszłego Cię pomysłu i nic, to że naszedł Cię on po terminie, bo dzięki temu powstało dzieło piękne i wiekopomne. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ooooh, cóż za głębokie dzieło, którem przepomniała zaznaczyć, że przeczytałam… Aaaaaaaaaaaach… jakaż rozkosz…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hejka!

Początek jest tak dobrze napisany, że zerknęłam jeszcze raz na tag. xD

Czyta się dobrze, choć z grafomanią chyba za wiele wspólnego nie ma, jedynie ilość porównań i purpura rozlewająca się po tekście. :D

Pozdrowionka,

Bananke

Dobre, ale kurde dopiero z komentów dowiedziałem się o interpretacji tego utworu surprise

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Nowa Fantastyka