- Opowiadanie: Ajzan - Jak za dawnych dni - prolog

Jak za dawnych dni - prolog

Krótki prolog do dużego projektu, nad którym ostatnio pracuję. Wszelkie uwagi mile widziane.

Oceny

Jak za dawnych dni - prolog

Tyger Tyger, burning bright,

In the forests of the night;

What immortal hand or eye,

Could frame thy fearful symmetry?

 

William Blake "The Tyger"

 

***

 

Ktoś, komu Norny były tak nieprzychylne, że przywiodły go aż do Nilfheimu, nazwałby tę krainę zimną i ponurą, wręcz pozbawioną wszelkich oznak życia. To jest, o ile wcześniej nie napotkałby potworów grasujących we mgle. Gdyby jednak do tego by już doszło, nie miałby wystarczająco dużo czasu, aby w pełni objąć wzrokiem i rozumem, co też właściwie ku niemu zmierza.  

Jedna z takich bestii przycupnęła na wysokiej skale nad jeziorem mgły w rozległej dolinie. Jak wszystko inne tutaj, kreatura również była szara i bardziej niż niż na żywą, wyglądała jak ożywiony trup. Goła skóra to ciasno opinała, to zwisała fałdami z chudego, ptasiego ciała. Głęboko zapadnięte oczy już od dłuższego czasu miała utkwione w oparach, nad które wyrastały bezlistne drzewa. Ich gałęzie przypominały ręce wyciągnięte desperacko ku górze w nadziei na pochwycenie promyków słońca. Prawda była jednak taka, że od początku całego istnienia do Nilfheimu nie docierało z góry żadne światło. Byle iskierka, czy intensywniejszy kolor pobudzał miejscowe stworzenia jak nic innego.

Skrzydlata bestia również nie tak dawno ujrzała blask pędzący szybko przez mgłę w dolinie. Rzuciła się za nim w pogoń. W powietrzu nic nie mogło się z nią równać, a jednak pomarańczowy ognik znikł, nim zdążyła zanurkować po niego. Od tamtego czasu czekała, aż się znów pojawi.

Chrzęst żwiru na dnie doliny zwrócił uwagę bestii. Rozpoznała powolne kroki innego drapieżnika. Z takimi jak on od dawna miała na pieńku. Choć nie latali, po ziemi poruszali się niezwykle szybko na czterech łapach, a do tego o wiele lepiej widzieli we mgle. Ile to razy któryś z nich zabrał jej zwierzynę sprzed dzioba! Tym razem na to nie pozwoli! Jaskrawe stworzenie należało do niej i tylko do niej! Nie mogła też dłużej ignorować pustki w brzuchu. Nie pamiętała, kiedy ostatnio zjadła coś sycącego i chętnie posiliłaby się rywalem.

Bestia rozpostarła błoniaste skrzydła i z rozdzierającym krzykiem sfrunęła do doliny. Jej przeciwnik rzucił się do ucieczki.W oparach i tumanach wzniecanego łapami kurzu dostrzegała zarysy umięśnionego tułowia. Szybując, czy też właściwie płynąc po powierzchni jeziora mgły, powoli zmniejszała dystans. Już rozwierała naszpikowany ostrymi zębami dziób, gdy przeciwnik zniknął w skalnej szczelinie.

Zbyt wielka, by również się w niej zmieścić, bestia w ostatniej chwili uniknęła zderzenia, Kolejna porażka! Rycząc z wściekłości, zatoczyła krąg nisko nad doliną, po czym usiadła na drzewie blisko kryjówki, ze skrzydłami przygotowanymi do następnego lotu. Urwie swemu przeciwnikowi głowę, kiedy tylko ten wychynie z nory.

Skupiona na polowaniu kreatura nie zwracała uwagi na nic innego. Nie zastanawiało jej, czemu znienawidzony drapieżnik, z którego pobratymcami niejednokrotnie walczyła, zamiast zaatakować, czmychnął przed nią trwożnie. Dopiero coś ocierającego się o szponiaste łapy zwróciło jej uwagę.

Spojrzała w dół i odkryła, że drzewo, na którym siedzi, owinięte było pnączami, jakie zwykle porastały ziemię w dolinie. W nieruchome rośliny jakby wstąpiło życie. Cienkie witki pełzły ku górze, krusząc pod sobą suchą korę na pniu i gałęzi. Na tym nie poprzestały, bo zaczęły się również owijać wokół nóg bestii.

Ta wpierw spróbowała odfrunąć, ale pnącza zaciskały się tak mocno, że powodowały ból. Próby rozcięcia ich dziobem także spełzły na niczym, bo gdy tylko zabierała się do oswobadzania jednej nogi, drugą sidła ściskały coraz bardziej.

Bestię powoli ogarniał strach, jakiego nie czuła od kiedy była bezbronnym pisklęciem, wyrzuconym przez matkę z gniazda razem z rodzeństwem. Od tamtego czasu nauczyła się wiele o przetrwaniu, jednak nigdy nie jeszcze nie spotkała się z czymś takim.

Świst nadchodzący z dołu odwiódł ją od bezskutecznej walki z pnączami. Podniosła wzrok w ostatniej chwili, aby dostrzec podłużny obiekt lecący ku niej. Ostry koniec pocisku przebił się najpierw przez skrzydło, a potem w ciało.

Ból opanował wszystkie zmysły bestii. Ledwie odnotowała obraz zmieniający się przed jej oczami, zanim zasnuła go ciemność.

Kiedy potem otworzyła oczy, odkryła, że leży na ziemi otoczona gęstą mgłą. W niej dostrzegała tylko zarys drzewa, na którym nie tak dawno siedziała, dziwnie sterczący patyk, a przede wszystkim okrywające widoczną okolicę pnącza.

Próba ruchu poskutkowała nową falą bólu oraz pozwoliła odkryć bestii, iż nie dość, że dziwny kij jest owym podłużnym pociskiem, nadal tkwiącym w jej ciele, to jeszcze pnącza skutecznie ją unieruchomiły.

Dalsza walka nie miała najmniejszego sensu. Bezsilna kreatura mogła jedynie czekać, co będzie dalej.

Chrzęst żwiru zmusił ją do skierowania wzroku tam, skąd nadchodził. Spodziewała się ujrzeć ujrzeć rywala, ale zamiast niego zobaczyła wiszącą nad ziemią, znajomą, pomarańczową łunę. Otaczała sylwetkę istoty, której jeszcze nigdy nie spotkała. Szła ona na tylnych łapach, z przednimi zwisającymi po bokach smukłego korpusu.

Pokonanej bestii nie dane było dostrzec więcej. Z każdym krokiem dziwnej istoty, pnącza zaciskały się coraz bardziej. Dusiły i gniotły, aż w końcu ponownie straciła przytomność. Ostatnim, co poczuła, był ostry kij coraz głębiej wciskany w jej ciało.

Koniec

Komentarze

Cześć Ajzan !!!!

 

Ciekawe. To jest jakby opis prehistorycznego świata. Dinozaury itp. Podoba mi się bo w tym krótkim tekście jest kilka fajnych pomysłów. 

Nawet chętnie przeczytałbym kontynuację. :))

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Cześć, Dawid. :-)

 

Bardzo dziękuję za komentarz i cieszę się, że Ci się podobało. Cóż, wizja wyszła trochę prehistorycznie, choć bardziej celowałam w coś w stylu Lovecrafta.

 

Pozdrawiam.

Hej :) Uważam, że masz niezły styl, całkiem plastyczne opisy, ładny język. Piszesz też na ogół poprawnie, ale z pewnymi wyjątkami. ;) Wydaje mi się, że popełniłaś ten błąd, że napisałaś ten tekst i od razu wrzuciłaś na forum, zamiast pozwolić mu poleżeć. Wtedy zapewne sama znalazłabyś kilka baboli. :)

 

Gdyby jednak do tego by już doszło

 

jednak nigdy nie jeszcze nie spotkała się

 

Trochę błędów interpunkcyjnych, m.in. zbędne przecinki:

 

Z każdym krokiem dziwnej istoty, pnącza zaciskały się coraz bardziej.

 

Byle iskierka, czy intensywniejszy kolor

 

I jeszcze kwestie logiczne:

 

Głęboko zapadnięte oczy już od dłuższego czasu miała utkwione w oparach, nad które wyrastały bezlistne drzewa. (…) Prawda była jednak taka, że od początku całego istnienia do Nilfheimu nie docierało z góry żadne światło.

Eee… Rośliny potrzebują światła, żeby wyewoluować, o życiu nie wspominając? ^^’ Chyba że to nie są jakieś zwykłe rośliny, ale w takim razie brakuje mi czegoś, co by mnie na taki wniosek naprowadziło.

 

Skrzydlata bestia również nie tak dawno ujrzała blask pędzący szybko przez mgłę w dolinie. Rzuciła się za nim w pogoń.

“Nie tak dawno”? Taka “bestia” raczej zareagowałaby natychmiast. Zmieniłabym trochę narrację, żeby to działanie było natychmiastowe.

 

Przyznam też, że trochę zaniepokoił mnie Twój komentarz… xD

 

Cóż, wizja wyszła trochę prehistorycznie, choć bardziej celowałam w coś w stylu Lovecrafta.

Eee… Moja rada: skoro to “duży projekt”, to może najpierw dobrze go przemyśl, bo jeśli będziesz pisać “na czuja”, prawdopodobnie stracisz tylko mnóstwo czasu i energii na coś, co ostatecznie będziesz musiała poprawić/wyrzucić. Skoro miało wyjść coś w stylu Lovecrafta, to dlaczego nie wyszło? :)

 

Ale ogólnie czytało się dość przyjemnie. :)

 

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Cześć, DHBW. Dziękuję za komentarz. ^^

Do tego projektu napisałam znacznie więcej. Część nawet wrzuciłam już na tutejszą betalistę, ale jest jeszcze w fazie poprawek/rozbudowy. Ten fragmencik wrzuciłam osobno, bo klimatem nie pasował do reszty.

Tutaj poprawki też naniosę. A drzewa rosnące pomimo braku światła, to akurat specificzny element tego świata.

TYGRYS

 

Tygrysie! Bestio! o oku z płomienia!

Oto drżenie… i w mroku pogrążona knieja!

Jakież Oko? I jakaż nieśmiertelna dłoń?

Uczyniła Go, grozę przypinając doń?

 

Piękne… Przepiękne…

 

 

Ajzan, ładny prolog. Pytanie: Kto zabił bestię? Odpowiedź domyślna: Istota ludzka.

Jakość projektu zależy od tego, co jest dalej położone, w rozdziałach.

Prolog robi wrażenie przydługiego. Krótszy pokazujący rozterkę (i ból) zabijanej bestii i skracający mógłby bardziej zaciekawić, pytanie czy warto skracać? Po przeczytaniu tekstu nie czuję się komfortowo. Komentowanie lepszych od siebie wprawia mnie w paskudny nastrój. Pisanie, że ”to dobre” jest bez sensu, bo niczego Autorowi nie daje, a krytyka nie przechodzi mi przez klawiaturę. Może inni pomogą?…

Całość idzie tak… nie mogłem się powstrzymać…

 

Tygrys

 

Tygrys, tygrys w puszczach nocy

Świeci blaskiem pełnym mocy.

Czyj wzrok, czyja dłoń przelała

Grozę tę w symetrię ciała?

 

W jakiej głębi i przeźroczu

Płonął ogień twoich oczu?

Czy moc Jego w skrzydłach grała,

Że dłoń płomień porwać śmiała?

 

Co za ramię kunsztem siły

Sercu twemu sprzęgło żyły?

I gdy serce bić poczęło,

Czyich stóp i rąk to dzieło?

 

Co za łańcuch, co za młoty,

Jaki piec lał mózgu sploty?

Na kowadle – czyj chwyt twardy

Śmiał ujarzmić twój gniew hardy?

 

Gdy gwiazd włócznie spadły z góry

I łzy trysły z każdej chmury,

Powiedz, czy ten sam Stworzyciel

W ciebie tchnął i w Jagnię życie?

 

Tygrys, tygrys w puszczach nocy

Świeci blaskiem pełnym mocy.

Czyj wzrok, czyja dłoń przelała

Grozę tę w symetrię ciała?

 

 (tłum. Jerzy Pietrkiewicz)

Chodziło o to. “Gdy gwiazd włócznie spadły z góry i łzy trysły z każdej chmury powiedz czy ten sam Stworzyciel w ciebie tchnął i w Jagnię życie?” Nie wiem dlaczego, ale klasyka robi na mnie wrażenie. To chyba za starości. 

Przepraszam, że się zagalopowałem, jakby nie zachwyt nad czterema linijkami Tygrysa, to bym się nie odezwał, a tak mnie poniosło.

 Zaprezentowana historia w ogóle mi się nie podoba, i nie chodzi o umiejętność pisania, ale o temat, ja tę fazę miałem jako młodzieniec, a teraz mroczne tematy mnie nudzą, mam wrażenie że są przeeksploatowane. Historia ma jednak ewidentne zalety, czy to historia z czasów dinozaurów, czy z mitologicznego świata bestii i smoków, to jak zauważyłem z uprzedzających komentarzy, jest bardzo spójna, bo po mrocznym prologu, czeka nas równie mroczna fabuła – nie znam tematu, ale widać wartościową spójność narracyjną. Jeśli powyżej podany tekst nie pełni konkretnej funkcji, która sprawia że raczej nie należy go skracać, krótsza wersja, mocniej akcentująca dramatyzm będzie lepsza.

Wydaje mi się, że poza powyższym zastrzeżeniem, wszystko jest dobrze napisane, choć być może przydałaby się lepsza czytelność sytuacji. Idealna byłaby w tym wypadku ilustracja, pokazująca tę bestię (na drzewie), lub sytuację poprzedzającą starcie. W ten sposób byłaby gwarancja, że Czytelnik od razu będzie wiedział co i jak. Bez tego nie wiem, czy opis jest czytelny, czy nie, bo ja takich rzeczy nie czytam. MI się opis wydał w tym aspekcie (jego przejrzystości) “trudny”, ale dla mnie (a lubię tematy militarne, tylko, że nie mroczne) – czytelny. Wiem, że pisarze często piszą tak, że nie wiadomo o co im chodzi (kto kogo zabija na ten przykład) i wiem jak to denerwuje, a zaleca się, by tekst był przejrzysty i czytelny i by nie zmuszał Czytelnika do nadmiernego wysiłku przy “rozszyfrowywaniu” tego co czyta. Tak… ale… – właśnie świetne teksty to takie, które idą “po krawędzi”, zmuszają Czytelnika do wysiłku, właśnie owego “rozszyfrowywania”, ale po tej mentalnej czynności stają się czytelne. Proste przełożenie: “To i to siedziało tak i tak, działo się to i to, potem taki to a taki zakłuł to z takim to a takim skutkiem.” właśnie nie dają tego efektu zaciekawienia, zaintrygowania, i wobec tego zastrzeżenia odnośnie przejrzystości (ja “przejrzałem”) odrzucam. Do narracji jako takiej zastrzeżeń wyprodukować nie potrafię.

Jedyny szczegół jaki wyłapałem jest taki:

“Kiedy potem otworzyła oczy, odkryła, że leży na ziemi otoczona gęstą mgłą. W niej dostrzegała tylko zarys drzewa, na którym nie tak dawno siedziała, dziwnie sterczący patyk, a przede wszystkim okrywające widoczną okolicę pnącza.”, a konkretnie zwrot “a przede wszystkim” – to akurat jest określenie nie budujące napięcia i oczekiwania, suche, bez emocji i pasujące do języka formalnego. Jest to ważny fragment narracji, bo opisuje śmierć bestii, dlatego określenie “a przede wszystkim” nie pasuje, jakby spuszcza powietrze ze zbudowanej sceny. Także określenie “odkryła” (książkowe, nieco formalne) lepiej zastąpić słowem np “ujrzała” (wskazanie na zmysł wzroku a nie na intelektualne zrozumienie, “odkrycie”. Więc ja ten fragment (gdybym pisał w tym stylu) zrobiłbym tak (w nawiasie opcja):

“Kiedy potem otworzyła oczy, uderzyło ją, że nie jest już na drzewie, lecz leży na ziemi otoczona gęstą mgłą. W tej mgle, poprzez plątaninę zaciskających się na niej pnączy, dostrzegała tylko zarys drzewa, na którym nie tak dawno siedziała, i ten dziwnie sterczący patyk(, zbroczony krwią… jej krwią).”

Tak od siebie, to  wydaje mi się, że to, co przeczytałem (”Prolog”) w ramach stylu, którego nie cierpię, jest całkiem fajne. Pozdrawiam i życzę sukcesów.

Nowa Fantastyka