- Opowiadanie: panfajkarz - Człowiek - maszyna

Człowiek - maszyna

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Człowiek - maszyna

Jest rok 2050. Ludzkość od kilku lat prawie nie zajmuje się pracą. Poziom robotyzacji stał się na tyle wysoki, że każdy kraj rozwinięty czy rozwijający się opierał gospodarkę o automaty. Rynek był nimi przepełniony. Zamiast ludzi na roli pracowały autonomiczne traktory, które zajmowały się zarówno sianiem jak i zbieraniem plonów. Hotele były obsługiwane wyłącznie przez pulpity i roboty sprzątające. Ulice sprzątały się same. Chodziły pogłoski o tym, że niedługo sztuczna inteligencja ma zastąpić ludzi nawet w pisaniu powieści. Na testach ślepej próby, w których wysyłano do wydawnictw prace napisane przez ludzi i maszyny bez informowania o eksperymencie wynik był bardzo wyrównany.

Z racji drastycznego obniżenia się zatrudnienia rząd wprowadził system socjalny, zapewniający każdemu człowiekowi dostęp do dóbr wszelkiego rodzaju, których było mnóstwo. To był koniec podziału ludzi na bogatych i biednych, nie miało to już sensu. Państwa przekształciły się w socjalistyczne utopie. Każdy dostawał tyle, ile chciał, niezależnie, czy potrzebował jedzenia, domu czy nowego telefonu.

Społeczeństwa osiągnęły szczyt rozwoju. Sztuczna inteligencja poddała automatyzacji całą gospodarkę i to ona często odpowiadała za to, jak wyglądał układ społeczny, ponieważ była w stanie wykalkulować najlepsze rozwiązanie dla dobra jednostki. Stało się to w wyniku podawania olbrzymiej ilości danych zarówno historycznych, psychologicznych jak i dzieł kultury, które maszyna potrafiła przeanalizować. Wszystkim zarządzał centralny mózg, który powstał po połączeniu technologii największych firm komercyjnych zajmujących się sztuczną inteligencją. Nad całością sprawował kontrolę światowy rząd.

Sytuacja, w której pojawił się nowy gatunek inteligentnych istot miał również wpływ na społeczeństwo. Przez to, że wszystko było zrobotyzowane, ludzie musieli zacząć myśleć jak maszyny, żeby mieć jeszcze jakikolwiek wpływ i zrozumienie na to, jak działał świat. Z tego powodu każdy obywatel otrzymywał domowego robota, którego zadaniem miała być socjalizacja, żeby każdy obywatel mógł kształtować społeczeństwo poprzez interakcje i rozmowy z nim, które były później analizowane i powodowały poprawki do systemu.

Mariusz był zwykłym dwudziestolatkiem. Głównie przeglądał media społecznościowe, żeby się dowiedzieć, co nowego się wydarzyło, czasem brał udział w jakichś meetingach, które ostatnio stawały się coraz bardziej popularne. Raczej nikt nie miał już pretekstu, żeby wychodzić z domu. Bez pracy, ze zdalną edukacją, w czasach gdy wszystko, czego chciałeś mogło do ciebie przyjść pocztą w ciągu 2-3 dni za darmo, wszystkie wymówki do wyjścia stały się iluzoryczne. Ale ludzie chcieli tej iluzji, bo mimo całej technologii ludzki mózg w zamknięciu wciąż wariował. Zdecydował, że poszuka czegoś dla siebie.

Założył okulary do VR, zamknął oczy i po chwili jego umysł już falował po rzece informacji. Obrazy przewijały się przez jego umysł jak strumień. Jak nieskończone domino jedno odbijało się od drugiego, do momentu aż Mariusz wybierze coś interesującego z nich wszystkich. Wydawać by się mogło, że z takim natłokiem informacji poradziłby sobie tylko porządny komputer, ale ludzie po tylu latach korzystania z internetu i VR zdążyli już się przyzwyczaić do wybierania w takim szumie akurat tego, co ich ciekawiło. Nowa supermoc wykształcona z powodu rozwoju technologii.

Przewijało się obok niego wszystko, zdjęcia kobiet chcących uwagi, mężczyzn, którzy publikowali swoje wygłupy, nowi celebryci, którzy stawali się sławni bez powodu, bo w tych czasach nikt się od siebie prawie nie różnił. Widział też reklamy gier, trailery filmów. Na chwilę zatrzymał się na ładnej kobiecie. Widok VR prawie nie różnił się od rzeczywistego, więc mógł się jej dokładnie przyjrzeć. Była jedną z niewielu kobiet w tych czasach, która nie nosiła okropnie grubego makijażu, na dodatek miała zgrabną figurę. Mariusz mógł obejrzeć ją w trójwymiarze z każdej strony. Słyszał, że istniało oprogramowanie pozwalające na bliższe zbliżenia z dowolnymi osobami, wystarczyło nałożyć model osoby na istniejącą wirtualnie postać. Co prawda, wszystko odbywało się tylko w programie, ale i tak było to na tyle duże naruszanie czyjejś prywatności, że społeczeństwo uznało to za nową formę molestowania seksualnego, a rząd aktywnie zwalczał wszelkiego rodzaju pomysły związane z deep fake. Zdaniem Mariusza obecne modele, które można było oglądać w internecie i tak przekraczały granice, choć teoretycznie nie dochodziło do niczego nie poprawnego.

Mariusz cofnął ogląd i znów napłynęła fala informacji. Przejrzał na social mediach najnowsze meetingi w jego okolicy. Udało mu się znaleźć jakiś wykład z historykiem, który miał opowiadać o minionej epoce. Mariusz lubił słuchać o dawnych czasach, więc uznał, że sie przejdzie. Poza tym obejrzał sobie kilka nowych produkcji typu role playing movies. Były dosyć nową mieszanką filmu i gier, w której można było przenieść się do wirtualnej rzeczywistości, która prawie nie różniła się od zwykłej. W ten sposób każdy mógł się stać bohaterem opowieści szpiegowskiej, akcji, gangsterskiej, zależnie od gustu odbiorcy. Fabuła mogła być prosta w rodzaju ratowania wioski przed potworami, albo zawiła jak wielosezonowy serial. Ludzie mogli przeżyć swoje największe fantazje, co prawda, tylko w swojej głowie, ale i tak stawiało je to prawie na równi z rzeczywistymi doświadczeniami. Właściwie, można było zacząć pytać o granicę między prawdą a iluzją. Jeśli sztucznie wykreowane wydarzenia kreują nasze życia i charaktery, to stają się bardziej rzeczywiste niż to, czego możemy dotknąć, czyż nie?

Mariusz przebrał się szybko w jeansy i czarny t-shirt z dwoma czołgami i wyszedł z mieszkania. Gdy zszedł po schodach na dół nie zobaczył żywej duszy. Ludzie rzadko już wychodzili z domów. Teraz każdy miał własną siłownię, więc nie było potrzeby wychodzić nawet, żeby pobiegać. Za to poprawił się wygląd blokowisk, ponieważ władze zaczęły stawiać na bardziej zielone widoki, dlatego wszędzie na osiedlu można było się poczuć jak na spacerze po parku. Choć sam plan budowy nie uległ specjalnej zmianie, bo wciąż chodziło się między rzędami wielkich bloków, które były takie same.

Szybkim spacerem udało się Mariuszowi dojść do głównej drogi, skąd mógł pojechać autobusem na meeting, który odbywał się w miejscu, w którym kiedyś stała biblioteka, już zlikwidowana, ponieważ nikt już nie korzystał z tradycyjnych książek. Po chwili nadjechał autobus. Nie różnił się za bardzo od dawnych, poza tym, że było w nim trochę więcej miejsca, ponieważ nie było potrzeby dodatkowej przestrzeni dla kierowcy. W środku oprócz niego była jeszcze jedna staruszka oraz para, która była ubrana w luźne spodnie, które odbijały światło tworząc lustrzane odbicie, co było obecnie w modzie. Dopasowane bluzy, z których jedna miała motyw słońca, a drugi księżyca i okulary przypominające te do ochrony oczu przy pracy, z tą różnicą, że były podświetlane różnymi kolorami. Te akurat na zielono i fioletowo.

Po kilkunastu minutach Mariusz dotarł na miejsce, gdzie były już rozstawione stoliki a obok nich parasole, żeby osłonić się trochę przed słońcem. Zebrało się całkiem sporo osób, które siedziały popijając przygotowane przez organizatorów napoje. Wykład miał się właśnie zacząć, więc Mariusz zajął miejsce, przy którym siedziały jeszcze dwie osoby, z których jeden był mężczyzną około trzydziestki, a drugi wyglądał na osobę rodem z zeszłej epoki.

Akurat zaczął się wykład. Mężczyzna opowiadał o czasach sprzed rewolucji technologicznej, gdy ludzie musieli jeszcze pracować. Opisywał na czym polegały etaty, jak wyglądało stopniowe skracanie dnia pracy, żeby w końcu dojść do automatyzacji. O tym, jak kraje wyrzekały się swojej państwowości, żeby rozwój robotyzacji nie doprowadził do kolejnych konfliktów między nimi. W końcu utworzono rząd światowy, który miał za zadanie zakończyć walki na naszej planecie. Stało się to kilka dekad temu i do dzisiaj panował spokój.

– Co za bzdura – powiedział mężczyzna obok Mariusza – a co z wojną w Ghanie, co z RPA?

– O czym pan mówi? – zapytał prowadzący.

– Mówi pan, że jest światowy pokój, ale co z tym, co dzieje się w Afryce?

– Szanowny panie, przecież nie ma żadnej wojny.

– Jak to? W Ghanie cały czas trwa wojna domowa.

– Nie wiem, skąd ma pan takie dane. Ostatnia wojna skończyła się 11 lipca 2034 roku.

– Pan chyba żartuje.

– Przepraszam, ale jeśli ma pan zamiar przeszkadzać, to prosiłbym jednak, żeby pan opuścił nasze spotkanie.

– Co za żart – prychnął mężczyzna, po czym wstał i sobie poszedł.

Mariusza zaciekawił ten mężczyzna i postanowił pójść za nim. Udało mu się go dogonić na przystanku.

– Zaczekaj!

Mężczyzna obrócił się i spojrzał zaskoczony.

– Tak?

– Ciekaw jestem, o jakiej wojnie pan mówił?

– O wojnie domowej w Ghanie.

– Myślałem, że nie ma już żadnych wojen.

– Widzę, że dałeś się już zindoktrynować.

– Zindoktrynować?

– Wierzysz w tę śmieszną utopię, którą sprzedają nam roboty? Przecież to wszystko ściema.

– Ściema?

– Słuchaj, przyjdź do naszej knajpy na Starodawnej, to zobaczysz o co mi chodzi.

Po tych słowach wsiadł do autobusu i odjechał. Mariusz po powrocie do domu spytał swojego domowego robota o wojny, które obecnie trwają na świecie. Nie dostał odpowiedzi.

Następnego dnia Mariusz był na ulicy Starodawnej pod barem Literaturatka, który polecił mu niedawno poznany mężczyzna. Za szyld robiła, a jakże, literatka z falami zamiast napisów. Po niedługim zastanowieniu Mariusz wszedł do środka. Zobaczył ciemne pomieszczenie, po prawej bar z podświetlanymi krawędziami. Po przeciwnej stronie stały półki z książkami. Poza tym stało kilka stolików z lampkami, które widocznie służyły do czytania. Do tego dosyć standardowe wyposażenie baru, czyli dwa stoły do bilarda i tarcza do rzutek. Co najciekawsze, przy barze zamiast robota stał żywy człowiek z długą brodą.

Przy ladzie siedział mężczyzna, którego wczoraj poznał. Pomachał do niego.

– Widzę, że przyszedłeś. Usiądź, napij się z nami. – Barman bez słowa podał Mariuszowi piwo.

– Sam nie wiem po co przyszedłem. Co to za miejsce.

– To, mój drogi, ostatnia kolebka ruchu oporu.

– Oporu przeciwko czemu?

– Maszynom, stary. Walczymy o zachowanie resztek człowieczeństwa w tym zrobotyzowanym świecie. Nie pozwolimy, żeby zabiły w nas to, co ludzkie.

– Ale ludzie są przecież szczęśliwsi niż w czasach przed robotyzacją?

– Szczęśliwsi? Żyją w klatkach jak szczury. Nie potrafią podejmować decyzji za siebie, robią to, co każe im maszyna. W obecnym systemie człowiek stał się zbędną częścią społeczeństwa.

Mariusz nie mógł zaprzeczyć, że było w tym trochę racji.

– No dobra, ale era robotów zakończyła wojny.

– Bzdura, wojny dalej trwają, tylko roboty nam o tym nie mówią, bo chcą, żebyśmy byli spokojni, potulni i w nic się nie angażowali. Myślisz, że dlaczego każdy ma w domu tę plastikową imitację człowieka? Żebyśmy mieli wpływ? Nie, żeby nas było łatwiej kontrolować.

– Czyli wkopaliśmy się w jedno wielkie bagno.

– Otóż to. Roboty trzymają nas za jaja. Na razie tylko zbieraliśmy informacje, udało się nam nawet zdobyć prawdziwej literatury, nie tylko tej propagandowej, którą dają nam roboty.

Mariusz spojrzał na półki z książkami. Był przekonany, że widział kilka pozycji w internecie pod kategorią “historia alternatywna”.

– Na początek zniszczymy domowe roboty, żeby się nie dowiadywały się, co planujemy, a później zastanowimy się nad następnym krokiem. Jesteś z nami?

– W porządku.

Nic nie było w porządku myślał Mariusz w drodze powrotnej. Miał mętlik w głowie. Spisek, roboty przeciwko ludziom, idealiści na barykadach przeciwko dehumanizacji. Sam nie wiedział, co o tym myśleć. Po części zgadzał się z nimi, ale z drugiej myślał, że przesadzali trochę ze swoim podejściem. Co prawda, zobowiązał się, że zniszczy swojego domowego robota, ale nie miał najmniejszego zamiaru utrudniać sobie życia.

Po drodze myślał o buncie wobec obecnego świata. Ludzie żyli pozamykani w klatkach, a ich główne doświadczenia odbywały się w świecie wirtualnym. Prawie nie spotykano się w zwykłym świecie, bo po co marznąć na dworze, jak można usiąść przy kominku we własnej głowie ze znajomymi. Ambicje stały się iluzoryczne, bo jedyna, jaka pozostała, to nabijanie sobie wyświetleń w internecie. Niewiele więcej ktokolwiek robił. Ludzie byli jak chomiki, które przedawkowały endorfiny i teraz leżą i nie chcą nic robić, bo wszystko jest za trudne i zbyt męczące. Od jaskiniowców, którzy musieli walczyć z mamutami o przetrwanie doszliśmy do bycia szczurami laboratoryjnymi. Całe to społeczeństwo nie miało sensu, człowiek stał się niepotrzebny.

W końcu Mariusz postanowił, że nie zniszczy swojego robota, ale i tak wróci jeszcze do baru, bo nie może już żyć tak obojętnie jak wcześniej. Z tą myślą położył głowę na poduszce i zasnął.

Nad ranem będąc znacznie bardziej przekonany, że należy coś zrobić z obecną sytuacją i systemem Mariusz poszedł do Literaturatki. Gdy tylko wyszedł z autobusu i spojrzał w jej kierunku, zobaczył obok baru radiowozy. Podbiegł szybko na miejsce.

– Co tu się dzieje? – zapytał jednego z robotów – policjantów.

– Został złamany kodeks karny punkt 18, podpunkt 2 o nienaruszalności cielesnej maszyn wspomagających ludzkie działania oraz punkt 6 podpunkt 4 o zakłócaniu ogólnego poziomu samopoczucia społeczeństwa, w wyniku czego zostało aresztowanych pięć osób.

Dalsza rozmowa nie miała sensu. Ty by było na tyle z rewolucji. Widocznie przekroczyliśmy już punkt graniczny i nie ma już odwrotu. Roboty stały się rządem, prawem i organami ścigania. Nie było szansy żadnej zmiany, bo to narusza punkt 6 kodeksu karnego, który został napisany przez robota dla robota. Gdzie w tym wszystkim człowiek? Siedzi sobie potulnie w domu.

Koniec

Komentarze

Cześć,

 

pierwsza część (aż do które były później analizowane i powodowały poprawki do systemu.) to jedno wielkie streszczenie. Ponad 2k zzs infodumpów, w którym nie ustrzegłeś się błędów:

 

Jest rok 2050

liczebniki słownie

 

zajmowały się zarówno sianiem jak i zbieraniem plonów.

przecinek przed jak

 

Ulice sprzątały się same.

co to znaczy? same nie mogły się sprzątać – także jakiś robot za to odpowiadał

 

Z racji drastycznego obniżenia się zatrudnienia

To był koniec podziału ludzi na bogatych i biednych, nie miało to już sensu.

jeżeli tak, to nie powinno być także podziału na kraje rozwinięte i rozwijające się, o których wspominasz na samym początku

 

to ona często odpowiadała za to, jak wyglądał układ społeczny, ponieważ była w stanie wykalkulować najlepsze rozwiązanie dla dobra jednostki

Co?

 

Z tego powodu każdy obywatel otrzymywał domowego robota, którego zadaniem miała być socjalizacja, żeby każdy obywatel mógł kształtować społeczeństwo poprzez interakcje i rozmowy z nim

powtórzenie

 

czasem brał udział w jakichś meetingach, które ostatnio stawały się coraz bardziej popularne. Raczej nikt nie miał już pretekstu, żeby wychodzić z domu.

w takim razie chyba mniej popularne?

 

Ale ludzie chcieli tej iluzji, bo mimo całej technologii ludzki mózg w zamknięciu wciąż wariował. Zdecydował, że poszuka czegoś dla siebie.

Pomylony podmiot, bo teraz ze zdań wynika, że to ludzki mózg zdecydował poszukać czegoś dla siebie

 

Słyszał, że istniało oprogramowanie pozwalające na bliższe zbliżenia

masło maślane

 

dalej jest podobnie, przejrzałam pobieżnie – streszczasz, nie opisujesz, przez co historia nie wciąga

 

Jako że jesteś świeżakiem na tym portalu, to zapraszam do lektury tego poradnika: Portal dla żółtodziobów

 

pozdrawiam

OG

 

Siemka!

 

Cały pierwszy fragment jest nudnym opisem sytuacji. Szczerze czytając czułam się jak na jakiejś nudnej lekcji historii. Ciekawiej byłoby gdyby zamiast kilkuset słownego opisu sytuacji, dać mega krótkie wstępne wprowadzenie i potem wprowadzać w świat na zasadzie “pokaż, nie mów”.

Poza tym dialog fanatyka historii i Mariusza wydawał się mega drętwy. Brakowało mi jakiś dopisków dotyczących emocji czy czegoś takiego. Np:

Jak jest:

– Ciekaw jestem, o jakiej wojnie pan mówił?

– O wojnie domowej w Ghanie.

– Myślałem, że nie ma już żadnych wojen.

– Widzę, że dałeś się już zindoktrynować.

– Zindoktrynować?

To coś w stylu:

– Ciekaw jestem, o jakiej wojnie pan mówił? – Podszedł do mężczyzny.

– O wojnie domowej w Ghanie – syknął.

– Myślałem, że nie ma już żadnych wojen – Powiedział cicho Mariusz.

– Widzę, że dałeś się już zindoktrynować -Schylił głowę.

– Zindoktrynować? – Zdziwił się.

Przykład nieidealny. Nie mam pojęcia jakie emocje czuł Mariusz i fanatyk historii. Domyślam się tylko że ten drugi wciąż był roztrzęsiony po usłyszeniu propagandy. 

 

– Słuchaj, przyjdź do naszej knajpy na Starodawnej, to zobaczysz o co mi chodzi.

Na tej ulicy jest jedna knajpa? O której godzinie ma przyjść? Ma przyjść dzisiaj czy za miesiąc?

 

Po tych słowach wsiadł do autobusu i odjechał

Stop. Autobus jest tuż przy wyjściu z pokoju gdzie odbywała się lekcja? On go jednak nie zaczepił tuż przy wyjściu?

 

Po niedługim zastanowieniu Mariusz wszedł do środka. Zobaczył ciemne pomieszczenie, po prawej bar z podświetlanymi krawędziami.

Jest w środku. “Zobaczył” nie jest potrzebne. Wystarczyłoby coś w stylu “Po nie długim zastanowieniu, wszedł do ciemnego pomieszczenia. Po jego prawej stronie stał bar o podświetlanych krawędziach”.

 

– To, mój drogi, ostatnia kolebka ruchu oporu.

Jeśli zaprosił gościa, którego zna tylko z tego że zadał mu pytanie o jedną wojnę i od razu zdradza mu że to rebelia i jaki jest jej cel, to nie dziwie się że to ostatnia kolebka ruchu oporu.

 

– Co tu się dzieje? – zapytał jednego z robotów – policjantów.

Wait… czy on mówi “Co tu się dzieje policjantów”?

 

 

 

 

 

Obudź się – Jeśli to czytasz, jesteś w śpiączce od prawie 15 lat. Próbujemy nowej metody. Nie wiemy gdzie ta wiadomość pojawi się w Twoim śnie ale mamy nadzieję, że uda nam się do Ciebie dotrzeć. Prosimy, obudź się.

Zgadzam się w sumie z większością zarzutów OldGuard. Może faktycznie, za bardzo chciałem ścisnąć całą historię.

 

Przykład nieidealny. Nie mam pojęcia jakie emocje czuł Mariusz i fanatyk historii. Domyślam się tylko że ten drugi wciąż był roztrzęsiony po usłyszeniu propagandy. 

Nie był roztrzęsiony, tylko trochę zaskoczony, bo spotkał kogoś, kto przedstawiał zupełnie inną perspektywę na świat.

 

Na tej ulicy jest jedna knajpa? O której godzinie ma przyjść? Ma przyjść dzisiaj czy za miesiąc?

Tak, jedna knajpa. Co w tym dziwnego? A co do godziny, to mało istotny szczegół. Jeśli powiedział, żeby przyszedł, to widocznie nie miało znaczenia kiedy.

 

Jeśli zaprosił gościa, którego zna tylko z tego że zadał mu pytanie o jedną wojnę i od razu zdradza mu że to rebelia i jaki jest jej cel, to nie dziwie się że to ostatnia kolebka ruchu oporu.

Facet jest raczej foliarzem niż poważnym rozmówcą, co sugeruje w tekście.

 

Wait… czy on mówi “Co tu się dzieje policjantów”?

Szczerze, to sam nie wiedziałem jak to napisać.

panfajkarz

 

Szczerze, to sam nie wiedziałem jak to napisać.

 

Dam kilka przykładów “Robotyczni policjanci” “Roboty stróżujące” “Roboty policyjne”

 

Nie był roztrzęsiony, tylko trochę zaskoczony, bo spotkał kogoś, kto przedstawiał zupełnie inną perspektywę na świat.

Mordo! Jego emocji nie czuć w ogóle.

 

Tak, jedna knajpa. Co w tym dziwnego? A co do godziny, to mało istotny szczegół. Jeśli powiedział, żeby przyszedł, to widocznie nie miało znaczenia kiedy.

Przy umawianiu się to najważniejszy szczegół. Dnia też mu nie podał. Jeśli wszystko jedno to mógł powiedzieć wprost. Albo dla dobicia większej tajemniczości “W ciągu trzech dni przyjdź do tej knajpy”… No chyba że to element kultury ich czasów. nikt nic nic nie robi, więc jak ma się z kimś spotkać to siedzi w miejscu spotkania tak długo aż druga osoba w końcu się pojawi.

 

 

 

Obudź się – Jeśli to czytasz, jesteś w śpiączce od prawie 15 lat. Próbujemy nowej metody. Nie wiemy gdzie ta wiadomość pojawi się w Twoim śnie ale mamy nadzieję, że uda nam się do Ciebie dotrzeć. Prosimy, obudź się.

Cześć!

 

Widzę, że to Twój pierwszy tekst, więc po pierwsze witaj na portalu :) Jeśli jeszcze nie czytałeś, to polecam poradnik, który pomaga się tutaj szybko odnaleźć.

Jeśli chodzi o opowiadanie, faktycznie jest to taka wizja przyszłości z pewnym morałem na końcu. Opisałeś zasady rządzące światem w bardzo skondensowanej formie i do tego wizja robotyzacji i przeniesienia życia w sferę wirtualną jest już bardzo popularna, więc trochę jest tak, że ten opis nie przedstawia czegoś mocno oryginalnego, więc spokojnie można było go skrócić i tylko pokazać niejako przy okazji. Druga kwestia to bohater, o którym właściwie niewiele wiemy, jego osobowość nie ujawniła się ani w zachowaniu, ani w dialogach. W przypadku gdy tekst jest nastawiony na pewien morał, warto pokazać rozterki bohatera i wątpliwości jakie nim targają.

Sam pomysł to jednak temat rzeka i dużo można z tego zrobić. Doradzałabym Ci jednak większe skupienie na bohaterze i fabule niż takie opisywaniu świata wprost.

Hej!

 

Koncepcyjnie nienajgorzej, kompozycja i sposób narracji wymaga trochę pracy.

Opowiadanie jest ekstrapolacją obecnej sytuacji (nota bene, dobrze zdiagnozowanej): robotyzacja, cyfryzacja, lock-downy, unifikacja społeczeństw, fake newsy, państwo coraz bardziej opiekuńcze, brak bezpośrednich kontaktów międzyludzkich i rodzące się z tego braku depresje i apatia. Bohater to przeciętny dwudziestolatek, w którym budzi się świadomość, że “coś jest nie tak” i który chce się przeciwstawić zastanej rzeczywistości. Trafia na grupę ludzi, którzy kontekstują zastany świat, tworząc coś w rodzaju ruchu oporu. Niestety, końcówka jest pesymistyczna – próba zmiany status quo spotyka się z reakcją policji, a rewolucjoiniści zostają stłamszeni.

Opowiadanie zamyka się logicznie, co jest plusem. Minusem – jak słusznie wskazali poprzednio komentujący – nieproporcjonalnie długi blok infodumpowy na początku.

Bohater i dialogi wprowadzone są zbyt późno. Bohater powienien mieć mocniejszy rys charakteru, jego zmaganie i motywy powinny być pokazane wyraźniej, co mógłoby ożywić historię. Ogólnie, brakuje bardziej złożonej fabuły, która mogłaby wciągnąć czytelnika. Bohater sprawia wrażenie biernego obserwatora. Końcówka nadchodzi zbyt szybko.

 

Cześć,

 

widzę, że OldGuard już zrobiła łapankę, więc ja sobie odpuszczę.

 

Co mogę powiedzieć? Tekst nie stoi na najwyższym poziomie ani technicznie, ani fabularnie. Sporą część opowiadania zajmuje wprowadzenie do realiów. Gdyby to jeszcze były realia nowatorskie, interesujące, wprowadzające coś nowego, to być może przymknąłbym oko. Jednakże Twoja wizja przyszłości jest jedynie hiperbolą tego, co obserwujemy dzisiaj. Odkrycia Ameryki tu niestety nie uświadczyłem.

Abstrahując od przydługiego, infodumpowego wstępu, rzeczywistej fabuły mamy tu w dawce wręcz aptecznej. Bohater idzie na wykład, potem do knajpy, w trzy sekundy zmienia światopogląd i zgadza się przystąpić do rebelii w świecie opanowanym przez roboty. Całkowicie niewiarygodna, pozbawiona jakichkolwiek fundamentów postawa.

Kreacja bohatera nie istnieje, to manekin, który chodzi, czasem mówi, okazyjnie myśli – przy czym żadna z tych czynności nie nadaje mu kolorytu.

Można odnieść wrażenie, że Twoje opowiadanie posiada początek i koniec, a brak mu środka. Tekst ma całkowicie zachwiane proporcje, przez co nie wywiera żadnych emocji.

Jedynym, małym plusem jest swoboda i lekkość dialogów. Szkoda, że było ich w Twoim utworze tak mało.

Musisz jeszcze włożyć w swój warsztat nieco wysiłku.

 

Pozdrawiam,

fmsduval

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Koncepcja buntu przeciwko zautomatyzowanemu światu nie jest oryginalna, ale to nie jest największy problem tego tekstu. Masz pomysł, może nie odkrywczy, ale coś tam świta. I opowiadasz go tak, jakbyś opowiadał nam… no, właśnie, tylko pomysł.

O infodumpie Ci już wspomniano, a potem też w zasadzie wszystko jest bardzo przewidywalne.

Proponowałabym, żebyś podszedł raz jeszcze do tego pomysłu (ale nie wyrzucaj obecnej wersji) i spróbował go ugryźć zupełnie inaczej: wrzuć bohatera (może innego?) w sam środek czegoś, co się w tym świecie dzieje. Daj czytelnikowi poznać ten świat poprzez doznania bohatera i poprzez wydarzenia. Pokaż zniechęcenie bohatera tym, że nic się nie da zrobić, nie opisuj go.

Jednym słowem: przerób pomysł na opowiadanie.

http://altronapoleone.home.blog

Podpisuję się właściwie pod komentarzem drakainy, jest to bardziej pomysł niż pełnoprawna opowieść. Właściwie nic się tutaj nie wydarza, nawet główny bohater i jego podejście do rewolucji, jest na zasadzie, buntowałbym się, ale mi się nie chce ;) Jest to ogryginalne podejście, przyznaję, ale nieco mało interesujące. Za co mamy lubić bohatera, dlaczego mamy mu kibicować? Jakie uczucia chcesz wzbudzić, Autorze w czytelniku?

Che mi sento di morir

Zgadzam się z przedpiścami – masz interesujący pomysł, ale potrzebujesz więcej umiejętności, żeby go dobrze sprzedać.

Początek to infodumpowy opis utopii – ten świat był tak śliczny, że aż niewiarygodny. Mam nadzieję/ obawiam się, że ludzie to bardziej skomplikowane byty. Jeden wyjdzie z domu, żeby popatrzeć na roślinki w parku (poczuć fakturę kory, zapach świeżo skoszonej trawy itp.), drugi – żeby zmoknąć na deszczu, trzeci – poopalać się, czwarty – popływać, piąty – łyknąć adrenaliny… W VR można sobie pobzykać, ale dzieci się zrobić nie da. Nikt nie alarmuje, że ludzkość wymrze za kilkadziesiąt lat?

Chłopak bardzo łatwo daje się przekonać do rewolucji. Wygląda na to, że pomysłodawcy poświęcili na tę decyzję niewiele więcej czasu. Nie wiedzieli o takich podstawowych rzeczach? Jak zamierzali zniszczyć roboty? Bo to chyba nie jest takie proste. Walić młotkiem, aż wszystkie diody przestaną świecić?

Ciekawi mnie, skąd wiedzieli, co się dzieje w Ghanie.

Końcówka ciekawa.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka