- Opowiadanie: Realuc - Kapłańskie uciechy

Kapłańskie uciechy

Pięciotysięcznik dialogiem pisany.

 

* J. Kramarek, Wierzenia dawnych Słowian, Wrocław 1968, s. 32-33.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Kapłańskie uciechy

Dla strzeżenia tego wszystkiego z należytą pieczołowitością ustanowili tubylcy osobnych kapłanów. Kiedy zbierają się tutaj by składać bożkom ofiary lub gniew ich przebłagać, kapłani jedynie mają prawo siedzieć, podczas gdy inni stoją.” *

 

 

– Mściwoju, rusz dupę. Dadźbóg sprawił, że we łbie zakiełkował pomysł. Wiem już, jak upiec dwa dziki nad jednym ogniskiem.

– Niech cię biesy zeżrą, Sieciechu, jeszcze kur nawet nie piał…

– Wstawaj i słuchaj!

– No to mówże, jakżeś już przylazł.

– Ludzie coraz krzywiej na nas patrzą, pewnikiem już to dostrzegłeś.

– Na nas? Kapłanów? Po stopach nas całują i żony własne na noc oddają, byleśmy modły w ich intencjach odprawiali.

– Nie zauważyłeś, jak sierpy ostrzą? Jak pochodnie szykują?

– No szykują, bo w borze straszny leszy grasuje.

– A co ty, nagle wierzysz w tę bajkę, którą sami żeśmy im wmówili?

– Skądże! Jeno mówię, co ludzie gadają. My mądrzy, to nie musimy upatrywać wszystkich zjawisk w bogach i stworach. Oni głupi i prości, to i w krzywym drzewie złe znaki widzą i potwory węszą.

– No to rusz łepetyną i pomyśl, co też się wydarzy, gdy ta swołocz niczego w lesie nie znajdzie. Nas za winnych uzna, bośmy jej w zamian za poddaństwo spokojne życie z dorodnymi plonami obiecali. A tu rok nieszczęść. Susza, głód, a dzieci padają przed chatami jak muchy, bo zaraza się pleni. Gadam ci, że w końcu na nas gniew się skrupi, a nie na nieistniejącym bycie, który onegdaj winą za to wszystko obarczyliśmy.

– Może i masz rację…

– Otóż to! Tak więc odziewaj się prędko w swe kapłańskie szaty i idziemy po Ludmiłę. Jeszcze dziś, podczas zachodu słońca, odprawimy rytuał.

– A czemuż akurat po tę dziwną babę?

– Właśnie z tegoż powodu, że jest dziwną babą. I że przez to za wiedźmę przez wielu uważaną.

– Chyba rozumiem, co zamierzasz.

– Rad jestem to słyszeć.

– A co z leszym?

– Poszedł sobie, zniknął, a może go jakiś odważny woj na drobne patyki porąbał. Uwierzą przecież w każdą wersję.

– Niby racja. Ja bym przed wyjściem jeszcze coś wypił. Nie lubię odprawiać rytuałów z trzeźwym umysłem. Odnoszę wrażenie, że bogowie nie są wtedy skorzy do rozmowy.

– Jak wypijesz odpowiednią ilość trunku to i kamień będzie skory do rozmowy. Po jednym rogu i idziemy.

– Chwała Dadźbogowi!

– Chwała!

 

*

 

– Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj.

– Skurwysyny łyse!

– Chędoż prędko, Mściwoju, bo musimy jeszcze wszystko przygotować.

– Niech was gromy dosięgną i biesy kutasy odgryzą!

– Sieciechu, ty żeś się pół dnia z wiedźmą zabawiał!

– Czeka was wieczne potępienie!

– Nie pleć jęzorem, jeno rób, co trza. Tylko nie uszkodź jej za bardzo.

– Szumowiny…

– Związałeś ją, to dobrze. Tak lubię.

– Łotry…

– Ludmiło, jak sądzisz, czy ten posążek Dadźboga zmieści się w twym łonie?

– Potwory…

 

*

 

– Zgromadziliśmy się tu dziś, aby złożyć ofiarę z tej oto kobiety! Jak dobrze wiecie, wiedźma to przebrzydła, czarną magią się parająca. Odkryliśmy, iż to ta czarcia istota winna jest klęskom, które dosięgnęły osadę. Przez swe niecne praktyki i oddawanie pokłonów istotom demonicznym, gniew bogów sprowadziła.

– Zabić sukę!

– Niech płonie!

– Poćwiartować!

– Mściwoju, zróbmy to szybko, póki gawiedź krwi żądna.

– Racja. Hej, ty tam! Tak, ty młodziku! Podaj no misę ofiarną! Trzymaj na wysokości cycków. Jeno mocno ściskaj, bo zaraz sporo krwi do niej spłynie! Sieciech, gadaj do ludu co tam trza i zarżnijmy sukę.

– Wszechmocny Dadźbogu, co słońce nam w darze przekazałeś i pieczę nad uprawami sprawujesz, przyjmij tę ofiarę w ramach przeprosin! Przywróć łaskę na naszą skromną osadę, a hołdów ku twej czci nie będziemy nigdy szczędzić! Giń, wiedźmo przeklęta!

– Giń!

– Giń!

– Giń!

– Co tak wybałuszasz oczy w stronę lasu, Mściwoju? Już po wszystkim.

– Drzewa… Obacz, jak się dziwacznie wyginają na dwie strony. Jakby się rozstępowały, chcąc bramę do lasu utworzyć, a przecież wiatru dziś ani widu, ani słychu. I też ci tak szumi w uszach?

– Nie… chociaż, coś mi teraz jakby świszczy…

– Ludzie! Patrzcie na skraj boru! Toż to leśny bies!

– Nie drzyj mordy, młody, tylko uciekaj czym prędzej! Mściwoju, prędko, do najbliższej chaty!

– AAARRRGGGHHH!

– Ludzie, ratujcie życie!

– Otwieraj te drzwi!

– Zamknięte!

– Otwieraj że!

– Gadam, że zamknięte!

– AAARRRGGGHHH!

 

*

 

– Panienko, a nad czym tak samotnie w głębi boru ślęczysz? Czy to jakiś ołtarzyk?

– A coś ty taki wścibski, młodzieńcze? Rzezimieszkiem jesteś? Okraść mnie zamierzasz?

– Skądże znowu! Jam jest Mieszko, syn Radogosta z Białej Łąki. Obiecałem ojcu, że w końcu coś upoluję, więc łażę po krzakach, w tę i we w tę, ale nawet kulawy królik nie chce się pokazać.

– A jam jest Ludmiła i radę ci dam. Lepiej poszukaj zwierzyny w innym borze.

– Dlaczegoż?

– Bo w tym leszy mieszka. I nie na każdego przychylnie patrzy, więc zważaj, dokąd leziesz.

– To panienka wierzy w te bajki? W stwory leśne? Nikt nigdy żadnego nie widział.

– Podobnie, jak bogów.

– Ach, to co innego!

– Dokładnie to samo.

– A po cóż ofiarę mu składać? Nie uważasz, iż to potwór?

– Nie gorszy, niźli człowiek.

Koniec

Komentarze

Misiowi się podoba. Fajna forma i treść. Dobija stwierdzenie:

– … Nie uważasz, iż to potwór?

– Nie gorszy, niźli człowiek.

 

 

Realucu!

 

Czuć słowiańskość poprzez stylizację, która generalnie trzyma się kupy, a to nie jest prosty zabieg. ;)

Ciekawe podejście do opowiadania. Sam dialog, bez wskazywania na postać, pozostawiasz czytelnikowi zadanie rozpoznania kto, co, jak i czemu. Sama historia w całkiem prosty sposób ukazuje to, jak ludzie sami tworzą własne demony, często przez to, że nie są w stanie poradzić sobie z kłamstwem, w którym żyją.

A co tam, masz ode mnie klika. ^^

Pozdrawiam!

 

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Przypuszczam, Realucu, że skupiłeś się na zamknięciu opowieści w określonej liczbie znaków, skutkiem czego, ucierpiał przekaz. Dialogi całkiem pozbawione didaskaliów są, moim zdaniem, mniej przejrzyste i sprawiają wrażenie niejakiego chaosu.

Jednakowoż musze przyznać, że przesłanie i tak jawi się jasne i ponadczasowe.

 

Gadam ci, że w końcu na nas gniew skie­ru­ją, a nie na nie­ist­nie­ją­cym bycie, któ­re­go oneg­daj winą za to wszyst­ko obar­czy­li­śmy.Gadam ci, że w końcu na nas gniew skie­ru­ją, a nie na nie­ist­nie­ją­cy byt, któ­ry oneg­daj winą za to wszyst­ko obar­czy­li­śmy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Misiu, forma eksperymentalna, ale tak czasem mam, że muszę spróbować wyjść poza pewne ramy :)

Dzięki!

 

Barbarzyńco, hej!

Cieszę się, że tekst okazał się godzien Twego klika :) 

Starałem się na tyle rozsądnie przeplatać rozmówców oraz dawać wskazówki, kto co mówi, iż mam nadzieję, że nie trzeba jakoś wiele rozmyślać nad tym.

Dzięki za komentarz! 

Reg, nie skupiałem się na konkretnym limicie, raczej samo tak wyszło.

W jednym z ostatnich tekstów zapisywałem pewne retrospekcje wyłącznie za pomocą samych dialogów i miałem wrażenie, że wyszło to całkiem nieźle i ciekawie. Stąd też wziął się pomysł na taki eksperyment z formą. Oczywiście, że nie ubarwiając wszystkiego wtrąceniami narratora nie ma siły, aby taka forma była w 100% tak samo przejrzysta, jak standardowa. Jest jednak inna i z taką innością chciałem się spróbować.

I niedobrze, że znalazłaś coś do poprawy, bo jak teraz coś ruszę, to pięciotysięcznik się zawali :D Niemniej jednak trza to oczywiście poprawić, tak więc trzeba będzie pokombinować :)

Dzięki!

Przeczytawszy.

 

Realucu, rozumiem Twoją chęć zmierzenia się z nietypową formą. :)

 

Niemniej jednak trza to oczywiście poprawić, tak więc trzeba będzie pokombinować :)

Pokombinowałam: Gadam ci, że w końcu na nas gniew się skrupi, a nie na nieistniejącym bycie, który onegdaj winą za to wszystko obarczyliśmy.

Nowe zdanie ma tyle samo znaków, co poprzednie. Mam nadzieję, że pięciotysięcznik ocalał. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za pomoc! Jak jednak widać, przelicznik portalowy rządzi się własnymi, nieokiełznanymi i niezbadanymi przez nikogo prawami :D 

Realucu, zmień jeszcze słowo skupi na skrupi, a licznik pokaże Ci śliczne pięć tysięcy znaków. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Haha, aleś mnie tym słówkiem zagięła :D Jest równiutko :D

Bardzo się starałam, ot co. No i nie ukrywam, że cieszę się ogromnie z równiutkich pięciu tysięcy znaków. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja również, bo nie muszę zmieniać przedmowy :D

Realucu!

 

A mi się podoba. Historia może nieszczególnie zawiła, ale forma w jakiej ją zaprezentowałeś bardzo mi leży – przez cały tekst się płynie gładko i przyjemnie od początku do końca :) Niektóre kwestie można by zapewne poprawić, niektóre zdania są trochę zbędne i nazbyt stylizowane (np. “Gadam ci, że w końcu na nas gniew się skrupi, a nie na nieistniejącym bycie, który onegdaj winą za to wszystko obarczyliśmy.” brzmi trochę dziwnie i jest właściwie zbędne, bo już wiemy, że kapłani wymyślili leszego, by mieć kozła ofiarnego), ale nie psuje to jakoś poważne całego odbioru, szczególnie że epilog to dobre, proste i dobitne podsumowanie całości. 

 

Pozdrawiam :)

 

 

Niezłe to było, ale ja lubię dialogi, a innym taka forma może przeszkadzać ;)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Podobało mi się i przypomniało, jak kiedyś sama również napisałam taki eksperymentalny tekst złożony z samych dialogów ;) Ale, abstrahując już od sentymentu, to formę uważam za udaną. Czytało się gładko i z zainteresowaniem. Więcej tu refleksji niż horroru, ale zgrało się to z folkowym klimatem bardzo zgrabnie. Tak że ten, kliczek niewątpliwie.

deviantart.com/sil-vah

michalovic, cześć!

Rad jestem, że Ci się spodobało.

Oj, przytoczonego przez Ciebie zdania już nie ruszam, pracowałem nad nim w pocie czoła z reg :D

Dzięki za opinię!

 

fanthomas, witaj!

Oczywiście, że nie każdemu tego typu forma spasuje. Jak to jednak mawiają: kto nie ryzykuje ten nie pije szampana :)

 

Silvo, widzę, że idziesz za ciosem :)

Rację masz pisząc, że więcej tutaj refleksji w folkowej szacie, niż horroru jako takiego. Swoją drogą napisanie czystego, rasowego horroru posługując się wyłącznie dialogiem, byłoby chyba niezłym wyzwaniem…

 

Pozdrawiam!

 

Cześć, Realuc!

 

Jak zobaczyłem w jakiej to jest formie, to się przestraszyłem, że nie ogarnę, ale… ogarnąłem :) I to na luzie – podane jest bardzo przejrzyście. Przesłanie, choć może nie nowe, to jednak podane właśnie w takiej formie wchodzi całkiem dobrze. Nóż się w kieszeni otwiera, jak się patrzy na kapłanów – co by nie było – religia może się zmieniać, ale mechanizmy zostają takie same… Leszy, czy bies, choć robią za element grozy, to jednak wypadają przy Mściwoju i Sieciechu jako swoiści zbawcy.

Jeśli to był eksperyment, to całkiem udany, a dodatkową rozrywkę dostarczyło mi szukanie miejsc, w których masz możliwość lekkiej regulacji ilości znaków :P

 

Pozdrawiam i powodzenia w krokusie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Krokusie, hej!

Jak zobaczyłem w jakiej to jest formie, to się przestraszyłem, że nie ogarnę, ale… ogarnąłem :) I to na luzie – podane jest bardzo przejrzyście.

I to mnie raduje! Właśnie na tym mocno się skupiałem, aby dialogi były na tyle mocno przejrzyste i oczywiste, aby nie trzeba się ani na moment zatrzymywać w celu rozmyślania co kto mówi :)

Cieszę się, że eksperyment uważasz za udany. 

P.S. dziś zawitam pod Halnym :)

Pozdrawiam!

Ok, to było dziwne.

Nie powiem, żeby mnie taka forma przekonała do końca, ale całkiem umiejętnie prowadziłeś dialog, więc w miarę orientowałem się co i jak. Z pewnością trzeba bardziej wysilić wyobraźnię, a to zaleta ;)

Treść ponadczasowa.

A co mi tam – kliknę!

Zanais, hej!

Najważniejsze dla mnie, że się nie zagubiłeś :)

Podziękował za klika i wizytę.

Pozdrawiam!

Pomysłowa forma, mimo braku opisów łatwo zorientować się, o co chodzi. Historia niby prosta, lecz z głębszym przekazem. Horror był, chociaż unikasz opisywania flaków i mordu, dialogi działają na wyobraźnię. 

Podobał mi się eksperyment nie tylko treścią, lecz również połączenie czarnego humoru z horrorem. Początkowe sceny niby zaczynają się zabawnie, jest nawet odwołanie do pierwszego polskiego zdania. Jednak w miarę rozwoju sceny pokazujesz ludzkie okrucieństwo.

Zgłaszam do wątku bibliotecznego.

Interesująca forma. Temat stary – już od tysięcy lat te pluskwy się na nas tuczą. I zawsze jakoś znajdują sposoby, żeby zgładzeniem wiedźmy odwrócić od siebie uwagę. Szkoda tylko, że las tak rzadko się rusza w obronie tejże wiedźmy.

– Daj, ać ja pobruczę, a ty poczywaj.

A nie “pobruszę”?

Babska logika rządzi!

ANDO, hej!

Cieszy mnie, że i Ty nie czułaś się zagubiona mimo innej formy. I rzeczywiście, są tu pewne połączenia, nawet zastanawiałem się, czy pierwsza scena nie jest zbyt lekka. Ostatecznie jednak góruje temat wspomnianego przez Ciebie okrucieństwa.

 

Finkla, bry!

Szkoda tylko, że las tak rzadko się rusza w obronie tejże wiedźmy.

Święte słowa.

A nie “pobruszę”

Ha, ale jaja! A wiesz, że specjalnie skopiowałem z jakiejś niby historycznej stronki (wyglądającej na poważną), aby była pewność, że cytat będzie dobry? I nawet się nad tym nie skupiłem, że może być inaczej. A teraz grzebię i rzeczywiście strona, z której to wziąłem, jest ewenementem (a to ci pech). Ciekawe, czy zrobili babola, czy mieli dostęp do jakiejś niepowszechnej wersji tego słowa…

 

Pozdrawiam!

Wiesz, w oryginale oryginalnym to brzmiało jeszcze inaczej. Bodajże: day ut ia pobrusa. Tak że na razie nie wpadaj w panikę.

Babska logika rządzi!

Ok, nie wpadam. Zmieniłem jednak na wersję, o której napisałaś, bo w takiej rzeczywiście formie w większości przypadków widnieje.

Całkiem przyjemna lektura, ciekawy eksperyment stylistyczny. Zabawna rzecz, że piszesz o prasłowiańskich kapłanach, a jacyś inni mi uparcie stoją przed oczami. Może to przez polowanie na wiedźmy. Co do samych kapłanów – trochę za krótki tekst, aby dało się porządnie skonstruować postaci, ale mam wrażenie jakiejś ulotnej niezupełności. Coś jakby “organizacja dobra, tylko ludzie źli” – nie dałoby się odwrotnie, pokazać, że pojawiają się tam nawet dobrzy ludzie z ideałami, ale psuje ich żądza władzy, uległość poddanych, wreszcie wymagania przełożonych? Może odrobinę marudzę. Teraz w ten sposób: kapłani polują na wiedźmy, Mieszko na zające, Ślimak Zagłady na lapsusy…

byleśmy modły w ich intencjach odprawiali.

Nie widziałem dotychczas, aby w tej frazie występowały “intencje” w liczbie mnogiej.

na nieistniejącym bycie, który onegdaj winą za to wszystko obarczyliśmy.

Bardzo wiele słowników podaje, jakoby onegdaj znaczyło “przedwczoraj”, a właściwym słowem w znaczeniu “niegdyś” było ongi, ongiś. To chyba nie do końca prawda i można używać tego wyrazu także i w takim znaczeniu, licząc się jednak z tym, że ten i ów zwróci uwagę na (rzekomy) błąd.

Jak wypijesz odpowiednią ilość trunku to i kamień będzie skory do rozmowy.

Po pierwsze, zacząłbym od “gdy” lub “jeżeli” (spójnik “jak” jest znacznie nadużywany); po drugie, przecinek przed “to”.

– Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj.

Zdanie bardzo archaiczne w stosunku do czegokolwiek, czego poza tym używają bohaterowie, wytwarza dysonans; przy tym nic nie wiem o tym, aby jakieś źródło poświadczało użycie “brusić” w roli eufemizmu dla stosunku seksualnego.

– Ludmiło, jak sądzisz, czy ten posążek Dadźboga zmieści się w twym łonie?

To jest całkiem źle postawione pytanie. Nie wkładamy na styk niczego, co mamy ochotę kiedykolwiek wyjąć (a w kontekście współczesnym: wyjąć bez pośrednictwa SOR-u). A posążek chyba im się jeszcze przyda?

Przez swe niecne praktyki i oddawanie pokłonów istotom demonicznym, gniew bogów sprowadziła.

Przecinek intonacyjny, składniowo bez uzasadnienia. Usunąłbym, ale nie nalegam.

Tak, ty młodziku!

Przecinek przed wołaczem – on go identyfikuje jako młodzika, a nie wyzywa od młodzika.

pieczę nad uprawami sprawujesz

Niezręczne wyrażenie.

– Co tak wybałuszasz oczy w stronę lasu, Mściwoju? Już po wszystkim.

Słowa “już po wszystkim” sugerują, jakoby Ludmiła została zamordowana – a przecież potem widzimy ją w ostatnim akapicie – może jako ducha, ale nic na to bliżej nie wskazuje?

– Otwieraj że!

Należy zapisać łącznie (https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/protetyczne-ze;13711.html).

– Podobnie, jak bogów.

– Nie gorszy, niźli człowiek.

Obydwa przecinki nieuzasadnione ze zbliżonych przyczyn: https://sjp.pwn.pl/zasady/379-90-H-1-Przed-czlonem-porownawczym-wprowadzonym-przez-wyrazy-jak-jakby-jako;629797.html.

 

Dziękuję za ciekawą lekturę! Do Biblioteki nie zgłaszam, bo masz już najwyraźniej komplet.

Ciekawe :) Jakimś cudem się nie pogubiłam, więc eksperyment można uznać za udany. Aczkolwiek przypuszczam, że nadaje się tylko do króciutkich form. Chyba spasowałabym, gdyby w liczbie znaków było jeszcze jedno zero ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dobrze się czytało. :) Pomimo braku opisów wszystko jest wystarczająco jasne.

Nienawidzę przyznawać, że moi wrogowie mają rację.

Ślimaku, ahoj!

Oczywiście, że dałoby się pokazać inną naturę kapłanów oraz to, że zmienia ich organizacja, a nie sam fakt bycie wielebnym. Jednak w takiej formie nie wiem, czy byłoby to w pełni skutecznie możliwe, a poza tym chciałem najzwyczajniej na świecie pokazać akurat takie osobowości :)

 

Za łapankę wielce dziękuję, aleś skrupulatny! Spróbuję jakoś dopieścić tekst zważając na Twe uwagi, nie gubiąc przy tym równej ilości znaków :P Jedno tylko rzeknę, iż onegdaj, według SJP:

onegdaj

dawniej:

1. przedwczoraj; zawczoraj;

2. kiedyś, dawniej

Więc według mnie można stosować to w obu przypadkach.

Cieszę się, że z lektury jesteś zadowolony :)

 

Irko, hej!

Zdążyłaś z klikiem tym razem :D Ale to dzięki temu, że bibliotekarze spóźnieni :P

Tak, najważniejszy cel, który mi przyświecał, był właśnie taki, aby czytelnik się nie pogubił. I zgadzam się, że przy dłuższym tekście mogłoby być to męczące.

 

Szymszylmon,

Dzięki za lekturę, cieszę się, że dobrze się czytało :)

Świetne dialogi, wszystko zrozumiałe, zacny przekaz, a już zwłaszcza za flaszkę przed rytuałem to się tym kapłanom ten wpierdol po prostu należał!!

Uu, eksperyment literacki widzę…

Czytało się fajnie, szybko, tekst trochę mi się skojarzył z przedstawieniem w teatrze – albo jeszcze lepiej, ze słuchowiskiem.

Ideologicznie może nie do końca siadło, ale spodobał mi się ten fragment:

– To panienka wierzy w te bajki? W stwory leśne? Nikt nigdy żadnego nie widział.

– Podobnie, jak bogów.

– Ach, to co innego!

– Dokładnie to samo.

Jeśli mogę tu sobie pozwolić na odrobinę niewinnej autoreklamy, podobny motyw przemyciłem we własnym tekście na Baźnie. ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

kiniamaster, dzięki za wizytę!

Za flaszkę to bym im może jeszcze odpuścił, ale za to, co zrobili chwilę później, to już się należał z całą pewnością.

 

SNDWLKR, hej!

najważniejsze, że eksperyment Cię nie zmęczył :)

A co do autoreklamy, postaram się zajrzeć niebawem do Twojego tekstu :)

 

Pozdrawiam!

Eksperyment udany i czytelny, stylizacja też trzyma się kupy i nawet miałam stracha przez moment, że dasz im złożyć tę ofiarę. Las ruszający na ratunek ucieszył mnie bardzo.

Mam problem ze sceną (jeśli można tak to nazwać) gwałtu, która przez cytat i formę dialogową wyszła komicznie, co w zderzeniu z treścią zrobiło na mnie złe wrażenie. Ale nie odchodząc od formy dialogowej pewnie ciężko byłoby to przekazać inaczej, więc narzekam tylko trochę, zwłaszcza, że potem kapłani ponieśli karę.

Dialog na końcu najbardziej misię, prosty i w punkt.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Opowiadanie oparte na samych dialogach bez żadnej narracji na pewno trudno napisać, ale Tobie się udało całkiem nieźle – wszystko jest zrozumiałe, wiadomo, kto mówi jaką kwestię, no i przede wszystkim udało się stworzyć dynamiczną akcję, którą widać po samych dialogach. Pogubiłam się tylko na chwilę, przy scenie, w której poszli do Ludmiły, ale szybko się wyjaśniło, że do dialogu dołączyła jeszcze trzecia osoba. Pomysł na wydarzenia może i nie zniewala oryginalnością, ale na pewno plus za udany eksperyment z formą tekstu.

Anoia, dzięki za komentarz.

Jeśli chodzi o scenę, która Ci przeszkodziła, to starałem się raczej zachować ją w pełnej powadze i bezpośredniości. Cytat nie miał na celu dodać elementu humorystycznego. Cieszę się jednak, że zwróciłaś na to uwagę, zagłębię się w temat :)

Pozdrawiam!

 

Sonato, hej!

Miło, że uważasz eksperyment za udany. I owszem, nie siliłem się na jakąś bardziej skomplikowaną historię, gdyż taką już tak zwięźle trudno byłoby opisać, natomiast nie chciałem przesadzić (nie wiedząc wówczas, czy w ogóle będzie to wystarczająco czytelne itp.). Teraz widzę, że generalnie jest czytelne, tak więc pewnie innym razem zaryzykowałbym bardziej ;)

 

Pozdrawiam!

 

Lubię eksperymenty, więc trudno, żebym akurat ja tu narzekał na formę. Myślę, że dobrze dobrałeś długość tekstu, bo więcej tysięcy znaków mogłoby już jednak tej formie zaszkodzić. To, co na początku zaskakuje pewną świeżością i niekonwecjonalnością, w pewnym momencie wywołałby przesyt, którego tu, na szczęście, nie doświadczyłem.

Dzięki takiemu doborowi formy tego szorciaka, zwłaszcza jak na horror, czyta się nadzwyczaj lekko. O samej historii trudno się jakoś szczególnie rozpisywać, bo mamy tu jednak do czynienia z krótką formą, którą siłą rzeczy (zwłaszcza bazując na samych dialogach) za wiele nie przemycisz (choć przesłanie oczywiście widoczne). Fajne z kolei w tym tekście jest to, że ze względu na długość i formę można sobie po niego sięgnąć w każdej chwili i w każdym miejscu.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

CM, hej!

Przyznaję rację, iż granica, po której przekroczeniu mógłby się pojawić przesyt, jest niezwykle cienka. Tym bardziej rad jestem z tego, że w tym eksperymencie przekroczona nie została.

I tak jak piszesz, treść raczej skupiona na jednym głównym motywie, gdyż w takiej formie trudno byłoby przemycić więcej.

I oczywiście można tekst ten czytać w tramwaju, podczas przerwy w pracy, a nawet w toalecie, ale każde miejsce bym przekreślił, gdyż nie ryzykowałbym w kościele (choć to w zasadzie o pogańskich kapłanach, to może by uszło) ;)

 

Pozdrawiam!

Doceniam chęć zmierzenia się z wymagającą formą oraz jej dobór. Samą stylizację można by nieco wygładzić i ujednolicić, bo miejscami jest bardzo po staropolsku, miejscami nowocześnie, ale nie ma w tym płynności. Ale może taki był zamysł.

Co do fabuły… Niestety, żarty są śmieszne, jeśli trafią na odpowiedniego odbiorcę, a tu nie trafiły. O ile rozumiem, dla tych kapłanów fakt, że dopuszczają się gwałtu, aby odwrócić uwagę od własnych niedociągnięć, jest śmieszny? Dalej co prawda mamy karę i morał, ale podanie tego w ten sposób bez dodatkowego kontekstu do mnie nie przemawia. Przemoc to niestety część życia od zawsze i zdecydowanie nie uważam, że powinna zostać przemilczana. Jednak diabeł tkwi w szczegółach, a tu ich brak.

Dziękuję za udział w konkursie i pozdrawiam.

oidrin, dzięki za jurorski komentarz.

Nie bardzo rozumiem, dlaczego uznałaś, że gwałt miał był śmieszny. Dla żartów w tym tekście akurat miejsca nie ma. Kapłani nie chcą niczego odwracać. Robią, co robią, wyłącznie dla uciechy. Nie rozumiem też, dlaczego uważasz, iż przemoc została tutaj przemilczana, skoro, jak sama również zauważasz, spotkała ich zasłużona kara. Rozumiem jednak, że forma całościowo mogła nie przemówić.

Pozdrawiam!

Podobało się: Przekonująco zarysowani protagoniści (unikałbym tu słowa “bohaterowie”).

Nie podobało się: W odniesieniu do wcześniejszego komentarza oidrin, faktycznie akcja ze statuetką mogła być pojęta jako żart. Sam oczywiście dostrzegłem w tym podłość postaci (które przecież mają być podłe), niekoniecznie komiczną intencję autora.

 

Gratuluję i pozdrawiam!

Olgierd, dzięki za wizytę!

Cóż, naprawdę nie było moim zamiarem wdrażać w tę scenę jakikolwiek żart czy komizm. Skoro jednak takowych głosów jest więcej, znaczy, że pewnie coś jest na rzeczy…

 

Dzięki!

Odważny eksperyment. Scena ze statuetką zapada w pamięć. Widzę to tak, że autor chciał pokazać skrajne zezwierzęcenie kapłanów. Udało się. Wyszli gorsi niż demony, po wyczynach klechów strachy z lasu już nie przerażają.

BlackSnow, bry!

Twój komentarz w 100% odzwierciedla to, co autor chciał przekazać i co miał w głowie :)

Dzięki za wizytę!

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

:)

Mieszko powinien polować na zająca a nie na królika :)

Przekaz super i nawet tak bardzo nie brakowało opisów.

Uwielbiam Twoje opowiadania i zawsze żałuję, że tak szybko następuje ich koniec.

Wikingu, miło Cię widzieć :) Z tym zającem to całkiem trafna uwaga. Dzięki za miłe słowa i oczywiście zapraszam pod inne teksty :)

Nowa Fantastyka