- Opowiadanie: tothemoon - Transakcja

Transakcja

Miałem w głowie pomysł na pewien motyw, dlatego stworzyłem to krótkie opowiadanie.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Transakcja

– Przepyszne mamo, robisz coraz lepsze dania. A myślałem, że już nie da się lepiej gotować.

– Jedz jedz, musisz mieć siłę, aby pracować. 

– Oj tak, dzisiaj Kierownik dał nam ostro popalić, ale pieniądze są naprawdę solidne. Przylot kompanii handlowej już za tydzień, a mi nadal brakuje marek. Chyba będę musiał wziąć nadgodziny.

– Musimy ci coś wyznać razem z ojcem.

Javel pałaszujący jajeczne danie, z zaciekawieniem spojrzał na Matkę, w końcu jej słowa brzmiały, jakby miała się przyznać do morderstwa.

– Tak, razem z matką postanowiliśmy, że z naszych oszczędności przeznaczymy 1000 marek na twój wylot do Azjanu.

 Javel myślał, że się przesłyszał. Kiedy zdał sobie sprawę, że rodzice nie żartują, natychmiast rzucił im się w ramiona.

– Dziękuję! Wiecie ile znaczy dla mnie ten wylot?

– Wiemy. Właśnie dlatego zdecydowaliśmy przeznaczyć te pieniądze właśnie na niego.

– Nie wiem, co powiedzieć, naprawdę dziękuję.

– Postaraj się nas nie zawieść i nie stracić pieniędzy na głupoty.

– Oczywiście, zrobię wszystko, abyście byli ze mnie dumni.

Tego wieczoru cała trójka radośnie snuła plany i rozmawiała na temat przyszłości. Nie zabrakło również opowieści rodziców na temat ich wyborów z czasów młodości.

Javel czuł się znakomicie pomimo wielu godzin spędzonych na ciężkich robotach fizycznych. Poszedł spać z pozytywnymi myślami i ogromną motywacją.

 

***

 

Kolejne dwa dni minęły szybko. Javel pracował zawzięcie i brał nadgodziny. Szef, który należał do osób, które starannie doglądają swoich pracowników, był zadowolony z Javela, który zawsze dbał o to, aby wydobywany kruszec był transportowany bezpiecznie i z należytą ostrożnością. 

Robiąc wrażenie Szef zdecydował się na przekazanie premii Javelowi. Nie mogło być lepiej. Nie dość, żę rodzice postanowili pomóc mu finansowo, to jego szef realnie docenił jego starania i podarował mu pieniądze, które z pewnością przydadzą mu się podczas podróży. Calutkie 20 marek.

Wracając do domu, pogwizdywał sobie po drodze i uśmiechał się sam do siebie. Był ciekawy reakcji rodziców na jego premię. Pewnie będą ze mnie dumni – pomyślał. Przechodząc, mijał wiele sklepów i stoisk jak zawsze, w końcu jego rodzinne mieszkanie znajdowało się na uboczu miasta a kopalnia znacznie bliżej centrum. Pośród wielu różnych reklam i banerów, które mijał, w pewnym momencie jeden z nich zwrócił jego szczególną uwagę. Wyróżniał się na tle innych kolorystyką i barwami, które zdawały się być o wiele żywsze.

Na banerze widniał napis: Pomnóż swoje pieniądze i pokonaj swoje zmartwienia – Pozwól fortunie uśmiechnąć się do siebie.

Javel aktualnie nie posiadał żądnych zmartwień, wręcz przeciwnie, był coraz bliższy osiągnięcia swoich marzeń. Pomimo to zdecydował się wejść do budynku, który reklamował baner i przekonać się, na czym polega ten kit. Nie był głupi, wiedział, że nie ma nic za darmo i że jeśli ktoś obiecuje bogactwa, to musi być gdzieś haczyk.

W środku było przytulnie. Drewniana lada, a za nią uśmiechający mężczyzna z zarostem wyglądający na swojskiego. Przy barze było kilka osób, natomiast przy stoliku na środku kłębiła się chmara ludzi, na których twarzach małowała się pasja i emocje różnego rodzaju – Od euforii po szczery strach. Javel podszedł do stolika. Chciał się w końcu dowiedzieć, o co tutaj chodzi.

Za stolikiem stał ktoś. Ten ktoś nie był tej samej rasy co pozostali. Ewidentnie był to ktoś spoza planety. Nie był to całkowicie odmienny gatunek. Różnice były w kształcie nosa, który był o wiele mniejszy, a także oczami. Odkąd planeta Eqe dołączyła do unii międzyplantetarnej coraz więcej innych gatunków z innych planet zaczęło na nią przylatywać. Natomiast w miasteczku Sinatrum była to rzadkość, dlatego Javel był zdziwiony, a jednocześnie zaintrygowany.

Na stole widniała tarcza okrągła i wklęsła. W środku była podzielona na wiele przedziałów. Dostrzegł również kulkę, która zmieniała swoją pozycję względu na to, że tarcza się obracała. Po pewnym czasie tarcza przestała się obracać, a kulka wylądowała na jednym z przedziałów. Część z zebranych zaczęła krzyczeć ze szczęścia, pozostali wręcz przeciwnie – byli zrozpaczeni, niektóre jednostki wpadały nawet w panikę.

Javel zaintrygował się do tego stopnia, że postanowił poobserwować jeszcze kilka kolejek. Po czasie zrozumiał, że zebrani obstawiają, jaki kolor wypadnie. Kolorów było tylko trzy, a jeden z nich znajdował się tylko na jednym przedziale – zielony. Pozostałe przedziały były naprzemiennie koloru czarnego i czerwonego. Javel zaobserwował, że trafiając jeden z powszechniejszych kolorów śmiałek, który trafił podwaja to co obstawił lub traci całość, jeżeli jego przewidywanie będzie mylne.

Jak na razie ani razu nie wypadł kolor zielony. Javel usłyszał rozmowę dwóch graczy. Wynikało z niej, że trafiając kolor zielony wygrywa się aż czternastokrotność tego co obstawiło. Był to imponujący mnożnik. Javel zdał sobie sprawę, że nikt nie obstawia zielonego. Na tym zielonym da się naprawdę fajnie zarobić. Dlaczego by nie spróbować? W pewnym momencie doszedł do wniosku, że sam spróbuje szczęścia i obstawi zielony. Zdecydował się postawić całe 5 marek. Pozostali gracze patrzyli na niego jak na głupca, w końcu szansa na ten kolor była bardzo niska. Tajemniczy obcy za stolikiem tylko lekko się uśmiechnął.

Po chwili zakręcił tarczą. Serce Javela zaczęło bić coraz szybciej. W głowie miał myśl, że te pieniądze mógł wydać na coś potrzebnego do jego wymarzonej podróży do akademii inżynierii międzyplanetarnej. Kulka znieruchomiała. Zielony. Javel był w szoku, a pozostali gracze byli zdumieni podobnie jak on, po chwili postać za stolikiem przekazała mu 70 marek. 70 jebanych marek. Dwa tygodnie jego pracy.

Gracze zaczęli mu gratulować i poklepywać go po plecach. Javel czuł się w ich towarzystwie swobodnie. Postanowił grać dalej. Po kilkunastu kolejkach naprzemiennie wygrywał i przegrywał, ale jego wygrana skurczyła się do 50 marek. Do jego głowy przypłynęła myśl, o stu markach, które jeśli by wygrał, mógłby wydać na tyle interesujących go przedmiotów. Tym razem obstawił całość na czerwony. Wypadł zielony. Akurat teraz? Javel czuł frustracje i nie wiedział, co myśleć. Stracił 5 marek. Przy sobie miał jeszcze 15 marek, reszta z jego premii. Zagrał va bank na czarny. Znowu towarzyszyło mu uczucie strachu pomieszanego z ekscytacją. Udało się. Kulka zatrzymała się na czarnym. Oszołomiony zabrał pieniądze wraz z zyskiem 10 marek.

Na twarzy Obsługującego stolik obcego widząc jak Javel opuszcza lokal pojawiło się rozczarowanie, a jednocześnie szacunek.

Javel wyszedł jak najszybciej. Towarzyszył mu szok. Moc, z jaką wciągnęła go rozgrywka, była potężna i czuł, że jest w stanie się od niej uzależnić. Tajemniczy osobnik innej rasy miał na sobie czapkę z napisem, który z niczym mu się nie kojarzył i którego nie był w stanie odczytać. Zapamiętał go na długo potem, zwłaszcza w kontekście wydarzeń, które później miały miejsce i których nigdy w życiu by nie przewidywał.

O sytuacji z miejsca do obstawianiu kolorów Javel nie opowiedział nikomu. Nie chciał martwić rodziców i dawać podstawy, że pieniądze, które chcą dla niego przeznaczyć, mogą skończyć w kieszeni jakiegoś chytrego manipulanta.

 

***

 

Minęło kilka dni, aż w końcu nadszedł ten, w którym miała zjawić się znana kompania handlowa ERX. I zjawiła się. Cała na biało. Poprzedniej nocy Javel nie mógł spać w oczekiwaniu na ich przylot. W myślach snuł plany, aby od razu wykupić lot do Asjen i porozmawiać z przybyszami o ich zwyczajach, a może zakupić jakieś przydatne przedmioty, na przykład plecak wielofunkcyjny z napędem i możliwością bezpiecznego pływania. A jak! Ale to dopiero jutro.

Niestety nigdy taka sytuacja nie będzie miała miejsca, gdyż tej nocy zmieni się wszystko, a maski opadną. 

Rano Javel czuł się dziwnie ciężko. Nie mógł się poruszyć. Spostrzegł, że na jego kończynach widnieją kajdany. Zaczął się wiercić i próbował się z nich wydostać, ale nie było takiej możliwości. Do pokoju weszła matka. Javel zaczął krzyczeć i pytać, o co tutaj chodzi. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Po chwil przyszedł ojciec. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Wraz z matką otworzyli sejf syna i wyjęli wszystkie pieniądze, po czym wyszli. Javel krzyczał, płakał i miotał się jednocześnie, będąc zapiętym w kajdany. Nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Czuł się, jakby wbito mu nóż w plecy.

W głowie miał mętlik i setki pytań. Minęło kilka godzin, zanim wrócili rodzice a z nim obcy innej rasy. Wyglądał niepokojąco. Osiem odnóż wychodzących z tułowia nie wyglądało zachęcająco. Pomiędzy matką a obcym nawiązała się dyskusja. Javel zrozumiał w końcu, że rodzice postanowili sprzedać go w niewolę. Wiedział, że pieniądze za żywy towar są ogromne i pozwalają na zabezpieczenie się finansowo na wiele lat i to na wysokim poziomie. Patrzył na swoich rodzicieli i w jednej chwili przestał odczuwać jakiekolwiek emocje. Ojciec odezwał się:

– Musisz zrozumieć naszą decyzję. Potrzebujemy pieniędzy, aby przetrwać. Wiele lat dbaliśmy o ciebie i staraliśmy się , aby niczego ci nie brakowało. Kiedy okazało się, że chcesz nas zostawić i polecieć na drugi kraniec kosmosu, nie mogliśmy tego znieść. Dzieci powinny dbać o swoich rodziców. A jeżeli dziecko postanawia się sprzeciwić tej zasadzie, to nie ma innej rady. Sami musimy zadbać o zwrot z inwestycji.

Widać, było że jest gotowy na ostrą odpowiedź. Javel nie zamierzał nic mówić. Nie minęło wiele czasu. Grupka obcych tej samej rasy co pierwszy gość weszło do pokoju i zabrało Javela do klatki, bez dostępu do światła. Po usadowieniu się poczuł charakterystyczny zapach i zauważył dym. Nie minęła chwila i zasnął.

 

***

 

Kiedy się obudził był już poza klatką lecz wciąż w kajdanach. Prowadzono go do statku. Widział innych mieszkańców Sinatrum patrzących na niego z politowaniem. Chciało mu się płakać. Wszystkie jego plany legły w gruzach. Zauważył też obcego z czapką z napisem, którego nie był w stanie odczytać. Nie był on tak odmienny jak obcy, którzy dobili targu dotyczącego jego samego. Ku jego zdumieniu zaczął się zbliżać do obcego, który negocjował cenę z jego matką. Po chwili obcy dał znak, aby prowadzący odłączył zasilanie kajdnek Javela i właśnie to zrobił. Javel znowu był zszokowany i nie wiedział co zrobić. Tajemniczy w czapce zabrał Javela ze sobą do karczmy ze stanowiskiem do losowania. Mieszkańcy wyglądali na zaskoczonych, że taka sytuacja może mieć miejsce.

Javel zrozumiał, że gość w czapce wykupił go od handlarzy żywym towarem. Świeży właściciel dał mu jedzenie i napój i rozpoczął rozmowe:

– Chcesz dla mnie pracować?

– Niewiem , a mam wybór?

-Chce abyś ze mną pracował. Jak widać mój interes w sinatrum ma się dobrze, a nawet się rozwija. Ostatnio gdy byłeś u mnie w lokalu zwróciłeś moją uwagę. Jesteś pierwszą osobą z tej planety, która była w stanie odejść od stolika z wygraną. Otóż widzisz, okazuje się że wasza rasa jest o wiele bardziej podatna na hazard niż inne. Zawsze wam mało.

– Czym jest hazard?

– A widzisz, hazard to miłość nieznanego i pragnienie wygranej. Hazardziści widzą w zmiennej przyszłości swoje zwycięstwo, zamiast patrzeć na rzeczywistość trzeźwym okiem

– I chcesz abym razem z tobą wykorzystywał tą słabość?

– Właściwie to tak, ale najpierw chce polecieć do mojej rodzinnej planety i dokonać pewnych zakupów. Zresztą moja rodzina zasługuje na to aby od czasu do czasu mnie zobaczyć, chyba sam rozumiesz?

– Odkąd moi rodzice sprzedali mnie dla zysku przestałem wierzyć, w coś takiego jak rodzina

– No tak ja to czasem palnę głupotę. Tak czy siak lecę na moją planetę i chce abyś leciał ze mna, to jak? Wzamian za moje wsparcie, chcę abyś służył mi szczerym słowem i pracą do momentu kiedy będziesz czuł, że chcesz to robić. Co ty na to?

Javel sam nie wiedział co myśleć. Ostatnie wydarzenia z jego życia przypominały rollercoster. Kto wie, czy ten gość nie będzie orał nim pola, albo sprzeda go jako okaz planety Eqe do eksperymentów dla innych ras. Czuł, że zgoda na jego propozycję, będzie równoznaczna postawieniu wszystkiego na zielony kolor w losowaniu. Ale z drugiej strony nie miał do czego wracać. Do rodziny, która sprzedała go dla pieniędzy i okradła go z marek, które uzbierał z pracy w kopalni?

– Zgoda, lecę z tobą.

– A więc transakcja udana?

– Transakcja udana. Mam jeszcze jedno pytanie. Co pisze na twojej czapce? Czy to coś związanego z hazardem?

– Oj zdecydowanie. To miejscie do którego lecimy.

– Co to za miejsce?

– Miejsce znane w całym kosmosie. Las Vegas!

 

Koniec

Komentarze

Hej!

 

Mam mieszane uczucia. Motyw ze sprzedaniem syna mnie zaskoczył i wydał mi się dobrym punktem zaczepienia dla ciekawej fabuły. Planeta, w której kulturze można po prostu sprzedać dziecko, dlatego, że chciało opuścić rodziców, to mógłby być dobry punkt zaczepienia dla ciekawej historii. Ciekawe też, że chłopak, który może pracować, nie decyduje sam o swoim losie, tylko jest własnością rodziców.

Z drugiej strony zgrzytnęło mi to przekazanie tysiąca marek na początku, bo wygląda, jakby rodzice go oszukali, albo byli szaleni. Dają mu na wylot, są mili, kochający, a potem go sprzedają, bo nagle sobie uświadomili, że co, że chce odlecieć? Nie rozumiem o co tu chodzi.

Fajnie opisany motyw grania w ruletkę, chociaż nie do końca łączy się to z resztą opowieści.

Ogólnie, tekst wygląda bardziej na wstęp, niż na pełnoprawne opowiadanie.

Napisane jest prostym, ale klarownym językiem, w którym niestety, znajduje się sporo niedoróek, a nawet błędów ortograficznych, na przykład:

 

– Niewiem , a mam wybór?

-Chce abyś ze mną pracował. Jak widać mój interes w sinatrum

– Nie wiem, a mam wybór?

– Chcę, abyś ze mną pracował. Jak widać, mój interes w Sinatrum…

 

Podobnych błędów jest dużo.

 

Misia uśmiechnęło ostatnie zdanie. Pomysł całości też ciekawy. Krótkość tekstu jest jego zaletą, zdaniem misia. Wprowadź poprawki i będzie ok. 

Nowa Fantastyka