Pewien wampir w miasteczku Świeradów
chciał założyć spalarnię odpadów.
Zamiast kołka lub spinki
padł od sztucznej choinki,
gdy go spotkał gniew słuszny sąsiadów.
Inny wampir, co mieszkał nad Obem,
czuł wyraźnie, że stoi nad grobem,
więc go przyjął za łóżko,
nakrył głowę poduszką
i tym lepiej udawał osobę.
Gdy zamieszkał smok w Rabce-Zarytem,
baca nań się zasadził z dzirytem,
ale został połknięty
od czupryny do pięty.
Sprzączką paska smok splunął ze zgrzytem.
Zły troll zajął raz most na Neretwie,
by kraść myto i hańbić nieletnie.
Wojna stała za progiem,
wpadł w krzyżowy więc ogień
i go łyżką zbierano nieledwie.
Jeden satyr w masywie Giewontu
infiltrował raz nimfę od frontu,
aż ku lichej swej chlubie
znalazł się na Youtube’ie,
bo widzowie tam byli; i są tu.
Kiedyś leszy opodal Wałbrzycha
zachowywał się całkiem jak szycha,
dziś wycięta dębina,
postawiony kombinat,
dumny leszy pod płotem zaś zdycha.
Chytry demon w miasteczku Tolkmicko
wypromować chciał myśl katolicką,
by dewotki ładniejsze
poprzerabiać na gejsze –
lecz mieszkańcy tam mieli za nic go.
Raz poeta chciał żenić się z nimfą,
lecz nie wiedział, że znów popełnił faux
pas, gdyż brak jej odzieży
i o psucie młodzieży
oskarżyli ich w TVP Info.
Na Syberii ostatnio krasnolud
wjechał wozem parowym w pustolód
i wulgaryzm z trzech liter
wypowiedział ze zgrzytem,
a w dodatku to był anakolut.
Książę, jadąc odbijać Sewillę,
zastanowił się jakoś niemile,
że dorasta księżniczka
i przecudne jej liczka
mogą zwabić co gorszych za chwilę.
Nie mógł sprawy zostawić odłogiem,
porozumiał się więc z pedagogiem.
Był to malarz-metalurg,
wraz odstąpił od sztalug,
objął księcia i trąbnął: „Pomogiem!”.
Aż się panna spotkała z Balrogiem…
Zaraz za nim skoczyłaby w ogień,
więc ją przyparł do płotu,
by, nie czując kłopotu,
zaspokoić ją biczem i rogiem.
Dźwięk się poniósł nad pola i sioła…
Nie mógł zdziałać kluczowo nic zgoła,
lecz się zajął dziewczęciem
z tak szalonym zawzięciem,
że słyszano go jako dzięcioła.