- Opowiadanie: Marceli z LBNu - Paradiseja

Paradiseja

Wizja przyszłości, gdzie każde zachowanie ludzkie jest monitorowane, a wzrost poziomu agresji od razu wyłapywany jest przez system. Czasy Wielkiej Apatii wymuszają obojętność wobec wszelkich emocji. Tych, którzy nie potrafią się podporządkować, a ich umysły trawią niezdrowe emocje, dopada choroba zwana Paradiseją.

Oceny

Paradiseja

Mrok, to wła­śnie widzę. Nic in­ne­go tylko mrok. Bez na­dziei i sensu, bo w głębi mej duszy nie ma choć­by cie­nia życia, nawet nie ma­ja­czy w od­da­li wspo­mnie­nie daw­ne­go szczę­ścia i sensu ist­nie­nia. Wciąż szu­kam, lecz szan­se są nikłe. Cze­kam więc i bacz­nie ob­ser­wu­ję, być może w końcu do­strze­gę cho­ciaż iskier­kę tego czego szu­kam. Ból to­wa­rzy­szy mi stale, już nie pa­mię­tam dni kiedy go nie było. Je­stem jak ro­śli­na, mam dobre pod­ło­że i wodę by ro­snąć, ale bra­ku­je mi świa­tła, bez któ­re­go nie zaj­dzie fo­to­syn­te­za i w końcu zgni­ję, jak cho­ler­na ro­śli­na bez słoń­ca zgni­ję. We­ge­tu­ję i umie­ram i tak w kółko, by w końcu za­znać osta­tecz­ne­go cier­pie­nia w pie­kle tam gdzie moje miej­sce. I tak każ­de­go dnia, moja eg­zy­sten­cja to wizja pie­kiel­ne­go bytu, który tonie w od­mę­tach wła­sne­go prze­kleń­stwa. Już w dzie­ciń­stwie mó­wio­no mi, że jest coś ze mną nie tak. Ze­spół braku od­czu­wa­nia emo­cji, tak zwana an­he­do­nia, która mi to­wa­rzy­szy w każ­dym mo­men­cie mo­je­go życia, spra­wia, że moje ist­nie­nie przez lata po­grą­ża­ło się coraz bar­dziej w ni­co­ści. To wtedy nie miało dla mnie zna­cze­nia. Li­czy­ło się tylko to, by wszyst­ko szło po mojej myśli. I tak było, ze sto­ic­kim spo­ko­jem uda­wa­ło mi się osią­gać każdy cel, każdą po­trze­bę, czy choć­by za­chcian­kę. Moja sieć kłamstw i nie­zli­czo­nych or­dy­nar­nych po­my­słów były nie­skoń­cze­nie skom­pli­ko­wa­ne i skrzęt­nie prze­my­śla­ne, jed­nak nigdy nikt nie od­krył, kto stał za ha­nieb­ny­mi uczyn­ka­mi. Świat, w któ­rym przy­szło mi żyć, stał się tylko nie­wia­ry­god­nie sku­tecz­nym uła­twie­niem dla mojej nie­skoń­cze­nie ze­psu­tej duszy. Ilu­zja szczę­ścia stwo­rzo­na prze­ze mnie tylko utwier­dza­ła mnie we wła­ści­wej dro­dze dzia­ła­nia. Nisz­cze­nie war­to­ści mo­ral­nych nie wpły­wa­ło na rów­no­wa­gę mo­je­go su­mie­nia, brak em­pa­tii i wszel­kie­go ro­dza­ju emo­cji zwłasz­cza współ­czu­cia, za­sad­ni­czo na­pę­dza­ło mnie do dzia­ła­nia.

Czasy, w któ­rych mojej eg­zy­sten­cji przy­szło funk­cjo­no­wać nie są przy­go­to­wa­ne na ta­kich jak ja, a ra­czej Sys­tem Prawa An­ty­agre­syw­ne­go nie może wy­ła­pać ludzi o po­dob­nej przy­pa­dło­ści do mojej. Brak od­czu­wa­nia emo­cji po­wo­du­je brak wzro­stu po­zio­mu agre­sji i stre­su pod­czas wy­ko­ny­wa­nia rze­czy nie­le­gal­nych, za­bro­nio­nych, ka­ral­nych. W na­sto­let­nim życiu do­ko­na­nie kra­dzie­ży, zro­bie­nie komuś nie­przy­jem­ne­go żartu czy sto­so­wa­nie uży­wek były dla mnie jak pa­ko­wa­nie ple­ca­ka do szko­ły, zwy­kła czyn­ność kom­plet­nie nie wy­ma­ga­ją­ca an­ga­żo­wa­nia emo­cji. A stwo­rzo­ny sys­tem zu­peł­nie nic nie wy­ła­py­wał, jakby mnie nie wi­dział.

 

***

Sys­tem stwo­rzo­ny przez ludzi dla ludzi, prze­wi­du­je po­przez wsz­cze­pio­ne pod skórę mi­kro­chi­py mo­ni­to­ro­wa­nie wszyst­kich ludzi i ich po­zio­mu hor­mo­nów, zwłasz­cza kor­ty­zo­lu, który od­po­wia­da za po­ziom stre­su oraz te­sto­ste­ro­nu, któ­re­go wzrost bez­po­śred­nio wiąże się z po­ja­wie­niem się za­cho­wań agre­syw­nych. Sys­tem od po­cząt­ku dzia­łał zgod­nie ze swo­imi za­ło­że­nia­mi, można po­wie­dzieć, że dzia­łał aż za do­brze. Wy­ła­py­wał każde wzmo­żo­ne od­czu­wa­nie ne­ga­tyw­nych emo­cji, co wią­za­ło się ze spraw­dza­niem i za­trzy­my­wa­niem osób, które nie do­ko­na­ły żad­ne­go prze­stęp­stwa w zna­cze­niu fi­zycz­nym. Prze­stęp­stwem było już to, że od­czu­wa­li złość, za­wiść czy cho­ciaż­by prze­ży­wa­li ja­kieś nie­po­wo­dze­nie, z któ­rym nie mogli się po­go­dzić. Z góry na­rzu­co­ny przez wła­dze sys­tem miał za za­da­nie wy­klu­czyć wszyst­kie agre­syw­ne za­cho­wa­nia, by nie do­pu­ścić do ja­kich­kol­wiek zbrod­ni w na­stęp­stwie od­czu­wa­nej na­ra­sta­ją­cej agre­sji. Ge­ne­za po­wsta­nia sys­te­mu sięga jesz­cze cza­sów wojny sprzed stu pięć­dzie­się­ciu lat, kiedy to Rosja na­pa­dła na Ukra­inę, świat pa­trzył na po­wol­ną za­gła­dę nie­win­nych istot, a w tym cza­sie za ple­ca­mi wszyst­kich naj­więk­sze mo­car­stwa ukła­da­ły się z na­jeźdź­cą, tak by nie stra­cić za wiele. Na po­cząt­ku ofi­cjal­nie wszy­scy po­tę­pia­li kon­flikt zbroj­ny, co było oczy­wi­sto­ścią, jed­nak dal­sze dzia­ła­nia po­ka­za­ły jak bar­dzo świat zbli­żył się do upad­ku mo­ral­ne­go. Na po­cząt­ku wojna wy­glą­da­ła nie­po­zor­nie i sku­pio­na była tylko w jed­nym miej­scu, z cza­sem wy­szły na jaw praw­dzi­we za­mia­ry Rosji. Nie tylko Ukra­ina stała się celem ich na­pa­ści, kiedy skoń­czy­li z po­ka­zów­ką i wal­ka­mi na­ziem­ny­mi, roz­po­czę­ło się praw­dzi­we pie­kło. Wy­star­czy­ło kilka na­lo­tów i zrzu­ce­nie ato­mó­wek, by zrów­nać Ukra­inę z zie­mią, ale przed­tem jesz­cze prze­te­sto­wa­li naj­now­szą tech­no­lo­gicz­nie broń, która spra­wi­ła, że ty­sią­ce ludzi umie­ra­ły w po­wol­nych mę­czar­niach. Z po­cząt­ku pod przy­kryw­ką nie­udol­nych dzia­łań wo­jen­nych chcie­li wy­ba­dać sy­tu­ację, które pań­stwa opo­wie­dzą się za, a które prze­ciw­ko nim. Gdy nie było so­jusz­ni­ków, roz­po­czę­li ko­lej­ny etap dzia­łań z nową bro­nią, któ­rej świat nie wi­dział. Było to wy­star­cza­ją­cym do­wo­dem na to, że Rosja nie żar­tu­je. Fran­cja i Niem­cy po­ta­jem­nie przy­stą­pi­ły do wspól­nej gra­bie­ży i wy­bra­ły sobie zie­mie, które chcie­li przy­łą­czyć do swo­ich te­ry­to­riów. W za­sa­dzie trzy kraje ro­ze­bra­ły całą Eu­ro­pę i Afry­kę, wy­star­czy­ło po­rząd­nie prze­stra­szyć lud­ność, by móc uzy­skać po­tul­ność wśród nawet du­żych państw. Chiny z po­cząt­ku po­zo­sta­jąc neu­tral­ne w końcu wy­ra­zi­ły chęć po­sia­da­nia resz­ty ziem kra­jów azja­tyc­kich oraz czę­ści Afry­ki, lecz otrzy­ma­ły tylko zgodę na otrzy­ma­nie ziem w ob­rę­bie Azji. Na­to­miast po­zo­sta­łe rosz­cze­nia zo­sta­ły naj­zwy­czaj­niej w świe­cie wy­śmia­ne, a zrów­nu­jąc z zie­mią, a ra­czej z wodą całą Oki­na­wę, ja­poń­ską wyspę, na któ­rej za­le­ża­ło Chi­nom, agre­sor po­ka­zał im miej­sce w sze­re­gu. Oki­na­wa prze­sta­ła ist­nieć, a razem z nią mi­lio­ny nie­win­nych cy­wi­lów, co dało do my­śle­nia wszyst­kim pań­stwom na ziem­skim glo­bie. W całej tej woj­nie Stany z po­cząt­ku nio­są­ce pomoc hu­ma­ni­tar­ną, z cza­sem po­zo­sta­ły głu­che na wo­ła­nia o ra­tu­nek, co wy­ja­śni­ło się po la­tach, gdy pod skrzy­dła ich te­ry­to­riów tra­fi­ły naj­bar­dziej stra­te­gicz­ne wyspy na Atlan­ty­ku i Oce­anie Spo­koj­nym oraz cała Au­stra­lia i Oce­ania. Po­przez wie­lo­let­nie wojny i re­pre­sje spo­łe­czeń­stwo zu­bo­ża­ło na tyle, że po­dział klas stał się nie­zwy­kle wy­raź­ny. Każdy pró­bo­wał szu­kać szczę­ścia i moż­li­wo­ści zna­le­zie­nia do­brej pracy gdzie się tylko dało, jed­nak ze wzglę­du na stan po­wo­jen­ny i nowe po­dzia­ły te­ry­to­rial­ne uda­wa­ło się to nie­licz­nym. Lu­dzie z róż­nych stron świa­ta straj­ko­wa­li i dą­ży­li do po­lep­sze­nia wa­run­ków by­to­wych, jed­nak każdy taki strajk, wiec czy nawet ze­bra­nie były ka­te­go­rycz­nie tłu­mio­ne. I wła­śnie wtedy po­ja­wił się po­mysł kon­tro­li ludz­kich za­cho­wań, któ­re­go po­my­sło­daw­cą była Or­ga­ni­za­cja Wol­nych Na­ro­dów dawne ONZ, lecz de facto po­wią­za­nie to było ści­śle ukry­wa­ne i za­ka­za­ne wśród Państw Wiel­kie­go Ukła­du. Or­ga­ni­za­cja ta pod przy­kryw­ką tłu­mie­nia straj­ków oby­wa­te­li chcia­ła za­po­biec dal­szym aktom prze­mo­cy wobec bez­bron­nej lud­no­ści cy­wil­nej, która naj­bar­dziej cier­pia­ła pod­czas dzia­łań po­wo­jen­nych pro­wa­dzo­nych przez dawną Rosję. Lu­dzie z OWN mieli doj­ścia wszę­dzie, ale dzia­ła­li po cichu, tak by być wia­ry­god­ny­mi wobec so­cja­li­stycz­no-zbrod­ni­czej po­li­ty­ki Państw Wiel­kie­go Ukła­du. Ich tak­ty­ka przy­nio­sła pierw­sze efek­ty już na prze­strze­ni kilku lat. Naj­pierw SPaA te­sto­wa­no na naj­bar­dziej wy­ję­tych spod prawa te­re­nach lub tam gdzie od­no­to­wa­no naj­więk­szą licz­bę za­mie­szek. Sys­tem dzia­łał po­praw­nie, wy­ła­py­wał każdą nawet naj­mniej­szą nie­zgod­ność z normą, każdy naj­mniej­szy nawet wzrost po­zio­mu agre­sji po­wy­żej wy­zna­czo­nej przez SPaA gra­ni­cy. Od razu dawał sy­gnał wła­dzy wy­ko­naw­czej o ko­niecz­no­ści za­trzy­ma­nia i na­ło­że­nia sank­cji i przy­mu­so­we­go le­cze­nia na osobę wska­za­na przez nie­ska­zi­tel­nie do­brze dzia­ła­ją­cy sys­tem. Na po­cząt­ku lud­ność pa­ni­ko­wa­ła, by w końcu po­przez przy­go­to­wa­ne przez rządy Państw Wiel­kie­go Ukła­du szko­le­nia i in­struk­cje jak pa­no­wać nad emo­cja­mi i uni­kać agre­syw­nych za­cho­wań, w końcu za­ak­cep­to­wać swój los i bez­wied­nie pod­dać się sys­te­mo­wi przez uni­ka­nie sil­nych emo­cji, re­ak­cji i sy­tu­acji stre­so­gen­nych, by wciąż utrzy­my­wać niski po­ziom kor­ty­zo­lu i te­sto­ste­ro­nu. Po­zor­nie wspa­nia­łe roz­wią­za­nie jakie zo­sta­ło wpro­wa­dzo­ne, wy­wo­ła­ło wśród spo­łe­czeń­stwa strach przed prze­ży­wa­niem ja­kich­kol­wiek emo­cji. Wią­za­ło się to ze znacz­nym wzro­stem apa­tii i obo­jęt­no­ści na wszel­kie­go ro­dza­ju złe czy dobre wy­da­rze­nia w życiu oby­wa­te­li, nawet śmierć bli­skiej osoby nie wy­wo­ły­wa­ła już w czło­wie­ku zbyt wiel­kich emo­cji. Z cza­sem spo­łe­czeń­stwo prze­sta­ło od­czu­wać emo­cje i na­uczy­ło się na nowo funk­cjo­no­wać pod nad­zo­rem Sys­te­mu Prawa An­ty­agre­syw­ne­go. I tak świat przy­jął z po­ko­rą po­mysł mo­ni­to­ro­wa­nia ludz­kich za­cho­wań.

W tym cza­sie, kiedy inni uzur­pa­to­rzy two­rzy­li sys­tem pod­da­ne­go, bez­wład­ne­go spo­łe­czeń­stwa, USA roz­wi­ja­ło no­wo­cze­sne tech­no­lo­gie w astro­nau­ty­ce i in­ży­nie­rii ko­smicz­nej. Niby nic ta­kie­go, bo w końcu od za­wsze się tym zaj­mo­wa­li, jed­nak w tam­tym cza­sie po­czy­ni­li nie­bo­tycz­ne po­stę­py. Za­po­cząt­ko­wa­li coś co stwo­rzy­ło współ­cze­sny świat, świat od­le­głych ko­smicz­nych po­dró­ży i osad­nic­twa w ga­lak­tycz­nych te­ry­to­riach na­sze­go ukła­du. Roz­wój ciepl­ne­go na­pę­du nu­kle­ar­ne­go po­zwo­lił na da­le­ko­sięż­ne po­dró­że, po­cząt­ko­wo zu­peł­nie poza za­się­giem ludz­kie­go wy­obra­że­nia, a z chwi­lą za­sto­so­wa­nia no­we­go na­pę­du do­stęp­nych na wy­cią­gnię­cie ręki. W stro­nę od­le­głych ga­lak­tyk ta­kich jak An­dro­me­da czy Czar­ne Oko wy­sła­no sze­reg sond, które wciąż zgłę­bia­ją ich za­ka­mar­ki i ba­da­ją moż­li­wo­ści dal­szej ko­lo­ni­za­cji ga­lak­ty­ki. Pierw­sze osady ludz­kie po­wsta­ły na Księ­ży­cu i Mar­sie, gdzie at­mos­fe­ry były na tyle zno­śne, by pierw­sze sta­cje ko­smicz­ne mogły znieść ich wa­run­ki, w tym wy­so­kie wa­ha­nia tem­pe­ra­tur oraz jak na Mar­sie, silne wi­chu­ry py­ło­we. Z cza­sem sta­cje te za­czę­to roz­bu­do­wy­wać sta­wia­jąc obok ko­lej­ne sta­cje, ni­czym kon­te­ne­ry miesz­kal­ne dla wszyst­kich spra­gnio­nych no­wych przy­gód i po­szu­ki­wa­czy lep­sze­go życia, któ­re­go z pew­no­ścią nie można było od­na­leźć na ziemi. Ludz­kość jed­nak wciąż li­czy­ła na eks­plo­ra­cję no­wych po­za­ga­lak­tycz­nych te­ry­to­riów, gdzie moż­li­we by­ło­by ko­lo­ni­zo­wa­nie i two­rze­nie miejsc do życia z dała od całej hi­po­kry­zji i po­li­ty­ki stra­chu Państw Wiel­kie­go Ukła­du. 

Po­dró­że ko­smicz­ne w po­szu­ki­wa­niu no­we­go lep­sze­go świa­ta na­zwa­no pier­wot­nie Pa­ra­di­se­ją, czyli po­szu­ki­wa­niem utra­co­ne­go raju w prze­strze­ni ko­smicz­nej. Chęt­nych na pod­bój wszech­świa­ta było nie­zwy­kle dużo, jed­nak każdy kto chciał brać udział w wiel­kiej ko­lo­ni­za­cji ga­lak­ty­ki mu­siał speł­niać pewne wa­run­ki. Wy­bie­ra­no ludzi mo­gą­cych przy­słu­żyć się roz­wo­jo­wi nauki i tech­ni­ki, ludzi ma­ją­cych i zna­ją­cych swoje miej­sce w spo­łe­czeń­stwie, byli to na­ukow­cy, me­dy­cy, in­ży­nie­ro­wie, me­cha­ni­cy, ale także cała masa do­dat­ko­we­go per­so­ne­lu, który był nie­zbęd­ny do funk­cjo­no­wa­nia du­żych grup spo­łecz­nych, które osie­dlo­ne na dłuż­szy czas w jed­nym miej­scu, za­czę­ły two­rzyć więzi spo­łecz­ne, za­kła­dać ro­dzi­ny, wy­ma­gać wszyst­kich norm jakie mogły otrzy­mać na Ziemi. Tak po­wsta­wa­ły na osie­dlach ko­lo­ni­za­cyj­nych szko­ły, przy­chod­nie, ko­ścio­ły, urzę­dy. 

 

***

Dzień za­czął się dla mnie jak zwy­kle, cho­ciaż tu nie ma pór dnia, a jego roz­kład wy­zna­cza we­wnętrz­ny sys­tem sta­cji Un­de­re­arth przez wielu na­zy­wa­nej po­tocz­nie Se­chan­ce, w skró­cie od otrzy­ma­nej dru­giej szan­sy na roz­po­czę­cie no­we­go życia. Zin­te­gro­wa­ny sys­tem to­wa­rzy­szy każ­de­mu oby­wa­te­lo­wi sta­cji, mo­ni­to­ru­je i in­wi­gi­lu­je nas w każ­dym mo­men­cie eg­zy­sten­cji, ale to nie wszyst­ko, każdy kto chce miesz­kać na sta­cji, czy to małe dziec­ko uro­dzo­ne na sta­cji, czy nowo przy­by­li pra­cow­ni­cy muszą pod­dać się ak­tu­ali­za­cji mi­kro­chi­pa, który za­pew­ni kon­tro­lę nie tylko nad po­zio­mem agre­sji, ale rów­nież bę­dzie dbał o ich wła­ści­we funk­cjo­no­wa­nie na sta­cji. Do jego zadań na­le­żą na przy­kład wy­sy­ła­nie im­pul­su do mózgu o po­bud­ce, czy ko­niecz­no­ści po­ło­że­nia się spać, nawet pory po­sił­ków usta­lo­ne są z góry. Dla mnie to rzecz nor­mal­na, tu się uro­dzi­łam i tak funk­cjo­nu­ję od za­wsze. Im­puls mnie budzi, na­stęp­nie szyb­ka to­a­le­ta, lek­kie śnia­da­nie w po­sta­ci papki po­wsta­łej z prosz­ku, czyli mie­szan­ki naj­po­trzeb­niej­szych skład­ni­ków, garść wi­ta­min i pro­bio­ty­ków, które sys­tem uzna za nie­zbęd­ne dla mo­je­go or­ga­ni­zmu, ubra­nie się w uni­form i po­dróż we­wnętrz­ną ko­lej­ką do Urzę­du Spra­wo­wa­nia Nad­zo­ru nad SPaA. Do pracy w urzę­dzie nad­zo­ru trze­ba mieć nie tylko pre­dys­po­zy­cje fi­zycz­ne, ale przede wszyst­kim nie­ska­zi­tel­ny obraz w sys­te­mie mo­ni­to­ru­ją­cym nas każ­de­go dnia. Ta praca nie jest także do­stęp­na dla osób z nizin spo­łecz­nych, uro­dze­nie ma zna­cze­nie, sys­tem za­ło­żył, że od­po­wied­nie po­cho­dze­nie za­pew­ni wier­ność i dba­łość o ide­ały świę­tej ide­olo­gii an­ty­agre­syw­nych za­cho­wań, bo prze­cież nisko uro­dze­ni mając do­stęp do we­wnętrz­ne­go sys­te­mu mo­gli­by chcieć oszu­kać sys­tem na wła­sną ko­rzyść, co zresz­tą kil­ku­krot­nie od­no­to­wa­no. Praca jest je­dy­ną rze­czą, którą mam i która daje mi chęci do dzia­ła­nia. Sie­dzi­ba urzę­du znaj­du­je się w cen­trum pier­wot­nej sta­cji, jako hołd dla do­sko­na­łe­go sy­te­mu jaki mogły stwo­rzyć po­przed­nie po­ko­le­nia. Wcho­dząc do środ­ka z nikim się nie witam, nie mam w zwy­cza­ju bra­tać się ze współ­pra­cow­ni­ka­mi, in­te­gro­wać się spo­łecz­nie, ani nawet na­wią­zy­wać re­la­cji mię­dzy­ludz­kich. Co praw­da nie lubię in­te­gro­wać się z in­ny­mi miesz­kań­ca­mi sta­cji, ale lubię ob­ser­wo­wać ich za­cho­wa­nia, ana­li­zo­wać je, a cza­sem nawet wy­ko­rzy­sty­wać je dla wła­snych celów, a zda­jąc sobie spra­wę z wła­snych wa­lo­rów, czę­sto też wy­ko­rzy­stu­ję te atuty dla wła­snych po­trzeb, po­zo­ru­jąc uro­czy uśmiech czy przy­mil­ne spoj­rze­nie. Kiedy tego po­trze­bu­ję, za­wsze dzia­ła, ludz­ka psy­chi­ka jest nie­wia­ry­god­nie pro­sta. 

W sie­dzi­bie or­ga­ni­za­cji omi­ja­jąc zgrab­nie i dys­tyn­go­wa­ne in­nych, pa­trząc dum­nie przed sie­bie ze wzro­kiem sku­pio­nym na ko­lej­nych prze­kra­cza­nych prze­ze mnie drzwiach, które au­to­ma­tycz­nie otwie­ra­ją się od­czy­tu­jąc mój chip i umoż­li­wia­jąc mi do­stęp do naj­da­lej od­le­głych i czę­sto za­ka­za­nych miejsc w urzę­dzie. Je­stem tu kimś istot­nym, naj­lep­szą z naj­lep­szych, chcia­no bym pra­co­wa­ła za biur­kiem z tak wy­so­kim wy­ni­kiem te­stów psy­cho­spraw­no­ścio­wych, jed­nak uzna­łam, że moje miej­sce jest w te­re­nie, gdzie mogę tro­pić wszyst­kich tych, któ­rzy nie chcą się pod­dać sys­te­mo­wi i wy­ka­zu­ją za­gra­ża­ją­cy spo­łecz­nie po­ziom agre­sji. 

– Cześć Sonia. Cie­szę się, że je­steś punk­tu­al­nie – po­wie­dział ktoś za moimi ple­ca­mi.

Od­wró­ci­łam się i uj­rza­łam na­czel­nicz­kę z za­gad­ko­wym uśmie­chem na twa­rzy. Do­pie­ro po chwi­li do­strze­głam ni­skie­go chło­pa­ka lekko scho­wa­ne­go za nią, wy­glą­da­ją­ce­go przy niej zu­peł­nie jak jakiś prze­stra­szo­ny dzie­ciak, nie wie­dzą­cy co tu robi. 

– Dzień dobry, w czym mogę pomoc? – od­ru­cho­wo od­par­łam.

– Sonia, zgod­nie z wia­do­mo­ścią sprzed ty­go­dnia przed­sta­wiam ci two­je­go no­we­go pod­opiecz­ne­go, bę­dziesz go uczy­ła na­szych prak­tyk i wzor­co­wych za­cho­wań. 

Cho­le­ra, jak zwy­kle ola­łam wia­do­mość od niej, a żeby sys­tem mnie prze­pu­ścił dalej, za­trzy­ma­łam się na otwar­tej wia­do­mo­ści, nawet jej nie czy­ta­jąc. Mój błąd. 

– Tak jasne pa­mię­tam. Czas szyb­ko leci – od­par­łam, jak zwy­kle bez emo­cji i więk­sze­go za­in­te­re­so­wa­nia. 

– To jest Artur Grels, na­dzie­ja mło­de­go po­ko­le­nia – wska­za­ła z uśmie­chem na wy­mocz­ka obok niej – a to jest Sonia Ar­da­ne­ro nasza naj­lep­sza broń do zwal­cza­nia nie­po­ko­ją­cych za­cho­wań – tym razem wska­za­ła z dumą na mnie. 

Młody wy­cią­gnął rękę, ale spoj­rza­łam tylko wy­mow­nie i zmarsz­czy­łam brwi w wy­ra­zie dez­apro­ba­ty na­wią­zy­wa­nia kon­tak­tu fi­zycz­ne­go z nowo po­zna­nym je­go­mo­ściem. 

– Cie­szę się, że przy­pa­dli­ście sobie do gustu, a teraz zo­sta­wiam was sa­mych – po­wie­dzia­ła z nie­ma­łym sar­ka­zmem – Sonia, po­stę­puj we­dług wy­tycz­nych uję­tych w wia­do­mo­ści – do­da­ła roz­ba­wio­na samym fak­tem, że muszę współ­pra­co­wać z kim­kol­wiek i ode­szła w stro­nę swo­je­go ga­bi­ne­tu.

Nie czu­łam zło­ści, nie­chę­ci, nie czu­łam nic poza obo­jęt­no­ścią, która jest wła­ści­wą re­ak­cją w cza­sach Wiel­kiej Apa­tii. 

– Czy mogę panią za­py­tać czym bę­dzie­my się dziś zaj­mo­wa­li – spy­tał nie­pew­nym i owczo­po­kor­nym gło­si­kiem.

– Nie mo­żesz – od­par­łam bez chwi­li za­sta­no­wie­nia. – Do­wiesz się póź­niej.

Pierw­sze co mnie za­sta­no­wi­ło to ta jego nie­pew­ność. „Na­dzie­ja mło­de­go po­ko­le­nia” z pew­no­ścią tak się nie za­cho­wu­je, a tra­fia­jąc tu musi być nie tylko do­brze uro­dzo­ny, ale rów­nie in­te­li­gent­ny jak i spraw­ny, co zu­peł­nie wy­klu­cza za­pre­zen­to­wa­ne za­cho­wa­nie.

– No do­brze, naj­pierw spraw­dzi­my w sys­te­mie ak­tu­al­nie naj­waż­niej­sze i naj­pil­niej­sze spra­wy i zro­bi­my swoje – po na­my­śle od­par­łam krót­ko i zwięź­le.

– Ro­zu­miem, bar­dzo cie­szę się na współ­pra­cę z panią – teraz już pew­niej­szy sie­bie, bar­dziej wy­pro­sto­wa­ny i z lek­kim uśmiesz­kiem od­parł zu­peł­nie innym tonem niż do­tych­czas, orien­tu­jąc się, że go przej­rza­łam. 

Sta­cja po wie­lo­de­ka­do­wych roz­bu­do­wach uro­sła do rangi od­ręb­nej jed­nost­ki te­ry­to­rial­nej, w dużej mie­rze nie­za­leż­nej, lecz nie do końca sa­mo­wy­star­czal­nej. Upra­wy w na­mio­tach rol­ni­czych nie są wy­star­cza­ją­ce na po­kry­cie cał­ko­wi­te­go za­po­trze­bo­wa­nia lud­no­ści za­miesz­ku­ją­cej sta­cję, co wy­mu­sza dobre sto­sun­ki i pewną pod­le­głość w sto­sun­ku do Ziemi. Sta­cja w pierw­szych la­tach ist­nie­nia była sta­cją ba­daw­czą na­le­żą­cą do Sta­nów, lecz z cza­sem stała się mię­dzy­na­ro­do­wym punk­tem, gdzie każde mo­car­stwo pra­gnę­ło umie­ścić swo­ich przed­sta­wi­cie­li. Teraz za­leż­ność jest usto­sun­ko­wa­na do­sta­wa­mi pro­duk­tów spo­żyw­czych i hi­gie­nicz­nych, sta­cja pró­bu­je roz­wią­zać także pro­blem z pro­duk­cja pod­ze­spo­łów elek­tro­nicz­nych i ele­men­tów kon­struk­cyj­nych przy wy­ko­rzy­sta­niu na­tu­ral­nych złóż i za­so­bów znaj­du­ją­cych się na Mar­sie. Jed­nak nikt nie wie­rzy w to, że na­stą­pi kie­dyś chwi­la, gdy sta­cja osią­gnie pełną nie­za­leż­ność. Obec­nie sta­cja, a ra­czej ze­spół sta­cji liczy łącz­nie pół­to­ra mi­lio­na oby­wa­te­li róż­nych na­ro­do­wo­ści, po­słu­gu­ją­cych się w głów­nej mie­rze ję­zy­kiem an­glo­sa­skim, bo taki zo­stał tu uzna­ny za urzę­do­wy. Dla całej tej zbie­ra­ni­ny na­ro­do­wo­ścio­wej po­wstał sze­reg udo­god­nień i do­stęp do usług spo­łecz­nych. Kiedy pierw­si lu­dzie się tu osie­dli­li z wdzięcz­no­ścią przy­ję­li to co da­wa­ła sta­cja, jed­nak życie poza Zie­mią oka­za­ło się dość mo­no­ton­ne i ja­ło­we, do tego po­zba­wio­ne praw­dzi­we­go słoń­ca i ziem­skie­go po­wie­trza, zu­peł­nie inne niż się spo­dzie­wa­no. Dla wielu z przy­by­łych po­dróż w prze­strzeń ko­smicz­ną w po­szu­ki­wa­niu raju oka­za­ła się wiel­kim za­wo­dem, który wyrył w ich psy­chi­ce pięt­no po­raż­ki, która po­przez lęki i stany de­pre­syj­ne znacz­nie wpły­wa­ła na za­cho­wa­nia agre­syw­ne, które z kolei wy­ła­py­wał SPaA. I tak za­miast Pa­ra­di­se­ji w kon­tek­ście po­dró­ży ko­smicz­nych, za­czę­to uży­wać tej nazwy w celu okre­śle­nia cho­ro­by tra­wią­cej umy­sły za­wie­dzio­nych po­raż­ką ludzi przy­by­łych na sta­cję. Po nie­zli­czo­nych po­dró­żach w prze­strze­ni ko­smicz­nej, in­ten­syw­nym roz­wo­ju in­te­lek­tu­al­nym i cy­ber­tech­no­lo­gicz­nym ludz­kość wciąż ma sła­bość i po­peł­nia te same błędy, nie ucząc się na wła­snych po­raż­kach. I choć­by każda po­raż­ka czy­ni­ła nas sil­niej­szy­mi, to wiąż i wciąż jesz­cze nie spra­wi to, że sta­nie­my się mą­drzej­si i tak po kres ist­nie­nia świa­ta. I tak Pa­ra­di­se­ja stała się cho­ro­bą na­by­tą wśród osób za­miesz­ku­ją­cych sta­cje na Mar­sie i Księ­ży­cu. Psy­cho­lo­go­wie tłu­ma­czy­li to w rożny spo­sób i róż­nie na­zy­wa­li stany przed osta­tecz­nym po­stra­da­niem zmy­słów przez cho­rych, jed­nak wszyst­ko dą­ży­ło do jed­ne­go. To Pa­ra­di­se­ja tra­wi­ła umy­sły cho­rych. 

Moim za­da­niem na sta­cji jest w głów­nej mie­rze za­trzy­my­wa­nie osób wy­ła­pa­nych przez sys­tem, za­gro­żo­nych cho­ro­bą, a nie­chcą­cych pod­dać się do­bro­wol­nie pod opie­kę spe­cja­li­stycz­no-far­ma­ko­lo­gicz­ną. Dziś z Mło­dym idzie­my na po­zor­nie nie­ma­ją­ce zna­cze­nia zgło­sze­nie sys­te­mu o wzro­ście po­zio­mu agre­sji u na­sto­lat­ki. To naj­częst­sze zgło­sze­nia i zwy­kle ich nie przyj­mu­ję, bo to bunt, który zo­sta­nie stłam­szo­nym jesz­cze zanim tak na­praw­dę dziew­czy­na zro­zu­mie co chcia­ła zro­bić. Z pew­no­ścią w jej prze­ka­za­niu po­mo­gą ro­dzi­ce bo­ją­cy się sank­cji za utrud­nia­nie funk­cjo­na­riu­szom dzia­łań zwal­cza­ją­cych za­cho­wa­nia an­ty­agre­syw­ne. Dziś jed­nak ze wzglę­du na kulę u nogi nie mogę od razu pa­ko­wać się w ta­ra­pa­ty i brać naj­gor­szych przy­pad­ków, póki nie usta­lę kim jest ta­jem­ni­czy chło­pak, a jeśli od razu się­gnę­ła­bym do sys­te­mu we­wnętrz­ne­go w moim IO, chło­pak od razu się zo­rien­tu­je, że szu­kam in­for­ma­cji na jego temat. W końcu musi być nie­głu­pi skoro tra­fił do mnie.

Kiedy skie­ro­wa­li­śmy się w stro­nę ko­lej­ki, ma­ją­cej nas za­wieźć w wy­zna­czo­ne przez sys­tem miej­sce, za­uwa­ży­łam nie­pew­ne po­ru­sza­nie się Mło­de­go po sta­cji. W ko­lej­ce ob­ser­wo­wał ludzi jak na­le­ży się za­cho­wać, wie­lo­krot­nie też prze­cze­ki­wał swoją kolej, by spraw­dzić jak ja po­stą­pię w danym mo­men­cie. Nie wie­dział też, że dzię­ki na­szym upraw­nie­niom nie mu­si­my ska­no­wać chi­pów jak inni pa­sa­że­ro­wie, co sta­rał się skrzęt­nie ukryć. Ob­ser­wa­cja jego za­cho­wań na­su­nę­ła mi pro­sty i jed­no­znacz­ny wnio­sek, to jego pierw­sza wi­zy­ta na sta­cji i zdaje się, że nie wszyst­ko mu o niej po­wie­dzia­no. 

– Przy­zwy­cza­isz się – rzu­ci­łam.

– Aż tak to po mnie widać? – spy­tał z ło­bu­zer­ski uśmiesz­kiem, który w jakiś dziw­ny spo­sób bu­dził we mnie uczu­cie enig­my.

Chło­pak mimo nie­wy­so­kie­go wzro­stu był dość przy­stoj­ny i wy­mu­ska­ny, z do­brze i sta­ran­nie ucze­sa­ny­mi wło­sa­mi, po­praw­nie uło­żo­nym uni­for­mem, po­praw­nie wy­wi­nię­ty­mi man­kie­ta­mi i ide­al­ny­mi ma­nie­ra­mi, taki chłop­czyk z do­bre­go domu, ale tkwi­ło w nim coś co spra­wia­ło, że był po­dob­ny do mnie. Bo po­dob­nie do mnie krył w sobie ta­jem­ni­cę, o któ­rej nikt nic nie wie­dział.

Kiedy do­tar­li­śmy pod wska­za­ny przez sys­tem adres spy­ta­łam go czy wie jak na­le­ży po­stą­pić w takim przy­pad­ku i zna pro­ce­du­rę. Książ­ko­wo wy­ja­śnił, że mamy prawo wejść do lo­ka­lu zaj­mo­wa­ne­go przez wska­za­ną ro­dzi­nę, po­pro­sić o do­bro­wol­ne uda­nie się z nami, w przy­pad­ku od­mo­wy, mamy obo­wią­zek zgło­sić w sys­te­mie brak chęci współ­pra­cy, co wiąże się z prze­sła­niem przez sys­tem za po­śred­nic­twem chipa im­pul­su do mózgu obiek­tu, który obez­wład­ni jed­nost­kę do mo­men­tu przy­jaz­du trans­por­tu o za­ostrzo­nym nad­zo­rze, który na­stęp­nie do­star­czy chorą osobę na przy­mu­so­we le­cze­nie. Ot, zwy­kłe ru­ty­no­we za­trzy­ma­nie nieco zde­ner­wo­wa­nej na­sto­lat­ki, którą od­po­wied­nim le­cze­niem nie­za­wod­ny sys­tem przy­wró­ci do stanu nor­mal­ne­go funk­cjo­no­wa­nia. Lokal miesz­kal­ny nie wy­róż­niał się ni­czym szcze­gól­nym spo­śród wielu in­nych jemu po­dob­nych. Przed wej­ściem do­sta­li­śmy wia­do­mość z sys­te­mu, że ro­dzi­ce na­sto­lat­ki jesz­cze nie do­tar­li do domu, szko­da, bo są­dzi­łam, że z ich po­mo­cą pój­dzie szyb­ciej i ła­twiej. Prze­ję­łam ini­cja­ty­wę i ka­za­łam sta­nąć Mło­de­mu za mną. Za­dzwo­ni­łam do drzwi, cisza. Za­dzwo­ni­łam po­now­nie, cisza. Za­czę­łam walić pię­ścią do drzwi i gło­śno wy­krzy­cza­łam for­muł­kę o tym kim je­stem i skąd. Cisza. Dzię­ki sys­te­mo­wi i przy­zna­nym mi upraw­nie­niom zamki każ­de­go domu i każ­de­go miej­sca na sta­cji otwie­ra­ją się przede mną ni­czym Sezam przed Ali­ba­bą. Dałam znać na moim IO, że na­le­ży otwo­rzyć zdal­nie drzwi, by uła­twić mi do­stęp do lo­ka­lu. Drzwi od razu ustą­pi­ły. We­szłam do środ­ka, ostroż­nie sta­wia­jąc kroki i roz­glą­da­jąc się uważ­nie po prze­strze­ni, którą uj­rza­łam, jed­no­cze­śnie po­na­wia­jąc wo­ła­nie i for­muł­kę, którą mam obo­wią­zek przed­sta­wić się wobec za­trzy­ma­ne­go. Nic, znów cisza. Spoj­rza­łam na moje IO, sy­gnał dziew­czy­ny wciąż był w tym lo­ka­lu, więc musi nas sły­szeć, ale po­ziom hor­mo­nów nie wzrósł na tyle, by była w sta­nie nas za­ata­ko­wać. Sy­tu­acja była co naj­mniej nie­po­ko­ją­ca, a ja mia­łam ze sobą ma­łe­go chłop­czy­ka do niań­cze­nia, na któ­re­go mu­sia­łam uwa­żać. Pierw­sze głów­ne po­miesz­cze­nie lo­ka­lu było puste, więc skie­ro­wa­li­śmy się w stro­nę ko­lej­ne­go z rzędu po­miesz­cze­nia. Młody miał ocho­tę pod­jąć ini­cja­ty­wę i spraw­dzić sa­mo­dziel­nie ko­lej­ne po­miesz­cze­nia, ale mu za­bro­ni­łem i ka­za­łam się trzy­mać mnie. Po­pro­si­łam sys­tem o udo­stęp­nie­nie mi wi­zu­ali­za­cji po­miesz­czeń lo­ka­lu i do­kład­ne­go miej­sca po­by­tu dziew­czy­ny. Od razu do­sta­łam do­stęp i wy­świe­tli­ła mi się mapka z po­miesz­cze­nia­mi. Jej chip wy­sy­łał bar­dzo nikły sy­gnał z ostat­nie­go po­miesz­cze­nia, zdaje się ła­zien­ki. Bez słów dałam znać Mło­de­mu, by ostroż­nie po­dą­żył za mną. Za­pu­ka­łam do drzwi i jesz­cze raz za­wo­ła­łam. Cisza. Szarp­nę­łam za klam­kę i zaj­rza­łam do środ­ka. Widok był prze­ra­ża­ją­cy, cho­ciaż może nie dla mnie, lecz coś mnie w tym wszyst­kim po­ru­szy­ło. Młody krzyk­nął, a ja przy­stą­pi­łam od razu do po­mo­cy. Dziew­czy­na le­ża­ła naga pod prysz­ni­cem, po­kry­ta set­ka­mi na­cięć na ciele, nawet na dło­niach i sto­pach, z któ­rych krew są­czy­ła się po­wo­lut­ku. Jej funk­cje ży­cio­we były ledwo wy­czu­wal­ne, a kiedy za­czę­łam jej do­ty­kać otwo­rzy­ła oczy. Pa­trzy­ła jakby mnie nie wi­dzia­ła. Doj­rza­łam w nich strach, ale i chęć życia. Od razu na moim IO za­zna­czy­łam pil­nie po­trzeb­ną pomoc me­dycz­ną, za­sta­na­wia­jąc się jed­no­cze­śnie dla­cze­go sys­tem nie wy­krył jej stanu ago­nii, tylko pod­wyż­szo­ny po­ziom agre­sji. Ka­za­łam Mło­de­mu przy­nieść ja­kie­kol­wiek okry­cie, bo dziew­czy­na za­czę­ła się trząść. Trans­port me­dycz­ny miał zaraz do­je­chać na miej­sce, a ja w tym cza­sie oglą­da­jąc jej po­dziu­ra­wio­ne jak sito ciało od­kry­łam mały pla­ste­rek w miej­scu wsze­pie­nia chipu, za­wie­ra­ją­cy mi­kro­blo­ka­dę, która unie­moż­li­wia pra­wi­dło­we od­czy­ta­nie sy­gna­łu wy­sy­ła­ne­go przez chip. Zwy­kle wi­du­ję takie roz­wią­za­nia w nie­le­gal­nych ba­rach, kur­wi­doł­kach i szu­ler­niach, gdzie dzię­ki tym urzą­dze­nia zwięk­szo­ny po­ziom agre­sji i pod­nie­ce­nia jest za­mie­nia­ny na sy­gnał o do­zna­niu ra­do­ści i szczę­ścia przez wła­ści­cie­la da­ne­go chipu. Wiem, bo cza­sem ko­rzy­stam z tych miejsc. Tu jed­nak za­dzia­ła­ło to zu­peł­nie ina­czej, strach i ból zo­sta­ły od­czy­ta­ne jako wzrost po­zio­mu agre­sji. Dziew­czy­na umie­ra­ła mi na rę­kach, a ja za­sta­na­wia­łam się jak mogło do tego dojść, skoro mamy tak cu­dow­nie dzia­ła­ją­cy sys­tem, który in­wi­gi­lu­je nas w każ­dym mo­men­cie i wie o nas wszyst­ko.

CDN.

Koniec

Komentarze

Siemka! Pamiętasz że trzeba się nawadniać?

 

Pierwsze co przychodzi mi na myśl po przeczytaniu tego to “I co było dalej?”. Ostatnie słowa nie dają w ogóle uczucia że to koniec, właściwie dopiero jakby to był wstęp. Ogromne wprowadzenie do świata i urwanie fabuły :(.

Te z fakt że Młodziak miał zarys że będzie coś rozwinięty, a nie jest :(((

Nie widzę też w nazwie ani opisie by była to część 1.

Zapowiadało się na coś mega fajnego, ale trochę spalone tym urwaniem…

 

 

uczucie enigmy.

Co to znaczy?

 

 

 

 

Obudź się – Jeśli to czytasz, jesteś w śpiączce od prawie 15 lat. Próbujemy nowej metody. Nie wiemy gdzie ta wiadomość pojawi się w Twoim śnie ale mamy nadzieję, że uda nam się do Ciebie dotrzeć. Prosimy, obudź się.

Nikaszko, nikt nie powiedział, że to koniec ;) cześć dalsza siedzi gdzieś w zakamarkach mojej głowy, ale brak czasu pozwolił mi na napisane tylko takiego kawałka. 

Po Twojej ocenie, spróbuję zmienić na końcu treść, tzn. dodam info o dalszej części. Jako, że jestem tu nowa, nie do końca kumam wszystkie zasady. 

Jeszcze raz dzięki za komentarz, dało mi to trochę do myślenia!

 

Hej!

 

Powinnaś zaznaczyć, że to fragment. Nie wiem, czy fragment może brać udział w konkursie, ale chyba planujesz to dokończyć.

Sporo infodumpów, szczególnie w pierwszej części opowiadania. Informacje o bohaterce przeplatają się z infodumpami w niekontrolowany sposób. Ogólnie, odniosłem wrażenie, że kompozycja trochę żyje własnym życiem i straciłaś nad nią kontrolę. I to jest mój główny zarzut.

Drugi to powtórzenia i błędy stylistyczne, które należałoby oczyścić (nie są one bardzo rażące, w każdym razie proponuję betę).

 

Natomiast od momentu, kiedy pojawiają się pierwsze dialogi i bohaterka, zaczyna się ciekawie. Tu widzę duży potencjał na dobre opowiadanie. Główna bohaterka jest zarysowana dobrze i jednoznacznie, chociaż ciężko z nią sympatyzować. Fajnie, że i ona i chłopak skrywają jakąś tajemnice, szkoda tylko, że nie jest pokazane co to takiego (może w następnej części?). Sam pomysł na parę, która chodzi i pilnuje “emocjonalnego” porzadku podoba mi się. Trochę skojarzyło mi sie z innym opowiadaniem tutaj opublikowanym, którego autorem jest BarbarianCataphract, pod tytułem “Wyrok człowieczeństwa”. Tylko u Ciebie sytuacja pokazana jest z drugiej strony.

 

Hej:)

Jest tak jak mówi kronos – fragmenty z założenia nie powinny brać udziału w konkursie. Jeżeli chcesz zostawić tekst w formie jakiej jest, to zdejmij tag konkursu i zmień oznaczenie z opowiadania na fragment. Jeżeli zaś będziesz chciała dopisać zakończenie (w odpowiednim limicie znaków) lub zmienić po prostu ten tekst, to nie ma z tym problemu, tylko daj znać gdy już to zrobisz albo opublikuj jako nową publikację;) Do zamknięcia konkursu jest ponad miesiąc, więc czasu nie powinno Ci zabraknąć.

 

Poza tym miło mi powitać Cię na portalu i w razie pytań służę pomocą:) Jeśli chcesz i masz czas, to często polecaną lekturą na początek jest ten oto artykuł:)

Слава Україні!

Kronos i Golodh, dzięki za użyteczne rady. Zmieniłam oznaczenie na fragment i zdjęłam z konkursu. Mam szczerą chęć dopisać jeszcze dalszą część. Może dlatego jest w tej opowieści trochę chaosu, bo wciąż mam nadzieję rozwinąć wiele wątków. Jeszcze raz dzięki za uwagi i porady!

Nowa Fantastyka