- Opowiadanie: oidrin - Ballada o błękitnopłetwej albo święto tuńczyka

Ballada o błękitnopłetwej albo święto tuńczyka

Dawno nic nie było, to dziś będzie.

Tekst z zeszłoroczj Majowej Manii, a dokładnie na święto tuńczyka.

Zapraszam. 

Podziękowania dla trójcy betujących: Olciatki, Basementkey i fanthomasa.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Ballada o błękitnopłetwej albo święto tuńczyka

– Mitzi, jedzonko! Chodź na pyszności!

Mariangela postawiła przed kotem miskę pełną rybich wnętrzności. Sobota – urodziny kota, niedziela – urodziny ciela, ale to był akurat dzień tuńczyka. Trąbili o tym w wiadomościach, dopóki nie przełączyła. Nie mogła przegapić odcinka, w którym Don Ippolito wyznaje Carmelicie, że mimo tego, o czym wszyscy myślą, że nie miało miejsca, a on dzięki swoim dojściom odkrył, że miało, są dla siebie stworzeni.

– Kawy? – zapytała młodzieńca siedzącego przy stole. Zaprzeczył, cmokając, i przewrócił lepiącą się do palców stronę wczorajszej gazety. Mariangela westchnęła, obciągając brzeg ażurowego dekoltu halki, który opinał atuty wysuszone opalenizną. Odkąd chłopak wynajął pokój, zagięła na niego parol. Codziennie próbowała sztuczek, których kobieta w pewnym wieku posiada cały arsenał. Jak dotychczas, bez skutku.

– Przysiądziesz się, Turi? – zwróciła się do chłopaka, perfumując ukradkiem pomarszczoną szyję. Podbiegł posłusznie, jak krzyżówka Adonisa z psem pasterskim.

Mariangela poprawiała podwiązkę tak zaciekle, że aż poszło jej oczko. Turi przycupnął na drugim końcu kanapy, zatopiony w lekturze. Nie kusił go nawet kuguarzy pazur zaczepiony we wstążeczkę pasa do pończoch. Próbowała jednak dalej. Szlafrok w orientalne kwiaty zsunęła wyzywająco z ramienia. Nie wiedziała, czy chłopaka odrzuca pajęcza sieć naczynek na przywiędłej skórze, czy też ciężki zapach perfum.

Na srebrnym ekranie Carmelita mówiła właśnie Don Ippolitowi, że nawet jeśli są dla siebie stworzeni, a to, co im wmawiano, jest bez znaczenia, niestety nie mogą się spotykać, gdyż są rodzeństwem.

– Ależ tu gorąco! Zaraz zemdleję… – Dramatycznym ruchem rzuciła się Turiemu na kolana. Jedynie kilka stron gazety dzieliło go od zawiniętego w satynę i koronki ciała, które, choć zabalsamowane kremem o zapachu pomarańczy, tu i ówdzie pomarszczyło się i obwisło.

– Marioangelo – westchnął Turi, składając gazetę – urody pani nie odmówię, ale jestem już zajęty.

No tak, prychnęła, jeśli już się jakiś trafi, zawsze woli inną. Młodość strawiła przecież na cuchnącego serem pastucha, który śpiewał serenady do osłów. Jak się potem okazało, jego oczy błądziły także za owczym runem.

– Jest młodsza ode mnie?! – jęknęła, szarpnąwszy za fiszbiny gorsetu. Machała nogami tak, by nie przegapił efektu depilacji brazylijskiej.

– Ma łuski i płetwy. – Powstrzymał gestem dalsze akrobacje. – I pachnie morzem.

To była romantyczna historia. Poznali się w pracy, na targu rybnym, a ona nazywała się Letizia. Gdy tylko mignął mu ten muskularny ogon i błękitne płetwy, wiedział, że to coś innego. Wbrew rzeźnickiemu powołaniu, ocalił Letizię przed filetowaniem. Potem pielęgnował, dokarmiając sardynkami. Pływali razem w akwarium na zapleczu stoiska, ale wkrótce stało się ono zbyt ciasne na wspólne figle. Spodziewali się już małej ławicy dzieci.

– Wrzuciłem ją z powrotem do morza. – Turi rozmarzył się. – Mówiła, że popłynie do szkółki tuńczyków u wybrzeży Lampedusy, żeby opowiedzieć o mnie siostrom. Wraca dzisiaj, na święto tuńczyka. Nie mogę się doczekać.

Mariangela słuchała jak zaczarowana. Takie rzeczy nie dzieją się codziennie, nie to co wyssane z palca rewelacje pomiędzy Carmelitą a Don Ippolitem. Owinęła się pruderyjnie w szlafrok i westchnęła. Żałowała, że zamiast wcięcia w talii natura nie wyposażyła jej w oponki rybiego tłuszczu. Czy gdyby zgoliła tlenione na blond fale dunaju, a łysą czaszkę obkleiła cekinami łusek, stałaby się bardziej godna miłości? Do tego silikon w karpie usteczka, wypiłowane na ostro zęby…

Kotka Mitzi, której znudził się brak uwagi, pacnęła łapą w pilot, zmieniając kanał.

– Z okazji obchodów dnia tuńczyka – mówił spiker – gubernator Sycylii spotkał się z ambasadorem Japonii, by promować ekologiczne szkółki ryb. Na bankiecie zaserwowano bufet złożony z tatarów i sashimi przygotowany przez słynnego szefa kuchni…

– Letizia! Nieeeee! – Na widok rybiej głowy zdobiącej półmisek równo poukładanych plasterków, Turi wybuchnął płaczem. Tymczasem Japończycy rozkoszowali się kolejnymi kęsami morskich delicji, kiwając z uznaniem głowami.

Marianagela spuściła szlafrok. Mężczyzna w rozpaczy to łatwy łup, oto jej szansa. W zanadrzu miała przecież coś o zapachu ryby. Wklepała więc resztki z kociej miski w dekolt i szturchnęła Turiego kolanem. Nie reagował. Trudno, stwierdziła, czas przyszyć sobie płetwy.

Koniec

Komentarze

Też wrzuciłaś dziś bizarro?Czyżbym cię sprowokował swoim tekstem? ;)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Ha, czyli to jednak była zamierzona prowokacja. ;)

Końcówka lekko obleśna, ale się sprawdza. Fajny szorciak, dobrze wyszło pomieszanie absurdu z telenowelowością :D Udany tekst.

Kliku klik.

It's ok not to.

Co do… ok, od początku.

Hej oidrin ;)

Szalone bizarro, na końcu uśmiechnęło ;) Nie znam jeszcze zbytnio konwencji, więc nie mnie oceniać, czy to dobre, czy nie, ale mi się podobało. Ciężko mi tu coś napisać, poza tym, że styl dobry i czytało się płynnie.

Dziękuję za lekturę!

@dogsdumpling ale chodzi o smarownie się kocim żarciem czy przyszycie płetw? Jest taki dziwny dziwny horror o facecie, który chce przerobić intruza na morsa, bo to jego ulubione zwierzę. To jedna z inspiracji. XD

 

@Gruszel zajrzyj na NL, tam bizarro pod dostatkiem. A dzisiaj na nf możesz również do tekstu fanthomasa.

 

dzięki i pozdrawiam!

W zanadrzu miała przecież coś o zapachu ryby.

Chodziło mi o ten fragment. Ale wychodzi na to, że to moja wyobraźnia zawędrowała w dziwne rejony, bo nie pomyślam, że bohaterka miała na myśli smarowanie się kocim żarciem, które potraktowałam, jak osobną informację XD

It's ok not to.

zajrzyj na NL, tam bizarro pod dostatkiem. A dzisiaj na nf możesz również do tekstu fanthomasa.

Czymże jest NL? Do fanthomasa pobiegłam od razu xD

Po lekturze trochę mi mózg paruje, ale tylko trochę.

Nienawidzę przyznawać, że moi wrogowie mają rację.

@dogsdumpling zdarza się, bo wyobraźnia tak czasem robi. XD

 

@Gruszel to Niedobre Literki, masz link w opisie.

 

@Szymszylmon mam nadzieję, że w dobrym tego znaczeniu.

 

Pozdrawiam

Cześć!

 

Nieźle pokręcone. W bizarro fajne jest to, jak z każdym kolejnym akapitem wyobraźnia się “rozciąga” i już nic nie dziwi. Świetnie wyszedł ten przeskok od pozornie zwyczajnej historii do zupełnie szalonej. Czemu masz taki niewyjustowany ten szorcik?

Szaleństwo:)

Ładnie napisane, treść mocno odjechana, wniosek: podobało mi się (zgłaszam do biblioteki).

 

…oprócz ostatniego akapitu. Cóż, będę szczery, nieco popsuł mi odbiór całości, bo, przy pierwszym czytaniu miałem odczucia podobne do dogsdumpling.

Marianagela spuściła szlafrok. Mężczyzna w rozpaczy to łatwy łup, oto jej szansa. W zanadrzu miała przecież coś o zapachu ryby.

 

Przyszywanie płetw fajne. ;)

Przyjemny szorciak, chociaż babsko obrzydliwe.

Mnie też się podobało, jak stopniowo odchodziłaś od normalności.

Babska logika rządzi!

@Alicella dawno się nic nie wrzucało z innego formatu niż GD, poprawione. Cieszę się, że odjechane w dobrym kierunku.

 

@Seener do bizarro trochę go potrzeba.

 

@kronos.maximus no, taki trochę cel gatunku, żeby szokować kontrastami albo elementami ekstremy, ale… W tym miejscu nie było to zamierzone, nie w tym kierunku przynajmniej. Śmieszne, że tak wyszło.

 

@Finkla niektórym wychodzi od razu super jazda bez trzymanki, ale stopniowanie śmieszniejsze. 

 

Pozdrawiam

To jest dopiero desperacja głównej bohaterki. :P Chociaż za bizarro nie przepadam, tak tu, włączając mózg lekko zamulony absurdem, mi się podobało. ;)

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Miś przeczytał. Zastanawia się, czy bohaterka bierze pod uwagę, że może wzbudzić apetyt kota. Z bizarro zrobiłby się horror.

@Sagitt no, równouprawanienie czyli predator może też być w spódnicy. XD

 

@Koala75 misiu, chyba rzuciłeś właśnie pomysłem na sequel.

 

Pozdrawiam

Cześć oidrin, bizarro bardzo w moim guście – dziwnie, trochę obleśnie, ale jednocześnie uśmiech nie chce zejść z twarzy przy czytaniu :-)

– Jest młodsza ode mnie?! – jęknęła, szarpnąwszy za fiszbiny gorsetu.

Czemu jej nie chciał, skoro miała fiszbiny? Czyżby dyskryminował gatunki morskie oddychające tlenem atmosferycznym?

Na widok rybiej głowy zdobiącej półmisek równo poukładanych plasterków, Turi wybuchnął płaczem. Tymczasem Japończycy rozkoszowali się kolejnymi kęsami morskich delicji, kiwając z uznaniem głowami.

Tu mam jedyny zgrzyt. Zważywszy, że przeciętny tuńczyk błękitnopłetwy waży jakieś pół tony, to musiał być zajebiście duży półmisek i zaiste potężne “plasterki” i “kęsy” :-P Pozdrawiam!

Każde zdanie wchodzi coraz mocniej, a potem to:

Marianagela spuściła szlafrok. Mężczyzna w rozpaczy to łatwy łup, oto jej szansa. W zanadrzu miała przecież coś o zapachu ryby. Wklepała więc resztki z kociej miski w dekolt i szturchnęła Turiego kolanem. Nie reagował. Trudno, stwierdziła, czas przyszyć sobie płetwy.

 

Majstersztyk.

 

Nie wiem czemu, ale przypomniało mi się Tunak Tunak Tun

 

Co do sequela – liczne dzieci ukochanej Turiego mogą szukać zemsty.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

@krzkot1988 fiszbin fiszbinowi nierówny, a te w gorsecie to już trochę martwa natura, a nie rybie ciałko. A co do kawałków tuńczyka, to łeb owszem był cały, ale resztę donosili w porcjach.

 

@GreasySmooth hm, nie wiem, co tu się kojarzy z Tunakiem, ale mnie również on śmieszy. XD Coś ten sequel się robi z dnia na dzień bardziej prawdopodobny.

 

Pozdrawiam

Piękne, zacne, cudowne. Zwłaszcza wstawki o Carmelicie i don Ippolicie chwyciły mnie za serce – idealnie oddałaś ducha telenoweli, który wszak miewa w sobie coś z bizarro.

Uśmiałam się szczerze :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć, Oidrin!

 

Nie kusił go nawet

kuguarzy pazur zaczepiony we wstążeczkę pasa do pończoch.

tu przypadkowy enter

 

Oj, biedna Mariangela… no i biedna Letizia :D a chłopak wolał rybę, to będzie miał syrenę :P bo rozumiem, że tak się właśnie stanie i płetwy zostaną doszyte.

Fajne, sympatyczne, podobało mi się ;)

Akurat fajnie weszło w piątkowe popołudnie :)

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Hej!

Fajne. Bardzo to przyjemnie napisane. Taki lekki styl ze sporą domieszką ironii oraz swobodą w posługiwaniu się (i zabawą) słowem. Ten szorciak to też przy okazji taka drobna prezentacja Twojego stylu – on ma, zwłaszcza jak na warunki NF, pewną dozę unikatowości, która jeszcze lepiej jest widoczna przy dłuższych opowiadaniach.

Sympatyczna opowiastka. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

W zanadrzu miała przecież coś o zapachu ryby.

Zrozumiałam tak jak inni, podejrzewam, że to było celowe? xD

 

Nie zwracam uwagi na tagi, dlatego nie zobaczyłam “bizarro” – i mój mózg zaczął w pewnym momencie mocno się dziwić. ;D Ale podobało mi się. Na pewno bardziej niż Letizii.

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Uuuuuu! Ale to paskudne! ;-)

 

Zwłaszcza to smarowanie rybimi wnętrznościami wypadło obrzydliwie. Subtelnie przygotowałaś na to czytelnika i wyszło super. Motyw miłości do ryby pasuje do bizarro jak ulał, a szczypta erotyki dopełnia osobliwego całokształtu. Zacny szorcik, w sam raz do poczytania przy śniadaniu.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

@Anoia no, muszę przyznać, że telenowele i paradokumenty to jest to, co podkręca moje pomysły i to nie tylko w tym gatunku. XD

 

@Krokus jak się nie ma coś się lubi, to… trzeba czasem półśrodkiem.

 

@CM hej! cieszę się, że ta "zajawka” weszła. Bo tutaj trzeba walczyć o uwagę czytelnika i treścią i formą.

 

@DHBW no, język bywa wieloznaczny i to w nim jest najfajniejsze.

 

@krar85 a co było na śniadanko? Sardynki czy paprykarz? XD

 

Pozdrawiam

Cóż, bizarro nie należy do moich ulubionych lektur, ale Twoją Balladę o błękitnopłetwej przełknęłam bez przykrości, a nawet z pewnym rozbawieniem. ;)

 

Ma­rian­ge­la wes­tchnę­ła, ob­cią­ga­jąc ażu­ro­wy de­kolt halki, który opi­nał atuty wy­su­szo­ne opa­le­ni­zną. –> Obawiam się, że dekoltu nie można obciągać, dekolt nie może też niczego opinać.

Proponuję: Ma­rian­ge­la wes­tchnę­ła, ob­cią­ga­jąc brzeg de­koltu ażurowej halki, która opi­nała atuty wy­su­szo­ne opa­le­ni­zną.

Za SJP PWN: dekolt  1. «wycięcie w sukni, bluzce itp., odsłaniające szyję, ramiona, piersi lub plecy» 2. «część ciała odsłonięta przez takie wycięcie»

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@Regulatorzy dziękuję i już poprawiam. Cieszę się, że dało radę przełknąć. :)

 

Pozdrawiam

Bardzo proszę, Oidrin. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sardynki czy paprykarz?

Kaczuszka ;-)

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Oidrin okryta bizarro, tego jeszcze nie czytałem :)

Twój styl bardzo pasuje do tego typu opowiastek, gdzie możesz tworzyć tło, tak naprawdę nie tworząc go, tylko samymi interakcjami postaci narzucać jakąś konkretną tego tła wizję. Twoje pisanie nie jest efektowne, nie ma w nim fajerwerków, ale po przeczytaniu człowiek pozostaje z wrażeniem, że obcował z czymś lekki, przyjemnym i ładnym, czymś spokojnym nawet w dynamicznych momentach, od zawsze mi się to u Ciebie podobało. A historia nieźle pokręcona, do tego podwójnie telenowelowa, bo to co obserwujemy jest jak włoskie romansidło, w dodatku podbite jakąś “Niewolnica Isaurą” w tle. Usmiechnęło mi się kilka razy, ze dwa razy całkiem szeroko :) To, że Letizia w jakiś sposób powróci w formie dania gotowego do konsumpcji przewidziałem, więc zaskoczenia nie było, za to ostatnia scena i nacieranie się rybimi flakami, no, na to nie byłem przygotowany. Podobało mi się, nawet bardzo, i kliknąłbym gdyby było trzeba :)

 

PS. Masz błąd w tytule, a raczej literówkę, bo coś zjadło ogonek tej błękitnopłetwej (na pewno japończyk ;)).

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Napisano już wszystko, ja tylko chciałam dołączyć do zadowolonych czytelniczek. 

Styl bardzo fajny, podobnie budowane zdania. Humor typowy dla bizarro, ale nawet parę razy się uśmiechnąłem :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dzięki wszystkim za lekturę i zostawienie komentarza!

Nowa Fantastyka