Oczy Brada, najwspanialszego rewolwerowca na świecie, płonęły pożądaniem i chęcią ratowania Dzikiego Zachodu od podłych Krwiopijców, którzy dzień w dzień uśmiercali niewinnych mieszkańców, od Las Vegas po Krym, poprzez wysysanie z nich posoki, podczas gdy ci smacznie sobie spali w swoich drewnianych i murowanych domach, postawionych na dziewiczych ziemiach zachodniego wybrzeża Ameryki Północnej.
Wiedział co musiał zrobić. Wyrocznia nie pozostawiała nikomu wątpliwości. W skrócie, należało znaleźć czarownicę Angelinę i zdobyć jej serce, a cała przepowiednia kończyła się słowami „piersi będą ostatnimi, a ostatni pieszymi”. Gdy tylko Brad Putt usłyszał proroctwo, wiedział, że został wybrany. Był jedynym, który mógł tego dokonać, chyba że wstrętny Oliver Cringe również zdecydowałby się na taki krok. Ale Oliver był zły i Brad o tym wiedział.
Przyglądał się kelnerce w SALOONIE niewielkiej mieścinki Dark Town, leżącej pośrodku bezkresnej i suchej pustyni. Pociągała go fizycznie, ale wiedział, że z pustynią nie ma żartów. Należało skoncentrować się na kelnerce. Bo to była Angelina! To była wiedza od pierwszego wejrzenia. Brad podziwiał jej jednoczęściową, pofalowaną spódnicę sięgającą od nagich ramion, przez wypukłe piersi, poprzez wąską talię, aż po same kostki. Nadawała czarownicy niewinny wygląd, ale oczy Brada zostały przyciągnięte, niczym karp na wędce, widokiem skórzanych kozaków, sięgających do połowy ud, których wygląd z kolei otwierał w nim drzwiczki do pieca wypełnionego żarem ognistym.
Wtedy zaczęła grać muzyka. Czarnoskóry obywatel w okularach przeciwsłonecznych usiadł przy pianinie i zaczął grać muzykę, jaką zwykło się puszczać we wszystkich SALOONACH. Brad zrozumiał, że to jest ten moment, na który czekał. Na który czekali wszyscy mieszkańcy wybrzeża, od Las Vegas po Krym. Podszedł do kelnerki, która akurat nie zbierała żadnego zamówienia i zaprosił ją do tańca. Uczestnicy tych wydarzeń szybko odsunęli stoły na bok i na środku zrobiło się mnóstwo miejsca do tańczenia.
– Zatańczymy? – powiedział Brad, wyciągając rękę.
Muzyka umilkła, wszyscy patrzyli w zapięciu. Angelina uśmiechnęła się i ujęła dłoń młodzieńca.
Zgromadzeniu w SALOONIE krzyknęli z radości, fortepian znów zaczął grać skoczną, zmysłową melodię. On przyjął postawę jak do tanga, ona odwzajemniła uścisk. Jego brwi uniosły się, a jej usta delikatnie rozchyliły. Tańczyli, kręcąc się niczym tornado, wirujące jak baletnica. Świat dookoła nie istniał.
A jednak świat postanowił przypomnieć o swojej egzystencji. Z daleka, z pustyni, dobiegł ich tętent kopyt. Muzyka przyspieszyła. Tancerze wirowali coraz szybciej, tętent kopyt wzrastał. Pianista robił co mógł, uderzał w klawisze z coraz większym tempem. Brad i Angelina krążyli po sali z taką prędkością, że już nic dookoła nie widzieli. Słyszeli jedynie ten narastający tętent kopyt.
Nagle muzyka ucichła. Czarnoskóry pianista padł bez życia na podłogę. Nikt mu nic nie zrobił, po prostu nie wytrzymał tempa. Brangelina również zastygła w niemym uścisku.
Wszyscy patrzyli na drzwi do SALOONU. W powietrzu bzyczała mucha. Na zewnątrz parsknęły konie. Usłyszeli ciężkie kroki butów z ostrogami. Jeden, drugi, trzeci. Przestali liczyć. Za bardzo się bali.
– Och, Brad – powiedziała Angelina.
Wciąż słyszeli kroki. Rewolwerowiec przesunął dziewczynę za siebie, zasłonił własnym ciałem i stanął w pozycji gotowej, by błyskawicznie wystrzelić obiema spluwami.
Kroki nie milkły. Były coraz bliższe.
– Trzymaj się za moimi plecami – szepnął półgębkiem Brad do Angeliny.
Tup, tup.
Nagle mucha przestała bzyczeć.
Słyszeli już tylko kroki.
Tup, tup.
Drzwi się rozchyliły.
Do środka wszedł Oliver Cringe!
– Angelina jest moja, fagasie! – wycedził przez zęby, niczym wodę przez durszlak po gotowaniu makaronu penne.
– Chcesz mieć Angelinę? Weź numerek i stań w kolejce – odpowiedział Brad. Patrzyli sobie w oczy. – Bo ja byłem pierwszy!
Oliver zmarszczył brwi, potem je podniósł, by znów opuścić w paskudnym grymasie, który rozluźnił i znów ułożył dwa włochate czarne paski nad oczami w półkola w momencie, gdy wyciągnął oba swoje rewolwery. Wystrzelił!
Brad skoczył w bok. Kule Cringe’a przeleciały w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu stał Putt. Ten przeturlał się w lewo, potem do tyłu i z powrotem w prawo. Stanął na nogi i jednym wyuczonym ruchem wyciągnął rewolwery. Strzelił bez celowania i trafiłby, gdyby Oliver wciąż stał tam, gdzie był w momencie, gdy kule opuszczały lufy.
– Szybki jesteś – powiedział Brad.
Cringe odpowiedział ogniem. Strzelał jak opętany. Putt przeskoczył przez trotuar, gdzie znalazł schronienie, ale ogień przeciwnika przytłaczał go do ziemi. Zobaczył drzwi do kuchni. Gdy usłyszał, że przeciwnik przeładowuje broń, przeskoczył przez nie. Znalazł się pomiędzy piecami, brudnymi naczyniami i kucharkami. Jakże uwłaczające miejsce dla najwspanialszego rewolwerowca na świecie! Ale Brad wiedział, że choć jest w kuchni, to walczy o pokój! O pokój na wszystkich ziemiach od Las Vegas po Krym! Ta myśl dodała mu skrzydeł. Przeładował rewolwery i wyskoczył przez drzwi z powrotem do głównej sali SALOONU, gdzie walka rozgorzała na dobre.
Cringe uskoczył przed kolejnymi nabojami, a jeden z nich wyleciał przez drzwi wejściowe. Strzelanina trwała nadal. Rewolwerowcy skakali na wszystkie strony, unikając ognia nieprzyjaciela. Uderzali o ściany, stoły i krzesła. Cringe przywalił nawet kroczem o kant stołu. Nagle do środka wszedł mężczyzna i powiedział:
– Panie, twój koń oberwał!
– Mój koń? – zajęczał Oliver.
– Tak, panie, twój koń!
Zgięty w pół złoczyńca wybiegł przez drzwi. Wszyscy zgromadzeni w SALOONIE usłyszeli straszny szloch. Wychodziło na to, że Oliver Cringe będzie musiał wracać do domu na piechotę.
– Obaj byliście bardzo dzielni! – powiedziała Angelina, przytulając się do piersi Brada. – Ale ty byłeś pierwszy. Do ciebie należy moje serce!
Wszyscy w SALOONIE krzyknęli z radości, a czarnoskóry pianista zaczął znów grać skoczną melodię.
Brad położył Angelinę na łóżku pod oknem i rozszarpał jej spódnicę. Leżała cała naga i gorąca. Połączyli się w jedność i byli jak jeden onanizm z dwoma sercami i parą narządów rozrodczych, które pasowały do siebie jak ulał. Uprawiali gorącą miłość, na jaką zasłużyli.
Po wszystkim Brad zasypiał w poczuciu spełnienia. Nie ulegało wątpliwości, że dobro zwyciężyło. Wiedział, że uratował wielu ludzi od nędznego losu. A ostatni widok, jaki zobaczył, to były piersi Angeliny.